Na mistrzostwach Polski niewidomych i słabowidzących w narciarstwie biegowym, jakie w drugiej połowie lutego odbywały się w Kościelisku-Kirach, spotkali się zarówno sportowcy rozpoczynający zmagania w tej dyscyplinie, jak i doświadczeni paraolimpijczycy. Jednym słowem – wszyscy: od młodzików począwszy po seniorów, wśród których rozpiętość wieku bywała spora.
Do rywalizacji stanęli zawodnicy i zawodniczki z szesnastu klubów sportowych i ośrodków szkolno-wychowawczych. Pierwszy dzień startowy wypełniły biegi długie stylem dowolnym. W sobotę 18 lutego na stadionie biathlonowym w Kościelisku narciarze ścigali się na dystansach: 10 km – seniorzy, 6 km – seniorki i juniorzy oraz 2 km – młodziczki i młodzicy. Podczas zawodów padał deszcz i nie biegało się łatwo, ale wszyscy pragnęli zmierzyć się z wyznaczonym dystansem i dzielnie pokonywali trasy, nie zważając na niesprzyjającą aurę. Rewelacyjnie wypadli, jak zwykle, nasi paraolimpijczycy – Aneta Górska i Piotr Garbowski, którzy pobiegli świetnie łyżwą. I ja dałem sobie radę. Swoje 10 km pobiegłem w tych warunkach na luzie. Od roku 1980 były to moje dwudzieste szóste mistrzostwa Polski (w latach 1999-2016 biegowe MP nie były organizowane). Jeszcze mi się chce i daję sobie radę w rywalizacji z najlepszymi na tych mistrzostwach. Bo, jak powtarzam: oprócz biegowek co nas jednoczy, to... nasze oczy! I oczywiście – chęć rywalizacji!
Drugi dzień zawodów to bieg krótki stylem klasycznym. I niestety – od rana w Kościelisku znów padało. W takich warunkach przyszło nam się ścigać na dystansach: 6 km – seniorzy, 4 km – seniorki i juniorzy, 2 km – młodziczki i młodzicy. Biegaliśmy dwukilometrowe rundki po bardzo mokrym śniegu i słabych już torach, ale duch sportowy nikogo nie opuszczał. Medale we wszystkich kategoriach startowych zdobyli ci sami zawodnicy co dnia poprzedniego na długim dystansie, chociaż czasami zajmowali miejsca na podium w innej kolejności. Tytuł mistrza Polski wśród seniorów otrzymał nasz paraolimpijczyk Piotr Garbowski, a obok niego na podium stanęli dwaj inni zawodnicy „Podkarpacia” Przemyśl – Błażej Bieńko i Łukasz Zgłobicki. Wśród seniorek tytuł mistrzyni Polski ponownie trafił do paraolimpijki Anety Górskiej (biegła z przewodnikiem) z klubu UKS Laski. Tytuł wicemistrzyni wywalczyła Karolina Koś z „Podkarpacia” Przemyśl, a drugą wicemistrzynią została Ewa Pochwat z „Jutrzenki” Częstochowa.
Medale i puchary wręczał zwycięzcom wójt Kościeliska Roman Krupa wraz z kierownikiem zawodów Józefem Staszelem i koordynatorem Józefem Plichtą. Spikerem na mistrzostwach Polski była nasza wspaniała trenerka Anna Pitoń, która przez mikrofon gorąco zagrzewała nas do walki o dobre miejsca. Po zawodach na wszystkich czekały pyszne ciasta przygotowane, jak zawsze tutaj, przez miejscowych górali, oraz gorąca herbata.
Na zakończenie ceremonii medalowej wójt Roman Krupa pogratulował rywalizacji wszystkim zawodnikom i na kolejne mistrzostwa, za rok, zaprosił nas właśnie tu, do Kościeliska.
Finansowanie niezbędne do przeprowadzenia mistrzostw Polski w narciarstwie biegowym, które zorganizowało Stowarzyszenie „Cross”, zapewniły PFRON oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w narciarstwie biegowym 17-20.02.2023 r., Kościelisko-Kiry
Luty to kolejny miesiąc, w którym o sportowe trofea walczyli biathloniści zrzeszeni w Związku Kultury Fizycznej „Olimp”. Tym razem stawką były tytuły mistrzyń i mistrzów Polski.
W Ośrodku Biathlonowym Kościelisko-Kiry odbyły się ósme już mistrzostwa Polski osób niewidomych i słabowidzących w biathlonie. Zorganizował je ZKF „Olimp” przy współudziale przemyskiego klubu „Podkarpacie”. Patronat nad zawodami objęli: starosta tatrzański Piotr Bąk, wójt gminy Kościelisko Roman Krupa oraz prezes Polskiego Związku Biathlonu Joanna Badacz. Impreza została dofinansowana ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Uczestnicy mieszkali i stołowali się w pensjonacie Willa u Gąsieniców w Kościelisku.
Celem zawodów było wyłonienie mistrzów i mistrzyń Polski na rok 2023 w trzech konkurencjach biathlonowych – biegu indywidualnym, sprincie i dwuboju (łącznie rezultaty z biegu indywidualnego i sprintu) – na dystansach przypisanych poszczególnym kategoriom startowym. Oficjalnego otwarcia wydarzenia dokonał prezes ZKF „Olimp” Adam Dzitkowski. Na starcie stanęło trzydzieścioro pięcioro zawodników z klubów należących do Związku. Swoich reprezentantów mieli: „Braille” Bydgoszcz, „Nadzieja” Kraków, „Karolinka” Chorzów, „Ikar” Lublin, „Sudety” Kłodzko, „Podkarpacie” Przemyśl, „Pionek” Bielsko-Biała, „Jutrzenka” Częstochowa i „DoSAN” Wałbrzych. Obowiązki sędziego głównego pełnił mjr Józef Staszel, natomiast kierownikiem strzelnicy był płk Zbigniew Sebzda.
Mistrzostwa Polski przeprowadzone zostały w sześciu kategoriach: senior i seniorka, junior i juniorka oraz młodzik i młodziczka.
Pierwszy dzień zawodów, w którym odbywał się bieg indywidualny (21.02.2023 r.), był bardzo trudny zarówno dla zawodników, jak i organizatorów. Padał deszcz, a to spowodowało, że śnieg na torach był miękki i ciężki. Na osłodę małopolski oddział TVP3 wyemitował tego samego dnia relację z biegu indywidualnego oraz wywiady z uczestnikami. Nazajutrz odbywał się sprint i aura próbowała wynagrodzić niemiłe powitanie. Zaświeciło słońce i w początkowej fazie rywalizacji był nawet niewielki mróz. Zawodników mających duże problemy ze wzrokiem wspierali podczas biegu przewodnicy, uczniowie szkoły mistrzostwa sportowego w Zakopanem oraz inne osoby. Na podkreślenie zasługuje pomoc wychowawców z ośrodków szkolno-wychowawczych z Bydgoszczy, Krakowa i Chorzowa.
Ceremonia zakończenia mistrzostw odbywała się w zimowej scenerii, ale przygrzewające słońce kazało już myśleć o wiośnie. Na stadionie Ośrodka Biathlonowego Kościelisko-Kiry zebrali się zawodnicy, wychowawcy młodzieży, organizatorzy, obsługa sędziowska i techniczna oraz przedstawiciele zarządu ZKF „Olimp”. Sędzia główny Józef Staszel ogłosił oficjalne wyniki rywalizacji, a medale, puchary i upominki ufundowane przez organizatorów oraz patronów wręczali: długoletni trener biathlonu Kazimierz Cetnarski, prezes Adam Dzitkowski oraz reprezentujący Polski Związek Biathlonu Józef Staszel.
Piotr Stefański, wychowawca z ośrodka dla dzieci i młodzieży w Krakowie, podziękował za dobrą organizację imprezy oraz miłą i serdeczną atmosferę. Przedstawiciel młodych zawodników podziękował również za stworzenie doskonałych warunków sprzyjających realizacji największych aspiracji sportowych i zwrócił się z prośbą o kontynuację działań, które służą upowszechnianiu sportu wśród młodzieży z dysfunkcją narządu wzroku. Prezes Adam Dzitkowski podziękował za obecność wszystkim gościom i patronom imprezy, uczestnikom i ich przewodnikom za doskonałą rywalizację, a obsłudze sędziowskiej i technicznej za sprawne i bezpieczne przeprowadzenie mistrzostw Polski.
Do zobaczenia za rok – na starcie po nowe tytuły mistrzowskie.
Zwycięzcy VIII Mistrzostw Polski Niewidomych i Słabowidzących w Biathlonie
W dniach 21-29 stycznia 2023 r. walczyliśmy w Szwecji o najwyższe trofea podczas mistrzostw świata niepełnosprawnych w narciarstwie biegowym i biathlonie. Na trasach w Östersund reprezentowaliśmy polskich sportowców z dysfunkcją wzroku w trzech duetach zawodnik – przewodnik: Piotr Garbowski i Jakub Twardowski, Paweł Gil i Michał Lańda oraz Błażej Bieńko i Paweł Dudek.
Przygotowania do mistrzostw świata rozpoczęliśmy dwutygodniowym zgrupowaniem w Zakopanem. W tym okresie zawodnicy zrealizowali bezpośrednie przygotowanie startowe w stu procentach. Mieliśmy do dyspozycji trasę o długości 2,5 km na obiekcie Centralnego Ośrodka Sportu. Po zgrupowaniu rankiem 17 stycznia wyruszyliśmy busem w stronę Gdańska, aby dostać się na prom, który nocą miał nas przetransportować do Skandynawii. Kolejny dzień również spędziliśmy w podróży, aż w końcu wieczorem dotarliśmy do Östersund.
Na miejscu przywitała nas istnie zimowa aura. Po szybkiej kolacji zdecydowaliśmy się wybrać na krótką przebieżkę. Była to dla nas forma regeneracji po tak długiej i męczącej podróży. Trucht zakończyliśmy rozciąganiem. Dwa dni w podróży potrafią odcisnąć spory ślad w organizmie, a przecież przyjechaliśmy tutaj, by startować w pełnej dyspozycji. Rankiem, po śniadaniu, udaliśmy się na trasy, aby odebrać dla wszystkich akredytację i znaleźć nasze stanowisko do smarowania nart. Gdy już wszystko załatwiliśmy, pozostało nam jeszcze rozpakowanie sprzętu oraz przygotowanie go do porannego treningu.
Już tylko dwa dni dzieliły nas od rozpoczęcia mistrzostw. W tym czasie zawodnicy musieli poznać trasę, na której będą rozgrywane zawody. Trasy w Östersund są bardzo interwałowe, charakteryzują je zarówno krótkie, jak i długie strome podbiegi, a zaraz po nich kręte i szybkie zjazdy. To wszystko czyni je trudnymi, ale w końcu to mistrzostwa świata i nikt nie mówił, że będzie łatwo. Po skończonym treningu szliśmy na obiad, po nim zawodnicy udawali się na odpoczynek, a my wraz z Michałem Lańdą zabieraliśmy się do testowania nart i smarów. Zajmuje nam to zazwyczaj bardzo dużo czasu, wszystko zależy od rodzaju śniegu, jego temperatury oraz wilgotności. Trzeba też wziąć pod uwagę, czy śnieg jest sztuczny, świeży czy też zmieszany. Wszystkie te aspekty powodują, że po wielu analizach, metodą prób i błędów, dochodzi się do tych właściwych smarów.
Jako pierwszy, 21 stycznia, czekał nas start w konkurencji biathlonowej 7,5 km. Brali w niej udział Paweł Gil z przewodnikiem Michałem Lańdą oraz Błażej Bieńko z przewodnikiem Pawłem Dudkiem. Zajęli odpowiednio 10. oraz 11. miejsce i, co ważne, wykonali minimum na paraolimpiadę.
Kolejnym sprawdzianem był niedzielny bieg na 20 km stylem klasycznym. Startował w nim Piotr Garbowski wraz ze mną jako przewodnikiem. Piotr uplasował się na świetnym 4. miejscu z niewielką stratą do norwega Tomasa Oxala, który zajął 3. miejsce. Po dwóch startach przyszedł dzień przerwy. Po nim w planie był sprint biegowy na dystansie 1,2 km. Zawodnicy uzyskali w tym biegu bardzo dobre rezultaty. Piotr Garbowski uplasował się na 6. miejscu, Paweł Gil na 11., a Błażej Bieńko na 12. pozycji. Za ten występ zawodnicy uzyskali najwięcej punktów rankingowych będących przepustką do kwalifikacji paraolimpijskiej. Następnego dnia odbyły się starty biathlonowe na 10 km. Rezultaty naszych zawodników były następujące: Piotr Garbowski – 10. miejsce, Paweł Gil – 11. miejsce. Niestety, Błażej Bieńko w tym biegu został zdyskwalifikowany przez mały błąd przewodnika. Na zawodach tej rangi nie ma taryfy ulgowej, nie można również wnosić protestu. Szkoda tym bardziej, że Błażej biegł na najlepszej pozycji wśród naszych reprezentantów. Decyzja jury była niepodważalna i należało ją zaakceptować.
26 marca był dniem wolnym od rywalizacji. Nazajutrz czekał nas bieg na 12,5 km w biathlonie. Start indywidualny przynosi zawsze wiele emocji, bo za każdy nietrafiony strzał dolicza się karną minutę do czasu biegu. Paweł Gil „ustrzelił” trzy karne rundy i był ósmy, natomiast Błażej Bieńko miał cztery niecelne strzały i zajął 9. miejsce.
Ostatni start indywidualny to bieg na 10 km stylem dowolnym. Odbył się następnego dnia. Piotr Garbowski zajął w nim 9. miejsce, z bardzo niewielką stratą do czołówki, a Paweł Gil zajął 13. lokatę i był to jego najlepszy występ na tym dystansie w karierze.
Ostatniego dnia zawodnicy wystartowali w sztafecie 4 razy 2,5 km. Polska reprezentacja zajęła 7. miejsce w składzie: Witold Skupień, Błażej Bieńko i Piotr Garbowski. Witold Skupień (zawodnik z dysfunkcją narządu ruchu) biegł dwie zmiany, gdyż regulamin wystawiania sztafet nie pozwalał nam na inną konfigurację.
Mistrzostwa świata w szwedzkim Östersund to wiele dni ciężkiego ścigania się na trudnych trasach. Nasi młodzi zawodnicy cały czas się uczą i gromadzą doświadczenie, które z roku na rok procentuje. Widać to po uzyskiwanych punktach oraz stracie czasowej do czołówki. Piotr Garbowski jak zwykle nie zawiódł i w biegach pokazał silną dyspozycję. Nie spoczywamy na laurach i już myślimy o kolejnym sezonie.
Nowy sezon rozpoczął się z wielkim hukiem: pierwsze w tym roku zawody i... od razu mistrzostwa Polski! Tak licznej grupy grających już dawno nie widziano w jednym czasie i miejscu. Eliminacje i finałowa rywalizacja o tytuły mistrzowskie rozgrywane były w Opolu.
W dniach 15-19 marca stolica polskiej piosenki gościła uczestników XVIII Mistrzostw Polski Niewidomych i Słabowidzących w Bowlingu. Tym razem sportowcy walczyli na torach kręgielni Fit Life. Do startu w grach eliminacyjnych zgłosiło się ponad stu zawodników reprezentujących dwadzieścia cztery kluby. Nadspodziewane zainteresowanie zawodami sprawiło, że organizatorzy tegorocznych mistrzostw zmuszeni zostali do wynajęcia dodatkowych pokoi w innym jeszcze hotelu niż było w planach i z tego powodu zawodnicy nocowali nie tylko w Szarej Willi, lecz także w hotelu Opole Centrum. Cieszy przede wszystkim fakt, że pojawiło się kilka całkiem nowych twarzy, ale spotkaliśmy również starych, dawno niewidzianych zawodników.
Starty eliminacyjne zostały rozpisane na dwa dni, czyli czwartek i piątek, a finały na sobotę. Podczas eliminacji zawodnicy rozgrywali sześć gier, po trzy na jednym torze i przy wspólnym podajniku. Po raz kolejny mogli rywalizować w kręgielni odpowiednio przygotowanej przez pracowników obsługi. Pozwoliło to bez większych problemów rozegrać wszystkie bloki zawodów zgodnie z harmonogramem. Dla zawodników z kategorii B1 zostały wydzielone dwa tory, na których rzuty oddawali przy barierkach. Bowlingowcy z pozostałych kategorii dobierali się parami. Dzięki temu na niektórych torach obserwowaliśmy bardzo ciekawą, podsycaną wzajemnie rywalizację. Starty eliminacyjne były niezmiernie ważne, ich wynik wpływał na końcowy rezultat, ponieważ był doliczany do wyniku z finału. Zawodnicy starali się więc wypracować odpowiednią przewagę już na tym etapie gry.
Po pierwszych dwóch dniach rywalizacji na szczycie tabel w każdej z kategorii oglądaliśmy znane nazwiska, które raczej nikogo specjalnie nie dziwiły. Jednak zaraz za nimi pojawiło się kilka takich, które były pewną niespodzianką. Największym zaskoczeniem było drugie miejsce w kategorii B2, które zajęła reprezentantka iławskiego klubu „Morena” Magdalena Palamar. Zawodniczka ta od niedawna startuje w turniejach kręglarskich, ale od jakiegoś czasu systematycznie trenuje również w kręgielni bowlingowej, co, jak widać, przynosi wymierne efekty. Zwyciężczynią eliminacji w tej kategorii, ze znaczną przewagą, została Jadwiga Rogacka z klubu „Pionek” Włocławek (1004 p.). W męskim odpowiedniku tej kategorii zdarzyło się chyba największe zaskoczenie. Dopiero na trzecim miejscu znalazł się ubiegłoroczny mistrz Mieczysław Kontrymowicz, a tuż za nim zakończyli eliminacje jego klubowy kolega z „Warmii i Mazur” Stanisław Stopierzyński i reprezentant „Jaćwinga” Suwałki Andrzej Świtaj. Dwóch zawodników w kategorii B3 mężczyzn – Krzysztof Huszcza („Jaćwing” Suwałki) i Ireneusz Stankiewicz („Zryw” Słupsk) – uzyskało wyniki ponad tysiącpunktowe: odpowiednio 1048 oraz 1015 p. Należy zaznaczyć, że za ich plecami kilku konkurentów zebrało niewiele mniej punktów, co gwarantowało spore emocje w finale.
W B3 niemałym zaskoczeniem dla wszystkich było dopiero szóste miejsce obrońcy tytułu sprzed roku, Grzegorza Kanikuły z lubelskiego „Hetmana”. Wśród kobiet na szczycie stawki zakończyła eliminacje reprezentantka olsztyńskiej „Warmii i Mazur” Zofia Sarnacka, ale tuż za nią zameldowała się Elżbieta Malinowska z „Hetmana” Lublin (głównie dzięki ostatniej grze, w której uzyskała wynik 210 p.). Jako trzecia ten etap mistrzostw zamknęła Dorota Kurek z „Ikara” Lublin, a blisko jej wyniku była czwarta Honorata Kaznowska z bydgoskiej „Łuczniczki”. Przed zawodami wiele osób skojarzyło wprawdzie imię, ale nie pasowało im nazwisko na liście startowej, wszyscy znali bowiem Honoratę Borawę, w gronie przyjaciół zwaną „Hondzią”. Szybko wyjaśniło się, że to jedna i ta sama osoba, która po prostu zmieniła stan cywilny. Honorata wróciła do grania po dwuletniej przerwie i pokazała, że nie zapomniała, jak się to robi. Podniosło to tylko poziom rywalizacji w kategorii B3, co dobrze rokuje na następne zawody.
Eliminacje w kategorii B1 wśród kobiet i mężczyzn wygrali pewniacy – Karolina Rzepa z bydgoskiej „Łuczniczki” (695 p.) oraz Zdzisław Koziej z „Hetmana” Lublin (731 p.). Warte odnotowania są również kolejne wyniki wśród całkowicie niewidomych pań i panów. Reprezentantki „Łuczniczki” zdominowały tę kategorię do czwartej pozycji włącznie, każda z wynikiem ponad 500 p. Wśród panów Szczepan Polkowski postraszył tym razem trochę „Generała”, plasując się na drugim miejscu eliminacji z wynikiem 703 p.
Piątkowy wieczór zawodnicy przeznaczyli na regenerację oraz przygotowanie się do finałów i już w sobotni poranek w dobrych humorach, ze sportowym nastawieniem na wynik zameldowali się w kręgielni.
Pierwsi do walki o krajowy prymat stanęli reprezentanci kategorii B3. Każdy miał oczywiście świadomość, że o tytule mistrzowskim zadecyduje suma dwunastu gier, więc przystąpili do rywalizacji mocno zmotywowani. Swoją przewagę z eliminacji zachowała Zofia Sarnacka, ale za jej plecami nastąpiły roszady. Na drugim stopniu podium stanęła Dorota Kurek, a na trzecim zakończyła swój pierwszy start po długiej przerwie „Hondzia” (czemu towarzyszyła eksplozja radości i telefoniczna relacja na żywo dla rodziny). Oby ten start zmotywował zawodniczkę do trwałego powrotu na bowlingowe tory. Wśród mężczyzn dużą wolę walki widzieliśmy w finale u dwóch reprezentantów „Warmii i Mazur” Olsztyn – Cezarego Dybińskiego (1083 p.) oraz Piotra Misia (1069 p.). Tak dobra gra dała pierwszemu z nich mistrzowski tytuł, a drugi stoczył przegrany bój o trzecie miejsce z kolegą klubowym Dominikiem Czyżem. Należący do tego klubowego „teamu” Ireneusz Stankiewicz spadł na piątą pozycję. Podium uzupełnił natomiast Krzysztof Huszcza.
W następnym bloku do walki o tytuły przystąpiły zawodniczki i zawodnicy z kategorii B2. Również tutaj mogliśmy oglądać zaciętą walkę. Jadwiga Rogacka z sumą 1933 p. wyraźnie wyprzedziła rywalki, ale oprócz niej bardzo udany szturm na podium przeprowadziła także Renata Socha. Czwarty w eliminacjach wynik powiększony o rezultat z finału pozwolił tej zawodniczce z Olsztyna cieszyć się ze srebrnego medalu. Z pierwszym trofeum mistrzostw Polski – brązowym, ale jakże cennym – grę zakończyła Magdalena Palamar, która wyprzedziła swoją bardziej doświadczoną koleżankę z klubu Danutę Odulińską. Ekscytującą rywalizację, dosłownie do ostatniego rzutu, obserwowaliśmy wśród mężczyzn. Wynik 1024 p. Stanisława Stopierzyńskiego pozwolił mu cieszyć się z tytułu mistrzowskiego, jednak po raz kolejny o zwycięstwie nad Mariuszem Kozyrą z „Hetmana” Lublin zdecydowało zaledwie 5 p. Niewiele mniej od nich ugrał Stanisław Oduliński z iławskiej „Moreny”, dzięki czemu dołączył do mistrzowskiej trójki. Poza podium wypadł Mieczysław Kontrymowicz, co było niemałym zaskoczeniem. Ten zawodnik dawno nie zakończył mistrzowskiej imprezy bez medalu.
Na koniec startów finałowych na torach opolskiej kręgielni pojawili się całkowicie niewidomi zawodnicy z kategorii startowej B1. Tym razem „Generał” potwierdził swoje mistrzowskie umiejętności i wynikiem 783 p. znacząco wyprzedził drugiego w tym roku Szczepana Polkowskiego. Słabsza gra Lesława Domina z „Łuczniczki” Bydgoszcz sprawiła, że stracił on trzecią pozycję na rzecz Mariusza Podpory z „Syrenki” Warszawa. Kobiece podium tegorocznych mistrzostw Polski zdobyły w całości podopieczne Kazimierza Fiuta z Bydgoszczy (po raz kolejny – duże podziękowania dla asystenta bydgoskich zawodników!). Złoty krążek zawisł na szyi Karoliny Rzepy. Medal dla wicemistrzyni odebrała – czemu towarzyszyła eksplozja ogromnej radości – Katarzyna Świątek. Na trzecim stopniu podium stanęła Renata Domin, a na czwartym miejscu zameldowała się kolejna z bydgoszczanek – Magdalena Rataj.
Warto zaznaczyć, że tegoroczne mistrzostwa Polski odbyły się dużo wcześniej niż było do tej pory w zwyczaju. Zmiana ta związana jest z przewidzianymi na sierpień tego roku w Birmingham IBSA World Games, gdzie jedną z dyscyplin jest bowling. Turniejem kwalifikacyjnym do tej imprezy będą mistrzostwa Europy, które na początku maja zostaną rozegrane w Pradze. W związku z tym nasz turniej mistrzowski zaplanowano na marzec, aby trenerowi kadry bowlingowej Maciejowi Kwiatkowskiemu dać czas na wybranie reprezentacji na zawody kwalifikacyjne.
Przygotowania do zawodów koordynowała Monika Grzybczyńska. Organizatorami mistrzostw Polski były Stowarzyszenie „Cross” oraz Sekcja Niepełnosprawnych, Niewidomych i Słabowidzących PZKręgl. Finansowanie wydarzenia zapewnił Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Dziękujemy organizatorom, a wszystkim zawodnikom gratulujemy doskonałej rywalizacji. Do zobaczenia na kolejnych bowlingowych imprezach tego roku.
XVIII Mistrzostwa Polski Niewidomych i Słabowidzących w Bowlingu 15-19.03.2023 r., Opole
Tabela wyników - kobiety (w nawiasie wynik eliminacji)
Kobiety
Kategoria B1
1.
Karolina Rzepa „Łuczniczka” Bydgoszcz
(695) 1309 p.
2.
Katarzyna Świątek „Łuczniczka” Bydgoszcz
(557) 1124 p.
3.
Renata Domin „Łuczniczka” Bydgoszcz
(578) 1056 p.
Kategoria B2
1.
Jadwiga Rogacka „Pionek” Włocławek
(1004) 1933 p.
2.
Renata Socha „Warmia i Mazury” Olsztyn
(780) 1691 p.
3.
Magdalena Palamar „Morena” Iława
(839) 1543 p.
Kategoria B3
1.
Zofia Sarnacka „Warmia i Mazury” Olsztyn
(909) 1840 p.
2.
Dorota Kurek „Ikar” Lublin
(830) 1713 p.
3.
Honorata Kaznowska „Łuczniczka” Bydgoszcz
(794) 1690 p.
Tabela wyników - mężczyźni (w nawiasie wynik eliminacji)
Ależ to były emocje! Po raz pierwszy w historii na Słowacji odbył się rankingowy turniej showdowna. Udział naszych reprezentantów w tych zawodach zapisał się złotymi zgłoskami. Dwa zwycięstwa, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn, oraz srebro i brąz to fantastyczne rezultaty!
Lutowy Showdown Slovak Open 2023 był drugim międzynarodowym turniejem w nowym sezonie. Brało w nim udział pięćdziesięcioro czworo zawodników – czternaście kobiet i czterdziestu mężczyzn. Swoje reprezentacje wystawiło dziewięć państw, do których należały: Włochy, Niemcy, Czechy, Słowacja, Szwajcaria, Francja, Belgia, Bułgaria oraz Polska. W kategorii mężczyzn został spełniony warunek IBSA, zgodnie z którym przy udziale minimum dziesięciu zawodników z topowej dwudziestki za zwycięstwo w turnieju jest naliczane maksymalne 400 p. Zwyciężczyni turnieju mogła zdobyć 300 p.
Polskę reprezentowało w Słowacji ośmioro graczy: Agnieszka Bardzik, Elżbieta Mielczarek, Monika Szwałek, Krystian Kisiel, Przemysław Knaź, Krzysztof Sobiło, Adrian Słoninka i Łukasz Zdunkiewicz. Towarzyszył im trener polskiej kardy showdownistów Szymon Borkowski. Organizatorzy turnieju stanęli na wysokości zadania i pokazali, jak udany może być debiut. To dla nich pierwsze tak duże zawody w showdownie, a poradzili sobie z nimi znakomicie. Świetne warunki, dobrze przygotowane do gry sale... Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że właśnie tak powinna była wyglądać organizacja mistrzostw Europy i można tylko żałować, że zeszłoroczne mistrzostwa odbywały się w Paryżu, a nie w Bratysławie.
Dla Elżbiety Mielczarek był to powrót do rywalizacji międzynarodowej po trzech latach nieobecności – i trzeba go zapisać przez wielkie P! Nasza liderka wygrała wszystkie swoje mecze i w finale zmierzyła się z inną polską reprezentantką – Moniką Szwałek. Po bardzo zaciętym pojedynku lepsza okazała się Elżbieta, która tym samym utrzymała swoją niezachwianą pozycję do końca. Warto zaznaczyć, że Monika, srebrna medalistka zawodów, przez cały turniej grała swoją teoretycznie słabszą ręką – lewą. Teoretycznie, bowiem w praktyce ręka ta okazała się jej bardzo silną bronią.
Z kolei w kategorii mężczyzn triumfował Krzysztof Sobiło, dla którego były to pierwsze wygrane zawody międzynarodowe w karierze! Krzysiek zaskoczył swoich przeciwników bardzo przemyślaną i spokojną grą. W finałowym pojedynku zmierzył się z reprezentantem gospodarzy Ladislavem Bradą i w tym bardzo zaciętym meczu to nasz zawodnik okazał się lepszy. Spokój i opanowanie stały się kluczem do końcowego sukcesu. Zdaje się, że Krzysiek dopiero się rozpędza. Stwierdził, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i zamierza teraz ugruntować swoją wysoką pozycję na arenie międzynarodowej.
Przed kadrą kolejne turnieje. Już na przełomie marca i kwietnia nasi reprezentanci wybierają się do czeskiego Nymburka – z nadzieją na przynajmniej powtórzenie wyników ze Słowacji.
Showdown Slovak Open 2023 15-19.02.2023 r., Samorin, Słowacja
Kobiety
Elżbieta Mielczarek Polska
Monika Szwałek Polska
Marketa Trncakova Czechy
(…)
Agnieszka Bardzik Polska
Mężczyźni
Krzysztof Sobiło Polska
Ladislav Brada Słowacja
Krystian Kisiel Polska
(…)
17. Adrian Słoninka Polska 19. Przemysław Knaź Polska 27. Łukasz Zdunkiewicz Polska
Kadra górskiego obozu sportowego dla młodzieży, jaki w Ptaszkowej koło Nowego Sącza zorganizował w lutym Związek Kultury Fizycznej „Olimp”, nie musiała zachęcać uczestników do treningu – sami dobrze wiedzieli, po co tu przyjechali. A że aura była łaskawa dla miłośników sportów zimowych, program pobytu bogaty i ciekawy, grupa zgrana, to młodzi sportowcy powrócili do szkół nie tylko sprawniejsi, lecz także bogatsi o dobre wspomnienia.
Obóz został dofinansowany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz PFRON w ramach projektu „Bliżej sportu 2022”, będącego kontynuacją wcześniejszych edycji. Dzięki projektowi dzieci i młodzież z dysfunkcją wzroku oraz ich rodzice kojarzą już ZKF „Olimp” ze sportowymi obozami letnimi i zimowymi oraz wyjazdowymi szkoleniami sportowymi dla uczestników w wieku 12-18 lat. Przedsięwzięcie ma stałe miejsce w kalendarzu i stanowi płaszczyznę dla aktywności fizycznej i edukacyjnej oraz dla integracji młodych sportowców i kadry trenersko-instruktorskiej z całej Polski. Od kilku lat z dużym zaangażowaniem i wprawą kieruje projektem koordynator Józef Plichta.
Tak jak w latach poprzednich uczestnikami wyjazdu były ekipy młodych słabowidzących i niewidomych sportowców z placówek edukacyjnych w Bydgoszczy, Chorzowie, Krakowie, Laskach koło Warszawy i we Wrocławiu. Każda grupa przyjechała z dwojgiem wychowawców, którzy czuwali nad bezpieczeństwem młodzieży, realizowali zajęcia opiekuńczo-wychowawcze i jako asystenci wspierali kadrę trenersko-instruktorską. Szkoleniowcy, doświadczeni w pracy z osobami z dysfunkcją wzroku, opracowali plan treningowy i realizowali zajęcia narciarskie z podziałem na dwie grupy. Grupę uczestników o wysokim poziomie wyszkolenia prowadzili trenerzy Marcela Marcisz i Jakub Malczewski. Jej uczestnicy mają w niedalekiej przyszłości duże szanse na powołanie do kadry narodowej w grupie wiekowej młodzików i juniorów. Drugi zespół narciarzy biegowych trenowali instruktorzy Marek Grzegorczyk i Jerzy Gorczyca. Do grupy tej należeli również narciarze o wysokim poziomie wyszkolenia, jak i uczestnicy średniozaawansowani, z krótszym stażem sportowym. Nad realizacją zadań czuwał niezawodnie Maciej Graf.
Prowadzący zajęcia trenerzy i instruktorzy sportowi wykazali się dużym profesjonalizmem i ogromnym doświadczeniem w pracy z dziećmi i młodzieżą. Doświadczenie to gromadzili podczas wieloletniej współpracy ze Związkiem i Stowarzyszeniem „Cross”. Kadra umiała dotrzeć do młodych ludzi i zaktywizować ich sportowo oraz zachęcić do intensywnych treningów i przezwyciężania słabości. Można powiedzieć, że każdy dzień obozu w Ptaszkowej przynosił sukces i pozwalał jego uczestnikom wznosić się na wyższy poziom umiejętności sportowych, a szczególnie wyszkolenia w narciarstwie biegowym. Młodzież dobrze wiedziała, po co przyjechała do Centrum Sportów Zimowych w Ptaszkowej, przy którym znajdują się znakomite trasy do uprawiania narciarstwa biegowego i gdzie trenowała Justyna Kowalczyk, mistrzyni i multimedalistka mistrzostw świata, czterokrotna zdobywczyni Pucharu Świata w biegach narciarskich. Uczestnicy z zaangażowaniem i rzetelnie realizowali program treningowy i korzystali z zajęć. Biegi na trasach narciarskich odbywały się codziennie. Oprócz nich realizowane były: szkolenie strzeleckie przygotowujące do biathlonu, zajęcia rozciągające i ćwiczenia ogólnorozwojowe w siłowni. Młodzi sportowcy pojechali również do Nowego Sącza na basen. Kto nie mógł z niego skorzystać, szedł na pobliskie lodowisko ćwiczyć jazdę na łyżwach.
Dopełnieniem każdego sportowego dnia były integracyjne zajęcia edukacyjno-kulturalne. Kadra przygotowała również trzy wieczorne prelekcje. Trenerka Marcela Marcisz przybliżyła młodzieży aspekty techniczne jazdy na biegówkach stylem dowolnym. Instruktor Jerzy Gorczyca opowiedział o swoich doświadczeniach związanych ze wspinaczką wysokogórską, a wychowawca Maciej Kwiatkowski poruszył zagadnienia związane z właściwym żywieniem i zdrowym trybem życia.
We współpracy z księdzem Józefem Kmakiem, proboszczem parafii w Ptaszkowej, zorganizowany został II Zimowy Turniej Tenisa Stołowego Dźwiękowego Ptaszkowa 2023. Jest to turniej integracyjny. Pierwszy odbył się trzy lata temu, w czasie obozu zimowego w 2020 r. Uczestnikami tegorocznego byli mieszkańcy Ptaszkowej i uczestnicy naszego obozu. Ksiądz Kmak ufundował medale dla zwycięskich zawodników, dyplomy i pamiątkowy puchar dla najlepszego zespołu. Puchar zdobyli uczestnicy obozu. Rozgrywki dostarczyły wszystkim sportowych wyzwań i niezapomnianych emocji. W kategorii dziewcząt wygrała Ewa Podlińska z Lasek, a wśród chłopców najlepszy był Jakub Paluch z Krakowa.
Podsumowaniem zasadniczego szkolenia były zawody. Biegi narciarskie odbyły się z podziałem na kategorie wiekowe dziewcząt i chłopców. Uzyskane wyniki pozwoliły ocenić postęp każdego uczestnika projektu „Bliżej sportu 2022”. W kategorii młodziczek pierwsze miejsce zajęła Oliwia Lorent z Bydgoszczy, a w kategorii młodzików wygrał Gabriel Olech z Krakowa. Wśród juniorek najlepsza była Ewa Podlińska z Lasek, a w kategorii juniorów nie znalazł lepszych od siebie Marcin Gruszczyński z Bydgoszczy.
Ale nie tylko sport wypełniał czas dzieciom i młodzieży. Na pewno w pamięci uczestników pozostaną wieczory integracyjne, kolacja w plenerze przy grillu i dyskoteki, zwłaszcza ta odbywająca się w walentynki. Bardzo interesująca była wizyta w sali muzealnej kościoła parafialnego w Ptaszkowej. W czasie wycieczki instruktor Marek Gorczyca barwnie opowiedział historię niezwykłej późnogotyckiej płaskorzeźby z miejscowego zabytkowego kościoła pw. Wszystkich Świętych. Wartość płaskorzeźby przedstawiającej Chrystusa modlącego się w Ogrojcu i dwóch towarzyszących mu apostołów jest związana z osobą jej autora. Badacze potwierdzili, że została wykonana przez samego mistrza Wita Stwosza z Norymbergi. Jednym z dowodów na takie autorstwo dzieła jest kryptoinsignia – zakamuflowany podpis pozostawiony przez Wita Stwosza na szacie św. Jana, która układa się w napis STVOS. Okazją do spotkania z historią i kulturą Małopolski była również wycieczka do Miasteczka Galicyjskiego należącego do Oddziału Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. To wyjątkowe miejsce przeniosło zwiedzających w czasie na prowincję galicyjską przełomu XIX i XX wieku. Spacer uliczkami, po rynku, odwiedziny w dawnym salonie fryzjerskim, warsztacie stolarskim, aptece, sklepie z artykułami kolonialnymi, atelier fotograficznym, remizie strażackiej czy zakładzie zegarmistrzowskim pozwalały dotknąć minionej epoki i były niezwykłą lekcją historii.
Część uczestników wyruszyła wraz z instruktorem Markiem Gorczycą na pieszą wycieczkę, której celem było zdobycie szczytu Jaworze (882 m n.p.m.) w Beskidzie Niskim. Tam też z wieży widokowej mogli podziwiać panoramę Gór Grybowskich i Beskidów.
Na sukces obozu w Ptaszkowej złożyło się wiele czynników. Pierwszym była otwarta, radosna i zaangażowana w treningi grupa młodzieży. Drugi to doświadczona kadra trenersko-instruktorska i wychowawcza. Trzecią istotną składową był atrakcyjny i dynamicznie realizowany program, wypełniony sportem i dodatkowymi zajęciami. Czwartym nie mniej ważnym czynnikiem była doskonała lokalizacja. Centrum Sportów Zimowych w Ptaszkowej zapewniło uczestnikom trening w profesjonalnych warunkach. Dwa i pół kilometra tras narciarskich i nartorolkowych w zróżnicowanym terenie, wieczorem oświetlonych i codziennie ratrakowanych – czego można chcieć więcej? Trasy tutejsze posiadają homologację FIS i można na nich organizować imprezy sportowe krajowe i międzynarodowe. Budynek CSZ został przekazany do użytku w 2017 roku. Jest nowoczesny, przestronny, przystosowany do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Uczestnicy mieszkali w dwuosobowych pokojach z łazienką. Na terenie obiektu znajdują się pomieszczenia do przechowywania nart i wypożyczalnia sprzętu narciarskiego. Po zajęciach w terenie można było skorzystać z dobrze wyposażonej siłowni i strefy saun. Dopełnieniem doskonałych warunków pobytu jest piękna, widna kawiarnia i jednocześnie jadalnia z kuchnią, która serwuje doskonałe dania. Aż chce się tu wracać!
Częstochowskiemu klubowi wybiło już dwadzieścia pięć lat. Z tej okazji 17 lutego 2023 roku na obchody jubileuszu zjechali jego członkowie i ich przewodnicy rozsiani niekiedy po całym kraju.
Uroczyste świętowanie odbywało się w częstochowskim hotelu Grand. Wśród zaproszonych na tę szczególną okazję znaleźli się m.in. goście specjalni z Polskiego Związku Niewidomych w Częstochowie. Wszystkich zebranych powitał prezes Stowarzyszenia Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących „Jutrzenka” Franciszek Kała, który następnie przybliżył zebranym przebogatą historię Klubu. Po nim głos zabrała sekretarz Jolanta Maźniak, aby przypomnieć liczne sukcesy naszych zawodników, po czym zaprosić do wyróżnienia jubileuszowymi statuetkami 25-lecia najwybitniejszych z nich. Wśród uhonorowanych znaleźli się także działacze wywodzący się z grona klubowiczów oraz osoby wspierające „Jutrzenkę”. Prezes Koła Grodzkiego PZN w Częstochowie Grażyna Janerko przekazała na ręce prezesa Klubu list gratulacyjny oraz złożyła wyrazy uznania za dotychczasową pracę i zaangażowanie w upowszechnianie sportu osób niewidomych i słabowidzących. Na koniec części oficjalnej wspomniano również tych, którzy w ciągu lat odeszli z tego świata i pozostawili po sobie nie tylko wspomnienia, lecz także wielki dorobek sportowego życia. Chwilą ciszy uczciliśmy ich pamięć. Zawsze będą żyć w naszych sercach.
Ostatnim akordem obchodów jubileuszu była zabawa oraz uroczysty obiad i poczęstunek w formie szwedzkiego bufetu. Na deser każdy mógł się uraczyć wielkim kawałem przepysznego tortu, przygotowanego specjalnie na ten wyjątkowy dzień. Uczestnicy jubileuszu „Jutrzenki” nie kryli radości ze wspólnego spotkania przy tak doniosłej okazji. Panowała wspaniała, przepełniona życzliwością atmosfera.
Uroczysta gala została poprzedzona wydarzeniami sportowymi, które przygotowano specjalnie z okazji jubileuszu. Odbyły się turnieje w bowlingu, showdownie i warcabach stupolowch. Zorganizowaliśmy też wycieczkę klubową do Dusznik-Zdroju.
Klub „Jutrzenka” Częstochowa działa od 1996 roku, ale jego formalna rejestracja w KRS nastąpiła w roku 1998. Przez ponad ćwierć wieku wypracował sobie markę na arenie ogólnopolskiej, a także międzynarodowej w ramach współpracy ze Stowarzyszeniem „Cross” (przystąpił do niego w 1997 roku). Pierwszym prezesem i współzałożycielem Klubu (wraz z 20-osobową grupą założycielską) był Ryszard Olewnik. Kolejnymi prezesami „Jutrzenki” zostali: Janusz Wróbel (1997-2013), Zdzisław Mądry (2013-2018) oraz od 2018 roku do dzisiaj – Franciszek Kała. Przez wszystkie te lata zawodnicy reprezentujący „Jutrzenkę” odnieśli wiele sukcesów nie tylko podczas zmagań sportowych w kraju. Klub jest organizatorem, z ramienia Stowarzyszenia „Cross”, corocznego Pucharu Polski w warcabach. W ostatnich kilku latach „Jutrzenka” Częstochowa stała się także rozpoznawalną marką wśród osób pełnosprawnych, a to za sprawą organizowania ogólnopolskich turniejów warcabowych otwartych dla wszystkich. Na zawody te przyjeżdżają również mistrzowie Światowej Federacji Warcabów, np. z Francji, Holandii czy Belgii. Klub nasz ściśle współpracuje z Urzędem Miasta Częstochowy, MOPS-em, PFRON-em, a w ostatnich kilku latach nawiązał daleko idącą współpracę na polu sportowym z Urzędami Miasta Środy Śląskiej i Urzędem Miasta Nowego Targu. Nasze turnieje warcabowe są oceniane przez osoby pełnosprawne jako jedne z najlepszych w Polsce. Organizujemy m.in. turnieje: Złota Korona w Środzie Śląskiej, Złoty Kielich w Częstochowie i Złota Parzenica w Nowym Targu. Przeprowadzamy również: memoriały – Zdzisława Porochnickiego w Częstochowie oraz Witolda Bajkowskiego w Środzie Śląskiej, Grand Prix Polski w Częstochowie i w Środzie Śląskiej, Dni Warcabowe Santander Bank Polska w Środzie Śląskiej – i nie jest to pełna lista.
Klub „Jutrzenka” reprezentują warcabiści: Wojciech Woźniak, trzykrotny mistrz Polski osób całkowicie niewidomych, drużynowy brązowy medalista mistrzostw świata (Kranewo – Bułgaria), zawodnik kadry Stowarzyszenia „Cross”, a także Michał Ciborski, Jolanta Woźniak, Jan Hetnar i wielu innych. W ostatnim czasie nasz Klub, we współpracy z klubem „Kormoran” Giżycko, zakończył prace nad projektem wydawniczym „Nie takie proste warcaby”, który posłuży osobom z dysfunkcją wzroku do nauki tej gry. W jego skład wchodzą dwa tomy publikacji i audiobook. Wśród innych prężnie rozwijających się dyscyplin znalazł się nordic walking. Tutaj prym wiedzie Krzysztof Janusik z przewodniczką Małgorzatą Janusik. Nasz zawodnik był dwukrotnym mistrzem świata w latach 2021--2022, zajął drugie miejsce w Pucharze Świata wśród osób z niepełnosprawnością (Bełchatów – pierwsze miejsce, Marakesz – pierwsze miejsce). Wielokrotny indywidualny mistrz Polski i drużynowy mistrz Polski, a także zwycięzca wielu Pucharów Polski. W tej dyscyplinie szczycimy się również znakomitą zawodniczką Ewą Pochwat – wicemistrzynią świata i drużynową mistrzynią Polski. Ewa odnosi sukcesy także w innych dyscyplinach uprawianych przez osoby niewidome i słabowidzące. Zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski w narciarstwie biegowym oraz srebrny w biathlonie. Sztandarowymi dyscyplinami Klubu są od zawsze bowling i kręgle klasyczne. Mieliśmy i mamy wielu wspaniałych zawodników, należą do nich: śp. Edyta Siwek – brązowa medalistka mistrzostw Europy, Jan Zięba – wicemistrz Europy. Łucja Grochowska-Pilzek, Janina Matusiewicz, Franciszek Kała – to zwycięzcy wielu turniejów bowlingowych i kręglarskich. Utytułowanych sportowców moglibyśmy jeszcze długo wymieniać. Nową dyscypliną w naszym Klubie jest showdown, ale i tu mamy już pierwsze niewielkie osiągnięcia. Młodzi zawodnicy tej sekcji – Wojtek i Jola Woźniakowie, Angelika Szymonik, Przemek Purgal i wielu innych – ambitnie trenują, aby sięgać po trofea. Zawodnicy Klubu licznie uczestniczą nie tylko w zawodach sportowych, lecz także w szkoleniach, treningach i zgrupowaniach. Wielu naszych klubowiczów należy do kadry Stowarzyszenia „Cross”.
„Jutrzenka” Częstochowa to od zawsze Klub dający radość i wszelkie potrzebne wsparcie wszystkim swoim członkom. Można tu rozwijać się sportowo dzięki szkoleniom w sekcjach. Liczymy się z każdym klubowiczem i sympatykiem naszej „Jutrzenki”. Można do nas przyjść, porozmawiać i zasięgnąć porady. Dbamy również o integrację, by wszyscy mogli lepiej się poznać i współdziałać dla rozwijania Klubu i dyscyplin.
O, „Jutrzenko” (fragmenty) Robert Sobczyk
Dziś serce radosne w każdym człowieku:
Spójrzcie, Klub „Jutrzenka” kończy ćwierć wieku!
Wspomnień czas, obraz w każdej ludzkiej głowie,
Szelest wiatru, śpiew ptaków w Częstochowie.
(...)
O, „Jutrzenko”, nasza gwiazdo, co na nieba błękicie
Jaśniejesz promieniami, wlewasz w nas aktywne życie,
Byśmy byli mocni, głodem sukcesów przesiąknięci,
Wspieraj nas, a wraz z Tobą Ci, co już odeszli i są święci.
W dniu 8 lutego 2023 roku zmarł Adam Brzozowski – czołowy polski kolarz tandemowy ostatnich lat, reprezentant kraju, medalista mistrzostw świata i wielokrotny medalista mistrzostw Polski. Miał czterdzieści dwa lata.
Swoje pierwsze sukcesy na szosie odnosił z pilotem Tomaszem Balą w wyścigach krajowych, a potem również na arenie międzynarodowej. W 2018 roku wywalczyli wspólnie szóste miejsce w wyścigu ze startu wspólnego na mistrzostwach świata w Maniago oraz zwyciężyli w Pucharze Europy w Pradze. W tym samym roku Adam rozpoczął współpracę z Kamilem Kuczyńskim, szukając szansy na start w igrzyskach paraolimpijskich w Tokio w kolarstwie torowym. Szybko stali się najlepszym polskim duetem w konkurencjach szybkościowych i osiągali znaczące sukcesy międzynarodowe. Na torowych mistrzostwach świata w Apeldoorn (2019 rok) zdobyli brązowy medal w sprincie i czwarte miejsce na 1 km, a w następnym roku, w Milton, ponownie wywalczyli brąz w sprincie oraz srebrny medal w sprincie drużynowym wraz z Angeliką Biedrzycką i Edytą Jasińską.
Droga Adama do sukcesów była bardzo trudna i wymagała niezłomnego charakteru oraz niezwykłego hartu ducha. Był twardzielem o pogodnym usposobieniu, życzliwym i koleżeńskim, podziwianym i lubianym. Był prawdziwym pasjonatem kolarstwa i uosabiał najlepsze wartości sportu. Stanowił znakomity wzór do naśladowania. Szkoda, że tak krótko…
Oto, jak Adam został zapamiętany.
Tomasz Bala:
Przygodę z kolarstwem tandemowym rozpocząłem na początku nowego milenium. Pojawiałem się jako przewodnik i startowałem z różnymi zawodnikami. Zwykle były to wyścigi w regionie, organizowane przez Andrzeja Góździa. Jeśli się nie mylę, Adama Brzozowskiego poznałem w 2015 roku i zaczęliśmy oczywiście od startu w lubelskim wyścigu Hetman Tandem Cup. Poszło nadzwyczaj dobrze, więc zachęceni dobrymi wynikami, ścigaliśmy się na wszystkich imprezach organizowanych w Polsce. Szło coraz lepiej. Z czasem udało się dostać do kadry narodowej i to otworzyło możliwość rywalizacji poza granicami kraju. Mieliśmy kilka naprawdę dobrych startów, w tym niezapomniany wyścig na MŚ we Włoszech, na krętej górskiej trasie. Adam był zawsze bardzo ambitny, trenował w domu na trenażerze, inwestował też w potrzebny sprzęt. Zależało Mu na dobrych wynikach. Jego treningi czy wyścigi nie były okupione wyłącznie sportowym mozołem. Adam nieprzerwanie brał leki. Gdy Go poznałem, był już po operacji usunięcia ogromnego guza i przyjmował chemioterapię. Poza bólem związanym z treningiem kolarskim miewał też bóle brzucha. Myślę, że świadomość tak poważnej choroby mocno wpływała na Jego psychikę. Mimo to zawsze był uśmiechnięty, nie dawał po sobie poznać smutku. Ogromnym wsparciem była dla Niego Ewa, którą poznał właśnie na tandemach. Bardzo pomagała Mu w życiu codziennym, na wyjazdach sportowych, a z czasem w łagodzeniu nasilających się dolegliwości...
Kolejne lata to wspólne wyjazdy na poważne imprezy międzynarodowe. Budowanie formy było zawsze obciążone perspektywą zaostrzenia choroby. W czasie przygotowań do MŚ w Republice Południowej Afryki Adam był w doskonałej dyspozycji startowej. Niestety, wkrótce to się zmieniło i znów trafił do szpitala.
Droga sportowa Adama to ciągłe balansowanie między mocnym treningiem a ryzykiem kolejnego przerzutu. W 2021 roku stan Jego zdrowia mocno się pogorszył. Ewie udało się uzbierać pieniądze i zorganizować wyjazd na operację do Niemiec. Pojechali tam razem z malutkim Kubusiem, który niedawno się urodził. Adam był w kiepskim stanie, ale operacja postawiła Go na nogi. Ostatni Jego start to ubiegłoroczna edycja wyścigu, od którego wszystko się zaczęło, czyli lubelska etapówka. Ten start był bardzo ryzykowny dla zdrowia, więc jechaliśmy z założeniem, że chcemy cały ukończyć. Na ostatnim etapie, na krętej i bardzo szybkiej trasie wokół CSK, zajęliśmy po ucieczce drugie miejsce, dzięki czemu w „generalce” przeskoczyliśmy też na drugą pozycję.
Później udało nam się jeszcze kilka razy spotkać – rodzinnie, już bez rowerów. Myślę, że każdy zapamięta Adama jako uśmiechniętego, spokojnego i życzliwego człowieka. Kochający mąż, troskliwy tata, ambitny sportowiec... Dobrze wykorzystał krótki czas, jaki był Mu dany.
Mateusz Dzięgielewski:
Poznaliśmy się z Adamem w 2018 roku w Poznaniu podczas zawodów tandemowych. Tuż po ich zakończeniu otrzymałem propozycję wsparcia kadrowiczów w roli fizjoterapeuty. Dzięki temu miałem przyjemność spędzić z Nim wiele dni podczas wyjazdów na zgrupowania, wiele podróży i startów na zawodach, wspólnych treningów czy spacerów. Był tą osobą, z którą najszybciej złapałem wspólny język. Spędziliśmy mnóstwo wieczorów na dyskusjach o życiu, filmach, muzyce czy sporcie. Zawsze imponował mi Jego niebywały spokój i radość z prostych rzeczy. Wszystko to mimo codziennej walki z tyloma przeciwnościami naraz. Nie dość, że jedna choroba nie pozwalała Mu w pełni oglądać tego świata, to druga powoli zaczęła Go z tego świata zabierać. Chociaż miał wiele momentów zwątpienia, nigdy się nie poddawał, ciężko trenując i pracując na sukces. Miał zawsze wsparcie swojej ukochanej żony, Ewy, z którą spędzał tyle czasu, ile tylko mógł. Mam masę wspomnień z naszych spotkań, emocji z wyścigów i większość z nich jest bardzo radosna. Adam na zawsze zostanie w mojej pamięci i będzie przypominał, jak ważne jest, by doceniać to, co mamy, i cieszyć się chwilą. Żegnaj, Przyjacielu!
Kamil Kuczyński:
Kiedy myślę o Adamie, mnóstwo konkretnych momentów przychodzi mi do głowy. Spędziliśmy przecież razem wiele miesięcy, próbując osiągnąć coś w nierównej walce ze światową czołówką osad tandemów w sprincie. Wspólne treningi na ciągle psującym się rowerze podczas zgrupowań w Pruszkowie, kiedy po każdym mocnym treningu Adam potrafił spać przez resztę dnia i wstawać tylko na posiłki, bo ten wysiłek, który wkładał, był tak wielki, że na nic innego po prostu nie starczało Mu sił. Każdy, kto ze mną trenował, wie, jak wielkie są moje wymagania w stosunku do siebie samego i innych... W stosunku do Adama również były wielkie, nie miał żadnej taryfy ulgowej. Oczekiwałem, że będzie do wszystkiego podchodził z pełnym zaangażowaniem i profesjonalizmem – i tak właśnie było. Zawsze, na każdym treningu, dawał z siebie wszystko. Nasze pierwsze mistrzostwa świata, w Holandii, na pożyczonym dzień przed startem tandemie, ponieważ nasz podczas ostatniego treningu w Polsce po prostu się rozsypał... Nasze rozczarowanie czwartym miejscem na mistrzostwach świata po pierwszym wspólnym starcie na 1 km ze startu zatrzymanego i wspólny sukces dzień później, kiedy zdobyliśmy brązowy medal w sprincie – i to dokonanie rok później powtórzyliśmy... Osiągnęliśmy sukces mimo wszystkich trudności, co pokazuje, jak wielkim uporem i wiarą w nas samych się podpieraliśmy. Jednak sytuacja, która przychodzi mi od razu do głowy, kiedy myślę o Adamie, to nie zwycięstwo w zawodach, a jeden, zdaje się, zwykły trening na Cyprze. Miał to być spokojny trzygodzinny trening na szosie, ale jako że się zgubiliśmy, wyszło prawie pięć godzin jazdy po górach. Wyjechaliśmy o dziesiątej, a obiad był wydawany tylko do piętnastej. O czternastej trzydzieści mieliśmy do pokonania jeszcze jakieś dwadzieścia kilometrów. Byliśmy tak wykończeni, że ledwo miałem siłę trzymać głowę w górze, żeby widzieć drogę, a plecy i nogi przy każdym obrocie pedałami bolały coraz bardziej. W tamtej chwili powiedziałem Adamowi, że nie zdążymy na obiad, bo nie damy rady przejechać takiego dystansu w tak krótkim czasie. Adam chyba był już bardzo głodny, bo się ze mną nie zgodził. Nic nie powiedział, tylko zaczął z całych sił naciskać na pedały. Byłem wściekły ze zmęczenia i pomyślałem tylko: „gdzie była ta siła przez ostatnie trzy godziny, kiedy wydawało mi się, że kręcę sam?”. Przyjechaliśmy pięć minut przed piętnastą i dostaliśmy nasz obiad! Później się z tego śmieliśmy, że następnym razem przed startem na mistrzostwach świata Adam musi się tak zmęczyć, jak na tym treningu, a na mecie ma na Niego czekać ulubione danie – wtedy na pewno wygramy...
To tylko pokazuje, jak wielka siła w Nim drzemała i czekała tylko na właściwy moment, by dać o sobie znać. Takiego Adama zapamiętam: cichego, ale wytrwałego, zmęczonego, ale mającego w sobie ukryte pokłady energii. Czasem zamyślonego, często uśmiechniętego i zawsze walecznego.
To był zaszczyt, że mogłem Cię poznać, przeżyć wspólny czas i nazywać swoim partnerem w naszej tandemowej osadzie.
Ewa Kolbowicz-Brzozowska:
Adam w tandemach zaczął jeździć w latach dziewięćdziesiątych. Był już wtedy obiecującym zawodnikiem. Powrócił do świata parakolarskiego w 2016 roku i wtedy poznaliśmy się podczas mistrzostw Polski w kolarstwie szosowym. Od razu wytworzyła się między nami magia. Z niecierpliwością czekaliśmy na zbliżający się wspólny wyjazd klubowy i zgrupowanie, gdzie każda chwila utwierdzała nas, że spotkały się dwie połówki. Piękna, wyjątkowa, ogromna miłość była między nami do ostatniej chwili Adama. Jest cały czas. I będzie.
Towarzyszyłam Adasiowi podczas całej drogi, jaką przemierzył w kolarstwie. Widziałam i wspierałam ogromną pracę Adama, motywowałam do walki. Był człowiekiem niesamowicie pracowitym, ogromnie ambitnym. Każdy sukces, każdy krok naprzód był dla Niego motorem do dalszej ciężkiej pracy. Mimo tego, że zawsze tak bardzo się o Niego bałam podczas wyścigów czy treningów, nieustannie starałam się dawać Mu pełne wsparcie i zrozumienie. Adam był w stanie wiele znosić, ogromny wysiłek, poświęcenie, by móc realizować swoje cele i pragnienia. Był niezwykle wytrwały, by dla nich przezwyciężać swoją poważną dysfunkcję wzroku oraz chorobę nowotworową. Kochał kolarstwo. Ciosem dla Niego był moment, gdy musiał z powodu postępującej choroby zaprzestać treningów i uczestnictwa w zawodach najwyższej rangi. Ogromna waleczność Adama, Jego wewnętrzna siła i moc miały odzwierciedlenie nie tylko w sporcie, lecz również w walce z chorobą.
Nigdy się nie poddawał, zarówno w kolarstwie, jak i w walce o życie. Pragnął doczekać chwili, kiedy nauczy synka jeździć na rowerze. Kubuś na pewno będzie z taty bardzo dumny.
Cykl porad dotyczących wioślarstwa halowego rozpoczynamy od materiału przeznaczonego głównie dla osób, które z tym sportem już się zetknęły i oczekują podpowiedzi, na co powinny zwrócić szczególną uwagę w trakcie wiosłowania.
W celu lepszej komunikacji dokonamy ujednolicenia pojęć, które pozwoli nam na opanowanie prawidłowego wiosłowania na ergometrze wioślarskim oraz zaprezentujemy poprawne sposoby wykonania ćwiczeń kształtujących sprawność ogólną niezbędną w tym sporcie. Bez tego nasza wspólna praca nie przyniesie spodziewanego efektu w postaci prawidłowej techniki wiosłowania, jak i zdrowego kręgosłupa.
Rozpoczniemy od przypomnienia wiedzy, jaką wynieśliśmy ze szkoły podstawowej, a może nawet przedszkola. Punktem wyjścia jest prawidłowa postawa naszego ciała. U osób słabowidzących chodzi głównie o ustawienie głowy i obręczy barkowej w połączeniu z klatką piersiową, kręgosłupem oraz miednicą. W tym zakresie osoby niewidome i słabowidzące zwykle przedstawiają obraz daleki od normy i często mamy tu do czynienia ze zdrowotną katastrofą. Nie będę zajmował się opisem nieprawidłowości, które przez nieodwracalny charakter zmian w kręgosłupie prowadzą wprost do chirurga ortopedy i nieuniknionego bólowego dyskomfortu nasilającego się z wiekiem, ale skupię się na praktycznych poradach pomagających skorygować wadę postawy, aby nie pogłębiała się jeszcze w czasie wiosłowania.
Czy pamiętasz uwagi rodziców albo nauczycieli typu „nie garb się”, „łopatki razem” itp? Jaki one przyniosły efekt? Przeważnie żaden! Pomogę ci skorygować postawę prawidłowo i uzyskać oczekiwany efekt.
Instrukcja wykonania ćwiczenia
Stań bez koszulki przed dużym lustrem. Ramiona opuść maksymalnie w dół. Osiągniesz to, kierując palce wyprostowanych rąk ku podłodze. Cofnij do tyłu barki – w tym momencie zapewne poczujesz, jak zapadnięta pierś wysuwa się do przodu przed ramiona, a łopatki zbliżą się znacznie do siebie (możesz nawet odnieść wrażenie, że się zetknęły). Następnie cofnij szyję (nie głowę!) tak, aby głowa znalazła się nad kręgosłupem. Utrzymaj pozycję kilka sekund.
Po wykonaniu ćwiczenia powiesz: „to żadna sztuka”. Masz rację, ponieważ wszystko prawdopodobnie wykonałeś niedokładnie. Musisz to poprawić!
Jak pomóc sobie w prawidłowym wykonaniu ćwiczenia
Stań tyłem do ściany w taki sposób, aby miednica i łopatki do niej przylegały. Pięty oddalone są od ściany na 2-5 cm, tak by nie stracić równowagi. Ręce luźno opuszczone, dłonie wewnętrzną stroną przylegają do ściany. Opuść ramiona i przesuwaj jednocześnie dłonie po ścianie w dół – do oporu. Cofnij ramiona tak, abyś poczuł schodzące się łopatki. Wysuniętą do przodu głowę wraz z szyją (!) cofnij w poziomie, aż tył głowy dotknie ściany. Pamiętaj, aby nie zadzierać głowy do góry. (Fot. 1)
W tej pozycji zostań przez około 15 sekund, a następnie zrób 10-20 sekund przerwy wypoczynkowej. Powtórz całą procedurę 5 razy. To będzie pierwsza seria, po której zrobisz 1-2 minuty przerwy. Wykonaj 3-5 serii. Ćwicz w ten sposób 3-5 razy w tygodniu przez 3 miesiące. Potem możesz dla utrzymania uzyskanej prawidłowej postawy powtarzać ćwiczenie 2-3 razy w tygodniu.
Jeśli po przeczytaniu tej części artykułu uznasz, że są to bzdury, nie trać czasu i przejdź do czytania czegoś ciekawszego… Jeśli jednak do sprawy podchodzisz poważnie i chcesz wpłynąć w sposób zdecydowany na poprawę swojego zdrowia, nie idź na skróty – rób wszystko zgodnie z instrukcją!
Zanim usiądziesz na ergometrze, musisz wykonać kilka ćwiczeń przygotowujących układ ruchu do czekającego cię wiosłowania. Mając już wyobrażenie o prawidłowej postawie, powinieneś na początek przypomnieć sobie, na czym polega prawidłowe wykonanie skłonu w przód oraz przysiadu. Już widzę to niedowierzanie i słyszę wręcz pytanie – po co? Odpowiedź znajdziesz w dalszej części artykułu.
Ćwiczenie nr 1: skłon w przód
W większości dostępnej literatury, w tym uznawanej za fachową, przedstawia się nieprawidłowy wzorzec wykonania tego ćwiczenia. W czym rzecz? Otóż skłonu w przód nie rozpoczyna się od załamania tułowia w pasie, a od maksymalnego opuszczenia głowy w dół, która następnie pociąga za sobą górną, środkową i dolną część tułowia, podczas gdy pierś zbliża się maksymalnie do ud. Głowa, która rozpoczynała ruch, musi luźno zwisać (skontroluj to koniecznie!), a czoło dążyć w stronę kolan. Takie luźne opuszczenie głowy decyduje o rozluźnieniu obręczy barkowej i umożliwia wykonanie pełnego skłonu. Następnie, przy wyprostowanych nogach, należy dążyć do osiągnięcia pełnego zakresu ruchu, czyli próbować dotknąć dłońmi do podłoża. W przypadku zadartej głowy i braku rozciągnięcia będziesz mieć – w skrajnych przypadkach – trudność z sięgnięciem do kolan, nie mówiąc o dotknięciu palcami do podłogi. (Fot. 2)
Ćwiczenie nr 2: przysiad
Umiejętnością ruchową genetycznie zakodowaną w mózgu jest przysiad. Możemy to potwierdzić, gdy malutkie dziecko, podciągając się na szczebelkach łóżeczka, próbuje stanąć z przysiadu – i to z przysiadu na całych stopach. Jako ćwiczenie gimnastyczne przysiad towarzyszy nam od przedszkola. Pełny przysiad, wykonywany na całych stopach, był czymś naturalnym dla Europejczyków przez całe tysiąclecia, aż do momentu, kiedy to na początku XX wieku spopularyzował się znany nam dzisiaj model sedesu. To on zdegradował znaczenie przysiadu na całych stopach i wpłynął na ograniczenie ruchomości pozostałych stawów kończyn dolnych. A ruchomość stawu skokowego dla wioślarstwa i ćwiczeń wzmacniających kończyny dolne ma znaczenie zasadnicze. Następną sprawą jest ustawienie kręgosłupa. W tym zakresie istnieją dwa mylone ze sobą pojęcia: kręgosłup pionowy i kręgosłup prosty. Zamienne żonglowanie tymi pojęciami uniemożliwia poprawne zrozumienie treści ćwiczenia.
Z kręgosłupem pionowym i jednocześnie prostym mamy do czynienia, kiedy stoimy wyprostowani (Fot. 1), kiedy poprawnie siedzimy przy stole czy w końskim siodle. Jeśli stojąc, zegniemy się w biodrach bez ruchu w stawach międzykręgowych, nadal będziemy mieli kręgosłup prosty – ale nie pionowy. Zrozumienie tej różnicy pozwoli nam na podjęcie próby wykonania prawidłowego przysiadu. Tylko taki gwarantuje pełną stabilizację naszego ciała.
Przy pionowym i prostym tułowiu nie ma możliwości wykonania prawidłowego przysiadu, można go wtedy wykonać jedynie na palcach. Nie daje to jednak żadnej stabilizacji naszemu ciału, nie mówiąc o bezpiecznym dla zdrowia podnoszeniu ciężkich przedmiotów, np. sprzętu do ćwiczeń. Przeważnie więc, żeby coś podnieść, pochylamy się do przodu, mając wyprostowane nogi i wygięty kręgosłup. Jest to dla kręgosłupa katastrofalne w skutkach, ponieważ kręgi nie są w naturalny sposób zablokowane i następuje wyciskanie dysków międzykręgowych na zewnątrz. Stanowi to podstawową przyczynę ciągnących się latami bólów kręgosłupa, bo raz uszkodzony nadaje się już przeważnie do chirurgicznego remontu.
Jaka jest pozycja wyjściowa i mechanizm wykonania prawidłowego przysiadu na całych stopach?
Instrukcja wykonania ćwiczenia
Stań w rozkroku ze stopami ustawionymi na szerokość bioder. Palce stóp skieruj lekko na zewnątrz. Rozpocznij wykonywanie przysiadu od wypychania pośladków do tyłu (pamiętaj o utrzymaniu prostego tułowia). Doprowadź zginanie tułowia w biodrach i zginanie kolan do momentu, w którym udo znajdzie się w pozycji poziomej w stosunku do podłoża. W czasie zginania, a następnie prostowania nóg kolana muszą (!) mieć kierunek zgodny z kierunkiem ustawienia stóp i w żadnym przypadku nie mogą dążyć do środka.
Pamiętaj, że przysiadu nie rozpoczyna się od zgięcia nóg w kolanach! Przysiad wykonujemy przez pchanie pośladków do tyłu, przy prostym kręgosłupie, aż do momentu, kiedy poczujemy, że zaczynamy się zginać w stawach biodrowych i kolanach! (Fot. 3)
Tylko ta kolejność umożliwia automatyczne blokowanie się stawów międzykręgowych kręgosłupa i zabezpiecza kręgosłup przed urazami podczas podnoszenia przedmiotów z podłoża, nawet tych o znacznym ciężarze. I podkreślam – tylko ta kolejność pozwala na głęboki przysiad na całych stopach przy prostym, nienarażonym na urazy kręgosłupie. Dla wiosłowania na ergometrze ma to ogromne znaczenie, gwarantuje bowiem bezpieczne wykonywanie wielokrotnie powtarzanego ćwiczenia, w którym okolica lędźwiowa odgrywa w przenoszeniu siły rolę zasadniczą.
Ponieważ zamieszczone uwagi skierowane są do osób, które znają ergometr wioślarski, nie zajmujemy się w tym odcinku porad zasadą działania trenażera, a jedynie uściśleniem prawidłowości, jakie towarzyszą wykonywanej na nim pracy. Znajomość szczegółów technicznych ma znaczenie, bo sprawia, że rozumie się cel, jaki przyświeca pracy wykonywanej na tym urządzeniu.
Po pierwsze, należy sobie uświadomić, że trenażer służy głównie do treningu układu sercowo-naczyniowego, z nieznaczną komponentą siły. Co to znaczy „nieznaczne zaangażowanie siły”? Otóż do długotrwałego wiosłowania (6-30 minut) angażujemy nieprzerwanie 30-50 procent siły maksymalnej – to jest takiej, którą, mówiąc w wielkim skrócie, moglibyśmy wykazać w jednym silnym pociągnięciu.
Po drugie, wiosłując, ani przez moment nie powinniśmy odczuwać braku powietrza w płucach. Aby tak było, należy bezwzględnie przestrzegać podczas podjazdu wózkiem zasady swobodnego wdychania powietrza nosem (dopuszczalne jest wspomaganie się ustami) i wydychanie powietrza lekko przymkniętymi ustami w czasie pociągnięcia. Wydech powinien przypominać wydostawanie się powietrza z przebitego balonu. Pociągnięcie nie może odbywać się na wstrzymanym oddechu, jak również nie powinno nastąpić nagłe uwolnienie wydychanego powietrza, które rozluźniałoby tułów, uniemożliwiając wykonanie pracy. Prawidłowo wykonywana praca wytrzymałościowa charakteryzuje się powtarzalnością pociągnięć, które zapisywane są na ekranie komputera w postaci pionowych wskaźników. Wszystkie powinny znajdować się na podobnym poziomie. (Fot. 4)
O ile, jak już wspomniałem, ta część poradnika wioślarstwa halowego jest przeznaczona głównie dla osób nieco zorientowanych w temacie, o tyle w następnej zajmiemy się szczegółami technicznymi, o których powinni wiedzieć wszyscy ćwiczący na ergometrze wioślarskim. Omówimy właściwe ustawienie wyjściowej pozycji do wiosłowania, przestrzenno-czasowe zaangażowanie poszczególnych segmentów ciała i ich wpływ na efektywne wykorzystanie wkładanej siły. Ma to szczególne znaczenie dla osób traktujących wioślarstwo halowe jako aktywność, w której chcą startować w zawodach, a nawet zmierzyć się z wioślarzami sprawnymi fizycznie i odnosić sukcesy. Ale nie tylko dla nich. Z porad skorzystają również osoby odczuwające potrzebę zadbania o zdrowie oraz wykonujące zadania ruchowe w sposób poprawny, ku własnej satysfakcji i zadowoleniu z posiadanych umiejętności. Zajmiemy się również tematem całorocznego treningu, z uwzględnieniem przygotowania siłowego, wytrzymałościowego i specjalistycznego.
Proponuję czytelnikom, by zgłaszali uwagi i zadawali pytania dotyczące treści zawartych w artykule. Służę również fachową poradą trenerską pod adresem e-mail: wioslarstwogalera@gmail.com.
Ryszard Koch – magister wychowania fizycznego, trener klasy mistrzowskiej. Były szef szkolenia Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich, wieloletni trener kadr narodowych kobiet i mężczyzn w różnych kategoriach wiekowych, których osiągnięciami były medale igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata. Założyciel pierwszego klubu wioślarskiego zawodników niepełnosprawnych. Jeden z prekursorów krajowego wioślarstwa paraolimpijskiego. Założyciel i właściciel Szkoły Wioślarstwa „Galera”. W latach 2012-2022 wyszkolił ponad 130 instruktorów i trenerów wioślarstwa.
Posunięcie h2-h4 jest często grywane w pozycjach z różnostronnymi roszadami. Bywa ono wówczas typowym wstępem do otwarcia linii dla wieży i ataku na czarnego króla. W artykule chciałbym jednak zająć się rzadszymi zastosowaniami tego ruchu – gdy króle zroszowały w tę samą stronę bądź też przy królach w centrum. Marsz skrajnego pionka ma wówczas na celu osłabienie struktury pionkowej przeciwnika lub też przygotowanie przyczółku do ataku figurami. Wstępem do tematu może być partia z mojej własnej praktyki turniejowej:
Obrona sycylijska R. Bernard – H. Dobosz Półfinał MP, Częstochowa 1981
W tej równej pozycji udało mi się znaleźć jedyne posunięcie pozwalające walczyć o inicjatywę: 13.h4! Sbd7?! Prawidłowe było 13...h5, ale wówczas białe uzyskiwały ważne pole g5 dla lekkich figur 14.h5 Sxh5 15.Sxh5 gxh5 16.g3 Plan białych to przerzut skoczka przez h4 na osłabione pole f5 16…c4? Czarne niepotrzebnie komplikują grę, próbując kontrataku po dużej przekątnej. Po 16...Sf6 17.Sh4 Gc8 pozycja była tylko trochę gorsza 17.dxc4 Sc5 18.Gc2 f5? 19.exf5 Hd7 20.Sh4 Hc6 21.Kh2 „Atak” się skończył, teraz do głosu dochodzą białe 21...bxc4 22.f6! Ofiara pionka, aby przesłonić szóstą linię i uniemożliwić włączenie do obrony czarnego hetmana. Mniej przekonujące było 22.Hxc4+ d5, podobnie jak 22.Hxh5 d5 22...Gxf6 23.Hxh5 Gxh4 24.Hg6+ Kf8 25.gxh4 We6 26.Gxh6+ Ke7 27.Hh7+ Kd8 28.Wg1. Pozycja stała się kompletnie wygrana dla białych. Dalsza część gry nie jest interesująca. Po licznych niedoczasowych błędach pojedynek zakończył się remisem. Mała ciekawostka dotycząca partii: rozgrywana była 12 grudnia, w dziesiątej rundzie półfinału. Regulamin przewidywał jeszcze trzy rundy, ale następnego dnia ogłoszono stan wojenny i szachiści musieli wracać do domów…
Posunięcie h2-h4 (i analogiczne h7-h5) jest typowe w pozycjach ze skoczkiem na g6 (g3). Prowadzi nie tylko do odrzucenia skoczka, lecz także – po późniejszym h5-h6 – do osłabienia czarnych pól u partnera. Oto dwie klasyczne partie na ten temat:
Białe rozegrały debiut wbrew zasadom – sporo ruchów pionkami i gońcem, ale efekt jest pozytywny: opanowanie czarnych pól wokół króla jest bardzo nieprzyjemne. Groźby z tym związane wkrótce się pojawią 13...b5 14.e3 Gd7 15.Gd3 Wc8 Zasługiwało na uwagę 15…Sa5 16.e4 Sc4 17.Gxc4 bxc4 18.Se5 Gxe5 19.dxe5 Gc6 20.Hd4 Hc7 z większymi szansami na obronę 16.a4!? Można było zroszować, ale białe nie chcą jeszcze określać pozycji króla i rozpoczynają aktywną grę na drugim skrzydle 16...b4 17.Se2 Hb6 18.Sc1 Wc7 Lub 18...Sa5 19.Se5 Gxe5 20.dxe5 Sf5 21.Wh3 Wfe8 22.g4 Se7 23.Hf3 i pozycja czarnych robi się coraz trudniejsza 19.Sb3 Sa5 20.Sc5 Sc4 Inne posunięcia nie były lepsze: 20...Gxc5?! 21.dxc5 Hxc5 22.Gd4 Hc6 23.Se5 Hb7 24.Sg4 – i czarne ponoszą straty, lub 20...Gc8 21.Se5 Gxc5 22.dxc5 Hxc5 23.Gg7 z groźbą 24.Sg4 21.Gxc4 dxc4 22.Se5! Możliwe było 22.Se4!? z groźbami 24.Sxd6 i 24.Ge5 oraz 23.Gg7 i 24.Sf6+, ale po 22...c3!? 23.bxc3 bxc3 24.Gg7 Sd5 25.Sxd6 Hxd6 26.Ge5 Hb6 27.Gxc7 Hxc7 czarny wolny pionek utrudniłby wygraną 22...Gxe5 23.Gxe7 Gd6 Jakość trzeba oddać: 23...We8 24.dxe5 Wxe7 25.Se4 f5 26.Hd6! i białe są bliskie wygranej 24.Gxf8 Gxf8 25.Sxd7 Wxd7 26.a5 (26.f4!? z dalszym Kf2) 26...Hc6 27.Hf3 Wd5 28.Wc1! Hc7 Lub 28...c3 29.bxc3 bxc3 30.0–0 29.He2 c3 30.bxc3 bxc3 31.Hxa6 Wxa5 32.Hd3 Ga3 33.Wc2 Gb2 34.Ke2 Ale nie 34.0–0? Wh5 i ginie pionek h6 34...Hc6 35.f3 f5 36.Wb1 Hd6 37.Hc4 Kf7 38.Hc8 Groźba 39.Hh8 wymusza wymianę hetmanów 38...Ha6+ 39.Hxa6 Wxa6 40.e4 g5 41.Kd3 Kg6 42.d5! fxe4+ 43.fxe4 exd5 44.exd5 Wa4 45.Wd1 Kxh6 46.d6 Kh5 47.d7 Wa8 48.Ke4 Wd8 49.Kf5 Kh4 50.Wh1+ i czarne się poddały.
B. Blumenfeld – A. Alechin Moskwa 1908
26...h5!?27.Gc1? Po tym błędzie pozycja białych staje się przegrana. Jedyną szansę na dłuższą obronę dawało 27.h4!. Dalej gra mogła potoczyć się następująco: 27...c5 28.Hf7 Hd7 29.Hxd7 Wxd7 30.Gc1 cxb4 31.cxb4 Se6 32.Ge3 Gxb4 33.Sxh5 (33.Gxa7? b5!) 33…Gc5 z wyraźną przewagą czarnych w końcówce 27...h4 28.Gxf4 exf4 29.Sf5 h3! 30.He6 Lub 30.gxh3 Hxe4 31.Hb1 Hf3 30...hxg2 31.Kxg2 f3+ 32.Kg1 Hxf1+! i na ruch przed matem białe skapitulowały.
Czasami ruch h2-h4 wspomaga atak figurowy na króla:
A. Baburin – B. Lengyel Budapeszt 1990
Obrona czarnego króla wygląda solidnie i same figury nie mogą jej przełamać. Z pomocą przychodzi pionek: 21.h4! Na 21.Wh3!? (z groźbą Sxh7) czarne planowały 21...Gxg5! 22.Hxg5 f5 z następnym Hd7 21...Hb3? Teraz i w następnych ruchach czarne tracą ważne tempa. Należało zagrać 21...f6! i sytuacja wcale nie była jasna, np. 22.Se4 (22.Sxe6? Gd6) 22...Ha5 23.h5 Hxh5 24.Wh3 Hf5 25.Gg7 Sf7! 26.Wf3 Kxg7! 27.Wxf5 exf5 28.Sg3 Gd6 z wyrównanymi szansami 22.h5 Hb2?! Konieczne było 22...Hb5! lub 22...Hd5 23.We1 Hxa3? Lepsze 23...Hb5, ale teraz już nie ratowało 24.Se4 Hxh5 25.Gg5 f5 26.Wh3 Hg4 27.f3 Gxg5 28.Sf6+! 24.Sxh7! Równie silne było 24.Sxf7! Kxf7 25.hxg6+ hxg6 26.Hf4+ Gf6 27.Gg5 He7 28.Wf3 24...Kxh7 Jeśli 24...Ha5, to 25.hxg6 fxg6 26.He4 Hf5 27.Hxf5 exf5 28.Sf6+! 25.hxg6+ fxg6 26.He5 Gf8 (26...Wg8 27.Wh3) 27.Hf6 1–0
W niektórych partiach marsz pionka „h” ma zniechęcić przeciwnika do ustawienia skoczka na g6:
11.h4!? Aby na 11…Sg6? odpowiedzieć 12.h5 11…Gd7 Słabe jest 11...g6?! 12.h5 Gg7 13.h6 Gf6 14.Hf3 Sg8 15.Sc2 Gg5 16.Sb4+/-, za to na uwagę zasługiwało 11...Sg8!? 12.Sc2 Sf6 13.Gd3 lub 11...f5 12.Gd3 fxe4 13.Gxe4 Gf5 (13...Sf5 14.Hd3 g6 15.h5) 14.f3 i czarne stoją tylko minimalnie gorzej 12.Sc2 h5 Ten ruch, po późniejszym f7-f5, osłabia pole g5, ale po 12...g6 mogło nastąpić 13.h5 Gg7 14.h6 Gf6 15.Hf3 i czarny skoczek musi wracać na pozycję wyjściową 13.g3 g6 14.Gg2 Gg7 15.0–0 0–0 16.Sb4 He8 Lub 16...a5 17.Sd3 f5 18.Gg5 fxe4 19.Sc5! 17.f3!? Kh7 Lub 17...f5 18.Gg5! fxe4 19.fxe4 Wxf1+ 20.Hxf1 z przewagą białych 18.Ge3 f5 19.Hd2 a5 20.Sd3 Sg8 Z zamiarem wymiany czarnopolowych gońców, ale białe w tym czasie zdążą zająć linię „c” 21.Sf2 Gh6 22.Wac1 f4 Lub 22...Gxe3 23.Hxe3 Hd8 24.Sh3!? 23.gxf4 Wxf4 Jeśli 23...Gxf4 24.Gxf4 Wxf4, to 25.Wc7 Wxh4 26.Sh3 24.Wc7! Po błędnym 24.Gxf4? Gxf4 25.He2 Gxc1 26.Wxc1 Wc8 pozycja była równa 24...Wf7 25.Wfc1 Hf8 26.Gh3 Wd8 Więcej szans na obronę dawało 26...Hg7! 27.Kh2 Gxh3 28.Wxf7 Hxf7 29.Sxh3 He7 27.Ge6! Teraz pozycja czarnych się rozsypuje jak domek z kart 27…Gxe3 28.Hxe3 Wxf3 Lub 28...Gxe6 29.dxe6 We7 30.Sh3 29.Ha7! Hf4 30.Gxd7 Kh6 31.Gh3 Sf6 Nie zmieniało wyniku 31...Wg3+ 32.Gg2 Sf6 33.W1c3 Hxh4 34.Wf7 Wxc3 35.bxc3 Wc8 36.He3+ 32.Gg2 Wg3 33.W1c3 Hxh4 34.Wf7 Wxc3 35.bxc3 Wc8 36.He3+ 1–0
W pewnych wariantach obrony sycylijskiej czarne zostawiają króla w centrum i po krótkiej roszadzie partnera rozpoczynają aktywne działania ruchem h7-h5:
10...h5!? Agresywna, choć ryzykowna strategia. Czarne deklarują pozostawienie króla w centrum, aby stworzyć groźby wokół białego monarchy 11.Sxc6 Jeśli 11.h3, to Sg4! Zasługiwało na uwagę 11.f3!? 11...Gxc6 12.Gd4 h4 13.f4 Posunięcie 13.h3 osłabiłoby w przyszłości pole g3, białe postanawiają więc na razie nie ruszać pionków g2 i h2. Czarne również nie spieszą się z ruchem h4-h3. Zdaniem arcymistrza Landy właściwą reakcją na plan czarnych wciąż był ruch 13.f3! 13...Ge7 14.a3 d6 15.Gxf6 Próba stworzenia ataku na króla w centrum 15...Gxf6 16.Sd5 Hb7 17.Sb4 Nie udaje się otworzyć centralnych linii po 17.Sxf6+ gxf6 18.f5 e5! z dalszym Ke7 17...h3 Niedobre było 17…Gxb2 18.Wab1 Gxa3 19.Sxc6 Hxc6 20.Wxb5! i po otwarciu pozycji czarny król nie czułby się bezpiecznie 18.g3 Gd7! Po osłabieniu dużej przekątnej a8-h1 tego gońca trzeba koniecznie zachować 19.c3 Gd8! Drugi goniec zajmuje placówkę skierowaną na białego króla 20.Sc2 Gb6 21.Sd4 0–0! Zaskakująca decyzja, ale wieża na h8 jest już bezczynna, a zdobycie pionka h3 nie jest łatwe 22.g4 Gxd4 Zasługiwało na uwagę 22…b4 23.axb4 Gxd4 24.cxd4 Hxb4 ze standardowymi sycylijskimi planami aktywnej gry na skrzydle hetmańskim 23.cxd4 f5 Czarne koniecznie chcą otworzyć dużą przekątną. Warte rozważenia było 23…Hb6 24.Wac1 Wac8 25.Wxc8 Wxc8 26.gxf5 exf5 27.Gb1 We8 Kluczowy moment partii 28.Kg1? Am Landa podaje taki optymalny wariant dla białych: 28.Hh5! Wxe4 29.Ga2+! We6+ (29...d5 30.Wg1 Wxd4 31.Hg6 z inicjatywą białych) 30.Hf3 d5 31.Hxh3! (końcówka wieżowa po 31.Gxd5? Hxd5 32.Hxd5 Gc6 33.Hxc6 Wxc6 jest dużo lepsza dla czarnych: 34.d5 Wc2 35.Wd1 Kf8 36.d6 Ke8 itd.) 31...Wh6 32.He3 We6 33.Hh3 z powtarzaniem posunięć 28...fxe4 29.Hh5 Grozi 29.Ga2+ 29…b4 30.axb4 We7 31.f5?! Lepsze 31.Ga2+ Ge6 32.Gxe6+ Wxe6 33.Hxh3, ale i to nie ratowało partii: 33…Wg6+ 34.Kf2 Wh6 35.Hf5 Wf6 36.Hg4 Hd5 31...Hd5! 32.Hg5 Hxd4+ 33.Kh1 Gc6 34.Wc1 e3+ 35.Wxc6 Hd1+ 0–1
R. Bernard – P. Staniszewski Rozgrywki I ligi, Ustroń 2003
17…h5?! Całkowicie wyrównywało szanse 17...d5 18.Sb6 Wd8, ale czarne prawdopodobnie nie chciały otwierać pozycji w centrum. Wybrany w partii plan nie jest poprawny, ale wymaga precyzyjnej obrony 18.Sb6 Wd8 19.Gc4 h4 Ten pionek odegra jeszcze dużą rolę w ataku 20.Ge3 Hc6 21.Sd5 Gxd5 22.exd5 Hc8 23.Gxg5 Białe zdobyły pionka, ale sytuacja pozwala czarnym na przystąpienie do ataku na króla 23...Sh5 24.Ge3 Po 24.Gxe7 trudniej byłoby kontrolować czarne pola 24...Hf5 Ofiara na g3 nie była poprawna: 24...Sg3+ 25.hxg3 hxg3+ 26.Kg1 Hf5 27.We1 25.Kg1? Teraz już groziło 25…Sg3+, ale po odejściu wieży f1 ten ruch przestawał być groźbą: 25.Gd3 Hf6 26.We1! Sg3+? 27.Kg1! 25...Gg5 26.Gf2? Po tym drugim błędzie to już białe muszą walczyć o remis. Prawidłowe było 26.Gb6 Sf4 27.Wf2 26…Gf4 Nad pozycję białego króla nadciągają chmury 27.We1 Hg5 28.Gf1 Gg3! 29.Wa4 Po 29.hxg3 hxg3 czarne miały matowy atak 29...Sf4 30.Gxg3 hxg3 Białe nie wytrzymały napięcia i po wymianie na g3 bronić się jest coraz trudniej 31.h3 Kf8 32.Wb4 Kg7 33.Wee4! Po 33.Wxb7? rozstrzygało 33...Wxh3! 34.gxh3 g2! z szybkim matem 33...b5 Teraz na 33...Wxh3 nastąpiłoby 34.Wxf4 z wygraną białych 34.Wxf4 To oddanie jakości prędzej czy później było nieuniknione 34...exf4 35.Hd4+ He5 36.Hxf4 Wh5?! Lepsze 36...Hxf4 37.Wxf4 Wdg8, pozwalające zachować piona g3, lub też 36...Kf8 37.Hxe5+ Wxe5 38.Wg4+ Kf6 39.Wxg3 Wxd5 40.Gd3 W tej końcówce szanse stron są mniej więcej równe 40...We8 41.Kf2 Wd4 42.Wg4 Białym trudno jest uniknąć wymiany wież 42...Wxg4 43.hxg4 Lepsze 43.fxg3 43…Wh8 44.Gf1 Z planem 45.g3 i dalszym marszem pionków 44...Wc8 45.Gd3 Wh8 46.Gf1 i zgodzono się na remis.
Powyższe przykłady są przestrogą, że skrajnego pionka nie wolno lekceważyć, bo może sprawić więcej kłopotów niż centralny piechur…
Wracamy do rozgrywek z międzynarodowego turnieju Polish Open 2022. W ostatnim numerze analizowaliśmy partie Leszka Stefanka i Andrzeja Jagieły, którzy uplasowali się najwyżej wśród reprezentantów Stowarzyszenia „Cross”. W tym miesiącu przyjrzymy się partii Józefa Tołwińskiego, który nie uległ świetnie spisującej się holenderce Fleur Kryusmulder. Fleur wywalczyła brązowy medal na mistrzostwach świata kobiet w grze szybkiej, które dzień po Polish Open również rozgrywane były w Julinku. Na drugi ogień pójdzie potyczka Jerzego Dzióbka z Piotrem Paluchem, mistrzem Polski z roku 1987. Będzie to świetny przykład tego, jak debiutowe błędy, na pozór do naprawienia, mogą przesądzić o wyniku partii granej na dystansie kilkudziesięciu ruchów.
Tempo gry w obydwu partiach: 90 minut na pierwszych 45 posunięć plus 30 minut plus 30 sekund za wykonane posunięcie na dokończenie partii.
Fleur Kruysmulder – Józef Tołwiński Polish Open 2022, Julinek
1.33-29 Często wybierany przez Holendrów agresywny debiut Roozenburga, nazywany tak od nazwiska holenderskiego mistrza świata z początku drugiej połowy XX wieku. 1...19-23 2.35-30 14-19 3.40-35 10-14 4.45-40 20-24 Czarne wymieniają, chcąc toczyć grę w klasycznej, a nie klinowej pozycji. 5.29x20 15x24 6.32-28 23x32 7.37x28 5-10 8.41-37 17-22 9.28x17 12x21 10.30-25
Punkt 24 wydaje się narażony na atak białych, które mogą zająć pole 30, by potem próbować ataku 34-29. Jednak centralna pozycja czarnych pozwoliłaby im się bronić z wykorzystaniem wymian. 10...24-30? Pasywne zejście w kierunku bandowego pola 35, a przy tym wybicie centralnych kamieni 19 i 24. (Można było bezpiecznie kontynuować: 10...7-12 11.34-30 21-26 12.39-33 18-23 13.40-34 23-29 14.34x23 19x39 15.30x19 13x24 16.44x33). 11.35x24 19x30 12.38-32 7-12 13.43-38 30-35 14.39-33 14-19 15.32-28 10-14 16.37-32 21-26!?
Czarne zaatakowały na 26, chcąc zapewne zmusić białe do wymiany do przodu i zyskania temp w zbliżonej do klasyki pozycji. Białe nie tylko korzystają z propozycji, ale wymieniają też kamień 35! Zdobywają tym samym aż dziesięć temp, a to oznacza, że ich celem jest nie klasyka, lecz centrum! 17.44-39! 35x44 18.49x40 26x37 19.42x31 1-7 20.46-41 18-22! Dobra wymiana, redukująca różnicę temp o dwa. 21.28x17 12x21 22.41-37 7-12 23.47-42 2-7 24.34-29 21-26? Pasywny ruch na bandę, który zawsze zdąży się wykonać. Lepsze było 19-23 z próbą odzyskania choć skrawka środka planszy. 25.31-27
Białe, co prawda, doprowadzają do współpracy kamieni 27 i 29 (którą zwykle uznaje się za niekorzystną), ale te piony to świetne narzędzie w walce o centrum. 25...19-23 26.29x18 13x31 27.36x27 Białe wymieniły, wskutek czego uprościły pozycję i odbiły jedno tempo. Przez zagranie czarnych wyprowadziły jednak do gry piona 36, który był słabością. 27...8-13 28.50-44 12-18 29.40-34 18-22 30.27x18 13x22 31.33-28 22x33 32.39x28 7-12 33.32-27 9-13 34.38-32 3-9
Powstała pozycja dziewięć na dziewięć jest wyraźnie lepsza dla białych, które mają o pięć temp więcej i kontrolują ważne centralne punkty 27 i 28. Słabością czarnych są bandowe kamienie 16 i 26 oraz niewyprowadzone 6 i 11. Olimpik to formacja, którą przed końcówką należy wyprowadzić, aby uniknąć tworzenia słabości. Najsilniejszym punktem w pozycji czarnych jest pion 4, który dzielnie broni długiego skrzydła. Większe szanse dawały ruchy 37-31 czy 44-40. 35.28-23? Białe zagrywają na 23, chcąc wywrzeć na przeciwniku jeszcze większą presję w środku warcabnicy. Ewidentnie zawiodła dokładność obliczeń, gdyż w tym wariancie czarne nie będą miały problemów ze zremisowaniem partii. 35...12-17! Posunięcie to przygotowuje do ewentualnego wykorzystania dwie kolumny: 4, 9, 13 oraz 6, 11, 17. 36.42-38 17-21! Czarne groźbami zmuszają przeciwnika do wyjścia na pole 22, dzięki czemu wymianą wyprowadzą kamień z pola 6. 37.27-22 11-17! 38.22x11 6x17 39.44-39 13-18 (Można było dać przeciwnikowi się pomylić, wykorzystując pułapki w postaci bardzo chytrej kombinacji na większość: 39...17-22! 40.34-29 (40.23-18?? 26-31! 41.37x28 13x44) 40...13-18 41.23x12 21-27 42.32x21 26x8). 40.23x12 17x8 41.32-28 21-27 42.39-33 8-12 43.34-29 9-13 44.38-32 27x38 45.33x42 13-18 46.29-24 16-21 47.37-31 26x37 48.42x31 12-17 49.31-26 4-9 50.48-42 9-13 51.42-38 17-22 52.28x17 21x12 53.26-21 18-22 54.21-16 22-27 55.16-11 27-31 56.11-6 31-36 57.6-1 13-18 58.24-20 14-19 59.20-15 36-41
Dzielnie grające w defensywie czarne mają przed sobą ostatnie zadanie: zbić choć jednego piona białych i doprowadzić do remisowej końcówki trzy na jeden. 60.15-10 19-23 61.38-32 41-47 62.32-27 47-15 63.10-5 23-29 64.5-28 29-34 65.28-44 12-17! 66.1x40 15-4 67.44x6 Misja wykonana. Remis. 1-1
Jako ciekawostkę prezentuję poniżej komputerową analizę graficzną przytoczonej rozgrywki. Wartości dodatnie na osi pionowej oznaczają przewagę białych, ujemne zaś – czarnych. 1 punkt to odpowiednik jednego piona. Na osi poziomej widzimy z kolei numery posunięć w partii. Wykres pokazuje, że choć przez większą część czasu białe miały w grze niewielką przewagę, to brakowało momentów, w których jedna ze stron mogła powalczyć o pełną pulę.
Jerzy Dzióbek – Piotr Paluch Polish Open 2022, Julinek
Powstała bardzo interesująca, aktywna teoretyczna pozycja. Białe mogą w niej kontynuować wyjściem na klina 30-24 lub na pole 23: 28-23. 10.28-23 19x28 11.32x23 18x29 12.33x24? Nie w tę stronę! Takie bicie sprawia, że całe krótkie skrzydło stoi nieruchomo i nie widać szans na jego rozwinięcie! (Wystarczyło zagrać: 12.34x23 25x34 13.40x29, z równą pozycją i ciekawą grą). 12...12-18 13.38-33 7-12 14.43-38
Białe ze swoim przeciążonym krótkim skrzydłem nie mają wiele miejsca do gry. Czarnym wystarczy za to wyciągnięcie kilku pionów w kierunku od przeciążonej flanki i zajęcie centralnych punktów 27 i/lub 28. A potem należy jedynie czekać... 14...14-19! Od przeciążonej flanki białych w kierunku gry! 15.49-43? Rzuca się w oczy, że czarne w pewnym momencie partii wyjdą na pole klinowe 27. Przeciwko klinowi koniecznie trzeba zostawić na swoich polach piony 47 i 49, które są podstawą kolumn grających przeciw klinowi. 15...22-28! 16.33x22 17x28 17.26x17 11x22
Białe doprowadziły wreszcie do wymiany po stronie przeciążonego skrzydła, ale nie rozwiązuje to ich problemu. Wciąż osiem z dziesięciu kamieni jest po ich prawej stronie warcabnicy. Piony 42 i 26 nie powstrzymają czarnych przed przedostaniem się do damki. 39.29-24 21-27 40.34-29 27-32! 41.29-23 41.40-34 14-20 (Można też wybrać wariant bez damki, ale z dwoma pionami więcej: 41...32-38 42.42-37 38-43 43.39x48 28x19) 42.24x15 32-38 43.42-37 38-43 44.39x48 28x50 41...28x30 42.35x24 13-19 43.24x13 9x18 44.39-34 25-30 45.34x25 32-38 46.42-37 38x29 47.37-32 5-10 48.40-35 14-19 49.35-30 10-14 50.45-40 18-23 51.40-35 22-28 52.30-24 29x20 53.32-27 28-32 54.27x38 20-24 55.44-39 4-9 56.39-33 9-13 57.38-32 17-22 58.26-21 23-28 59.32x23 19x39 60.21-16 39-43 61.16-11 43-48 62.11-7 22-27
63.7-2 Odrobinę partię wydłużało (choć nie dawało szans na lepszy wynik) postawienie damki na polu 1: 63.7-1 27-32 64.1-45 32-38 65.45-1 38-42 66.1-45 42-47 67.45-1 48-34 68.1x45 24-29 69.45x20 47x15. 63...14-20! 64.2x30 27-32 65.25x14 48x3 Obrona po błędzie w debiucie okazała się dla białych niemożliwa. 0-2
Poniżej komputerowa analiza graficzna drugiej z omówionych partii. Obrazuje ona doskonale, że błędy debiutowe często kładą się cieniem na całej grze. Straty pozycji powstałe wskutek niedokładnej wymiany w 11. posunięciu powiększały się tylko wraz z kolejnymi ruchami, co doprowadziło do nieuniknionej porażki.