Nr 1 (166) Styczeń 2019 - Stowarzyszenie CROSS
Baner

Nr 1 (166) Styczeń 2019

CROSS   ISSN 1427-728X   ROK XVII

Nr 1 (166)

Styczeń 2019 r.

Miesięcznik informacyjno-szkoleniowy Stowarzyszenia Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących "Cross"

Adres redakcji:

00-216 Warszawa
ul. Konwiktorska 9,
tel.: 22 412 18 80
e-mail: redakcja@cross.org.pl

Redaguje zespół w składzie:

  • Marta Michnowska - Redaktor naczelna
  • Anna Baranowska - Zastępca redaktor naczelnej
  • Barbara Zarzecka - Korekta

Opracowanie graficzne:

Studio Graficzne Novelart

Skład, druk, oprawa i kolportaż:

EPEdruk Spółka z o.o.
ul. Konwiktorska 9, 00-216 Warszawa

Nakład:

1000 egzemplarzy

Miesięcznik dofinansowuje Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

 


Spis treści

Uroczysta gala - Andrzej Szymański

Jaka przyszłość? - Andrzej Szymański

Sprint na koniec - Daniel Jarząb

Kolejny tytuł wrocławskiego klubu - Ariel Kiresztura

Nowi mistrzowie, nowa kadra - Ariel Kiresztura

Rośniemy w siłę - Ariel Kireszura

O konieczności samodzielnej pracy - Waldemar Świć

Wspomnienie o Michale - Leszek Stefanek

Nowy wymiar płatności bezgotówkowych - Mateusz Liszewski

Gramy w szachy - Ryszard Bernard

Gramy w warcaby - Natalia Sadowska

Przekaż 1% podatku i pomóż niewidomym sportowcom


Zaszczytne odznaczenia

 

Uroczysta gala

W luksusowych wnętrzach hotelu w Sękocinie pod Warszawą odbyło się kolejne święto zawodników i działaczy Związku Kultury Fizycznej „Olimp”. W przestronnych salach balowych i restauracyjnych kapało złotem, kuchnia wydawała wykwintne dania, serwowane przez eleganckich kelnerów i uśmiechnięte kelnerki. Jednym słowem – na bogato!  A wszystko po to, żeby podziękować za znaczące osiągnięcia sportowe.

 Na galę przybyła ponad setka dam i dżentelmenów, wśród których znaleźli się m.in.: Józefa Spychała – prezes Stowarzyszenia „Cross”, Piotr Łożyński – prezes ZKF „Olimp”, Łukasz Szeliga – prezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego, trenerzy kadry: tandemowej – Mirosław Jurek, strzeleckiej – Maciej Kwiatkowski, opiekun biathlonistów – Stanisław Sęk. Całe wydarzenie filmowała ekipa TVP z redaktorem Tomaszem Sobieckim.

Uczestnicy odśpiewali hymn, po czym wszystkich powitał prezes Piotr Łożyński, który powiedział: – Dzisiejsze spotkanie, 15 grudnia, to okazja do podsumowania osiągnięć mijającego roku. A było ich sporo – medale mistrzostw świata, Puchary Europy. Medale to codzienna żmudna praca, to wysiłek zawodników i trenerów. Ciągle jednak sport niepełnosprawnych jest niedoinwestowany, a potrzeby środowiska są duże.

Łukasz Szeliga podziękował za zaproszenie i za sukcesy sportowców w kolarstwie tandemowym, biegach narciarskich i biathlonie. Podkreślił, że warto docenić pomoc Ministerstwa Sportu i Turystyki dla klubów. W ciągu trzech lat zwiększono dofinansowanie o 40 procent, a 37 zawodników jest finansowanych przez ministerstwo aż do najbliższych igrzysk paraolimpijskich w Tokio. Za zaproszenie podziękowała również prezes Józefa Spychała, która podtrzymała pomysł połączenia dwóch organizacji: „Crossu” i „Olimpu”. Co z tego wyniknie – zobaczymy. W sposób niezwykle uroczysty wręczono piękne medale aż stu sportowcom i trenerom. Prezes lubelskiego Kolarskiego Klubu Tandemowego „Hetman” Andrzej Góźdź wygłosił krótkie przemówienie o historii kolarstwa tandemowego niewidomych w Polsce. To on, tak jak Heniek Groszkowski, był jednym z pierwszych propagatorów wieloetapowych wyścigów tandemowych. Na koniec podzielił się smutną, niestety, wiadomością o śmierci długoletniego lubelskiego działacza „Crossu”, prezesa Klubu Sportowego Niewidomych i Słabowidzących „Hetman” – Michała Czarskiego.

 Przedstawiciele naszego miesięcznika nie zostali na uroczystej kolacji, która podobno była bardzo udana. Takie okolicznościowe spotkania dla zawodników, trenerów i działaczy są niezwykle potrzebne. Należy podtrzymywać koleżeńskie i sportowe więzi. Żebyśmy czuli, że jesteśmy razem.

Andrzej Szymański

Powrót do spisu treści


Biathlon

 

Jaka przyszłość?

Ze Stanisławem Sękiem, koordynatorem biathlonu w „Olimpie”, rozmawia Andrzej Szymański.

– Panie Stanisławie, skąd wzięło się u Pana zainteresowanie sportem?

 – Może zacznę od tego, że urodziłem się 67 lat temu we wsi Bystrowice pod Jarosławiem. Już od dziecka miałem kłopoty ze wzrokiem: wysoka krótkowzroczność po odklejeniu siatkówki. Dziś mam jedno oko nieczynne, a drugie z poczuciem światła. Najpierw była szkoła podstawowa na Koźmińskiej w stolicy, a potem średnia w Zarzeczu koło Przeworska. Naukę kontynuowałem na Uniwersytecie Warszawskim. W roku 1984 ukończyłem Wydział Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji (specjalność rewalidacja). Po studiach pracowałem w spółdzielni „Start” w Przemyślu jako prezes do spraw rehabilitacji. A wracając do pańskiego pytania, to zamiłowania sportowe zaszczepili mi nauczyciele z Koźmińskiej. Jako młody człowiek organizowałem spływy kajakowe, startowałem w zawodach kajakowych na jeziorze Malta w Poznaniu. W 1994 roku zacząłem działać w przemyskim klubie „Podkarpacie”. W tym roku będziemy obchodzić 25-lecie, na które serdecznie zapraszamy redakcję „Crossa”. Jestem prezesem tego klubu i jednocześnie wiceszefem ZKF „Olimp”…

– …i zajmuje się Pan biathlonem letnim i zimowym.

– Zgadza się. Na dobrą sprawę rozwój tej dyscypliny sportowej w środowisku osób z niepełnosprawnością wzroku zaczął się w Polsce trzy lata temu. Jest to więc młody sport. Z rekreacyjnej dyscypliny wyłoniły się talenty i od 2017 roku zaczęliśmy organizować mistrzostwa Polski, zawodnicy rozpoczęli też starty w Pucharze Świata.

– W ubiegłym roku nasi biathloniści, Piotr Garbowski z asystentem Jakubem Twardowskim, wystąpili na paraolimpiadzie w Korei.

– Tak, ale niezbyt im się powiodło. Jednak oni są prekursorami tej dyscypliny, przecierają szlaki innym, bo biathlon praktycznie dopiero się w Polsce rozkręca. Po raz pierwszy w grudniu ubiegłego roku na Puchar Świata w Finlandii wysłaliśmy dwie ekipy – wspomnianych paraolimpijczyków i młodego 20-latka z Przemyśla Pawła Gila z asystentem Michałem Lańdą – by nowi zdobywali doświadczenia. Wywalczyli wtedy: w narciarstwie biegowym, w biegu krótkim Garbowski 11. miejsce, a Gil 17., w sprincie Garbowski 9. miejsce, Gil 14., w biegu średnim Garbowski 8. miejsce; w biathlonie, w sprincie Garbowski 12., za nim Gil na 13. miejscu, na średnim dystansie Garbowski 11. miejsce, Gil 13. Towarzyszyli im trener Kazimierz Cetnarski i asystent strzelectwa płk Zbigniew Sebzda.

 – Gdzie trenujecie biathlon letni i zimowy?

– W doskonałym ośrodku, w Centrum Sportów Zimowych w Ptaszkowej koło Grybowa. Są tam świetne trasy biegowe, nartorolkowe, bardzo dobre warunki do treningów letnich, profesjonalne zaplecze z siłownią oraz wygodne miejsca hotelowe. Nasi zawodnicy będą się tam przygotowywać do tegorocznych mistrzostw Polski, rozgrywanych na Kubalonce koło Wisły.

– Jak wyszukujecie młodych ludzi do tego sportu?

– W zarządzie „Olimpu” jestem odpowiedzialny za biathlon, za rozwój tej młodej dyscypliny. Obecnie, na początku 2019 r., trenuje około 30 osób. Mam na myśli tych, którzy pracują cały rok i sprawdzają się na zawodach. Mamy takie trzy ośrodki rozwojowe. W Bydgoskiej szkole bardzo nam sprzyja dyrekcja, delegując nawet opiekunów na zgrupowania, jak np. panią Wiesławę Bielińską-Sych. Dobrze współpracuje się nam również z krakowską szkołą na Tynieckiej. Trzeci ośrodek to Laski, które specjalizują się w narciarstwie biegowym. Tam grupkę młodzieży prowadzi z powodzeniem Krzysztof Koc (krótki materiał o nich zamieściliśmy w numerze grudniowym „Crossa” – przyp. red). Doszło jeszcze paru młodych ze szkół integracyjnych z Podkarpacia – siedmioro niewidomych i słabowidzących. Planujemy, żeby w styczniu na Puchar Świata w Szwecji wysłać biathlonistów – Piotra Garbowskiego z asystentem Jakubem Twardowskim. Od 15 do 24 lutego br. rozgrywane będą w Kanadzie mistrzostwa świata w narciarstwie biegowym i biathlonie, a kto z naszych tam pojedzie, zadecydują wcześniejsze wyniki.

 – No dobrze, Panie Stanisławie, ale skąd brać trenerów, asystentów i jak zdobywać pieniądze na tę kosztowną dyscyplinę sportu?

 – Dysponujemy małymi pieniędzmi, więc nie stać nas na zatrudnianie kolejnych trenerów czy asystentów. Pracują z nami tylko Cetnarski i Sebzda. Trochę się poprawiła sytuacja, jeśli chodzi o sprzęt, czyli o profesjonalne narty i karabinki. Para nart to dwa tysiące złotych, buty – tysiąc złotych, dochodzi strój, smary. Karabinek z lunetą kosztuje dwadzieścia trzy tysiące złotych. Asystentów szukamy w klubach sportowych, ale to nie takie proste. Nie ma kasy, nie ma ludzi do pomocy.

 – A nowi zawodnicy?

 – Chcąc wykształcić nowych biathlonistów, musimy wejść w relacje ze szkołami mistrzostwa sportowego (SzMS). Są takie klasy integracyjne w szkołach średnich. Podjęliśmy rozmowy z dyrekcją SzMS w Jaśle, gdzie we wrześniu powstanie klasa biathlonowa z internatem. Będą tam trafiali młodzi, a co z tego się narodzi, zobaczymy. Na razie biathlon inwalidów wzroku w III RP ma pod górkę!

Andrzej Szymański

Powrót do spisu treści


Kręgle

 

Sprint na koniec

 Na ostatni w 2018 roku turniej w kręglach klasycznych zjechało do wielkopolskiego Gostynia 72 uczestników z 18 klubów zrzeszonych w Stowarzyszeniu „Cross”. A chętnychbyło jeszcze więcej.

Koordynator zawodów zmuszony był wyznaczyć limity, co spotkało się z dość chłodnym przyjęciem w klubach, którym postawiono takie ograniczenia. Dlatego skorzystam z okazji, aby przekazać władzom Stowarzyszenia prośbę organizatorów imprez o zwiększenie, w miarę możliwości, liczby planowanych miejsc na zawody kręglarskie i bowlingowe. Pozwoliłoby to na starty większej liczbie osób w nadchodzącym roku.

Już w czwartkowe popołudnie turniej rozpoczęli zawodnicy „Tęczy” Poznań, podczas gdy pozostali dopiero meldowali się w gościnnym hotelu „Cukropol”, od lat miejscu zakwaterowania uczestników gostyńskiej imprezy. Mimo wielu godzin spędzonych w podróży nie brakowało kibiców z klubów, których rozgrywki zaplanowano dopiero na piątek. Wieczorem na odprawie technicznej koordynator Daniel Jarząb zapoznał wszystkich z harmonogramem gier i systemem rozgrywek. Rywalizacja, chociaż bardzo zacięta, przebiegała w miłej i sportowej atmosferze. W B1 kobiet wygrała faworytka Regina Szczypiorska, choć Barbara Szypuła i Mariola Maćkowiak przegrały tym razem minimalnie. Podobnych emocji dostarczyli kibicom zgromadzonym na widowni panowie z kategorii B1. Z rewelacyjnym wynikiem 625 kręgli najlepszy okazał się kolega Koziej, który minimalnie pokonał swojego odwiecznego rywala Jana Ziębę. W kategorii B2 kobiet przez cały sezon wysoką formę prezentowała Jadwiga Szamal z „Omegi” Łódź, co potwierdziła w Gostyniu, ogrywając zawsze groźną Jadwigę Rogacką i troszkę słabszą tego dnia Jolantę Lewandowską. Trudno dać wiarę wynikom w B2 mężczyzn – nie wygrał Mieczysław Kontrymowicz. Małe to pocieszenie dla innych graczy, bo jak nie Mietek, to wygrywa jego kuzyn Stanisław Stopierzyński, do tego z bardzo dobrym rezultatem 686 kręgli. Drugi na podium zameldował się kolega Fortkowski. Małego pecha miała w swojej grupie startowej B3 Monika Grzybczyńska. Mimo że zagrała 673 kręgle, jeden z lepszych wyników w swojej karierze, zajęła dopiero drugie miejsce, bo o 6 kręgli przegrała z Ireną Curyło. Tomasz Ćwikła co prawda sezon miał dość słaby, ale przebudził się pod koniec roku i jako jedyny na zawodach rzucił ponad 700 kręgli, do tego ograł o 11 p. Mietka Klimczaka.

 Zgodnie z regulaminem zawody odbyły się system cztery gry po trzydzieści rzutów na torze dla wszystkich startujących. Organizator zrezygnował z gier finałowych na rzecz dodatkowego turnieju, który odbył się po zakończeniu głównych zawodów. Do sprintów zakwalifikowały się po cztery zawodniczki i po czterech zawodników z kategorii B1, którzy osiągnęli najlepsze wyniki w turnieju zasadniczym. Kategorie B2 i B3 kobiet zostały połączone w jedną, tak samo jak dwie kategorie mężczyzn. Z najlepszych szesnastu wyników dla każdej z grup utworzona została drabinka pojedynków. Sprinty to gra w parach na sąsiadujących torach, z przeciwnikiem wylosowanym z drabinki turniejowej. Wygrywa zawodnik, który rozstrzygnie dwa pojedynki na swoją korzyść. W przypadku remisu decyduje rzut zwycięstwa. W kategorii B1 kobiet i mężczyzn z uwagi na start małej liczby osób sprinty rozpoczęły się od półfinałów. W obu połączonych grupach B2 i B3, żeby zostać zwycięzcą, należało pokonać w drodze do finału czterech przeciwników. I znowu nie obyło się bez niespodzianek. Teoretycznie skazana na przegraną Salomea Walkowiak wygrała w półfinale z Reginą Szczypiorską, by w finale pokonać Mariolę Maćkowiak. Jan Zięba, przegrany z turnieju głównego, zrewanżował się w finale „Generałowi” dwa do zera. W sprintach pań bezkonkurencyjna okazała się ponownie Irena Curyło, która pokonała Janinę Matusiewicz. Nie zabrakło emocji w połączonej kategorii panów. Czwarty w turnieju zasadniczym Daniel Jarząb dopiero po trzech rzutach zwycięstwa dał w finale odpór Zbyszkowi Strzeleckiemu.

Mam nadzieję, że zawodnikom i kibicom spodobały się sprinty, które na naszych zawodach odbyły się po raz pierwszy. W tym miejscu podziękowania dla koleżanki Ewy Iwickiej z Tucholi za podpowiedź zorganizowania turnieju w takiej formule. Do zobaczenia na kręgielniach w 2019 roku. Dobry rzut!

Ogólnopolski turniej osób niewidomych i słabowidzących w kręglach klasycznych

6-9.12.2018 r., Gostyń

Turniej główny

Kobiety

B1

  1. Regina Szczypiorska („Morena” Iława) 425 p.
  2. Barbara Szypuła („KoMar” Piekary Śląskie) 413 p.
  3. Mariola Maćkowiak („Łuczniczka” Bydgoszcz) 398 p.

B2

  1. Jadwiga Szamal („Omega” Łódź) 631 p.
  2. Jadwiga Rogacka („Pionek” Włocławek) 624 p.
  3. Irena Zięba („Ikar” Lublin) 603 p.

B3

  1. Irena Curyło („Pogórze” Tarnów) 679 p.
  2. Monika Grzybczyńska („Omega” Łodź) 673 p.
  3. Bożena Wiechowska („Morena” Iława) 637 p.

Mężczyźni

B1

  1. Zdzisław Koziej („Hetman” Lublin) 625 p.
  2. Jan Zięba („Ikar” Lublin) 621 p.
  3. Artur Woszuk („Victoria” Białystok) 454 p.

B2

  1. Stanisław Stopierzyński („Warmia i Mazury” Olsztyn) 686 p.
  2. Stanisław Fortkowski („Pogórze” Tarnów) 676 p.
  3. Mieczysław Kontrymowicz („Warmia i Mazury” Olsztyn) 673 p.

B3

  1. Tomasz Ćwikła („Morena” Iława) 705 p.
  2. Mieczysław Klimczak („Tęcza” Poznań) 694 p.
  3. Władysław Wakuliński („Łuczniczka” Bydgoszcz) 687 p.

Sprint

Kobiety

B1

  1. Salomea Walkowiak – „Pogórze” Tarnów
  2. Mariola Maćkowiak – „Łuczniczka” Bydgoszcz
  3. Regina Szczypiorska – „Morena” Iława

B2 / B3

  1. Irena Curyło – „Pogórze” Tarnów
  2. Janina Matusiewicz – „Jutrzenka” Częstochowa
  3. Bożena Wiechowska – „Morena” Iława

Mężczyźni

B1

  1. Jan Zięba – „Ikar” Lublin
  2. Zdzisław Koziej – „Hetman” Lublin
  3. Stanisław Chmura – „Podkarpacie” Przemyśl

B2 / B3

  1. Daniel Jarząb – „Tęcza” Poznań
  2. Zbigniew Strzelecki – „Omega” Łódź
  3. Albert Sordyl – „Pogórze” Tarnów

Powrót do spisu treści


Showdown

 

Kolejny tytuł wrocławskiego klubu

W dniach 19-22.10.2018 r. odbyły się w Ustce drużynowe mistrzostwa Polski osób niewidomych i słabowidzących w showdownie. Organizatorem imprezy było Stowarzyszenie „Cross”, a jej współorganizatorem klub „Zryw” ze Słupska. Uczestnicy mieszkali i rozgrywali mecze w pensjonacie „Przystań u Kapitana”.

Koordynator Mirosław Mirynowski poprowadził odprawę techniczną, omówił system rozgrywek i harmonogram mistrzostw. O tytuł mistrzowski walczyło dziewięć drużyn z całego kraju. Najlepszym zespołem po raz kolejny okazała się reprezentacja „Sprintu” Wrocław. Obrońcy tytułu drużynowego mistrza Polski nie przegrali w tych zawodach ani jednego meczu, a wystąpili w składzie: Elżbieta Mielczarek, Adrian Słoninka, Łukasz Byczkowski i Tomasz Winkler (rezerwowy). Na drugim miejscu uplasowała się drużyna „Warmii i Mazur” Olsztyn, w której grali: Mariola Parobczak, Joanna Pożarycka, Paweł Ejzenberg oraz Łukasz Zdunkiewicz (rezerwowy). Trzecie miejsce wywalczyła drużyna „Podkarpacia” Przemyśl: Ewa Ćwiek, Przemysław Knaź, Krzysztof Sobiło i Wojciech Łuc jako rezerwowy. Nad przebiegiem turnieju, poza koordynatorem, czuwali również wykwalifikowani sędziowie: Aneta Parobczak, Sebastian Michailidis, Lubomir Prask oraz sędzia główny Szymon Borkowski. To również zasługa sędziów, że turniej stał na bardzo wysokim poziomie. Wszystkim drużynom gratulujemy wyników.

Drużynowe mistrzostwa Polski osób niewidomych i słabowidzących

w showdownie

19-22.10.2018 r., Ustka

  1. „Sprint” Wrocław
  2. „Warmia i Mazury” Olsztyn
  3. „Podkarpacie” Przemyśl
  4. „Ikar” Lublin
  5. „Łuczniczka” Bydgoszcz
  6. „Zryw” Słupsk
  7. „Jutrzenka” Częstochowa
  8. „DoSan” Wałbrzych
  9. Reszta świata

Powrót do spisu treści


Showdown

 

Nowi mistrzowie, nowa kadra

 Pod koniec 2018 roku, w dniach 29 listopada – 2 grudnia, odbył się finał mistrzostw Polski w showdownie. Organizatorem zawodów było Stowarzyszenie „Cross”, a ich współorganizatorem klub „Łuczniczka” Bydgoszcz.

 Gospodarze na miejsce imprezy wybrali bydgoski hotel „Akor”. W dniu przyjazdu zawodnicy spotkali się po kolacji na odprawie technicznej, na której koordynator mistrzostw Łukasz Skąpski, trener kadry narodowej w showdownie, omówił system gier i harmonogram rozgrywek. Zmagania uczestników zaczęły się w piątek od samego rana. W turnieju wzięło udział dwudziestu najlepszych w tej dyscyplinie mężczyzn i dwanaście najlepszych kobiet z całej Polski. Wyłonieni zostali oni z dwóch półfinałów, które odbyły się w Lublinie i Bydgoszczy. Dużym zaangażowaniem w organizację mistrzostw Polski wykazał się Mikołaj Rotnicki, który zajmował się zapleczem technicznym. Dzięki jego pomysłowi i wiedzy ci, którzy nie mogli wziąć udziału w zawodach lub być na turnieju, mieli możliwość śledzenia na żywo przebiegu imprezy. Było to możliwe dzięki nagraniom binauralnym. Ten innowacyjny pomysł bardzo spodobał się wszystkim sympatykom showdowna z całego kraju.

Nad przebiegiem turnieju, oprócz koordynatora imprezy, czuwało sześciu sędziów, którzy ze swojego zadania wywiązali się znakomicie. W skład kadry sędziowskiej wchodzili: Aneta Parobczak, Mateusz Prask, Sebastian Michailidis, Jolanta Szuba, Maciej Piwowarski oraz sędzia główny Szymon Borkowski. Po dwóch dniach bardzo zaciętej walki wyłoniono nową showdownową kadrę Polski na rok 2019. W jej skład wchodzą cztery kobiety i sześciu mężczyzn. Spośród kobiet z pierwszego miejsca do kadry dostała się Elżbieta Mielczarek („Sprint” Wrocław), druga była Patrycja Kaza („Syrenka” Warszawa), trzecie miejsce wywalczyła Agnieszka Bardzik (UKS Laski), a z czwartego miejsca dołączyła do nich Monika Szwałek („Sprint” Wrocław). Wśród mężczyzn trzy pierwsze miejsca zajęli zawodnicy „Sprintu” Wrocław w następującej kolejności: Krystian Kisiel, Łukasz Buczkowski i Adrian Słoninka. Czwarte, piąte i szóste miejsce zajęli kolejno: Przemysław Knaź („Podkarpacie” Przemyśl), Ariel Kiresztura („Zryw” Słupsk) i Paweł Ejzenberg („Warmia i Mazury” Olsztyn). Wszystkim zawodnikom serdecznie gratulujemy wyników.

Mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w showdownie

29.11-2.12.2018 r., Bydgoszcz

Kobiety

  1. Elżbieta Mielczarek – „Sprint” Wrocław
  2. Patrycja Kaza – „Syrenka” Warszawa
  3. Agnieszka Bardzik – UKS Laski
  4. Monika Szwałek – „Sprint” Wrocław
  5. Mariola Parobczak – „Warmia i Mazury” Olsztyn
  6. Joanna Pożarycka – „Warmia i Mazury” Olsztyn
  7. Katarzyna Raczyńska – „Warmia i Mazury” Olsztyn
  8. Natalia Wójcik – „Podkarpacie” Przemyśl
  9. Angelika Szymonik – „Jutrzenka” Częstochowa
  10. Klaudia Sasin – „Ikar” Lublin
  11. Katarzyna Stenka – „Ikar” Lublin
  12. Paulina Krupa – „Syrenka” Warszawa

Mężczyźni

  1. Krystian Kisiel – „Sprint” Wrocław
  2. Łukasz Byczkowski – „Sprint” Wrocław
  3. Adrian Słoninka – „Sprint” Wrocław
  4. Przemysław Knaź – „Podkarpacie” Przemyśl
  5. Ariel Kiresztura – „Zryw” Słupsk
  6. Paweł Ejzenberg – „Warmia i Mazury” Olsztyn
  7. Wacław Karczewski – „Ikar” Lublin
  8. Wojciech Łuc – „Podkarpacie” Przemyśl
  9. Daniel Kuźniar – „Łuczniczka” Bydgoszcz
  10. Mateusz Papierski – UKS Laski
  11. Sylwester Dołasiński – „Łuczniczka” Bydgoszcz
  12. Tadeusz Sobczak – „Warmia i Mazury” Olsztyn
  13. Dariusz Konopa – „Zryw” Słupsk
  14. Paweł Wojdat – „Ikar” Lublin
  15. Eryk Ozimek – „Syrenka” Warszawa
  16. Adam Wołczyński – „DoSan” Wałbrzych
  17. Tomasz Winkler – „Sprint” Wrocław
  18. Łukasz Cichy – „Łuczniczka” Bydgoszcz
  19. Mariusz Walasek – „Ikar” Lublin
  20. Tadeusz Sypień – „Sprint” Wrocław

Powrót do spisu treści


Showdown

 

Rośniemy w siłę

W 2018 r. Stowarzyszenie „Cross” było organizatorem aż pięciu ogólnopolskich turniejów w showdownie. Po raz pierwszy odbył się Puchar Polski – Memoriał Michała Wrzesińskiego. Do tego dwa coroczne półfinały indywidualnych mistrzostw Polski zwieńczone finałem oraz drużynowe mistrzostwa Polski. No i jeszcze letni obóz szkoleniowy oraz – po raz pierwszy w Polsce – mistrzostwa Europy.

 Styczeń to doskonały moment na podsumowanie minionego roku. A jest co podsumowywać, bo był to prawdopodobnie rekordowy pod względem liczby imprez rok w historii. Wspomniane we wstępie to nie koniec. Po rocznej przerwie do kalendarza imprez powróciła organizowana przez bydgoski klub „Łuczniczka” Polska Liga Showdown – Nie Tylko dla Mistrzów, czyli cykl sześciu turniejów plus dodatkowy turniej dla początkujących miłośników showdowna. Prosta kalkulacja jednoznacznie wskazuje, że w minionym roku odbywała się średnio jedna impreza w miesiącu.

Tak duże nasycenie turniejami nie pozostało bez wpływu na liczbę osób uprawiających ten sport. W kraju jest już ponad stu zawodników skupionych w dwunastu ośrodkach posiadających aktywne sekcje showdowna. Są to kluby ze Słupska, Bydgoszczy (z dużą, prężnie rozwijającą się filią w Kutnie), Olsztyna, Lublina, Przemyśla, Lasek, Warszawy, Częstochowy i kolebki polskiego showdowna – Wrocławia. Niewielka, nieformalna jeszcze grupa trenuje w Chorzowie, od zeszłego roku także w Wałbrzychu. Co turniej pojawiają się nowe osoby, które chcą spróbować swoich sił w tej trochę nadal egzotycznej i na pewno „nieco” hałaśliwej dyscyplinie.

Niewątpliwym urokiem showdowna jest fakt, że nie jest to kalka dyscypliny uprawianej przez osoby dobrze widzące, dostosowanej tylko dla niewidomych. Showdown został w pełni i od podstaw stworzony przez osoby niewidome dla osób niewidomych, przy uwzględnieniu wszystkich wiążących się z tym ograniczeń i możliwości. Sprawia to, że osoby z dysfunkcją wzroku mogą w trakcie gry w pełni wykorzystać swoje atuty, do których często zaliczają się wrażliwszy słuch i lepsza koordynacja ruchowa.

Zasady gry

Do popularyzacji showdowna w naszym kraju przyczynił się niewątpliwie zorganizowany już po raz trzeci przez Mirosława Mirynowskiego wakacyjny szkoleniowy obóz showdownowy, który w minionym roku odbył się na przełomie lipca i sierpnia w Żarnowskiej k. Łeby. Uczestnicy mieli okazję w bardzo przyjaznej i swobodnej atmosferze, we wspaniałej nadbałtyckiej scenerii, pod okiem doświadczonych instruktorów zapoznawać się z tajnikami gry. Zdobytą wiedzę oraz umiejętności mogli wykorzystać na jesiennych turniejach. Jednym z nich był pierwszy Puchar Polski – Memoriał Michała Wrzesińskiego, rozegrany we wrześniu w Świdniku k. Lublina. Pomysłodawcą i koordynatorem imprezy był Sebastian Michailidis, który wyśmienicie poradził sobie ze zorganizowaniem wyjątkowego wydarzenia upamiętniającego Michała Wrzesińskiego – trenera, sędziego, propagatora showdowna w Polsce, a przede wszystkim wspaniałego człowieka i przyjaciela, który zdecydowanie za wcześnie nas opuścił.

Kolejnym, coraz popularniejszym turniejem są drużynowe mistrzostwa Polski. W ostatnim sezonie odbyły się w październiku, po raz trzeci z rzędu w Ustce. Koordynatorem wydarzenia był znany i lubiany w środowisku showdowna Mirosław Mirynowski. Mecz rozgrywany jest pomiędzy dwoma trzyosobowymi drużynami, w których skład wchodzi dwóch mężczyzn i jedna kobieta (lub odwrotnie). Zawodnicy podchodzą do stołu pojedynczo i mają do rozegrania trzy serwy, a do odbioru trzy zagrywki przeciwnika. Po nich następuje zmiana zawodnika. Taki model rozgrywek sprawia, że nawet drużyna, w której skład wchodzą teoretycznie słabsi zawodnicy, może z powodzeniem rywalizować z teamem, w którym gra np. mistrz Polski. Dodatkowym atutem DMP jest system meczów „każdy z każdym”. Oznacza to, że każda uczestnicząca w turnieju drużyna ma okazję zagrać ze wszystkimi innymi. Taki system umożliwił zawodnikom z dalszych miejsc krajowego rankingu zmierzenie się z krajowymi czempionami. Trzema ostatnimi omawianymi turniejami z kalendarza imprez Stowarzyszenia „Cross” są oba półfinały oraz finał mistrzostw Polski w showdownie. Ze względu na ich wzajemne powiązanie należy opisać je łącznie.

Przed MP rozgrywane są dwa równoległe turnieje eliminacyjne, czyli półfinały – „południowy” oraz „północny”. Stworzony wiele lat temu przez „Cross” podział kraju na „północ” i „południe” już jakiś czas temu stał się, wobec nierównomiernego rozmieszczenia na mapie Polski ośrodków rozwijających tę dyscyplinę, mocno umowny. Mocą przyzwyczajenia określenia te funkcjonują jednak cały czas w środowisku. Łukasz Skąpski, trener kadry showdownistów, który od strony formalnej koordynuje półfinały i mistrzostwa Polski, dba o to, aby na obu półfinałach występowali zawodnicy reprezentujący zbliżony poziom gry. Opracował on także regulamin mistrzostw oraz system rozgrywek zgodny z wytycznymi IBSA i jednakowy dla obu PMP i MP. Pewni awansu są półfinaliści z miejsc od pierwszego do trzeciego w kategoriach kobiet i mężczyzn. Do tego trener kadry ma do dyspozycji po dwie tzw. dzikie karty dla obu kategorii i może je wręczyć zawodnikom, którzy nie startowali w turniejach eliminacyjnych. Rezerwowymi finału zostają zawodnicy zajmujący kolejne miejsca za już zakwalifikowanymi, w zależności od liczby wolnych miejsc. Prawo startu w turniejach eliminacyjnych ma każdy klub sportowy zrzeszony przy „Crossie”, który prowadzi aktywną sekcję showdowna, a pozostałe kluby dostają jedno miejsce w ramach promocji dyscypliny. Do finału MP wchodzi, bez konieczności udziału w turniejach eliminacyjnych, kadra Polski z mijającego sezonu.

Coraz więcej chętnych

Koordynatorami zeszłorocznych półfinałów byli Łukasz Skąpski oraz Sebastian Michailidis. Pierwsze eliminacje odbyły się w Bydgoszczy w terminie od 11 do 14 października, a drugie w Świdniku k. Lublina w terminie od 15 do 18 listopada. Zainteresowanie turniejami przerosło najśmielsze oczekiwania organizatorów. W turnieju tzw. południowym swoje reprezentacje wystawiły kluby z Lublina, Przemyśla, Warszawy, Wrocławia oraz Częstochowy. Natomiast w turnieju tzw. północnym grały reprezentacje Bydgoszczy, Olsztyna, Wałbrzycha, Lasek oraz Słupska. Kluby z Bydgoszczy, Lublina oraz Wrocławia wysłały po kilkoro swoich przedstawicieli także na drugi z półfinałów. Turnieje rozgrywane były na trzech jednakowych (czeskich) stołach i sędziowane przez sześcioro sędziów.

Ostatnie mistrzostwa Polski, rozegrane na przełomie listopada i grudnia, odbyły się wzorem minionych lat w Bydgoszczy. W finale spotkało się czterdziestu zawodników wyłonionych w dwóch turniejach eliminacyjnych oraz zeszłoroczna kadra.

Turniej rozgrywany był według systemu opracowanego przez trenera kadry i rekomendowanego na okoliczność krajowych mistrzostw przez IBSA. W obu kategoriach – kobiet i mężczyzn – zawodnicy podzieleni byli, zgodnie z rankingiem, na cztery grupy eliminacyjne. Z każdej z nich do rundy drugiej przechodziło po dwóch zawodników, którzy walczyli później w dwóch równoległych grupach o pozycje w ćwierćfinale. Zawodnicy z pozostałych miejsc tworzyli czteroosobowe grupy walczące o niższe pozycje. Zwycięzcy meczów ćwierćfinałowych przechodzili do półfinału, a pokonani grali o miejsca od piątego do ósmego. Zwycięzcy meczów półfinałowych grali w wielkim finale, a przegrani walczyli o trzecie miejsce. Mecze od ćwierćfinału rozgrywane były w formule „najlepszy z pięciu” i każdy taki mecz sędziowany był przez dwóch sędziów. Mistrzostwa stały na wysokim poziomie, wyraźnie zauważalny był postęp wśród zawodników spoza kadry. Odzwierciedleniem takiego stanu rzeczy może być drugie miejsce Patrycji Kazy reprezentującej „Syrenkę” Warszawa, która w trakcie całego turnieju prezentowała bardzo wysoki poziom gry i do finału nie przegrała żadnego swojego meczu.

W sukurs – nowoczesna technologia

Showdown ma swoich wiernych kibiców. Nasuwa się pytanie, jak osobom niewidomym i słabowidzącym przekazać emocje rozgrywek w sposób dla nich dostępny. Na to pytanie z powodzeniem i typowym dla siebie rozmachem postanowił znaleźć odpowiedź Mikołaj Rotnicki. Od końca 2017 r. i przez cały 2018 r. towarzyszył on polskim miłośnikom showdowna i starał się, wykorzystując najnowsze technologie, rozwiązać ten problem. Nagrania binauralne okazały się strzałem w dziesiątkę. Pozwalają one zarejestrować dźwięk trójwymiarowy w zwykłej ścieżce stereo. Mikołaj Rotnicki zauważył, że jeśli w taki sposób nagramy mecz – którego głównym wyrazem jest przecież dźwięk – możemy za pomocą zwykłych słuchawek umożliwić jego pełny odbiór osobom niewidomym. Stąd już tylko krok do internetowej transmisji na żywo w portalach społecznościowych – dla kibiców w Polsce i na świecie. Dzięki temu innowacyjnemu na skalę światową rozwiązaniu niewidomi i słabowidzący kibice showdowna w prosty sposób, za pomocą własnego smartfona i podłączonych do niego zwykłych słuchawek stereo, mogli przeżywać emocje towarzyszące meczom.

Kolejną technologią, która pozwoliła pokazać showdown w nowy, atrakcyjny sposób, jest technologia nagrań wideo 360°, tzw. nagrań sferycznych. Nagrania takie realizowane były za pomocą kamery 360° umieszczonej na specjalnej ramie, tuż nad środkiem stołu do gry. Uzyskano w ten sposób możliwość rejestracji obrazu rozgrywki na całym stole oraz tego, co działo się wokół niego. Dzięki takiej perspektywie widzący kibice showdowna uzyskali unikatowy obraz gry zawodników. Ponadto trenerzy wskazywali na wyjątkowe walory szkoleniowe, bo nagrania umożliwiają dokładną analizę meczów, pozwalają też na jeszcze lepszą promocję dyscypliny. Technologia ta została wykorzystana z powodzeniem na zeszłorocznych mistrzostwach Europy w showdown i zdobyła pochlebne opinie przedstawicieli IBSA obecnych na wydarzeniu.. Nagrania wykonane w technologiach binauralnej oraz 360° można znaleźć na YouTubie.

Showdown moją  pasją

To tylko skrócony opis minionego sezonu, który obejmuje działania podejmowane przez Stowarzyszenie „Cross” na terenie kraju. Należy pamiętać, że Stowarzyszenie było w tym roku gospodarzem mistrzostw Europy w showdownie. Nie został tu także opisany unikalny projekt „Polska Liga Showdown – NTDM” oraz inne równoległe mniejsze czy większe inicjatywy, np. organizowane od dłuższego czasu przez nieformalną grupę chorzowskich miłośników showdowna, ukrywających się pod nazwą SMP (utworzoną od imion inicjatorów, którą można też odczytać jako „showdown moją pasją”), turnieje propagujące ten sport w środowisku osób pełnosprawnych, np. „Showdown Nie Tylko dla Niewidomych” itp. Należy także pamiętać, że równolegle do rozgrywek krajowych polska kadra, której członkowie stanowią elitę światowego showdowna, „rozrabiała” na arenach międzynarodowych.

Niepowtarzalna atmosfera sportowej rywalizacji w duchu fair play towarzysząca wszystkim turniejowym zmaganiom to temat na osobne opracowanie. Prawdopodobnie stanowi ona unikat na skalę światową. Trzeba być i stać się częścią społeczności showdowna, aby to zrozumieć. Należy mieć tylko nadzieję, że showdown w Polsce w niezakłócony sposób będzie mógł się rozwijać w tym tempie i że wszystkim nieco szalonym i absolutnie niepoprawnym miłośnikom, sympatykom i propagatorom showdowna nie zabraknie w 2019 roku wiatru w żaglach i zapału do dalszego rozwijania tej wspaniałej i jedynej w swoim rodzaju dyscypliny sportowej.

Ariel Kiresztura

 

Powrót do spisu treści


Szachy

 

O konieczności samodzielnej pracy

Początek roku to dobry czas na podsumowania i prognozy. O szachowych dokonaniach graczy Stowarzyszenia „Cross”, wyzwaniach na nadchodzące miesiące i o tym, co prowadzi do sukcesu w szachach opowiada trener Waldemar Świć.

Marta Michnowska: – Jak podsumowałby Pan miniony rok szachowy w Stowarzyszeniu „Cross”?

Waldemar Świć: – Był to rok niewątpliwie udany. W drużynowych mistrzostwach świata w Sofii zdobyliśmy srebrny medal, a przy odrobinie szczęścia mógł to być medal złoty. W Solcu-Zdroju, w indywidualnych mistrzostwach świata kobiet i juniorów, zdobyliśmy srebrny, brązowy i złoty medal! Należy dodać do tego niewątpliwy sukces organizacyjny „Crossu”, jakim były mistrzostwa w Solcu-Zdroju.

– Jakie turniejowe wyzwania stawia przed graczami i organizatorami najbliższy czas?

– Najbliższe poważne imprezy to w kwietniu indywidualne mistrzostwa świata na Korsyce i drużynowe mistrzostwa Europy na jesieni. Liczę na medale w tych imprezach, bo – jak wiadomo – apetyt rośnie w miarę jedzenia.

– A jakie Pan, trener kadry, stawia cele sobie i zawodnikom?

– Chciałbym lepiej poznać kadrowiczów, bo nasze kontakty są sporadyczne. Jestem przekonany, że pozytywnie wpłynie to na ewentualne przyszłe przygotowania do ważnych zawodów. Chciałbym zawodników jakoś zmobilizować do intensywnej pracy nad szachami, bo bez takiego wysiłku trudno liczyć na pozytywne rezultaty.

– Czy robi Pan szachowe postanowienie noworoczne?

– Oczywiście, ale są to raczej skromne postanowienia jako zawodnika. Z różnych względów trudno jest mi grać w klasycznych turniejach, dlatego planuję starty w wybranych turniejach przyspieszonych i błyskawicznych. Mam także szerokie plany edytorskie, a część z nich związana jest z naszym periodykiem.

– Poproszę o dobrą radę na nowy rok dla szachistów Stowarzyszenia „Cross” – co robić, aby wygrywać.

– Na to pytanie postaram się odpowiedzieć obszernie w dalszej części artykułu. Ten temat mnie, jako trenerowi, jest szczególnie bliski. W odległych czasach mej młodości szachowej byłem przez długi czas pozostawiony sam sobie. Nie miałem trenera i z natury rzeczy moje poszukiwania szachowe były obarczone wszelkimi możliwymi błędami. Miałem jednak to, co najważniejsze, a mianowicie – pasję. To właśnie ona pozwalała mi pokonywać rozliczne przeszkody, jakie napotyka każdy adept szachów. Pod wpływem pierwszej poważnej lektury szachowej („100 partii Keresa”) grywałem czarnymi na 1.e4 e5, bo tak grał mój ówczesny idol szachowy. Mój niepokój budził gambit królewski, który prowadził do pozycji trudnych dla mnie do zaakceptowania. We wspomnianym już zbiorze partii Keresa znalazłem wprawdzie partię Byrne – Keres, ale pozycja, jaka tam powstała, była jak dla mnie zwariowana i jako początkujący nie wiedziałem, jak ją ugryźć. Oto fragment tej partii:

  1. Byrne – P. Keres

Moskwa 1955

1.e4 e5 2.f4 ef4 3.Sf3 g5 4.h4 g4 5.Se5 Sf6 6.Gc4 d5 7.ed5 Gg7 8.d4 Sh5 9.0-0 Hh4 10.He1! He1 11.We1 0-0 12.Sc3!

Nie potrafiłem zrozumieć, o co chodzi, a coś trzeba było mieć w zanadrzu, bo w Łodzi było dwóch szachistów regularnie grywających ten gambit – i nawet z dobrym skutkiem. Obaj zresztą byli w tym czasie ode mnie silniejsi, co z jednej strony potęgowało strach, a z drugiej motywowało do poszukiwań. Wreszcie po rozlicznych próbach znalazłem coś odpowiadającego memu ówczesnemu charakterowi gry, czyli zamkniętą pozycję z pionkiem więcej u mnie i niewielką inicjatywą u przeciwnika. Pierwsze próby w partiach klasycznych okazały się pozytywne i na lata zatrzymałem się na tej kontynuacji, zwanej obroną Shallopa. Oto partie grane w tym czasie:

  1. Sznapik – W. Świć

Warszawa 1970

1.e4 e5 2.Sc3 Sc6 3.f4 ef4 4.Sf3 Sf6 5.d4 d5 6.e5 Sh5

Kluczowa dla tego wariantu pozycja. W dalszej grze czarne powinny brać pod uwagę nieco niepewną pozycję skoczka na h5. Warto także zauważyć, że pozycja ta powstała z nieco innej kolejności posunięć niż w wybranym przeze mnie wariancie, ale tak często bywa, że różne odgałęzienia spotykają się w tej samej pozycji.

7.Gb5 Lub 7.Ge2 g5 8.Sg5 Hg5 9.Gh5 Hh4+ 10.Kf1 Ge6

7...Ge6 8.0-0 g5 9.a4 h6 Możliwe było agresywne 9...g4 10.Se1 f3 11.gf3 g3 12.Se2 Wg8, ale Olek był znacznie silniejszym ode mnie szachistą i nie chciałem wdawać się w wymianę ciosów.

10.a5 a6 11.Ge2 Chyba lepsze było 11.Gc6+ bc6 12.Se1 Sg7 13.Sd3 Ge7 14.Sa4 z opanowaniem pola c5.

11...Sg7 11...Wg8

12.Sa4 Sa5 Zarówno poprzednio, jak i teraz można było grać energiczniej, ale już powiedziałem, dlaczego unikałem takiej gry:12...g4 13.Se1 f3 14.gf3 Sf5 15.fg4 Sfd4.

13.Sc5 Gc5 14.dc5 Sc6

Mogłem być zadowolony z uzyskanej pozycji. Miałem dwa pionki więcej bez jakiejś specjalnej rekompensaty u partnera. Ale przeżywałem bardzo silne emocje, bo byłem dużo słabszym graczem.

15.Sd4 Sd4 16.Hd4 Sf5 17.Hb4 He7 18.Kh1 c6 19.Gd3 d4 Lub19...h5 20.Gf5 Gf5 21.h4 Wg8.

20.Gf5 Gf5 21.Hd4 Wd8 Można było grać 21...Gc2 22.e6 0-0 23.ef7+ Hf7, ale nie chciałem – nawet z dwoma pionkami więcej – grać z tak osłabioną przekątną a1-h8.

22.Hc3 He6 22...0-0

23.b4 Wd5 Można było przestawić gońca na silniejszą pozycję 23...Ge4 24.He1 Gd5 25.Gb2 h5

24.Gb2 0-0 25.Wad1 Wfd8 26.Wd5 cd5 27.Hd2 Ge4 Dziś zagrałbym 27...d4.

28.We1 Wd7 29.Kg1 f3 30.gf3 Gf3 31.Hf2 Hg4+ 32.Hg3 Hg3+ 32...Hb4 33.e6 fe6 34.We6 Hb2 35.Hf3 Hc2 36.We8+ Kh7 było możliwe, ale uznałem to za zbyt ryzykowne.

33.hg3 Ge4 34.We2 We7 35.Gd4 Kh7

1/2

  1. Szajna – W. Świć

Łódź 1970

1.e4 e5 2.f4 ef4 3.Sf3 Sf6 4.Sc3 d5 5.e5 Se4 5...Sh5 prowadziło do znanej nam już pozycji, ale w tej kolejności posunięć teoria debiutów dopuszcza również i taką odpowiedź.

6.Ge2 Sc6 7.d4 g5

Czarne zachowały pionka więcej przy silnej pozycji skoczka w centrum.

8.0-0 Ge6 9.Gd3 Sc3 10.bc3 Ge7 11.Wb1 Sa5 12.h4 h6 13.Sh2 Moźe lepsze było 13.c4 dc4 14.Ge4 Gd5 15.Gf5.

13...Hd7 14.Hh5 0-0-0 15.Ge2 f5 Można było także grać 15...Hc6; lub 15...Ha4. Postanowiłem jednak wyjaśnić pozycję i poprzez wymiany osłabić ewentualny nacisk partnera.

16.ef6 Gf6 17.Sg4 Gd4+ 18.cd4 Gf7 i czarne przechodzą do wygranej końcówki.

19.Se5 Gh5 20.Sd7 Ge2 21.We1 Kd7 22.We2 Whe8 23.We8 We8 24.hg5 hg5 25.Kf2 b6 26.g3 fg3+ 27.Kg3 We2 28.c3 Wa2 29.Gg5 Wc2 30.Wc1 Wc1 31.Gc1 Kc6 32.Gf4 Sc4 33.Kf2 a5 34.Ke2 Kb7 35.Kd1 c6 36.Kc2 Ka6 37.Kb3 Kb5 38.Ka2 a4 39.Kb1 Ka6

0-1

Pierwsze doświadczenia turniejowe z opracowanym wariantem były bardzo optymistyczne, ale główna linia ataku białych została wypróbowana dopiero w poniższej partii. Dodam tylko, że były to czasy bez internetu i w zasadzie nie wiedziałem, co zagrają moi partnerzy. Czeski junior rzucił się na mnie – jak mawiają Rosjanie – „z rozbiegu” i miałem okazję przetestować odporność na gambit królewski w jego właściwej postaci. Chociaż trzeba przyznać, że mój partner nie należał do tak silnych graczy jak dwaj poprzedni.

  1. Koudelka – W. Świć

Warszawa 1972

1.e4 e5 2.f4 ef4 3.Sf3 Sf6 4.e5 Sh5 5.He2 Wstęp do najbardziej agresywnej kontynuacji, którą oczywiście miałem przygotowaną. Rzecz jasna opierałem się na niewielkiej ilości materiałów teoretycznych, bo takowych wówczas nie było, a w każdym razie nie miałem do nich dostępu.

5...Ge7 6.d4 0-0 7.g4 Czarne są teraz zmuszone do bicia i pozycja się otwiera.

7...fg3 8.Hg2 Ta kontynuacja została wprowadzona do praktyki przez Paula Keresa, jednak w ważnej dla teorii partii zagrał on 8.Sc3 d5 9.Gd2 Sc6 10.0-0-0 Gg4 11.Ge3 f6 12.h3 Ge6 13.Sg5 fg5 14.Hh5 g6 15.He2 g4 16.hg4 Gg5 i nic nie uzyskał. W konsekwencji przegrał (P. Keres – A. Alekhine, Salzburg 1942).

8...d6 9.hg3 Gg4 10.Sh2 Sg3! To uderzenie ratuje czarne, chociaż, jak pamiętam, gdzieś je widziałem.

11.Wg1 Dawniej teoria mówiła, że ta kontynuacja daje białym przewagę. Na szczęście jej nie znałem i bardzo sugerowałem się opiniami autorytetów.

Lub 11.Sg4 Sh1 12.Hh1 de5 13.Gd3 Gh4+ 14.Kd1 h5 15.Se5 Hd4.

11...Gh5 Jeszcze lepsze11...Gf5!

12.Gf4? Taką rekomendację można było znaleźć w książce Keresa wydanej w Polsce w roku 1955. Nie wiem, czy mój partner był tego świadom, ale grał dość szybko. Chyba lepsze było12.Sf3 Gf3 13.Hf3 Sc6.

12...de5! Tej oczywistej odpowiedzi Keres nie pokazuje.

 13.Gg3 Hd4 Nie wiedziałem nic o tej pozycji, ale plusem było to, że nie miałem uprzedzeń i zapewne dlatego uzyskałem za figurę więcej niż rekompensatę materialną przy kiepskiej pozycji białego króla. Zwyczajnie doliczyłem się, choć oczywiście byłem zdenerwowany, bo w ostrej pozycji wystarczy chwila nieuwagi.

14.Sc3 Gb4 15.Gd3 Gc3+ 16.bc3 Lub16.Kf1 Gg6 17.bc3 Hc3.

16...Hc3+ 17.Kf2 Hd4+ 18.Ke1 Ha1+ 19.Kd2 Hd4 Jeszcze lepsze 19...Hb2!

20.Gf2 Hb4+ 21.c3 Hb2+ 22.Gc2 Gg6

0-1

Pora już kończyć tę wyprawę w odległą przeszłość. Czas na wnioski, jakie płyną z tej opowieści.

Najważniejsza jest pasja. Lęk i niepokój mogą być twórcze, stymulować do działania. Żadna praca nad szachami nie ginie. Najważniejsza jest własna praca, bo jest to wysiłek nasz, a nie zadany nam przez najlepszego nawet trenera. Badanie wybranego problemu pogłębia także naszą wiedzę w innych obszarach.

Nasza samodzielna praca jest tak naprawdę jedynym sposobem na postęp w szachach, zarówno w ich zrozumieniu, jak i w praktyce. Mam nadzieję, że odpowiedziałem wyczerpująco na Pani pytanie, co zrobić, aby wygrywać.

Waldemar Świć

Powrót do spisu treści


Z żałobnej karty

 

Wspomnienie o Michale

(1962–2018)

W niedzielny poranek 9 grudnia 2018 roku lotem błyskawicy obiegła całą crossowską Polskę wieść o niespodziewanej śmierci Michała Czarskiego, prezesa klubu „Hetman” Lublin. Tę szokującą informację przyjęto z powszechnym niedowierzaniem, żalem i smutkiem.

Michał zmarł kilka dni po planowanej operacji. Żył zaledwie 56 lat. Jeszcze we wrześniu graliśmy w warcabowej drużynówce w Suwałkach i nic nie wskazywało na to, że z jego zdrowiem jest coś nie tak. Tam zdobył razem z „Hetmanem” ostatni swój medal. Brązowy. Wystąpił jeszcze 13 października w Wilkołazie w organizowanych przeze mnie otwartych mistrzostwach powiatu kraśnickiego. Nigdy bym nie przypuszczał, że w mojej rodzinnej miejscowości rozegra ostatnie w życiu warcabowe partie. W połowie listopada zaliczył ostatnią sportową imprezę – odbywający się od kilku lat w Rzeszowie, a wcześniej w Lublinie, ogólnopolski turniej o Puchar Niepodległości w bowlingu. Nie muszę dodawać, że był pomysłodawcą i organizatorem tej imprezy. Wkrótce po powrocie z Rzeszowa udał się na planową operację.

Michała poznałem pod koniec 2002 roku. To on skontaktował się ze mną telefonicznie, by zaproponować współpracę, która trwała nieprzerwanie aż do jego śmierci. W 2006 roku zostałem pełnoprawnym członkiem klubu sportowego „Hetman” Lublin, którego prezesem w 2003 roku został właśnie Michał. Odtąd nasze drogi jeszcze bardziej się splotły. Dużo wspomnień… Wągrowiec, Dadaj, Gdańsk, Jarnołtówek, Murzasichle, Dźwirzyno, Augustów, Tuchola, Suwałki, Ustka, a także Kaliningrad, Truskawiec czy Wilno – to tylko niektóre z miejscowości, gdzie graliśmy w warcabowych turniejach i dzieliliśmy jednocześnie hotelowy pokój. Na wiele turniejów jeździliśmy klubowym busem, którego zazdrościła nam cała warcabowa czy kręglarska brać. Zakup tego pojazdu to oczywiście inicjatywa Michała.

Był bardzo wszechstronnym sportowcem. W młodości zaczynał od goalballa. W tej dyscyplinie reprezentował nawet Polskę. Potem, gdy już wzrok nie pozwalał, przerzucił się na inne sporty. Nie próbował chyba tylko jazdy na żużlu i skoków narciarskich, ale już narciarstwa alpejskiego – jak najbardziej! Organizowane przez niego obozy zimowe połączone były z nauką jazdy na nartach zjazdowych. Sam należał do pierwszych, którzy się tej sztuki nauczyli, i z wielką przyjemnością i wprawą szusował po stokach Bukowiny Tatrzańskiej, Murzasichla czy innych górskich miejscowości. Jeszcze w czasach, kiedy nie byłem członkiem klubu, uprawiał kajakarstwo (brał udział w spływach kajakowych i MP w kajakarstwie) oraz taniec towarzyski (istniała kiedyś w „Hetmanie” taka sekcja). Za moich czasów z powodzeniem startował w zawodach bowlingowych i brydżowych. W brydżu sportowym zdobył wraz z kolegami z „Hetmana” wiele medali MP. Zakupił też sprzęt strzelecki dla klubu, chociaż sam wybitnym strzelcem nie został. Głównie chyba z braku czasu, gdyż doba miała dla niego zdecydowanie za mało godzin.

Najlepiej znam oczywiście jego osiągnięcia w dyscyplinie, którą sam uprawiam, czyli w warcabach stupolowych. A były one niebagatelne. Michał zaczął grać w warcaby dopiero w 1999 roku, ale szybko osiągnął poziom krajowej czołówki. Już w 2002 roku zajął w MP niewidomych i słabowidzących 5. miejsce. W erze turniejów rozgrywanych systemem kołowym (2005-2018) prawie zawsze kwalifikował się do 12-osobowego finału (chociaż nie za każdym razem mógł w nim wystąpić). Największy indywidualny sukces odniósł w 2008 roku w Gdańsku, gdzie zdobył brązowy medal.

Bardziej znaczące triumfy odnosił jednak wraz z drużyną „Hetmana”. Był filarem zespołu. Wystąpił we wszystkich 163 meczach, jakie klub rozegrał dotychczas w DMP! Odniósł w nich dokładnie 100 zwycięstw indywidualnych przy zaledwie 16 porażkach (w 15 startach). Na drużynówki mobilizował się szczególnie i nigdy w nich nie zawodził. Słusznie uważał, że to właśnie drużynowe MP są turniejem najbardziej prestiżowym w środowisku i świadczą najlepiej o faktycznej sile sekcji warcabowej danego klubu. W sumie na 15 startów w DMP osób niewidomych i słabowidzących Michał wywalczył z teamem „Hetmana” 12 medali (4-4-4). Najcenniejsze złote krążki i tytuł drużynowego mistrza Polski zdobywał w 2008, 2009, 2012 i 2017 roku.

Jako czołowy warcabista w środowisku Michał był przez kilka lat członkiem kadry Stowarzyszenia „Cross” (ostatnio w 2018 roku). Reprezentował Polskę na mistrzostwach Europy w Jarnołtówku (2010) i Truskawcu (2012) oraz w mistrzostwach świata w Augustowie (2013).

Był zapalonym turystą. Zorganizował kilkanaście górskich rajdów turystycznych. Sam zdążyłem wziąć udział w zaledwie trzech z nich, ale (poza Tatrami) zaliczyłem w nich więcej szczytów niż przed wstąpieniem w szeregi „Hetmana”. Razem zdobywaliśmy m.in. Śnieżkę, Śnieżnik, Tarnicę czy Halicz. W przerwie między rundami warcabowych mistrzostw Polski w Murzasichlu udało nam się nawet wyskoczyć na Gęsią Szyję. Michał wszedł też w 2006 roku, wraz grupą osób z dysfunkcją wzroku, w tym niewidomych, na Świnicę od strony Zawratu. To jeden z najtrudniejszych tatrzańskich szlaków (i to dla osób pełnosprawnych!). Chociaż na szczycie Świnicy byłem dwa razy, do dziś żałuję, że nie mogłem wziąć udziału w tym rajdzie…

Michał odniósł wiele sportowych sukcesów, ale znacznie silniej zapisał się chyba w pamięci znających go ludzi jako doskonały działacz i organizator imprez sportowo-turystycznych. Z imprez warcabowych na czoło wybija się Puchar Ziemi Lubelskiej rozgrywany w Firleju nieprzerwanie od 2004 roku. Dotychczas odbyło się 15 edycji turnieju, który z zawodów o lokalnym zasięgu przekształcił się z czasem w prestiżowe wydarzenie, zaliczane od kilku lat do rankingu światowego i gromadzące z roku na rok coraz liczniejszą rzeszę uczestników, w tym solidnych, pełnosprawnych zawodników z Polski, Czech, Holandii, Białorusi i Ukrainy. W rekordowym 2017 roku w turnieju wzięło udział aż 98 osób! Zawody w Firleju miały charakter integracyjny. Integracji tej sprzyjał szczególnie gwóźdź programu – bankiet, który obrósł już niemal legendą i swą sławą przekroczył granice Polski. W Firleyu spotykali się również co roku brydżyści z całej Polski na Pucharze Ziemi Lubelskiej, a amatorzy bowlingu, jak już wspominałem, walczyli o laury w Pucharze Niepodległości.

Był melomanem, przed laty prowadził sklep muzyczny, w jego domowej kolekcji znajdują się setki płyt z różnego gatunku muzyką, toteż pięknych melodii i tańców nie mogło na jego imprezach zabraknąć.

Nową pasją Michała stały się od jakiegoś czasu konie. Już w 2008 roku zorganizował w Borkowie k. Kielc pieszy rajd górski „Góry Świętokrzyskie 2008”, połączony z nauką jady konnej. Świetne recenzje, jakie po nim zebrał, zaowocowały propozycją organizowania dwutygodniowego ogólnopolskiego obozu sportowego w Kołobrzegu, którego główną atrakcją była nauka jazdy konnej. Impreza wypaliła (nie mogło być przecież inaczej) i co roku nad morze zjeżdżali z radością miłośnicy hippiki (i nie tylko), ale jedynie ci szczęśliwcy, którzy zdążyli odpowiednio wcześnie zgłosić udział w imprezie. Chętnych było zawsze znacznie więcej niż miejsc.

Był człowiekiem zawsze wesołym, uśmiechniętym, kochającym życie i ludzi. Smutnego widziałem go tylko dwa razy. Pierwszy raz podczas warcabowych drużynowych mistrzostw Polski w Jarnołtówku w 2007 roku. Zagrał wtedy świetny turniej. Wygrał 10 partii z rzędu i w ostatniej rundzie grał z niewidomym Darkiem Radeckim. Wygrana Michała dawała nam srebro. Niestety – przegrał, chociaż miał wygrywającą kombinację, a potem jeszcze ogromną przewagę pozycyjną. Zajął wtedy pierwsze miejsce na pierwszej desce, ale do domu wróciliśmy bez medalu… Historia powtórzyła się w 2010 roku w Augustowie, znów podczas drużynówki. „Hetman” Lublin wygrywał wszystko i w ostatniej rundzie z Białymstokiem do złota wystarczał nam remis. Mecz układał się po naszej myśli i do szczęścia brakowało tylko punktu Michała. Prezes ten punkt na desce miał. Powstała damkowa końcówka 3 na 2. Wystarczyło oddać pionka, jest 3 na 1 i czysty remis. Michał tę partię przegrał. Nie powinien jej przegrać nawet z mistrzem świata, a przegrał… ponownie z Darkiem Radeckim. Tak załamanego, jak po tej partii, nie widziałem go nigdy.

Na szczęście to tylko epizody, które ubarwiają życie sportowca. Zdecydowanie więcej było chwil radosnych, gdy uśmiech nie schodził z ust Michała, a okrzyk spontanicznej radości wyrywał się z jego piersi. Jak dwa lata później, również w Augustowie, czy w 2017 roku w Poddąbiu, gdy z kolei my mieliśmy farta i wychodziliśmy obronną ręką z pojedynków z odwiecznymi rywalami z Białegostoku. I właśnie takiego radosnego Michała, jak wtedy w Augustowie i Poddąbiu, zapamiętam…

Przez 15 lat kierował klubem „Hetman” Lublin. Wiele lat był członkiem Rady Krajowej Stowarzyszenia „Cross”. W 2017 roku za swą działalność został odznaczony przez prezydenta RP Srebrnym Krzyżem Zasługi. Ale, jak znałem Michała, dla niego od wszystkich orderów i medali ważniejszy był uśmiech i radość uczestników organizowanych przez niego imprez. W czerwcu 2018 roku Michał, jako członek kadry warcabowej „Crossu”, mógł wziąć udział w prestiżowym turnieju o Puchar Świata, który odbywał się w Budapeszcie. Miał chęć jechać, ale ostatecznie zrezygnował z wyjazdu na rzecz organizowanego w tym samym terminie obozu konnego w Kołobrzegu. Nie chciał po prostu uczestników obozu… zrobić w konia i prywatne ambicje odłożył na bok. A swoją drogą – konia z rzędem temu, kto potrafi kontynuować dzieło Michała i zorganizuje taki obóz na zbliżonym choćby poziomie…

Imponował mi swoim spokojem, ceniłem jego operatywność i różnorodność zainteresowań, lubiłem subtelne poczucie humoru. W sportowej rywalizacji był wielkim wojownikiem, walczył do końca, dzięki czemu nie raz wychodził z niesamowitych opresji, ratując punkty dla siebie i drużyny.

Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale od każdej reguły są wyjątki. Myślę, że kto jak kto, ale Michał do takich wyjątków może być zaliczony. Odszedł nagle, bez pożegnania. Pozostała pustka i wspomnienia… Wiele wspomnień...

Żegnaj, Przyjacielu!

Leszek Stefanek

Powrót do spisu treści


Technologie

 

Nowy wymiar płatności bezgotówkowych

Płatności zbliżeniowe kartą nie są niczym nowym. Od kilku lat przy płatnościach bezgotówkowych możemy już korzystać z technologii NFC.

Jeszcze nie tak dawno, aby zapłacić za swoje zakupy, trzeba było umieścić kartę płatniczą w terminalu i zatwierdzić transakcję pinem (co wciąż jest wykorzystywane, chociaż coraz rzadziej) lub przesunąć naszą kartę przez specjalną szczelinę w terminalu, która zbiera dane z magnesu na karcie. Karty zbliżeniowe wyposażone są w zbliżeniowe czipy NFC. Większość telefonów posiada moduły tego typu, więc ktoś wpadł na pomysł, że one również mogą pełnić rolę karty płatniczej i dzisiaj możemy już korzystać z możliwości płacenia zbliżeniowo… telefonem. Jest to podobne do zbliżeniowego płacenia kartą. Wystarczy przyłożyć telefon do terminala i zatwierdzić powiadomienie, które wyświetla się na ekranie smartfona.

A kto nie ma telefonu z funkcją NFC, może korzystać z innych usług oferowanych przez aplikacje płatnicze, np. jednym kliknięciem dokonać rezerwacji z poziomu przeglądarki lub innej aplikacji na smartfonie. Możemy zamówić jedzenie i od razu zapłacić, możemy kupować w sklepach internetowych – bez problemu, jednym kliknięciem. Bezpieczeństwo płatności zapewnia technologia numeru konta VAN (Virtual Account Number). Nasz wirtualny numer jest powiązany z prawdziwym numerem konta w banku. Obecnie najpopularniejszymi aplikacjami płatności zbliżeniowych telefonem są Wallet (od Apple’a) oraz Google Pay. Każdy duży sklep obsługuje już usługi obu marek i są one coraz popularniejsze, zarówno wśród użytkowników, jak i właścicieli sklepów. Na drzwiach sklepów można zauważyć coraz więcej ich naklejek. Sygnalizują one, że można tu płacić telefonem i że sprzedawca jest tego świadomy.

Apple Pay

To usługa dostępna na urządzeniach firmy Apple, czyli na smartfonach iPhone i zegarkach Watch. Aplikacja, w której możemy sobie dodać kartę płatniczą, nazywa się Wallet, czyli Portfel. Aby skorzystać z usługi, musimy najpierw wprowadzić do aplikacji dane karty płatniczej, czyli standardowo numer konta, trzycyfrowy numer podany z tyłu karty oraz imię i nazwisko właściciela. Jeśli Wallet pokaże podczas dodawania karty komunikat o braku możliwości jej dodania, to najprawdopodobniej bank, z którego usług korzystamy, jeszcze nie ma wsparcia dla płatności bezgotówkowej Apple Pay. Jeśli jednak cały proces inicjalizacji przejdzie bez problemów, to możemy rozpocząć smutne dzieło powolnego opróżniania konta za pomocą telefonu. To takie łatwe…

Podstawowa funkcja Walleta, czyli bezgotówkowa płatność w sklepie, działa bardzo szybko i klarownie. Chcąc zapłacić za zakupy iPhonem, musimy przyłożyć go do terminala we wskazanym momencie. Podczas zbliżenia telefonu do terminala samoczynnie pojawia się ekran z wizerunkiem naszej karty płatniczej oraz poniżej symbol odcisku palca, co oznacza, że w momencie, w którym pojawia się ten obraz, możemy skorzystać z Touch ID w celu potwierdzenia transakcji. To bardzo wygodny sposób potwierdzenia transakcji, na pewno wygodniejszy niż wpisywanie numeru PIN. Jednak gdy mamy iPhona bez czytnika linii papilarnych i jest on wyposażony jedynie w system Face ID, to wtedy płacenie telefonem wygląda nieco inaczej. Zanim zbliżymy telefon do terminala, musimy kliknąć dwukrotnie fizyczny przycisk wygaszania ekranu w celu wywołania panelu potwierdzenia odblokowania przepustowości transakcji i wtedy dopiero możemy spojrzeć na wyświetlacz telefonu, aby tego potwierdzenia dokonać. Teoretycznie można pominąć wybudzanie telefonu przed transakcją, ponieważ wybudzi się samoczynnie, gdy przyłoży się go do terminala, jednak wtedy patrzenie na smartfon od góry, aby rozpoznawanie twarzy zadziałało, może wyglądać dosyć zabawnie.

Oprócz wykorzystania aplikacji do zakupów bezgotówkowych w sklepach można użyć jej do robienia zakupów przez internet. Gdy już zapełnimy koszyk wszystkim, co chcemy kupić, możemy przejść do procedury składania zamówienia. I teraz znowu trzeba wyciągać kartę z portfela, przepisywać wszystkie dane… Otóż nie. Gdy Wallet jest prawidłowo skonfigurowany i ma dodaną kartę płatniczą, możemy skorzystać z pomocy tej magicznej aplikacji, która automatycznie uzupełni wszystkie dane karty, której zamierzamy użyć do płacenia za zakupy. Nowoczesne firmy taksówkarskie, np. Uber, również wspierają usługę Apple Pay. Wygodnie? Na pewno tak.

Jak już wcześniej wspominałem, istnieje możliwość, że twój bank nie obsługuje jeszcze Apple Pay, ale jeśli znajduje się wśród niżej wymienionych, to korzystajcie śmiało. Jeśli nie, wystarczy poczekać, bo to kwestia czasu kiedy wszyscy przerzucą się na płatność smartfonem. Banki, które korzystają z tej usługi w Polsce, to: Alior Bank, Bank Pekao, Bank Zachodni WBK, BGŻ BNP Paribas, Getin Bank, mBank, Nest Bank, PKO Bank Polski, Raiffeisen Polbank.

Interfejs aplikacji Wallet pokazuje również, jak wygląda karta danego banku. Na przykład kiedy mamy plastikową kartę płatniczą z Alior Banku, aplikacja pokaże taką samą na swoim głównym ekranie.

Google Pay

Aplikacja płatnicza firmy Google potrafi to samo co konkurencyjny Apple Pay – zastępuje karty płatnicze i pomaga w płatnościach przez internet, uzupełniając odpowiednie dane potrzebne do finalizacji transakcji. Wykonywanie płatności bezgotówkowej w sklepie różni się jednak od płacenia iPhonem. Aby potwierdzić płatność w sklepie, należy najpierw smartfon wybudzić i odblokować (najlepiej odciskiem palca, jeśli możliwe). Przy zbliżeniu smartfona do terminala pokaże się wizerunek naszej karty i znak potwierdzenia lub odrzucenia transakcji. Nie jest potrzebne końcowe zatwierdzenie zakupu. Pod tym względem Apple Pay ma przewagę, bo daje klientowi większe poczucie bezpieczeństwa. Ostateczne potwierdzenie zakupu pozwala ufać, że nikt do nas nie podejdzie i nie wyczyści nam konta, przykładając terminal do kieszeni, w której jest smartfon. Jest to jednak mało prawdopodobne i praktycznie niewykonalne, więc takie zabezpieczenie ma jedynie znaczenie psychologiczne. Wielu ludzi uznaje to jednak za ważną zaletę. Wracając do Google Pay, dodatkową funkcją programu jest możliwość przejrzenia historii transakcji dokonanych przez którekolwiek z dodanych kont i kart. W rejestrze znajdują się informacje dotyczące nazwy sprzedawcy, daty zakupu, zapłaconej kwoty czy nawet dokładnej lokalizacji sklepu. Jeśli był to zakup bezgotówkowy, np. w restauracji, to kiedy klikniemy na jej adres, pokaże się mapa z aplikacji Google Maps lub po prostu aplikacji Mapy, odczytywana głosowo po polsku. W ten sposób można łatwiej kontrolować swoje wydatki. Oczywiście zapisywane są tylko transakcje wykonane za pomocą Google Pay, wszystkie inne możemy znaleźć na stronach internetowych naszych banków. Twórcom Google Pay zależało na tym, aby każdy znalazł w aplikacji to, czego potrzebuje. Jedną z takich funkcji jest lista sklepów, które obsługują usługę. Możemy wpisać nazwę sklepu, do którego się wybieramy, aby sprawdzić, czy zapłacimy w nim smartfonem. Taki drobny „ułatwiacz”, który może się zawsze przydać. Dodatkowo na głównym ekranie aplikacji możemy znaleźć najbliżej położone sklepy, które obsłużą nasz wirtualny portfel.

Lista banków, które współpracują z Google Pay, jest trochę dłuższa niż w przypadku Apple Pay, ale jak już wcześniej wspomniałem, będzie się jeszcze wydłużać. Obecnie są to: Alior Bank, BGŻ BNP Paribas, Citi Handlowy, DiPocket, Edenred, Eurobank, Getin Bank, Grupa BPS, ING, mBank, Nest Bank, Orange Finanse, Plus Bank, Raiffeisen Polbank, Santander, Sodexo, T-Mobile Usługi Bankowe.

Szybkie zakupy bez portfela

Płatności zbliżeniowe smartfonem stają się coraz popularniejsze. Nie jest to dziwne, ponieważ smartfon zastępuje coraz więcej fizycznych rzeczy, jest narzędziem komunikacji, rozrywki, aparatem fotograficznym i… kartą płatniczą. Niektórzy bez smartfona nie mogliby pracować. Sprawia to, że – jak szwajcarski scyzoryk naszych czasów – jest coraz bardziej potrzebny.

Mateusz Liszewski

Powrót do spisu treści


Szkolenie

 

Gramy w szachy

Szachowe katastrofy

Stres, duży wysiłek umysłowy i zmęczenie mogą doprowadzić w czasie partii do utraty kontroli nad sytuacją na szachownicy. Namysł nad ruchem staje się pozorny, zawodnik nie czuje upływu czasu na zegarze i nie widzi elementarnych zagrożeń. W wyjątkowych sytuacjach można nawet zapomnieć, jak chodzą figury. Oto garść przykładów:

  1. Paulsen – S. Tarrasch

Hamburg 1885

Białe: Kg1, Hg3, Wd1, Wf1, Gd3, Sf5, a2, b3, c3, f4, g2, h2

Czarne: Kh8, Hf7, Wd8, We8, Sa3, Sf8, b6, b7, c6, d5, g7, g6

Białe mają dużą przewagę pozycyjną. Ruch 1.Sd6?? był wykonany prawdopodobnie przez przeoczenie, że na szachownicy stoi pionek f4… Po 1…W:d6 czarne szybko wygrały.

  1. Petrosjan – D. Bronstein

Amsterdam 1956

Białe: Kh1, Hd6, Wb1, Wb2, Gg2, Sd5, Se4, a5, c4, f2, g3, h4

Czarne: Kh8, Hg7, Wb8, Wf8, Gc8, Sd7, Sf5, a6, b7, e5, g6, h5

Ostatnim ruchem czarnych było Sd4-f5. Oczywiście Petrosjan zauważył, że hetman został zaatakowany, ale po kilkuminutowym namyśle (czasu na zegarze było sporo) zapomniał o tym i zamiast 1.Hc7 czy 1.Hb4 z łatwą wygraną, zagrał 1.Sg5?? i po 1…S:d6 skapitulował. Dodam, że pojedynek toczył się w ramach turnieju kandydatów, a więc prawie na najwyższym szczeblu rozgrywek o mistrzostwo świata…

  1. Bernard – S. Kornasiewicz

Kalisz 1986

Białe: Kh1, Hf1, Wa1, Gb1, Gc3, b2, d4, e5, g2, h3

Czarne: Kg8, Hb6, Wa8, Gc6, Sb4, a5, d5, e6, g6, h7

Partia rozgrywana była w turnieju błyskawicznym. Nie jest to specjalnym usprawiedliwieniem, gdyż po 1…Wf8 posunięcie 2.Hf2?? zagrałem po kilkunastosekundowym namyśle. Widziałem oczywiście, że hetman jest zaatakowany i trzeba nim odejść, ale widocznie uznałem, że pole do odejścia jest obojętne…

  1. Śliwa – B. Malich

Gotha 1957

Białe: Kh2, Wa2, Wh5, b5, f2, g3, h3

Czarne: Kf6, Wb1, Gc5, b6, f3

W tej kompletnie wygranej pozycji białe dały „samomata”: 1.g4?? Gd6+ 0-1

  1. Bielawski (2649) – L. Johannessen (2427)

Linares 2002

Białe: Kg3, Hg5, d4, e3, f3, h4

Czarne: Kh7, Hb1, c6, d5, f7, g6, h5

W tej partii nastąpił podobny „samomat” 1.Kf4?? Hb8x

  1. Rogers – W. Korcznoj

Biel 1986

Białe: Kh2, Ha5, a3, c4, f3, g2, h4

Czarne: Kd6, He3, d2, e6, f4, f7

Daleko zaawansowany czarny pionek powinien przynieść wygraną. Trzeba tylko ustrzec się przed wiecznym szachem:
1…Ke7! 2.Hc7+ Kf6 3.Hd8+ Ke5 i król przedrze się w okolice pionka d2. Zamiast tego nastąpiło 1…Hd4? 2.Hd8+. Teraz białe nieuchronnie dają wieczniaka: 2…Ke5 3.Hg5+. Czarne wybrały jednak inne zakończenie… 2…Kc5?? 3.Hc7x!

  1. Short (2685) – A. Beliavsky (2620)

Linares 1992

Białe: Ke5, Gd3, Sd5, b5, g2, h3

Czarne:  Kf8, Gb7, Se8, f7, g5, h4

W tej przegranej końcówce czarne spróbowały ostatniej szansy 1…f6+ Teraz najprościej wygrywało 2.S:f6 S:f6 3.K:f6 G:g2 4.Gf5 i czarnym nie uda się oddać gońca za pionka b5 i doprowadzić do remisowej pozycji ze „złym rogiem”. Białe zdecydowały się jednak na 2.Ke6?? Gc8x!

  1. Karpow – B. Larsen

Tilburg 1979

Białe: Kg1, He5, Wg5, Gf3, b3, c2, f2, g2

Czarne: Kh8, Ha6, Wf7, Wg7, a4, c5, e6, h7

Przed grożącym matem była prosta obrona 1…Hb6 lub 1…Hc8 z trudną do oceny pozycją. Czarne zagrały jednak beztrosko 1…ab3?? i po 2.Hb8+ było po partii.

  1. Orbaan – B. Ivkov

Wageningen 1957

Białe:  Kh3, He2, Wd2, Gf3, a2, c4, e4, g3, h4

Czarne: Kg7, Ha1, Wb1, Gf6, a7, c5, e6, f7, g6, h5

Sytuacja białych jest trudna, ale po 1.Kh2 przełamać obronę nie byłoby łatwo. Białe nie zauważyły jednak groźby dość prostego mata: 1.Gg2?? Wh1+

  1. Kostic – A. Rubinstein

Karlsbad 1911

Białe: Kf2, Wa5, Se2, e5, f3, g3, h2

Czarne: Ke7, Wb8, Gc2, d5, g6, h7

A to już jest przykład obustronnych pomyłek: 1… Ke6?? 2.Sd4+ K:e5? 3.S:c2?? Obaj grający nie zauważyli 3.Sc6+…
Teraz czarne odzyskują figurę 3...Wb2 4.Wc5 Kd6 5.Wc8 Kd7 6.Wc3 d4 7.Wc4 d3 8.Wd4+ Ke6 9.W:d3 W:c2+ 10.Kg1 g5 i partia zakończyła się pokojowo.

Jak zapobiegać tak drastycznym pomyłkom, niegodnym nawet zawodnika z V kategorią? Przede wszystkim należy zachować czujność przez całą partię i nie wykonywać impulsywnych ruchów, nawet w wydawałoby się prostych sytuacjach. W przypadku zmęczenia pod koniec rundy warto wstać od stolika (oczywiście tylko wtedy, kiedy przeciwnik myśli nad ruchem…) i zrobić mały spacerek po sali gry, co pozwala na świeże spojrzenie na pozycję. I jeszcze jedna ważna rzecz – niedoczasów unikajmy jak ognia. Nie mam pełnych danych, ale jestem pewien, że przynajmniej część przytoczonych jaskrawych błędów popełniona została w sytuacji niedoboru czasu do namysłu.

Ryszard Bernard

Powrót do spisu treści


Szkolenie

 

Gramy w warcaby

W poprzednim numerze zaczęliśmy omawiać jakże ważny dla polskich warcabów mecz o tytuł mistrzyni świata. Ważny, gdyż jedną z jego uczestniczek była Polka Natalia Sadowska. Przypomnijmy, że rozgrywki odbywały się w dniach 19-30 listopada 2018 roku. Po dziesięciu dniach zmagań udało się zdobyć Rygę oraz najważniejszy tytuł dla każdego sportowca. W tym artykule przyjrzymy się jeszcze kilku ciekawym momentom meczu i tym samym zamkniemy jego analizę.

Zoja Golubeva – Natalia Sadowska

Runda 7.

1.33-28 17-21 2.39-33 21-26 3.44-39 11-17 4.49-44 7-11 5.34-29 20-24 Możliwy był również inny wariant w debiucie, dający mniej swobody białym, niż jak to miało miejsce w partii: 5...19-23 6.28x19 14x34 7.39x30 1-7 8.44-39 17-22.

6.29x20 15x24 7.40-34 10-15 8.45-40 1-7 9.32-27?!

Białe: 50, 48, 47, 46, 44, 43, 42, 41, 40, 39, 38, 37, 36, 35, 34, 33, 31, 28, 27

Czarne: 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 24, 26

Białe zdecydowały się na dość ostre posunięcie w debiucie, dając czarnym małą zagwozdkę. Z jednej strony czarne mają duży wybór, ale z drugiej – jak wybrać ten najlepszy wariant?

9...17-22

9...17-21 10.27-22 18x27 11.31x22 14-20; 9...14-20 10.37-32 26x37 11.42x31 5-10 12.47-42 10-14 13.41-37 – oto dwa przykładowe warianty, oba z ciekawą grą dla dwóch stron.

10.28x17 12x32 11.37x28 26x37 12.41x32 W partii zdecydowano się na rozbicie pozycji w tenże sposób, aby za chwilę móc przejść do typowej pozycji klasycznej.

12...7-12 13.46-41 14-20 14.41-37 16-21 15.36-31 21-26 16.47-41 4-10

16...5-10 17.34-30 10-14 (17...20-25?? 18.28-23 25x45 19.23x5) 18.30-25 18-23 W partii czarne nie zdecydowały się na ten wariant z racji tego, że mają piona 4, który w tym typie pozycji jest uznawany za slaby i wręcz przeszkadza. Wszystkie ewentualne próby „bomby” będą kończyły się biciem białych na pole „10”.

17.41-36 10-14 18.34-29 20-25 18...2-7 19.28-22 18x27 20.31x22 5-10 21.40-34 12-17 22.32-28 20-25 23.29x20 15x24 24.44-40 7-12 Ciekawa pozycja dla obu pań. Białe mają ładne kolumny i centrum, natomiast czarne kontrolują ważne punkty oraz to do nich należy decyzja, co zrobić z białym pionem na polu „22”.

19.29x20 15x24 20.40-34 5-10 21.50-45 10-15 21...18-23 22.44-40 12-18 23.34-29
23x34 24.40x20 19-23 25.28x19 13x15 26.31-27 9-13 27.35-30 25x34 28.39x30 Czarne nie zdecydowały się na powyższy wariant, bo pozycja białych jest aktywniejsza i bez słabości.

22.44-40 14-20 23.31-27 2-7

Białe: 48, 45, 43, 42, 40, 39, 38, 37, 36, 35, 34, 33, 32, 28, 27

Czarne: 3, 6, 7, 8, 9, 11, 12, 13, 15, 18, 19, 20, 24, 25, 26

24.28-23! 19x28 25.33x22 Dobre zagranie białych, wobec którego czarne mają tylko jedną odpowiedź. W innych wariantach grożą proste kombinacje.

25...24-29 26.34x23 18x29 27.27-21? Pasywne zagranie białych. Należało iść dalej zgodnie z planem i zajmować centrum. Planem czarnych byłoby zatem okrążanie i chodzenie wokół piona 22. Przykładowy wariant: 27.32-28 9-14 (27...12-17 28.27-21
7-12 29.21-16 13-19 30.16x18 8-13 31.22x11 13x44 32.40x49 6x17) 28.39-33 20-24.

27...26x28 28.32x34 Wydaje się, że pozycja jest zupełnie równa, może się nawet komuś wydawać lepsza dla białych ze względu na bandowego piona 25. Otóż nie, w tym momencie to białe mają mały problem, bo piony 15, 20 i 25 kontrolują ich skrzydło i za chwilę zostaną wzmocnione przez kolejne piony.

28...12-18 29.39-33 13-19 30.37-32 7-12 31.43-39 8-13 32.48-43 11-17 33.34-30 25x34 34.39x30

Białe: 45, 43, 42, 40, 38, 36, 35, 33, 32, 30

Czarne: 3, 6, 9, 12, 13, 15, 17, 18, 19, 20

Białe zdecydowały się na wymianę bandowego piona 25, lecz trochę za późno – trzeba było zrobić to od razu w 29. ruchu. Proszę zwrócić uwagę, że teraz białe będą miały duży problem, aby wprowadzić do gry swoje bandowe piony 45, 40, 35, 30.

  1. 20-24

34...6-11 35.30-24 20x29 36.33x24 19x30 37.35x24 18-23 – według późniejszych analiz ten wariant mógł okazać się jeszcze lepszy dla czarnych od tego, który zastosowano w partii. Białe mają klina, ale jest on całkowicie odizolowany od reszty pionów i kontrolowany przez czarną siłę.

35.33-29 24x33 36.38x29 Planem czarnych jest w tym momencie spokojne przejmowanie inicjatywy na bardzo już osłabionym długim skrzydle białych.

36...6-11 37.30-24 19x30 38.35x24 11-16 39.42-37 17-22! Nie pozwalamy białym rozwinąć ich długiego skrzydła, mając jednocześnie kontrolę nad polem „27”.

40.40-34

Białe: 45, 43, 37, 36, 34, 32, 29, 24

Czarne: 3, 9, 12, 13, 15, 16, 18, 22

Lepszą kontynuacją białych był z pewnością wariant: 40.43-38 9-14 41.38-33 22-27 42.32x21 16x27.

40...9-14 W takich momentach mówi się, że pozycja białych jest „rozerwana”. Pozycja ewidentnie się nie klei i nie wiadomo, którą stroną powinny grać białe. Również nie do końca jest jasne, które skrzydło powinien wesprzeć pion 43. Tak naprawdę potrzebny jest on i na polu „39” i „38”.

41.43-39 22-27! 42.32x21 16x27 Po określeniu się białych co do położenia swojego piona czarne bez wahania postawiły silnego klina, który jest nie do wybicia.

43.34-30 14-19! Istotny i dokładny ruch. Proszę zwrócić uwagę, że tym ruchem zmuszamy białe do wymiany do tylu i przystępujemy do zajmowania przestrzeni w centrum.

44.30-25 19x30 45.25x34 13-19 46.39-33 18-22 47.45-40 12-18 48.40-35 19-23

Białe: 37, 36, 35, 34, 33, 29

Czarne: 3, 15, 18, 22, 23, 27

49.37-32

49.35-30 3-9 50.37-32 27x38 51.33x42 22-27
52.30-24 23-28 53.24-19 9-14 54.19x10 15x4 55.34-30 – i mimo bardzo ładnej pozycji czarnych białe wybroniłyby się i zremisowały.

49...27x38 50.33x42 22-27 51.29-24?? Wydaje się, że ruch dość logiczny, natomiast jest to już ruch przegrany. Białe nie mają już żadnej obrony, remis mógłby być jedynie po dużym błędzie czarnych. 51.35-30
3-9 52.30-24 – to była ostatnia szansa białych na zremisowanie tej partii.

51...3-9! Białe chcą postawić kolumnę 35, 30, 24, więc musimy podejść pionem 3, aby uniemożliwić realizację ich planu.

52.42-37 18-22 53.35-30 22-28 54.30-25

Białe: 37, 36, 34, 25, 24

Czarne: 9, 15, 23, 27, 28

54...27-32

54...28-33 55.37-31 27-32 56.31-26 32-38 57.26-21 38-43 58.21-17 43-49 59.34-29 23x34 60.17-11 49-35 61.11-6 35x2 62.6-1 34-39 Również wygrana, jednak wymagająca dłuższej gry.

55.25-20 32x41 56.36x47 28-33 57.47-42
23-28 58.34-29 33-39 59.20-14 9x20 60.24-19 20-24! 61.19x30 39-44 62.29-24 44-49 63.42-37 49-35! Białe stoją już w pozycji bez żadnych nadziei.

64.37-31 28-32 65.31-26 32-37 66.26-21 37-41 67.21-16 41-46 I czarne się poddały.

0-2

 

Na zakończenie przeanalizujemy jeszcze fragment ósmej partii meczu. Po pierwsze, jest to bardzo ciekawa partia pod względem pozycyjnym, inna od wszystkich pozostałych, gra toczy się tutaj przeciwko rogatce. Po drugie, jest ona obiektywnie oceniana jako najlepsza partia całego meczu, a co za tym idzie – nie znajdziemy w niej wielu błędów i dużo można z niej czerpać.

Natalia Sadowska – Zoja Golubeva

Runda 8.

1.34-29 20-25 2.40-34 15-20 3.44-40 19-24
4.32-28 13-19 5.37-32 9-13 6.41-37 10-15 7.50-44 5-10 8.31-26 4-9 9.37-31 17-21 10.26x17 12x21 11.31-26 7-12 12.26x17 12x21 13.46-41 21-26 14.41-37 2-7 15.37-31
26x37 16.32x41 18-22 17.28x17 11x22 18.38-32 8-12 19.41-37 12-18 20.37-31

20.36-31 18-23 21.29x27 16-21 22.27x16 24-30 23.35x24 20x36 ; 20.43-38 16-21 21.32-28?? 25-30 22.28x26 19-23 23.34x25 23x41

20...3-8 21.42-37 7-12 22.31-26 1-7 23.37-31
Białe: 49, 48, 47, 45, 44, 43, 40, 39, 36, 35, 34, 33, 32, 31, 29, 26

Czarne: 6, 7, 8, 9, 10, 12, 13, 14, 15, 16, 18, 19, 20, 22, 24, 25

Białe rozegrały dobrze debiut i czarnym nie pozostaje nic innego jak ucieczka na bandę.

23...24-30 24.35x24 19x30 25.40-35 14-19 26.35x24 19x30 27.43-38 10-14

Białe: 49, 48, 47, 45, 44, 39, 38, 36, 34, 33, 32, 31, 29, 26

Czarne: 6, 7, 8, 9, 12, 13, 14, 15, 16, 18, 20, 22, 25, 30

28.32-28

28.32-27 Rogatka w tym momencie to słaba alternatywa dla białych, bo mają one piona na „29”, który zazwyczaj przeszkadza w tego typu pozycjach.

28...7-11 29.28x17 11x22 30.45-40

30.47-42 30-35 31.42-37 14-19 32.37-32
20-24 33.29x20 25x14 34.48-42 12-17 35.49-43 18-23 36.33-28 22x33 37.38x18 13x22 38.39-33 15-20 Białe mogły się decydować na tę kontynuację. Powstaje po niej bardzo nieprzyjemna dla czarnych pozycja.

30...30-35 31.48-43 14-19 32.38-32 19-23 33.32-28 23x32 34.31-27 32x21 35.26x28 6-11 36.43-38 11-17 37.36-31

Białe: 49, 47, 44, 40, 39, 38, 34, 33, 31, 29, 28

Czarne: 8, 9, 12, 13, 15, 16, 17, 18, 20, 25, 35

37...20-24 Czarne pozwoliły odetchnąć białym i zarazem dać im dużo przestrzeni.

37...17-21 38.29-23 18x29 39.34x23 13-18 40.39-34 18x29 41.34x23 9-13 42.44-39 35x44 43.49x40 25-30 44.28-22 Dość ostra pozycja, na którą czarne powinny były się zdecydować w trakcie partii. Pozycja jest wyrównana, ale białe muszą bardzo uważnie grać, co przy malej ilości czasu na zegarze nie jest proste.

38.29x20 15x24 39.34-29 17-21 40.29x20 25x14 41.40-34 Białe mają aż 7 temp mniej, co w niektórych pozycjach byłoby już sporym minusem. Natomiast długie skrzydło czarnych jest na tyle osłabione, że prędzej czy później uda się białym na nim przedrzeć.

41...21-27 42.31x22 18x27 43.47-42 12-17 44.34-29 17-21 45.44-40 35x44 46.49x40 27-31 47.42-37 31x42 48.38x47 21-27 49.29-24 16-21 50.28-23 21-26 51.39-34 8-12

Białe: 47, 40, 34, 33, 24, 23

Czarne: 9, 12, 13, 14, 26, 27

W partii zdecydowano się na 34-30, spójrzmy jednak na dwa inne warianty, które mogłyby jeszcze podnieść nieco ciśnienie przeciwniczce.

52.34-30

52.33-28 26-31 53.34-30 31-37 54.40-35 27-32 55.24-19 (55.23-19 14x23 56.28x17 32-38) 55...13x24 56.30x10 9-14 57.10x19 32-38 Niestety, mimo dwóch pionów przewagi białym nie udałoby się wygrać w żadnym z wymienionych wariantów. Czarne są zbyt blisko pól damkowych.

52...13-18 53.23-19 14x23 54.24-20 18-22 55.30-25 23-28 56.33-29 12-18 57.20-15 9-14 58.29-24 14-19 59.24x13 18x9 60.15-10
9-14 61.10x19 27-32 62.19-14 32-38 63.14-10 38-43

Po bardzo ciekawej i trudnej pozycyjnie partii obie panie podały sobie dłonie na znak remisu.

1-1

Natalia Sadowska

Powrót do spisu treści


 

Przekaż 1% podatku i pomóż niewidomym sportowcom

Możesz wesprzeć działania naszego Stowarzyszenia, przekazując 1% swojego podatku!

Numer KRS 0000247136

Stowarzyszenie Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych
i Słabowidzących „Cross”

Stowarzyszenie Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących „Cross” powstało w 1991 roku, a od 2005 roku posiada status organizacji pożytku publicznego. Głównym celem statutowym Stowarzyszenia jest propagowanie i rozwijanie kultury fizycznej oraz sportu wśród niewidomych i słabowidzących. Organizacja ma zasięg ogólnopolski i zrzesza obecnie ponad 4 tysiące członków w 41 jednostkach terenowych zlokalizowanych na terenie całej Polski.

Dzięki Twojemu 1% możemy kontynuować działania na rzecz osób niewidomych
i słabowidzących w Polsce.

  Dziękujemy!

Materiał promocyjny został sfinansowany/współfinansowany ze środków pochodzących z 1% podatku dochodowego od osób fizycznych.