Nie radzisz sobie z nowymi technologiami? Chciałbyś korzystać z nawigacji w terenie, wysyłać maile, ściągać przydatne aplikacje, robić zakupy i płacić za nie telefonem, surfować po internecie, ale nie wiesz jak? Najwyższy czas wziąć udział w szkoleniu z zakresu obsługi smartfona!
Stowarzyszenie „Cross” ogłasza nabór uczestników – osób pełnoletnich z orzeczonym znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności z tytułu dysfunkcji wzroku – na szkolenia z zakresu obsługi smartfona. Celem szkoleń jest zwiększenie samodzielności osób niewidomych i słabowidzących poprzez podniesienie ich umiejętności w komunikowaniu się i docieraniu do informacji. Projekt „Smartfon bez tajemnic 2020” dofinansowuje PFRON.
Przewidziane są trzy edycje szkoleń, z których każda składa się z czterech tygodniowych zjazdów w Sękocinie Starym pod Warszawą. Prosimy o zapisywanie się na tylko jedną z trzech edycji! Zjazdy będą odbywały się w hotelu Groman, al. Krakowska 76, Sękocin Stary, 05-090 Raszyn ( www.groman.pl) w następujących terminach:
Edycja 1.
Zjazd 1. 7-14.11.2020
Zjazd 2. 5-12.12.2020
Zjazd 3. 23-30.01.2021
Zjazd 4. 20-27.02.2021
Edycja 2.
Zjazd 1. 14-21.11.2020
Zjazd 2. 9-16.01.2021
Zjazd 3. 6-13.02.2021
Zjazd 4. 6-13.03.2021
Edycja 3.
Zjazd 1. 28.11-5.12.2020
Zjazd 2. 16-23.01.2021
Zjazd 3. 13-20.02.2021
Zjazd 4. 13-20.03.2021
Uwaga! Każdy beneficjent jest zobowiązany do przywiezienia na szkolenie swojego smartfona z systemem Android w wersji nie niższej niż 6.0 lub iPhone’a w wersji nie niższej niż 6.
Cykl spotkań zakończy się egzaminem i uzyskaniem, po jego zdaniu, zaświadczenia o ukończeniu szkolenia. Warunkiem przystąpienia do egzaminu końcowego i otrzymania zaświadczenia jest udział we wszystkich czterech zjazdach. Prosimy zatem o dokładne przeanalizowanie wyżej wymienionych terminów i upewnienie się, czy będą mogli Państwo wziąć udział we wszystkich zjazdach wybranej edycji. Osoby, które nie usprawiedliwią nieobecności, będą usuwane z listy uczestników, bez prawa powrotu do projektu. Organizator zastrzega, że osobom usuniętym lub tym, które same zrezygnują z dalszego udziału w projekcie, nie będzie zwracana opłata za udział.
Komplet dokumentów zgłoszeniowych do projektu „Smartfon bez tajemnic” należy dostarczyć osobiście lub pocztą tradycyjną do biura Stowarzyszenia „Cross” w Warszawie najpóźniej do 9 października 2020 r. Adres biura: ul. Konwiktorska 9, 00-216 Warszawa.
Wszystkie pozostałe ważne i szczegółowe informacje oraz niezbędne do wypełnienia formularze znajdują się na stronie www.cross.org.pl przy ogłoszeniu o naborze do projektu.
O zakwalifikowaniu uczestników zdecyduje komisja rekrutacyjna. Pod uwagę będą brane wyłącznie zgłoszenia kompletne i poprawne pod względem formalnym. Pierwszeństwo udziału będą miały osoby, które nie uczestniczyły w projekcie „Pomocna dłoń” realizowanym w roku 2019. W przypadku większej liczby zgłoszeń utworzona zostanie lista rezerwowa. Koordynator projektu skontaktuje się wyłącznie z osobami zakwalifikowanymi w celu potwierdzenia ich udziału i przekazania dalszych informacji
Odpłatność za udział (łącznie za 4 zjazdy) wynosi 300 zł od uczestnika. Wpłaty należy dokonać przelewem na rachunek bankowy Stowarzyszenia „Cross” w ciągu 3 dni roboczych od otrzymania informacji potwierdzającej udział w szkoleniu. Numer rachunku zostanie podany przez koordynatora projektu. Brak wpłaty w wymaganym terminie będzie skutkował usunięciem danej osoby z listy uczestników.
W przypadku wątpliwości prosimy o kontakt telefoniczny z koordynatorem projektu Adamem Dzitkowskim, nr tel.: 602 699 270, lub mailowy na adres biura Stowarzyszenia: ania@cross.org.pl. W zgłoszeniach i rozmowach telefonicznych prosimy powoływać się na tytuł projektu: „Smartfon bez tajemnic 2020”.
Serdecznie zapraszamy do uczestnictwa!
Górskie powietrze służy biegaczom
W drugiej połowie lipca 2020 roku w Szklarskiej Porębie odbył się cykl biegów górskich Puchar Polski niewidomych i słabowidzących w biegach ulicznych. Na karkonoskich trasach startowali zawodnicy z całej Polski. Końcowy wynik każdego uczestnika obejmował rezultaty poszczególnych biegów.
Puchar zorganizowało Stowarzyszenie „Oculus” z Bydgoszczy w ramach projektu „Najlepsi spośród nas 2020”. Finansowanie zawodów w Karkonoszach zapewnił Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. – To była już siódma edycja tych zawodów i najbardziej liczna – mówi Tomasz Chmurzyński, szef „Oculusa”. – Spotykamy się tu od 2014 roku. O ile na przykład mistrzostwa Polski na 10 km, a wcześniej Bieg na Szwederowie, organizujemy czy organizowaliśmy dla wszystkich, o tyle biegi w Szklarskiej Porębie są przeznaczone dla osób z dysfunkcją wzroku. Chodzi o to, żeby aktywować środowisko niewidomych i słabowidzących – tłumaczy bydgoski organizator. Dodajmy, że cykl biegów w Karkonoszach był pierwszą tegoroczną imprezą biegową w tym roku. Wcześniejsze sportowe plany pokrzyżował wybuch epidemii koronawirusa.
Oddajmy głos uczestnikom wyjazdu do Szklarskiej Poręby
Młody, ambitny zwycięzca z Czerska
Kacper Jażdżewski ma 19 lat, jest absolwentem szkoły dla niewidomych w Bydgoszczy. Słabowidzący biegacz chce w tym roku zdawać na Politechnikę Gdańską, albo na elektrotechnikę, albo na budownictwo.
— W Szklarskiej Porębie pierwszy raz byłem dwa lata temu i był to dla mnie początek mocniejszego biegania, pierwsze zmagania – mówi tegoroczny zwycięzca w kategorii B2. – Wcześniej to było takie przystosowanie się, dwa miesiące truchtania, żeby zapoznać się z tym wszystkim. I wkręciłem się. Bieganie stało się dla mnie takim hobby, może też pasją. Nie powiem, że to jest całe moje życie, ale dużo się pozmieniało. Do tego stopnia, że kiedy wstaję rano, otwieram oczy, pierwsza myśl jest taka: kiedy pójdę zrobić trening? Cały dzień zaczynam sobie ustawiać pod bieganie, także wszystkie prywatne sprawy, spotkania ze znajomymi czy wyjazdy z rodziną. To nie jest już jakaś dodatkowa aktywność, tylko moje główne zajęcie. Muszę pilnować się w wielu sprawach, także w kwestii żywienia, bo szkoda tracić czas na treningi, które nie przynosiłyby efektu.
Podczas poprzedniego pobytu w Szklarskiej Porębie na jednym z treningów Kacper potknął się i doznał drobnej kontuzji. Teraz podczas rywalizacji na trasie tamto wspomnienie miał z tyłu głowy i bardzo uważał. A z wygrania poszczególnych biegów i całego cyklu jest bardzo zadowolony. Okazuje się, że w trakcie przymusowej izolacji rozwinął się sportowo i mentalnie.
— Przez okres tej pandemii, kiedy starty, które miały być, mnie ominęły, nabrałem pewności siebie, takiej mentalnej, która pozwoliła mi wydobyć z siebie to, co uznałbym wcześniej za niemożliwe. W Czersku, mimo obostrzeń, miałem takie warunki, które pozwalały na treningi i obywanie się ze swoimi możliwościami, przekraczanie różnych granic. Wtedy zacząłem też biegać szybciej, wszystko szło w dobrym kierunku. Wydaje mi się, że tu, podczas tych biegów, mógłbym zrobić jeszcze lepsze czasy, gdyby nie to, że sam musiałem narzucać sobie presję i tempo.
Muzykalny debiutant z Dąbrowy Chełmińskiej
Dla niewidomego 26-letniego Sebastiana Grenia (wzrok stracił w wieku 21 lat) zawody w Szklarskiej Porębie są biegowym debiutem.
— Zanim zacząłem biegać, to ze sportowych rzeczy był tylko orbitrek – przyznaje szczerze. – Chyba że piłka nożna, ale w tę gra na początku wielu chłopaków.
Sebastian ważył kiedyś ponad 100 kilogramów, teraz ma szczupłą sylwetkę. – Ale to nie przez uprawianie sportu, tylko zmianę sposobu żywienia – wyjaśnia. – Stwierdziłem, że czas z tym coś zrobić. Akurat wujek zapisał się do Nature House, miał pięć posiłków dziennie. Sam też spróbowałem, wprowadziłem warzywa na patelnię i temu podobne. Byłem konsekwentny i schudłem 40 kilogramów w niecałe dwa lata.
Skąd Sebastian wziął się na tym obozie? Na zaproszenie organizatora Tomasza Chmurzyńskiego, który na miejscu opiekował się zawodnikiem, prowadził treningi w siłowni, na trasie, był przewodnikiem i konsultantem dietetycznym. A jak nowicjusz ocenia swój pobyt w Szklarskiej Porębie, pierwsze i ostatnie treningi, rywalizację biegową?
— Pierwszy trening był łatwiejszy, pobiegliśmy 11 kilometrów, mniej bolało, byłem wypoczęty. No a dzisiaj, na koniec, to już była rzeź (śmiech), walka, żeby dobiec. Przed samymi startami nie miałem stresu, przeważała mobilizacja, żeby pobiec jak najlepiej. W kolejnych biegach dałem z siebie więcej, ale było ciężej. Mój trener mówi, że pierwszy rok to aklimatyzacja, dopiero potem będzie myśleć, co dalej.
Sebastian jest muzykalny. Najpierw sam uczył się grać na gitarze elektrycznej, a teraz pobiera lekcje gry na wiolonczeli – w dobie pandemii także online.
— Na gitarze gram od ośmiu lat, jestem samoukiem. Uczyłem się z internetu, z YouTube’a, jeszcze jak widziałem. Nigdy nie miałem lekcji na gitarze. Pierwszą, klasyczną, dostałem na komunię świętą, ale mi nie podchodziła, gryf taki szeroki. Tata na wakacjach na ogniskach czasem grał, tam miałem pierwsze podejścia, i koniec. A na osiemnastkę kupiłem sobie elektryczną. Potem zachciało mi się innego instrumentu, myślałem o skrzypcach, ale dźwięk mi się nie podobał. Wybrałem wiolonczelę. I tak mijają już trzy lata. Mam nauczyciela w szkole Yamaha, a gdy wybuchła pandemia, to na Facebooku znalazłem studentkę trzeciego roku akademii muzycznej, która uczy mnie online. Jak jest dwoje nauczycieli, to zawsze ktoś zwróci uwagę na coś innego.
Bochnianin z hartem ducha
36-letni Michał Majchrzak cierpi na zespół Ushera, rzadką chorobę genetyczną. Cechuje ją głuchota i stopniowa utrata wzroku. W Polsce choruje na nią około 10 tysięcy osób.
— Niedosłuch utrzymuje się na tym samym poziomie, w moim wypadku jest to 90 decybeli, czyli można powiedzieć, że mam praktycznie 90-procentowy ubytek słuchu i muszę stosować bardzo mocne aparaty słuchowe – tłumaczy biegacz. – Na zewnątrz pomagam sobie także odczytywaniem mowy z ust. Gorzej jest w pomieszczeniach, gdy głos odbija się od ścian i tworzą się zakłócenia. A najgorzej jest, gdy rozmawia kilkanaście osób naraz. W tej chorobie wzrok zaczyna się psuć od drugiej dekady życia, następuje zwyrodnienie barwnikowe siatkówki. Najpierw pojawia się ślepota nocna, pierwsze objawy miałem około 15 roku życia. W wieku 20 lat zaczęło mi się zawężać pole widzenia. Na pierwszym roku studiów trafiłem do szpitala i tam dostałem diagnozę, że to jest zespół Ushera, że będę stopniowo tracił wzrok. To było jak grom z jasnego nieba. Był moment mazałamania, depresja. Teraz mam pole widzenia poniżej 5 procent, ale w miarę dobrą ostrość wzroku. Cały czas żyję nadzieją, że to punktowe widzenie mi zostanie i przez najbliższe kilkanaście lat zdołają coś wymyślić – dopowiada Michał.
W którym momencie w jego życiu pojawił się sport?
— Zawsze go uprawiałem. W podstawówce tata zapisał mnie najpierw na karate, potem chodziłem na judo, grałem też w piłkę nożną, ale szczerze powiem, że nie byłem w tym dobry, to był sposób na odreagowanie i nic ponadto. Sport w moim życiu zaczął odgrywać ważną rolę dopiero, kiedy miałem 20 lat. Paradoksalnie ta diagnoza sprawiła, że zacząłem biegać. Żeby wyjść z depresji, postanowiłem znaleźć sobie jakieś zajęcie, które by mnie absorbowało, było odskocznią od niedobrych myśli. Wybór padł na bieganie, bo biegał mój przyjaciel i postanowił mnie w to wciągnąć. Zaczynaliśmy na krakowskich Błoniach. Na początku nie mogłem przebiec nawet jednego kilometra. Ale zacząłem sobie stawiać cele, potem kolejne: 5, 10 kilometrów, a po roku treningów ukończenie pierwszych zawodów. To był półmaraton wokół Jeziora Żywieckiego. A potem Cracovia Maraton, który ukończyłem. Strasznie cierpiałem po obu, prawie miesiąc nie mogłem chodzić, miałem akwasy, bąble. Powiedziałem sobie na mecie, że nigdy więcej, ale jak tylko minął ból, to zacząłem przygotowania do kolejnych biegów.
Teraz Michał Majchrzak na koncie ma zaliczonych już 20 maratonów (w Polsce i za granicą – m.in. najstarszy w Europie, w Koszycach) i w sumie ponad 150 imprez biegowych, od kilometra do 100 kilometrów. Marzy mu się wejście do światowego i elitarnego klubu osób, które ukończyły maratony na każdym z siedmiu kontynentów, w tym też na Antarktydzie
— Udział w tym ostatnim dużo kosztuje i nie jest łatwo dostać się na listę nawet wtedy, gdy ma się pieniądze – podkreśla biegacz z Bochni, któremu zostały do zaliczenia jeszcze także Azja, Australia i Ameryka Południowa
Pewnego razu odkrył, że jest takie stowarzyszenie jak „Cross”, zajmujące się sportem osób niewidomych i słabowidzących.
— Wtedy zyskałem inną perspektywę, zawarłem nowe znajomości. Potem pojawiły się kontakty z bydgoskim „Oculusem” i „Łuczniczką”. Uczestniczyłem w wielu wspaniałych zawodach i nadal uczestniczę. Nie na każdej imprezie biegowej jestem z tym samym przewodnikiem, bo czasem termin nie pasuje, ale mam już tylu przyjaciół w środowisku, że zawsze ktoś znajdzie wolny czas, także na rowerze. Bo oprócz biegania lubię też jeździć w tandemie. Gdy jeszcze widziałem, to podróżowałem rowerem po całej Europie. A już na tandemie w ciągu dwóch lat, na czterodniowych etapach, objechaliśmy w kilkanaście osób całą Polskę. Mam też za sobą dwutygodniową wyprawę z Warszawy do Helsinek – dodaje Michał
Choroba i sport, przeżycia i doświadczenia z tym związane sprawiły, że postanowił je opisać. Jest utorem książki pt. „W ciszy i w ciemności. Życie z Zespołem Ushera”. Kiedy pojawił się pomysł jej napisania?
— Zawsze lubiłem czytać, z tego względu polubiłem też pisanie. Zaczęło się kilkanaście lat temu, pisałem krótkie relacje z moich zawodów, wypraw, które odbyłem. Tworzyłem je dla siebie, przechowałem je, a upubliczniłem, gdy 10 lat temu założyłem konto na Facebooku. Odkryłem, że portale społecznościowe to dobra platforma dla takich relacji. Było też takie czasopismo dla głuchoniewidomych, „Dłonie i Słowo”, już nie istnieje, tam też publikowałem. Natomiast tata kilka lat namawiał mnie, abym napisał książkę, taką autobiograficzną. Długo z tym zwlekałem, ale pewnego dnia ot tak postanowiłem, że siadam i zaczynam pisać. To było dwa lata temu. Wracałem z pracy biurowej i wieczorami zasiadałem do książki, albo w weekendy. To nie było tak, że pisałem chronologicznie, od początku do końca. Przychodziło mi coś do głowy, notowałem myśl czy temat i później je rozwijałem. Najgorsze było potem zmontowanie tego materiału w jedną, spójną całość, redakcja tekstu.
O czym jest książka?
Podzieliłem ją na cztery części. Pierwsza to rozwój choroby od dziecka do dzisiaj, jak to wygląda, wszystkie emocje, przeżycia negatywne i pozytywne, moje spojrzenie na życie, jak wygląda kwestia niepełnosprawności z perspektywy osoby, która się z nią zmaga na co dzień. Druga, najdłuższa część, to relacje z moich najlepszych zawodów biegowych oraz wypraw tandemowych. Napisałem o tym, żeby zainspirować inne osoby niepełnosprawne, i nie tylko, do aktywnego życia, pokazać, że ruch to życie, że bez ruchu pewnie by mnie tu nie było, że sport odgrywa niebagatelną rolę w naszym codziennym funkcjonowaniu. Trzeci rozdział, krótszy, to opis sytuacji osób z wadą słuchu i wzroku, w Polsce i na świecie. I na końcu krótki poradnik, jak pomóc takim osobom, jak się zachować w ich obecności – zachęca do przeczytania swojej autobiografii Michał Majchrzak.
Książka ukazała się w marcu i jest dostępna w stacjonarnych i internetowych księgarniach. Przed Michałem nie tylko bieganie i jazda na rowerze, lecz także spotkania autorskie, które zatrzymała na jakiś czas pandemia koronawirusa. Przygotowania do wydania książki były absorbujące. Imprezę w Szklarskiej Porębie potraktował jako przetarcie, powrót do biegania po dłuższej przerwie.
— dałem z siebie wszystko. Jak zawsze – dodaje biegacz i pisarz z Bochni
Sportowe małżeństwo z Trzemeszna
Maria i Grzegorz Grabowscy są biegaczami, Maria jako przewodniczka niewidomych i słabowidzących.
— Maria jest szybsza – śmieje się Grzegorz i przedstawia siebie i żonę. – Jesteśmy sędziami PZLA, instruktorami lekkiej atletyki i menadżerami sportu. – Współpracujemy już wiele lat z „Oculusem” Bydgoszcz – mówi Maria. – W Szklarskiej Porębie jesteśmy już trzeci raz. Co roku obserwujemy, jak to wszystko wygląda. Zawody te to nie tylko czysta rywalizacja, bo ludzie, którzy tu przyjeżdżają, są różni, jedni dopiero zaczynają swoją zabawę z bieganiem, inni są już bardziej zaawansowani. Różny poziom sportowy, więc także różne czasy na mecie. Jedni finiszowali, inni spokojnie, zadowoleni, żeby tylko dobiec. To nam się bardzo podoba. A poza tym duży walor ma sama integracja społeczności biegaczy. Ludzie są z całej Polski, ale się znają, chętnie tu przyjeżdżają i tworzą taką biegową rodzinę.
Małżeństwo Grabowskich żyje sportem. Wcześniej prowadzili sekcję badmintona dla dzieci i dorosłych. Oboje zarządzają Fundacją „Aktywne Trzemeszno”. Grzegorz ma też artystyczną pasję – fotografuje uczestników sportowych zmagań i wydaje albumy z fotografią biegową.
— Pracujemy też nad innym projektem – mówi Grzegorz. – Jest taki plan, żeby w ciągu kilku lat
powstało Muzeum Polskich Biegów. Już obejmuje kilkanaście tysięcy eksponatów. Od czasów powojennych mamy w kraju bardzo rozwiniętą lekkoatletykę, mistrzowie i mistrzynie z tych lat odnosili przecież wiele sukcesów. Prosiliśmy ich o to, żeby przekazywali swoje pamiątki, większość tych osób już je nam podarowała. My to wszystko będziemy archiwizować. Chodzi o to, żeby świat nie zapomniał o tych najlepszych biegaczach. A Maria dodaje: – Pamiętamy też o naszych paraolimpijczykach. W „Oculusie” działa Tomek Chmurzyński, który nie dość, że jest zawodowcem, jeśli chodzi o bieganie, to jest też świetnym organizatorem i potrafi przekazać swoją wiedzę na temat techniki biegania i treningów.
COVID-19 pokrzyżował sportowe plany także Marii i Grzegorzowi. To praktycznie zmarnowany sezon.
— Nie ma imprez masowych, są tylko małe, i tak będzie przez długi czas. Sportowcy, także my, przygotowywali się na początku roku do wielu startów i są zawiedzeni. My sami jesteśmy organizatorami biegów. Ale Grand Prix Trzemeszna mamy zawsze na przełomie roku, więc jest nadzieja, że do tego czasu coś się wyjaśni i spotkamy się na trasie biegowej – podsumowują Grabowscy.
Doświadczony organizator z Bydgoszczy
Organizatorem imprezy w Szklarskiej Porębie jest szef „Oculusa” Bydgoszcz Tomasz Chmurzyński, czterokrotny paraolimpijczyk w maratonie
— aczynaliśmy w 2014 roku, teraz mamy rok 2020. To siódma edycja, najbardziej liczna. Mówimy o całym projekcie, w ramach którego robimy trzy imprezy. Jedną z nich jest Szklarska Poręba. Udało nam się zgromadzić dużą grupę biegaczy i przewodników, tych zaawansowanych i początkujących. Idea tego projektu polega na tym, żeby aktywować i zachęcać środowisko niewidomych i słabowidzących do biegania. Nie mówię: do uprawiania sportu, ale do biegania. To jest najprostsza forma ruchu, nie potrzebujemy sprzętu. Trochę informacji, trochę szkolenia i każdy może spróbować – wyjaśnia Tomasz Chmurzyński.
Wspólny wielodniowy pobyt w Szklarskiej Porębie służy wypracowaniu ważnych dla biegacza elementów.
— Ten okres, gdy mamy troszkę więcej czasu, nie licząc obowiązków związanych z górskimi zawodami, zawsze wykorzystujemy na dodatkowe szkolenie. Jest ono potrzebne przede wszystkich początkującym adeptom tej dyscypliny, ale ci bardziej doświadczeni też mają się czego uczyć. A ja mogę się podzielić doświadczeniem z ponad trzydziestu lat biegania. Jakieś tam sukcesy, mniejsze czy większe, jednak miałem. Forma przekazywania wiedzy wynika też z doświadczenia pracy z biegaczami z tego środowiska
Jakie problemy mają niewidomi lub słabowidzący z bieganiem? Tomasz Chmurzyński jest właściwą osobą, aby na to pytanie odpowiedzieć
Ogólnie osoba z dysfunkcją wzroku ma problem z chodzeniem. Najczęściej przesuwa nogi, nie odrywa stóp od podłoża. Czuje się wtedy bezpiecznie, ale to jest złudne. Przenosi środek ciężkości przed siebie. To są takie typowe odruchy obronne, które powodują, że zaczyna kompensować wzorzec ruchowy innymi ruchami. W ten sposób go zaburza. Zamiast być coraz sprawniejszym, utrwala złe nawyki. Z latami to się ugruntowuje i robi sobie krzywdę. Podczas naszych spotkań próbujemy odtworzyć te właściwe wzorce, pobudzić bardzo ważne funkcje układu ruchowego. A więc prawidłową pracę kolana, stawu skokowego, ustawienie bioder. Trudno powiedzieć, że korygujemy, po prostu na pewne rzeczy zwracamy uwagę. Żeby ta najprostsza forma aktywności, jaką jest bieganie, dawała nam radość, a nie była tylko słomianym zapałem, który skończy się na niepożądanych skutkach ubocznych i, nie daj Boże, wizycie u ortopedy.
Bieganie po płaskim terenie a w warunkach górskich, jak na przykład w Szklarskiej Porębie i okolicach, to dwie różne rzeczy
— pecyfika startów górskich to maksimum bezpieczeństwa – tłumaczy Tomasz Chmurzyński. – Pamiętajmy, że to są ludzie niewidomi i część bardzo słabo widzących. Podeszliśmy do sprawy tak: trasa musi być bezpieczna, nie ma zbiegów, a skoro jesteśmy w górach, to biegamy pod górę. Ponieważ wielu zawodników jest biegowo zaawansowanych, z dobrą koordynacją ruchową, plus jest jakiś stopień rywalizacji, na zbyt trudnej trasie mogłyby zdarzać się niepotrzebne kontuzje. I takie bezpieczne trasy wybieramy od początku zmagań w Szklarskiej Porębie, przede wszystkim pod górę Można pobiec wolno, a jak nie ma się siły, to podejść
Jak twierdzi organizator z bydgoskiego „Oculusa”, projekt „Najlepsi spośród nas” ma za zadanie aktywowanie środowiska biegaczy niewidomych i słabowidzących. Bieganie bieganiem, trening treningiem, ale dla zawodnika ważne jest też odżywianie. Tomasz Chmurzyński mógłby o tym mówić godzinami. Uczestnicy obozu w Szklarskiej Porębie wysłuchali wielu jego rad i uwag w trakcie wspólnych posiłków. Ale to już temat na inny artykuł.
Puchar Polski niewidomych i słabowidzących w biegach ulicznych 18-27.07.2020 r., Szklarska Poręba
Atak koronawirusa wywrócił do góry nogami kalendarz sportowy 2020 roku, zniszczył ambitne zamierzenia, pogrzebał wielkie nadzieje oraz zmusił świat sportu do zweryfikowania celów i planów działania. Zawirowania te dotknęły również kolarzy ZKF „Olimp”, a szczególnie naszych czołowych zawodników, dla których najboleśniejszym ciosem była decyzja o przeniesieniu igrzysk paraolimpijskich w Tokio na 2021 rok i odwołanie tegorocznych szosowych mistrzostw świata oraz Pucharów Świata.
Kolarze mieli ponad dwa miesiące na otrząśnięcie się z szoku w zaciszu domowym i tuż po zakończeniu ogólnokrajowej kwarantanny przystąpili do realizacji planu awaryjnego. Pierwszą akcją szkoleniową zorganizowaną przez „Olimp” było zgrupowanie oraz konsultacje w Zieleńcu w ramach projektu „Strefa sportu 2020”, które odbyły się w terminie 9-21.06.2020 r. Zawodnicy po okresie treningów w osamotnieniu, wykonywanych często na trenażerze, z radością powrócili na łono natury. Potężna dawka jazdy w górskim terenie miała na celu kształtowanie cech motorycznych – siły i wytrzymałości – mających stanowić fundament formy w krótkim, lecz intensywnym okresie startowym. Pierwszym wyścigiem, rozegranym na początku lipca na Torze Poznań w Przeźmierowie, były drużynowe mistrzostwa Polski. Kolarze rywalizowali w wyścigu na czas, a zespoły klubowe składały się z dwóch tandemów. W kategorii kobiet, na dystansie 32,6 km (osiem okrążeń), medale zdobyły następujące drużyny:
Monika Grzybczyńska – Katarzyna Kornasiewicz, Izabela Strulak – Anna Rząsowska 00:52:27,23 „Omega” Łódź
W kategorii mężczyzn, na dystansie 40,8 km (dziesięć okrążeń), wyniki były następujące:
Henryk Groszkowski – Jakub Baranowski, Dominika Putyra – Oskar Pastor Pastor 00:56:03,53 „Syrenka” Warszawa
Sławomir Gruszkowski – Artur Kozal, Tomasz Olechno – Kazimierz Dubas 00:58:22,29 „Omega” Łódź
Józef Grochowski – Piotr Łąk, Józef Plichta – Władysław Gładysiak 01:02:45,54 „Sudety” Kłodzko
Można śmiało powiedzieć, że wyni tego wyścigu okazały się wręcz sensacyjne, ponieważ drużyna KKT „Hetman” Lublin, która prowadziła zdecydowanie od początku zmagań i była murowanym faworytem do zwycięstwa, nie znalazła się w gronie medalistów. Przyczyną tego nie była nagła utrata sił przez zawodników, lecz defekt koła w jednym z rowerów, co wyeliminowało ekipę lubelską z rywalizacji. Oprócz drużynowych MP w stolicy Wielkopolski udało się rozegrać jeszcze XXII Wyścig o Puchar Prezydenta Miasta Poznania. Impreza była nieco krótsza niż w poprzednich latach i składała się z tylko dwóch etapów wyścigów ze startu wspólnego, z których jeden odbył się na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, a drugi na torze samochodowym w Poznaniu. W łącznej klasyfikacji, obejmującej oba etapy, w rywalizacji kobiet trzy czołowe lokaty zajęły: Iwona Podkościelna – Ewa Bańkowska (KKT „Hetman” Lublin), Angelika Biedrzycka – Edyta Jasińska oraz Karolina Rzepa – Agnieszka Sikora (oba tandemy „Łuczniczki” Bydgoszcz). W rywalizacji mężczyzn zwyciężyli aktualni mistrzowie świata w wyścigu ze startu wspólnego: Tristan Bangma – Patrick Bos (Królestwo Niderlandów), przed duetem Marcin Polak – Michał Ładosz (KKT „Hetman” Lublin) oraz polsko-hiszpańskim mikstem Dominika Putyra – Oskar Pastor Pastor („Syrenka” Warszawa).
Po kilku dniach odpoczynku kolarze spotkali się ponownie, tym razem w Lublinie. W dniach 9-12.07.2020 r. odbył się XXIII Hetman Tandem Race Cup i jednocześnie I Wyścig w Paraolimpijskim Kolarstwie Szosowym w kategoriach WB (tandemy kobiet), MB (tandemy mężczyzn), C1–C5 (rowery klasyczne), H1–H5 (handbike). Impreza była wpisana do kalendarza Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) i punktowana do rankingu międzynarodowego. Zgromadziła na starcie prawie 70 kolarzy z Polski, Czech, Królestwa Niderlandów, Niemiec i Słowacji. Wyścig składał się z czterech etapów o zróżnicowanej trasie i długości, a dystanse dla poszczególnych grup niepełnosprawności były dostosowane do możliwości zawodników. Pierwszy etap odbył się w Garbowie na pagórkowatej rundzie o długości 11 kilometrów, którą zawodnicy kategorii H1–H2 mężczyzn i H1–H5 kobiet musieli pokonać cztery razy, H3–H5 mężczyzn, C1–C2 mężczyzn i C1–C5 kobiet sześciokrotnie, C3–C5 mężczyzn i WB siedem razy, a MB ośmiokrotnie. Upalna pogoda i trudy pagórkowatej trasy dokonały skutecznej selekcji zawodników i przyczyniły się do dużych różnic czasowych na mecie we wszystkich startujących grupach. W kategorii WB w czołowej trójce znalazły się tandemy: Justyna Kiryła – Aleksandra Tecław, Angelika Biedrzycka – Edyta Jasińska i Karolina Rzepa – Agnieszka Sikora.
W rywalizacji kategorii MB najlepsi byli: Tristan Bangma – Patrick Bos, Marcin Polak – Michał Ładosz i Adam Brzozowski – Tomasz Bala. Na kolejnym etapie, którym była indywidualna jazda na czas rozegrana w rejonie ulicy Poligonowej w Lublinie, kolejność tandemów kobiecych była taka sama, natomiast w rywalizacji mężczyzn tym razem najlepsi okazali się Marcin Polak i Michał Ładosz, którzy pokonali duety Tristan Bangma – Patrick Bos i Adam Brzozowski – Tomasz Bala. W tym samym dniu w podlubelskiej miejscowości Dys odbył się także trzeci etap wyścigu, rozegrany na ciężkiej, liczącej 5,8 km rundzie, z podjazdem na odcinku 1200 m oraz dość niebezpiecznym zjazdem. Trudy wyścigu spotęgowały padający deszcz i niska temperatura. Nieliczni, niestety, widzowie byli świadkami ciekawej rywalizacji i dużych emocji we wszystkich startujących grupach, które tak jak poprzednio ścigały się na zróżnicowanych dystansach. Szczególne trudności musieli pokonać zawodnicy jeżdżący na handbikach, dla których sforsowanie podjazdu o nachyleniu 9 procent było nie lada wyzwaniem. Tandemy kobiet – bez niespodzianki – przyjechały na metę w niezmienionej kolejności, natomiast wśród mężczyzn całe podium było międzynarodowe. Kolejny raz triumfował holenderski tandem Bangma – Bos, drugi był duet Polak – Ładosz, a trzecie miejsce zajęli Słowacy Juraj Práger i Ján Gallik. Ostatni, czwarty etap, miał miejsce w Lublinie na stosunkowo krótkiej rundzie o długości 2,8 km, wytyczonej na ulicach dzielnicy Felin. Pomimo zmęczenia poprzednimi etapami kolarze ścigali się z dużą ambicją i zaangażowaniem, osiągając imponujące prędkości, którym sprzyjały korzystne warunki pogodowe i szybka trasa. Ostatni etap nie przyniósł istotnych zmian w klasyfikacji generalnej wyścigu, która ostatecznie była następująca:
Kategoria WB
Justyna Kiryła – Aleksandra Tecław — KKT „Hetman” Lublin
MC4 – Sławomir Turonek — „Warmia i Mazury” Olsztyn
MC5 – Piotr Bloma — „Start” Szczecin
Wyścig zorganizowany przez prezesa KKT „Hetman” Lublin Andrzeja Góździa, przy wsparciu finansowym PFRON, Ministerstwa Sportu i PZNS „Start”, marszałka województwa lubelskiego, władz miasta Lublina i firmy Lotto oraz z pomocą władz samorządowych miast etapowych, zakończył się dużym sukcesem organizacyjnym i sportowym. Było to pierwsze międzynarodowe wydarzenie parakolarskie w Europie po okresie lockdownu, przeprowadzone z zachowaniem obowiązujących procedur. Organizatorzy wyszli z tej trudnej próby zwycięsko, a atutami imprezy okazały się przede wszystkim trudne, urozmaicone i odpowiednio zabezpieczone przez służby trasy wyścigów, ale również dobre arunki zakwaterowania i wyżywienia (hotel Hampton by Hilton) oraz sprawnie działająca obsługa sędziowska i techniczna. Formuła wyścigu, otwartego na inne grupy niepełnosprawności poza dysfunkcją wzroku, okazała się dobrym pomysłem integrującym środowisko polskich parakolarzy, który pokazał gościom z zagranicy, że jesteśmy zdolni jako kraj do organizowania poważnych wyścigów kolarskich. Miejmy nadzieję, że tegoroczne doświadczenia pozwolą na dalszy rozwój lubelskiej imprezy i ontynuowanie jej w jeszcze szerszym wymiarze w kolejnych latach.
Obóz żeglarski w Siemianach upłynął pod znakiem różnorodności. Czasem słońce, czasem deszcz, raz wiatr, a raz flauta – każdy rejs był inny. Nie zabrakło plażowania i uprawiania „foczingu” na dziobach jachtów, ale również ekstremalnych przechyłów, oczywiście kontrolowanych, dla miłośników wietrznych wyzwań. Do tego strzelanie, gry i wspólne śpiewanie. Między 10 a 24 lipca 2020 r. na wodach Jezioraka znów rządzili niewidomi i słabowidzący żeglarze.
Akwen w Siemianach pozwala wyznaczać niepowtarzające się trasy rejsowe. Inny wiatr to inny kierunek. Zaczęliśmy od trzech kilometrów na groblę łączącą wyspę Bukowiec z lądem. Połączenie stworzyło dużą, cichą zatokę, w której urządzono doskonałe kąpielisko. Na wyspie znajduje się sklep spożywczy, idzie się do niego przez las. Taki spacer jest idealny, żeby rozprostować nogi i omówić zawiłości sztuki żeglarskiej. Następne rejsy były już kilkunastokilometrowe: wyprawy do zatoki Kraga, gdzie znajduje się wejście do Kanału Karnickiego, łączącego Jeziorak z Kanałem Elbląskim, najsłynniejsze przystanie jachtowe na Jezioraku i piękne keje. Chmielówka, Makowo, Matyty – to tylko kilka z nich. Nasza flotylla różnoklasowych jachtów sprawiała niezwykłe wrażenie. Spod kolorowych żagli niosły się pokrzykiwania i śpiew.
Popołudniami odbywały się zajęcia fakultatywne. Wędrówki nad urokliwe jezioro Urowiec to już standard po upalnym dniu. Wszelkie zabawy i gry, takie jak szachy, brydż czy słynne „I know” stanowią nieodzowny element każdego naszego obozu. Są i tacy, którzy przyjeżdżają nie tylko pod żagle, lecz również, by sprawdzić swoją wiedzę z zakresu kultury, nauki czy historii w grze „Polska”. Nie lada atrakcją była w tym roku możliwość spróbowania sił w strzelectwie laserowym. Niektóre wieczory wypełniały ogniska z akompaniamentem gitar Arkadiusza Szewczyka, Leszka Mystkowskiego czy przybyszy z niedalekiej Iławy – Roberta Kopczyńskiego i Marka Pawłowskiego. Czasem znowu siedziało się na łodziach i słuchało granej na żywo muzyki płynącej z pobliskiej tawerny Kurka Wodna. Można było nawet potańczyć w swoim gronie pod rozgwieżdżonym niebem. Śmiechoterapii każdy zażywał w dowolnych dawkach. Mimo trwającej pandemii nikt nie tracił optymizmu. O zachowaniu reżimu sanitarnego przypominano po każdym śniadaniu, mierzono obozowiczom temperaturę, zalecano częstą dezynfekcję rąk.
Na wodną przygodę w Siemianach przyjeżdżają weterani żagli, tacy jak Henryk Kulig, Anna Barwińska czy Tomasz Marciniak. To oni często pomagają nowicjuszom w zaznajomieniu się ze sztuką żeglarską. W tym roku bardzo pomocny był również Piotr Zawodnik, nie tylko dobry znawca wiatrów, lecz także organizator wypraw do pobliskich tawern. Rezerwował dla nas stoliki, tak aby zawsze znalazło się miejsce w Szopie dla chcących posłuchać szant na świeżym powietrzu. Od wielu lat w pensjonacie U Dzidka w Siemianach, gdzie mamy swój kwaterunek, czeka na nas pies Tropek. Mieszkańcy wsi bardzo dobrze go znają. Każdego dnia odprowadza wzrokiem i przyprowadza załogantów, a czasem osobiście towarzyszy w drodze do portu i z powrotem oraz do tawern. Tak jakby każdego z nas miał pod swoją opieką.
Nauka żeglarstwa i „ciągnięcia lin” (jak to niektórzy określają) jest dla osób niewidomych i słabowidzących czymś niezwykłym. Kontakt z naturą, czucie wiatru, jego siły na sterach, słuchanie, czy fok pracuje… Tego wszystkiego da się nauczyć. Dla jednych siedzenie za sterami to wymarzone miejsce na łodzi, inni, tacy jak Izabela Mirynowska, wolą wybierać szoty, a jeszcze inni robić za balasty na burtach czy wciągać obijacze na pokład. Dla każdego znajdzie się zajęcie. W czasie rejsów nauka teorii odbywała się niejako przy okazji praktyki – było o budowie jachtu, omasztowania, takielunku czy róży wiatrów.
Jednego z ostatnich dni żeglowania sternik Radosław Drzewiecki, który pełnił swoją wachtę, wydał komendę: „Na dzisiejszym rejsie proszę o schowanie telefonów komórkowych i całej elektroniki”. Jedna z nowicjuszek, Elżbieta dwojga nazwisk, zapytała dlaczego. Odpowiedź brzmiała: „Dziś jest bardzo ciepło i duże słońce, sprzęt może się przegrzać”. Oczywiście nie była to prawda. Szykowaliśmy się na kolejną słynną już „potyczkę na wiaderka”. Upalny dzień i flauta to najlepszy moment, by cała flotylla stoczyła walkę na wodę. Kto zostanie najsrożej oblany, a komu uda się uciec przed zmoczeniem? I zaczęło się... Na pierwszy ogień poszły „Drewniak” z Radosławem Drzewieckim oraz „Tuk” ze sternikiem Bogdanem Balewskim na czele. Po ogłoszeniu wstępnego rozejmu obie jednostki połączyły siły, aby zaatakować Mariusza Ślusarczyka zwanego „Księciem”, a zarazem dopaść jacht „Kalipso”. Toczył on w tym czasie swoją walkę z „La Mar” i głównodowodzącym jachtu Kazimierzem Dudą. Boje na wiaderka z wodą trwały do utraty tchu. Najmocniej obrywało się załodze „Mango” z Jolantą Kopczyńską za sterami. Znaleźli się w potrzasku między paroma łódkami, z lewej i prawej burty lało się na nich równo. Wtem zza wyspy wynurzył się, nie wiadomo kiedy, jacht „Betoniks”, którym dowodził Grzegorz Sikorski. Sprytny manewr pozwolił mu przypuścić atak od tyłu. Chlup! I znów woda na pokładzie. Tylko załoga jachtu „Bugs” z kapitanem Cezarym Królikiem uniknęła większych starć na wodzie i dość szybko wzięła kurs na wioskę Wieprz. Jest tam piękna plaża, dokładnie na wprost Siemian, skąd rozpościera się widok na czerwone dachy budynków po drugiej stronie jeziora. Doskonałe miejsce na krótką wyprawę wojenną i suszenie żagli na słońcu. Potyczki na wiaderka to świetna zabawa, ale wymaga sporo od sternika, słuchania komend kapitana. Nie jest łatwo manewrować między stłoczonymi łódkami przy zmiennym wietrze. Obyło się oczywiście bez strat w liczebności załóg i uszkodzeń na łodziach.
Atmosfera życzliwości panowała wśród nas w każdym momencie, czy to podczas rejsów czy zabawy, jakby przecząc twierdzeniu, że żegluga wcale nie jest taka lekka. Koncentracja uwagi i trzymanie szotów czy balastowanie przez wiele godzin to niezły wysiłek. Im silniejszy wiatr, tym jest on większy. Za to codzienne wachty i posiłki na świeżym powietrzu dawały wszystkim poczucie wspólnoty.
Najistotniejsze jest to, że obóz przebiegał radośnie, szczęśliwie i bezpiecznie” – rzekł na zakończenie nasz komandor Stanisław Piasek.
Niewidomi i słabowidzący nordicowcy doczekali się wreszcie startu w pierwszym etapie rozgrywek pucharowych. Stowarzyszenie „Cross” wraz z klubem „KoMar” Piekary Śląskie rozpoczęło kolejną edycję Pucharu Polski w nordic walkingu.
W dniach 31.07-2.08 2020 r. w Piekarach Śląskich po raz kolejny spotkali się kijkarze z całej Polski, by wziąć udział w pierwszym w tym roku etapie Pucharu Polski osób niewidomych i słabowidzących w nordic walkingu. Honorowy patronat nad zawodami objęła prezydent Piekar Śląskich Sława Umińska-Duraj, co było dużym wyróżnieniem i podniosło rangę wydarzenia. Koordynatorką imprezy była Elżbieta Koryciorz. Pierwotnie zawody te miały odbyć się w kwietniu, lecz ze znanych wszystkim przyczyn nastąpiła korekta kalendarza imprez. 31 odważnych zawodniczek i zawodników (Piekary Śląskie leżą w środkowej części województwa śląskiego, gdzie pod koniec lipca była największa liczba osób zakażonych COVID-19) przyjechało do tego uroczego miasta, by rozpocząć sezon nordicowy. Tym razem zabrakło kilku czołowych i utytułowanych nazwisk. Nie przyjechali sportowcy z „Podkarpacia” Przemyśl – Jerzy Skwirut i Piotr Garbowski oraz Małgorzata Adamiak z klubu „Omega” Łódź, nie było też bardzo zasłużonego i lubianego w naszym środowisku Zdzisława Mądrego z „Jutrzenki” Częstochowa. W zawodach uczestniczyli natomiast aktualni mistrzowie Polski: Małgorzata Strelczuk (B2) i Krzysztof Janusik (B1). Startował także wicemistrz Polski w kategorii B2 Mieczysław Kaciotys. Ostatecznie w Pucharze Polski wystartowali reprezentanci ośmiu klubów Stowarzyszenia „Cross”: „Jutrzenki” Częstochowa, „Debiutu” Stąporków, „Jantaru” Gdańsk, „KoMaru” Piekary Śląskie, „W Labiryncie” Chorzów, „Sudetów’’ Kłodzko, SKS Kielce i „Pionka” Bielsko-Biała. Sportowcy byli zakwaterowani w hotelach Imperium i Stara Kamienica, w samym centrum miasta. Ostatniego dnia lipca zawodnicy udali się do parku w Świerklańcu, aby zapoznać się z trasą, na której następnego dnia miały odbyć się zawody. Na pełną trasę wyścigu składały się dwie pętle o łącznej długości około 5,75 km. Nawierzchnia była dość równa, mało było przeszkód typu dziury, korzenie, błoto itp., dokuczały natomiast komary i upał. Każdy wiedział, jak ma się do marszu przygotować, jak się ubrać, jak zabezpieczyć przed słońcem i insektami. Sędzia główna Katarzyna Malinowska przeszła z zawodnikami jedną pętlę – połowę dystansu.
1 sierpnia, w 76. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego, sportowcy z całego kraju stanęli na starcie Pucharu Polski osób niewidomych i słabowidzących w nordic walkingu. Zawody przeprowadzone zo stały na dwóch dystansach: 5,75 km w kategoriach B1 i B2 kobiet i mężczyzn oraz o połowę krótszym dla grupy rekreacyjnej. Oddzielnej klasyfikacji podlegali seniorzy 65+. Każdy miał więc motywację, by walczyć o jak najlepszy wynik i o medal. Najważniejszym jednak zadaniem dla wszystkich było po prostu ukończyć marsz z kijami bez kontuzji i minąć linię mety. Rozgrzewka to obowiązkowy element przed każdym startem. Rozgrzane mięśnie są odporniejsze na kontuzje i pracują wydajniej, więc taki krótki trening się odbył. Trasa była bardzo dobrze przygotowana i oznakowana przez sędziów i wolontariuszy, za co należą im się słowa uznania. Nikt nie zmylił drogi, nikt się nie przewrócił. Sędziowie rozstawieni na całej długości pętli, czuwali nad bezpieczeństwem rywalizujących sportowców i nad prawidłową techniką marszu. Start nastąpił o godzinie 10. Nie było elektronicznego pomiaru czasu za pomocą chipów, każdy miał przypięty numer startowy i liczyła się kolejność na mecie.
Nie było niespodzianek w gronie zwycięzców poszczególnych kategorii. Znów najlepszym zawodnikiem okazał się niewidomy Krzysztof Janusik, który pokonał trasę w 43 minuty. Wygrała też faworytka, aktualnie najlepsza zawodniczka Polski w kategorii kobiet słabowidzących Małgorzata Strelczuk, a Mieczysław Kaciotys zwyciężył w tej samej kategorii wśród mężczyzn. Z uwagi na brak elektronicznego pomiaru nie podaję kolejnych wyników. Zawodnicy ustawiali się na starcie w odstępach czasowych, grupami według kategorii. Niektórzy byli już na trasie, a inni dopiero startowali.
Na uroczystość zakończenia zawodów przybyła prezydent Piekar Śląskich Sława Umińska-Duraj, by osobiście podziękować zawodnikom za start, pogratulować sukcesów oraz wręczyć puchary i upominki. Chwila była wzniosła, długo zostanie w pamięci, a także na fotografiach, bo pani prezydent chętnie pozowała ze sportowcami do pamiątkowych zdjęć. Na zakończenie powiedziała do zebranych: „Dziękuję Wam wszystkim za sportową rywalizację, szczególnie gratuluję zwycięzcom poszczególnych kategorii, ale i wszystkim uczestnikom. Mam nadzieję, że za rok znowu spotkamy się w tym miejscu i że będzie nas jeszcze więcej”. Dodatkowo sędziowie wręczyli puchar Małgorzacie Tazbir za przejście trasy wzorową techniką nordic walkingu. Organizatorzy wyróżnili też, doceniając ogromny wysiłek, niepełnosprawnych ruchowo crossowców z klubu „KoMar” Piekary Śląskie – Dominikę Smak oraz Damiana Tomalę – za to, że pomimo dużych ograniczeń w poruszaniu się ukończyli zawody w kategorii rekreacja. Od wszystkich otrzymali gromkie brawa, a od pani prezydent puchary
Po zawodach uczestnicy marszu mieli okazję zwiedzić Piekary Śląskie. W programie nie mogło zabraknąć wizyty na Kopcu Wyzwolenia. Pojechali tam autokarem, którym wcześniej koordynatorka Elżbieta Koryciorz dowiozła zawodników na start do parku w Świerklańcu. Nordic walking zyskał na popularności w ciągu ostatnich lat. Maszerowanie z kijami stało się modne nie tylko wśród seniorów. Nordicowcy to pasjonaci, uwielbiają pozytywną atmosferę, jaka tworzy się podczas spacerów i zawodów. Polecam wszystkim, jest to skuteczny marsz po zdrowie.
Drugi etap Pucharu Polski przewidziany jest w terminie 25-27 września br. w Janikowie, a jego organizatorem będzie Dariusz Rutkowski. W tym roku nie odbyły się zaplanowane na czerwiec mistrzostwa świata w Bełchatowie, gdzie spodziewano się około 1000 zawodników z całego świata, w tym licznej grupy kijkarzy ze Stowarzyszenia „Cross”. (Patronem mistrzostw miał być twórca tej dyscypliny sportu Marco Kantaneva). Mistrzostwa świata zostały przełożone na czerwiec 2021 r.
Mieczysław Kaciotys
Puchar Polski niewidomych i słabowidzących w nordic walkingu – zwycięzcy etapu I 31.07-2.08.2020 r., Piekary Śląskie
Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej, Muzeum Polskiej Piosenki czy też zoo – to pierwsze skojarzenia z Opolem, które miałby zapewne tzw. statystyczny Polak. Jednak osobom niewidomym i słabowidzącym grającym w bowling nadodrzański gród kojarzy się bezsprzecznie z 12-torową kręgielnią przy ulicy Oleskiej. To w tym obiekcie, od kilku już lat, odbywają się turnieje ogólnopolskie oraz Puchary Polski – od samego początku i z pełnym sukcesem organizowane przez koordynatorkę Joannę Staliś.
W bieżącym roku – w dniach od 13 do 16 sierpnia – także rozegrano tu Puchar Polski. Zawodnicy, po raz pierwszy, zostali zakwaterowani w hotelu Szara Willa, którego pokoje znajdują się w tym samym budynku co kręgielnia i restauracja. Lokalizacja taka była bardzo wygodna dla uczestników.
Zawody Pucharu Polski, zgodnie z regulaminem, rozgrywane były w systemie eliminacji oraz finałów. Do
finału awansuje czwórka zawodników z najwyższymi wynikami w każdej kategorii i toczy ze sobą kolejne pojedynki. Właśnie taka formuła turnieju podnosi atrakcyjność startów. W finałach najpierw rywalizują ze sobą zawodnicy odpowiednio z miejsc pierwszego z czwartym oraz drugiego z trzecim, a następnie wygrany gra z wygranym, a przegrany z przegranym i tak ustala się końcowa kolejność. W tegorocznej edycji pucharu wystartowało 68 zawodników z 18 klubów. Pierwszego dnia zawodów, podczas odprawy technicznej, wylosowano smarowanie obowiązujące podczas startów – 41. W kolejnych dniach turniejowych zmagania przebiegały na świetnie przygotowanym obiekcie (w tym miejscu wielkie podziękowania dla obsługi kręgielni za pomoc w sprawnym przeprowadzeniu zawodów – wirtualna piątka dla chłopaków!). Rozgrywki toczyły się przy pełnym reżimie sanitarnym w związku z zagrożeniem wirusem SARS-CoV-2. Kontakt pomiędzy zawodnikami został ograniczony do minimum, a podczas startów nie było na sali widowni.
Rywalizacja w każdej kategorii przebiegała zgodnie z zasadami fair play, a rozgrywki stały na wysokim poziomie. Najlepsi obecnie zawodnicy w kraju nie zawiedli i zagrali dobre zawody. Wśród startujących widać było pełne skupienie, co skutkowało dobrymi wynikami. W grach eliminacyjnych wyniki ponad 1000 pinów osiągnęło dwóch zawodników, a kilku zbliżyło się do tej granicy. Wisienką na torcie okazał się start Zdzisława Kozieja (B1) z klubu „Hetman” Lublin. Wszystkim znany „Generał” najpierw zbliżył się do rekordu Polski z jednej gry, a następnie go pobił, zdobywając 184 piny. Swoim zwyczajem w startach finałowych znów zadbał o odpowiednie emocje i poprawił dopiero co ustanowiony rekord na 185 pinów. Pojedynki w kategorii B3 mężczyzn również były bardzo emocjonujące, czego efektem jest nowy rekord Polski uzyskany przez Cezarego Dybińskiego z klubu „Warmia i Mazury” Olsztyn – 255 pinów.
W poszczególnych kategoriach zdobywcami Pucharu Polski zostali: Barbara Szypuła, Zdzisław Koziej, Jadwiga Rogacka, Stanisław Stopierzyński, Zofia Sarnacka i Cezary Dybiński. Wszystkim zwycięzcom serdecznie gratulujemy. Zarówno wyniki osiągane przez zawodników, jak i świetna atmosfera podczas całego turnieju sprawiają, że chętnie wraca się na opolską kręgielnię.
Zawody zostały sfinansowane przez Ministerstwo Sportu oraz Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w ramach projektu „Wspólny start 2020”.
Adrian Hibner
Wyniki finału Pucharu Polski niewidomych i słabowidzących w bowlingu 13-16.08.2020 r., Opole
Tabela wyników - kobiety
Kobiety
Kategoria B1
1.
Barbara Szypuła — „KoMar” Piekary Śląskie
470 p. (w eliminacjach)
2.
Katarzyna Świątek — „Łuczniczka” Bydgoszcz
440 p.
3.
Grażyna Krysiak-Grabowska — „Karolinka” Chorzów
444 p.
4.
Magdalena Rataj — „Łuczniczka” Bydgoszcz
481 p.
Kategoria B2
1.
Jadwiga Rogacka — „Pionek” Włocławek
931 p.
2.
Barbara Łuczyszyn — 893 p. „Podkarpacie” Przemyśl
893 p.
3.
Danuta Odulińska — „Morena” Iława
801 p.
4.
Ewa Szlachtowska — „Pogórze” Tarnów
763 p.
Kategoria B3
1.
Zofia Sarnacka — „Warmia i Mazury” Olsztyn
924 p.
2.
Jolanta Pazurkiewicz — „Warmia i Mazury” Olsztyn
963 p.
3.
Honorata Borawa — „Łuczniczka” Bydgoszcz
947 p.
4.
Łucja Grochowska-Pilzek — „Jutrzenka” Częstochowa
862 p.
Tabela wyników - mężczyźni
Mężczyźni
Kategoria B1
1.
Zdzisław Koziej — „Hetman” Lublin
913 p.
2.
Stanisław Chmura — „Podkarpacie” Przemyśl
639 p.
3.
Lesław Domin — „Tęcza” Poznań
583 p.
4.
Krzysztof Tarkowski — „Hetman” Lublin
587 p.
Kategoria B2
1.
Stanisław Stopierzyński — „Warmia i Mazury” Olsztyn
1026 p.
2.
Mieczysław Kontrymowicz — „Warmia i Mazury” Olsztyn
W Przemyślu po raz kolejny rozegrano turniej szachowy niewidomych i słabowidzących o Puchar Podkarpacia. O tytuły najlepszych walczyło siedemnaścioro szachistów i szachistek.
Organizatorem zawodów, które odbyły się w terminie 3-11.08.2020 r., był klub „Podkarpacie” Przemyśl wraz z prezesem Stanisławem Sękiem. Koordynatorem imprezy był Jerzy Andrejko. Podkarpackie rozgrywki sędziował, nie po raz pierwszy, arbiter Marian Lorenc. Pomoc świadczył także Piotr Sęk – pilot naszej bieszczadzkiej wycieczki.
Wśród kobiet Puchar Podkarpacia zdobyła Elżbieta Jagieła, druga była Leonarda Liszewska, a trzecia Elżbieta Mielczarek. Czwarte miejsce wywalczyła Jadwiga Szymczyk.
Puchar wśród mężczyzn zdobył Mirosław Kopiec. O pierwszym miejscu zadecydowała partia Niećko – Kopiec. Jej wynik to efekt krańcowego roztargnienia (nie pierwszy już raz) grającego białymi, który podstawił hetmana pod szach – szech w niewymuszonej pozycji, przy przewadze pionka, co zapewniło puchar Kopcowi. Obaj panowie, plasujący się pod koniec tabeli, uzyskali zdecydowaną przewagę w gronie grających. Jak to w szachach bywa, pomogły ambicja i upór. Animuszu do walki dodawały znakomite i obfite posiłki serwowane w restauracji naszego hotelu Albatros. Czystość, klimatyzacja w obiekcie, duże przestrzenie, wygodne pokoje i łatwy dojazd sprawiają, że mile wspomina się wypoczynek po emocjonujących i wyczerpujących partiach.
Wyniki - pierwsza dziesiątka
Klasyfikacja końcowa pierwszej dziesiątki zawodników
1.
Mirosław Kopiec
8,5 p.
2.
Stanisław Niećko
8 p.
3.
Grzegorz Bzowski
6 p.
4.
Andrzej Jagieła
6 p.
5.
Józef Cebula
4,5 p.
6.
Jan Pawlus
4,5 p.
7.
Stanisław Białas
4,5 p.
8.
Szymon Rękawek
4,5 p.
9.
Ryszard Oberc
4 p.
10.
Henryk Gadzała
4 p.
Dwa turystyczne atuty Podkarpacia to Przemyśl, historyczna i duchowa stolica regionu, oraz Bieszczady, które odwiedziliśmy podczas dwudniowej wycieczki. Te góry oferują niezapomniane przeżycia. To, co wybija się na plan pierwszy, dominuje i zachwyca, to soczysta zieleń bujnych lasów i łąk. Zieleń we wszystkich odcieniach, która pokrywa wzgórza bieszczadzkie, doliny i przełęcze. Wijący się między wzgórzami San również ma wodę zieloną o tak idealnym, głębokim odcieniu, że nie da się go porównać do niczego. Gdy w słoneczny dzień widzi się z góry prześwitującą w dole między drzewami toń jego szerokiej strugi, wydaje się, że on żyje, myśli i czuje, płynąc do jakiegoś tajemnego, jemu tylko znanego celu. Towarzyszące wzgórza tworzą z Sanem, Soliną i pozostałymi strumieniami urzekającą, zielono- błękitną kompozycję, zmieniającą swe czarowne tony na inne, równie wspaniałe – z nadejściem jesieni. Teraz jednak przypomina się piosenka Gąsowskiego „Zielone wzgórza nad Soliną” i przeżycia z rajdów bieszczadzkich w młodych latach…
Płyniemy stateczkiem po Solinie. Pięknie prezentują się na niej żaglówki. Wieczorem grill i śpiewy, potem nocleg w przytulnym hotelu. Nazajutrz w Myczkowcach zwiedzamy niezwykle ciekawy Ogród Biblijny. Są tu zwierzęta wymieniane w Biblii, jest Ścieżka Biblijna z częścią staro- i nowotestamentową, z odcinkiem poświęconym Męce Pańskiej. Pani przewodnik pokazuje i dokładnie omawia rosnące tutaj rośliny biblijne. Jest oliwka z odrośli oliwki z Ogrójca, pamiętającej modlącego się przed męką Jezusa. Są figi i granaty – drzewka i owoce, trzcina, ciernie (na koronę cierniową), krzew gorejący, jesion mannowy... To jedyne takie miejsce w Polsce. W innej części ekspozycja miniatur ponad stu (czyli wszystkich) cerkiewek Bieszczadów i Beskidu Niskiego, w skali 1:25, z oryginalnego materiału – drewna i blachy – wiernie odtworzonych w najdrobniejszych szczegółach. Nasz sędzia, odnalazłszy swoją, ze swej rodzinnej miejscowości, rozradowany, chciał do niej, jak zazwyczaj, wejść, zapominając, że sam przecież pozostał w skali… 1:1. W drodze powrotnej zwiedzamy przepiękny zamek w Krasiczynie, będący perłą architektury renesansowej w Polsce. Cudownie wprost prezentują się jego białe, stiukowe mury z attyką i basztami na tle zieleni starodrzewu, a z innej strony – wynurzające się zza drzew rozległego parku francuskiego z nastrojowymi sadzawkami. Wieczorem wracamy do naszego bazowego hotelu, by kontynuować turniej.
Wolne od gier popołudnia spędzaliśmy, zwiedzając Przemyśl pełen zabytków najwyższej klasy i urody. Miasto, także ze względu na rolę, jaką pełni w jego życiu klub „Podkarpacie”, zasługuje na odrębny artykuł. Turniej przeprowadzony przez organizatorów podkarpackich, pod nadzorem prezesa Stanisława Sęka, był imprezą przemyślaną oraz fachowo zrealizowaną. Jako taki stał się wydarzeniem w odczuciu jego uczestników.
W dniach 28.06-8.07 2020 r. w Dźwirzynie odbył się Memoriał Henocha Drata. Turniej zorganizował klub ,,Łuczniczka” Bydgoszcz w ramach projektu „Z ciemności na sportowy Olimp”, dofinansowanego przez PFRON. Henoch Drat żył w latach 1917-1991. Był niewidomym szachistą i działaczem społecznym środowiska osób z dysfunkcją wzroku, przez 30 lat kierował Spółdzielnią Inwalidów Ociemniałych ,,Gryf” w Bydgoszczy.
Zawodnicy wraz z przewodnikami mieszkali w ośrodku wypoczynkowym Gród Piastów, kilkadziesiąt metrów od jeziora Resko Przymorskie. W zawodach uczestniczyło 30 warcabistów i warcabistek z 15 klubów zrzeszonych w Stowarzyszeniu „Cross”. Dzień ich przyjazdu (28 czerwca) zbiegł się z pierwszą turą wyborów prezydenckich. Niektórzy mieli zaświadczenia o prawie do głosowania poza miejscem zamieszkania i spełnili swój obywatelski obowiązek w Dźwirzynie. Organizacja wydarzenia podczas trwania pandemii była dużym wyzwaniem dla Georginy Myler (koordynator imprezy), a sam turniej wymagał ogromnej dyscypliny od jego uczestników. Sala gry była bardzo duża, dobrze oświetlona, a stoliki, przy których rozgrywano mecze, dzieliły co najmniej 2 metry odległości. Sędzia Mirosław Grabski prowadził turniej w przyłbicy i zwracał uwagę, by także warcabiści przestrzegali zasad bezpieczeństwa. Zawodnicy w większości grali na dwóch warcabnicach i wówczas na swojej desce powtarzali także ruchy przeciwnika.
Turniej rozegrano systemem szwajcarskim na dystansie 7 rund, z tempem gry 90 minut na awodnika. Był to turniej typowo towarzyski, co nie oznacza, że zawodnicy ze sobą nie ywalizowali. Każdy walczył o jak najlepszy rezultat i nawet ci teoretycznie słabsi warcabiści sprawiali niespodzianki. Przykładem niech będą wyniki Anny Pilipczuk („Tęcza” Poznań), która zremisowała z Mieczysławem Kaciotysem („Jantar” Gdańsk) i Tomaszem Kuzielem („Łuczniczka” Bydgoszcz), dzięki czemu wygrała klasyfikację kobiet. Ozdobą ostatniej rundy był pojedynek między Grażyną Skonieczną („Syrenka” Warszawa) a Bogdanem Marszałkiem („Hetman” Lublin). Wynik tej partii miał wpływ na obsadę podium, zarówno w kategorii kobiet, jak i mężczyzn. Zawodniczka z Warszawy dzielnie stawiała opór, ale ostatecznie przegrała na czas. Na pierwszym stole spotkali się późniejsi zwycięzcy, tj. Pilipczuk z Kuzielem, którzy niespodziewanie podzielili się punktami, na innym walczyli ze sobą zawodnicy z klubu „Jantar” Gdańsk – Wentowska i Kaciotys – i tu też padł remis, który obojgu wystarczył do podium w turnieju. Ostatecznie o kolejności w klasyfikacji kobiet zdecydowało dodatkowe wartościowanie.
Memoriał Henocha Drata 28.06-8.07 2020 r., Dźwirzyno
Tabela wyników - kobiety
Kobiety
1.
Anna Pilipczuk — „Tęcza” Poznań
9 p.
2.
Barbara Wentowska — „Jantar” Gdańsk
9 p.
3.
Grażyna Skonieczna — „Syrenka” Warszawa
9 p.
Tabela wyników - mężczyźni
Mężczyźni
1.
Tomasz Kuziel — „Łuczniczka” Bydgoszcz
12 p.
2.
Bogdan Marszałek — „Hetman” Lublin
11 p.
3.
Mieczysław Kaciotys — „Jantar” Gdańsk
9 p.
Uroczyste zakończenie turnieju odbyło się przy ognisku i kiełbasce z grilla. Tym razem nie było medali i pucharów, za to organizatorzy zafundowali zwycięzcom trzech pierwszych miejsc w obu kategoriach vouchery do wykorzystania w sklepie Decathlon. Były zdjęcia, śpiewy i muzyka, oczywiście przy zachowaniu dyscypliny sanitarnej.
Imprezę należy uznać za bardzo udaną i atrakcyjną dla uczestników. Chętni do kąpieli w jeziorze mieli do niego zaledwie parę kroków, a miłośnicy morza niecały kilometr spacerem. Koordynator zorganizowała również wycieczkę autokarową do Niechorza, gdzie w Parku Miniatur Latarni Morskich przewodnik w interesujący sposób opowiadał o odwzorowanych obiektach, przyciągając uwagę legendami i ciekawostkami, jakie się z nimi wiążą. Crossowcy pojechali później do Trzęsacza, by tam zobaczyć z bliska ruiny gotyckiego kościoła św. Mikołaja wybudowanego na przełomie XIV i XV w. Świątynia pierwotnie znajdowała się w odległości około 2 km od brzegu morza, pośrodku wsi. Budowla uległa zniszczeniu w wyniku procesów abrazyjnych. Do dzisiaj zachowała się edynie południowa ściana kościoła, która teraz stoi u szczytu klifu.
W drugiej połowie lipca 2020 r. odbył się w Szklarskiej Porębie Puchar Łuczniczki w nordic walkingu, zorganizowany w ramach projektu „Z ciemności na sportowy Olimp”, finansowanego przez PFRON. W zawodach, które zorganizował klub „Łuczniczka” Bydgoszcz, wystartowało 40 osób. Kijkarze mieli do pokonania dwa dystanse – 5 i 8 kilometrów. Rywalizowali w kategoriach B1 (niewidomi) i B2 (słabowidzący) kobiet i mężczyzn.
Wybuch pandemii nie miał wpływu na termin spotkania w Szklarskiej Porębie. – Zawsze odbywało się latem, w drugiej połowie lipca – tłumaczy Georgina Myler, wiceprezes „Łuczniczki” Bydgoszcz i organizatorka imprezy w Karkonoszach. Jedno, co się zmieniło, to warunki atmosferyczne. – Zawsze tu padało, prawie co drugi dzień, a teraz mieliśmy ładną, słoneczną pogodę. Na czas startów przypadły najcieplejsze dni naszego pobytu – dodaje
Cel marszu był jasny: aktywizacja środowiska. – Chodzi o upowszechnienie tej dyscypliny sportu albo, jak kto woli, rekreacji. Wszystkie nasze działania zmierzają do pobudzenia aktywności, żeby osoby niewidome i słabowidzące wyszły z domu, na powietrze – tłumaczy organizatorka. – Nordic walking jest dla osób w każdym wieku, od młodych po starszych. Podczas marszu z kijkami uruchamiamy bardzo dużo mięśni, nie tylko nogi, jak w przypadku biegów. W trakcie rywalizacji niewidomi idą z przewodnikami, a słabowidzący albo kierują się na głos, albo trzymają się za kimś w jaskrawej koszulce.
W Karkonosze zjechali miłośnicy nordic walkingu z całej Polski, m.in. z Bartoszyc, Białej Podlaskiej, Białegostoku, Bochni, Brus, Bydgoszczy, Czerska, Dąbrowy Chełmińskiej, Kielc, Warszawy. Debiuty zaliczyli Michał Majchrzak z Bochni i Adam Kruczkowski z Bydgoszczy. Obydwaj górskie trasy pokonali ze swoimi przewodnikami. – Chętnych było więcej niż miejsc. Część uczestników zjechała do Szklarskiej Poręby na swego rodzaju trening przed mistrzostwami Polski, które odbędą się w Bydgoszczy – podkreśla Georgina Myler
Rywalizacja o mistrzostwo na dystansie 5 km odbędzie się w bydgoskim Myślęcinku w dniach 18-20 września. Organizatorem imprezy, na zlecenie Stowarzyszenia „Cross”, będzie także „Łuczniczka” Bydgoszcz. Od strony finansowej wydarzenie wspiera PFRON. – O medale również wtedy powalczy około 40 osób. Na zawody rangi mistrzowskiej przyjeżdża czołówka. To już będą prawdziwi „ścigacze”, którzy walczą i intensywnie chodzą – podsumowuje koordynator z bydgoskiego klubu
Niewiele osób wie, że w ostatnich latach system operacyjny Windows znacząco rozwinął się w zakresie wbudowanych ułatwień dostępu. Wiele rozwiązań, z których na co dzień warto korzystać, znajduje się w samym systemie.
Najprawdopodobniej zdecydowana większość Czytelników miesięcznika „Cross” korzysta na swoich komputerach z systemu operacyjnego Windows 10. Niektórzy, ze względu na dysfunkcję wzroku, dodatkowo używają programów zwiększających dostępność oprogramowania i treści. Są to zarówno aplikacje udźwiękawiające, tzw. czytniki ekranów, jak i różnego rodzaju aplikacje powiększające i poprawiające widoczność tego, co znajduje się na ekranie. Jeśli chodzi o tego typu oprogramowanie, możemy znaleźć zarówno płatne, jak i darmowe rozwiązania, ale niewiele osób wie, że w ostatnich latach system operacyjny Windows wyraźnie się rozwinął w zakresie wbudowanych ułatwień dostępu i wiele rozwiązań, z których na co dzień warto korzystać, jest wbudowanych w sam system i nie trzeba instalować dodatkowych programów. Wystarczy tylko wszystko odpowiednio poustawiać i skonfigurować, a uzyskany efekt będzie wystarczający dla większości użytkowników i śmiało może konkurować z programami za kilka tysięcy złotych. W artykule podpowiem, jak osoby, które posługują się wzrokiem, mogą za pomocą narzędzi wbudowanych w system Windows 10 dostosować wygląd oraz powiększenie elementów ekranu do swoich potrzeb
Ustawienia systemu Windows
By móc w ogóle cokolwiek zmienić, musimy dostać się do ustawień systemu. Można to zrobić na co najmniej dwa sposoby: kliknąć na ikonkę zębatki, która znajduje się w menu Start lub na pasku akcji albo wywołać je za pomocą skrótu klawiaturowego Win + I. Po wybraniu ustawień pojawi nam się strona główna, na której będziemy mieli dostęp do różnego rodzaju konfiguracji
Jeżeli przejdziemy w ustawieniach do pozycji System, a następnie wybierzemy Ekran, to znajdziemy tu dwa interesujące nas parametry. Pierwszy z nich to „Rozdzielczość wyświetlacza”, który domyślnie ustawiony jest na maksymalną obsługiwaną przez nasz monitor wartość. To jest zalecane i jak najbardziej prawidłowe ustawienie, jednak wiele osób zmienia je na niższe wartości ze względu na to, że można w ten sposób wyświetlać elementy ekranu jako większe. Niestety, dzieje się to kosztem ostrości i można mieć wrażenie, że obraz jest rozmazany. Jeśli naprawdę nie musimy, to nie zmieniajmy tej wartości. Kolejne interesujące nas ustawienie kryje się pod nazwą „Zmień rozmiar tekstu, aplikacji i innych elementów”. Za pomocą tego parametru możemy zmieniać wielkość elementów na ekranie, jednocześnie zachowując ostrość obrazu. Wszystkie w miarę nowe aplikacje są skalowalne i nawet jeśli mamy ekran o bardzo wysokiej rozdzielczości, to dzięki odpowiedniemu skalowaniu elementy mogą mieć rozmiar dostosowany do naszych potrzeb wzrokowych. By lepiej zobrazować, o co chodzi, porównajmy telefon, który ma wielkość ekranu 6 cali i rozdzielczość wyświetlacza Full HD, z telewizorem 42 cale, który również ma rozdzielczość Full HD. Teoretycznie na obu ekranach zmieści się tyle samo treści, ale gdyby przekładało się to jeden do jednego, to na smartfonie literek musielibyśmy szukać pod mikroskopem. Dzięki temu, że wszystko jest wyskalowane, na telefonach mamy czcionki widoczne dla oka. Z wyświetlaczami komputerów jest tak samo. Możemy za pomocą wyboru odpowiedniego procentu powiększenia zmienić wielkość, zachowując ostrość obrazu
Menu ułatwień dostępu
Więcej opcji znajdziemy w zakładce ustawień systemu „Ułatwienia dostępu”. Możemy dostać się tam również za pomocą skrótu klawiaturowego Win + U. Jeżeli po zmianie skalowania lub rozdzielczości ekranu wielkość tekstu będzie dla nas niewystarczająca, możemy w zakładce Wyświetlacz powiększyć sam tekst, bez zmiany wielkości elementów graficznych.
Lupa
Gdy wykonane przez nas próby powiększenia są niewystarczające, warto skorzystać z programu Lupa. Za jego pomocą możemy uzyskać powiększenie nawet 1600 procent, więc jest to już bardzo znaczące przybliżenie. Dzieje się to jednak kosztem ilości elementów, które możemy wyświetlić jednocześnie na ekranie. Mamy również możliwość zmiany ustawień lupy systemu Windows – odwrócenia kolorów, uruchamiania przy starcie, śledzenia kursora albo wskaźnika myszy.
Lupę możemy bardzo szybko włączać lub wyłączać oraz modyfikować jej działanie za pomocą skrótów klawiaturowych, które znacznie przyspieszają pracę
Win + + – uruchamia lupę,
Win + +, Win + - – zwiększa lub zmniejsza powiększenie po uruchomieniu lupy,
Win + Esc – zamyka aplikację Lupa
Ctrl + Alt + I – odwraca kolory
Ctrl + Alt + Enter – czyta zawartość ekranu,
Ctrl + Alt + M – zmienia widok lupy.
Gdy już raz ustawimy sobie odpowiednie parametry, to przy kolejnym uruchomieniu aplikacji zostaną one automatycznie wczytane.
Ustawienia wskaźnika myszy i kursora
Wielu osobom, które słabo widzą, trudno jest odnaleźć wskaźnik myszy na ekranie monitora. Z pomocą przychodzą odpowiednie ustawienia, dzięki którym można zmienić wielkość wskaźnika i sposób jego wyświetlania. Możemy dowolnie ustawić jego kolor, jak również uzyskać efekt negatywu polegający na widoku ciemnego wskaźnika na jasnych elementach oraz jasnego na ciemnych. Kolejną rzeczą, którą możemy dostosować, jest kursor w edytorach tekstu. Tu również mamy możliwość zmiany jego grubości oraz koloru.
Filtr kolorów oraz Duży kontrast
Niektóre osoby, aby lepiej widzieć obraz na ekranie, korzystają z różnego rodzaju ustawień ograniczających liczbę wyświetlanych kolorów, inne wolą, gdy na przykład jasny tekst jest wyświetlany na ciemnym tle. Dzięki funkcji Filtr kolorów można uzyskać wiele użytecznych efektów, np. obraz w odcieniach szarości lub kolory w negatywie.
Funkcja Duży kontrast pozwala dostosować liczbę oraz jakość wyświetlanych kolorów do własnych potrzeb. Istnieje również możliwość ustawień ciemnego tła i kontrastujących z nim elementów, jak i jasnego tła z ciemnymi elementami.
Gdy już zdefiniujemy odpowiednie dla siebie parametry, możemy bardzo szybko ruchamiać lub wyłączać widok dużego kontrastu. Służy do tego skrót klawiaturowy Alt + Shift + Prt + Scr.
Ułatwienia dostępu w Windows czy programy innych firm
Na rynku jest kilka programów specjalistycznych, które dostosowują wygląd ekranu oraz powiększenie do potrzeb osób z dysfunkcją wzroku. Wszystkie działają podobnie. W jednym miejscu mamy możliwość ustawienia powiększenia, kontrastu, kursora myszy itd. Ceny takich programów zaczynają się od około 2 tys. zł. Prawdą jest jednak, że większość tego, co oferują, możemy równie dobrze uzyskać, odpowiednio konfigurując Ułatwienia dostępu w systemie Windows 10. Kolejnym faktem jest to, że każdy odatkowo uruchomiony program Widok ustawień dużego kontrastu obciąża zasoby amięci i procesora naszego komputera albo zwiększa zużycie baterii w laptopie. Dzięki temu, że Ułatwienia dostępu są bezpośrednio zintegrowane z systemem operacyjnym, są bardziej zoptymalizowane pod kątem wydajności i zużywania zasobów sprzętowych, co widać zwłaszcza na słabszych komputerach. Ponadto nie musimy się przejmować kolejnymi aktualizacjami programu, gdyż podczas aktualizacji systemu Windows 10 funkcje ułatwień są również aktualizowane. W przypadku programów firm trzecich nie jest to już takie oczywiste i co jakiś czas się zdarza, że trzeba zapłacić za drogą aktualizację programu, by działał on z najnowszą wersją systemu Windows.
Pierwszym, który zaproponował ideę profilaktyki, był Aron Nimzowitsch. Określił ją jako „przyjęcie środków zapobiegawczych, mających na celu uprzedzić pewne zjawiska niekorzystne z pozycyjnego punktu widzenia”. Sferę zastosowania profilaktyki, nie wiadomo dlaczego, zawęził do przeciwdziałania wyswabadzającym pionkowym posunięciom przeciwnika. Zobaczmy więc najpierw profilaktykę w wykonaniu samego Nimzowitscha.
Carl Schlechter – Aron Nimzowitsch Karlsbad 1907
1.e4 e5 2.Sf3 Sc6 3.Gb5 a6 4.Ga4 Sf6 5.Sc3 Gb4 6.Sd5 Ge7 7.0–0 0–0 8.We1 d6 9.Sf6+ Gf6 10.c3 h6 Czarne robią wyczekujące posunięcie. Ich pozycja jest bardzo solidna, dlatego bez ryzyka mogą tak grać.
11.h3 Se7 12.d4 Sg6 13.Ge3 Kh7 14.Hd2 Ge6 15.Gc2 He7 16.d5 Miałoby to sens, gdyby białe iązały to posunięcie z dalszą grą na skrzydle hetmańskim poprzez b2-b4 i c2-c4.
16...Gd7 17.Kh2 Sh8! Żeby zapobiec Sg1 z dalszym f4.
24...Hf5 25.Sg2 Hg5 26.f4?! Hh5 27.Kf2 Lub 27.Sh4 Se3.
27...Sd6 28.Sh4 Se4+ I białe poddały się.
0-1
Wielki metodyk i trener Mark Dworecki, zafascynowany ideą profilaktyki, znacznie rozwinął wiedzę o tym ważnym elemencie strategii i zaproponował tzw. myślenie strategiczne.
Profilaktyczne myślenie to nawyk wciąż pytania siebie, co zamierza przeciwnik, co zrobiłby na swoim posunięciu, umiejętność znajdowania odpowiedzi na zadane pytanie i uwzględnienia w rezultacie w procesie podejmowania decyzji. Rozwinięcie nawyku profilaktycznego myślenia pozwala szachiście zrobić ogromny krok do przodu, znacząco podwyższyć poziom gry. Dlaczego? Wyodrębnię dwie podstawowe przyczyny:
Spektrum sytuacji, w których ma zastosowanie profilaktyczne myślenie, jest wyjątkowo szerokie. Dowolna, poważna pozycyjna decyzja obowiązkowo łączy realizację własnych planów z przeciwdziałaniem nieprzyjaciela. Podstawowa zasada realizacji przewagi to ograniczenie możliwości przeciwnika, jasne, że tu bez profilaktycznego myślenia nie można się obejść. Rozwijając tę zdolność, stajecie się silniejsi w taktyce, mniej podstawiacie. Broniąc trudnej pozycji, koniecznie należy przez cały czas widzieć, co wam grozi, a prowadząc atak – uwzględniać możliwości obronne przeciwnika. Tak więc władanie nawykiem profilaktycznego myślenia oddziaływa korzystnie praktycznie na wszystkie elementy gry.
W szachach walczy dwóch równoprawnych partnerów, zatem idee przeciwnika mogą się okazać nie gorsze od waszych. Logicznie rzecz ujmując, jasnym jest, że optymalna strategia powinna łączyć realizację naszych planów z przeciwdziałaniem planom przeciwnika. Oczywiście nie jest dobrze pozostawać pasywnym i tylko zapobiegać, ale przeciwległy sposób jest także skrajnie niebezpieczny”.
Uczniowie Dworeckiego poznawali ten element w procesie treningowym i z powodzeniem stosowali w praktyce. Popatrzmy na bardzo ciekawą partię, w której najbardziej chyba znany uczeń Dworeckiego – Jusupow – grał w oparciu o myślenie strategiczne.
29...Gd6 30.Se5 Hh4 31.f3 Hg3 32.We3 Wd8! I w obliczu 32...Wd8 33.Sg4 Wdh8 34.Sf2 Wh1+! 35.Sh1 Wh1+ 36.Kh1 Hh2# białe poddały się. 0-1
Profilaktyka kojarzy się raczej z pasywną grą, z wyczekiwaniem, ale jak widzieliśmy, wcale tak nie jest. Ważny jest również efekt psychologiczny. W rozpatrywanej partii białe nie zamierzały porzucić swych agresywnych planów. A teraz zobaczmy, jak ideę profilaktyki przyswoił sobie młody szkocki arcymistrz Jonathan Rowson.
Czarne zamierzają zagrać Sa6-c5-e4. Inna kontynuacja to d6, która prowadzi jednak do osłabienia pól c6 i e6. Jeśli c6, to białe mogą dojść do e4. Wydaje się, że najlepsze byłoby przeciwdziałanie temu poprzez b4.
Bardzo ciekawe partie, ale najbardziej przyciąga uwagę gra najlepszych. W czasach mojej szachowej młodości za mistrza profilaktyki uchodził Tigran Petrosjan – mistrz świata w latach 1963-1969. W jednym z poprzednich odcinków wspominałem, że był on wychowywany na książkach Nimzowitscha. Zobaczmy, jakiej lekcji w materii profilaktycznego myślenia udzielił on młodszemu szachiście.
9.Sge2 e5? Poważny pozycyjny błąd. Czarne zamykają swego gońca i pozbawiają się jakiejkolwiek kontrgry. 9...b5 10.cb5 Sbd7, ale zasługiwało także na uwagę 10...ab!? 11. Gb5 Se4. Jak pisze w swych komentarzach Petrosjan, czarne pionki powinny torować drogę swym figurom.
10.0-0 Sbd7 11.a3 Sh5
Czarne przygotowują f5.
12.f3! Po g4, Sg3 standardowa ofiara pionka daje czarnym kontrgrę. Słabe jest także 12.Ge7 We8 13.Gd6 Hb6–+.
12...Gf6 12...f5? 13.ef5 gf5 14.Hc2!± ×f5 Białe zapobiegły f7-f5, ale przy okazji stworzyły także groźbę g2-g4.
13.Gh6 Sg7 Z pewnością lepsze tu było Gg7.
14.g3!? Posunięcie trudne do objaśnienia bez komentarza Petrosjana. „Pozycja białych jest na tyle dobra, że mogą modyfikować różnorodne plany. Na razie ruch pionkiem «g» o dwa pola został zamieniony na bardziej skromne 14.g3, ale teraz czarne muszą się liczyć z f3-f4”. [Petrosjan]
14...Wb8
15.Kh1!?
Prowokuje czarne do aktywnych działań. Petrosjan ocenił, że w rezultacie powstałyby pozycje korzystne dla białych
15... Hc7 Po aktywnym 15...b5 16.cb5 ab5 17.b4! Ha6 (17...cb4 18.ab4 Hb4 19.Ge3 z dalszym 20.Wfb1+–) 18.Sb5+– białe uzyskiwały przewagę. Teraz trzeba już liczyć się z 16...b5 17.cb c4.
16.b3 Kontynuacja ej samej wyczekującej strategii, ale przy okazji rozwiązanie raz na zawsze problemu związanego z b7-b5. Nie wiadomo, czy są to obiektywnie najsilniejsze posunięcia, ale ważniejsze jest prześledzenie toku myślenia wybitnych szachistów.
16...Ge7 17.Wab1 Kh8 18.Wb2 Sf6 Czarne znowu przegrupowują swe siły, aby dojść do f5, jednak najlepsze dla nich było trzymanie się zachowawczej taktyki poprzez 18...b6 z dalszym 19...Wb7.
19.b4 Sg8 20.Ge3 f5 Lepsze, choć i tu po 20...b6 21.bc5 bc5 22.Wb8 Hb8 23.Wb1 z dalszym 24.Hb1± przewaga białych nie budzi wątpliwości
21.bc5 dc5 22.Wfb1 Sf6 22...b6 było korzystniejsze
23.Wb6 Gd6
23...Sd7? 24.d6! Gd6 25.Sd5+–. Lepsze było 25...fe!?, aby w zależności od odpowiedzi uzyskać pole f5 lub g4 do kontrgry
24.Gh6! Wf7 24...fe4 25.Se4 Se4 26.Ge4 Wf7 27.g4! z następnym h2–h4→
25.Sg1 W stylu Petrosjana. Zamiast konkretów wybiera on wzmocnienie punktu f3, co ilustruje wariant poniżej
Dalsza gra białych sprowadza się w zasadzie do zapobiegania aktywności czarnych figur.
21.c3 Sa6
22.Hc2!! Jak Karpow znalazł takie posunięcie? Zadał sobie pytanie: „Jak jeszcze przeciwnik może próbować się zaktywizować?”. Oczywiście może jeszcze atakować punkt e4. I dlatego Hc2.
22...Gd7 Lepsze Sa6–c5, a po 22...Sc5 23.b4!
23.Sf3! We7?! Po 23...Sd5 białe stały wyraźnie lepiej, ale można było jeszcze walczyć. Teraz pozycja czarnych jest przegrana
24.Gf2! Przed decydującym atakiem białe szukają najlepszego ustawienia dla swych figur i przy okazji wzmacniają obronę punktu e4. 24.Hd3 Gc8 25.e5 Sd5 26.ed6 Wd6 27.c4 We3!
p>Szczególnie dwie ostatnie partie pokazują, jak fascynujący, ale i trudny, jest temat profilaktyki. Praca poświęcona na samodzielne badanie tego obszaru jest z pewnością niezbędna szachistom mającym ambicje grania silniej. Polecam szczególnie pozycje „Mój system” Arona imzowitscha (Wydawnictwo Penelopa 2016) i „Profilakticzeskoje myszlenije” (Moskwa 2013, tom 2), w której Mark Dworecki poświęca cały rozdział profilaktyce i daje wiele ćwiczeń.
W dwóch poprzednich artykułach zajmowaliśmy się analizą ostatniego turnieju rozegranego przed wybuchem pandemii, który miał miejsce w marcu w tureckiej Antalyi. Po kilku miesiącach rozgrywek online na organizację dużego turnieju otwartego jako pierwsza zdecydowała się Holandia. W Hoogeveen Open 2020 zagrało aż 96 zawodników. Bezapelacyjnym zwycięzcą został arcymistrz międzynarodowy Martijn van IJzendoorn (Holandia), który zgromadził 14 punktów na swoim koncie. Drugą lokatę, z 13 punktami, zajął mistrz międzynarodowy Jitse Slump (Holandia). Podium zamknął równie doświadczony arcymistrz międzynarodowy Aleksiej Domczew (Litwa) z dorobkiem 12 punktów. Poziom był bardzo wysoki, zatem przyjrzymy się bliżej partiom z serii „jak wygrywają arcymistrzowie”. Czasem dwa niewielkie błędy powodują, że nie jesteśmy w stanie ujść spod katowskiego topora.
Martijn van IJzendoorn – Andrew Tjon A Ong Hoogeveen Open 2020
1.33-29 19-23 2.35-30 14-19 Pasywne zagranie, ale jeżeli ktoś nie zna teorii po 2...20-25, to czasem lepiej jest odpuścić i zagrać mniej agresywny wariant. 2...20-25 3.40-35 14-20 4.44-40 10-14 5.50-44 5-10 6.38-33 17-21 7.42-38 21-26 8.32-28 23x32 9.37x28 26x37 10.41x32 I jak to zwykle bywa w ostrych debiutach, jedna strona próbowałaby wygrać w centrum, a druga poprzez okrążenie
3.40-35 20-24 3...20-25 4.30-24 19x30 5.35x24 10-14 6.24-19 13x33 7.39x10 5x14 Również i tego typu partie zdarzały się wielokrotnie. Czarne, chcąc uniknąć teorii, godzą się na kontynuację partii z bandowym pionem 25
Mimo że jeszcze tego nie widać, białe będą próbowały atakować długie skrzydło czarnych. Plan ten będzie przygotowywany przez kilka najbliższych ruchów.
8…21-26 9.39-33 11-17 9...24-29 10.33x24 23-28 11.32x23 18x20 Wymiana była oczywiście możliwa, ale nijak nie umocniłaby pozycji czarnych, wręcz przeciwnie – tracą one kolejne tempa i od nowa muszą budować pozycję.
10.44-39 17-21 11.32-28! 23x32 12.37x28 26x37 13.41x32 Białe stają szybko na pola centralne, a wszystkie piony zebrane na bandach za chwilę stworzą udaną zgraję.
13…18-23 14.46-41 Białe mogły pokusić się również o inne rozbicie pozycji: 14.39-34 10-15 15.34-29 23x34 16.0x20 15x24 17.28-23 19x39 18.30x10 4x15 19.43x34 Plan białych jest tak samo oczywisty jak wcześniej – atak długiego skrzydła czarnych. Proszę zwrócić uwagę, że czarne mają zaledwie kilka pionów broniących skrzydła oraz brakuje im najważniejszego piona 4, zatem byłoby na co grać.
14...6-11 15.42-37 12-18 16.39-34! Pierwsza groźba rozbijania i osłabiania skrzydła.
16…10-15 Czarne oczywiście mogą pozwolić na całkowite rozbicie zastałej konstrukcji, natomiast ich pozycja stanie się bardzo pasywna. 16...7-12 17.34-29 23x34 18.40x20 19-23 19.28x19 13x15 I białe szybko przejęłyby stery.
17.34-29 23x34 18.40x20 15x24 19.49-44! Ciąg dalszy realizacji planu. Czarnym została już tylko jedna obrona na skrzydle, więc trzeba to rozegrać dość mądrze
19…18-23 19...7-12 20.44-40 11-17 21.43- 39 21-27 22.32x21 17x26 23.37-32 4-10 24.39-34 12-17 25.41-37 I pozycja czarnych staje się mało komfortowa ze względu na ciągłą groźbę ataku piona 24.
Czarne nie wytrzymały presji i rozmieniły pozycję do tyłu, co dało białym przewagę aż siedmiu temp.
26.31-27 11-17 27.28-23! 18x29 28.34x23 Białe idą za ciosem i zajmują małymi krokami centrum przeciwnika.
28…8-13 29.40-34 17-21 Możliwe również było: 29...13-18 30.45-40 18x29 31.34x23 9-13 32.35-30 4-9 33.48-43 1-7 34.33-29 13-18 Z konkretną grą dla obu stron.
30.48-43 12-18 31.23x12 2-7 32.33-28 Białe mogły również oddać piona i dopiero zajmować centrum: 32.12-8 3x12 33.33-28 12-18 34.38-33 14-19 35.43-39. W ten sposób pozbawiamy czarne złotego kamienia, którego może im brakować w dalszej części partii
32...7x18 33.38-33 14-19 34.34-30 10-14 35.43-38 14-20? To dość odpowiedzialne zagranie, dające białym dużo możliwości. 35...1-6 36.47-42 6-11 37.45-40 11-17 I białym trudno dobrać się do przeciwnika.
36.30-24!
36…20x29 37.33x24 19x30 38.35x24 9-14 39.45-40 14-19 40.24-20 Białe mają kontrolę w centrum oraz na długim skrzydle czarnych.
40…3-8 41.28-22! To tak zwane zagranie Gestema, które jeszcze bardziej ogranicza manewry przeciwnika i blokuje znaczną część pionów.
41…18-23 42.38-33 23-29 Ciekawy motyw kombinacyjny mógł powstać po następujących posunięciach: 42...4-10 43.37-31 26x39 44.20-15 21x32 45.15x4 39-44 46.4x34 44x35. Jak widzimy, białych zapewne nie satysfakcjonowałoby takie ustawienie na planszy, które może zakończyć się remisem. Idea kombinacyjna jest jednak bardzo ciekawa i warta zapamiętania.
43.33x24 19x30 Czarne zmuszone były do wybicia jeden za jeden, gdyż groziła blokada pozycji.
44.20-14!
Patrząc na sam diagram, widzimy, że przewaga białych zwiększa się z każdym ruchem. 44…8-12 45.41-36 1-6 46.47-42 12-18? To już prawdopodobnie błąd, który kosztował czarne utratę dwóch punktów. 46...4-9 47.14x3 30-35 48.3x17 35x44 49.17-3 44-49 50.3-25 49-35 51.25-34 Jak widać, powstała pozycja jest dość trudna i tak naprawdę równie ciężko wygrać białymi, co zremisować czarnymi.
Ostatnią nadzieją czarnych jest wymiana dwa za dwa i doprowadzenie do pozycji trzy na jeden. Białe jednak stoją zbyt dobrze, aby coś tutaj zepsuć i przeoczyć pułapkę zastawioną przez przeciwnika.
52.18-12! 9-13 53.6-1 47-20 54.1-6 20-25 55.12-7 13-19 56.40-34 30x39 57.6x50 I Tjon A Ong godnie uznał wyższość utytułowanego arcymistrza z Holandii, który wypunktował go bardzo precyzyjnie. 2-0
Jitse Slump – Rick Hakvoort Hoogeveen Open 2020
1.34-30 20-25 2.30-24 19x30 3.35x24 18-23 To ostatnimi laty rzadziej grywany wariant. Wiele partii arcymistrzowskich znajdziemy w rozgałęzieniu 3...18-22 4.31-26 14-19 5.40-35 19x30 6.35x24 10-14 7.24-20 15x24 8.33-28 22x33 9.38x20 12-18 10.42-38 7-12 11.37-31 14-19 12.20-15, które prezentuje diagram.
Obie strony mają swoje cele. Czarne będą próbowały wykorzystać dwa bandowe piony przeciwnika, natomiast białe będą chciały jak najbardziej ograniczać swobodę ruchu na obu skrzydłach. Wśród czołowych warcabistów znajdziemy wielu fanów owego debiutu.
4.40-34 14-19 5.34-30 25x34 6.39x30 10-14 7.30-25 19x30 8.25x34 Debiut rozegrany dość pokojowo. Widać, że czarne nie chciały wchodzić w żaden temat z białymi i grać ostrych, teoretycznych debiutów. Natomiast już na tym etapie białe pozbyły się swojej pierwszej słabości, tj. piona 35, a to niekiedy wystarcza…
8…12-18 9.44-39 5-10 10.32-28 23x32 11.37x28 7-12 12.41-37 1-7 13.46-41 17-22 14.28x17 12x21 15.37-32 7-12 16.41-37 14-19 17.50-44 10-14 18.34-29 14-20 Proszę zauważyć, jak dużą swobodę w grze daje białym pozbycie się na początku partii kamienia 35. Czarne nigdy nie będą groziły wstawieniem półrogatki, więc celem białych będzie budowanie bez żadnych obaw silnych pozycji centralnych.
19.44-40 19-24 20.32-28 20-25 Tak naprawdę czarnym trudno nawiązać jakąkolwiek walkę. Białe szybko zbierają się w centrum i napierają wszystkimi pionami. 20...21-26 21.37-32 26x37 22.42x31 11-17 23.39-34 20-25 24.29x20 25x14 I mimo czystej pozycji białe stoją dużo aktywniej, bez żadnych słabości oraz z przewagą czterech temp.
Białe zajmują w walce o centrum wszystkie najważniejsze pola i z każdym ruchem pozycja czarnych będzie się pogarszać
26…18-23 27.44-40! Czarne nie zdążyły stanąć na polu 15, zatem nie mają czym odbić po wymianie dwa za dwa. W tym momencie będą musiały pogodzić się z pasywną wymianą do tyłu.
27…12-18 27...4-10 28.34-29 23x34 29.40x20 25x14 30.28-23 19x28 31.32x23 10-15 32.39-34 15-20 33.47-42 13-19 34.33-28 20-24 35.38-33 12-18 36.23x12 8x17 37.27-22 Pozycja jest niby remisowa, ale trzeba przyznać, że ciężko się na nią zgodzić w trakcie partii, mając do wyboru kilka wariantów.
28.47-42
Białe czekają jeszcze jeden ruch, aby czarne naruszyły swoją kolejną kolumnę. Zwróćmy zatem uwagę, jak ważne jest jedno tempo i cierpliwość w warcabach.
28…8-12 29.34-29 23x34 30.40x20 25x14 31.39-34 4-10 32.33-29! 10-15 32...3-8 33.38-33 12-17 34.37-31 26x37 35.42x31 10-15 36.45-40 17-21 37.43-38 19-24 38.29x20 15x24 39.27-22 18x27 40.31x22 11-17 41.22x11 6x17 Wydaje się, że w tym wariancie czarnym udałoby się odbić atak białych
33.43-39 14-20 Czarne zbyt długo zwlekają z aktywnymi ruchami. W tym czasie białe budują swoją mocną i zwartą pozycję. Należało zagrać: 33...19-24 34.29x20 15x24. 34.38-33 9-14 Czarne pozbawiły się wszel kich kolumn. 34...19-24 35.45-40 3-8 36.42-38 20-25 37.29x20 15x24 38.34-29 11-17 39.29x20 25x14 40.28-23 18x29 41.33x24 17-21 I wciąż niełatwo o remis.
35.45-40!
Mimo że plan białych jest dość przewidywalny, to czarne i tak są wobec niego bezradne. Brak kamienia 35 daje białym dużą swobo-dę, gdyż nigdy nie będą związane na skrzydle. 35…3-9 36.42-38 20-24 36...11-17 37.48-43 17-21 38.29-23 18x29 39.33x24 20x29 40.34x23 15-20 41.40-35 20-24 42.38-33 12-17 43.43-38 Przy cierpliwej grze czarnych szanse na zremisowanie partii byłyby duże
37.29x20 14x25? To oczywiście duży błąd ze strony czarnych, który białe natychmiast wykorzystują. 37...15x24 38.34-29 24-30 39.40-35 (39.29-23? 18x29 40.33x35 19- 23! 41.28x17 11x44 42.40x49) 39...11-17 40.35x24 19x30 41.39-34 30x39 42.33x44 I tutaj pozycja czarnych jest opłakana, ale wciąż nie beznadziejna.
38.28-23! 19x28 39.32x23 18x29 40.33x24
Tym sposobem białe przytrzymują swoim kamieniem 24 aż trzy piony przeciwnika.
40…11-17 41.39-33 6-11? To podwieszenie sprawia, że białe wyliczają przeciwnika do samego końca. Proszę pamiętać, że jedyne, co nas ratuje w tego typu pozycjach, to kolumny. 41...17-21 42.38-32 12-18 43.33-28 18-22 44.28x17 21x12 45.32-28 6-11 46.34-29 11-17 47.27-22 9-14 48.22x11 16x7 49.36-31 14-19 50.40-35 19x30 51.35x24 13-19 52.24x13 25-30 I czarne mają jeszcze choć cień nadziei na remis.
42.40-35! Dość niespodziewane zagranie, ale właśnie takich ruchów musimy szukać, jeśli widzimy, że jesteśmy w stanie całkowicie ograniczyć lub zablokować naszego przeciwnika
42…9-14 42...17-21 43.38-32 9-14 44.33-28 12-18 45.35-30! 14-19 46.48-43 18-23 47.43-38 23-29 48.34x14 25x34 49.28-23 34-40 50.23-19 13-18 51.14-9 18-23 52.19x28 40-44 53.9-3 11-17 Układ również wygrany dla białych, jednak przy pozycjach damkowych zawsze istnieje większe ryzyko błędu.
43.33-28 14-20 44.34-29!
Nie grozi nam wejście w bramkę, bo odbijamy je uderzeniem dwa za trzy.