Nr 3 (156) Marzec 2018
CROSS 3/2018
ISSN 1427-728X ROK XVI Nr 3 (156) Marzec 2018 r.
Miesięcznik informacyjno-szkoleniowy Stowarzyszenia Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących "Cross"
Adres redakcji:
00-216 Warszawa
ul. Konwiktorska 9,
tel.: 22 412 18 80
e-mail: redakcja@cross.org.pl
Redaguje zespół w składzie:
- Marta Michnowska - Redaktor naczelna
- Anna Baranowska - Zastępca redaktor naczelnej
- Barbara Zarzecka - Korekta
Opracowanie graficzne:
Studio Graficzne Novelart
Skład, druk, oprawa i kolportaż:
EPEdruk Spółka z o.o.
ul. Konwiktorska 9, 00-216 Warszawa
Nakład:
1000 egzemplarzy
Miesięcznik dofinansowuje Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych
Spis treści
Przysięga paraolimpijczyków - Andrzej Szymański
Śnieżne mistrzostwa - Krzysztof Koc
Na podbój Norwegii - Krzysztof Koc
Sezon narciarski na mecie... - Marta Michnowska
Zasłużone zwycięstwo - Stanisław Niećko
Pamięci Marka Maćkowiaka - Stanisław Niećko
Gostyński początek sezonu - Wojciech Puchacz
Wymyślony wróg - BWO
Smartfon – gadżet czy narzędzie pracy - Mateusz Liszewski
Gramy w szachy - Ryszard Bernard
Gramy w warcaby - Damian Jakubik
igrzyska paraolimpijskie
Przysięga paraolimpijczyków
28 lutego w Belwederze odbyło się uroczyste ślubowanie paraolimpij-czyków. Przybyli ważni goście: prezydent Andrzej Duda z małżonką, minister sportu Witold Bańka, prezes PKPar-u Łukasz Szeliga, a także nasza wspaniała lekkoatletka Irena Szewińska.
Pan Łukasz w krótkim wywiadzie powiedział, że dużo trudniejsze jest przygotowanie i wytypowanie niepełnosprawnych sportowców na igrzyska zimowe niż na letnie. Zaplecze jest mniejsze, za to większe są nakłady finansowe i dlatego na igrzyska zakwalifikowało się zaledwie ośmioro sportowców. Sama ekipa towarzysząca liczy szesnaście osób; to przewodnicy, trenerzy, masażyści, lekarze, pracownicy techniczni. – Wysyłamy tych, którzy mają szansę na dobre lokaty, niekoniecznie medalowe – mówił prezes PKPar-u. Oprócz wsparcia finansowego ze strony państwa sporo dołożyli sponsorzy, m.in. firmy: Orlen, 4F (stroje dla reprezentacji), Lotto, Toyota, Luxmed, LOT, Poczta Polska czy Allianz. W Pjongczangu będą startować: w narciarstwie biegowym i biathlonie – Iweta Faron, Piotr Garbowski, Kamil Rosiek i Witold Skupień; w narciarstwie alpejskim – Maciej Krężel, Igor Sikorski; w biegach narciarskich – Łukasz Kubica; w snowboardzie – Wojciech Taraba.
Minister sportu w krótkim wystąpieniu powiedział: – Ekipa jest mała, ale silna. Walczcie do końca, choć będzie ciężko uplasować się na medalowych miejscach. W kraju będziemy wam kibicować. Obiecuję, że w dalszej perspektywie wzrosną nakłady pieniężne na treningi, przygotowania do zawodów, na poszerzanie grona niepełnosprawnych sportowców.
Prezydent przemówił w tonie patriotycznym. – Odbieracie nominacje paraolimpijskie w stulecie niepodległej Polski. Jesteście bardzo ważnym elementem polskiego sportu i dla ludzi wspaniałym przykładem przełamywania słabości. Jesteście sprawniejsi od przeciętnego zdrowego człowieka. Dziękuję wam, trenerom, działaczom, przewodnikom. A na miejscu, w biało-czerwonych kurtkach firmy 4F będzie wam ciepło. Wracajcie z sukcesami.
Para prezydencka wręczyła każdemu sportowcowi nominacje paraolimpijskie. Ślubowanie odbierali minister Bańka i prezes Szeliga.
„Ja, reprezentant Polski na XII Zimowe Igrzyska Paraolimpijskie w Pjongczangu, w imieniu wszystkich zawodników uroczyście przyrzekam przestrzegać obowiązujących przepisów i regulaminów sportowych, zasad fair play i godnie, z pełnym zaangażowaniem rywalizować na rzecz chwały naszej Ojczyzny, pomnażając dorobek polskiego sportu”. Uczestnicy naszej ekipy głośno odpowiedzieli: Przyrzekamy!
Ambasador Republiki Korei podkreślił, że igrzyska paraolimpijskie zamykają ważne dla tego kraju wielkie zimowe wydarzenie. Weźmie w nich udział 570 sportowców z 49 krajów, w tym z Korei Północnej. Rywalizować będą w sześciu dyscyplinach sportowych: biathlonie, narciarstwie biegowym, narciarstwie alpejskim, snowboardzie, hokeju na lodzie i curlingu na wózkach. Na koniec godzinnej uroczystości członkowie ekipy wręczyli prezydentowi kask narciarski z podpisami wszystkich paraolimpijczyków. A wiadomo, że nasz prezydent gros wolnego czasu spędza zimą na stoku narciarskim.
Zaskoczył wszystkich wiceprezes Poczty Polskiej, obiecując, że jego firma wydrukuje specjalny znaczek z podobizną naszego złotego paraolimpijczyka. A nakład będzie wielki!
Przypomnijmy, że dotychczas na jedenastu igrzyskach paraolimpijskich nasi zawodnicy zdobyli 44 medale (11 – 6 – 27). Najwięcej w 1984 roku w Innsbrucku: 3 złote, 2 srebrne i 8 brązowych. Rekordzistą jest Jan Kołodziej, który w narciarstwie biegowym wywalczył siedem medali. Z poprzedniej paraolimpiady w Soczi wróciliśmy z pustym workiem. Nie daj Boże, by to się powtórzyło w Korei.
Andrzej Szymański
narciarstwo biegowe
Śnieżne mistrzostwa
Po raz kolejny mistrzostwa Polski w biegach narciarskich odbyły się na homologowanych trasach sportowych stadionu biathlonowego w Kościelisku. W tym roku aura sprzyjała sportowcom – pogoda była mroźna i bezwietrzna. Dostatek śniegu pozwolił organizatorom na idealne przygotowanie tras na dwukilometrowej pętli, a narciarzom – na rywalizację na iście mistrzowskim poziomie.
Większość klubów zainwestowała w sprzęt i smary, a ich zawodnicy poznali
właściwe techniki smarowania. W tym roku dało się zaobserwować, że startujący w mistrzostwach poczynili odpowiednie przygotowania i profesjonalnie podeszli do rywalizacji. Przed startami było jasne, że nie będzie przypadku i wygrają osoby najlepiej przygotowane do zawodów, zarówno fizycznie, jak i technicznie. Nie zawiódł ani sprzęt, ani pogoda, więc na zawodach liczyły się umiejętności narciarskie oraz wydolność fizyczna zawodników.
Na mistrzostwach zabrakło faworyta Piotra Garbowskiego, który uzyskał kwalifikację paraolimpijską i w tych dniach musiał udać się do Warszawy na zaprzysiężenie kadry Polski na igrzyska paraolimpijskie w Pjongczangu. To duży sukces, liczymy, że wraz z rozwojem dyscypliny naszych reprezentantów na najważniejszych zawodach narciarskich świata będzie coraz więcej.
W pierwszy dzień zmagań, 1 marca, odbyły się biegi na krótkim dystansie: 3 km kobiet i 4,5 km mężczyzn. Szczególnie zaciekła była rywalizacja wśród panów. W kategorii seniorów zwyciężył Jerzy Skwirut, który po zaciętej walce pokonał Józefa Plichtę. Ostateczna różnica między nimi to niecała sekunda. Wśród juniorów podobną walkę stoczyli Dawid Nowakowski (UKS „Laski”) i Kacper Jażdżewski („Łuczniczka” Bydgoszcz). Aż do ogłoszenia oficjalnych wyników obaj byli niepewni swego – różnica okazała się zaledwie 5-sekundowa. Wśród pań biegi zdominowały Aneta Górska (UKS „Laski”) w kategorii juniorek i Georgina Myler („Łuczniczka” Bydgoszcz) w kategorii seniorek.
Kolejnego dnia odbyły się biegi długie: 6 km kobiet i 9 km mężczyzn. Tym razem również nie było niespodzianek – zwycięzcy biegów krótkich ponownie stanęli na najwyższym stopniu podium, uzyskując znaczącą przewagę nad kolejnymi zawodnikami.
Na mistrzostwa z przyczyn zdrowotnych nie dotarli mistrzowie Polski z 2017 roku w kategorii juniorów – Paweł Nowicki i Dorota Niewiadomska – i nie mogli obronić tytułów wywalczonych pod koniec poprzedniego roku. Mimo to złote medale ponownie powędrowały do podwarszawskiej szkoły. Mistrzostwo Polski wywalczyli inni zawodnicy UKS „Laski” Dawid Nowakowski i Aneta Górska. W kategorii seniorów złote medale za rok 2018 wręczono mistrzom Polski z 2017 r.
W mistrzostwach startowało wielu debiutantów. Dobre wrażenie zrobili na wszystkich zawodnicy z OSW Chorzów – świetnie zapowiadający się juniorzy: Przemek Martyński (6. miejsce w biegu krótkim i 7. w biegu długim) i Weronika Rosner (3. i 2. miejsce) oraz Patrycja Doman (2. i 3. miejsce) i Oskar Ludwiczak (8. i 6. miejsce), obydwoje z „Łuczniczki” Bydgoszcz. Wśród seniorów na uwagę zasługuje dwukrotnie stojący na najniższym stopniu podium, również debiutujący na mistrzostwach Polski Piotr Leśniewski („Razem” Poznań). Przyzwoicie startowali też zawodnicy AZS-u Wrocław, jego reprezentant Adam Skalski był 5. w biegu długim.
Zapowiada się, że na następnych mistrzostwach rywalizacja może być jeszcze ciekawsza. Z roku na rok można obserwować wzrost poziomu sportowego imprezy – osiągane są coraz lepsze wyniki, rywalizacja jest bardziej wyrównana i przybywa nowych zawodników. Oby tylko śniegu było pod dostatkiem. Z niecierpliwością czekają na następną zimę zawodnicy, którzy będą się do niej intensywnie przygotowywać, tak aby mogli poprawić swoje rezultaty.
Mistrzostwa Polski w biegach narciarskich niewidomych i słabowidzących
1-3.03.2018 r., Kościelisko
Kobiety
3 km techniką klasyczną – juniorki
- Aneta Górska (UKS Laski) 16:41,2
- Patrycja Doman („Łuczniczka” Bydgoszcz) 19:02,6
- Weronika Rosner (OSW Chorzów) 19:38,5
- Paulina Goral („Łuczniczka” Bydgoszcz) 19:43,7
3 km techniką klasyczną – seniorki
- Georgina Myler („Łuczniczka” Bydgoszcz) 21:00,5
- Edyta Kazberuk („Victoria” Białystok) 25:39,3
- Grażyna Wydrych („Sudety” Kłodzko) 26:50,3
- Maria Ciupińska („Sudety” Kłodzko) 26:56,0
6 km techniką klasyczną – juniorki
- Aneta Górska (UKS Laski) 24:26,3
- Weronika Rosner (OSW Chorzów) 40:07,2
- Patrycja Doman („Łuczniczka” Bydgoszcz) 43:32,4
- Paulina Goral („Łuczniczka” Bydgoszcz) 49:09,4
6 km techniką klasyczną – seniorki
- Georgina Myler („Łuczniczka” Bydgoszcz) 46:14,8
- Edyta Kazberuk („Victoria” Białystok) 52:37,0
- Grażyna Wydrych („Sudety” Kłodzko) 60:23,3
- Maria Ciupińska („Sudety” Kłodzko) 60:30,2
Mężczyźni
4,5 km techniką klasyczną – juniorzy
- Dawid Nowakowski (UKS Laski) 18:19,3
- Kacper Jażdżewski („Łuczniczka” Bydgoszcz) 18 :24,5
- Piotr Klimczak („Łuczniczka” Bydgoszcz) 19:36,3
- Paweł Gil („Podkarpacie” Przemyśl) 21:26,1
4,5 km techniką klasyczną – seniorzy
- Jerzy Skwirut („Podkarpacie” Przemyśl) 21:57,5
- Józef Plichta („Sudety” Kłodzko) 21:58,4
- Piotr Leśniewski („Razem” Poznań) 24:17,5
- Jan Ochałek („Podkarpacie” Przemyśl) 26:29,5
9 km techniką klasyczną – juniorzy
- Dawid Nowakowski (UKS Laski) 36:20,5
- Kacper Jażdżewski („Łuczniczka” Bydgoszcz) 39:58,3
- Paweł Gil („Podkarpacie” Przemyśl) 44:42,9
- Jacek Urbański (UKS Laski) 49:26,5
9 km techniką klasyczną – seniorzy
- Jerzy Skwirut („Podkarpacie” Przemyśl) 43:12,7
- Józef Plichta („Sudety” Kłodzko) 44:42,8
- Piotr Leśniewski („Razem” Poznań) 52:42,1
- Jan Ochałek („Podkarpacie” Przemyśl) 54:59,3
Puchary dla najlepszych zawodników mistrzostw Polski (suma dwóch biegów) odebrali: w kategorii juniorek – Aneta Górska (UKS „Laski”), w kategorii seniorek – Georgina Myler („Łuczniczka” Bydgoszcz), w kategorii juniorów – Dawid Nowakowski (UKS „Laski”), w kategorii seniorów – Jerzy Skwirut („Podkarpacie” Przemyśl).
Krzysztof Koc
narciarstwo biegowe
Na podbój Norwegii
Co roku w norweskiej miejscowości Beitostolen rozgrywane są zawody w narciarstwie biegowym i alpejskim osób niepełnosprawnych. Nasi młodzi narciarze i biathloniści udowodnili swoim tegorocznym występem, że stać ich na wiele.
Pomysłodawcą budowy w tym miejscu centrum sportowego dla osób z różnymi dysfunkcjami oraz inicjatorem działań na rzecz zmniejszania różnic społecznych i likwidowania stereotypów poprzez sport był niewidomy Erling Stordahl (1923-1994), aktywista i propagator sportowego trybu życia wśród niewidomych na całym świecie, humanista i muzyk. Z jego inicjatywy w 1964 r., właśnie w Beitostolen, odbyły się pierwsze zawody z cyklu Ridderrennet. Po śmierci Stordahla Norwegowie kontynuują misję niewidomego sportowca. Zawody Ridderrennet odbywają się co roku i są największą narciarską imprezą sportową dla niepełnosprawnych zawodników na świecie.
Do reprezentowania Polski, Stowarzyszenia „Cross” (biegi narciarskie) oraz Związku Kultury Fizycznej „Olimp” (biathlon) na zawody w Norwegii zostało powołanych pięcioro zawodników, którzy w ostatnim roku osiągali najlepsze rezultaty, pracowali ciężko podczas obozów i zgrupowań i dobrze rokują na przyszłość. Jak wyraził się trener kadry narciarzy biegowych Stowarzyszenia Krzysztof Koc, na imprezę pojechało pięcioro najlepszych obecnie narciarzy biegowych wśród osób z dysfunkcją wzroku w Polsce: Paweł Nowicki, Dawid Nowakowski, Dorota Niewiadomska (UKS „Laski”) oraz Kacper Jażdżewski i Piotr Klimczak („Łuczniczka” Bydgoszcz). Kadrę trenerską stanowili: Krzysztof Koc (UKS „Laski”), trener koordynator Arkadiusz Nieradko („Łuczniczka” Bydgoszcz) oraz asystent Mateusz Konieczny.
Po dwóch dniach jazdy busem i przeprawie promowej z Polski do Szwecji polska ekipa 11 marca, w niedzielę wieczorem, dotarła na miejsce. Po uroczystej inauguracji imprezy wszyscy spragnieni śniegu sportowcy wybrali się na wieczorne rozbieganie na oświetlonym stadionie, na którym rozgrywane są zawody Pucharu Świata. Miło było pobiegać po homologowanych trasach, na których często do sezonu przygotowywała się Marit Bioergen. Norwegia przywitała zawodników mroźnym krajobrazem i dwumetrową pokrywą śniegu. Górzysty kraj z surowym klimatem to wymarzona kraina do uprawiania narciarstwa biegowego.
Przygotowania
Zawodników czekały starty w biathlonie i biegach narciarskich oraz bieg główny na 20 km, ale także treningi i zajęcia rekreacyjne. W poniedziałek, po obowiązkowej klasyfikacji medycznej, zawodnicy mieli poranny trening. Trasy były świetnie przygotowane i zrobili więcej, niż było w planie. Popołudnie ekipa spędziła w wyżej położonym terenie, na zajęciach z kite skiingu – jazdy na nartach z latawcem, który ciągnie narciarza. Sportowcy mogli sami spróbować, jak wykorzystać wiatr do jazdy na dwóch deskach. Dla wszystkich było to nowe i bardzo ciekawe doświadczenie. Wtorek poświęcony był na trening biathlonowy oraz przygotowanie do startów. Trzeba było poznać trasy, na których miały się odbywać zawody. A wieczorem była jeszcze krótka narciarska wycieczka po okolicy.
Wszystkie starty odbywały się w zgodzie z obowiązującymi przepisami międzynarodowymi. Zawodnicy zostali zaklasyfikowani do grup startowych zgodnie z możliwościami wzrokowymi, jakie mają po zastosowaniu maksymalnej korekcji w lepszym oku. Badane były ostrość wzroku oraz pole widzenia. Grupa B1 (osoby całkowicie niewidome) na zawodach dostała największy handicap względem innych startujących. W tej grupie czas był przeliczany w taki sposób, że w końcowej klasyfikacji stanowił 88 procent czasu uzyskanego na trasie. W grupie B2 (osoby widzące bardzo słabo) liczono 99 procent czasu uzyskanego w biegu. Osoby słabowidzące, które w znacznym stopniu posługują się wzrokiem, czyli mają wyższe parametry ostrości wzroku i pola widzenia, były klasyfikowane do grupy B3 lub open i w rywalizacji pod uwagę brano ich pełen czas uzyskany na trasie.
Biathlon
Starty w biathlonie odbyły się w środę 14 marca. Zawody rozgrywano na klasycznym krótkim dystansie 3 x 2 km, z dwoma strzelaniami po pięć prób. Za niecelny strzał zawodnikowi doliczana była minuta do czasu ostatecznego. Na strzelnicy rozstawiono dziesięć stanowisk, pętla biegowa została bardzo dobrze przygotowana. Treningi pokazały, że nasi reprezentanci nie mają większych problemów, zarówno na trasie, jak i na strzelnicy. Niestety, podczas zawodów Dawid i Kacper trafili pechowo na dziesiąte stanowisko, na którym pojawiły się problemy techniczne. Zawodnicy, mimo bonifikaty przyznanej przez sędziów, stracili trochę czasu i nerwów. Mimo tych kłopotów chłopcy pokazali, że są bardzo dobrze przygotowani i będą liderami podczas wszystkich startów. Polacy zajęli czołowe pozycje w swojej kategorii wiekowej. Najlepszy rezultat uzyskał Paweł Nowicki, który na strzelnicy pomylił się raz w ostatniej, dziesiątej próbie. Raz pomylił się również Kacper Jażdżewski. Najwięcej czasu na strzelnicy spędził Dawid Nowakowski – stracił sporo, ale był bezbłędny.
W kategorii wiekowej juniorów Polacy byli najlepsi – Dorota Niewiadomska była pierwsza w grupie B2, w grupie B1 Paweł Nowicki zdobył złoto, a w B3 Dawid Nowakowski srebro. W kategorii open zwyciężył Kacper Jażdżewski przed Piotrem Klimczakiem.
W nagrodę za dobre starty kadra wybrała się po południu na 20-kilometrową wycieczkę narciarską w wyższe partie gór. Niebo było bezchmurne, trasy urozmaicone i świetnie przygotowane, zjazdy szybkie. W drewnianych chatach, które budowane są przy szlakach narciarskich, można było odpocząć. W środku znajdują się piece, można napalić przygotowanym drewnem, ogrzać się i odprężyć. Mimo zmęczenia zawodami wszystkim podobała się taka forma relaksu.
Biegi narciarskie
Na następny dzień zaplanowano zawody w biegach narciarskich na 5 km dla kobiet i 10 km dla mężczyzn. Odbywały się one na tych samych trasach, na których później miał się odbyć bieg główny, a czwartkowe starty miały tylko zaznajomić zawodników z trasami. Jednak gdy doszło do rywalizacji, nikt się nie oszczędzał i wszyscy walczyli o jak najlepsze rezultaty. Nasi narciarze biegowi zdobyli kolejne medale w kategoriach wiekowych: Dorota Niewiadomska złoto, Paweł Nowicki złoto, Dawid Nowakowski srebro, Kacper Jażdżewski złoto i Piotr Klimczak brąz. Po południu, aby urozmaicić czas, ekipa wybrała się na zjazdówki. Wszyscy dobrze się bawili, ale zgodnie stwierdzili, że jednak lepiej czują się na biegówkach. Na piątek zaplanowane były ćwiczenia z techniki biegu. Kadra, skuszona urokiem norweskich krajobrazów, po zajęciach wybrała się pobiegać po szlakach i zupełnie spontanicznie wybrała się na dodatkową wycieczkę po majestatycznych górach. Nie dało się zobaczyć wszystkiego, bo w okolicy było przygotowanych aż 300 km ratrakowanych tras.
Ridderrennet
Sobota 17 marca – bieg główny i prawdziwy festiwal narciarstwa. Mrowie ludzi, orkiestra, jedzenie z grilla, wszystko na polanie, na której ustawiono start i metę. Setki zawodników, którzy walcząc o jak najlepsze rezultaty, nie zapomnieli o dobrej zabawie i uśmiechu na twarzy. Polacy byli zachwyceni atmosferą panującą na zawodach. Bieg główny ukończyło 350 zawodników. Byli wśród nich głównie niewidomi i słabowidzący, ale również sportowcy z innymi niepełnosprawnościami – amputacjami, poruszający się na sledgach, którzy przemieszczają się tylko dzięki sile ramion lub zawodnicy, którzy byli w stanie utrzymać się na nogach, podparci na specjalnym balkoniku narciarskim. Wieczorem odbyło się uroczyste zakończenie zawodów z wręczaniem nagród. Reprezentanci Polski ponownie zdominowali swoje kategorie wiekowe i mimo większej konkurencji powtórzyli czwartkowy sukces – zdobyli trzy złota, srebro i brąz.
Wyniki reprezentacji Polski w biathlonie w kategorii niepełnosprawność wzrokowa
14.03.2018 r.
Juniorki (do 16 lat)
- Dorota Niewiadomska (B2) UKS Laski – czas na mecie: 43:14; czas po przeliczeniu: 42:50; strzelanie: 2-2
Juniorzy (17-20 lat)
- Paweł Nowicki (B1) UKS Laski – 30:14; 26:43; 0-1
- Dawid Nowakowski (B3) UKS Laski – 30:07; 0-0
Juniorzy (17-20 lat) – open
- Kacepr Jażdżewski „Łuczniczka” Bydgoszcz – 29:53; 1-0
- Piotr Klimczak „Łuczniczka” Bydgoszcz – 35:25; 2-1
W biathlonie wystartowało 119 zawodników i zawodniczek. Chociaż medale przyznawano tylko w grupach startowych i wiekowych, to porównano również czasy wszystkich uczestników. Czas najlepszego z Polaków Pawła Nowickiego okazał się trzecim wynikiem wśród wszystkich startujących. Kacper Jażdżewski miał dziesiąty rezultat, Dawid Nowakowski dwunasty, a Piotr Klimczak dwudziesty czwarty. Dorota Niewiadomska uzyskała trzynasty wynik wśród wszystkich kobiet.
Ridderrennet – wyniki naszej reprezentacji w kategorii niepełnosprawność wzrokowa
10-19.03.2018 r.
Bieg przygotowawczy
Juniorki (do 16 lat) – 5 km
- Dorota Niewiadomska (B2) UKS Laski – czas na mecie: 23:17; czas po przeliczeniu: 23:03
Juniorzy (17-20 lat) – 10 km
- Paweł Nowicki (B1) UKS Laski – 40:06; 35:17
- Dawid Nowakowski (B3) UKS Laski – 38:24
Juniorzy (17-20 lat) open, 10 km
- Kacper Jażdżewski „Łuczniczka” Bydgoszcz – 43:22
…
- Piotr Klimczak „Łuczniczka” Bydgoszcz – 50:48
Bieg główny
Juniorki (do 16 lat) – 5 km
- Dorota Niewiadomska (B2) UKS Laski – 20:56; 20:43
Juniorzy (17-20 lat) – 10 km
- Paweł Nowicki (B1) UKS Laski – 40:48; 35:54
- Dawid Nowakowski (B3) UKS Laski – 39:47
Juniorzy (17-20 lat) – open, 10 km
- Kacper Jażdżewski „Łuczniczka” Bydgoszcz – 38:40
…
- Piotr Klimczak „Łuczniczka” Bydgoszcz – 54:54
Bieg ukończyło 155 zawodników. Wśród wszystkich narciarzy biegowych z dysfunkcją wzroku Paweł Nowicki uzyskał trzeci rezultat, Dorota Niewiadomska ukończyła bieg z dziesiątym wynikiem wśród kobiet, Dawid Nowakowski był ósmy, Kacper Jażdżewski dziewiętnasty, a Piotr Klimczak uzyskał dwudziesty ósmy rezultat wśród wszystkich uczestników.
Po skończonych zawodach naszą ekipę czekała dwudniowa podróż powrotna. Wszyscy cieszyli się zarówno z osiągniętych wyników, jak i z tego, że mogli poznać ludzi z pasją, piękny kraj oraz wspaniałą tradycję narciarstwa biegowego. Zawodnicy rozwinęli się sportowo, zdobyli wiele cennych doświadczeń. Pokazali, że mamy bardzo zdolnych juniorów. Jeśli dalej będą ciężko trenować, to już niebawem powtórzą te dobre wyniki na zawodach międzynarodowych rangi mistrzowskiej.
Krzysztof Koc
narciarstwo biegowe
Sezon narciarski na mecie...
...czas więc na sportowe podsumowania. O tym, co udało się w tym roku zorganizować dla crossowskich wielbicieli białego szaleństwa, opowiada Józef Plichta, odpowiedzialny w Stowarzyszeniu „Cross” m.in. za narciarstwo biegowe.
Marta Michnowska: – Zima już za nami. W tym roku klubowicze „Crossu”, którzy szczególnie upodobali sobie biegówki, chyba nie mogli narzekać na nudę?
Józef Plichta: – Istotnie, wraz ze znikającym śniegiem skończył się sezon narciarski i pora na podsumowania. Jeśli chodzi o liczbę wydarzeń i biorących w nich udział uczestników, Stowarzyszenie zorganizowało dwie imprezy rangi mistrzostw Polski,
tj. w grudniu, za rok 2017, i na początku marca 2018 r. Odbyły się dwa obozy narciarskie dla amatorów biegówek. Jeden dla dzieci i młodzieży (pierwszy tydzień w Lądku-Zdroju, a drugi w Karłowie) i drugi obóz dla dorosłych w Kościelisku. Bardzo cenny był udział młodzieży w obozach. Początkujący uczyli się biegać na nartach, a zaawansowani pracowali nad poprawą kondycji i doskonaleniem techniki. Efektem tych działań są starty w zawodach. I tak 29 stycznia 2018 w VI Międzynarodowym Biegu Pabla w Karłowie wystartowało 11 naszych zawodników, w tym 10 juniorów. W kategorii niewidomych i słabowidzących zajęli całe podium. W mistrzostwach Polski startowało więcej juniorów niż seniorów. Myślę, że w historii „Crossu” nie rozgrywano dotychczas zawodów w czterech kategoriach, tj. junior, juniorka, senior, seniorka. A tak było na ostatnich mistrzostwach Polski. W marcu troje najlepszych juniorów pojechało na międzynarodowe zawody do Norwegii, by walczyć o Puchar Króla. Osiągnęli bardzo dobre rezultaty. Mijający sezon był bardzo udany dla tej dyscypliny sportu. Mam nadzieję, że następny będzie jeszcze lepszy.
– Czy popularność biegówek w klubach rośnie?
– W ostatnich dwóch latach coraz więcej niewidomych i słabowidzących crossowiczów biega na nartach. Widać to na trasach i podczas zawodów. Wielu członków Stowarzyszenia przypomniało sobie, że kiedyś biegało na nartach i ponownie zaczyna biegać. Inni zaś nigdy wcześniej nie jeździli na biegówkach i uczestniczenie w obozie daje im możliwość nabycia tej umiejętności. Z optymizmem patrzę na zainteresowanie tym sportem wśród młodych członków „Crossu”. Jeżeli do tego natura ześle śnieżne zimy, to można być spokojnym o rozwój tej dyscypliny.
– Jak się Panu współpracuje z nowym trenerem kadry narciarzy biegowych?
– Współpraca jak do tej pory układa się bardzo dobrze. Mamy podobną wizję rozwoju tej dyscypliny. Trener Krzysztof Koc ma świetne kwalifikacje zawodowe i wspaniały kontakt z młodzieżą. Sam doskonale biega na nartach i jest pasjonatem tego sportu. Zna środowisko osób niewidomych i słabowidzących, gdyż jest nauczycielem w ośrodku w Laskach.
– Może już czas na podbój zagranicznych szlaków cross-country. Jakie są plany organizacyjne dla tej dyscypliny na przyszłe lata?
– Wśród startujących na zawodach rysuje się wyraźny podział na dwie grupy: juniorów i zaawansowanych wiekowo seniorów. Jest to wynikiem zaniedbań w szkoleniu młodzieży w latach poprzednich. Na chwilę obecną tylko grupa juniorska może osiągać wyniki na arenie międzynarodowej. Głównym celem Stowarzyszenia jest poszukiwanie i szkolenie utalentowanych młodych narciarzy. Mamy już grono juniorów biegających na wysokim poziomie. W założeniach trenera i moich jest szkolenie i przygotowanie tych zawodników do startów w mistrzostwach świata i imprezach Pucharu Świata, gdzie można zdobyć punkty, które umożliwią start na paraolimpiadzie. Mam nadzieję, że wśród już startujących juniorów jest przyszły medalista, a nawet mistrz paraolimpijski.
Aby trener mógł osiągnąć ten cel, dla tej grupy zawodników został przygotowany specjalny cykl treningowy. Stowarzyszenie „Cross” stawia na młodzież, czego wyrazem jest organizowanie obozów sportowych, nie tylko narciarskich, ale także obozów letnich ogólnosportowych, podczas których młodzież ma okazję zapoznać się z innymi dyscyplinami, takimi jak: kolarstwo tandemowe, nordic walking, wioślarstwo halowe, szachy i gry zespołowe. Na zbliżającym się obozie, który odbędzie się w Dźwirzynie w drugiej połowie sierpnia tego roku, uczestnicy zgrupowania – niektórzy po raz pierwszy – będą mieli możliwość zapoznania się z tenisem stołowym dla niewidomych. Ważną sprawą dla Stowarzyszenia jest współpraca z ośrodkami szkolno-wychowawczymi dla niewidomych i słabowidzących. Dzieci i młodzież oraz ich opiekunowie nie ponoszą kosztów udziału w zawodach organizowanych przez „Cross”, a z oferty obozów młodzież korzysta za niewielką odpłatnością.
Oczywiście nie zapominamy też o seniorach, którym stwarzamy warunki do treningów na obozach sportowych, a także dajemy możliwość rywalizacji w zawodach organizowanych przez „Cross” – i nie tylko. Jeszcze w tym roku w grudniu odbędą się zawody o Puchar Polski w narciarstwie biegowym, a w przyszłym roku planowane są dwa obozy sportowe jeden dla dorosłych, a drugi dla dzieci i młodzieży. Chciałbym również, aby w przyszłym roku zawodnicy „Crossu” wystartowali w Biegu Piastów w Jakuszycach.
– Wiem, że sam Pan biega, są nawet niezłe osiągnięcia w organizowanych przez Stowarzyszenie zawodach. Skąd ta pasja?
– Moje zainteresowanie sportem zaczęło się już w dzieciństwie. Zmieniały się tylko dyscypliny. Z narciarstwem zetknąłem się dopiero po zamieszkaniu w Polanicy-Zdroju, gdy miałem 18 lat. Początkowo moją pasją było narciarstwo zjazdowe, które uprawiałem przez kilkanaście lat. Jednak postępująca utrata wzroku zmusiła mnie do zamiany nart ze zjazdowych na biegowe. Jak się okazało, było to dobrym przygotowaniem do uprawiania kolarstwa tandemowego, którego stałem się wówczas wielkim entuzjastą. Kiedy przychodzi zima, wracam na trasy biegowe. Trenuję i biorę udział w wydarzeniach sportowych. Ten rok obfitował w wiele sukcesów na zawodach w biegach narciarskich oraz biathlonie. Ukoronowaniem sezonu był start w najdłuższym biegu narciarskim w Polsce – Ultrabiel w Bielicach, na dystansie 60 km.
– Gratulacje! To już naprawdę niezły kawał trasy. Co jest w jeździe na biegówkach najtrudniejsze, a co najprzyjemniejsze?
– W nartach biegowych, tak samo jak we wszystkim, najtrudniejsze są początki, nauka prawidłowej techniki, oswojenie z szybkością, przełamanie własnych słabości i barier. Kiedy zaczniemy już biegać, dochodzimy do wniosku, że jest to wspaniały sport i zaczynamy odczuwać radość i satysfakcję z jego uprawiania.
– Jak zachęciłby Pan innych crossowiczów do spróbowania swoich sił na dwóch deskach?
– Narciarstwo biegowe to sport dla wszystkich. Można zacząć biegać w każdym wieku. To dyscyplina, która łączy siłę, technikę i wytrzymałość. Dzięki temu jest również dobrym przygotowaniem do trenowania innych dyscyplin sportu, takich jak: kolarstwo, nordic walking, biathlon, wioślarstwo, pływanie. W narciarstwie biegowym wyróżniamy dwa style: klasyczny i łyżwowy. Dla osób z dysfunkcją wzroku bardziej dostępny jest styl klasyczny. Biegówki poprawiają kondycję fizyczną, wzmacniają serce, układ krążenia i szkieletowo-kostny. Jeżdżąc na biegówkach, wzmacniamy ponad 90 procent mięśni całego ciała. Spalamy dużo kalorii, co sprzyja odchudzaniu. Ludzie biegający na nartach na ogół są uśmiechnięci i życzliwi. Podczas biegania ma się bliski kontakt z naturą i można podziwiać piękne widoki.
– Czuję się zachęcona! Dziękuję i do zobaczenia na trasie!
Rozmawiała Marta Michnowska
szachy
Zasłużone zwycięstwo
Za nami emocje rozgrywek o tytuł mistrza Polski niewidomych i słabowidzących w szachach na rok 2018. Chociaż w czołówce znaleźli się pewniacy, nie obyło się też bez dużej niespodzianki.
W dniach 1-11 marca 2018 r. rozegrano w Wągrowcu indywidualne mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w szachach. Rozgrywki dofinansowane przez Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych zorganizowało Stowarzyszenie „Cross”. Koordynatorem imprezy była Józefa Spychała, która jak zawsze bez potknięć zorganizowała mistrzostwa i czuwała nad ich przebiegiem. Szachistów gościł Ośrodek Rehabilitacyjno-Wypoczynkowy „Wielspin”. Obsługa była przemiła i kompetentna, a kuchnia wyśmienita. Walory tego ośrodka, położonego w sosnowym lesie nad pięknym jeziorem, są zresztą znane szachistom. Obiekt jest funkcjonalny, dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych, nawet kaplica jest na miejscu i msza święta w każdą sobotę. Pobyt w Wągrowcu jest przyjemnością, a lokalizacja ośrodka sprzyja koncentracji podczas gry. Gdyby jeszcze można w takich warunkach spotkać się z przyjaciółmi – nic więcej do szczęścia nie trzeba.
W rozgrywkach wzięło udział 58 osób, w tym dwie panie. Turniej miał wyłonić mistrza Polski na rok 2018 oraz czteroosobową drużynę na tegoroczną olimpiadę szachową w Sofii. Faworytami byli: Piotr Dukaczewski, Jacek Stachańczyk, Adam Czajkowski i Ryszard Suder – mistrzowie Polski z lat poprzednich, a nawet i świata w przypadku Dukaczewskiego i Stachańczyka. Ponieważ turniej rozgrywany był w formule open, z kojarzeniem w systemie szwajcarskim, pierwsza runda zaowocowała tylko jedną niespodzianką. Było to zwycięstwo Mateusza Bojczewskiego, 15-letniego juniora z „Ikara” Lublin, nad doświadczonym graczem Marcinem Chojnowskim. Zaznaczyć trzeba, że różnica rankingowa między tymi zawodnikami to 300 p. na korzyść Chojnowskiego. To nieoczekiwane zwycięstwo przyjęto za zwykły kaprys losu, była to jednak zapowiedź dalszych wyczynów młodego lublinianina. Druga runda nabrała już znamion ostrej, bezkompromisowej walki. Ciekawsze rozstrzygnięcia to remis Andrzeja Sargalskiego z Jackiem Stachańczykiem, niespodziewany remis Teresy Dębowskiej z Ryszardem Suderem, a także druga wygrana Bojczewskiego – tym razem z Sylwestrem Barnowskim (znowu mimo dużej przewagi rankingowej tego ostatniego). Trzecia odsłona to hat trickowe zwycięstwo Mateusza nad Andrzejem Migalą, osiągnięte fartem, bo Andrzej miał szansę w trzech krokach zamatować młodego rywala. Nie zauważył jednak tej możliwości i musiał przełknąć gorzką pigułkę porażki (popił ją kawą z podwójnym cukrem, którą uprzejmie serwowała grającym pani Józefa, żona Romka Starucha). Odnotować też należy pierwszą wygraną Józefy Spychały z Adolfem Jagiełłą, graczem groźnym i nieprzewidywalnym, a do tego z dużym poczuciem humoru. Ciekawsze wyniki czwartej rundy to wygrana Dukaczewskiego z Bojczewskim (obydwaj mieli przed walką po 3 p.) oraz porażka Bartosza Pawelca z Czajkowskim. Zamościanin z lubelskiego „Ikara” twierdził potem w kuluarach, że „przegrał, bo przecenił rywala” (sic!).
Przed piątą rundą prezes Józefa Spychała z wielkim smutkiem podała wiadomość o śmierci naszego kolegi, szachisty Marka Maćkowiaka. Wszyscy przyjęli ją z głębokim żalem i chwilą ciszy uczcili pamięć przyjaciela i szachowego rywala.
W piątej rundzie doszło do ważnego pojedynku Czajkowski – Dukaczewski. Wygrał Czajkowski, czym w znacznej mierze zwiększył swe szanse na końcowy sukces. Inne ciekawsze rezultaty to: Bojczewski (3 p.) – Staruch (3 p.) 1-0; Barnowski (2,5) – Pawelec (2,5) 0,5-0.5; Raczek – Filipiak1-0. Po pięciu rundach czołówka prezentowała się następująco: Czajkowski 5 p., Stachańczyk 4,5 p., Dukaczewski, Suder, Bojczewski – po 4 p.
W szóstej rundzie znowu pojedynek wagi superciężkiej: Stachańczyk kontra Czajkowski. I remis, z pewnością bardziej satysfakcjonujący tego drugiego. Inne ciekawe rozstrzygnięcia to: Dukaczewski – Suder 0,5-0,5; Wolański (3,5) – Bojczewski 0-1. Siódma runda zaowocowała m.in. partiami: Czajkowski (5,5) – Bojczewski (5) 0,5-0,5; Dukaczewski (4,5) – Stachańczyk (5) 0,5-0,5; Suder (4,5) – Migala (4,5) 0,5-0,5; Przewożnik (4) – Pawelec (4) 0.5-0,5; Spychała (2,5) – Białas (2,5) 0,5-0,5. W przedostatniej, ósmej rundzie, kiedy emocje sięgały już zenitu, padły wyniki: Czajkowski (6) – Chojnowski (5) 1-0; Kulpiński (5,5) – Stachańczyk (5,5) 0-1; Bojczewski (5,5) – Suder (5) 0,5-0,5; Migala (5) – Dukaczewski (5) 0-1; Pawelec (4,5) – Pociejowski (4,5) 1-0. Przed ostatnią rundą czołówka tabeli wyglądała następująco: Czajkowski 7 p., Stachańczyk 6,5 p., Dukaczewski, Bojczewski – po 6 p., Pawelec, Wolański, Suder, Wojcieszyn, Kulpiński – po 5,5 p.
W dziewiątej, ostatniej rundzie, kiedy jedni gracze są już pogodzeni z losem, a inni obawiają się stracić to, co już osiągnęli w wielodniowych bojach, częściej obserwuje się pokojowo zakończone pojedynki. Ważniejsze rozstrzygnięcia tej ostatniej rundy to: Wojcieszyn (5,5) – Czajkowski (7) 0,5-0,5; Stachańczyk (6,5) – Bojczewski (6) 0,5-0,5; Dukaczewski (6) – Pawelec (5,5) 1-0; Suder (5,5) – Wolański (5,5) 1-0; Hornik (5) – Kulpiński (5,5) 1-0; Pociejowski (4,5) – Mettel (4,5) 1-0. Mistrzem Polski na 2018 r. został Adam Czajkowski, wicemistrzem Piotr Dukaczewski, a brąz wywalczył Jacek Stachańczyk. Czwarte miejsce, premiowane udziałem w składzie olimpijskim, zajął zasłużenie „czarny koń” – Mateusz Bojczewski, młody, właściwie jeszcze „czarny źrebak” naszych szachowych mistrzostw. Gratulujemy zwycięzcom i tym, którzy są zadowoleni ze swojej gry i sami przed sobą mogą się za zwycięzców uważać. Wygrana Adama była zasłużona. Przy jego supremacji Stachańczyk i Dukaczewski mogą być zadowoleni z wyniku. Nie wymaga komentarza osiągnięcie Mateusza, ponieważ mówi samo za siebie. Dało mu ono normę na kandydata na mistrza i ponad 200 p. rankingowych. Powinno mu się życzyć coraz większej wiedzy i rozwoju talentu szachowego – co czynię w imieniu swoim i redakcji – a dalsze sukcesy będą nagrodą za włożoną pracę. Czterej przegrani tych mistrzostw to Suder, Chojnowski, Migala i Pawelec. Każdy z nich z powodzeniem mógłby znaleźć się w pierwszej czwórce. Zabrakło im łutu szczęścia, poza tym sami wiedzą najlepiej, co jeszcze było przyczyną ich rozczarowania. Jeśli chodzi o mego lubelskiego ziomka – Bartka Pawelca – to gubi go brak parcia do zwycięstwa. Gra bowiem ładne, ideowe szachy, ale pozbawione jadu, zawziętości, zaciekłości. Stawia na urodę gry. Szachowy esteta?
Zwycięzców uhonorowano medalami i pucharami. Uczestnicy zawodów rozjeżdżali się do domów z żalem, że to już koniec imprezy. A tu wiosna za pasem. Jakże pięknie będzie, gdy się zazieleni i zaśpiewają w lesie wągrowieckie (mimo że tylko przelotem) słowiki.
Stanisław Niećko
Mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w szachach
1-11.03.2018 r., Wągrowiec
Pierwsza dwudziestka
- Adam Czajkowski 7 p.
- Piotr Dukaczewski 7 p.
- Jacek Stachańczyk 7 p.
- Mateusz Bojczewski 6 p.
- Ryszard Suder 6,5 p.
- Marcin Chojnowski 6 p.
- Zdzisław Wojcieszyn 6 p.
- Bronisław Hornik 6 p.
- Andrzej Migala 5,5 p.
- Piotr Kulpiński 5,5 p.
- Bartosz Pawelec 5,5 p.
- Michał Wolański 5,5 p.
- Roman Staruch 5,5 p.
- Teresa Dębowska 5,5 p.
- Marek Pociejowski 5,5 p.
- Emil Przewoźnik 5,5 p.
- Władysław Kardasz 5,5 p.
- Edward Stankiewicz 5.5 p.
- Andrzej Sargalski 5 p.
- Sylwester Barnowski 5 p.
z żałobnej karty
Pamięci Marka Maćkowiaka
W dniu 6 marca 2018 roku odszedł od nas niespodziewanie śp. Marek Maćkowiak – znany i ceniony szachista i warcabista, nasz kolega i przyjaciel. Dla wielu młodszych z crossowskiej braci także nauczyciel tej szlachetnej gry i rywalizacji.
Marek był wspaniałym człowiekiem i szachistą, więcej niż tylko dobrym lub bardzo dobrym. Tylko wielkość pustki, którą swym odejściem się pozostawia, jest miarą wartości człowieka. Tej olbrzymiej pozostawionej przez Marka długo albo i nigdy nikt nie wypełni. Nie będzie już tak jak dotąd: radośnie – gdy obdarowywał nas swym humorem i optymizmem, serdecznie – z Jego przyjacielskością, oddaniem dla innych, z Jego śpiewem i gitarą wieczorami po rundach.
Odnosił liczne sukcesy już w młodości, w czasach, kiedy grał z pełnosprawnymi szachistami. Przez kilka lat reprezentował barwy klubu „Legion” Warszawa i z tą drużyną wywalczył w 1984 roku w Ustroniu-Jaszowcu tytuł drużynowego mistrza Polski. Jego najsilniejszą stroną była gra błyskawiczna. W 1984 roku w Kaliszu zajął bardzo wysokie czwarte miejsce w indywidualnych mistrzostwach Polski, trzy lata później w Bydgoszczy był ósmy. Dużym Jego sukcesem było także dziewiąte miejsce na mistrzostwach kraju w szachach szybkich w Bydgoszczy w 1988 roku.
W okresie rywalizacji w środowisku niewidomych bronił barw klubu „Tęcza” Poznań. Największym osiągnięciem było zdobycie w drużynie tytułu mistrza Europy (Warszawa 2016). Marek grał na drugiej szachownicy, uzyskał doskonały wynik 4 p. z 6 gier i walnie przyczynił się do zdobycia złotego medalu przez Polaków. Na olimpiadzie IBCA w Madras (2012) wywalczył 3,5 p. z 6 partii i był o krok od indywidualnego medalu, a grał jako zawodnik rezerwowy.
W latach 2011 i 2016 był wicemistrzem Polski niewidomych i słabowidzących, w 2015 zajął trzecią lokatę. W zespole „Tęczy” Poznań dwukrotnie wywalczył brązowy medal w drużynowych mistrzostwach Polski niewidomych (2015 i 2016). Jeszcze tak niedawno, w październiku 2017 roku, z powodzeniem startował w Dreźnie w szachowych mistrzostwach świata niepełnosprawnych. Był niekwestionowanym liderem w szachach heksagonalnych, wygrywał wielokrotnie mistrzostwa Europy i świata.
Zapamiętamy Go nie tylko jako zawodnika, lecz także aktywnego sędziego, działacza i szkoleniowca. Przez wiele lat współpracował z Anną Stolarczyk – wielokrotną medalistką mistrzostw świata kobiet niewidomych.
Był poznaniakiem, tu się urodził w 1958 roku i mieszkał całe życie. Studiował biologię na UAM w Poznaniu. Pozostawił w żalu i smutku żonę Kingę, córkę Oliwię i syna Bogusza, który przejął od niego szachową pasję. Łączymy się z Wami w tych ciężkich dniach przepełnionych bólem rozstania z Mężem i Ojcem. Niech nasze serdeczne współczucie wesprze Was i ulży chociażby trochę w tych trudnych dniach.
Żegnamy Cię, Marku, sentencją Napoleona: „Wszystko umiera, tylko pamięć dobrych uczynków nie ginie”. A Ty spełniłeś ich dużo, możesz więc być pewien, że słowa Horacego: „Nie wszystek umrę” dotyczą także Ciebie.
Cześć Twojej Pamięci!
***
Pogrzeb Marka odbył się 14 marca na cmentarzu w Poznaniu. W imieniu własnym, Zarządu, Rady Krajowej oraz członków Stowarzyszenia „Cross” Zmarłego pożegnała prezes Józefa Spychała.
Stanisław Niećko
kręgle
Gostyński początek sezonu
Już dawno nie rozpoczynaliśmy rozgrywek kręglarskich tak wcześnie, bo już pod koniec marca. Podobnie jak w ubiegłych latach inauguracja sezonu odbyła się w Gostyniu – miejscu, gdzie na sześciotorowej kręgielni o dobry wynik nie jest wcale tak łatwo.
Gostyński IV Ogólnopolski Turniej Niewidomych i Słabowidzących w Kręglach Klasycznych był dla wielu zawodników kolejnym dobrym treningiem między eliminacjami a finałami mistrzostw Polski, jakie organizuje Sekcja Niepełnosprawnych Polskiego Związku Kręglarskiego. Tutejszy obiekt jest podobny do tego, na którym rozgrywane są wspomniane imprezy, czyli do kręgielni w Tomaszowie Mazowieckim. Dla wielu mogło to być pretekstem, aby do Gostynia przyjechać. Inaugurację crossowskiego sezonu organizuje tu co roku Joanna Staliś. Jak wiadomo, zadaniem turniejów Stowarzyszenia „Cross” jest upowszechnianie sportu niepełnosprawnych, a ponadto mają one dawać możliwość podejmowania aktywności i zdrowej sportowej rywalizacji.
Turniej podobnie jak w ubiegłym roku składał się z dwóch etapów. Pierwszy to gry eliminacyjne, czyli cztery gry po trzydzieści rzutów, a drugi to finały sześciu najlepszych zawodników z każdej kategorii. W kategorii B1 finaliści rozgrywali dwie gry po trzydzieści rzutów, w pozostałych kategoriach były do zagrania cztery gry po piętnaście rzutów. Zgodnie ze zmienionym regulaminem do wyniku rozgrywek finałowych dolicza się dwa najlepsze wyniki z gier eliminacyjnych. Taki system punktowania finałów był przez wielu graczy krytykowany jako nieprzejrzysty i mało obiektywny. Jednak po gostyńskim turnieju prawdopodobnie oponentów zmian znacząco ubyło. Tego, czego byliśmy świadkami w trakcie finałowego dnia, nie można nazwać zwykłymi rozgrywkami. Powiedzieć, że rywalizacja trwała do ostatniego rzutu, to za mało.
Finały rozpoczęto od gier mężczyzn w kategorii B3. Po grach eliminacyjnych liderem był Daniel Jarząb z „Tęczy” Poznań, który uzyskał rewelacyjny wynik 736 p., w tym dwa świetne wyniki wliczane do ostatecznego rezultatu – 192 i 190 p. Drugie miejsce zajmował Albert Sordyl z „Pogórza” Tarnów z wynikiem eliminacji 720 p., z czego do finału zaliczono dwa wyniki po 187 p. Trzeci rezultat powyżej 700 p. należał do Tomasza Ćwikły z „Moreny” Iława, który przekroczył ten pułap o 4 p. Przed startem cała trójka miała więc bardzo wyrównane szanse na zwycięstwo, bo zawodników dzieliło tylko 13 p. Wszyscy obserwujący tę rywalizację byli pewni, że nazwiska zwycięzcy nie poznamy do ostatniego rzutu.
Po pierwszym świetnym pasku Albert dogonił Daniela i zmniejszył stratę o 5 p. W drugim sytuacja była odwrotna, a od trzeciego paska zaczęło się na dobre. Albert Sordyl na piętnaście rzutów zdobył aż 95 p., a jego bezpośredni rywal o 20 p. mniej. Ostatnia gra zmroziła krew w żyłach całej publiczności. Różnica wynosiła 12 p. To Daniel Jarząb musiał gonić, a wiadomo nie od dziś, że pozycję lidera jest bardzo trudno utrzymać. Na dwa rzuty przed końcem reprezentant poznańskiego klubu miał 3 p. straty, a przed ostatnim rzutem już tylko jeden. 730 : 731 – i decydujący rzut. Grając na psychologiczną przewagę, pierwszy rzucił Daniel Jarząb. Strącił pięć kręgli. W tym momencie Albert Sordyl wiedział już, że od zwycięstwa dzieli go tylko – albo aż – 5 p. Wytrzymał to i strącił siódemkę. Pokazał, że liczy się każdy rzut. Pozostali zawodnicy nie mieli szans na dogonienie tego duetu. Na trzeciej pozycji, bez zmiany miejsca, zakończył finałowy start Tomasz Ćwikła. Miejscami zamienili się za to Zbigniew Strzelecki („Omega” Łódź) z Mieczysławem Klimczakiem („Tęcza” Poznań). Finałową stawkę zamykał Mariusz Szkudlarek z „Podkarpacia” Przemyśl.
Finał mężczyzn w kat. B3 był najbardziej emocjonujący, choć pozostałe gry również przyniosły sporo ciekawych rozstrzygnięć. Zawodniczki w kategorii B3 nie znalazły sposobu na świetną grę Ireny Curyło z „Pogórza” Tarnów. Już w eliminacjach pojawiła się między nią a rywalkami przepaść, którą w grach finałowych Irena tylko powiększyła.
Wyniki gier eliminacyjnych rywalek Ireny Curyło nie różniły się zbytnio. Na uwagę zasługuje za to spory awans Emilii Sawiniec z „Hetmana” Lublin, która z piątego miejsca wskoczyła w finale na drugie. W kategorii B3 po raz kolejny obserwowaliśmy zapaść w poziomie gry i w wynikach. Można by się spodziewać, że będzie to najsilniejsza grupa kobieca, a jednak poza zwyciężczynią żadna z zawodniczek nie miałaby najmniejszych szans na podium w kategorii B2. W tym miejscu nasuwa się pytanie: czy nie byłoby chętnej pani, która przeszłaby do kategorii B3 i pokazała, jak się powinno grać? Z takimi wynikami miejsce na podium pewne – wszak regulamin na to pozwala.
We wspomnianej właśnie kategorii B2 aż cztery zawodniczki uzyskały w eliminacjach rezultaty przekraczające próg 600 p., a najlepszy, „diabelski” wynik 666 p. uzyskała Jadwiga Rogacka z „Pionka” Włocławek. Jednak najlepszy rezultat liczący się do punktacji finałowej osiągnęła jej klubowa koleżanka Jolanta Lewandowska. Trzecia była Anna Barwińska, która jako wyjadaczka namieszała w końcowych wynikach. Namieszała, bo tam, gdzie dwóch z jednego klubu się bije, trzeci z innego wygrywa. Jak widać Anna Barwińska nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i nadal jest w grze.
Nadal najmniej liczną grupą pań jest kategoria B1, choć widać pewną poprawę we frekwencji. Pojawiają się nowe nazwiska, a to cieszy. Silny team budują kluby z Iławy i Bydgoszczy. Reprezentantka tego pierwszego – Regina Szczypiorska – zagrała na wysokim poziomie. Uzyskała w eliminacjach 473 p., w tym aż cztery dziewiątki, musiała jednak uważać na bardzo dobrze dysponowaną w finale Mieczysławę Stępniewską z Łodzi, której zabrakło tylko 5 p. do zwycięstwa.
Gdyby na gostyńskim turnieju rozgrywano tylko jedną grę, bez podziału na eliminacje i finał, w kategorii B2 mężczyzn zwyciężyłby, można rzec, jak zwykle, Mieczysław Kontrymowicz. Zdobył on w pierwszej rozgrywce aż 691 p., jednak dwie najlepsze gry z eliminacji plasowały go na trzecim miejscu. Liderem był Władysław Wakuliński z „Łuczniczki” Bydgoszcz, który uzbierał 18 p. przewagi nad Mietkiem i 12 nad drugim po eliminacjach Stanisławem Stopierzyńskim. W bardzo zaciętej walce o zwycięstwo niemałe szanse miał również Stanisław Fortkowski z Tarnowa. Jednakże Władysław Wakuliński i Stanisław Stopierzyński, mimo swoich dobrych gier (średnio 80 p.), nie byli w stanie dogonić Miecia. Jego wyniki mówią same za siebie: 92, 91, 86 i końcowe 99 p. Szczególnie ta ostatnia gra zasługuje na brawa, choć może również na lekką krytykę. Po dziesięciu rzutach wynik na tablicy wskazywał 77 z 90 możliwych, za to pięć ostatnich rzutów dało tylko 22 p. Znając zwycięzcę, zapewne kilkakrotnie przeliczył wyniki swoje i rywali i uznał, że „wystarczy”. Szkoda, bo stówka z piętnastu rzutów była blisko.
Wśród panów w kategorii B1 toczyła się rywalizacja pomiędzy Zdzisławem Koziejem z „Hetmana” Lublin a Janem Ziębą z „Ikara” Lublin. Obydwaj mają na koncie mnóstwo medali i zwycięstw. Tym razem górą okazał się Zdzisław Koziej, który w jednej ze swoich gier uzyskał rewelacyjny wynik 158 p. na trzydzieści rzutów. Bezapelacyjnie zasłużył na zwycięstwo w turnieju.
Tak dobry początek sezonu daje nadzieję, że w tym roku, dzięki dofinansowaniu z PFRON, jakie otrzymało Stowarzyszenie „Cross”, uda się jeszcze cztery razy powalczyć o jak najlepsze rezultaty. Już niedługo rozpoczniemy również sezon bowlingowy, w którym zaplanowano przynajmniej pięć imprez, m.in. w nowym na mapie crossowskich turniejów miejscu – we Włocławku.
Imprezę dofinansowały Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Wojciech Puchacz
IV Ogólnopolski Turniej Niewidomych i Słabowidzących w Kręglach Klasycznych
22-25.03 2018 r., Gostyń
Kobiety
B1
- Regina Szczypiorska („Morena” Iława) 483 p. (473 p. eliminacje)
- Mieczysława Stępniewska („Omega” Łódź) 479 p. (442 p.)
- Barbara Szypuła („KoMar” Piekary Śląskie) 437 p. (438 p.)
- Grażyna Kamińska („Morena” Iława) 378 p. (335 p.)
- Magdalena Rataj („Łuczniczka” Bydgoszcz) 359 p. (365 p.)
- Irena Henisz („Morena” Iława) 354 p. (372 p.)
B2
- Anna Barwińska („Omega” Łódź) 654 p. (617 p.)
- Jadwiga Rogacka („Pionek” Włocławek) 652 p. (666 p.)
- Jolanta Lewandowska („Pionek” Włocławek) 641 p. (654 p.)
- Maria Kieloch („Morena” Iława) 611 p. (598 p.)
- Irena Zięba („Ikar” Lublin) 597 p. (596 p.)
- Jadwiga Szamal („Omega” Łódź) 553 p. (616 p.)
B3
- Irena Curyło („Pogórze” Tarnów) 670 p. (629 p.)
- Emilia Sawiniec („Hetman” Lublin) 617 p. (592 p.)
- Agnieszka Pokojska („Morena” Iława) 607 p. (558 p.)
- Jolanta Krok-Sabaj („Podkarpacie” Przemyśl) 597 p. (597 p.)
- Zofia Sarnacka („Warmia i Mazury” Olsztyn) 593 p. (599 p.)
- Bożena Wiechowska („Morena” Iława) 572 p. (558 p.)
Mężczyźni
B1
- Zdzisław Koziej („Hetman” Lublin) 572 p. (569 p.)
- Jan Zięba („Ikar” Lublin) 491 p. (462 p.)
- Stanisław Chmura („Podkarpacie” Przemyśl) 418 p. (393 p.)
- Franciszek Kała („Jutrzenka” Częstochowa) 394 p. (373 p.)
- Piotr Dudek („Pionek” Włocławek) 390 p. (345 p.)
- Wiesław Nastarowicz („Omega” Łódź) 318 p. (332 p.)
B2
- Mieczysław Kontrymowicz („Warmia i Mazury” Olsztyn) 716 p. (691 p.)
- Władysław Wakuliński („Łuczniczka” Bydgoszcz) 700 p. (674 p.)
- Stanisław Stopierzyński („Warmia i Mazury” Olsztyn) 683 p. (667 p.)
- Stanisław Fortkowski („Pogórze” Tarnów) 665 p. (663 p.)
- Mieczysław Sabaj („Podkarpacie” Przemyśl) 645 p. (616 p.)
- Grzegorz Nowak („Omega” Łódź) 602 p. (590 p.)
B3
- Albert Sordyl („Podkarpacie” Przemyśl) 738 p. (720 p.)
- Daniel Jarząb („Tęcza” Poznań) 735 p. (736 p.)
- Tomasz Ćwikła („Morena” Iława) 703 p. (704 p.)
- Zbigniew Strzelecki („Omega” Łódź) 683 p. (655 p.)
- Mieczysław Klimczak („Tęcza” Poznań) 666 p. (674 p.)
- Mariusz Szkudlarek („Podkarpacie” Przemyśl) 633 p. (639 p.)
zdrowie
Wymyślony wróg
Zdarza się, że po porannym wstaniu z łóżka dopada nas seria kichnięć: nos „eksploduje” kilkanaście razy. Do tego drapie nas w gardle i kaszlemy, co się zdarza także w ciągu nocy. Niektórych te „przyjemności” dopadają już wieczorem, kiedy kładą się do łóżka: mają wtedy zatkany nos lub objawy astmy – uczucie duszności, świsty. Nie muszą to być sygnały przeziębienia, grypy czy chorych zatok. Bywa, że winowajcami są nasi współlokatorzy, z których istnienia nie zdajemy sobie sprawy.
To roztocza kurzu domowego – maleńkie pajęczaki niedostrzegalne gołym okiem. Mieszkają z nami, bo żywią się głównie ludzkim lub zwierzęcym naskórkiem, lubią ciepło i wilgoć. To wszystko znajdują w naszych łóżkach, gdzie obficie ścieramy naskórek oraz się pocimy. Nic dziwnego, że w takich warunkach mnożą się na potęgę. Uczulają nas nie tyle same roztocza, ile ich odchody i części ciała. Najczęściej dają objawy ze strony nosa, bo jest on naturalnym filtrem organizmu: zatrzymuje najwięcej zanieczyszczeń i cząsteczek unoszących się w powietrzu, w tym także odchody roztoczy kurzu domowego.
Osoby uczulone na roztocza miewają różnego rodzaju objawy, na przykład świąd języka, gardła, bóle brzucha, zmiany na skórze, złe ogólne samopoczucie. Zdarza się, na szczęście rzadko, że może dojść do groźnego dla życia wstrząsu anafilaktycznego i ratunkiem jest tylko szpital i adrenalina. Przewlekły charakter objawów powoduje, że przyzwyczajamy się do nich i dopiero wtedy, kiedy nagle mamy silny skurcz oskrzeli, nasilony kaszel bez widocznej przyczyny czy zapalenie zatok, dowiadujemy się u alergologa, że to skutek uczulenia. Ale bywa i tak, że ludzie latami leczą chore zatoki, a tak naprawdę powinni leczyć alergię, np. na roztocza. Inaczej nigdy nie pozbędą się problemu.
Żeby nie dać się podstępnym pajęczakom, trzeba zadbać o to, by w naszych mieszkaniach było jak najmniej powierzchni gromadzących kurz, czyli dywanów, ciężkich kotar w oknach, tapicerowanych mebli. To wszystko to tzw. kurzołapy. Najlepiej wybierać łatwe do sprzątania materiały, niezbyt grube, niegromadzące kurzu dywany, a zamiast ciężkich zasłon – żaluzje, ale wewnątrzokienne, które nie zbierają kurzu, lub rolety, które po rozwinięciu łatwo można oczyścić odkurzaczem. Należy też częściej odkurzać pomieszczenia, w których przebywamy. Lekarze alergolodzy radzą, by zadbać też o łóżko, czyli co dwa, trzy tygodnie prać pościel – kołdrę i poduszkę – w temperaturze 60 stopni, przez godzinę. Najlepiej kupować pościel, którą można samemu uprać w domu – chemiczne pralnie nie są najlepszym rozwiązaniem dla osób uczulonych. Aby działać profilaktycznie, można zastosować tzw. pościel barierową. Ubieramy kołdrę, poduszkę czy koc w specjalne poszewki, na które nakładamy kolejną poszewkę. Są one nieprzepuszczalne dla odchodów roztoczy kurzu domowego. Warto stosować dobrej jakości odkurzacze z filtrem HEPA, który je zatrzymuje, oraz preparaty roztoczobójcze. Można też zająć się wyłapywaniem tego, co już fruwa w mieszkaniu. Robią to oczyszczacze powietrza (odfiltrowują ponad 90 proc. zanieczyszczeń). Psy, zwłaszcza kudłate, mogą być pochłaniaczem i transporterem kurzu. Kiedy je czochramy czy głaszczemy, uwalniamy wokół nich chmurę roztoczy, która może zaszkodzić szczególnie wrażliwym osobom. – Co nie znaczy – tłumaczą lekarze – że z tego powodu mamy się rozstawać z czworonożnymi przyjaciółmi. To nie oni są najważniejszymi sprawcami naszych dolegliwości. Głównym problemem i siedliskiem roztoczy jest łóżko i inne miejsca, w których jest ich bardzo dużo. A pajęczaki w futrze zwierząt skutecznie wypleni ten sam preparat, którego używamy do likwidacji pcheł.
Kurz jest nieodłącznym towarzyszem ludzkich siedlisk. Żeby go w 100 procentach wyeliminować z naszego otoczenia, należałoby przekształcić mieszkania w sterylne laboratoria, co jest nie tylko niemożliwe, ale także niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia (po wyjściu spod klosza nasz organizm byłby bezbronny wobec każdej bakterii czy wirusa). Wystarczy stosować zasadę, że w mieszkaniu ma być czysto. Jeśli czasem o tym zapomnimy lub nie mamy tyle determinacji, by pozbyć się ukochanego dywanu – kurzołapa, warto wiedzieć, że nie wszyscy bez wyjątku jesteśmy uczuleni na roztocze. Według badań około 40 proc. Polaków ma atopię, czyli dodatnie testy na alergię, ale mniej więcej 25 proc. z nich nie ma objawów choroby. Mają oni uczulenie na roztocza, ale organizm trzyma je pod kontrolą. Bywa też odwrotnie – testy naskórkowe na roztocza dają wynik ujemny, a okazuje się, że w czasie sprzątania dostajemy silnego ataku kichania i nie możemy oddychać przez nos. – Staramy się leczyć pacjenta, a nie jego wyniki badań – mówią alergolodzy. – W tej chwili mamy trzy metody odczulania na roztocza: immunoterapię klasyczną – odczulanie iniekcyjne, czyli w zastrzykach, odczulanie w kroplach podjęzykowych i w tabletkach.
Około 70 proc. pacjentów uczulonych na roztocza reaguje pozytywnie na odczulanie. Immunologia idzie w parze z terapią lekami. Już w pierwszym roku stosowania objawy alergiczne zmniejszają się przeważnie o 50 proc., a pacjenci zażywają o połowę mniej leków. Niestety, odczulanie nie likwiduje naszego problemu z roztoczami do końca życia. – Pamięć immunologiczna – tłumaczą lekarze – trwa mniej więcej drugie tyle, ile czasu się odczulaliśmy. To znaczy: jeśli pięć lat – to pamięć trwa 10 lat. Czasami ten okres znacznie się wydłuża, ale w końcu pamięć zanika. Trzeba się odczulać ponownie. Bywa też tak, że po zakończeniu immunoterapii od razu wracają objawy. To jednak nie znaczy, że nie warto się jej poddawać. Aż trzy czwarte pacjentów odczuwa bowiem poprawę samopoczucia i ulgę w alergii. W przypadku opornych stosuje się inne metody terapii. Podstawą leczenia farmakologicznego są preparaty antyhistaminowe, które blokują działanie mediatora reakcji alergicznych, czyli histaminy. Leki nowej generacji, w przeciwieństwie do poprzednich, nie usypiają i nie wpływają na mózg i mięsień sercowy oraz nie wchodzą w interakcje z innymi lekami. Kolejnym elementem leczenia jest stosowanie miejscowych steroidów. Sterydy wziewne zmniejszają obrzęk oskrzeli i ilość wydzieliny w płucach, rozszerzają oskrzela. Podobnie działają w nosie. W standardowych dawkach nie powodują negatywnych skutków. Steryd hamuje także reakcję zapalną skóry. Dostępny w formie kremu lub maści likwiduje jej podrażnienia. Lekarze zalecają, aby nie stosować go długo, tylko sekwencyjnie – dwa, trzy dni, a potem trzy, cztery dni przerwy.
Ostatnio zwracamy większą uwagę na zanieczyszczenie powietrza, normy są niebezpiecznie przekraczane w wielu polskich miastach. Naukowcy są zdania, że smog może być także wyzwalaczem alergii, na przykład na roztocza. „Brudne” cząstki stałe w powietrzu, o wielkości od 1/10 do 1/30 średnicy ludzkiego włosa, mogą wywoływać przewlekły stan zapalny górnych i dolnych dróg oddechowych. Alergeny wpadające do naszego nosa i płuc są często zanieczyszczone węglowodorami aromatycznymi, tlenkami azotu i siarki. W takiej postaci mogą drażnić bardziej niż sam „goły” alergen. Smog przestraja nam układ odpornościowy, który zamiast mobilizować się do walki z patogenami, przestawia się na reakcję alergiczną i atakuje pyłki lub odchody roztoczy. Bywa też i tak, choć nie ma to związku ze smogiem, że nasz układ immunologiczny, którego zadaniem jest ochrona organizmu przed tym, co może mu zaszkodzić, po prostu… się myli. Dr nauk med. Piotr Dąbrowiecki z Wojskowego Instytutu Medycznego, prezes Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergie i POChP, w jednym z wywiadów prasowych przywołuje historie trzech swoich pacjentów, którzy po powrocie z wakacji nad Morzem Śródziemnym, gdzie objadali się owocami morza i skorupiakami, zgłosili się do niego ze świądem języka i podniebienia oraz pokrzywką na ciele. Testy wykazały, że są uczuleni na roztocza kurzu domowego, które wchodzą w tzw. reakcję krzyżową ze skorupiakami. Alergen tych ostatnich jest odczytywany przez organizm jako białko podobne do alergenu roztoczy. Skoro wchłonęli go, jedząc skorupiaki, zbyt dużo, ich układ immunologiczny wytoczył najcięższe działa, by się pozbyć intruza. Siła reakcji atopowej może być wtedy tak duża, że dochodzi nawet do wstrząsu anafilaktycznego.
– Alergia, czyli nadwrażliwość – konkluduje doktor – często pojawia się w narządach barierowych, które mają nas chronić przed środowiskiem zewnętrznym. To jest właśnie skóra, ale też układ oddechowy lub przewód pokarmowy. Te narządy stale napotykają wrogów i muszą być potencjalnie przystosowane do tego, by ich zniszczyć. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że alergik sam sobie wymyśla wroga. Uważa, że roztocza są jego wrogiem, pyłki brzozy, mleko, jajka czy zarodniki pleśni. I walczy z tym wymyślonym wrogiem. Bariery, które zostały stworzone do tego, by nas chronić, stają się naszą słabością i piętą achillesową.
BWO
technologie
Smartfon – gadżet czy narzędzie pracy?
Czym tak naprawdę jest? Czy rzeczywiście może być świetną pomocą dla osób niewidomych i słabowidzących w życiu codziennym? W pierwszym artykule z cyklu poświęconego nowoczesnym technologiom będę przekonywać, że nie warto kupować kolejnego telefonu komórkowego z Symbianem.
Urządzenie wielu możliwości
Do czego tak właściwie służy smartfon? Jeszcze dziesięć lat temu telefon komórkowy wykorzystywany był praktycznie tylko do wykonywania połączeń, pisania SMS-ów lub robienia zdjęć i odtwarzania muzyki w naprawdę kiepskiej jakości. Dzisiejsze urządzenia robią to wszystko lepiej. Przede wszystkim różnią się od zwykłego, przestarzałego telefonu komórkowego ekranem. W smartfonach jest on dotykowy. Nie mają również fizycznej klawiatury. Oprócz dzwonienia i wysyłania SMS-ów smartfonem można robić zdjęcia wysokiej jakości, nagrywać filmy, a muzykę odtwarzać głośniej i z większą klarownością. Oprócz tego dzisiejsze komórki pozwalają łączyć się z internetem, co umożliwia wykonanie wielu różnych operacji – od sprawdzenia dokładnej godziny, po międzynarodowe przelewy bankowe. Na telefonie z systemem operacyjnym Symbian jest to jednak dość kłopotliwe i często niemożliwe. Kiedyś potrzebny był do tego komputer ze stabilnym łączem sieciowym, nie było alternatywy. Dzisiaj można to wszystko zrobić gdziekolwiek – w komunikacji miejskiej, w poczekalni w przychodni, po prostu wszędzie. Wystarczy mieć przy sobie smartfon i każda informacja dostępna jest po kilku kliknięciach w ekran. Wszystko jest pod ręką.
Udźwiękowienie – powszechne ułatwienie dla niewidomych
Jeśli ktoś myśli, że smartfon nie jest dostosowany do potrzeb osób niewidomych i nie ma sensu go mieć, to się grubo myli. Obecnie na rynku smartfonów istnieją dwa systemy operacyjne: google’owski Android i apple’owski iOS. Oba one mają wbudowaną opcję ułatwień dostępu dla osób niewidomych i słabowidzących, czyli udźwiękowienie, i nawet ci, którzy całkowicie nie widzą, będą w stanie korzystać w pełni ze smartfona. Programy udźwiękawiające rekompensują w telefonie dotykowym brak klawiatury fizycznej, ale są też czymś więcej. „Gadacze” mogą przeczytać otrzymaną wiadomość, maila, artykuł na stronie internetowej, mogą poinformować nas, jaka będzie jutro pogoda. Nawigacja powie również, jak trafić w konkretne miejsce. Dodatkowo istnieją aplikacje, które ułatwią rozpoznanie kolorów, monet, walut, przeczytają dokument, fragment książki, rozpoznają twarz na zdjęciu. Smartfony poinformują głosowo o numerze osoby, która próbuje się właśnie połączyć. Oczywiście wszystkie opcje typu: głośność odczytu, jego tempo i inne funkcje można dostosować do swoich preferencji w ustawieniach ułatwień dostępu w każdym smartfonie. Krótko mówiąc, programy udźwiękawiające zamienią wszystko, co smartfon może zrobić, na mowę. Telefony z Symbianem tego nie potrafią.
Dlaczego warto zrezygnować ze starej technologii?
Telefonów komórkowych, które były na rynku dziesięć lat temu, dzisiaj się już nie produkuje. Są one nieporównywalnie gorsze od smartfonów i nie mają tylu funkcji i udogodnień przydatnych na co dzień. Są wolniejsze i częściej się psują. Dlatego przy wyborze następnego telefonu radziłbym zdecydować się na smartfon. Stare telefony można kupić już tylko w komisach, bo żaden operator nie sprzedaje urządzeń z systemem Symbia, który jest po prostu przestarzały. Cały rozwój telekomunikacji, usług i multimediów jest kierowany w stronę smartfonów.
Android czy iOS?
Dzisiaj każdy telefon komórkowy z ekranem dotykowym ma opcje ułatwień dostępu, jednak nie na wszystkich modelach działają one tak samo. Urządzenia z systemem Android można kupić nawet za około 300 zł, jednak nie ma się co spodziewać, że przy takiej cenie ułatwienia dla niewidomych będą płynnie i bezproblemowo działały. Żeby było inaczej, powinien to być telefon flagowy danej marki, a to niestety wiąże się z wydatkiem ponad 2000 zł. Myślę, że sporą wadą Androida jest zbyt duża różnorodność interfejsów różnych marek. System mają ten sam, ale każda marka ma swoją nakładkę na system, co powoduje, że każdy telefon obsługuje się trochę inaczej. Z kolei system iOS to nieco droższe produkty (najtańszy model to około 1300 zł), ale lepsze rozwiązanie różnorodności systemu. Każdy smartfon Apple’a ma identyczny system i ten sam interfejs. Nieważne, ile zapłacisz za nowego iPhone’a, system zawsze wygląda i działa tak samo. Dodatkowo uważam, że program ułatwień dostępu jest dużo bardziej intuicyjny niż ten zastosowany w smartfonach z Androidem. Jeśli więc priorytetem jest cena, a nie niezawodność, to polecam Androida. Natomiast jeżeli smartfon ma działać płynnie, intuicyjnie, bez problemu z obsługą, pozostaje tylko droższy apple’owski iPhone.
Podsumowując, smartfon to coś jak komputer, aczkolwiek zdecydowanie mniejszy, więc można go zabrać wszędzie. Ogromną przewagą smartfona nad komputerem jest fakt, że ułatwienia dostępu pozwalają zrobić wszystko za pomocą kilkunastu gestów palcem, a pracując na pececie, trzeba pamiętać o wszystkich kombinacjach klawiszowych, których często jest około pięćdziesięciu.
Mateusz Liszewski
szkolenie
Gramy w szachy
Doskonalenie szachisty (1)
Gdy zapytamy szachowego kibica, dlaczego Carlsen będzie zawsze wygrywał partie z przeciętnym Kowalskim z III kategorią szachową, na pewno odpowie: „Bo Carlsen lepiej gra w szachy”. Ale co konkretnie oznacza to „lepiej”?
Biorąc pod uwagę czynniki wyłącznie szachowe, siła gry zależy od czterech podstawowych, zazębiających się elementów:
- Zmysł kombinacyjny
Pod tym pojęciem rozumiemy umiejętność znajdowania w pozycji idei związanych z poświęceniem materiału.
- Technika liczenia wariantów
Jest to zdolność dalekiego i dokładnego obliczenia konsekwencji wykonanego posunięcia.
- Wyczucie pozycyjne
Ten trudny do zdefiniowania element wyszkolenia to umiejętność konstrukcji prawidłowego planu gry i związanego z nim ustawienia własnych bierek oraz ograniczania możliwości działania figur przeciwnika. W szerokim znaczeniu jest to znajomość strategii szachowej.
- Znajomość teorii szachów
Pojęcie to należy rozumieć bardzo ogólnie. Chodzi tu nie tylko o teorię debiutów, ale i o wiedzę o typowych pozycjach gry środkowej oraz znajomość elementarnych końcówek i zasad walki na wszystkich jej etapach.
Poziom wyszkolenia jest wypadkową tych czterech czynników. Każdy szachista ma różnie rozwinięte poszczególne umiejętności. W szkoleniu należy dążyć przede wszystkim do naprawy najsłabszego ogniwa. „Doskonalenie się to eliminowanie własnych wad” (Mark Dworecki). Kiedyś jeden z czytelników skarżył się, że uzyskuje w debiucie doskonałe pozycje, często zdobywa przewagę materialną, ale później coś podstawia i przeważnie przegrywa. Było to efektem bardzo wysokiego wyszkolenia w zakresie teorii debiutów przy całkowitym zaniedbaniu zmysłu kombinacyjnego. Rada była oczywista: w pracy samoszkoleniowej powinien jak najwięcej czasu poświęcać na rozwiązywanie prostych kombinacji i na liczenie wariantów. Ważna jest tu także koncentracja uwagi. Inny młody szachista był świetnym taktykiem, miał doskonale rozwinięty zmysł kombinacyjny. Większość czasu poświęcał temu elementowi, bo bardzo lubił rozwiązywać kombinacje. Szybko jednak został rozszyfrowany przez rówieśników. Przeciwnicy w granych z nim partiach unikali szachowej bijatyki, dążyli do prostych strategicznych pozycji, chętnie przechodzili do końcówek. Wyniki sportowe były coraz gorsze.
Każdy szachista preferuje pewien element wyszkolenia, ale podstawową zasadą powinno być dążenie do uniwersalności.
Jak zorientować się, co jest naszym najsłabszym ogniwem? Odpowiedź na to pytanie przynosi analiza własnych (głównie przegranych) partii. Co było przyczyną porażki? Czy był to błąd na początku gry i trudna pozycja po debiucie? A może przeoczyliśmy taktyczne uderzenie partnera? Albo też zamiast wykorzystać słabości przeciwnika na skrzydle hetmańskim, rozpoczęliśmy na drugim skrzydle nie mający szans powodzenia atak na króla? W pojedynczych partiach powód porażki może być przypadkowy, ale analiza kilkudziesięciu pojedynków wyeliminuje tę przypadkowość i pozwoli ustalić typowe przyczyny niepowodzenia. Jest to oczywiście główne zadanie dla trenera, ale w praktyce najczęściej szkolimy się sami.
Jak doskonalić poszczególne elementy wyszkolenia? W przypadku zmysłu kombinacyjnego sprawa jest dosyć prosta: trzeba rozwiązywać jak najwięcej ćwiczeń na ten temat. Jest to łatwe do przeprowadzenia, bo książek z kombinacjami jest bardzo wiele. Trzeba jednak pamiętać, aby zestawy zadań były dostosowane do naszych aktualnych umiejętności. Szachiści na wysokim poziomie sportowym, którzy przerobili już tysiące ćwiczeń, mają wyrobiony jakby szósty zmysł, który sugeruje (czasami słusznie, czasami nie), że przy określonej konfiguracji figur w pozycji może czaić się kombinacja. Zmusza to do dłuższego namysłu i głębszego wniknięcia w pozycję. W młodości, głowiąc się nad trudną kombinacją w czasopiśmie, byłem pełen podziwu dla arcymistrzów. Nikt im nie mówił, że w pozycji jest kombinacja, a jednak ją znaleźli. Ja mam napisane „Białe zaczynają i wygrywają”, a znaleźć nie potrafię… To, że grający ją znalazł, to nie tylko efekt wspom-nianego szóstego zmysłu, lecz także faktu, że już od wielu posunięć jest głęboko zaangażowany w pozycję, pewne elementy kombinacji rozpatrywał już wcześniej i stąd też łatwiej znaleźć mu dla niej odpowiedni moment.
Do dobrze rozwiniętego zmysłu kombinacyjnego niezbędna jest wyobraźnia, która umożliwi policzenie wariantu i podsumowanie korzyści w końcowej pozycji po kombinacji.
Temat techniki liczenia wariantów poruszany już był na łamach miesięcznika „Cross” na przełomie 2013 i 2014 roku. Tym razem chciałbym się skupić tylko na niektórych zagadnieniach. Jak już wtedy wspominałem, technika liczenia wariantów jest zwykle łączona ze zmysłem kombinacyjnym, ale często występuje oddzielnie. Oto przykład:
- Paoli – P. Michel
Wiedeń 1950
Białe: Kd4, a3, b2, e5, g4, h2
Czarne: Ke6, a7, b7, d5, g6, h6
W tej pozycji na posunięciu są białe. Nie ma tutaj żadnego motywu kombinacyjnego, wymagana jest tylko dobra technika systematycznego policzenia wariantów. Musimy wybrać dla białych taki ruch, po którym, po wyczerpaniu marszu pionków, na posunięciu będą czarne. Proszę spróbować rozwiązać ten problem. Uprzedzam, że pozycja, mimo pozornej prostoty, jest z gatunku złośliwych. Białe mają jeden jedyny (!) wygrywający ruch, wszystkie pozostałe… przegrywają. Odpowiedź znajdziecie Państwo na końcu artykułu.
Do dobrego policzenia forsownego, kombinacyjnego wariantu niezbędne są: wyobraźnia szachowa, pamięć, dyscyplina myślenia i umiejętność dłuższej intensywnej koncentracji. Pierwsze dwa elementy nie wymagają specjalnego omówienia. Dyscyplina i koncentracja uwagi potrzebne są do szybkiego i sprawnego liczenia bez „błąkania się” po wariantach i bez niepotrzebnych powrotów do wariantów już policzonych. Te dwie rzeczy najtrudniej przychodzą młodym szachistom. Często zdarzało mi się, że po poleceniu: „Policz warianty po poświęceniu skoczka” podopieczny myślał 3-4 minuty, po czym przerywał cały proces pytaniem typu: „Czy trener był kiedyś w Hiszpanii?”. Wynikało to z szybkiego zmęczenia dłuższą koncentracją i z szukania tematu zastępczego – dla odpoczynku…
Dobrym treningiem rozwijającym umiejętność liczenia wariantów jest rozgrywanie partii „na ślepo”. Zawodnik musi być wtedy cały czas mocno skoncentrowany, gdyż po odwróceniu uwagi pozycja mu „ucieknie” i trudno będzie ją odtworzyć. Metoda treningu zależy oczywiście od stopnia wyszkolenia szachisty. Zawodnicy z centralnymi kategoriami mogą grać całe partie, chociaż jest to ćwiczenie bardzo męczące. Pamiętam, że pod koniec ubiegłego wieku w Krakowie były rozgrywane doroczne turnieje „na ślepo”, w których gremialnie i z sukcesami uczestniczyli niewidomi szachiści. Początkujący mogą rozpoczynać od prostych kilkufigurowych pozycji, np. matowania wieżą samotnego króla. Dla ułatwienia można przebieg partii zapisywać, aby w przypadku wątpliwości upewnić się, gdzie dana bierka stoi.
Warianty staramy się policzyć tak daleko, aż będziemy mieli jasność co do oceny końcowej pozycji. Najtrudniej jest podjąć decyzję, gdy jest ona niejasna. Czasami warianty są tak rozgałęzione, że nie jesteśmy w stanie ich policzyć do końca. Wtedy trzeba zawierzyć intuicji. Warto stosować zasadę: gdy stoję gorzej, idę chętnie na niejasną pozycję, natomiast gdy mam przewagę – wybieram posunięcia i warianty bez ryzyka, co najmniej utrzymujące status quo. Ważne jest, aby po policzeniu wariantu nasza wyobraźnia ogarnęła całą pozycję końcową. Musimy bowiem sprawdzić, czy przeciwnik nie ma tam jakiegoś taktycznego uderzenia. Często zdarza się, że idziemy na wariant przynoszący zysk materialny, by po jego wyborze z przerażeniem stwierdzić, że na końcu przeciwnik ma prostą wygrywającą kontynuację. Tak było w poniższym typowym przykładzie:
- Marshall – R. Swiderski
Monte Carlo 1904
Białe: Kg1, Hd1, Gg5, a3, c3, f4, g2, h2
Czarne: Kh8, Hc6, Sc4, a7, b6, c5, g7, h7
Czarne po krótkim (zbyt krótkim…) namyśle wybrały małą kombinację przynoszącą zysk pionka: 29…H:g2+? 30.K:g2 Se3+ 31.Kf3 S:d1. Gdyby choć przez chwilę pojawiła się w głowie pozycja końcowa wariantu, to na pewno zauważyłyby, że po 32.c4! skoczek nie ma gdzie uciec i partię trzeba poddać.
Wyczucie pozycyjne jest najtrudniejszym do opanowania elementem wyszkolenia. Zdarzają się czasami wybitnie utalentowani ludzie, którzy czują szachy i mają ten element niejako wrodzony. Takim szachistą był na przykład legendarny mistrz świata sprzed stu lat, Kubańczyk Jose Raul Capablanca. To są jednak wyjątki. Zwykli śmiertelnicy muszą doskonalić ten element poprzez analizę setek partii o spokojnym, strategicznym przebiegu. Droga do umiejętności wybierania właściwego planu gry jest bardzo długa i pełna pułapek. Duże znaczenie ma znajomość planów gry w typowych pozycjach gry środkowej. Takie typowe sytuacje tworzą pionki na centralnych polach. W artykułach szkoleniowych starałem się ułatwić orientację w różnych konfiguracjach (otwarte centrum, zamknięte centrum, struktura pionkowa jeż itd.), a także pomagać w wyborze prawidłowych posunięć i planów poprzez stosowanie niektórych zasad strategicznych (zasada najsłabszej figury, zasada dwóch słabości itp.). Wszystko to jednak tylko wycinek problemu. Szachista powinien dokładnie zapoznawać się z wieloma dobrze skomentowanymi partiami wyjaśniającymi wybór tego, a nie innego posunięcia czy planu gry. Pamiętajmy, że w czasie partii zdecydowana większość to „zwykłe” posunięcia, przy których liczenia wariantów praktycznie nie ma. Wybór tych posunięć wpływa jednak na ocenę sytuacji na szachownicy i wynik partii. Zdarzyło mi się wielokrotnie, że po przegranym pojedynku przeciwnik pytał: „Niech mi pan powie, gdzie ja zrobiłem błąd?”. Przeważnie nie był to jeden błąd, ale kilka słabszych posunięć bądź też wybór niewłaściwego planu.
Mało jest wartościowych wydawnictw z ćwiczeniami ze strategii. Przedstawiam dwa tego typu zadania:
Białe: Kh2, Wb3, Wf1, Gd2, Ge4, a4, b2, c2, d3, f5
Czarne: Kh8, Wc7, Wf8, Gg7, Sg8, a7, b7, c5, d4, e5, h7
W tej pozycji na posunięciu są czarne. Jaki ruch powinny zagrać: 27…b6, 27….Sf6 czy 27…Gh6.
Na pozór nie widać wielkiej różnicy między proponowanymi posunięciami. Czarne mają pionka więcej, dlatego też ruch 27…b6 rozpatrywany powinien być w pierwszej kolejności. Białe odpowiedzą wówczas 28.a5 i warianty nie są dla czarnych korzystne: 28…ba5 29.G:a5 Wcc8 30.Wb5 z groźbą Gb7 i pionek c5 wkrótce zginie. W przypadku 28.a5 Wb8 29.ab6 ab6 (29...W:b6 30.W:b6 ab6 31.Wa1 Gh6? 32.Wa8! G:d2 33.f6! z groźbą Gd5) 30.Ga5 białe odbierają pionka z dobrą pozycją. Jeśli wybrać drugą możliwość 27…Sf6, to po 28.G:b7 szanse stron są mniej więcej wyrównane. Pozostaje więc szukanie przewagi po 27…Gh6. Okazuje się, że po wymianie pasywnego gońca (bardzo ważny strategiczny motyw: wymiana „złej” figury za „dobrą”) czarne, atakując pionka f5, zachowują przewagę materialną i jednocześnie pozbawiają przeciwnika pary gońców. Partia T. Markowski – M. Krasenkow (Lubniewice 1994) potoczyła się dalej następująco: 27…Gh6! 28.G:h6 Białe nie mają wyboru. Po 28.Ge1 Gf4+ 29.Kh3 Se7 30.W:b7 W:b7 31.G:b7 S:f5 czarny goniec stawał się aktywną figurą, a pionek więcej też pozostawał 28...S:h6 29.a5 Lub 29.W:b7 W:b7 30.G:b7 W:f5 29...Sg4+ 30.Kh3 Se3 31.Wf2 Wf6 32.W:b7 W:b7 33.G:b7 W:f5 Białe zostały bez pionka i z gorszą pozycją 34.We2 Niczego nie zmieniała wymiana wież 34.W:f5 S:f5 35.Kg4 Se3+ 36.Kg5 Kg7! (36...S:c2?! 37.Kf5) 37.c4 h6+ itd. 34...Kg7 35.c3 Wf1 36.a6 Wb1 37.Kg3 Kf6 38.Kf3 Wf1+ 39.Kg3 Wg1+ 40.Kf3 Wf1+ 41.Kg3 Wc1 (41...Kg5!?) 42.Kf3 Wc2 43.We1 h5 44.cd4 cd4 45.Wb1 Wd2 46.Ge4 Sg4 47.b4 Wf2+ 48.Kg3 Kg5 49.Gg2 h4+ 50.Kh3 Wd2 51.Wb3 We2 (z groźbą 52…We3+) 0-1.
- Suetin – P. Keres
Budapeszt 1970
Białe: Kh1, Hg5, Wb2, Wf1, Gc1, a2, c3, e4, f3, g2, h2
Czarne: Kg8, Hd8, Wa8, We8, Se5, b5, c6, d6, f7, g7, h7
Czy czarne (na posunięciu) powinny wymienić hetmany (21…H:g5), czy też pozostawić je na szachownicy (21…f6, 21…Hb6)?
Czarne mają przewagę dzięki „lepszym” pionkom, a słabości pionkowe u przeciwnika (a2, c3) najłatwiej jest wykorzystać w końcówce. Z tego powodu hetmany należy wymienić. Wprawdzie po 1…f6 lub 1…Hb6 czarne mają też przewagę, ale przejście do końcówki w tej pozycji jest najlepszą drogą do wygranej: 21...H:g5! 22.G:g5 f6 23.Gc1 Kf7 24.Kg1 Wa4 25.Wd2 Ke6 26.Wff2 Wea8 27.Wfe2 Białe na razie obroniły słabość na a2, ale wkrótce pojawią się kłopoty z pionkiem c3 27...h5 28.f4 Sc4 29.Wc2 f5! Po wymianie centralnych pionków skoczek otrzyma do dyspozycji silne pole d5 30.ef5+ K:f5 31.Kf2 Sb6 32.Kf3 Sd5 33.g3 Wc4 34.h3 Waa4 Dobre było też 34...S:c3 35.g4+ hg4+ 36.hg4+ Kf6 37.Gb2 b4 38.a3 c5 35.a3 Po 35.g4+ hg4+ 36.hg4+ Kf6 były problemy z pionkami na skrzydle królewskim 35...Kf6 36.We8? Prowadzi do strat materialnych, ale pozycja i po stosunkowo najlepszym 36.h4 Kf5 była na dłuższą metę nie do utrzymania 36...b4! 37.ab4 S:b4 38.Wce2 W:c3+ 39.W2e3 W:c1 40.Wf8+ Kg6 41.f5+ Kh7 42.Wee8 Wc3+ 43.Ke2 Wa2+ 44.Kd1 Wa1+ 45.Ke2 Wc2+ 46.Kf3 Wf1+ 47.Ke3 We1+ 0-1
Chociaż przy powyższych zadaniach nie obyło się bez liczenia wariantów, to jednak głównym czynnikiem przy wyborze okazały się zasady strategii („Dobrze jest wymienić naszą pasywną figurę za aktywną u partnera”, „Słabości pionkowe u przeciwnika najlepiej wykorzystuje się w końcówce”). Tego typu wskazówek strategicznych jest jednak bardzo wiele…
O znajomości teorii szachowej oraz o innych niezbędnych pozaszachowych cechach dobrego zawodnika będzie mowa w następnym numerze miesięcznika.
Rozwiązanie zadania:
Jedyne wygrywające posunięcie to 1.a4! np. 1...a5 2.h4, 1...h5 2.gh5 gh5 3.b4 h4 4.h3 czy 1...b6 2.b4 a6 3.h4 a5 4.b5! h5 5.g5. Policzenie, jak przegrywają białe po innych ruchach, pozostawiam Czytelnikom.
Ryszard Bernard
szkolenie
Gramy w warcaby
Jak co roku w półfinałach mistrzostw Polski w warcabach stupolowych mogliśmy obejrzeć również reprezentantów środowiska „Cross”. Poniżej analiza dwóch udanych partii Edwarda Twardego.
Patrycja Chrząszcz – Edward Twardy
Półfinał 42. Mistrzostw Polski w Warcabach Stupolowych
8.03.2018 r., Gniezno
- 33-28 17-22 2. 28x17 12x21 3. 39-33 7-12 4. 44-39 21-26 5. 50-44 1-7 6. 33-29 20-24 7. 29x20 15x24
Czarne ewidentnie szukają spokojniejszej gry.
- 38-33 10-15 9. 43-38 5-10 10. 49-43 11-17 11. 34-30 18-23
W przypadku posiadania pionów na długim skrzydle i piona na polu 10 należy unikać wyjść 18-23. Teraz trzeba zbudować kolumnę 15-20-24 i liczyć na wybicie 24-30 lub 24-29.
- 40-34 17-21 13. 32-28 23x32 14. 37x28 26x37 15. 41x32 21-26 16. 44-40 13-18 17. 30-25 18-23 18. 46-41 8-13 19. 41-37 12-18 20. 36-31 7-11 21. 31-27 2-8
Białe: 47, 48, 42, 43, 45, 37, 38, 39, 40, 32, 33, 34, 35, 27, 28, 25
Czarne: 3, 4, 6, 8, 9, 10, 11, 13, 14, 15, 16, 18, 19, 23, 24, 26
Różne plany gry nasuwają się w tej pozycji. Niewątpliwie białe dysponują siłą
w centrum, a czarne mają mało mobilne długie skrzydło. Znaną kombinację, zwaną bombą, mamy po następującym wariancie: 22. 34-30 11-17 – i następuje sekwencja ruchów, po których białe zdobywają damkę na głównej linii.
Białe: 47, 48, 42, 43, 45, 37, 38, 39, 40, 32, 33, 35, 27, 28, 30, 25
Czarne: 3, 4, 6, 8, 9, 10, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 23, 24, 26
- 25-20 14x34 24. 40x20 15x24 25. 27-21 16x27 26. 32x12 23x41 27. 12x5. Było po 16 pionków, a zostało tylko po 9. Tym właśnie charakteryzuje się kombinacja bomba – zabiera z planszy znaczną liczbę pionków.
- 47-41 15-20 23. 41-36 10-15 24. 34-29 23x34 25. 40x29 18-23 26. 29x18 13x31 27. 36x27 9-13
Centrum wciąż należy do białych.
- 45-40 4-9 29. 39-34 24-30 30. 35x24 19x39 31. 43x34 20-24
Białe: 48, 42, 37, 38, 40, 32, 33, 34, 27, 28, 25
Czarne: 3, 6, 8, 9, 11, 13, 14, 15, 16, 24, 26
Jeśli czarne utracą kontrolę nad polem 24, o remis będzie niezwykle trudno. Warto rozważyć wariant bezpośredniego ataku na długie skrzydła.
- 37-31
Inny wariant: 32. 34-29 13-19 33. 29x20 15x24 34. 40-34 24-30 35. 33-29 30x39 36. 29-24 19x30 37. 25x43 14-20 itd., aby kontynuować napór na osłabione skrzydło.
32... 26x37 33. 42x31 24-30 34. 31-26 30x39 35. 33x44 14-19 36. 40-34 8-12 37. 48-42 19-24 38. 27-22
Białe: 42, 44, 38, 32, 34, 26, 28, 22, 25
Czarne: 3, 6, 9, 11, 12, 13, 15, 16, 24
Białe same utrudniają sobie grę takim wtargnięciem.
38… 24-30
Można było: 38... 12-17 39. 25-20 24-30 40. 34x25 15x24 41. 44-40 9-14 42. 22-18 13x33 43. 38x9 3x14. Pozycja jest remisowa.
- 34-29 30-35 40. 29-24 11-17 41. 22x11 6x17
Nieznaczną przewagę pozycyjną mają teraz białe piony, ale pozycja jest wciąż wyrównana.
- 38-33 12-18 43. 42-38 16-21 44. 33-29 18-22 45. 38-33 22-27 46. 28-23 27x38 47. 33x42 9-14 48. 42-38 21-27 49. 38-33 27-32 50. 24-20 15x24 51. 29x18 32-37 52. 25-20 37-41 53. 20-14 41-47 54. 33-28 47-36 55. 18-12 17x8 56. 14-10
Remis.
1-1
Druga rozgrywka zawiera przykład niedokładności, która kosztowała cenne punkty w turnieju.
Edward Twardy – Anna Grodecka
Półfinał 42. Mistrzostw Polski w Warcabach Stupolowych
9.03.2018 r., Gniezno
- 32-28 18-23 2. 38-32 12-18 3. 43-38 7-12 4. 49-43 18-22
Złapanie przeciwnika w kleszcze, które można wybić w jednym, dwóch posunięciach, nie jest dobrym planem. Białe powinny wybić 34-29, pozostawiając niekorzystne ułożenie czarnych na krótkim skrzydle.
- 31-27 22x31 6. 36x27 17-21 7. 41-36 1-7 8. 34-30 20-24 9. 37-31 14-20 10. 30-25 12-18 11. 25x14 9x20 12. 31-26 4-9 13. 26x17 11x31 14. 36x27 7-12 15. 46-41 10-14 16. 41-37 5-10
Zawodnicy, po wstępnych wymianach w pozycji klasycznej, przygotowują się do
środkowej fazy gry.
- 47-41 12-17 18. 27-22 18x27 19. 32x12 8x17 20. 39-34 23x32 21. 37x28
Białe zdecydowały się na wyjście z klasyki.
21… 20-25 22. 44-39 24-30 23. 35x24 19x30
Białe: 48, 50, 41, 42, 43, 45, 38, 39, 40, 33, 34, 28
Czarne: 2, 3, 6, 9, 10, 13, 14, 15, 16, 17, 25, 30
Najpewniej czarne próbują przytrzymać krótkie skrzydło białych.
- 42-37 2-8 25. 37-32 14-19 26. 41-37 10-14 27. 40-35 19-24
Odpowiedzialna decyzja – samozwiązanie swojego skrzydła.
- 28-22 17x28 29. 33x22 8-12 30. 38-33 14-19
Błąd taktyczny ze strony czarnych. Należało zagrać 30...16-21.
Białe: 48, 50, 43, 45, 37, 39, 32, 33, 34, 35, 22
Czarne: 3, 6, 9, 12, 13, 14, 15, 21, 24, 25, 30
Groźba ataku na piona 22 mogła być decydującym momentem w partii, a w przypadku wejścia na pole 17 grozi nietrudna kombinacja: 31. 22-17 14-20 32. 17x19 24x13 33. 35x24 20x49.
- 43-38 6-11 32. 32-27 19-23 33. 38-32 23-28
Ten błąd zdecydował o dalszym przebiegu, jak i wyniku pojedynku.
- 32x23 24-29 35. 35x24 29x38
Białe: 48, 50, 45, 37, 39, 34, 27, 22, 23, 24
Czarne: 3, 9, 11, 12, 13, 15, 16, 25, 38
Białe oddały piona, ale rekompensata pozycyjna nie jest wystarczająca.
- 37-31 11-17 37. 22x11 16x7 38. 34-29 38-43
Czarne pod przymusem oddają cenny przyczółek.
- 27-22
Błąd, należało zagrać 27-21.
39… 43x34 40. 29x40 7-11 41. 31-26 12-17 42. 23-18 17x28 43. 18-12
Białe: 48, 50, 45, 40, 26, 24, 12
Czarne: 3, 9, 11, 13, 15, 25, 28
Lustrzane zagranie: białe za cenę piona otrzymały silnego piona na polu przeciwnika. Wydaje się, że mimo wszystko czarne są w stanie osiągnąć remis.
43… 28-32 44. 48-42 9-14 45. 26-21 3-8
Należało skorzystać i wejść w bramkę: 45... 11-17 46. 12-7. Można też było efektownie zakończyć partię remisem, jak w poniższym wariancie:
- 50-44 17x26 47. 24-20 15x24 48. 42-38 32x43 49. 44-39 43x34 50. 40x18. Wracając do naturalnej odpowiedzi: 46... 17x26 47. 7-2 32-38 48. 2x5 38x47 49. 24-19 i partia też powinna zakończyć się remisem.
- 12x3 13-18 47. 3x20 25x14 48. 50-44 18-23 49. 42-38 32x43 50. 44-39 43x34 51. 40x18 14-20 52. 24-19 20-25 53. 19-14 11-16 54. 21-17 15-20 55. 18-12 20x9 56. 12-7 25-30 57. 45-40 9-13 58. 7-1 30-35 59. 40-34 16-21 60. 17x26
Białe wygrały.
2-0
Damian Jakubik
Smartfon bez tajemnic
Nie radzisz sobie z nowymi technologiami? Chciałbyś wysyłać maile, robić zakupy online i surfować po internecie, ale nie wiesz jak? Najwyższy czas wziąć udział w szkoleniu z zakresu obsługi smartfona i komputera!
Stowarzyszenie „Cross” ogłasza nabór uczestników – osób pełnoletnich z orzeczonym znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności z tytułu dysfunkcji wzroku – na szkolenie współfinansowane ze środków PFRON z zakresu obsługi smartfona i komputera. Ma ono na celu zwiększenie samodzielności osób niewidomych i słabowidzących poprzez podniesienie ich umiejętności w komunikowaniu się i docieraniu do informacji.
Szkolenie składa się z czterech tygodniowych zjazdów organizowanych w Sękocinie Starym pod Warszawą. Wszystkie będą odbywały się w hotelu „Groman”, al. Krakowska 76, Sękocin Stary, 05-090 Raszyn (www.groman.pl) w następujących terminach:
zjazd 1. – 28.04-5.05.2018
zjazd 2. – 16-23.06.2018
zjazd 3. – 14-21.07.2018
zjazd 4. – 4-11.08.2018
Cykl spotkań zakończy się egzaminem i uzyskaniem, po jego zdaniu, zaświadczenia o ukończeniu szkolenia.
Uwaga! Warunkiem przystąpienia do egzaminu końcowego i otrzymania zaświadczenia jest udział we wszystkich czterech zjazdach. Prosimy zatem o dokładne przeanalizowanie wyżej wymienionych terminów i upewnienie się, czy będą mogli Państwo wziąć udział w całym cyklu spotkań. Osoby, które nie usprawiedliwią nieobecności, będą usuwane z listy uczestników, bez prawa powrotu do projektu. Organizator zastrzega, że osobom usuniętym lub tym, które same zrezygnują z dalszego udziału w projekcie, nie będzie zwracana opłata za udział. Dodatkowo przerwanie uczestnictwa będzie miało w przyszłości wpływ na kwalifikację do imprez, obozów i szkoleń organizowanych przez Stowarzyszenie „Cross”.
Uwaga! Każdy beneficjent jest zobowiązany do przywiezienia na szkolenie swojego smartfona z systemem Android w wersji nie niższej niż 5.0 lub iOS. Mile widziani będą uczestnicy z własnym sprzętem komputerowym (laptop) i oprogramowaniem (system operacyjny Microsoft Windows 8 lub wyższy).
Komplet dokumentów zgłoszeniowych do projektu „Smartfon bez tajemnic” należy dostarczyć osobiście lub pocztą tradycyjną do biura Stowarzyszenia „Cross” w Warszawie najpóźniej do 18 kwietnia 2018 r. Adres biura: ul. Konwiktorska 9, 00-216 Warszawa. Formularze do pobrania dostępne są na stronie: http://www.cross.org.pl/aktualnosci/nabor-uczestnikow-na-szkolenie-z-zakresu-obslugi-smartfonu-i-komputera.
O zakwalifikowaniu do udziału w projekcie zdecyduje komisja rekrutacyjna. Pod uwagę będą brane wyłącznie zgłoszenia kompletne i poprawne pod względem formalnym. Odpłatność za udział w szkoleniu „Smartfon bez tajemnic” wynosi 200 zł od uczestnika (łącznie za 4 zjazdy). Wpłaty należy dokonać przelewem na rachunek bankowy Stowarzyszenia „Cross” w ciągu 3 dni roboczych od otrzymania informacji potwierdzającej udział w szkoleniu, tj. do 23 kwietnia 2018 r. Numer rachunku zostanie podany przez koordynatora projektu. Brak wpłaty w wymaganym terminie będzie skutkował usunięciem danej osoby z listy uczestników.
Planowane są również kolejne dwie edycje projektu w terminach: od września do grudnia 2018 r. oraz od stycznia do marca 2019 r. W przypadku, gdy dana osoba nie zakwalifikuje się na szkolenie w terminie kwiecień – sierpień 2018 r., będzie mogła (bez ponownego przesyłania dokumentów) uczestniczyć w procesie rekrutacji na kolejną edycję.
W przypadku jakichkolwiek pytań lub wątpliwości prosimy o bezpośredni kontakt telefoniczny z koordynatorem projektu Adamem Dzitkowskimn, numer telefonu: 519 572 681, lub mailowo na adres: ania@cross.org.pl. W zgłoszeniach i rozmowach telefonicznych prosimy powoływać się na tytuł projektu: „Smartfon bez tajemnic”.
Serdecznie zapraszamy do uczestnictwa !