Jedną z osób, które przyczyniły się do powołania „Crossu”, był Antoni Szczuciński z Bielska-Białej wraz z kolegami Eugeniuszem Rutkowskim i Jerzym Pudełko. Było jeszcze paru gości, którzy uruchamiali Stowarzyszenie, wśród nich oczywiście Tadeusz Milewski, Włodzimierz Sajdych, Andrzej Michalik. Niektórych nie ma już z nami. Trzydzieści lat działalności „Crossu” minęło jak jeden dzień. Nie wiadomo, jak będą wyglądały uroczyste obchody jubileuszu i czy będą mogły być huczne. Wszystko zależy od rozwoju sytuacji epidemicznej.
Wielu wczesnych crossowskich działaczy wywodziło się z okręgów PZN rozwijających koronną wtedy dyscyplinę, czyli szachy, oraz bogaty program turystyczny dla osób niewidomych i słabowidzących. Obejmował on bielskie Rajdy Inwalidów Niewidomych (RIN), zloty Warmia – Mazury, rajdy jesienne organizowane przez Okręg Śląski PZN i sezonowe rajdy prowadzone przez okręgi łódzki i poznański. Antoni Szczuciński opowiada o tym, jak stał się działaczem „Crossu” i klubu „Smrek” oraz jak rozwijała się współpraca obu organizacji.
Chciał zostać weterynarzem
Młody Szczuciński przyjechał z rodziną z Kresów do Bytomia, a potem dalej, do Krakowa. Jego kłopoty ze wzrokiem rodzice dostrzegli już w szkole podstawowej, ale oprócz siedzenia w pierwszej ławce nie stwarzały one Antosiowi większych ograniczeń. Jeszcze w liceum myślał o studiowaniu weterynarii.
– Jednak pani od biologii powiedziała mi: z ciebie byłby wspaniały weterynarz, ale nie zapomnij, że masz kłopoty ze wzrokiem. Nie zapomniałem. Ostatecznie, po próbie studiów na psychologii, złożyłem papiery do szkoły masażu w Krakowie. Ukończyłem ją w 1966 roku i rozpocząłem pracę w tym pięknym zawodzie – opowiada Antoni. Wcześniej jeszcze kolega z liceum namówił go na pracę w harcerstwie i zajęcia z zuchami. – Niestety, wzrok mi siadał i kiedy otrzymałem w 1966 roku pierwszą grupę inwalidzką, stałem się jedynym instruktorem harcerskim z legitymacją Polskiego Związku Niewidomych. Do roku 1975 pracowałem czynnie w ZHP – wspomina Antoni.
Mając w ręku całkiem dobry zawód, mógł myśleć o założeniu rodziny. Po ślubie kierownik kadr namówił go na studia zaoczne. W 1968 roku zdał egzamin wstępny na prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Studia ukończył w 1974 roku. Wspólnie z żoną dorobili się dwóch dyplomów wyższych studiów i dwóch córek.
Jak Bielsko-Biała Szczucińskim stała
W 1975 roku został kierownikiem nowo powstałego bielskiego okręgu PZN. Do młodego oddziału docierały informacje o ciekawych imprezach turystycznych: a to o wydarzeniach organizowanych przez okręg łódzki i niezapomnianą Teresę Wrzesińską, a to o kilkudniowych krakowskich rajdach górskich. Za tym przykładem w 1977 roku startuje Rajd Inwalidów Niewidomych. Pierwszy trwał trzy dni, a następne – po tygodniu. Do 1991 roku zorganizowano ich piętnaście. W „kwadrydze” organizatorów byli Jerzy Pudełko, Marian Wójcik, Janina Wodziczko i – rzecz jasna – Antoni.
Spora grupa turystów z bielskiego okręgu uczestniczyła w obozach rowerowych i kajakowych. Powstały klub „Iskra” skupiał turystów, szachistów i zawodników piłki toczonej. Od 1990 roku Jerzy Pudełko zaczął organizować ROD-y, czyli Rajdy Ociemniałych Diabetyków. Sam będąc cukrzykiem, uważał, że aktywność ruchowa jest dla diabetyka najlepszym lekarstwem. Prawą ręką Jurka była Irena Tomal. ROD-ów odbyło się dziesięć, z czego Jurek zorganizował osiem. Dwa odbyły się po jego śmierci w 1998 roku.
Najpierw „Cross”, potem „Smrek”
Stowarzyszenie „Cross” powołano w 1991 roku. Na początku wśród dyscyplin dominowały szachy, biegi i turystyka. Po jakimś czasie doszły warcaby, kręgle, strzelectwo, kolarstwo tandemowe, showdown. W następnych latach jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać we wszystkich województwach kluby pod patronatem Stowarzyszenia „Cross”. Dziś jest ich ponad czterdzieści.
W 1993 roku w Bielsku-Białej powstał Klub Turystyczny Inwalidów Wzroku „Smrek”, którego prezesem został Jerzy Pudełko. Po jego śmierci przyjął tę funkcję Antoni Szczuciński, a klub zmienił nazwę na Stowarzyszenie Sportu, Turystyki i Rekreacji Osób z Dysfunkcją Wzroku „Smrek”. Działało wtedy pięć sekcji: turystyczna, tandemowa, szachowa, piłki toczonej i taneczna. Wkrótce szachiści utworzyli odrębny klub – „Pionek” Bielsko-Biała.
– Ponieważ jest mi bliska działalność turystyczna, kilka słów o jej finansowaniu. Pod koniec lat 90. PFRON wyłączył stowarzyszenia z dofinansowań na turnusy. Wtedy z pomocą przyszedł „Cross”, pokrywając niektóre koszty obozów szkoleniowych, jak transport, wynajem sprzętu, np. kajaków, czy wynagrodzenie kadry (przewodnicy turystyczni, piloci i ratownicy). Resztę pokrywali uczestnicy. Mieliśmy własne namioty, które pozostały po bogatej działalności turystycznej okręgu PZN. Czasem spółdzielnia niewidomych zakupiła sprzęt, czasem PFRON przyznał dotację na zakup rowerów tandemowych. Potem już „Cross” zaczął przyjmować nasze oferty na zorganizowanie obozu sportowego w górach albo spływu kajakowego. Składaliśmy do Stowarzyszenia plan finansowy, ustalaliśmy odpłatność dla uczestników i rozliczaliśmy się z wykonanego zadania. Były lata tłuste, kiedy w jednym roku „Cross” finansował dwa obozy górskie, ale były też chude, kiedy nie starczało kasy nawet na jeden obóz – przywołuje wspomnienia Antoni Szczuciński.
Obozy na zlecenie „Crossu” koordynują w Bielsku-Białej od 2008 roku, przez pierwsze trzy lata nawet po dwa rocznie. Ostatnie trzy organizowane były dla grupy wiekowej 50+ – ku ogromnemu zadowoleniu uczestników i kadry. Jeżeli pandemia pozwoli i Prezydium zatwierdzi ofertę, to w tym roku odbędzie się piętnasty obóz sportowy dla niewidomych i słabowidzących 50+.
– Do dzisiaj łączna liczba górskich rajdów i spływów kajakowych zorganizowanych przez „Smrek” przekroczyła dwa razy 30 – i to jest ładny wkład w trzydziestolecie „Crossu”! – mówi „czterdziestolatek”, czyli… Antoni, który przez cztery dekady reprezentuje „Cross” w Radzie ds. Turystyki Osób Niepełnosprawnych Zarządu Głównego PTTK. – W jej skład wchodzą ludzie pracujący na co dzień z niepełnosprawnymi turystami. Kiedy gościłem przedstawicieli Rady na jednym z naszych obozów sportowych, byli pełni podziwu dla sprawności w wędrowaniu i zapału niewidomych do uprawiania turystyki.
Inne jego hobby to praca z żywym słowem.
– Udało mi się osiągnąć poziom ogólnopolski. Niestety, śmierć instruktora, z którym pracowałem ponad ćwierć wieku, przerwała tę pasję. Nie udało się nawiązać nowej współpracy z kimś innym. Spontaniczne próby pracy ze słowem były krótkie i jednorazowe. Kontakt z żywym słowem zapewniał mi możliwość jurorowania na konkursach recytatorskich – mówi Antoni.
Jako reporter byłem na rajdzie Bieszczady – Cisna 2009. Zdumiała mnie dyscyplina uczestników i opiekuńcze podejście kadry podczas nierzadko wyczerpujących górskich wędrówek. Czy wszystkie obozy były takie bezkonfliktowe i cacy? Byli tacy, którzy odgrażali się, że pójdą na skargę – do Piotra. Po dwóch dniach wędrówki nikt już Piotrem nie straszył. A na rajdzie Bieszczady 2020 był taki skład uczestników, że żaden z nich nie palił tytoniu.
– Kiedy patrzę wstecz, mam satysfakcję z wykonanych zadań i imprez przygotowanych dla aktywności sportowo- -turystycznej niewidomych. Kilka z nich miało wspaniałą oprawę: plakaty, znaczki pamiątkowe, stroje sportowe... Program i jego wykonanie na długo pozostały w pamięci uczestników – mówi z satysfakcją Szczuciński.
Przez lata wędrówki górskie uświetniała przy ognisku piosenka turystyczna. W 1986 roku Krzysztof Rutkowski z Łodzi napisał hymn RIN-owski śpiewany z akompaniamentem gitary, który za zgodą autora tekstu został uznany za hymn „Smreka”.
Niestety, nigdy nie wiemy, czy następnym razem spotkamy się wszyscy w komplecie na wędrownym szlaku. Przypomnijmy więc nazwiska zasłużonych działaczy, pracowników i przyjaciół „Smreka”, którzy odeszli na wieczny spoczynek. Są to prezesi Bronisław Łuszczkiewicz i Jerzy Pudełko, związana z działalnością turystyczną klubu Janina Wodziczko – specjalistka do spraw rehabilitacji, prezesi „Startu”: Witold Micherdziński i Leszek Szczepańczyk, przewodnicy turystyczni: Franciszek Dobija, Stefania Kominek, Marian Wójcik, Henryk Kunczer, Józef Ngehoier, Feliks Mazurkiewicz oraz wybitna postać wśród przewodników – Jerzy Kapuściński.
Hymn „Smreka”
Kiedy miasto cię przydusi spalinami, Gdy masz chandrę i się czujesz jakby zbity, Stare dżinsy włóż i plecak, ruszaj z nami, Jak swojego przywitają cię Beskidy
Znowu pójdziesz jakimś bardzo długim szlakiem, Znowu będzie ci się chciało podnieść głowę, Znów cię zmrozi tamten wicher na Diablaku, Znów rozgrzejesz się herbatą na Markowych.
Popatrz, słońce właśnie zaszło za górami I ostatni płynie motyl kolorowy, Już niedługo noc roziskrzy się gwiazdami, Wzejdzie księżyc ponad Wielką Rycerzową
A gdy nic już nie zostanie do zjedzenia I na dworcu w Bielsku-Białej bilet kupisz, Nie mów żegnaj, ale tylko do widzenia, Przecież wiesz, że wkrótce znowu tu powrócisz.
Smrekowe wędrówki w kraju i za granicą
Nic tak nie łączy jak górski szlak, kajak czy rama tandemu. Ta maksyma sprawdziła się w „Smreku” aż siedmiokrotnie. Wyruszali na pierwsze wędrówki jako On i Ona, a po kilku latach stawali na ślubnym kobiercu.
„Smrek” chwali się organizacją 25 obozów górskich, 20 spływów, dwóch tandemowych obozów wędrownych: Pola Grunwaldu – Bielsko-Biała oraz Kołobrzeg – Bielsko-Biała, a także trwających po kilka dni Rajdów Krokusów i Rajdów Jesiennych Liści. Setki niepełnosprawnych osób odwiedziły chyba wszystkie warte poznania zakątki Polski. Z wycieczek zagranicznych warto natomiast wspomnieć: Tatry Słowackie, Druskienniki, Wilno, Lwów, Kopenhagę, Malmö, Pragę, Budapeszt, Drezno, Truskawiec, Berlin, Borsę w Rumunii…
W dniach od 10 do 20 grudnia 2020 r. w wielkopolskim Wągrowcu odbyły się drużynowe mistrzostwa Stowarzyszenia „Cross” w szachach. Do walki stanęło pięć drużyn, które grały w systemie „każdy z każdym” i aż po dwa razy spotkały się przy szachownicach.
Szachiści gościli w malowniczo położonym i pięknie w tym czasie przystrojonym na święta Ośrodku Rehabilitacyjno- -Wypoczynkowym „Wielspin” nad Jeziorem Durowskim. Ośrodek był bardzo dobrze przygotowany do przeprowadzenia zawodów zgodnie z zaleceniami sanitarnymi związanymi z pandemią. Obowiązywał nakaz zakrywania ust i nosa maseczkami, zachowywano dystans, mierzona była temperatura, a na korytarzach stał płyn do dezynfekcji. Posiłki uczestnicy jedli tylko w pokojach, za to zawsze były one bardzo smaczne, obfite i urozmaicone, co wszyscy chwalili. Ze względów higienicznych sztućce wydano tylko raz, przy pierwszym posiłku, i później przez cały czas pobytu uczestnicy korzystali tylko z nich. Na życzenie można było dostać pokój jednoosobowy. Tym razem dostępne były tylko tory bowlingowe oraz basen. Na basenie obowiązywał limit pięciu osób jednocześnie, dlatego należało zapisać się wcześniej na konkretną godzinę. Wszyscy zawodnicy musieli dostosować się do panujących aktualnie regulacji Ministerstwa Sportu. Obszerna i jasna sala zapewniała bardzo dobre warunki do gry, była często i na bieżąco wietrzona. Przez cały czas dostępny był bufet z kawą i herbatą. Pomimo niezbyt ciepłej aury mieliśmy szczęście, bo nie padało i chociaż to grudzień, można było spacerować alejkami pośród drzew.
Turniej rozegrany został systemem kołowym, „każdy z każdym”, uczestniczyło w nim pięć drużyn z klubów zrzeszonych w Stowarzyszeniu „Cross”. Ze względu na mniejszą niż zwykle liczbę zespołów rozegrano dwa koła, co oznacza, że każdy klub spotkał się z każdym w meczu, a w drugim kole następował rewanż z zamianą kolorów na poszczególnych szachownicach. W związku z tym rozegrano dziesięć rund tempem półtorej godziny plus trzydzieści sekund na każde wykonane posunięcie dla zawodnika. Starcia poszczególnych par drużyn odbywały się na czterech deskach, więc każdy team mógł uzyskać cztery małe punkty. Wygrywając mecz, drużyna zdobywała ponadto dwa duże punkty meczowe. W przypadku remisu każda otrzymywała po jednym punkcie.
Na finiszu pierwsze miejsce w turnieju zdobyła reprezentacja „Tęczy” Poznań. Spośród ośmiu pojedynków siedem wygrała, a tylko jeden zremisowała, zdobywając ostatecznie 15 p. meczowych. Drugie miejsce, z wynikiem 11 p., przypadło w udziale drużynie z Olsztyna, która zanotowała pięć zwycięstw, jeden remis oraz dwie porażki, obie z triumfatorem zawodów. Na trzecim stopniu podium stanął zespół „Zrywu” Słupsk. Przy 9 p. wygrał cztery mecze, jeden zremisował i cztery razy doznał porażki.
Podczas uroczystego zakończenia mistrzostw wszyscy uczestnicy otrzymali upominki, a zwycięzcy – pamiątkowe medale oraz statuetki.
Turniej mógł się odbyć dzięki dofinansowaniu z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, udzielonemu na realizację projektu „Wspólny start 2020” Stowarzyszenia „Cross”. Koordynatorką zawodów była Józefa Spychała. Turniej sędziowali: Witalis Sapis, sędzia klasy międzynarodowej IA (sędzia główny) oraz Krzysztof Derecki, sędzia klasy państwowej (sędzia asystent).
Tabela wyników - drużyny
Drużynowe mistrzostwa Stowarzyszenia „Cross” w szachach 10-20.12.2020 r., Wągrowiec
1.
„Tęcza” Poznań
15 p.
2.
Olsztyn
11 p.
3.
„Zryw” Słupsk
9 p.
4.
„Jantar” Gdańsk
4 p.
5.
Bydgoszcz
1 p.
Tabela wyników
Najlepsi zawodnicy na poszczególnych szachownicach
Zmartwienia działaczy, trenerów i zawodników sportów zimowych rozwiązały opady śniegu i mrozy, jakie zawitały do Polski. W tym roku możemy wreszcie bez wyjeżdżania za granicę przygotować się do startów krajowych i międzynarodowych w narciarstwie i biathlonie.
Obostrzenia związane z koronawirusem i zamknięcie stoków oraz bazy noclegowej i gastronomicznej ograniczyły możliwości, ale otwarta furtka pozostawiona dla sportu wyczynowego pozwoliła na prowadzenie regularnych treningów oraz realizację zaplanowanych zgrupowań.
W dniach 18-27 listopada 2020 r. oraz 28 stycznia – 6 lutego 2021 r. zawodnicy uczestniczący w projekcie ZKF „Olimp” „Strefa sportu” trenowali w Ptaszkowej, a w dniach 13-23 grudnia 2020 r. dodatkowo również w Zakopanem na zgrupowaniu Centralnego Ośrodka Sportu, gdzie wspierali ich asystenci i trenerzy Kazimierz Cetnarski i Jakub Twardowski. Razem z biathlonistami w stolicy Tatr trenowali zawodnicy Stowarzyszenia „Cross” pod okiem trenera Marka Tokarczyka. W Ptaszkowej zawodnicy kadry narodowej biathlonistów i narciarzy biegowych trenowali w Centrum Sportów Zimowych. Dobiegła już końca budowa tego specjalistycznego ośrodka leżącego pośród wzniesień Beskidu Niskiego. Na narciarzy czekają trasy biegowe o długości 1000 i 1600 metrów. Są one wyasfaltowane, oświetlone, sztucznie naśnieżane i ratrakowane. Trasy uzyskały homologacje Polskiego Związku Narciarskiego, co daje możliwość organizowania tutaj zawodów i mistrzostw w biegach narciarskich. Między 17 a 21 lutego 2021 na nowym obiekcie odbył się Puchar Europy World Para Nordic Skiing Ptaszkowa 2021, którego organizatorami byli: Federacja World Para Nordic Skiing, Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych „Start” oraz Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji w Grybowie. Imprezie patronował Polski Komitet Paraolimpijski.
Od 14 do 26 lutego 2021 r. zaplanowano obóz narciarski dla dorosłych a od 19 lutego do 1 marca w ramach projektu „Bliżej sportu” w Zakopanem- -Kirach szkoliły się kadry młodzieżowe narciarzy biegowych i biathlonistów.
Wspomnieć należy, że po odblokowaniu stoków narciarskich narciarze zjazdowi ostro ruszyli z treningami, przygotowując się do tegorocznych startów. O tym, czy wytężona praca treningowa zawodników i asystentów oraz wskazówki trenerów zaowocowały w niedawnych startach, takich jak wspomniany Puchar Europy w Ptaszkowej, MP osób niepełnosprawnych, MP niewidomych i słabowidzących w biathlonie (Zakopane, 23-26.02.2021), MP niewidomych i słabowidzących w narciarstwie biegowym (Zakopane, 26.02-1.03.2021) oraz Puchar Świata w Planicy (Słowenia, 28.02- 11.03.2021), dowiemy się wkrótce. Relacje z tych zawodów zamieścimy w kolejnych numerach miesięcznika „Cross”.
Zawodnikom, asystentom i trenerom życzymy bardzo dobrych warunków śniegowych, kolejnych udanych i bezpiecznych startów oraz miejsc na podium.
Pandemia nie odpuszcza i nadal komplikuje wiele sfer naszego życia. Problemy nie ominęły także kadry kolarskiej ZKF „Olimp”, która wciąż musi weryfikować swoje plany szkoleniowe
Na początku lutego Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) podjęła decyzję o odwołaniu planowanych na końcówkę marca 2021 roku parakolarskich torowych mistrzostw świata, co oprócz zmian w cyklu treningowym może mieć także inne poważne konsekwencje dla naszych zawodników. Dla całego sportowego świata najważniejszą imprezą 2021 roku są igrzyska olimpijskie i paraolimpijskie w Tokio. Rząd Japonii, komitety organizacyjne obu wydarzeń sportowych oraz władze ruchu olimpijskiego i paraolimpijskiego deklarują, że igrzyska na pewno się odbędą, zakładając, że wszystkie utrudnienia związane z sytuacją epidemiczną uda się pokonać. Trzymamy się tych optymistycznych zapowiedzi i pozytywny scenariusz dla igrzysk obowiązuje też w polskim sporcie. Również dla kadry kolarskiej „Olimpu” tegorocznym celem numer jeden jest Tokio. Jak łatwo się domyślić, przygotowania do paraolimpiady są utrudnione, ale wbrew pozorom głównymi bolączkami kolarzy nie są panujące w naszym kraju obostrzenia epidemiczne ani sroga zima, bo z tymi udało się uporać.
Zawodnicy w okresie przygotowawczym wykorzystują tor kolarski w Pruszkowie, który już od połowy listopada 2020 roku stał się ich główną bazą treningową. Najwięcej niepewności i zamieszania w przygotowaniach do igrzysk paraolimpijskich wywołują kalendarzowe decyzje UCI. Centrala kolarska, która odpowiada za planowanie i realizację międzynarodowych wyścigów, nie zanadto przejmuje się potrzebami parakolarzy. Udowodniła to już w 2020 roku, odwołując po wybuchu pandemii wszystkie najważniejsze międzynarodowe imprezy parakolarskie, jednocześnie dokładając wszelkich starań, aby odbyły się trzy wielkie etapówki (Tour de France, Giro d’Italia oraz Vuelta a España), a także inne wyścigi z grona UCI World Tour, jak choćby Tour de Pologne i prestiżowe klasyki, a także szosowe mistrzostwa świata i Europy dla kolarzy bez niepełnosprawności. Wygląda na to, że wyścigi parakolarskie są dla UCI kłopotem, którego najlepiej się pozbyć, natomiast imprezy z serii World Tour stanowią biznesowe zobowiązanie i należy mu sprostać. Niestety, tendencja ta utrzymuje się w 2021 roku, o czym świadczy odwołanie parakolarskich torowych mistrzostw świata. Brak tej imprezy stawia w bardzo trudnej sytuacji tych zawodników naszej kadry, którzy specjalizują się w konkurencjach torowych. Taki obrót sprawy uniemożliwia im wykazanie się aktualnymi możliwościami na tle zagranicznych rywali i uzyskanie wyników dających szanse na ubieganie się o powołanie do paraolimpijskiej reprezentacji Polski na igrzyska w Tokio. Nasz kraj będzie miał prawo zgłosić do tej imprezy najprawdopodobniej trzy zawodniczki i czterech zawodników, a do tego grona aspirują parakolarze ścigający się zarówno na tandemach (klasa B), jak również na rowerach klasycznych (klasa C) oraz rowerach ręcznych (klasa H).
Miejsc wywalczonych dla Polski w kwalifikacjach paraolimpijskich jest mało, a chętnych na wyjazd do Tokio dużo więcej, co zapowiada ostrą rywalizację. Nasuwa się jednak pytanie, czy zawodnicy będą mieli okazję do zaprezentowania swoich atutów? Praktyka stosowana przez UCI powoduje niepokój o realizację kolejnych tegorocznych imprez z parakolarskiego kalendarza – szosowych Pucharów Świata w Ostendzie (6-9.05.2021) i w Marostica – Bassano del Grappa (13-16.05.2021) oraz szosowych mistrzostw świata w Cascais (9-13.06.2021). Ewentualny brak tych startów spowodowałby wiele komplikacji – kolejne zmiany w planie szkolenia, poważne osłabienie motywacji zawodników, trudności w budowaniu i uzyskaniu wysokiej formy sportowej oraz ograniczenie kryteriów pomocnych w rzetelnym wyborze reprezentacji na paraigrzyska. Trzeba mieć tylko nadzieję, że ten czarny scenariusz się nie ziści i zawodnicy będą kontynuować przygotowania do sezonu według aktualnie obowiązującego planu. Przewiduje on treningi na torze w Pruszkowie niemal do końca marca, a następnie zgrupowania szosowe na Cyprze i w Lądku-Zdroju oraz wyścig Hetman Tandem Race w Lublinie (30.04-3.05.2021) na inaugurację sezonu startowego. Na obecnym etapie przygotowań zawodnicy kadry kolarskiej ZKF „Olimp” prezentują się bardzo dobrze, zarówno pod względem zdrowotnym, jak i kondycyjnym. Wykazały to badania lekarskie w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej, jak również testy wydolności w Instytucie Sportu. Osiągnięte tam wyniki potwierdzają skuteczność oraz efektywność dotychczasowej pracy treningowej i pozwalają z optymizmem kontynuować kolejne etapy cyklu szkolenia. Pozostaje mieć nadzieję, że ogólnoświatowa walka z koronawirusem przyniesie pozytywne rezultaty, co pozwoli nam bez przeszkód zrealizować wszystkie założone cele.
Rok 2020, mimo że zdominowany przez pandemię COVID-19, niewidomi i słabowidzący sportowcy, szkoleniowcy i działacze z „Łuczniczki” Bydgoszcz mogą uznać za udany. Ich zdobycze medalowe oraz projekty imprez zostały docenione przez miejski ratusz oraz nagrodzone nominacjami w plebiscycie dekady „Gazety Pomorskiej” i „Expressu Bydgoskiego”.
Reprezentanci „Łuczniczki” zdobywali medale na mistrzowskich imprezach w kraju i na świecie, a sukcesów byłoby może jeszcze więcej, gdyby wiele wydarzeń międzynarodowych nie zostało odwołanych. Klubowi szkoleniowcy regularnie pracowali z zawodnikami nad ich formą sportową, a działacze – mimo obostrzeń – zdołali zorganizować wszystkie zaplanowane na 2020 rok zawody. Rezultatem tego jest m.in. rekordowa liczba reprezentantów klubu, których aż 12 weszło w skład polskiej kadry sportowców niepełnosprawnych. W Bydgoszczy stawia się na rozwój dyscyplin paraolimpijskich, które mają tu priorytet. Sport osób z dysfunkcją narządu wzroku wymaga ogromnej determinacji, a jeszcze większej, by w obliczu przeciwności losu osiągać spektakularne sukcesy i zapewniać możliwość rywalizacji na krajowych i międzynarodowych arenach. Wszystkim osobom z klubu, które czuwały nad logistyką, organizacją oraz nad procesem szkoleniowym należą się duże słowa uznania
Klubowy rok 2020 w liczbach
W „Łuczniczce” działa wiele sekcji sportowych, więc członkowie klubu mogą realizować się w różnych dyscyplinach. Na chętnych czekają sekcje: sportów zimowych (narciarstwa biegowego i biathlonu), nordic walkingu, lekkiej atletyki (biegi na stadionie, uliczne i terenowe), kolarstwa tandemowego, triathlonu (także duathlonu), showdowna, strzelectwa sportowego (pneumatycznego i laserowego – w karabinie i pistolecie), kręglarstwa klasycznego i bowlingu, brydża sportowego, szachowa i warcabowa.
Reprezentanci „Łuczniczki” Bydgoszcz wystartowali w 49 wydarzeniach sportowych, w tym: na MŚ – jeden raz, na drużynowych MP – pięciokrotnie, na MP – 18 razy, na półfinałach MP – trzykrotnie, na Grand Prix Polski – jeden raz, w Pucharze Polski – pięciokrotnie, na zawodach ogólnopolskich – 16 razy.
We wszystkich imprezach rozegranych w roku 2020 na świecie i w Polsce wystartowało 82 zawodników „Łuczniczki”. Zdobyli oni łącznie 84 medale, w tym 24 złote, 32 srebrne i 28 brązowych.
Profesjonalny rower, nowy karabin
Środki na organizację wszystkich tych imprez przekazał Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Klub mógł też liczyć na wsparcie bydgoskiego ratusza.
Miasto uzupełniło sprzęt o profesjonalny rower torowy. Nasze eksportowe kolarki – Angelika Biedrzycka i pilotka Edyta Jasińska – dostały z ratusza mocne wsparcie – mówi Krzysztof Badowski, dyrektor biura oraz wiceprezes „Łuczniczki” Bydgoszcz. – W naszym klubie pojawiło się ponadto dużo sprzętu do showdowna, piłeczki, rękawice i gogle. To się na pewno przełoży na następne sezony. Nowy karabin do strzelania pneumatycznego dostał Grzegorz Kłos. Do tej pory w bazie mieliśmy jeden karabin, z którego korzystali wszyscy strzelcy, a to nie było najlepsze rozwiązanie, bo jednak każdy z nich musi kalibrować broń pod siebie, a Grzegorz jest dodatkowo leworęczny. Cały czas modernizowana jest nasza sala gimnastyczna, dokupujemy sprzęt.
A jak wypadł sezon 2020 z punktu widzenia Łukasza Skąpskiego, prezesa klubu?
– Był bardzo trudny i wyjątkowy przez pandemię COVID-19, przez te wszystkie obostrzenia, zamykanie obiektów, niepewność jutra. Turnieje były wielokrotnie przekładane albo organizowane na ostatnią chwilę, tak że niektóre z nich kumulowały się po dwa albo nawet po trzy naraz. Zanim władze ogłosiły w połowie marca lockdown, odbyły się tylko imprezy zimowe i jeden turniej ligowy showdowna. Na kolejną aktywność musieliśmy czekać aż do początku czerwca. Turniej showdowna w Dźwirzynie zorganizowaliśmy dosłownie w pierwszy dzień po zakończeniu lockdownu. Mieliśmy takie nastawienie, że musi się odbyć. Umówiliśmy się z kierownictwem ośrodka, że jak tylko poluzują, to wpadamy. Tak jak zaczęliśmy w ciemno, tak też kończyliśmy jesienią. Praktycznie cały sportowy rok musieliśmy zmieścić w drugim półroczu. Nie było tygodnia czy weekendu, żebyśmy sami nie organizowali jakiegoś wydarzenia albo nie koordynowali czegoś z ramienia Stowarzyszenia „Cross” lub „Olimpu”, albo żebyśmy w czymś nie uczestniczyli.
Bowling – 12 medali:
Indywidualne MP – 1 złoty, 2 brązowe
Grand Prix Polski –1 złoty, 2 srebrne, 2 brązowe
Puchar Polski – 1 srebrny, 1 brązowy
Turnieje ogólnopolskie – 1 złoty, 1 srebrny
Brydż sportowy – 3 medale:
Indywidualne MP – 1 srebrny
MP par – 1 złoty
Puchar Polski par – 1 srebrny
Kolarstwo tandemowe – 13 medali:
MŚ – 1 srebrny
Drużynowe MP – 1 srebrny
Indywidualne MP – 3 złote, 1 srebrny, 5 brązowych
Turnieje ogólnopolskie – 1 srebrny, 1 brązowy
Kręgle klasyczne – 8 medali:
Indywidualne MP – 1 srebrny
Półfinały MP – 1 złoty, 1 srebrny
Puchar Polski – 1 brązowy
Turnieje ogólnopolskie – 1 srebrny, 3 brązowe
Lekkoatletyka – 11 medali:
Indywidualne MP – 3 złote, 4 srebrne, 4 brązowe
Narciarstwo biegowe – 7 medali:
Indywidualne MP – 2 złote, 2 srebrne, 3 brązowe
Nordic walking – 6 medali:
Indywidualne MP – 2 złote, 1 srebrny, 3 brązowe
Showdown – 5 medali:
Drużynowe MP – 1 srebrny
Półfinał MP – 1 złoty
Puchar Polski – 1 brązowy
Turnieje ogólnopolskie – 2 srebrne
Strzelectwo sportowe – 18 medali:
Drużynowe MP – 1 złoty, 3 srebrne
Indywidualne MP – 2 złote, 4 srebrne, 2 brązowe
Półfinał MP – 2 srebrne
Puchar Polski – 2 złote
Turnieje ogólnopolskie – 2 złote
Szachy – 1 medal:
Indywidualne MP – 1 złoty
Ważne projekty, dużo imprez i kilka nominacji
Bydgoski klub od lat realizuje dwa duże projekty: „Z ciemności na sportowy Olimp” i „Showdown nie tylko dla mistrzów – Polska Liga Showdown”. Na ten pierwszy składają się zawody w: showdownie, warcabach, nordic walkingu, bowlingu i triathlonie (w 2020 roku ze zrozumiałych względów zamiast w triathlonie – w duathlonie), a na ten drugi – siedem turniejów Polskiej Ligi Showdown. Za organizację konkretnych zawodów z ramienia „Łuczniczki” odpowiedzialni byli: prezes zarządu Łukasz Skąpski, wiceprezes zarządu i dyrektor biura Krzysztof Badowski oraz wiceprezes zarządu Georgina Myler.
– Udany dla nas, chociaż nietypowy sezon startowy oraz upór organizatorów sprawiły, że klub „Łuczniczka” Bydgoszcz, zrzeszający sportowców z dysfunkcją narządu wzroku, został wyróżniony nominacjami w plebiscycie sportowym dekady „Gazety Pomorskiej” i „Expressu Bydgoskiego” – mówi z dumą Krzysztof Badowski, który sam był nominowany i ostatecznie zajął czwarte miejsce w kategorii działacz sportowy dekady w województwie kujawsko- -pomorskim.
Pozostałe nominacje reprezentanci „Łuczniczki” otrzymali w kategoriach: zawodnik (kolarki tandemowe Angelika Biedrzycka i jej pilotka Edyta Jasińska – czwarte miejsce), drużyna (Angelika Biedrzycka i jej pilotka Edyta Jasińska oraz Karolina Rzepa i jej pilotka Agnieszka Sikora – trzecie miejsce), a także trener (Grzegorz Ratajczyk – kolarstwo tandemowe – dziewiąte miejsce). To pierwsze takie wyróżnienia dla członków bydgoskiego klubu, który może poszczycić się także zdobyciem trzeciego miejsca w konkursie „Najlepsza bydgoska inicjatywa pozarządowa w roku 2019”, zorganizowanym przez miejski ratusz. Na podium znalazł się projekt „Showdown nie tylko dla mistrzów – Polska Liga Showdown”. Dodajmy też, że prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski docenił kolarki tandemowe oraz ich trenera nagrodą pieniężną za srebrny medal mistrzostw świata. Ale o tym poniżej...
Nieźle kręcą na torze i na szosie
Na mistrzostwach świata w parakolarstwie torowym, które na przełomie stycznia i lutego 2020 roku odbyły się w kanadyjskim Milton, Angelika Biedrzycka i pilotka Edyta Jasińska wywalczyły srebrny medal w sprincie drużynowym. Ich partnerami w czteroosobowym teamie byli słabowidzący Adam Brzozowski i jego pilot Kamil Kuczyński. W finałowym biegu, na trzy okrążenia, biało-czerwoni przegrali o 2 sekundy z drużyną Holandii. Należy podkreślić, że to jedyny medal mistrzostw świata zdobyty przez bydgoskich sportowców pełnosprawnych i niepełnosprawnych w roku 2020 w rywalizacji międzynarodowej. Na tych samych zawodach bydgoskie kolarki tandemowe zajmowały 6. miejsca w wyścigach na 3 km na dochodzenie, na 1 km w jeździe na czas i w sprincie na 200 metrów.
Duet Angelika Biedrzycka i Edyta Jasińska stawał też na podium w krajowych czempionatach. Ich najmocniejszą stroną są wyścigi torowe. Podczas XX Mistrzostw Polski Niewidomych i Słabowidzących w Kolarstwie Tandemowym w Konkurencjach Torowych trzy razy sięgały po złoty medal, bijąc przy tym trzykrotnie rekordy Polski. Na torze w Pruszkowie dziewczyny wygrały kolejno: w sprincie, na 1000 m i na 3 km na dochodzenie. Zdobywały też medale na szosie – brązowy na mistrzostwach Polski w Busku-Zdroju w jeździe indywidualnej na czas i srebrny na drużynowych MP, które odbyły się na Torze Poznań. W stolicy Wielkopolski w drodze na podium towarzyszył im drugi zdolny i utytułowany duet bydgoskich kolarek – Karolina Rzepa i jej pilotka Agnieszka Sikora. Oprócz tego, że dołożyły się one do poznańskiego srebra, to zgarniały także medale na swoje konto. Na wspomnianych wcześniej MP na torze, gdzie trzykrotnie triumfowały ich koleżanki, one trzykrotnie zdobywały brązowe medale na tych samych dystansach. Ponadto Rzepa i Sikora do swojego rocznego dorobku dołożyły drugie miejsce na górskich MP Podgórzyn-Sosnówka i trzecie miejsce ze startu wspólnego na szosowych MP w Busku-Zdroju.
Jak widać, „Łuczniczka” Bydgoszcz kolarstwem tandemowym stoi i, co warte podkreślenia, obydwa bydgoskie tandemy mają ogromną szansę pojechać na paraolimpiadę w Tokio, która według najświeższych doniesień ma się odbyć w sierpniu tego roku.
Szkoleniem w klubie zajmuje się Edyta Jasińska, a bydgoskim parom cenną radą służy trener wolontariusz Grzegorz Ratajczyk, na co dzień szkoleniowiec torowej młodzieżowej reprezentacji Polski pełnosprawnych.
Showdown w rękach bydgoszczan
Od kilku lat mówiąc „showdown”, wielu uprawiających tę dyscyplinę myśli „Bydgoszcz”. Flagowym projektem „Łuczniczki” jest „Showdown nie tylko dla mistrzów – Polska Liga Showdown”. Jego pomysłodawcą i organizatorem jest Łukasz Skąpski. Przez wiele lat był on trenerem reprezentacji Polski i odnosił z nią sukcesy na mistrzostwach Europy i mistrzostwach świata. W roku 2019 jego podopieczni zdobyli mistrzostwo świata w drużynie oraz indywidualnie, zarówno w kategorii kobiet, jak i mężczyzn. Z końcem roku 2020, chcąc skupić się przede wszystkim na sprawach klubu, zrezygnował z pełnienia funkcji trenera reprezentacji, a pałeczkę przekazał innemu przedstawicielowi „Łuczniczki” – Szymonowi Borkowskiemu – sędziemu klasy międzynarodowej, a na co dzień trenerowi showdownistów w bydgoskim klubie.
Oprócz całego cyklu ligowego klub zorganizował i przeprowadził finał indywidualnych i drużynowych mistrzostw Polski, które odbyły się w Kutnie.
– Po raz pierwszy, na wzór mistrzostw Europy czy świata, zorganizowaliśmy razem turnieje indywidualny i drużynowy – wspomina Łukasz Skąpski. – A poza tym, dla uatrakcyjnienia dyscypliny, zainicjowaliśmy i przeprowadziliśmy pierwsze deblowe MP w showdownie, które zostały rozegrane w Boguszowie-Gorcach. Być może niebawem włączymy debla do programu Polskiej Ligi Showdown. Zadbaliśmy o bardzo fajną oprawę medialną. Informacje o turniejach showdowna pojawiały się w lokalnej prasie, w wielu portalach informacyjnych, w radiu i telewizji. Nawet Telewizja Polska z programem „Pełnosprawni” gościła na tegorocznych mistrzostwach i z imprezy tej powstał ciekawy materiał. W turnieju drużynowym ekipa „Łuczniczki” zajęła drugie miejsce. Klub reprezentowali Agnieszka Bardzik i Emilia Berczyńska oraz Łukasz Cichy, Daniel Kuźniar i Łukasz Zdunkiewicz. Jest to jak dotychczas największy sukces bydgoszczan, który świadczy o ich stałym postępie. Dodajmy, że Agnieszka Bardzik i Łukasz Cichy są reprezentantami kadry Polski w showdownie.
Strzelając w ciemno, trafiają do celu
Medalodajną dyscypliną jest też w „Łuczniczce” strzelectwo. W roku 2020 zawodnicy tego klubu szeroką ławą stawali na podium mistrzostw Polski.
W Sarnówku, w krajowym czempionacie w strzelectwie laserowym bydgoszczanie zdobyli pięć medali: Arkadiusz Gęstwiński wygrał w pistolecie i był drugi w dwuboju, zaś Grzegorz Kłos zajął drugie miejsce w karabinie oraz trzecie w pistolecie i w dwuboju. Na mistrzostwach Polski w strzelectwie pneumatycznym w trzech postawach (klęcząc, stojąc, leżąc), które odbyły się we Wrocławiu, Grzegorz Kłos zdobył trzy medale: wygrał w pozycji leżąc i był drugi stojąc i klęcząc. Bydgoscy sportowcy wrócili z medalami także z Przemyśla, z drużynowych mistrzostw Polski w strzelectwie laserowym. Kobieca ekipa w składzie Barbara Borkowska, Ewa Bosek i Jolanta Szapańska zwyciężyła w karabinie i w dwuboju (w pistolecie 5. miejsce), a zespół męski w składzie Grzegorz Bosek, Arkadiusz Gęstwiński i Grzegorz Kłos był drugi w karabinie i w dwuboju (4. miejsce w kategorii pistolet).
– W mojej karierze ten rok był najlepszy. Pod względem zajętych lokat, zdobytych medali i pucharów – mówi Grzegorz Kłos, który strzelectwo pneumatyczne od zawsze, czyli od siedmiu lat, uprawia w „Łuczniczce”. – Czy było trudno? Zawsze jest trudno, bo konkurencja jest i nie śpi.
W przypadku strzelców potrzebny jest dobry sprzęt. Jak to tutaj wygląda?
– W tej chwili jestem wyposażony kompletnie, ale na początku bywało różnie, bo gdy zaczynałem, to nie mieliśmy w klubie nawet swojego karabinu. Jechałem na zawody i po prostu strzelałem, bez żadnych treningów, z marszu – wspomina Grzegorz Kłos. – Wiadomo, że te wyniki były gorsze, zajmowałem miejsca w drugiej dziesiątce. Wtedy w klubie mieliśmy wyposażenie i broń do strzelectwa laserowego i może to mi troszkę pomagało w obyciu się ze sprzętem.
Zawodnik wyjaśnia, na czym polega różnica w obu strzelaniach.
– W laserowym strzelamy z karabinów, które są przerobionymi wiatrówkami, bez śrutu, światłem lasera do elektronicznej tarczy. Pomaga nam dźwięk, który naprowadza nas na środek tarczy – przy dziesiątce jest on najwyższy. Tarcza jest podłączona do komputera, który wyświetla wyniki. W strzelaniu pneumatycznym używamy karabinka, jakiego używają też strzelcy pełnosprawni. Tutaj również jesteśmy naprowadzani na tarczę na podobnej jak wyżej zasadzie, tylko zamiast urządzeń optycznych, celowniczych, mamy zamontowane specjalne przyrządy z kamerą na podczerwień w środku. Na tarczy jest zainstalowana dioda na podczerwień, która emituje światło. Gdy kamera najedzie na tę diodę, to słyszymy dźwięk.
Zanim w roku 2021 Grzegorz Kłos wrócił do treningów, musiał załatwić sobie zaświadczenie, że jest reprezentantem Polski, bo w tej chwili, w związku z obostrzeniami covidowymi, na obiekcie bydgoskiej Zawiszy mogą trenować tylko członkowie kadry narodowej.
– Jestem w niej od czterech lat, ale na zaświadczenie musiałem czekać blisko dwa tygodnie. I dopiero wtedy Bydgoski Ośrodek Sportu wyraził zgodę na moje treningi na Gdańskiej – opowiada.
Podczas treningu zawodnik oddaje 60-80 strzałów, ale wcześniej musi przeprowadzić rozgrzewkę, tak jak w każdej innej dyscyplinie sportu, żeby przygotować ciało do strzelania w różnych pozycjach. Zawody trwają około dwóch godzin.
Grzegorz Kłos w wolnych chwilach rekreacyjnie uprawia też bowling. Startuje nawet w zawodach, ale „bardziej dla frajdy”, bez parcia na wyniki. Co planuje w tym roku?
– Teraz mam nowy karabin, nowy strój, wszystko trzeba będzie wyregulować, ustawić pod siebie – mówi zawodnik „Łuczniczki”.
Już wie, że lutowe ME w Finlandii w strzelectwie pneumatycznym zostały odwołane. Kolejne ważne wydarzenie ma się odbyć we Wrocławiu w dniach 10-20 kwietnia, to Puchar Świata w strzelectwie pneumatycznym. A na przełomie kwietnia i maja planowane są międzynarodowe zawody w Hanowerze. Czy się odbędą – zdecyduje o tym... koronawirus.
Młodzież przyszłością klubu
Każdego roku jako pierwsi zmagania rozpoczynają zawodnicy sportów zimowych. W 2020 roku bydgoszczanie wystartowali w mistrzostwach Polski w biathlonie i w narciarstwie biegowym – obie imprezy odbyły się w Kościelisku. Odnotujmy, że w drugiej z tych imprez wśród seniorów dwukrotnie triumfowała Georgina Myler (bieg krótki i długi). „Łuczniczkę” Bydgoszcz reprezentowali w większości uczniowie ośrodka szkolno- wychowawczego dla dzieci i młodzieży słabowidzącej i niewidomej w Bydgoszczy, z którym współpracuje klub. Obydwie placówki mieszczą się zresztą w sąsiedztwie na tej samej ulicy – na Krasińskiego.
– W nowym roku chcemy jeszcze bardziej zacieśnić współpracę z ośrodkiem i młodymi zawodnikami – podkreśla Krzysztof Badowski. – Jest w nich duży potencjał, a oni sami garną się do sportu. Taka relacja jest korzystna dla obu stron.
Na biegowych trasach narciarskich w Kościelisku z dobrej strony pokazali się m.in. Kacper Jażdżewski, Nikodem Urban, Łukasz Śmiech i Patrycja Doman. Latem oni i ich koledzy oraz koleżanki z powodzeniem startowali w zawodach biegowych i nordic walkingowych. Młodzież biega na stadionie, w biegach ulicznych i górskich. Od lat uczniowie i absolwenci ośrodka w Bydgoszczy zdobywają medale w bowlingu, np. Karolina Rzepa, i w kręglach klasycznych, np. Magdalena Rataj. Obie są w kadrze narodowej.
Szkolenie biegowe leży w gestii Tomasza Chmurzyńskiego, czterokrotnego paraolimpijczyka w maratonie. Był on też szefem szkolenia na sierpniowym zgrupowaniu w Szklarskiej Porębie, w którym uczestniczyła bydgoska młodzież. Z kolei narciarzami opiekuje się w klubie instruktor narciarstwa biegowego Wiesława Bielińska-Sych oraz Małgorzata Hawrylewicz-Pieńkowska, jako pomoc techniczna.
– Pracowałyśmy nad formą, doskonaliłyśmy techniki biegowe, także jazdę na nartorolkach, pokonywaliśmy razem górskie szlaki, ćwicząc biegi w terenie, wieloskoki z kijkami do nordic walkingu. Obóz pozwolił nam przygotować się do sezonu zimowezimowego w dyscyplinie, którą z pasją uprawiamy, czyli w narciarstwie biegowym – przyznają opiekunki.
Niestety, ze względu na obostrzenia związane z COVID-19 w styczniu 2021 nie mogły się wybrać w góry ze swoimi podopiecznymi.
Na innych arenach też się działo!
Zawodnicy „Łuczniczki” są mocni w biegach długodystansowych. Na mistrzostwach Polski na 10 km, rozegranych w październiku w Bydgoszczy, pięcioro z nich dobiegło do podium. Wśród niewidomych mężczyzn triumfował Adam Kruczkowski, a trzeci był Sebastian Greń, wśród słabowidzących drugi do mety dobiegł Tomasz Chmurzyński. W klasyfikacji kobiet (open) za zwyciężczynią uplasowały się Katarzyna Tomczak i Ewa Chmurzyńska.
Również sportowcy uprawiający nordic walking pokazali się z dobrej strony i na mistrzostwach Polski na dystansie 5 km, rozegranych we wrześniu w Bydgoszczy, stanęli na każdym z możliwych stopni podium. Pierwsza była Ewa Chmurzyńska (B2), drugi Dariusz Cholewczyński (B1), a trzecia Ewa Bosek (B1).
W klubie sprawnie działa też sekcja kręgli klasycznych i bowlingu. W tych dyscyplinach bydgoszczanie też zdobywali medale mistrzostw Polski. W kręglach wicemistrzostwo w kategorii B3 zdobył Władysław Wakuliński, w bowlingu mistrzynią Polski została Karolina Rzepa (B1), a drugie wicemistrzynie to Mirosława Malcherek (B2) oraz Honorata Borawa (B3).
Dobrze wypadli w roku 2020 klubowi brydżyści, którzy zdobyli dwa medale mistrzostw Polski. Para Dominik Sobkowiak i Adam Klemenko wygrała turniej maksów (Ustka), a Adam Klemenko został w Dusznikach-Zdroju indywidualnym wicemistrzem Polski.
Ostatnią imprezą w roku 2020, na której sportowcy mogli stanąć na podium, był... duathlon. Z powodu rozwijającej się pandemii zawody triathlonowe w centrum Bydgoszczy nie doszły w lipcu do skutku, więc zamiast tego działacze „Łuczniczki” zorganizowali na zakończenie roku duathlon w trzech etapach: 1 km biegu, 10 minut rowerem i znowu 1 km biegu. W formule open wśród kobiet zwyciężyły, licząc od pierwszego miejsca: Katarzyna Tomczak (Sulechów), Ewa Chmurzyńska (Bydgoszcz), Georgina Myler (Bydgoszcz), a wśród mężczyzn Kacper Jażdżewski (Czersk), Grzegorz Kałębasiak (Kutno), Sebastian Greń (Dąbrowa Chełmińska). Wszyscy zawodnicy reprezentują bydgoski klub.
Robimy swoje i – byle do paraolimpiady!
Z jakimi pomysłami weszli w 2021 rok działacze „Łuczniczki”?
– Jako klub złożyliśmy, jak zwykle, dwa wnioski na dwa projekty. To kontynuacja, kolejna edycja „Z ciemności na sportowy Olimp”, w nowej odsłonie, bo projekt co roku modyfikujemy, dostosowując do aktualnych potrzeb i możliwości. Drugi projekt to „Showdown nie tylko dla mistrzów – Polska Liga Showdown” – piąta jego odsłona. Co ciekawe, jest to jedyna tak rozwinięta liga w Europie. Polscy showdowniści są w niezwykle uprzywilejowanej sytuacji i mogą sobie pozwolić na mierzenie się między sobą na bieżąco, między turniejami, i szlifowanie formy – wyjaśnia Łukasz Skąpski.
W 2021 roku zawodników „Łuczniczki” Bydgoszcz zobaczymy znowu na trasach kolarskich i biegowych, z kijkami do nordic walkingu, przy stołach do showdowna, brydża i szachów, w strzelnicy i w kręgielni. Wszystko wskazuje także na to, że paraolimpiada w Tokio odbędzie się w sierpniu tego roku.
– Jeśli COVID-19 odpuści na tyle, że będzie mogła się odbyć zaległa paraolimpiada, to mamy nadzieję na start na niej dwóch naszych tandemów kobiecych – dodaje Krzysztof Badowski.
Może chcesz, jak mało który, wypaść z nami na skitoury?
Takiego SMS-a od dobrych kilku lat dostają niewidomi z bielskiego środowiska, którzy mają w domu narty skitourowe przygotowane zawsze na górskie zimowe wycieczki.
Historia nart skitourowych sięga dawnych czasów. Kiedy eskimoscy myśliwi wybierali się na polowania, używali nart, na których ślizgi nakładali pasy foczej skóry, aby uniknąć ześlizgiwania się nart do tyłu podczas wchodzenia na wzniesienie. Sierść foki jest krótka i ostra, gładka w jednym kierunku, od głowy do płetwy ogonowej. W przeciwnym kierunku, pod włos, jest wyczuwalnie szorstka. Odpowiednie ułożenie pasów z foczej skóry dawało komfort marszu w górzystym terenie. Wykorzystując eskimoskie doświadczenia, współcześni producenci sprzętu sportowego wymyślili sztuczny materiał o podobnych właściwościach, zwany foką. Narty skitourowe dobiera się w zależności od wzrostu narciarza, a ich szerokość jest podobna do szerokości nart zjazdowych. Wiązania są wykonane w taki sposób, by w czasie marszu but narciarski był umocowany do narty tylko w przedniej części, pięta zaś może w tym czasie unosić się do góry. Natomiast na czas zjazdu wiązania są blokowane i but na stałe przylega do górnej powierzchni narty. Foki nasączone są specjalnym klejem i przyklejone do ślizgów z odpowiednim mocowaniem do przodu i tyłu nart. Na czas zjazdu można foki odkleić, by ułatwić zjazd i osiągać większe prędkości. Osoby mniej wprawne w zjeżdżaniu pozostawiają foki naklejone, gdyż zmniejszają one prędkość i pozwalają swobodniej kontrolować zjazd.
W okolicy Bielska-Białej są świetne warunki do uprawiania tej formy zimowej turystyki górskiej. Jeśli ktoś nie dysponuje własnym transportem, może skorzystać z kilku linii autobusowych MZK, które kończą się w miejscach dogodnych do założenia nart skitourowych i rozpoczęcia górskiej wędrówki. W 2014 roku, na zaproszenie fundacji Pogranicze bez Barier, ruszyliśmy w kilkuosobowej grupie wolontariuszy i w towarzystwie innej osoby niepełnosprawnej na pierwszą trasę skitourową z Glinki na Krawców Wierch w Beskidzie Żywieckim. W tamtym czasie nawiązała się ściślejsza współpraca Koła Grodzkiego Polskiego Związku Niewidomych w Bielsku-Białej i fundacji Pogranicze bez Barier, która trwa do dziś. Jej efektem są także inne formy turystyki, a mianowicie turystyka piesza ze wspinaczkami w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.
Obfite opady śniegu z początku tego roku sprawiły, że pojawiły się warunki odpowiednie do uprawiania turystyki skitourowej. Pewnej styczniowej soboty cztery niewidome osoby i czterech wolontariuszy z fundacji ruszyło na trasę z parkingu pod Dębowcem, przez szczyt Dębowiec i dalej trasą narciarską na Szyndzielnię (1026 m n.p.m.). Szlak długości 7 km prowadzi przez teren leśny z przewyższeniem około 600 m.
Wszyscy byliśmy doświadczeni w tej formie aktywności, z dobrą kondycją i silną motywacją. Z kilkoma odpoczynkami trasę pokonaliśmy w ciągu 4 godzin. Dla naszego komfortu ważne było to, że hol na parterze schroniska na Szyndzielni był otwarty i mogliśmy skorzystać z dobrego miejsca do odpoczynku i posiłku, którym był prowiant zabrany przez każdego na wędrówkę. W powrotną drogę ruszyliśmy około godziny piętnastej, więc zapadał już zmrok. Wolontariusze oświetlali trasę naszego zjazdu czołówkami, podawali nam komendy korygujące kierunek i prędkość. Na czas zjazdu osoby niewidome nie zdejmowały fok, by łatwiej było utrzymać tor zjazdu. Powrót trwał o wiele krócej niż wspinanie się w górę. Całą trasę z Szyndzielni przez Dębowiec do parkingu pokonaliśmy w 30 minut. Nasza radość była ogromna. Z satysfakcją i ulgą zdejmowaliśmy narty i buty.
Popularność skitouringu powoduje, że powstają wypożyczalnie tego rodzaju sprzętu. Koszt na jeden dzień to od 70 do 100 zł. Dla osób chcących systematycznie uprawiać tę formę turystyki korzystniejsze jest zakupienie sprzętu, choćby używanego, ale w bardzo dobrym stanie technicznym. Często można go znaleźć w przystępnej cenie. Zapraszamy na skitoury w Beskidy!
To smutny czas dla naszych biegaczy. W ciągu roku pożegnaliśmy aż czterech maratończyków. Wśród nich, nie tak dawno, także Stanisława Spólnika, który pracował z młodzieżą pełnosprawną i z dysfunkcją wzroku. Spełniał się jako trener i wychowawca. Młodym dawał przykład swoimi startami.
Jego krakowscy przyjaciele pisali w nekrologu: „Z przykrością informujemy, że odszedł od nas Stanisław Spólnik, założyciel i wieloletni członek Krakowskiego Klubu Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących „Lajkonik”. Zapamiętamy Stasia jako wspaniałego, niezmordowanego maratończyka, pomocnego i życzliwego kolegę. Za osiągnięcia sportowe władze Krakowa przyznały Mu odznaczenie Honoris Gratia”.
Przygodę z maratonem zaczął na początku lat 80., w ówczesnym Maratonie Pokoju w Warszawie. Ja też w nim startowałem, ale nie bardzo pamiętam Staszka z tamtego biegu. Czasy osiągaliśmy podobne, ponad trzy godziny, ale to nie było istotne. Najważniejsze to przekroczenie mety, wtedy razem z setkami biegaczy.
Mimo umiarkowanej dysfunkcji wzroku Stanisław ściśle współpracował, jako aktywny animator sportu, z TKKF Kraków. Prowadził zajęcia z niewielką grupą biegaczy i właśnie ci ludzie zaczęli później trenować pod szyldem „Bieg po zdrowie”. W Tyńcu, gdzie mieszkał, został prezesem LZS i zachęcał młodzież do zdrowego trybu życia, do aktywności biegowej. Odznaczono Go honorową złotą odznaką zasłużonego działacza Ludowych Zespołów Sportowych. Szczególnie zaangażował się w pracę z uczniami ośrodka szkolno- -wychowawczego dla dzieci niewidomych i słabowidzących w Krakowie. Promocja biegów w tej placówce oraz w szkole masażu zaowocowała utworzeniem w „Lajkoniku” sekcji biegowej. Stanisław był tam trenerem, organizował wyjazdy na imprezy biegowe, znajdował przewodników. Wiele lat pracował z młodzieżą społecznie. Potrafił to robić, a postawą i zaangażowaniem dawał przykład wzorowego sportowca amatora. Promował biegi, odbył wiele spotkań w szkołach i zachęcał uczniów do ruchu na świeżym powietrzu.
Był tytanem pracy i sportowego wyczynu. Kiedy w latach 80., jeszcze w PRL-u, zapanowała w Polsce moda na bieganie, nie odpuszczał prawie żadnej imprezie. W swym notesie maratończyka miał odhaczonych dziesiątki miast w kraju, ponad czterdzieści w Europie, Ameryce, Afryce. Zaliczył czternaście stukilometrowych supermaratonów w Polsce, a trzy poza naszymi granicami: w 1993 roku w Durbanie w RPA, w 2008 roku w szwajcarskich Alpach, a rok później 330-kilometrowy bieg Wiedeń – Bratysława – Budapeszt. W sumie na swym koncie miał ponad sto startów na morderczych dystansach. Najwięcej było ich, a jakże, w Cracovia Maratonie, bo aż szesnaście. A miał przecież jeszcze inną swoją pasję – narciarstwo biegowe. Jeździł na mistrzostwa Polski niepełnosprawnych do Jakuszyc.
Nie wiemy, ale być może te częste starty, nawet kilka razy w roku, osłabiły serce. Miał 70 lat. Trzydzieści kilka lat sportowej aktywności to było Jego osiągnięcie, podobnie jak przyciągnięcie do biegania wielu osób z niepełnosprawnością wzroku. Wiesław Miech, wybitny słabowidzący maratończyk, mówi o Zmarłym: – To było Stanisława życie. Ogromna aktywność startowa, a jednocześnie pomoc i rola przewodnika dla naszych biegających niewidomych kolegów. Nie zapomnimy o Nim.
Stanisław Spólnik został pochowany 12 stycznia 2021 roku na cmentarzu w Tyńcu.
Od chwili, kiedy pierwsze aparaty fotograficzne zaczęły pojawiać się w telefonach komórkowych, minęło prawie 20 lat. To wystarczająco długo, by z czystym sumieniem powiedzieć, że scalenie tych dwóch urządzeń w jedno miało bardzo duży wpływ na spopularyzowanie smartfonów i – na nasze życie.
Przednie kamerki, które obecnie są wykorzystywane do wideorozmów oraz tzw. selfie, pojawiły się już w pierwszych smartfonach. Z biegiem czasu aparaty stawały się coraz lepsze i zaczęły nadawać się do różnego rodzaju zastosowań, takich jak skanowanie dokumentów albo dokonywanie pomiarów. Wiele programów ułatwiających dostępność wykorzystuje kamery telefonów do rozpoznawania obiektów na zdjęciach, kolorów czy pomiaru natężenia światła. Dzięki aplikacjom odczytującym kody QR czy kody kreskowe można również skanować różnego rodzaju produkty. W chwili obecnej aparaty w smartfonach z najwyższej półki wyprzedzają często swoimi parametrami zwykłe cyfrowe kompaktowe aparaty fotograficzne. Telefony są przy tym zawsze pod ręką i dzięki temu, że mają dostęp do internetu, zdjęcia wykonane za ich pomocą możemy od razu wysłać jako wiadomość lub udostępnić w portalu społecznościowym.
Uwaga na parametry
Jeszcze do niedawna producenci smartfonów umieszczali z tyłu obudowy jeden aparat główny i miał on, w zależności od modelu telefonu, lepsze lub gorsze parametry. Podstawowym kryterium, na które trzeba zwrócić uwagę, jest liczba megapikseli. Teoretycznie zasada powinna być taka, że im więcej, tym lepiej. Niestety, nie jest to do końca prawda, bo oprócz liczby pikseli ważny jest również rozmiar matrycy aparatu, na której są one zapisywane – im większy, tym więcej informacji można zapisać. By zrozumieć, o co chodzi, wystarczy spojrzeć na aparaty montowane w iPhone’ach. Główny ma 12 Mpix i różnego rodzaju testy pokazują, że wychodzą z niego ładniejsze zdjęcia niż z aparatów w telefonach chińskich, których rozdzielczość określana jest na poziomie 48 Mpix czy nawet 100 Mpix. Kolejnym ważnym elementem jest jasność matrycy. Im jaśniejsza, tym lepiej aparat radzi sobie w gorszych warunkach oświetleniowych. Wartości poniżej f/2 są uznawane za przyzwoite. W najlepszych aparatach montowane są matryce o jasności f/1,6. Dodatkowo producenci dzisiejszych smartfonów obowiązkowo dodają tzw. tryb nocny, dzięki któremu zdjęcia po zmroku wychodzą mniej zaszumione i jaśniejsze, a za jakość odpowiada w tym przypadku głównie jasność matrycy.
Istotną sprawą w aparatach jest powiększenie. Tutaj pole manewru ogranicza bardzo budowa smartfona. Normalnie, by można było uzyskać przybliżenie jakiegoś obiektu, trzeba zmienić ogniskową. Ze względu na to, że soczewki muszą być oddalone względem siebie i matrycy, nie da się wykorzystać tego sposobu bez zmian w konstrukcji telefonu. Stanie się on znacznie grubszy tam, gdzie jest aparat, ponieważ zoom optyczny będzie potrzebował więcej miejsca. Producenci próbują więc radzić sobie tak, że stosują przybliżenie cyfrowe. Niestety, działa ono w ten sposób, że obiekt jest fotografowany z normalną ogniskową i za pomocą oprogramowania obraz jest przetwarzany i powiększany. Efektem dużego powiększenia jest utrata ostrości, na ekranie pojawiają się piksele, co nie wygląda dobrze, a szczegóły na tak wykonanym zdjęciu są niewidoczne. Samsung kilka lat temu próbował sprzedawać smartfony ze zmienną ogniskową, których tył wyglądał jak aparat fotograficzny z wysuwaną lufą. Produkt nie przyjął się na rynku i producenci porzucili ten pomysł. Problem zoomu jednak nie zniknął.
Jeden aparat to za mało
W ostatnich kilku latach pojawiły się smartfony z kilkoma aparatami z tyłu obudowy. Rekordzista miał ich pięć. Obecnie najbardziej popularnym rozwiązaniem jest montaż trzech aparatów. Są to:
aparat główny, który cechują możliwie najlepsze parametry, jeśli chodzi o wielkość matrycy i jasność obiektywu oraz jednokrotne zbliżenie;
aparat szerokokątny, do robienia zdjęć panoramicznych z kątem około 120 stopni. Pozwala z tej samej odległości objąć na zdjęciu więcej przestrzeni niż aparat główny, ale jego parametry optyczne są słabsze. Przybliżenie takiego zdjęcia o 0,6 daje wrażenie, że stoimy dalej od obiektu;
aparat z zoomem, który w zależności od producenta smartfona powiększa od dwóch do 10 razy (hybrydowe) czy nawet 50-100 razy (powiększenie cyfrowe). Aparaty te mają ustawioną stałą ogniskową na odpowiednią wielokrotność powiększenia, a większe przybliżenie uzyskuje się za pomocą oprogramowania. (W niektórych flagowych modelach stosowany jest zoom hybrydowy, który jest połączeniem optycznego z cyfrowym i dzięki temu można uzyskać ostrzejszy obraz przy większym zoomie. Wszystko ma jednak swoje granice).
Dodatkowo pojawiają się sensory typu ToF lub LiDAR (w przypadku iPhone’ów), które pozwalają na dokładniejszy autofocus i analizowanie odległości, same w sobie nie robią jednak zdjęć. Dzięki zastosowaniu wielu aparatów smartfony mogą robić zdjęcia za pomocą kilku ogniskowych. Ponadto możliwe jest również uzyskanie efektu rozmywania tła lub fotografowania tego samego obiektu za pomocą kilku aparatów.
Jeśli chodzi o przednią kamerkę, producenci podchodzą do tematu różnie. Niektórzy chcieliby, żeby była ona jak najmniej widoczna i zajmowała możliwie najmniejszą część ekranu lub była ukryta pod nim (ZTE wypuścił taki model). Od czasu do czasu pojawiają się rozwiązania z wyskakującym aparatem lub odwracaną kamerą tylną. Niestety, mają one swoje wady. Kamery ukryte pod ekranem robią kiepskiej jakości zdjęcia, a wyskakujące lub odwracane są bardziej narażone na uszkodzenia mechaniczne i telefony nie mogą spełniać norm IP. Pozostaje mała dziurka w ekranie lub tzw. notch, który stosuje Apple w swoich iPhone’ach, gdyż musi ukryć w jakiś sposób kamerę 3D do rozpoznawania twarzy. Wszystkie te rozwiązania mają na celu jedno: możliwie jak najwyższą jakość zdjęć selfie oraz wideorozmów, ponieważ wykorzystywane są głównie w tym celu.
Wideo ze smartfona
Dzięki coraz lepszym jakościowo aparatom możemy za ich pomocą nagrywać różnego rodzaju filmy. W telefonach z najwyższej półki pojawiła się możliwość nagrywania materiałów w rozdzielczości 4K czy nawet 8K. Do dyspozycji jest stabilizacja obrazu, nagrywanie w zwolnionym tempie czy filmowanie z kilku kamer jednocześnie. Filmy te często umieszczane są później w różnego rodzaju portalach społecznościowych. Wielu vlogerów również korzysta ze smartfonów do nagrywania swoich materiałów wideo.
Aparaty w smartfonach to dzisiaj podstawowe narzędzie. Dzięki temu, że są one zawsze pod ręką i zapewniają nam wystarczającą jakość, możemy zapomnieć o zwykłych aparatach cyfrowych i kamerach wideo. Producenci telefonów doprowadzili mobilną fotografię do takiego poziomu, że w najbliższym czasie nie będzie na rynku rewolucyjnych zmian. Posiadacz smartfona ze średniej półki, za cenę w granicach 1000 zł lub więcej, może cieszyć się dobrej jakości zdjęciami i filmami.
Wiedza na temat struktur pionkowych jest niezwykle ważna w praktyce każdego szachisty. Jest ona bardzo istotna przy ocenie pozycji i budowaniu planu gry. Już we wczesnej fazie mych juniorskich poczynań słyszałem o izolowanych pionkach i o zdwojonych pionkach. Dowiedziałem się, że są one słabością, bo nie mogą się wzajemnie bronić i łatwo mogą stać się łupem figur przeciwnika, a do tego do ich obrony trzeba angażować dodatkowe środki i są słabością trwałą. Jednak w miarę postępów na drodze młodego szachisty natrafiałem w literaturze na zdumiewające przypadki pozycji, w których zdwojone pionki wcale nie były słabością, a wręcz przeciwnie – stanowiły o przewadze mającego owe „słabości” bądź były ratunkiem w trudnej pozycji.
Różne pozytywne role, jakie odgrywają zdwojone pionki, będą przedmiotem tego opracowania. Zacznijmy od partii, która jako pierwsza zachwiała moim przekonaniem o zdwojonych pionkach jako słabości.
12.He2 h6 13.Gh4 Ge7 14.Wfd1± Sh5 15.Ge7 Pozycja po 15.Se5!? Gh4 16.Hh5 He7 17.Sd7 Gd7 18.Wd7 Gf2+ 19.Kf2 Hd7 20.Wd1 jest lepsza dla białych, ale chcą one uzyskać więcej.
15...He7 16.Wd2 Sb6 17.Wad1 Hc5! 18.Ga2 Sf6 19.e4 e5 Pozostało do zagrania tylko Ge6 lub Gg4 i wydaje się, że czarne rozwiązały swe problemy.
20.He3!
To zupełnie nieoczywiste posunięcie jest zarazem najsilniejsze. Po wymianie hetmanów, której nie da się uniknąć (20...Hc7 21.Se5), defekty pozycji czarnych stają się bardziej widoczne. Naciskowi po linii „d” jeszcze trudniej będzie się przeciwstawić, pionek e5 staje się słabym, punkt f7 także będzie wymagał obrony”. [Botwinnik]
Czarne stoją nieco lepiej, ale centrum jest zamknięte i nie wiadomo, którędy można dostać się do obozu białych.
19...Ha6! Takim sposobem czarne uzyskują dostęp do pola c2 oraz nacisk na pionka b3. Po tej partii takie zdwojenie pionków w podobnej strukturze stało się typowe. A co ciekawe, niektórzy mówili o Tarraschu, że jest on dogmatykiem, święcie wierzącym w niepodważalność pewnych ustanowionych przez niego samego praw i tez.
Jako junior przez pewien czas zdany byłem na dość ubogie źródła informacji. Nie było internetu, książki szachowe były rzadkością, a różnego rodzaju periodyki pojawiły się w moim życiu później. Poniższą partię poznałem dzięki lekturze polskich „Szachów” 12/1968, a zapadła mi w pamięć głównie z uwagi na oryginalną strukturę pionkową.
Robert Fischer – Aleksander Matanović Vinkovci 1968
Fischer dążył zwykle do bardzo skomplikowanych pozycji, trudnych do oceny dla obu stron. Uważał, że lepiej się w nich rozezna. Tym razem zdwojone pionki ograniczają czarnym dostęp do centralnych pól.
22.Gc7!? We1+ 23.We1 Hc7?? Po 23... Hf8 24.Se4 a5! 25.Hd3 h6 26.Sd6 a4 27.We8 He8 28.Se8 a3 29.Se1 a2 30.Sc2 Wa3 31.Hd2 b3 32.Sa1 Wa4 33.Sf6+ Sf6 34.Hb2 Sd5 35.Ge5 usłużny program analizujący (Stockfish 12) obiecuje białym przewagę. Tak jednak należało grać, gdyż teraz czarne przegrywają.
I wreszcie wspaniała partia Chołmowa, który zwyciężył Fischera i to czarnymi. Okoliczności towarzyszące przygotowaniu do tej partii są bardzo ciekawe i warto je poznać. Fischer grał w tym turnieju przez telefon, gdyż władze amerykańskie nie zezwoliły na jego wyjazd na Kubę.
Po wielu latach Chołmow w wywiadzie rzece opowiedział, jak wyglądało przygotowanie do partii. Wieczór poprzedzający rozgrywkę Chołmow spędzał w barku hotelowym, racząc się wyśmienitym rumem kubańskim w powiedzmy sporych ilościach. Około północy pojawił się tam Wasilij Smysłow i postanowił przygotować kolegę z ekipy, choć bez większej wiary, biorąc pod uwagę stan, w jakim znajdował się wzmiankowany. Dalszy ciąg w komentarzu.
Robert Fischer – Ratmir Chołmow Hawana 1965
1.e4 e5 2.Sf3 Sc6 3.Gb5 a6 4.Ga4 Sf6 5.0-0 Ge7 6.We1 b5 7.Gb3 0–0 8.c3 d6 9.h3 Sa5 10.Gc2 c5 11.d4 Hc7 12.Sbd2 Sc6 13.dc5 Nieprzyjemne pozycje powstają po 13.d5. Przez długi czas czarne pozbawione są kontry, ale w wariancie Czigorina Fischer zawsze grał dc5.
13...dc5 14.Sf1 Ge6 15.Se3 Wad8 16.He2 c4 17.Sg5
17...h6!?
Zwykle grano tu 17...Gc8, aby uniknąć zdwojenia pionków. Zainspirowany zapewne rozpatrywaną partią Mecking postanowił dwa lata później przeprowadzić ofiarę na d4 natychmiast:
Wykonanie takiego posunięcia wymagało dokładnych obliczeń. Czarny król jest bardzo aktywny, ale może jednocześnie znaleźć się pod atakiem białych figur.
Białe dobrowolnie zgadzają się na zdwojenie pionków i można byłoby zapytać, co w zamian uzyskują. Możliwość ataku pionka b7, nacisk po linii „b”. Czy jednak to wystarczy?
Białe pewnie zrealizowały niewielką przewagę. Jak widzieliśmy, czarne nie wykorzystały wszystkich szans na ratunek, ale były zaskoczone i ich sytuacja była trudna. Warto dodać, że partia grana była podczas ME juniorów, co świadczy o niezwykłej dojrzałości Ponomariowa.
Z uwagi na to, że 19...Hd2 20.Sd2 prowadzi do niezbyt przyjemnej pozycji, czarne zagrały 19...b6, zgadzając się na zdwojone pionki. Białe najwidoczniej nie przewidziały takiej reakcji i się pogubiły.
24...gf6!? Pozycja po 24...Gf6 25.Se4 Ge7 26.Wc7 Wd8 27.Hc2 nie rokuje nadziei na wygraną w grze i dlatego Karpow zdwaja sobie pionki. Zapewne grający białymi nie przewidział takiej możliwości.
25.Se4 f5 26.Sc3 Lub 26.Sc5 Wd8 27.Hc3 b6.
26...Hc6 27.Sb1 Nie zmienia istoty pozycji 27.Se2 Ha4 28.Hb2 Wd8.
Widzieliśmy zdwojone pionki w różnych rolach, głównie w grze środkowej. W każdym debiucie jest możliwość uzyskania takich pionków w zależności od potrzeb pozycji. Miejmy to na uwadze przy jej ocenie.
W dniach 3-6 grudnia 2020 roku w Lututowie (woj. łódzkie) odbyły się otwarte mistrzostwa Krajowego Zrzeszenia LZS w warcabach. Turniej rozegrano w kategorii open oraz kategorii kobiet. Cieszył się dużą frekwencją, przyjechało 69 graczy – 54 panów oraz 15 pań. Najlepszy okazał się Filip Kuczewski (UKS „Roszada” Lipno), który zdobył 12 punktów. O jedno oczko mniej zgromadził na swoim koncie Łukasz Kosobudzki (MKS „Mazovia” Mińsk Mazowiecki). Z 10 punktami podium zamknął Kamil Krygier (UKS „Lokator” Gniezno), który wyprzedził rywali najwyższym wartościowaniem. Wśród kobiet triumfowała Marta Bańkowska (UKS „Struga” Marki) zdobywczyni 13 punktów. O punkt mniej i drugie miejsce zdobyła Arleta Flisikowska (LKS „Zuch” Rychlik), podium zamknęła natomiast Anna Grodecka (GKS „Diagram” Mińsk Mazowiecki) z 9 punktami na koncie. Przejdźmy zatem do analiz!
Arleta Flisikowska – Marta Bańkowska Lututów 2020
1.34-29 18-22 2.32-28 Białe w drugim ruchu pokazują lekką słabość, nie idąc w ostre, znane wszystkim warianty Kellera. 2.40-34 12-18 3.45-40 7-12 4.50-45 1-7 5.31-26 16-21 6.32-28 19-23 7.28x19 14x23 8.35-30 10-14 Znajdziemy w tym temacie kilkaset partii granych przez dosłownie wszystkich warcabistów.
2...16-21! 3.40-34 11-16 3...21-26 4.45-40 13-18 I będziemy kontynuować grę bez słabego kamienia 16.
6.32-27? Aktualna mistrzyni Polski od samego debiutu w partii z młodszą przeciwniczką unika wchodzenia w wymagające pozycje. Wymiana dwa za dwa ustala kierunek rozwoju sytuacji na planszy i będzie prowadziła do gry klasycznej. 6.31-26! 13-18 7.29-23 18x29 8.33x13 8x19 9.39-33 21-27 10.32x21 16x27 11.44-39 20-24 12.34-30 24-29 13.33x13 22x44 14.50x39 9x18 15.41-37 18-23 16.37-31 17-22 17.46-41 14-19 I mimo że czarne mają klina, ich pozycja jest mocno rozerwana, o czym świadczy brak pionów w centrum planszy. Białe są za to bardzo scalone i w każdej chwili mogą wybić klina przeciwnika z dobrą pozycją.
6...21x23 7.29x27 No i zaczynamy budowanie od nowa.
7…19-23 8.41-37 14-19 9.46-41 10-14 10.34-30 20-24 Czarne nie chcą dać białym łatwo wyprowadzić ich pionów po głównej linii, gdyż grozi trzy za trzy na damkę.
11.30-25 13-18 12.40-34 8-13 13.34-30 2-8 13...14-20 14.25x14 9x20 15.37-32 5-10 16.41-37 10-14 17.30-25 2-8 Białe mają o cztery tempa mniej, ale czarne stoją idealnie w centrum, zatem będą mogły podjąć próbę wyrwania się z klasyki i przejścia do ofensywy.
14.37-32
14…24-29 Nie jestem fanką tego wybicia do tyłu. Pozycja znowu się rozwiązuje i staje się otwarta, bez konkretów. 14...14-20 15.25x14 9x20 16.41-37 20-25 17.50-45 25x34 18.39x30 17-22 19.30-25 11-17 Z dalszym naciskiem na centrum.
15.33x24 23-28 16.32x23 18x20 17.39-33 13-18 18.30-24? Również niepotrzebna wymiana. Białe mają czystą pozycję, a owe piony bandowe pomagają kontrolować skrzydło czarnych oraz zamkniętego piona 5. 18.41-37 19-23 19.37-32 9-13 20.44-39 Czarne wcale nie mają oczywistych ruchów. Musiałyby one po drodze podjąć wiele ważnych decyzji.
Czarne uniknęły w ten sposób wymiany dwa za dwa do tyłu, która dodatkowo uprościłaby pozycję.
26.49-44 Możliwy był forsowny, remisowy wariant: 26.28-22 12-18 27.31-26 7-12 28.26x17 12x21 29.22-17 11x31 30.37x17 8-12 31.17x8 3x12 Czarne mają sporo temp więcej, ale pozycja białych jest wystarczająco solidna, aby nie mogły jej zagrozić.
26...10-14 27.39-33 14-20 28.34-30 Nieco dokładniejsza kontynuacja: 28.44-40 12-18 29.31-26 20-25 30.26x17 11x31 31.36x27 8-12 32.50-45 Być może pozycja jest nawet przyjemniejsza dla białych.
28...21-26 28...12-18 29.27-22? 18x27 30.31x22 21-26 31.44-39 7-12 I białe są w mało komfortowej sytuacji.
29.44-39 12-18 30.27-22 18x27 31.31x22 7-12 32.50-45 20-25 33.39-34 12-18 34.37-31 26x37 35.42x31 18x27 36.31x22 11-17 37.22x11 6x17 Jak widzimy, scenariusz sprzed kilku ruchów się sprawdził. Białe doprowadziły do mało udanej konstrukcji, po czym przeciwniczka przeszła do realizacji planu. Tutaj czarne dyktują warunki.
38.36-31 13-18 39.31-27 8-12 40.34-29
40…25x34? 40...23x34! – to dużo lepsze bicie dla czarnych. 41.30x39 9-13 42.48-42 17-21 Białe są w bardzo trudnym położeniu – brak złotego piona, znany nam z poprzednich lekcji kwadrat oraz brak kontroli na skrzydłach.
41.29x40 9-13 42.40-34 42.43-39! Po złym biciu czarnych to białe mogły teraz przejąć lekką inicjatywę. Czarne zostały z odstającym pionem 15 i zadaniem białych jest zatrzymanie tego piona jak najdłużej. 42…3-8 43.40-34 15-20 44.34-30 20-25 45.39-34 17-22 46.28x17 12x21 47.48-42! 8-12 48.33-28 21-26 49.38-33 12-17 50.42- 37 17-21 51.28-22 24-29 52.33x24 23-28 53.32x12 21x41 54.22-18 13x22 55.24x13 Jak widzimy, tylko przy najlepszych ruchach czarne mają szanse na remis. Jedna mała pomyłka kosztowałaby je 2 punkty.
43...24x35 44.33-29 I żertwa okazuje się kompletnie nieudana.
44…17-22! 45.28x8 13x2 Czyżby białe w swoich obliczeniach pominęły najbardziej oczywistą odpowiedź czarnych?
46.43-39 19-24! Wiemy już, że czarne poczuły wiatr w żaglach i zrobią wszystko, aby zakończyć ten pojedynek na swoją korzyść.
47.38-33 35-40! Blokujemy białe na każdej możliwej płaszczyźnie.
48.34-30 23x25 49.45x34 To najlepsze, co mogły zrobić białe.
49…2-7 Co ciekawe, czarne po tym, jak zyskują kamień, popełniają błąd, który niweluje ich przewagę. Należało zagrać: 49...2-8 50.32-28 8-13 51.28-22 13-19 52.22x13 19x8 53.33-28 8-12.
50.32-28 7-11
42...15-20 43.35-30?!
51.48-42 Białe nie wykorzystują szansy. 51.28-22! 18-23 52.48-43 11-17 53.22x11 16x7 54.27-22 23-28 55.22-18 28-32 56.43- 38 32x43 57.39x48 Jak widzieliśmy, ruchy były forsowne, zatem po swoim błędzie czarne mogły zrobić niewiele. Tutaj, mimo piona przewagi, pozycja nie wygląda kolorowo.
51...3-8 52.42-37 24-30 53.37-31 30-35 54.33-29 Lepsze było: 54.28-22 8-13 55.31- 26 20-24 56.34-29 35-40 57.29x20 25x14 58.26-21 40-45 59.33-28 45-50 60.21- 17 50x33 61.17x6 33-50 62.28-23 18x29 63.6-1 50x17 64.1x45 I jeszcze długo przyjdzie czarnym się pomęczyć.
54...11-17 55.31-26 20-24 56.29x20 25x14 57.39-33 8-13 58.33-29 14-19 59.28-23 19x28 60.29-24 28-33 61.24-20 33-38 62.20-15 38-43 63.15-10 43-49 Białe na nic nie mają już szans.
64.10-4 49x21 65.34-29 21-32 66.4-15 32-14 67.15-4 35-40 68.4-15 40-45 Warto nadmienić, iż w sierpniu Arleta wygrała z Martą podczas mistrzostw Polski kobiet. Rewanż młodszej koleżanki z Marek możemy zatem śmiało uznać za udany. Gratulacje!
0-2
Damian Reszka – Kamil Krygier Lututów 2020
1.32-28 18-23 2.33-29 Białe nie chciały wchodzić w znane klasyczne zwarcie w tym debiucie. 2.38-32 12-18 3.31-27 7-12 4.37-31 20-24 5.43-38 14-20 6.41-37 10-14 7.49-43 5-10 8.34-29 23x34 9.40x29 20-25 10.29x20 15x24 11.27-22 18x27 12.31x22 Znajdziemy tutaj dziesiątki podobnych partii. Jak się możemy domyślić, białe próbują atakować, a czarne okrążać.
2...23x32 3.37x28 20-25 Czarne prowokują i pokazują, że interesuje je gra przeciwko klinowi. Ciekawe partie mogą powstać również po następujących posunięciach: 3...17-22 4.28x17 11x22 5.39-33 13-18 6.44-39 9-13 7.50-44 4-9 8.41-37 6-11 9.46-41 11-17 10.37-32 7-11 11.42-37 1-6 12.48-42 2-7 I choć pozycja wydaje się wciąż otwarta, to obie strony muszą mieć się na baczności.
4.29-24 19x30 5.35x24 Białe przyjęły zaproszenie.
5…14-19 5...12-18 Można było próbować zaostrzyć w następujący sposób: 6.39-33 7-12 7.44-39 1-7 8.50-44 17-21 9.41-37 11-17 10.31-26 18-22 11.46-41 13-18 Pozycja się zaostrzyła, z szansami dla obu stron.
6.40-35 19x30 7.35x24 16-21 8.38-33 Oczywiście zejście na bandę nie miało żadnego sensu, gdyż czarne za chwilę wbiją klina, który nijak nie jest nam na rękę. Dodatkowo spychamy swój kamień na bandę i stoi on pod kolumną przeciwnika. 8.31-26 21-27
12.31-26 Można było jeszcze zagrać cierpliwiej i przeczekać przeciwnika. 12.47-42 14-19 13.40-35 19x30 14.35x24 9-14 15.45-40 12-18 16.38-32 7-12 17.43-38 3-9 18.31-26 I zdecydowanie inicjatywa leży po stronie białych.
12...21-27 13.34-29 5-10 14.48-42 14-19 15.40-35 19x30 16.35x24 10-14 17.44-40 17-21 Możliwa była bardziej aktywna wymiana. 17...17-22 18.28x17 12x21 19.26x17 11x22 Czarne mają słabego piona 16, ale białe nie mogą się dobrać do tej słabości.
18.26x17 12x21 19.38-32 27x38 20.43x32 Białe mają centralną pozycję, ale też kilka słabych punktów, tj. brak wypełnienia w centrum pól 42, 43, 38, a pion 46 nie stoi w odpowiednim miejscu.
20…7-12 21.41-37 21-27? Słabe zagranie, bez żadnych perspektyw. 21...14-19 22.40-35 19x30 23.35x24 13-19 24.24x13 8x19 Póki co białe mają całe centrum, ale bilans tempowy jest równy, zatem czarnym łatwo będzie przystąpić do walki.
22.32x21 16x27 23.37-31 Inną ciekawą kontynuacją mogło być: 23.42-38 12-17 24.46-41 17-22 25.28x17 11x22 26.47-42 13-19 27.24x13 9x18 28.29-23 18x29 29.33x24 8-13 30.49-44 14-19 31.40-35 19x30 32.35x24 Białe mają zdecydowaną przewagę, gdyż klin za chwilę będzie odizolowany i przyjdzie się martwić obroną piona.
Czarne mają minus cztery tempa, więc powinny starać się o wyrównanie pozycji. Ten ruch sugeruje, że czarne chcą wybić się do tyłu. 28...4-9 29.42-38 9-14 30.47-41 14-20 31.29-23 30-34 32.39x30 25x34 33.49-44 11-17 34.22x11 6x17 35.44-40 13-18 36.40x29 20-24 37.29x20 15x24 38.23-19 24x13 Czarne oczyściły się z bandowych pionów i wydaje się, że wyszły z tego, co najgorsze.
29.37-31 13-19 Ruchy czarnych oraz ich plan nie do końca są zrozumiałe. 29...12-17 30.42-38 8-12 31.47-42 3-9 Pomału okrążamy przeciwnika i stwarzamy sobie możliwość wielu wymian.
30.42-37 20-24 31.29x20 25x14 Przewaga białych zwiększyła się do sześciu temp.
32.47-42 4-10 33.33-29 11-17 Taką wymianą zyskujemy co prawda cztery tempa, ale też osłabiamy sobie skrzydło i tracimy nad nim kontrolę. 33...8-13 34.42-38 14-20 35.45-40 30-35 36.49-44 3-8 37.38-33 19-24 38.40-34 10-15 39.28-23 13-18 40.22x13 8x28 41.33x22 24x33 42.39x28 2-8 Pozycja jest równa, czarne stoją nieco z tyłu, ale za to kontrolują oba skrzydła.
34.22x11 6x17 35.42-38
Widzimy, że białe dążą do zbudowania kolumny 39-33-28, po czym będą groziły jeden za dwa blisko damki. Czarne same postawiły się w niewygodnym położeniu.
35…17-21 Czarne szybko wystraszyły się groźby. W tym samym ruchu mogły wpadać na pułapkę, która okazuje się remisowa. Spójrzmy na przykład: 35...12-18 36.29-23 18x29 37.38-33 29x38 38.37-32 38x27 39.31x11 30-34 40.39x30 19-24 41.30x19 14x32 42.49-43 2-7 43.11x13 32-37 44.43-38 10-15 45.45-40 15-20 46.40-34 20-24. Wszystkie ruchy są forsowne, zatem remis był oczywisty – pod warunkiem, że czarne pokusiłyby się o uderzenie.
36.38-33 30-35 37.45-40 Białe postanowiły wziąć kolejne cztery tempa, ale w to miejsce mogły szybko przejść do ofensywy i zajmowania pól centralnych. 37.28-22 21-26 38.33-28 2-7 39.29-23 10-15 40.49-43 8-13 41.31-27 7-11 42.39-33 19-24 43.36-31 14-19 44.23x14 3-9 45.14x3 24-29 46.3x6 29x49 47.28-23 49x16 48.22-18 13x22 49.6x50 Z dużymi szansami na wygraną dla białych.
37...35x44 38.49x40 2-7 38...10-15 39.31-26 15-20 40.26x17 12x21 41.36-31 8-12 42.31-26 2-8 43.26x17 12x21 Istnieje duże prawdopodobieństwo, że czarne się tutaj wybronią. 44.28-22 20-25 45.33-28 25-30 46.29-24 30-34 47.24x2 34x43
39.29-23! Białe nie pozwalają uruchomić czarnym ich kolumn.
39…21-26 40.31-27 7-11 41.36-31 41.27-22 3-9 42.39-34 11-16 43.34-30 12-17 44.22x11 16x7 45.40-35 I małymi krokami białe zjadają swojego przeciwnika.
41...11-16 42.27-22 12-17 42...8-13 43.39-34 3-8 44.40-35 10-15 45.35-30 16-21 46.22-17 13-18 47.33-29 15-20 48.17-11 20-24 49.29x9 18x40 50.11-6 40-45 Pozycja bardzo trudna dla obu stron, ale przy dokładnej grze czarne są w stanie wywalczyć jeden punkt.
43.22x11 16x7
Co ciekawe, białe mają teraz uderzenie mostek, które na ich nieszczęście okazuje się remisowe.
44.31-27 44.28-22 19x17 45.37-32 26x28 46.33x13 14-20 47.39-33 20-24 48.40-34 10-15 49.33-28 15-20 50.28-22 20-25 51.22-17 24-30 52.34-29 30-35 I obaj zawodnicy są na damce w porę.
44...8-12 45.40-35! Białe przechodzą do ataku drugiego skrzydła, chcą tam zająć najważniejsze pola.
45…7-11? To kluczowy błąd czarnych, który prawdopodobnie doprowadził do porażki. 45...10-15 46.37-32 15-20 47.27-22 20-25 48.33-29 26-31 49.29-24 19x30 50.35x24 25-30 51.24x35 14-20 52.39-33 31-36 53.22-17 12x21 54.32-27 21x32 55.28x37 7-12 56.33-29 3-9 57.23-19 I pomimo trudnej pozycji czarnym udałoby się wykaraskać.
46.33-29! Czarne nie stanęły w porę na polu 15 i już nie są w stanie uratować swojego skrzydła. Białe zdecydowanie przejmują inicjatywę.
46…10-15 47.29-24! 19x30 48.35x24 I tak jak pisaliśmy wcześniej, białe osiągnęły swój cel. Kontrolują najważniejsze pola. Czarne, mimo pasywnej gry, mogły ciągle się bronić, ale przespanie jednego ruchu doprowadziło do ogromnych problemów.
48…3-9 49.27-22 Białe mogły pójść jeszcze inną drogą: 49.39-34 9-13 50.28-22 11-16 51.37-32 12-17 52.22x11 16x7 53.32-28 14- 20 54.34-29 7-12 55.28-22 20-25 56.23-19 26-31 57.19x17 31-36 58.22-18 36-41 59.17-12 41-47 60.12-7 25-30 61.24x35 47x24 62.7-2 24-33! Jak się okazuje, białe miałyby tutaj pecha, gdyż pozycja jest remisowa! 63.18-13 15-20 64.2-7 20-25 65.7-34 33-38 66.27-22 25-30 67.34x25 38-33 68.22-18 33-29 I zostaje trzy na jeden...
49...9-13
50.39-34? Białe popełniają błąd, którego czarne niestety nie wykorzystują. Należało grać: 50.37-32 13-18 51.22x13 26-31 52.23-18 12x23 53.28x10 15x4 54.13-8 31-36 55.8-3 36-41 56.39-33 41-46 57.33-28 4-9 58.3x25 11-17 59.25-9 46-41 Pozycja wymagająca precyzji, ale jest to wygrana końcówka.
50...11-16 Po błędzie białych była to ostatnia szansa na remis. 50...14-19! 51.23x14 12-18 52.14-9 18x27 53.9x18 27-31 54.37-32 31-36 55.18-13 26-31 56.13-8 15-20 57.24x15 31-37 58.32x41 36x47 59.8-3 47-41 Białym przyszłoby się pogodzić z remisem.
51.34-30 12-17 52.22x11 16x7 53.30-25 7-11 54.28-22! Stawiamy kropkę nad i.
54…11-16 55.22-17 16-21 56.17-11 21-27 57.11-7
57…15-20? 57...14-19 58.23x14 27-31 59.37-32 31-36 I zaskakująco dla wszystkich – białe miałyby tu jeszcze twardy orzech do zgryzienia.
62...26-31 63.32-27 31x22 64.1-6 14-20 65.6x28 Kolejny przykład partii, w której grając aktywnie (nawet z mankamentami), wciąż sprawiamy ogromne problemy przeciwnikowi i męczymy go na tyle, że w remisowych pozycjach nie potrafi on już tego remisu znaleźć.
Możesz wesprzeć działania naszego Stowarzyszenia, przekazując 1% swojego podatku!
Numer KRS 0000247136
Stowarzyszenie Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących „Cross
Stowarzyszenie Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących „Cross” powstało w 1991 roku, a od 2005 roku posiada status organizacji pożytku publicznego. Głównym celem statutowym Stowarzyszenia jest propagowanie i rozwijanie kultury fizycznej oraz sportu wśród niewidomych i słabowidzących. Organizacja ma zasięg ogólnopolski i zrzesza obecnie ponad 4 tysiące członków w 41 jednostkach terenowych zlokalizowanych na terenie całej Polski.
Dzięki Twojemu 1% możemy kontynuować działania na rzecz osób niewidomych i słabowidzących w Polsce.
Dziękujemy!
Materiał promocyjny został sfinansowany/współfinansowany ze środków pochodzących z 1% podatku dochodowego od osób fizycznych.