Miłym akcentem na koniec tegorocznych letnich wakacji był dla grupy dzieci i młodzieży z dysfunkcją wzroku obóz sportowy w Dźwirzynie. Dla młodych uczestników, wychowawców i instruktorów był to bardzo aktywny czas.
Wypoczynek na sportowo zorganizował ZKF „Olimp” w ramach projektu „Bliżej sportu 2021”, a finansowanie zapewniły Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu oraz PFRON. Uczestników projektu kolejny raz gościł ośrodek Komandor, którego zaplecze sportowo-mieszkalne w połączeniu z bliskim sąsiedztwem morza gwarantowało pełną realizację obozowych planów. Do Dźwirzyna przyjechali uczniowie z ośrodków szkolno-wychowawczych dla dzieci niewidomych i słabowidzących z Bydgoszczy, Chorzowa, Krakowa, Lasek i Wrocławia oraz grupa młodzieży z Podkarpacia. Nad właściwą realizacją programu czuwali koordynator projektu Józef Plichta oraz kierownik turnusu Daniel Makuch, wspierani przez doświadczoną kadrę instruktorską i wychowawczą. Należy zaznaczyć, że projekt „Bliżej sportu 2021” jest kontynuacją wcześniejszych projektów realizowanych już od kilku lat z myślą o dzieciach i młodzieży. Tegoroczny obóz sportowy i planowane kolejne śródroczne zjazdy mają na celu przygotowanie młodzieży m.in. do czynnego uprawiania narciarstwa biegowego w nadchodzącym sezonie zimowym.
Każdy dzień nad morzem wypełniał bogaty program – treningi sportowe obejmujące sześć dyscyplin i uzupełniające je zajęcia opiekuńczo-wychowawcze. Młodzież miała możliwość podnoszenia kondycji i sprawności fizycznej pod kierunkiem instruktorów sportu z wieloletnim doświadczeniem. Zajęcia sportowe były prowadzone w dwóch blokach, przedpołudniowym i popołudniowym. Poszczególne dyscypliny pojawiały się naprzemiennie, co dzieliło wysiłek fizyczny pomiędzy zajęcia wymagające dużego nakładu energii i takie, które pozwalały złapać oddech. Ich wybór nie był przypadkowy. Każda służyła podniesieniu kondycji, doskonaleniu koordynacji ruchowej i uczyła, jak wygląda poprawnie przeprowadzony trening i jak efektywnie przygotowywać się do rywalizacji sportowej.
PNa pierwszym miejscu należy wymienić bardzo intensywne wysiłkowo treningi wioślarstwa halowego na ergometrach. Prowadził je Ryszard Koch, trener z ogromnym stażem i charyzmą, mistrz w tej dyscyplinie. Wstępem do właściwego treningu była długa, wymagająca uwagi i koncentracji rozgrzewka. Młodzi ludzie, instruowani fachowo przez mistrza, płynęli w nieznane, ograniczeni tylko wyobraźnią. Aktywnie wiosłując, pokonywali kolejne kilometry, a jedynym rywalem była tylko ich własna słabość. Efekty tych treningów oglądaliśmy na zawodach, które dostarczyły wszystkim emocji sięgających zenitu i uruchomiły w zawodnikach pokłady niebywałej energii.
Drugą dyscypliną, która pojawiła się na obozie, był nordic walking. Zajęcia prowadziła Anna Pitoń, trenerka od wielu lat współpracująca z ZKF „Olimp” i Stowarzyszeniem „Cross”. Podczas treningów z kijkami na plaży lub na leśnych trasach uczyła zasad prawidłowego marszu, koordynacji i umiejętności właściwego rozkładania sił w czasie pokonywania trasy. Lekcje nordic walkingu trenerka uzupełniała ćwiczeniami ogólnorozwojowymi. Czasami zajęcia odbywały się nad morzem. Szczególne wrażenie na plażowiczach robiło samozaparcie uczestniczącej w nich młodzieży. W tym przypadku także nie mogło obyć się bez zawodów, do których przeprowadzenia pani trener zaangażowała całą kadrę turnusu. Młodzież walczyła w dwóch kategoriach wiekowych, z podziałem na dziewczęta i chłopców. Wyścigi dostarczyły wielu wspaniałych przeżyć i były wielką próbą sił. Na wynik składały się poziom techniki i wypracowana kondycja.
Ważną dyscypliną okazało się kolarstwo. Instruktora Macieja Kwiatkowskiego aktywnie wspierał w jego zadaniach wolontariusz Anton Matvienko. Na trzech rowerach typu tandem młodzież pokonywała kilometry tras po Dźwirzynie i jego okolicach. Wyprawy rowerowe służyły poprawie kondycji, a równocześnie znakomicie relaksowały. Treningi przeplatane były ćwiczeniami na poprawę równowagi, koordynacji, refleksu, współdziałania w parach. Wiele radości sprawiały młodzieży miniturnieje na tandemach. Szkolenie kolarskie bardzo dobrze uzupełniało się z pozostałymi dyscyplinami, a prowadzący zajęcia umieli przyciągnąć do nich młodzież.
GW świetlicy zaadaptowanej na strzelnicę odbywały się treningi strzelectwa sportowego. Zajęcia prowadził trener Adam Dobosz, który od 2019 roku włącza się twórczo w kolejne edycje projektu „Bliżej sportu”. Sześć karabinów pneumatycznych, pistolet pneumatyczny, karabin laserowy, maty, podpórki oraz cały potrzebny osprzęt – wszystko to czekało na uczestników w strzelnicy. Trener odznaczał się wyjątkową cierpliwością i profesjonalizmem. Tłumaczył, pokazywał, jak prawidłowo trzymać broń, udzielał cennych wskazówek i korygował błędy. Zajęcia te cechowała cisza i skupienie uczestniczącej w nich młodzieży. Podczas rozegranych zawodów strzeleckich każdy mógł ocenić, ile się nauczył i nad czym musi jeszcze popracować.
Na obozie pojawiła się również mało jeszcze znana w naszym środowisku dyscyplina sportowa – tenis ziemny dla niewidomych i słabowidzących, czyli blind tennis. Zajęcia prowadziła trener Dorota Nowak. Codzienne treningi odbywały się na profesjonalnych kortach Gminnego Ośrodka Sportu, Turystyki i Rekreacji w Dźwirzynie. W dyscyplinie wykorzystuje się specjalną dźwiękową piłkę, co umożliwia niewidomemu graczowi jej lokalizację. Blind tennis zyskał zainteresowanie i akceptację młodzieży.
Wiele radości sprawiły uczestnikom zajęcia taneczne, prowadzone przez Annę Nowak. Młodzież pod jej czujnym okiem przeszła gładko od zajęć rytmicznych dogrupowego układu choreograficznego. Na koniec turnusu odbył się niesamowity pokaz dwóch grup tanecznych prezentujących swoje widowiskowe umiejętności. Zajęcia przyciągały jak magnes i otwierały na taniec najbardziej opornych. Bardzo dobrze pokazały, jakie możliwości ma młodzież i ile w krótkim czasie może zrobić pod kierunkiem doświadczonego instruktora, który potrafi porwać ją za sobą.
Bardzo ważną rolę odegrały zajęcia wychowawcze, stanowiące uzupełnienie aktywności sportowych. Wszystkie podejmowane działania miały na celu integrację uczestników i stworzenie bardzo dobrej atmosfery. Służyły temu wspólne spacery nad morze, plażowanie, grillowanie, dyskoteki czy wycieczka do Kołobrzegu połączona z poznawaniem historii miasta i jego zabytków. Zwiedzanie kołobrzeskiej katedry, spacer ulicami miasta i nadmorskimi bulwarami, pomnik Zaślubin Polski z Morzem i latarnia morska pozostaną w pamięci wszystkich na długo. Ukoronowaniem wycieczki był niezapomniany rejs statkiem „Pirat” po otwartym morzu, które tego dnia było lekko wzburzone. W ciągu całego obozu wychowawcy uczestniczyli aktywnie w zajęciach sportowych, wspomagając instruktorów i młodzież w treningach. Codzienne wspólne odprawy kadry pozwalały uwzględnić w bieżącym planie potrzeby uczestników i aktualne warunki atmosferyczne. Wynikiem tej dobrej współpracy były: efektywna organizacja zajęć, ciekawy i zróżnicowany program, wysokie standardy bezpieczeństwa i zadowolenie uczestników. Grono wychowawców stanowili pedagodzy z wieloletnim doświadczeniem, którzy w ośrodkach szkolno-wychowawczych na co dzień podejmują wiele inicjatyw sportowych. Dzięki ich zaangażowaniui wielkiej pracy młodzież może uczestniczyć w projektach. Należy w tym miejscu wymienić wychowawców: Wiesławę Bielińską-Sych, Łukasza Milarskiego i Marcina Karpińskiego z Bydgoszczy; Aleksandrę Donerstag i Marcina Ranosa z Chorzowa; Piotra Stefańskiego z Krakowa; Tadeusza Koca i Albertynę Szocińską z Lasek; Zbigniewa Sebzdę (opiekuna grupy podkarpackiej); Grażynę Wydrych (opiekuna grupy wrocławskiej). Dla grona instruktorów sportowych i kadry wychowawczej nieocenioną pomocą okazali się wolontariusze Małgorzata Buczak i wspomniany już Anton Matvienko. To dzięki ich pomocy mogły odbywać się bez przeszkód treningi rowerowe, zajęcia sportowe na plaży, wspólne spacery, dyskoteki i wiele innych propozycji dla młodzieży, w które włączali się całym sercem. Praca tych twórczych i zaangażowanych młodych wolontariuszy zasługuje na najwyższe uznanie.
Trzeba zwrócić uwagę na wielką rolę, jaką odgrywają obozy w propagowaniu sportu w środowisku młodych ludzi z dysfunkcją wzroku. To właśnie w projektach takich jak „Bliżej sportu 2021” stawiają pierwsze kroki w stronę wielkich sportowych karier i paraolimpiad. Kiedy pytałem młodzież, co dają im obozy sportowe, otrzymałem sporo ciekawych odpowiedzi, ale wszystkie łączy jeden wspólny mianownik: bardzo wiele. Jak powiedział Kamil Szymański z Krakowa: – To możliwość doskonalenia się, uczenia się współpracy w grupie. Dzięki aktywności mogę poznać ciekawych ludzi. Jeżdżę na obozy sportowe, by popracować nad kondycją fizyczną, spróbować sił w różnych dyscyplinach i mierzyć się w zawodach.
Uzupełnieniem wypowiedzi Kamila są słowa Amelii Bacławskiej z Lasek: – Sport daje mi wolność i jest odskocznią od codzienności.
Udział naszych kolarzy w paraolimpiadzie zapowiadał się całkiem dobrze, przygotowania przebiegały bez większych problemów, a zawodnicy wypracowali wysoką formę. Reprezentację udało się nawet wyposażyć w wysokiej klasy sprzęt, zwłaszcza ten do konkurencji szosowych, co było możliwe dzięki wspólnemu wysiłkowi ZKF „Olimp”, sponsorów i samych zawodników. Budujący wpływ na reprezentantów miało uznanie znaczenia igrzysk paraolimpijskich i docenienie paraolimpijczyków na szczeblu państwowym, a także duże zainteresowanie mediów tą imprezą. Nominacje paraolimpijskie w pałacowych ogrodach wręczył prezydent Andrzej Duda w towarzystwie pierwszej damy, obecni byli również ambasador Japonii i przedstawiciele polskiego rządu i parlamentu. Temat paraigrzysk stał się wszechobecny. Korzystny wpływ na nastroje miał też pozytywny przykład igrzysk olimpijskich, które wbrew wcześniejszym obawom związanym z Covid-19 zakończyły się sukcesem sportowym i organizacyjnym. Wiadomo było, że paraolimpiada w Tokio będzie inna od wszystkich poprzednich z powodu obostrzeń związanych z pandemią. Jednak dla sportowców, dla których była wymarzonym celem, przyzwyczajonych do dyscypliny treningowej wymagającej ogromnej siły charakteru, dodatkowe utrudnienia związane z testami i reżimem sanitarnym nie stanowiły dużego problemu.
Nasza podróż do Japonii, choć długa i męcząca, przebiegła bezproblemowo, a miejscem docelowym stała się wioska dla kolarzy torowych, oddalona prawie 200 km od Tokio i zlokalizowana w kompleksie rekreacyjnym na malowniczym wzgórzu. Tydzień aklimatyzacji i udane treningi na welodromie Izu sprawiły, że polska ekipa przystąpiła do rywalizacji w konkurencjach torowych z dużym optymizmem i w bojowych nastrojach. W pierwszym starcie, którym były eliminacje w wyścigu na 4000 metrów, nasz tandem Marcin Polak i Michał Ładosz zajął trzecie miejsce, co oznaczało awans do finału B i prawo walki o brązowy medal z reprezentantami Francji. Wyścig finałowy miał ogromną dramaturgię i trzymałwidzów w napięciu do samego końca. Przez piętnaście okrążeń utrzymywała się niewielka przewaga Francuzów i wydawało się, że końcowa, szesnasta runda, nic już nie zmieni. Jednak na ostatnich 250 metrach nastąpił niespodziewany przełom i to Polacy wpadli na metę jako pierwsi, z przewagą zaledwie 0,276 s nad rywalami. Brązowy medal wywalczony w tak emocjonujących okolicznościach był pierwszym krążkiem zdobytym przez polską reprezentację i uczynił z Marcina Polaka i Michała Ładosza bohaterów wszystkich krajowych przekazów informacyjnych. Po dwóch dniach ich sława wzrosła jeszcze bardziej, lecz niestety w negatywnym wymiarze. Ogłoszono, że zawodnicy są podejrzani o stosowanie dopingu. Zostali zawieszeni przez UCI (Międzynarodową Unię Kolarską) i wykluczeni z dalszego udziału w igrzyskach paraolimpijskich. Marcin Polak i Michał Ładosz nie przyznali się do winy i zapowiedzieli – zgodnie z obowiązującą procedurą i przysługującym im prawem – walkę o oczyszczenie się z zarzutów.
W cieniu tego skandalu do rywalizacji w konkurencjach torowych przystąpiły polskie tandemy kobiece. W wyścigu na 1000 metrów, w którym specjalizują się głównie sprinterki, Justyna Kiryła i Aleksandra Tecław, jako nienależące do tej grupy, zajęły siódme miejsce, a Dominika Putyra i Ewa Bańkowska osiągnęły ósmy czas. W kolejnym starcie, jakim był wyścig na 3000 metrów, oba tandemy pojechały szybciej, niż wynosił obowiązujący rekord Polski, i poprawiły swoje dotychczasowe maksima. Duet Putyra – Bańkowska zajął piąte miejsce z czasem 3:26,48, a para Kiryła – Tecław była szósta z rezultatem 3:31,87. Wyniki te potwierdziły dobrą formę zawodniczek i dawały nadzieję na sukcesy medalowe w konkurencjach szosowych, w których specjalizują się nasze kolarki.
Areną rywalizacji kolarzy szosowych był tor samochodowy Fuji Speedway, a nowym miejscem zakwaterowania polskiej ekipy kolarskiej stał się hotel Fuji View – wygodny i usytuowany w pięknej okolicy, nad jeziorem u podnóża gór. Tutaj zawodnicy „Olimpu” spotkali się z resztą szosowej reprezentacji Polski, którą stanowili przedstawiciele PZSN „Start” – Renata Kałuża, Krystian Giera, Rafał Szumiec i Rafał Wilk ścigający się w klasie handbikes. Pomiędzy konkurencjami torowymi i szosowymi igrzysk były tylko dwa dni przerwy i pozostało niewiele czasu na poznanie trasy wyścigów szosowych. Okazały się one bardzo wymagające z powodu męczących podjazdów oraz trudne technicznie ze względu na niebezpieczne zjazdy i liczne zakręty. W pierwszej konkurencji, którą był wyścig na czas na dystansie 32 kilometrów, Dominika Putyra i Ewa Bańkowska od początku jechały bardzo dobrze, na trzeciej pozycji, lecz niestety osłabły na końcówce i zajęły czwartą lokatę, przegrywając brązowy medal ze Szwedkami o 9,11 s. Tandem Justyna Kiryła – Aleksandra Tecław ukończył wyścig na szóstym miejscu. Z polskiej reprezentacji najlepiej wypadła Renata Kałuża, która zdobyła brązowy medal w katego-rii H3. Blisko podium był też Rafał Wilk (H4), który uzyskał czwarty czas. Podczas rywalizacji kobiecych tandemów w wyścigu ze startu wspólnego na dystansie 92,4 km warunki były trudne i niebezpieczne, padał deszcz i nawierzchnia okazała się śliska. Mimo to najsilniejsze zawodniczki narzuciły wysokie tempo, którego niestety nie wytrzymały reprezentantki Polski. Utrzymujący się przez długi czas w czołówce tandem Justyna Kiryła – Aleksandra Tecław ostatecznie finiszował na czwartej pozycji, natomiast duet Dominika Putyra – Ewa Bańkowska uplasował się na szóstym miejscu. W ten sposób zawodnicy ZKF „Olimp” zakończyli swój występ w Tokio 2020.
Tandemom kobiecym nie udało się zdobyć upragnionych medali i w swoich koronnych konkurencjach zajęły tak nielubiane przez sportowców czwarte miejsca. Mimo że wyniki czasowe debiutantek – Justyny Kiryły, Dominiki Putyry i Ewy Bańkowskiej – były całkiem dobre, zawodniczki odczuwały niedosyt i zawód. Przed wyjazdem do Polski kolarskiej ekipie „Olimpu” udało się spędzić jedno popołudnie i ostatnią noc w głównej wiosce paraolimpijskiej w Tokio. Była okazja, by zrobić pamiątkowe zdjęcia, przetestować menu ogromnej stołówki, iść na zakupy do sklepu z pamiątkami, przespacerować się wioskowymi alejkami i przejechać elektrycznym autobusikiem. Ta namiastka paraolimpijskiej atmosfery nieco poprawiła nam humory i utwierdziła w przekonaniu, że braliśmy udział w wielkim sportowym wydarzeniu.
Biegaczom biorącym udział w mistrzostwach Polski niewidomych i słabowidzących na dystansie 10 km dopisała w tym roku pogoda. Zawodnicy również dopisali i paru udało się pobić w Myślęcinku rekordy życiowe. W biegu głównym mieli do pokonania cztery odcinki po 2,5 km. Niektórzy pobiegli rekreacyjnie – tylko 5 km. Dla młodzieży przygotowano dystans 2 km.
Z dzieckiem w wózku
Wśród kobiet, które rywalizowały w kategorii open, triumfowała zawodniczka miejscowego klubu, pochodząca z Olsztyna słabowidząca Marta Stramek.
– Raczej nie robiłam jakichś wielkich założeń przed tym biegiem. Chodziło o to, żeby pobiec jak najlepiej, jak najszybciej. Wcześniej, we wrześniu, ten dystans biegłam w Olsztynie w Biegu Jakubowym.
W latach 2013-2017 Marta Stramek uprawiała kolarstwo tandemowe.
– W tej dyscyplinie dużo zależy od pilotki, od współpracy. Przez pół roku byłam w kadrze narodowej, startowałam w wyścigach na Słowacji, w Czechach, w Niemczech. Były medale, czwarte miejsce na torze. Ale potem nie dostałam grupy startowej i na tym się skończyło – przyznaje zawodniczka.
Po kilkuletniej przerwie wróciła do sportu, znowu zapragnęła się ruszać. A biegać zaczęła w nietypowych okolicznościach. Pewnego razu, dokładnie 3 maja 2020 roku, gdy w Polsce i na świecie rządziła już pandemia Covid-19, z dzieckiem w wózku wyszła na spacer. Żeby urozmaicić sobie ten czas, zaczęła poruszać się szybciej, coraz szybciej. W końcu pobiegła, pchając przed sobą wózek. Spodobało jej się.
– Na tyle ile mogłam, biegałam razem z synkiem, Oliwierem. Kupiłam taki specjalny wózek do biegania i tak się zaczęło – mówi Marta Stramek. – Koleżanka podpowiedziała mi, że Stowarzyszenie „Cross” organizuje biegi. Na początek zgłosiłam się do klubu w Olsztynie, potem skontaktowałam się z Krzysztofem Badowskim i tak dołączyłam do bydgoskiego klubu.
Dziesiątka jest najdłuższym dystansem w karierze zawodniczki, ale szykują się zmiany. Tomasz Chmurzyński ma inny pomysł na dalsze bieganie Marty.
– Trener docelowo widzi mnie na półtora kilometra, oczywiście na stadionie. Taki plan jest na przyszły rok, zobaczymy, co z tego wyniknie – mówi zawodniczka „Łuczniczki”. I dodaje: – Cieszę się, że biegam. To jest generalnie czas tylko dla mnie. Jak idę na trening, to jest wysiłek, ale też czas na różne przemyślenia, uporządkowanie w głowie swoich spraw. Jest ciężko, bo nie zawszę mogę znaleźć opiekę dla dziecka, ale pomagają mi rodzice i przyszywani dziadkowie syna. I co równie ważne – wyrozumiała szefowa w pracy (śmiech).
Od czterech lat poprawia wynik
Wśród mężczyzn w kategorii niewidomych zwyciężył Mariusz Zacheja z Warszawy, któremu na trasie towarzyszył Patryk Fołtyn. Zacheja dwa tygodnie wcześniej triumfował w Bydgoszczy w mistrzostwach Polski w półmaratonie, które odbyły się przy okazji 6. PKO Bydgoskiego FestiwaluBiegowego. Drugi na mecie był Zbigniew Świerczyński, emerytowany nauczyciel z Czerska, reprezentant klubu „Warmia i Mazury” Olsztyn. Jego przewodnikiem był Jarosław Jagieła. Na najniższym miejscu podium stanął Sebastian Greń z „Łuczniczki” Bydgoszcz (asystował mu Andrzej Kiełczyński). Czwarte miejsce wśród niewidomych zajął inny zawodnik bydgoskiego klubu – Dariusz Cholewczyński, który pobiegł z Julianem Kubarskim. Swoje sportowe zainteresowania Cholewczyński dzieli między bieganie, nordic walking i grę w warcaby stupolowe. Biega od pięciu lat. Jego przygoda z tą aktywnością zaczęła się od wyjazdu na zgrupowanie ogólnorozwojowe do Szklarskiej Poręby.
– Od dwóch lat biegam regularnie z trenerem Tomkiem Chmurzyńskim. Jestem z nim cały czas w kontakcie, bezpośrednim i telefonicznym. Trenuję według jego wskazówek szkoleniowych – i są już tego efekty. W mistrzostwach Polski na dziesięć kilometrów wziąłem udział po raz czwarty, za każdym razem poprawiam wynik. Cieszę się, że tym razem zszedłem poniżej godziny. Niewidomym zawodnikom towarzyszyli na trasie biegacze przewodnicy z „Kolejarza” Bydgoszcz.
Starty bydgoszczan okiem trenera
Tomasz Chmurzyński, trener sekcji biegowej „Łuczniczki”, tak rozliczył starty swoich zawodniczek:
– Zarówno Marta Stramek, jak i Katarzyna Tomczak pobiły rekordy życiowe. Stramek w najbliższym czasie ma szansę pobiec poniżej 40 minut. Wśród kobiet to jest przyzwoity poziom. Widać, że ma potencjał, a życie pokaże, czy uda się go wykorzystać. Wiadomo, rodzina, dzieci, obowiązki... Ale tak czy inaczej pobiegła o pięć minut szybciej niż rok temu i ze swoim czasem była na mecie trzecia wśród wszystkich startujących. Tomczak też pobiegła życiówkę, szybciej o dwie minuty niż rok temu. To przyzwoite bieganie, nie wszyscy muszą być mistrzami.
Chmurzyński podsumował też postawę swoich pozostałych zawodników.
– Kacper Jażdżewski zapłacił nie tyle frycowe, co za brak wiedzy albo wyobraźni. Dzień przed biegiem najadł się grzybów. Wiadomo, że one obciążają wątrobę. Złapał kolkę w trakcie biegu i skończył na trzecim miejscu. To poniżej jego możliwości. Co do Sebastiana Grenia, to po mistrzostwach Polski w półmaratonie chorował, był przeziębiony. Mało trenował, więc na dziesiątkę miał tylko spokojnie dobiec do mety. Był trzeci. Mimo że pobiegł znacznie lepiej niż roku temu, to jednak poniżej tego, do czego był przygotowywany.
A jakie są przewidywania dla sekcji biegowej na przyszłość?
– Ogólnie nie ma co narzekać. Widać postępy w grupie jako całości. Martę Stramek prowadzimy w klubie pierwszy rok. Jest założenie, żeby w przyszłym roku skrócić jej dystans, żeby podjęła walkę na stadionie. Podkręcając możliwości w biegach średnich, można później wymagać więcej na dłuższych dystansach. A poza tym, jeżeli każdy będzie trenował według rozpiski szkoleniowej, jeśli będą omijać nas takie pozasportowe okoliczności jak u Kacpra czy Sebastiana, to na pewno wszyscy będą się rozwijali sportowo – podsumowuje Tomasz Chmurzyński.
Młodzież biegła krócej
W Myślęcinku pobiegli też uczniowie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 1 im. Louisa Braille’a w Bydgoszczy. Na starcie pojawiło się ośmioro słabowidzących zawodników, którzy są jednocześnie członkami „Łuczniczki” Bydgoszcz. Wszyscy oni mieli do pokonania dystans 2 km. Najmłodszym biegaczem, a jednocześnie najmłodszym w całej stawce uczestników był 13-letni Maciej Tryba ze Śliwic. Dla niego start na tej imprezie był debiutem.
– Biegło mi się bardzo dobrze, na koniec trochę kolka mnie złapała, ale dobiegłem do mety – mówi zadowolony Maciek, który ostatecznie zajął trzecie miejsce w swojej grupie startowej.
Z kolei nieco starszy Łukasz Śmiech z Białochowa pod Grudziądzem, który wygrał w wyścigu juniorskim, biega już od dwóch i pół roku.
– To był najdłuższy dystans, jaki dotąd przebiegłem. Lubię też inne sporty, gram w koszykówkę, siatkówkę, chodzę z kijkami – wymienia swoje zainteresowania Łukasz. Jak obaj dodają, lubią też chodzić na Torbyd na łyżwy, na orlika na piłkę nożną, podoba im się trenowanie na nartorolkach, a w okresie zimowym można ich spotkać także na nartach biegowych.
Pomoc z roweru i... masaż
Uczestników biegowej rywalizacji na 10 km zabezpieczali wolontariusze piloci – członkowie Stowarzyszenia Klubu Turystyki Rowerowej „Rowerowa Brzoza”. Pięciu rowerzystom, którzy towarzyszyli biegaczom, przewodził Kazimierz Wołoszyn, przodownik turystyki rowerowej PTTK.
– Musieliśmy uważać na pieszych, rowerzystów i samych zawodników, żeby biegli wytyczoną trasą, żeby z niej nie zbaczali. To już kolejny taki nasz udział w imprezie, w której startują niewidomi i słabowidzący biegacze. Od lat współpracujemy z Krzysztofem Badowskim, prezesem „Łuczniczki” Bydgoszcz.
Jak działa i jakie cele stawia sobie grupa „Rowerowa Brzoza”?
– Stowarzyszenie jest otwarte dla wszystkich. Członkowie są nie tylko z Brzozy. Mogą do nas należeć sympatycy rowerowej aktywności także z Białych Błot, Bydgoszczy czy Koronowa. Kto chce, ten reprezentuje „Rowerową Brzozę”. Organizujemy różne imprezy rekreacyjno-sportowe, rowerowe, biegowe razem z „Brzoza Biega”.
Rowerzyści z tego stowarzyszenia organizowali Rajd Niepodległości, oprócz tego brali udział w rajdach poświęconych papieżowi Janowi Pawłowi II czy w rajdzie szlakiem męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Na koncie mają także kilometry tras z Bydgoszczy do Zakopanego i Częstochowy. Najdłuższym dystansem, jaki rowerzyści z „Rowerowej Brzozy” przejechali w roku 2021, była trasa R10, wzdłuż Bałtyku, ze Świnoujścia na Hel. Na pokonanie tego dystansu poświęcili siedem dni.
A jak jeszcze o uczestników mistrzostw dbali organizatorzy? Na mecie czekały wypieki specjalnie powołanego na tę okoliczność Koła Gospodyń z Bydgoszczy, a także ciepła kawa i herbata oraz zimne napoje.
Po powrocie niepełnosprawnych biegaczy do hotelu Akor okazało się, że jest jeszcze jedna niespodzianka. Za sprawą Tomasza Chmurzyńskiego, który dotarł do kursantów ze szkoły masażu w Bydgoszczy, chętni mogli skorzystać z zabiegów relaksacyjnych. Masażyści wykonali je w ramach wolontariatu.
– Cieszymy się, że mogliśmy wam dogodzić po tym trudnym biegu. Mamy nadzieję, że zrobiliśmy wam dobrze – usłyszeli na koniec od masażystów biegacze. Wybuch śmiechu był najlepszą oznaką aprobaty i dobrej atmosfery panującej wśród uczestników tej mistrzowskiej imprezy.
Paraolimpijczycy – ci to mają wspomnienia!
Uczestników mistrzostw Polski na 10 km w Bydgoszczy odwiedzili medaliści igrzysk paraolimpijskich, którzy jeszcze w ubiegłym stuleciu zdobywali medale na światowych imprezach.
Jeden z nich, Andrzej Pawlik z Wrocławia, przebiegł trasę w Myślęcinku, ale tym razem już tylko dla przyjemności. Jako zawodnik „Startu” Wrocław na igrzyskach paraolimpijskich zdobył cztery razy złoto i raz brąz. W 1976 roku w Toronto był pierwszy w pięcioboju lekkoatletycznym i trzeci w pchnięciu kulą. W 1980 roku w Arnhem zwyciężał trzykrotnie: w skoku w dal, w trójskoku i w pięcioboju lekkoatletycznym.
Z kolei Wiesław Miech z Płocka wywalczył brązowy medal paraolimpijski w maratonie w Seulu w 1988 roku. Ponadto ma na koncie wiele sukcesów na ME i MŚ, zaliczył ponad 100 maratonów, biegi na 100 km i supermaratony.
Trzecim paraolimpijczykiem obecnym na uroczystym podsumowaniu w hotelu Akor na Ludwikowie był współorganizator tegorocznych MP Tomasz Chmurzyński z „Oculusa” Bydgoszcz. Cały czas biega, ale na trasę w Myślęcinku nie wyruszył, bo rehabilituje nogę po drobnym urazie. Jako ciekawostkę dodajmy, że jego życiówka na 10 km to 32:48. Tomasz Chmurzyński w swoim dorobku ma udział w czterech maratonach na igrzyskach paraolimpijskich (Atlanta 1996, Sydney 2000, Ateny 2004 i Pekin 2008). Raz zdobył srebrny medal, raz był czwarty. Na paraigrzyskach biegał również 10 km. W kategorii zawodników z dysfunkcją wzroku jest zwycięzcą maratonów w Nowym Jorku, Toronto i Los Angeles. Z biegania maratonów i reprezentowania polskiej kadry zrezygnował po igrzyskach paraolimpijskich w Pekinie.
Na uroczystym podsumowaniu uczestnicy paraolimpiad zgodnie podkreślali, że wiele się zmieniło, jeśli chodzi o umiejętności zawodników i podejście do uprawiania sportu od czasu, kiedy oni startowali. Wspominali swoje sukcesy sportowe, a tych nie brakowało. Czas jest jednak nieubłagany. Wiesław Miech spuentował to żartobliwie słowami piosenki Maryli Rodowicz: Ale to już było i nie wróci więcej I choć tyle się zdarzyło To do przodu wciąż wyrywa głupie serce.
Kiedy paraolimpijczycy zakończyli swe barwne wspomnienia, zebrali gromkie brawa od młodszych uczestników rywalizacji w Myślęcinku.
***
Impreza została zorganizowana przez Stowarzyszenie „Cross”. Koordynatorem mistrzostw był Krzysztof Badowski. Na miejscu pieczę nad przygotowaniami i przebiegiem zawodów trzymali członkowie „Łuczniczki” Bydgoszcz: Georgina Myler i Tomasz Chmurzyński. Mistrzostwa Polski dofinansowało Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.
Marek Fabiszewski
Tabela wyników - kobiety, mężczyźni i młodzież
Zwycięzcy mistrzostw Polski niewidomych i słabowidzących w biegu na 10 km 2.10.2021 r., Bydgoszcz (Myślęcinek)
W godzinach wieczornych 14 sierpnia 2021 r. na ulicach Płocka rozegrano mistrzostwa Polski w biegu na 5 kilometrów osób niewidomych i słabowidzących. Świetnie wypadli zawodnicy reprezentujący „Łuczniczkę” Bydgoszcz. Spośród dziewięciu z nich aż siedmiu zajęło miejsca na podium, chociaż nie zawsze te najwyższe.
Mistrzostwa na 5 km zawodników z dysfunkcją wzroku organizowane są zwykle podczas biegu im. Waldemara Kikolskiego, jaki od lat odbywa się w kwietniu w Łapach dla upamiętnienia wybitnego maratończyka, wielokrotnego uczestnika igrzysk paraolimpijskich, który zginął w wypadku samochodowym. Tym razem bieg memoriałowy został jednak odwołany z powodu pandemii, a mistrzostwa przeniesiono na sierpień. Rywalizacja niewidomych i słabowidzących sportowców odbyła się ostatecznie w ramach VI Międzynarodowego Biegu Obrońców Płocka 1920 r. Główny dystans tej imprezy to 10 km. Organizatorem biegu mistrzowskiego na 5 km było Stowarzyszenie „Cross”. Celem takich imprez, między innymi biegowych, jest krzewienie sportu i kultury fizycznej wśród osób z dysfunkcją wzroku, wspieranie sportowego współzawodnictwa i podnoszenie kwalifikacji sportowych zawodników.
Biegacze z dysfunkcją wzroku, przewodnicy i trenerzy oraz osoby współorganizujące tę imprezę mieszkali w ośrodku Mazowsze w Soczewce, niedaleko Płocka. Na bieg i z powrotem do ośrodka przewoził ich wszystkich wynajęty bus. Start i meta usytuowane były na deptaku w połowie ul. Tumskiej, przy Muzeum Mazowieckim. Stoi tam figura Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej, współzałożycielki i dyrektorki Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca „Mazowsze”. Wielu uczestników sportowej rywalizacji wróciło do domów z pamiątkowym zdjęciem zrobionym u boku tej słynnej płocczanki.
Bieg rozpoczął się nietypowo dla większości imprez ulicznych – o godzinie 20.00. Warto podkreślić, że siedem z dziewięciu miejsc na podium zajęli biegacze „Łuczniczki” Bydgoszcz. Krzysztof Badowski, dyrektor bydgoskiego klubu i wiceprezes Stowarzyszenia „Cross”, któremu na sercu leży rozwijanie biegów, sam również stanął przed linią startu. Tak opisuje swoje spostrzeżenia z biegu:
– Trasa trudna technicznie, wymagająca, ale ze względu na to, że nie ma zbyt wielu biegów ulicznych w Polsce, musieliśmy przystać na rozegranie imprezy tutaj, aby znowu nie przekładać tych mistrzostw. Jako dyrektor „Łuczniczki” Bydgoszcz muszę zwrócić uwagę na bardzo dobry start naszych zawodników, podopiecznych Tomasza Chmurzyńskiego. Jego trzyletnia praca z zawodnikami dała wyniki w postaci siedmiu z dziewięciu medali mistrzostw Polski na tym dystansie. Po wielu latach „Łuczniczka” stała się największym ośrodkiem szkolącym biegaczy niewidomych w Polsce. Duża w tym zasługa trenera Chmurzyńskiego, który maksymalnie zaangażował się w to przedsięwzięcie. W tej chwili Sebastian Greń jest naszym najlepszym biegaczem niewidomym (grupa startowa T11) uprawiającym biegi długodystansowe. Żeby dojść do takiego poziomu, trzeba ciężkiej pracy treningowo-logistycznej i współpracy z przewodnikiem – podsumowuje Krzysztof Badowski.
Dodajmy, że Sebastianowi Greniowi na trasie w Płocku (ale także podczas treningów w Bydgoszczy) towarzyszył jako przewodnik Andrzej Kiełczyński, a z Dariuszem Cholewczyńskim pobiegł Radosław Kwiatkowski.
Po skończonym biegu jego uczestnicy dotarli do Soczewki przed godziną 22.00, więc do kolacji zasiedli o nietypowej jak dla sportowców porze. Przed posiłkiem odbyła się uroczystość oficjalnego zakończenia mistrzostw i uhonorowania zawodników, którzy stanęli na podium w każdej z trzech kategorii startowych.
Zawody dofinansowane zostały przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w ramach realizacji projektu „Wspólny start 2020” oraz przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.
Georgina Myler
Tabela wyników - kobiety i mężczyźni
Mistrzostwa Polski osób niewidomych i słabowidzących w biegu na 5 km 14.08.2021 r., Płock
W Myślęcinku odbyły się mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w półmaratonie. Start zaplanowano na 18 września 2021 r., w czasie trwania 6. PKO Bydgoskiego Festiwalu Biegowego. Wśród 14 uczestników mistrzostw największą reprezentację mieli gospodarze. Organizatorem zawodów było Stowarzyszenie „Cross”, a ich bezpośrednim przygotowaniem zajęły się klub „Łuczniczka” Bydgoszcz oraz Stowarzyszenie „Oculus”.
Nowi na tym dystansie
Na trasach wokół polany Różopole biegacze pełnosprawni rywalizowali na dystansach pięciu, dziesięciu oraz 21,1 km (półmaraton), a tym samym biegli jedną, dwie albo cztery pętle (z tzw. agrafką, by wypełnić dystans półmaratonu). Były to pierwsze mistrzostwa Polski w półmaratonie amatorów. Medale przyznawano w kategoriach open oraz w licznych kategoriach wiekowych, od 16 do 55 lat w górę. Wśród 560 uczestników półmaratonu wystartowało 14 biegaczy z dysfunkcją wzroku – 13 mężczyzn i jedna kobieta – którzy rywalizowali w kategoriach: T11 (niewidomi z przewodnikami) i T12 (słabowidzący). Liczną, bo pięcioosobową ekipę wystawili gospodarze. Najlepiej z nich wypadł debiutujący na tym dystansie niewidomy biegacz Sebastian Greń (przewodnik: Andrzej Kiełczyński), który zajął trzecie miejsce (1:49:50). Drugim debiutantem był słabowidzący Kacper Jażdżewski (4. miejsce, czas 1:34:19). Krzysztof Badowski, dyrektor „Łuczniczki”, był piąty (1:52:41).
– Na treningach dwa razy dwadzieścia kilometrów już robiłem, ale dopiero teraz wystartowałem na takim dystansie – przyznał Sebastian. – Było założenie, że się nie ścigamy, tylko biegniemy równym tempem.
Mistrz z taneczną przeszłością
Mariusz Zacheja z „Syrenki” Warszawa wygrał rywalizację wśród niewidomych. Na trasie towarzyszył mu Julian Kubarski z Bydgoszczy.
– Chociaż pobiegłem z Mariuszem po raz pierwszy, to współpracowało mi się bardzo dobrze. Jest wymagający, wybiegany, dobrze trzyma tempo, takiego zawodnika dobrze się prowadzi – przyznaje przewodnik.
Zacheja zaczynał w 2013 od dystansu 10 km. W maju tego samego roku w Kurpiowskiej Połówce nabawił się kontuzji kolana i leczył ją do końca sezonu.
– Ale się nie zraziłem, złapałem bakcyla – mówi Mariusz. – Wiadomo, że dla ludzi, którzy nic nie widzą, zorganizowanie choćby przebieżki jest trudne. Kiedy biegłem, ktoś obok mnie jechał rowerem. To nie były regularne treningi. Dopiero gdy w 2019 roku kupiłem sobie bieżnię, mogłem już ćwiczyć codziennie – i zaczęło się na poważnie. Bieżnia bardzo mi pomogła, gdy przyszła pandemia.
Wraz z regularnymi treningami pojawiły się dobre wyniki na trasach biegowych. W 2020 roku Zacheja na 10 km zrobił 45:49, a w tym roku połówkę pobiegł w 1:47:35. Obydwa biegi odbyły się w Bydgoszczy. Wcześniej, bo w 2017 roku, uzyskał też najlepszy czas na 15 km – 1:15:28. Jak przyznaje, nie czuje dystansu 5 km, w przypadku osoby niewidomej ścigającej się w tłumie uważa to za mało miarodajne.
Jeszcze do niedawna Mariusz znajdował czas na drugą dyscyplinę. Od 2003 roku aż do pandemii Covid-19 startował w turniejach tańca towarzyskiego. Praktycznie co roku był na podium, w 2009 został wicemistrzem Polski niewidomych.
Z agrafką i jeszcze z hakiem
Katarzyna Tomczak nie miała kłopotu z rywalkami, bo dystans półmaratoński nie jest popularny wśród kobiet z wadą wzroku. Walczyła ze swoimi słabościami. Uzyskała wynik 1:46:12. Za linią mety biegaczka, która w swojej karierze zaliczyła trzy maratony, przyznała, że miała kłopoty z... trzymaniem się trasy.
– Tak to jest, jak ktoś niedowidzi – śmieje się zawodniczka „Łuczniczki” Bydgoszcz. – Ale jak sobie tak myślę na spokojnie, to trasa była bardzo łatwa i teraz bym na pewno nie zabłądziła. Jak się patrzy w jeden punkt przed sobą, na zasadzie „aby do przodu”, to można przeoczyć, że z lewej strony jest już tzw. agrafka. Trener Tomek Chmurzyński powiedział mi: „A nie mówiłem? Jak się nie trzyma lewej strony, to potem tak to wygląda”. Jedni biegli półmaraton, drudzy pięć kilometrów, inni jeszcze dziesięć, więc można się było pogubić. Mój błąd, moja wina. W ten sposób zaliczyłam pół maratonu i jeszcze troszkę.
A jak wypadł ten start od strony sporto-wej?
– Nie powiem, że był to dla mnie bieg treningowy, bo jak zawsze chciałam osiągnąć najlepszy czas. Z trenerem ustaliliśmy jednak, że nie jest to najważniejszy bieg w tym roku, że potraktujemy go jako przygotowanie do kolejnej rywalizacji – mistrzostw Polski na 10 km. Tym półmaratonem Tomek zwiększył mi kilometraż, ale nie cierpię z tego powodu.
Pod okiem Tomasza Chmurzyńskiego zawodniczka trenuje od października 2020 roku, czyli mija właśnie rok tej współ-pracy.
– Każdy z nas walczy o swój wynik, swoją formę, a ja chcę być lepszą wersją siebie. Od kiedy trenuję razem z Tomkiem Chmurzyńskim, moje bieganie ma ręce i nogi. Wcześniej było to bardzo chaotyczne, po każdym biegu tydzień leżałam, zbierałam siły na kolejny wyścig.
Nic na siłę
Tomasz Chmurzyński zszedł z trasy po pierwszej pętli. To czterokrotny paraolimpijczyk w maratonie, a obecnie szef „Oculusa” Bydgoszcz i trener biegaczy z „Łuczniczki”.
– Mam kontuzję łydki, naderwanie włókien. Wystartowałem z tym, myślałem, że dam radę. Ale nic na siłę. Stwierdziłem, że nawet gdybym ukończył bieg, to skutek byłby taki, że mógłbym długo, długo nie biegać. Zwyciężył zdrowy rozsądek. Ja już nic nikomu nie muszę udowadniać, sobie też. Teraz biegam już tylko dla przyjemności – podsumowuje.
Na trasie miał kilkoro swoich podopiecznych.
– Główne założenie było takie, że Sebastian i Kacper przebiegną po raz pierwszy półmaraton. Żaden z nich nie trenuje pod takie dystanse. Występ Sebastiana trzeba ocenić jak najbardziej pozytywnie. Miał spokojnie pobiec pierwsze trzy pętle, a ostatnią bardzo mocno. I tak dokładnie pobiegł. Przed ostatnią pętlą do drugiego zawodnika tracił dwie minuty, a na mecie zabrakło mu dwudziestu sekund do srebrnego medalu. Ten krążek jest tylko wypadkową strategii, jaką obraliśmy przed startem. Dla Kacpra założenia były już inne, miał pobiec najlepiej, jak potrafi, po około 4:15. Ma za wysoką dynamikę ruchową do tempa, jakim biegnie, jeszcze nie umie radzić sobie z dystansem 21 kilometrów. Bieganie półmaratonu to połączenie wytrzymałości z ekonomiką ruchu, a on troszeczkę zachowuje się jak średniodystansowiec. To się później mści, na przykład po piętnastu kilometrach. Ale pierwsze koty za płoty. Biegła jeszcze Katarzyna. Dla niej ten start był testem ogólnej wytrzymałościpod dziesiątkę. Miernikiem tego, co zrobiliśmy w trakcie sezonu na treningach i obozach, będą właśnie mistrzostwa niewidomych i słabowidzących na 10 km – mówi trener. I zdradza jeszcze swoje plany:
– Jeśli zregeneruję się na tyle, że będę mógł pobiec na maksa, to powalczę o pierwsze miejsce. Jeśli nie, to postaram się pobiec dla Kacpra i mocno poprowadzić dychę.
Krzysztof Badowski
Tabela wyników - kobiety i mężczyźni
Medaliści mistrzostw Polski niewidomych i słabowidzących w półmaratonie 17-19.09.2021 r., Bydgoszcz (Myślęcinek)
W Boguszowie-Gorcach koło Wałbrzycha odbyły się drugie deblowe mistrzostwa Polski osób niewidomych i słabowidzących w showdownie. Zawody zyskują coraz większą popularność, o czym świadczy liczba zawodników zgłoszonych do turnieju. Tegoroczne mistrzostwa, rozegrane między 12 a 16 sierpnia, stały na bardzo wysokim poziomie, wiele meczów rozstrzygało się dopiero w tie-breaku.
Pomysł podrzucili Czesi
– Debel to stosunkowo nowa konkurencja showdowna – mówi Łukasz Skąpski, prezes „Łuczniczki” Bydgoszcz, były trenerkadry narodowej, a teraz także zawodnik mistrzostw. – W trakcie gry po obu stronach stołu stoi po dwóch zawodników, którzy przyjmują zagrywki i zagrywają na przemian. Bardzo ważne jest, aby tej kolejności nie pomylić, bo wtedy naliczane są punkty karne. Idea gry deblowej przyszła do Polski z Czech. Nasi południowi sąsiedzi, tak dla rozrywki, zaczęli grać parami, ale to się tak wszystkim spodobało w naszej części Europy, że fajnie się przyjęło. W ubiegłym roku odbyły się pierwsze deblowe mistrzostwa Polski, sondowaliśmy wtedy dopiero ten temat. Na podstawie nieprecyzyjnych przepisów przesłanych przez Czechów stworzyliśmy nasz własny regulamin. Powstawał na zasadzie prób i błędów. W trakcie towarzyskich turniejów sprawdzaliśmy, co się może wydarzyć, jak powinna wyglądać punktacja. Uściślaliśmy regulamin tak długo, aż został dopięty na ostatni guzik. Większość wzięliśmy z przepisów rozgrywek indywidualnych i uzupełniliśmy o sytuacje specyficzne tylko dla gry parami.
W imprezie na Dolnym Śląsku wzięło udział 40 zawodników, w tym 16 kobiet i 24 mężczyzn z klubów z Bydgoszczy, Chorzowa, Kłodzka, Lublina, Olsztyna, Przemyśla, Słupska, Wałbrzycha i Wrocławia. Rywalizowano na trzech stołach, mecze obserwowało siedmiu sędziów. Wszyscy oni świetnie poradzili sobie z prowadzeniem spotkań.
– Przy stole było zawsze dwóch arbitrów, bo jednak w deblu dzieje się znacznie więcej niż w rywalizacji indywidualnej. Jeden sędzia nie dałby rady tego ogarnąć, zweryfikować zdarzeń na stole – mówi Łukasz Skąpski.
Turniej rozgrywany był w zgodzie z systemem i regulaminem opracowanym przez IBSA oraz naszym regulaminem rozgrywek turniejów deblowych. Przed zawodami przeprowadzono sesję treningową oraz odprawy – sędziowską i techniczną.
W drodze do finału
W trakcie czterodniowych zmagań rozegrano rundę eliminacyjną (dwie grupy), a następnie ćwierćfinały, półfinały i finał w systemie pucharowym. Deble, które nie zakwalifikowały się do jednej ósmej finału, rywalizowały o pozostałe miejsca. W finale zmierzyły się drużyny z Bydgoszczy (Łukasz Skąpski i Łukasz Zdunkiewicz) oraz z Wrocławia (Monika Szwałek i Krystian Kisiel). Ostatecznie deblowym mistrzem Polski w showdownie został duet „Sprintu” Wrocław. Dla Łukasza Skąpskiego srebrny medal był tym większym sukcesem, że do stołu i rywalizacji powrócił po kilku latach przerwy. Ze swoim imiennikiem Zdunkiewiczem uczynił to z niezłym przytupem. Mimo że byli słabo ograni przed wyjazdem na Dolny Śląsk, od samego początku turnieju wykazywali dryg do debla. Zdunkiewicz jest leworęczny, więc ten układ pasował chłopakom, mogli wykorzystać swoje atuty. Była między nimi dobra komunikacja i okazało się, że to, co wymyślili, fajnie zagrało.
– Mieliśmy bardzo silną grupę, udało nam się wyjść z trzeciego miejsca – Łukasz Skąpski opowiada o przebiegu rywalizacji z jego udziałem. – Były kłopoty z duetem z Przemyśla. Pierwszego seta przegraliśmy do trzech (gra się do 11 przy dwóch punktach przewagi – przyp. aut.), w drugim przegrywaliśmy do ośmiu, potem jednak przyszła mobilizacja i wygraliśmy do dziewięciu. W tie-breaku rywale prowadzili nawet 6:0, ale zdołali zdobyć jeszcze tylko punkt. W rundzie ćwierćfinałowej stanęliśmy na wysokości zadania, co prawda przegraliśmy na początku z ekipą z Wrocławia, ale już rywali z Lublina pokonaliśmy po zaciętym trzysetowym meczu. Daliśmy radę także w półfinale, ale już w finale byliśmy tak wykończeni, że Wrocław nie miał z nami większych problemów.
W trakcie turnieju duet z Bydgoszczy zgłosił protest dotyczący meczu numer 10 przeciwko ekipie z Lublina (Szymon Budzyński i Katarzyna Stenka). Przedmiotem protestu były wątpliwości co do zasadności odgwizdywania tzw. dwóch rakietek w polu gry – dla obydwu drużyn. Konsekwencją tego była nieproporcjonalnie większa liczba punktów karnych w stosunku do wcześniejszych meczów. Do rozstrzygnięcia sporu została powołana komisja w składzie: sędzia główny Aneta Parobczak, koordynator Michał Madaliński oraz niezależny zawodnik Adam Wołczyński. Jednogłośną decyzją komisji mecz powtórzono.
Bydgoskie pary w grze
Oprócz srebrnego duetu w Boguszowie-Gorcach zagrały też dwie inne pary z „Łuczniczki”: Daniel Kuźniar – Paulina Krupa i Grzegorz Kałębasiak – Emilia Berczyńska. Wszystkie trzy duety awansowały do rundy ćwierćfinałowej.
– Bardzo dużym zaskoczeniem była postawa duetu Emilia Berczyńska i Grzegorz Kałębasiak – chwali swoich zawodników prezes klubu. – Przez rywali byli chyba lekko niedoceniani. To zawodnicy ze środka stawki, ale okazało się, że są tak dobrze zgraną parą, że w pierwszej rundzie pokonali m.in. zeszłorocznych mistrzów Polski z Przemyśla. Rywale byli mocno zaskoczeni jakością gry bydgoskiej pary. Inny nasz duet – Daniel Kuźniar i Paulina Krupa – zagrał na swoim wysokim poziomie, czym spełnił oczekiwania klubowego trenera Szymona Borkowskiego, trenera kadry Polski.
Do rywalizacji nie przystąpiła najmocniejsza bydgoska para, kadrowicze Łukasz Cichy i Agnieszka Bardzik. Powodem była niedoleczona kontuzja zawodniczki. Ale zarówno Agnieszka, jak i Łukasz mieli duży wkład w sukcesy pozostałych graczy z Bydgoszczy.
– Byli z nami, chodzili na każdy mecz, na który mogli podejść – mówi Łukasz Skąpski. – Służyli radą trenerską grającym kolegom. Pomagali i wspierali nas do samego końca. Pozostali, którzy też akurat nie grali, również nas wspierali. Nam (Łukaszom – przyp. aut.) asystowała Agnieszka, która wpadła na pomysł nagrywania meczów na komórce. Ma bardzo poważną wadę wzroku, więc oglądała je, używając zoomu. W przerwach naszych spotkań dzieliła się swoimi uwagami i było to dla nas bardzo cenne. Agnieszka może być kiedyś niezłym trenerem.
Organizatorzy też na medal
Turniej mistrzostw Polski był rozgrywany w hotelu Piotr w Boguszowie-Gorcach. W 2019 roku powstał nowy klub – DoSAN Wałbrzych. Jego prezes Adam Wołczyński to były zawodnik, wiceprezes Michał Madaliński jest mózgiem przedsięwzięcia. Obaj są wielkimi pasjonatami showdowna. W ubiegłym roku uzyskali od Stowarzyszenia „Cross” prawo organizacji deblowych mistrzostw Polski.
– Adam i Michał to klasa sama w sobie. Zaczynali bez doświadczenia, ale szybko okazało się, że są urodzonymi organizatorami – chwali gospodarzy turnieju Łukasz Skąpski. Wie, co mówi, bo sam ma duże doświadczenie jako pomysłodawca i organizator Polskiej Ligi Showdown oraz innych mistrzowskich turniejów.
W tym roku są też zaplanowane inne imprezy. Na przełomie października i listopada KSN Łuczniczka Bydgoszcz zorgani-zuje tam jeden drużynowy turniej Polskiej Ligi Showdown.
Mistrzostwa zorganizowało Stowarzyszenie „Cross” dzięki dofinansowaniu z PFRON oraz Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Zawody zostały przeprowadzone z zachowaniem ograniczeń związanych ze stanem pandemii.
Marek Fabiszewski
II Deblowe Mistrzostwa Polski Niewidomych i Słabowidzących w Showdownie 12-16.08.2021 r., Boguszowice-Gorce
W dniach od 20 czerwca do 4 lipca w hotelu Europa w Giżycku odbyło się szkolenie warcabowe dofinansowane przez PFRON w ramach projektu „Krok naprzód 2021”, który realizuje Stowarzyszenie „Cross”. Ze wsparcia trenerów korzystali uczestnicy o zróżnicowanym stopniu zaawansowania.
Zajęcia odbywały się w grupach: początkującej, średnio zaawansowanej oraz zaawansowanej. W zespole trenerów był między innymi prezes Polskiego Związku Warcabowego Damian Reszka. Część osób rozpoczynających swą przygodę z warcabami uczestniczyła także w zajęciach grup o wyższym stopniu zaawansowania, niektórzy nowicjusze byli bowiem wyjątkowo głodni wiedzy, bardzo przyciągało ich również podejście instruktorów: kiedy trzeba – indywidualne, a kiedy zagadnienie było nowe dla wszystkich – omawiano je w grupie. Ogromnym atutem szkolenia była bez wątpienia szeroka wiedza instruktorów, którzy umiejętnie i rzetelnie potrafili ją przekazać, co znacząco pozwoliło podnieść umiejętności wszystkim adeptom sztuki warcabowej. Wykładowców cechowało także wspaniałe, przyjazne podejście, a to sprawiło, że podczas szkolenia panowała wręcz rodzinna atmosfera. Bezproblemowe współdziałanie koordynatora szkolenia Andrzeja Gasiula z wykładowcami i uczestnikami zajęć dodatkowo motywowało wszystkich do pracy.
Szkolenie skupiało się na strategiach prowadzenia gry, adepci rozwiązywali zadania warcabowe, analizowali partie znanych zawodników, poznawali pozycje, kombinacje, uczyli się liczyć tempa, zagrali również symultanę z ekipą szkolącą. Początkujący zaznajamiali się z budową i układem planszy oraz podstawami gry.
Wszystkie cele projektu zostały zrealizowane, uczestnicy wyjeżdżali zadowoleni i z zasobami świeżych umiejętności warcabowych. Ogromne słowa podziękowania dla szkoleniowców – za przekazaną wiedzę i rzetelnie wykonaną pracę. Wielkie wyrazy uznania i podziękowania dla koordynatora Andrzeja Gasiula – za wspaniałą organizację. Uczestnicy wraz z kadrą wzięli udział we wspólnym spacerze po Giżycku, połączonym ze zwiedzaniem twierdzy Boyen, inną atrakcją była wycieczka statkiem „Posejdon” po okolicznych jeziorach. Było również ognisko nad jeziorem Kisajno, tuż przy hotelu Europa, z pieczeniem kiełbasek i śpiewaniem, do którego na gitarze przygrywał Andrzej Gasiul. Wszystko to razem stworzyło niepowtarzalną atmosferę. Miejmy nadzieję, że w kolejnych latach te tak potrzebne dla rozwijania dyscypliny szkolenia będą powtarzane.
Wojciech Woźniak
Kręgle
Krok naprzód na kręgielni
Kręgle nie tracą na popularności i przyciągają nowych miłośników. W dniach 29.08-12.09.2021 odbyło się w Pucku kolejne szkolenie sportowe z zakresu kręgli klasycznych, należące do cyklu dziesięciu szkoleń projektu Stowarzyszenia „Cross”, który nastawiony jest na rozwijanie kompetencji w różnych dyscyplinach sportu uprawianych przez osoby niewidome i słabowidzące. Dzięki wsparciu finansowemu Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych ponad trzydzieści osób mogło przez dwa tygodnie rozwijać swoją wiedzę teoretyczną oraz praktyczne umiejętności kręglarskie.
W trakcie tej edycji udało się także z bliska zobaczyć, jak zbudowana jest i jak od zaplecza działa kręgielnia – wraz z całą automatyką. Okazało się to bardzo ciekawym elementem szkolenia. Każdy mógł sam sprawdzić, jak wygląda końcówka rzutu, co dzieje się z kręglami, kulą i całą automatyką, która odpowiada za sprawny przebieg gry. Dzięki kadrze trenerskiej, obecnej na kręgielni przez cały czas zajęć, każdy z uczestników był w stanie spokojnie omówić wszystkie swoje rzuty. Nie brakowało radykalnych decyzji dotyczących zmiany stylu gry. Dzięki projektowi pojawiło się kilka zupełnie nowych, zapalonych osób, które zdecydowały się na rozpoczęcie przygody z kręglami klasycznymi.
Uczestnicy zaczynali każdy dzień gimnastyką, a czas wolny mogli wypełniać licznymi wycieczkami po Półwyspie Helskim i Trójmieście. Wymarzona pogoda oraz mnogość atrakcji nikomu nie pozwoliły na chwilę nudy.
Szachy
Nowe figury przy deskach
Zainteresowanie nowym popkulturowym serialem „Gambit królowej” spowodowało, że szachy znów biją rekordy popularności. Coraz więcej osób uczy się grać, jak i śledzi poczynania mistrzów szachowych. Gdyby tego było mało, nasz 23-letni arcymistrz z Wieliczki – Jan Krzysztof Duda – w sierpniu tego roku został pierwszym polskim triumfatorem Pucharu Świata i zapewnił sobie awans do turnieju kandydatów, który wyłoni uczestników pojedynku o mistrzostwo świata w 2023 roku. Wszystko to sprawia, że szachy są obecnie bardzo modne. Zainteresowanie to przełożyło się także na powodzenie naszego szkolenia.
W dniach od 11 do 25 września 2021 r. w Sarbinowie nad Bałtyckim, w Centrum Rehabilitacji i Wypoczynku Sophia-Bryza odbyło się szkolenie z zakresu szachów dla osób niewidomych i słabowidzących. Organizatorem było Stowarzyszenie „Cross”, a szkolenie szachowe stanowiło część realizowanego projektu „Krok naprzód 2021”. Zadania koordynatora wzięła na siebie Józefa Spychała.
W szkoleniu uczestniczyły 32 osoby, które zdobywały umiejętności w czterech ośmioosobowych grupach, od początkującej do najsilniejszej. Instruktorami byli: Witalis Sapis, Daniel Piotrowski, Krzysztof Derecki oraz Łukasz Lanica. Wszystkie grupy każdego dnia uczestniczyły w trzech sesjach: porannej, poobiedniej i wieczornej. Programy szkoleniowe były dopasowane do poziomu i wiedzy szachowej uczestników. W rannej sesji największy nacisk kładziono na taktykę, głównie rozwiązywanie zadań i problemów szachowych. Drugi blok godzinowy wiązał się ściśle z pierwszym, ale poświęcony był z reguły praktycznemu zastosowaniu omówionych wcześniej zadań i rozwiązań problemów. Uczestnicy ćwiczyli na bieżąco przerabiany materiał podczas bezpośrednich pojedynków. W trzecim, ostatnim bloku, omawiane były aspekty dotyczące szerokiego tematu szachów: ich historii, rozwoju w Polsce i na świecie, metod treningu, regeneracji, zmian w przepisach turniejowych.
Po trudnym treningu szachiści relaksowali się na licznych wieczorkach integracyjnych i tanecznych – z muzyką na żywo. Mogli też spróbować swoich sił w śpiewaniu, karaoke czy kalamburach. Kolejną atrakcją było ognisko z pieczeniem kiełbasek. W związku z tym, że szkolenie odbywało się w ośrodku rehabilitacyjnym, jego uczestnicy mogli korzystać z różnych oferowanych tu zabiegów. Samo położenie ośrodka Sophia-Bryza i zielona przestrzeń wokół niego zachęcały do długich wycieczek i spacerów brzegiem morza.
Z natury rzeczy młodzi ludzie rozpoczynający przygodę z szachami nie są najczęściej w stanie ocenić z merytorycznego punktu widzenia jakichkolwiek pomocy w postaci literatury. Treść jest zwykle zbyt zawiła, a nie każdy ma możliwość współpracy z wykwalifikowanym trenerem. W moim przypadku było podobnie, chociaż od pewnego momentu miałem silne wsparcie w osobie mistrza Witolda Balcerowskiego. Nasze wspólne analizy, późniejsze pryncypialne spory na wszelkie możliwe tematy związane z szachami były niezwykle inspirujące.
Moje pojmowanie szachów poprzez literaturę postępowało jednak jakby oddzielnym nurtem. Zajęcia odbywały się raz w tygodniu, a głód wiedzy był nienasycony. Mimo ograniczonych możliwości poszukiwałem w różnych zbiorach partii odpowiedzi na wszelkie pytania rodzące się zarówno w trakcie gry, jak i podczas analiz. Zbiory te nie miały najczęściej klasyfikacji debiutowej czy też podziału według elementów strategii. Pokazywały drogę wybitnego szachisty w ujęciu chronologicznym występów w turniejach i meczach. Taki układ – świadomie czy nie – pozwalał śledzić ewolucję gry wybranego szachisty na przestrzeni lat.
Swoją edukację szachową rozpocząłem od książki „Sto partii” Paula Keresa. Poprawiłem znacznie znajomość języka rosyjskiego, ale niewiele zrozumiałem z partii tego wybitnego gracza. Dopiero gdy miałem okazję poszperać, w skromnej zresztą, biblioteczce mistrza, znalazłem książkę, która wywarła znaczący wpływ na moje zrozumienie szachów, a szczególnie elementów strategii. Był to zbiór partii Wasilija Wasiljewicza Smysłowa z roku 1952. Oto jedna z rozgrywek, które pozostały w mej pamięci jako przykład przewagi gońca nad skoczkiem w końcówce z pionkami na obu skrzydłach.
Imre Koenig – Wasilij Smysłow Mecz radiowy 1946
1.e4 e5 2.Sf3 Sc6 3.Gb5 a6 4.Ga4 Sf6 5.0-0 Ge7 6.We1 b5 7.Gb3 d6 8.c3 0-0 9.h3 Sd7 10.d4 Gf6 11.d5 Współczesna teoria proponuje tu najpierw 11.a4! Wb8 i dopiero 14.d5, ale rozważania debiutowe pozo-stawmy sobie na inny czas.
11...Sa5 12.Gc2 Sb6 13.Sbd2 c6 Z zamiarem podważenia białego centrum, a później doprowadzenia do d6-d5. 14.dc6 Hc7 15.Sf1 Hc6 16.Se3 Ge6 17.Sg4? Lepsze było 17.Sh2, bez utraty kontroli nad punktem d5. 17...Ge7 18.Se3 g6 19.Sh2 f6 20.h4
20...d5! We właściwym czasie, gdyż białe po h4-h5 mogłyby uzyskać atak. Kontruderzenie w centrum jest typową reakcją na atak na skrzydle.
21.ed5 Sd5 22.Sd5 Hd5 Złe byłoby 2...Gd5?! 23.h5!
23.He2 Hc4! Czarne wymuszają wygodne dla siebie uproszczenia. Ich konsekwentna gra związana z uderzeniem d6-d5 oraz niedokładność białych w 17. posunięciu doprowadziły do końcówki,w której figury czarnych są aktywniejsze.
28...Sd2 29.Ge6+ Ke6 30.Wd1 Sf3+ 31.Kf1 e4 32.Ke2 h5! Aby zagrać g5, hg, fg i marsz pionkiem „h”.
33.Sg2 Wd1 34.Kd1 b4 35.cb4 Oddaje pole d4, ale inne kontynuacje także nie były lepsze. 35.Sf4+ Kf5 36.Sd5 Gc5 37.Ke2 (37.cb4 Wd8!; 37.Ge3 Wd8 38.c4 Ge3 39.fe3 Kg4 40.Ke2 Kg3) 37...bc3 38.bc3 Wb8
35...Wd8+ 36.Kc2 Lub 36.Ke2 Sg1+ 37.Ke3 Kf5–+.
36...Gb4 37.Ge3 Sd4+ Prowadzi do końcówki, w której goniec jest silniejszy od skoczka, gdyż pionki znajdują się na dwóch skrzydłach.
38.Gd4 Wd4 39.Wd1 Gc5 40.Se3 Wd1 41.Kd1
41...g5! Wreszcie następuje przełom. Białe stają przed poważnym dylematem – albo dopuszczą do powstania wolnego pionka „h”, albo będą miały słabego pionka h4.
42.Ke2 42.hg5? fg5 z dalszym h4.
42...gh4 43.gh4 f5 44.Sg2 Ke5 45.a3
Białe znalazły się w sytuacji przypominającej zugzwang. Polskim odpowiednikiem tego ogólnie przyjętego terminu jest „przymus”. Jest to pozycja, w której posunięcie nie jest przywilejem i prowadzi do przegranej. Oto warianty wskazane przez Smysłowa:
Korzystniejsze było 11.0–0 d5 12.d3=. 11...d5! Wykorzystując lepszy rozwój, czarne nawiązują ostrą walkę w centrum i przy okazji aktywizują Ge7.
12.de5 Jeśli 12.ed5, to 12...e4!.
12...Gb4+ 13.Sc3 Se4 14.0-0 Gc3 15.bc3 He7Czarne atakują białe pionki, w czym pomaga im silna pozycja Se4.
16.cd5 cd5 17.c4! Słabsze byłoby17.Gf4 g5! 18.Ge3 He5 lub 18.Gg3 Sd2, lub też 18.Hg4 h5!. Nie można także 17.He3 He5 18.f3 Hc3.
17...He5 18.Gf4 Hc3! Wymusza przejście do wygodniejszej końcówki. Przewaga czarnych jest niewielka, ale o Smysłowie mówiono, że „potrafi on zrobić coś z niczego”.
19.cd5 Hf3 20.gf3 Sc3 21.Gc7 Sd5 22.Gg3 Wfc8
Sporo materiału zostało wymienione i końcówka wydaje się prosta – na pierwszy rzut oka.
23.Wfd1 Wc5 24.Wd2 h6 25.We1 Wac8 26.Gd6 Ciekawie wyglądało 26.Kg2, bo pozostawiało obie wieże, co mogłoby sprzyjać kontrze białych.
26... Wc1! 27.Wc1 Wc1+ 28.Kg2 Sb6 29.Gg3
29...Wc6 Smysłow uważał, że należało grać teraz 30.Wd6 Wd6 31.Gd6 f5 32.f4 Kf7 33.Kf3 i pozycja białych byłaby pasywna, ale możliwa do obrony. Po partii można na spokojnie wszystko ocenić i wyważyć, ale w czasie gry emocje i ograniczenia czasowe robią swoje.
30.Kf1 f6 31.Ke2 Kf7 32.Kd3 Trzeba było się zdecydować na wymianę wież 32.Wd6 Wd6 33.Gd6 Sd5 (33...Ke6) [patrz komentarz do 30. posunięcia]. 32...Wc5 Wieża zmierza na a5, gdzie zajmie aktywną pozycję. 33.Wb2 Sd7 34.Kd4 Wa5! 35.Wc2 Ke6 36.Wc6+ Kf5 37.Wc7 Se5 38.Wc5
Grozi teraz f4, z wygraniem figury lub atakiem na pionka a6. 38...Wa3! 39.Ge5 Wa4+ 40.Wc4?? Lepsze było 40.Ke3 fe5 41.Wc2 Wa3+ 42.Ke2, choć i tu Smysłow wskazuje na wariant 42...a5 43.Wd2 g6 44.Wc2 h5 45.Wb2 Wc3i czarne stwarzały groźbę Kf4, wygrywały pionka, co w rezultacie powinno im dać zwycięstwo.40...fe5+ 41.Kd5 Wa2 42.Wg4 g5
0-1
Kolejna partia to wzorcowe wykorzystanie słabości pola d5, spotykane w wielu strukturach, które wówczas grałem.
7.Sce2! d6 Nie można 7...Se2 8.Se2 Gb2 9.Wb1 i teraz 9...Ha5+? 10.Gd2 Ha2 11.Wb2 Hb2 12.Gc3±.
8.c3 Sc6 Lepsze 8...Se2 9.Se2 Se7 10.d4 Hc7.
9.d4 cd4 10.Sd4 Sd4 11.Gd4 e5?! Czarne nie chcą wymienić Gg7, ale w taki sposób w ich obozie uwidacznia się słaby pionek d6, co stanie sie przyczyną dalszych trudności. Lepsze było 11...Sf6.
16.Wfc1! Najważniejszym zadaniem białych jest ustanowienie kontroli nad polem d5 w celu zafiksowaniasłabości na d6. Dlatego najlepiej byłoby zagrać c3-c4.
16...f5 Smysłow wskazuje, że czarne nie mogły przeciwdziałać c3-c4, np:16...b5? 17.a4 a6 (17...ba4 18.Wa4 a5 19.Wca1± z następnym b4) 18.Wd1± Wad8 (18...Wfd8 19.ab5 ab5 20.Wa8 Wa8 21.Hd6 Hd6 22.Wd6±; 18...Gb3 19.Hd6 Hd6 20.Wd6 Ga4 21.Sc1 i 22.b3) 19.ab5 ab5 20.Wa7+–.
37.Wd8! Za taką możliwość białe oddały pionka f2. Zdumiewało mnie to idealne połączenie strategii i manewrowania z konkretnymi kalkulacjami. Okazuje się, że czarny król jest bardzo narażony na atak, a biały ma się dobrze mimo otwartej pozycji.
cji. Tu partia została odłożona. 41...Hf5 42.Wd1 Hc5+ 43.Kg2 He7 44.Wf1+ Kg8 45.Hf6 He8 46.Hf5 Do końcowego ataku białe muszą przegrupować figury, stawiając hetmana na e4, a wieżę na e2.
46...g4 47.Wf2 He7 48.Hd3 Wg5 48...Hb7+ 49.Hd5+z przejściem do końcówki z dwoma pionkami więcej. 49.We2 Hf8 50.He4 Wg7 51.Hd5+ Hf7 52.We6! Hc7
1-0
Takie studiowanie twórczości wybitnych graczy jest z pewnością czasochłonne, ale pozwala przynajmniej częściowo przeniknąć do ich świata i rozsmakować się w szachach w najlepszym wykonaniu. Obecnie literatura szachowa oferuje liczne podręczniki na każdą okoliczność, nawet serie w rodzaju „Zagraj jak...”. Dobrze jest jednak samemu dokonać wyboru, bo przecież nie wszystkie partie we wspomnianym przeze mnie zbiorku podobały mi się w równym stopniu, przynajmniej w tamtym czasie. Nie bez znaczenia jest także studiowanie całych partii, gdyż wtedy można poznać mechanizmy budowania pozycji, plany gry, wzajemne zależności pomiędzy różnymi elementami składającymi się na partię szachową.
W poprzednich artykułach zajęliśmy się analizą półfinałowych partii mistrzostw Polski, w których bez wątpienia sporo się działo. Czas przejść do kolejnego turnieju, a właściwie sporego wydarzenia sportowego, tj. meczu o tytuł mistrzyni świata kobiet, który został rozegrany na przełomie kwietnia i maja w Warszawie. Walczyły w nim ze sobą Polka Natalia Sadowska oraz Rosjanka Tamara Tansykużyna. Po długich dziewięciu dniach ciężkiej gry ostatecznie lepsza okazała się Rosjanka, która po raz siódmy w karierze została mistrzynią świata. Mecz zakończył się rezultatem 54:54, a o jego wyniku zdecydowały baraże, w których Polka uległa w czwartej partii dogrywkowej. Przejdźmy zatem do najciekawszych pojedynków oraz momentów z meczu.
Tamara Tansykużyna – Natalia Sadowska Warszawa 2021 Rapid
1.32-28 17-22 2.28x17 11x22 3.37-32 6-11 4.31-26 Wariant wybrany w partii jest nieco rzadszy od standardowego 41-37, 46-41 itd., ale również cieszy się dużą popularnością. Charakteryzuje się on na pewno tym, że spotykamy się tu z dużą ilością teorii. 4.41-37 12-17 5.46-41 7-12 6.34-29 19-23 7.40-34 14-19 8.45-40 10-14 9.32-28 23x32 10.37x28 5-10 11.41-37 19-23 12.28x19 14x23 I obie strony walczą tu o centrum.
4...12-17 5.36-31 8-12 6.32-27 16-21
Czarne są zmuszone do wymiany dwa za dwa, w przeciwnym wypadku białe zdążyłyby stworzyć rogatkę. 7.27x16 22-28 8.33x22 18x36 9.41-37 19-2310.37-32 Można również grać: 10.39-33 14-19 11.44-39 10-14 12.50-44 2-8 13.34-2923x34 14.39x30.
10...14-19 11.32-27 12-18 12.39-33 10-14 Czarne mogły godzić się na wymianę dwa za dwa, gdyż nadal to one pozostają w centrum. 12...17-22 13.33-28 23x21 14.26x6113.38-32 7-12 13...1-6!! Czarnymi można wpadać na kombinację, bo ta jest przegrywająca dla białych.A. 14.47-41 36x29 15.32-28 23x21 16.34x1 19-24 17.16x7 2x11 18.1-34 20-25 19.43-38 Okazuje się, że damka białych nie jest mobilna i łatwo złapać ją w wiele przygotowanych po drodze pętli.B. 14.27-21 7-12 15.16x7 2x11(15...12x1 16.21x12 18x7) 16.21-16 5-10 17.16x7 12x1 Tutaj również nieco aktywniejsza pozycja po stronie czarnych.
14.16x7 2x11 To nie do końca najlepsze ustawienie czarnych. Mają centrum, ale do prawidłowego balansu brakuje ważnych pionów na krótkim skrzydle.
18...24-29 19.39-33 17-22 20.28x17 11x31 21.26x37 6-11 22.33x24 23-28 23.32x23 18x20 24.30-25 Z lekką przewagą białych, gdyż czarne mają kilka słabości.19.28x17 11x31 20.26x37 18-22 Czarne postanowiły nieco rozluźnić pozycję i przejść do zajmowania centralnych pól. Prawdopodobnie dobra decyzja.
Czarne ruszyły do ataku bez większego namysłu. Zajmują centrum i wciągają wszystkie swoje piony do gry. 28...12-17 29.43-38 10-15 30.50-44 18-22 31.27x18 13x22 32.41-37 9-13 33.44-39 13-18 34.37-32 To też jedna z możliwych gałęzi, jednak wariant wybrany w partii wydaje się aktywniejszy.
29.43-38 20-24 30.50-44 12-17 31.44-39 18-23 Oczywiście, należało wyciągać piony po głównej linii: 31...19-23! lub 31...18-2232.27x18 13x22 33.41-37 6-11 34.37-3219-23 35.32-27 22x31 36.26x37 17-22 37.37-32 22-28 38.42-37 8-12 39.40-34 29x40 40.45x34. Pozycja czarnych jest napierająca i to białe myślałyby, gdzie szukać remisu.
32.40-34?
Białe nie podjęły rękawicy. Wycofują siły. 32.41-37 6-11 33.37-32 8-12 34.48-43 10-15 Z interesującą grą dla obu stron. 32...29x40 33.35x44 8-12 34.45-40 13-18 35.39-33 Dokładniejsze: 35.38-33; 35.48-43.
35...9-13 36.44-39 17-22 37.38-32 22x31 38.26x37 23-28! Dobre rozbicie dwa za dwa, pozycja białych staje się w ten sposób bardzo rozproszona.
39.33x22 18x38 40.42x33 13-18 40...19-23 41.37-32 19-23 42.32-27 14-19 Możliwy był również następujący wariant, w którym białe musiałyby grać bardzo dokładnie. 42...12-17 43.41-37 6-11 44.48-42 14-19 45.40-35 17-22 46.37-31 10-14 47.39-34 11-16 48.42-38 14-20
43.41-37 10-14 43...6-11 44.48-43 12-17 45.39-34
44.37-32 23-29 44...14-20 45.25x14 19x10 46.40-35 6-11 47.27-21 10-14 48.21-16 14-1949.16x7 12x1 50.39-34 18-22 51.48-42 1-7 52.34-30 7-12 53.42-38 Pozycja jest remisowa, choć trzeba przyznać, że nie wygląda to zbyt kolorowo z punktu widzenia białych. Dochodząca do tego presja czasu nigdy nie jest pomocna.
45.48-42? To pierwszy błąd białych. Można było forsować remis, jak ukazane w wariancie. 45.33-28 29-33 46.25-20 33x35 47.20x9
45...29x38 46.42x33 6-11 47.40-35 18-23 47...11-16 Inna możliwość: 48.39-34 19-23 49.47-41 36x47 50.35-30 47x45 51.30x10 45-50 52.25-20 23-29 53.20-14 18-23 54.14-9 29-33 55.10-4 I jak widać – przy bardzo dokładnej i cierpliwej grze, mimo kamienia straty – białe prawdopodobnie zremisowałyby tę partię.
48.33-28??
To już praktycznie przegrany ruch białych. Klasyka jest na korzyść czarnych. 48.27-2111-16 49.25-20 16x29 50.20x9 23-28 51.39-34 29x40 52.35x44 28-32 53.9-4
48...12-17 49.39-34 11-16 50.34-30 0.27-2217-21 51.35-30 24x35 52.34-29 23x34 53.22-18 34-39 54.18-12 39-43 55.12-7 43-4956.7-1 49x27 57.1-45 Białe i tutaj nie byłyby raczej w stanie wyrwać jednego punktu czarnym.
50...24-29 51.27-22 17-21 52.32-27 23x32 53.27x38 19-23 54.38-33 29x38 55.30-24 38-42! W ten sposób czarne będą zdolne szybko atakować wszystkie kamienie białych.
56.47x38 36-41 57.38-32 41-47 58.24-19 47-36 59.19x10 36x15 I początek meczu zakończył się na korzyść Polki. Rosjanka poddała partię.
0-2
Natalia Sadowska – Tamara Tansykużyna Warszawa 2021 Partia klasyczna
1.34-29 19-23 2.40-34 14-19 3.45-40 10-14 4.32-28 23x32 5.37x28 17-21 6.29-24 Białe decydują się na aktywny wariant i wstawiają klina na samym początku partii.
6...20x29 7.33x24 19x30 8.35x24 8.34x25 Bicie na bandę to możliwość dla tych, którzy nie czują się pewnie z klinem.
Niepotrzebne wyciągnięcie dobrego kamienia, można było w to miejsce zagrać kilka innych ruchów. 12.31-26; 12.34-29 12...18-23 13.28x19 14x23 14.34-29 23x34 15.40x29 10-14 16.44-40 16.31-26 21-27 17.41-37 W ten sposób nie naruszamy naszej kolumny 44-39-33 i czarnym będzie niełatwo zająć pole 22. 16.33-28 Również możliwe, gdyż czarne nie zdążą wyzyskać ataku na klina.
17...12-17 18.41-37 8.33-28 22x33 19.39x28 14-19 20.40-35 19x30 21.35x24 9-14 22.44-40 14-19 23.40-35 19x30 24.35x24 4-10 25.38-32 10-14 26.43-39 14-19 27.45-40 19x30 28.40-35 7-12 29.35x24 21-27 30.32x21 17x37 31.41x32 I jak widzimy, czarnym pozostałoby jedynie wybicie klina białych i walka o remis.
18...7-12 19.38-32 19.33-28! 22x33 20.39x28 Białe po raz kolejny odmawiają wymiany do centrum – niesłusznie.
19...14-20 9...21-26 20.33-28 22x33 21.39x28 14-19 22.40-35 19x30 23.35x24 9-14 24.45-40 14-19 25.40-35 19x30 26.35x24 17-22 27.28x17 11x22 28.31-27 22x31 29.36x27 6-11 Centrum nadal pozostawałoby w rękach białych 220.33-28?
Dużo prostszym rozwiązaniem byłoby: 20.31-27 22x31 21.36x27 21-26 22.33-28 I zajmujemy centrum bez żadnych słabości (czyli kamienia zamkniętego na polu 46).
20...22x33 21.39x28 21-26 22.31-27 17-21 Czarne powinny były grać już nieco aktywniej, gdyż ich pozycja zaczyna rozpływać się po bandach. 22...13-19 23.24x13 9x18 24.29-24 20x29 25.28-23 29-34 26.40x29 8-13 27.43-38 2-8 28.44-39 15-20 29.39-34 20-24 30.29x20 18x40 31.45x34 Z inicjatywą białych. 23.43-39 12-17 Lepsze: 23...12-18 24.40-34 8-12 25.45-40 20-25 26.28-23 12-17 27.23x12 17x8 Z szansą wybicia klina w kolejnych ruchach i wyrównania pozycji.
24.46-41 9-14 25.40-34
Białe mogły pokusić się o zagranie na kombinację, jednak jak się okazuje, jest ona remisowa. 25.39-34 3-9 26.29-23 20x18 27.28-22 17x28 28.32x3 21x32 29.37x28 11-17 30.3x21 26x17 31.41-37 14-19
25...3-9 Dość zawiły, ale jak najbardziej możliwy wariant mógł powstać po następujących posunięciach: 25...8-12 26.45-4012-18 27.28-22 17x28 28.32x12 21x32 29.37x28 13-19 30.24x13 4-9 31.13x4 11-17 32.12x21 16x27 33.4x31 26x46 34.29-23 14-19 35.23x25 46x5 36.36-31 5-14 37.25-20 15x24 38.34-29 24x33 39.39x28 14x26 40.42-37 26x42 41.48x37 3-9 42.40-35 Remis.
26.45-40 26.34-30! Białe grożą związaniem oraz dwa za dwa pole od damki po ataku na 25. 26...17-22 27.27x18 13x33 28.39x28 14-19 29.24x13 9x18 30.30-24 Pozycja czarnych wciąż się trzyma, ale widać gołym okiem, że miałyby trudne zadanie.
26...20-25 6...17-22 27.28x17 11x31 28.36x27 8-12 29.48-43 12-18 30.32-28 21x23 31.24-19 13x33 32.39x10 9-14 33.10x19 4-10 I prawdopodobnie białym nie wystarczyłoby przewagi, aby wygrać tę pozycję.
28.42-38 14-20 Lepsze: 28...12-18 29.28-22 17x28 30.32x12 21x32 31.38x27 13-19 32.24x13 9x7 I być może czarnym – przy dokładnej grze – udałoby się doprowadzić do remisu.
31.28-22?? Ogromny błąd w kalkulacji białych... Polka była przekonana, że po uderzeniu na jej koncie będą o trzy piony więcej, a nie dwa, jak się okazało. A należało oczywiście: 31.35-30!! I w tym momencie to czarne nie mają żadnego dobrego ruchu... 31...26-31 32.37x26 12-18 33.28-23 14-19 34.23x3 13-19 35.24x22 17x46 36.26x17 11x31 To byłby jedyny ratunek czarnych, pod warunkiem że te zauważyłyby żertwę oraz kombinację. 37.36x27 37...23-28! 38.32x23 19x28
32...21x32 33.37x28 12-18 34.23x12 13-19 35.24x4 11-17 36.12x21 16x27 37.4x31 26x46 38.28-22Była szansa na natychmiastowe złapanie damki i duże prawdopodobieństwo remisu, pomimo kamienia straty. 38.36-31 46x19 39.33-28 19x40 40.35x44 14-19 41.31-27 6-11 42.27-22
38...46-37 39.43-38 6-11 40.44-40 37-26
41.35-30?
Białe w niedoczasie popełniają kolejne niedopatrzenie i oddają piona za darmo. 41.29-24 20x29 42.34x23; 41.33-28 14-19 42.29-24 19x30 43.35x24 20x29 44.34x23 I w obu wariantach czarnym wciąż byłoby trudno wygrywać.
41...26-21 42.40-35 21x49 43.30-24 49-16 44.22-18 2-8 45.33-28 8-13 46.18x9 14x3 47.36-31 16-49 48.28-22 49-32 49.39-33 32-43 50.34-30 25x23 51.22-17 20x38 52.17x6 38-42 Białe zrozumiały, że dalsza gra to już jedynie strata energii. Szkoda! Bo cała partia przebiegała na korzyść białych, jednak często jeden błąd wystarczy, aby zaprzepaścić całą pracę.
Większość tekstów i zdjęć zamieszczonych w tym numerze „Crossa” została udostępniona bezpłatnie przez naszych Autorów. Bardzo wszystkim dziękujemy. Tylko dzięki Państwa postawie magazyn może się nadal ukazywać.
Mimo wszystko zachęcamy naszych wiernych Czytelników do wspierania pracy Autorów i wpłacania darowizn na rzecz wzbogacenia zawartości miesięcznika w tym trudnym finan- sowo czasie.
Wpłat można dokonywać na konto Stowarzyszenia „Cross”:
Santander Bank Polska S.A.
73 1090 2590 0000 0001 3341 4035
z dopiskiem: darowizna na rzecz wydawania magazynu „Cross”.