Trwa 6. Plebiscyt na Sportowca Roku Guttmanny 2024. Kapituła plebiscytu 31 października ogłosiła na stronie Polskiego Komitetu Paralimpijskiego listę 22 sportowców i sportsmenek nominowanych do tytułu Sportowca Roku 2024. Wśród nich znaleźli się m.in. zawodnicy trenujący pod pieczą Związku Kultury Fizycznej „Olimp”:
Zbigniew Maciejewski („Syrenka” Warszawa) – m.in. brązowy medalista IP Paryż 2024 w jeździe indywidualnej na czas (C1); srebrny medalista MŚ Zurych 2024 w jeździe indywidualnej na czas (C1); srebrny medalista MŚ Zurych 2024 w wyścigu ze startu wspólnego (C1);
Barbara Moskal („Podkarpacie” Przemyśl) – wielokrotna medalistka MŚ, ME i PŚ, tegoroczna złota medalistka ME Grenada 2024 w konkurencji karabin pneumatyczny stojąc (VIS).
Głosowanie internautów trwa do 27 listopada 2024 r. i odbywa się na stronie Polskiego Komitetu Paralimpijskiego www.paralympic.org.pl. Aby szybko przejść do panelu głosowania, można skorzystać z zamieszczonego niżej linku:
Na stronie głosowania jest możliwość, po uprzednim podaniu swojego adresu e-mail i zaakceptowaniu regulaminu plebiscytu, oddania głosu na jednego wybranego przez siebie sportowca spośród 22 nominowanych.
Kapituła plebiscytu w drodze tajnego głosowania wyłoniła również zwycięzców w kategoriach: Trener/Trenerka Roku 2024, Organizacja Sportowa Roku 2024, Wydarzenie Sportowe Roku 2024 oraz Drużyna Roku 2024. Wyniki głosowania Kapituły i internautów zostaną ogłoszone podczas Finałowej Gali Plebiscytu, nie później niż 7.12.2024 r. Zwycięzcy, jak co roku, otrzymają statuetkę imienia Sir Ludwiga Guttmanna.
Od 20 do 29 września w Göynük w Turcji rozegrane zostały mistrzostwa świata osób niepełnosprawnych w warcabach. Była to druga edycja tych zawodów, które rok temu zadebiutowały pod patronatem Światowej Federacji Warcabowej (FMJD) w Sękocinie Starym.
1864 km – taka odległość dzieli Warszawę od największego, liczącego ponad 2,5 miliona mieszkańców, miasta Riwiery Tureckiej, Antalyi, z międzynarodowym portem lotniczym. 19 września, po około trzech godzinach spokojnego lotu z Okęcia, koła Boeinga 737-800 obsługiwanego przez tureckiego przewoźnika SunExpress dotknęły ziemi, a po odprawie paszportowej, odbiorze bagażu i 40-kilometrowym transferze dotarliśmy na miejsce docelowe. Przed wejściem do hotelu Eldar Garden Resort w Göynük (8 km od popularnego kurortu Kemer) powitał nas Azer Ibrahim Ismailov, który osiedlił się w Turcji i od czasu do czasu organizuje tam turnieje warcabowe. Zameldowaliśmy się, odebraliśmy opaski, a po północy, po małych perturbacjach związanych z łóżkami (małżeńskie tam, gdzie miały być dwa pojedyncze) wszyscy byli już w pokojach.
Ewa Wieczorek podczas walki o złoty medal mistrzostw świata
Rywalizacja odbywała się w kategoriach osób słabowidzących, niewidomych, głuchych oraz niepełnosprawnych ruchowo, z osobnymi klasyfikacjami dla kobiet i mężczyzn. Grano zarówno w tempie klasycznym, jak i szybkim, a nowością były rozgrywki drużynowe. Stowarzyszenie „Cross” reprezentowało Polskę w następujących składach: wśród kobiet słabowidzących – Ewa Wieczorek, Barbara Wójcik i Barbara Gołębiowska-Fryga, a wśród mężczyzn – Leszek Stefanek, Andrzej Jagieła i Andrzej Sargalski. W kategorii niewidomych kobiet wystąpiła Barbara Kacprzak, a wśród niewidomych mężczyzn – Jerzy Dzióbek i Dominik Kasperczyk. Wyjazd zorganizował Andrzej Gasiul, choć nie był obecny w Turcji. Uroczyste otwarcie poprowadzili: Ibrahim Ismailov – organizator, Wacław Morgiewicz – koordynator sportu osób niepełnosprawnych w FMJD, a także Ivan Ilnicki z Ukrainy – sędzia główny zawodów.
Na sali gry MŚ w Göynük
Turcja to niezwykle popularny kierunek turystyczny. Kraj ten przyciąga swoją ofertą przede wszystkim dzięki śródziemnomorskiemu klimatowi, ciepłym wodom Morza Śródziemnego, pięknym krajobrazom i przystępnym cenom, które jednak stopniowo rosną. Niestety, wakacyjna atmosfera nie zawsze sprzyja sportowej rywalizacji. Hałaśliwe animacje hotelowe oraz nocne imprezy z głośną muzyką mogły negatywnie wpływać na regenerację po intensywnych rozgrywkach. Brak klimatyzacji w sali gry, w której rywalizowali mężczyźni, również nie ułatwiał koncentracji. To jednak jedyne istotne mankamenty turnieju, gdyż ogólnie warunki były bardzo dobre. Hotele na Riwierze Tureckiej funkcjonują w formule all inclusive, co oznacza stały dostęp do jedzenia i napojów. Żadnemu z uczestników turnieju nie groził więc głód. Różnorodność potraw – od warzyw i owoców, przez różne sery, dodatki, zupy, po mięsa (głównie drób i wołowinę – z racji religii wieprzowina nie była serwowana), a także tradycyjne tureckie desery, jak baklawa – zapewniała urozmaicone posiłki. Kompleks hotelowy składał się z kilku budynków, a między nimi znajdowały się baseny, zjeżdżalnie, boiska, sklepiki, place zabaw i amfiteatr. Większość hoteli ma również dostęp do prywatnych plaż. Nasza była kamienista, ale oferowała piękne widoki – morze przed nami i góry Taurus za nami. Specjalne buty do chodzenia po kamienistym dnie bardzo ułatwiały korzystanie z plaży. Ciepła, czysta i słona woda wspaniale relaksowała, a widok gór dodawał miejscu bajkowego uroku.
Ceremonia medalowa. Ewa Wieczorek mistrzynią świata wśród kobiet słabowidzących!
Göynük żyje głównie z turystyki. Uliczki są pełne sklepów, kramików i punktów usługowych, a ceny, mimo wysokiej inflacji, są zbliżone do europejskich. Wiele osób z naszej grupy udoskonaliło swoje umiejętności negocjacyjne podczas zakupów, targując się z miejscowymi sprzedawcami.
Między turniejowymi rundami udało nam się zorganizować dwie wycieczki. Jedna z nich prowadziła do Kemeru – malowniczego miasteczka z publiczną plażą, międzynarodowym portem i okolicą słynącą z upraw granatów. Spacerując jego uliczkami i zwiedzając lokalne atrakcje, mogliśmy zachwycać się pięknem okolicy. Największą frajdę sprawił nam jednak rejs statkiem wzdłuż wybrzeża. Statek, ozdobiony ogromną figurą Posejdona, zapewnił nam niezapomniane sześć godzin morskiej żeglugi, z przystankami na kąpiele w morzu oraz zabawami na pokładzie, w tym taneczną imprezą w pianie. Było to niezwykłe doświadczenie!
Reprezentanci Polski z dysfunkcją wzroku zdobyli siedem medali podczas MŚ niepełnosprawnych w warcabach stupolowych: pięć indywidualnie i dwa w drużynie
Powróćmy do rozstrzygnięć turniejowych, z których możemy być bardzo dumni. Polacy aż siedmiokrotnie stawali na podium tych mistrzostw. Ewa Wieczorek zdobyła tytuł mistrzyni świata w kategorii słabowidzących kobiet w tempie klasycznym! Polka była jedyną, która przełamała dominację Ukrainy, triumfującej we wszystkich innych kategoriach indywidualnych i drużynowych.
Kolejne osiągnięcia polskich zawodników to:
Barbara Kacprzak – 3. miejsce wśród niewidomych kobiet w tempie klasycznym;
Leszek Stefanek – 2. miejsce wśród słabowidzących mężczyzn w tempie szybkim;
Barbara Kacprzak – 3. miejsce wśród niewidomych kobiet w tempie szybkim;
Barbara Wójcik – 3. miejsce wśród słabowidzących kobiet w tempie szybkim;
drużyna: Jerzy Dzióbek, Dominik Kasperczyk, Barbara Kacprzak – 3. miejsce wśród drużyn osób niewidomych w tempie szybkim;
drużyna: Andrzej Jagieła, Leszek Stefanek, Barbara Wójcik – 2. miejsce wśród drużyn osób słabowidzących w tempie szybkim.
Pozostali zawodnicy zdobyli cenne doświadczenie, które z pewnością przyda się im w przyszłości.
Uroczyste zakończenie zawodów odbyło się 29 września wieczorem. Po nim mieliśmy czas na odpoczynek przed powrotem do kraju, bo już nazajutrz opuściliśmy hotel i wyruszyliśmy na lotnisko w Antalyi. Trzy godziny później byliśmy z powrotem w Warszawie, skąd każdy już sam pojechał w swoją stronę.
Ten wyjazd był moją pierwszą wizytą w Turcji, ale na pewno nie ostatnią. Przyjaźni ludzie, piękna przyroda i ciepły klimat tego kraju zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Gorąco polecam odwiedzenie Turcji – nie tylko przy okazji zawodów warcabowych! Więcej o samej grze naszej reprezentacji w kolejnych numerach magazynu.
Film z turnieju (wersja angielska z polskimi napisami):
Film z turnieju (wersja angielska z polskimi napisami): kliknij TUTAJ
Niespełna dwa tygodnie po zakończeniu igrzysk paralimpijskich Paryż 2024 czołowi parakolarze mieli okazję do ponownej rywalizacji. W terminie 21-29.09.2024 w Zurychu odbyły się szosowe mistrzostwa świata w kolarstwie i parakolarstwie. Reprezentacja ZKF „Olimp” odniosła w tej imprezie duży sukces w postaci dwóch srebrnych medali zdobytych przez Zbigniewa Maciejewskiego w kategorii MC1.
Mistrzostwa świata w Zurychu były wyjątkowe, ponieważ pierwszy raz w historii miała miejsce pełna integracja kolarzy pełnosprawnych z niepełnosprawnymi. Zawody okazały się imponujące pod względem liczby uczestników i widzów, zainteresowania mediów, poziomu sportowego i rozmachu organizacyjnego. Czterdzieści dwa wyścigi parakolarzy zostały wkomponowane w program zawodów tak, że przeplatały się z konkurencjami pełnosprawnych juniorek, juniorów, a także młodzieżowców i elity kobiet oraz mężczyzn. Trasy wyścigów kolarzy pełnosprawnych i z niepełnosprawnościami w dużym stopniu się pokrywały, co ułatwiało mediom wspólny przekaz i gwarantowało szerszy udział kibiców. Wyścig sztafet handbike’ów, rozegrany na inaugurację mistrzostw w centrum Zurychu, zgromadził trzydzieści tysięcy widzów, którzy reagowali z entuzjazmem na przebieg rywalizacji. Według szacunków organizatorów mistrzostwa w strefach kibica, na ulicach Zurychu oraz w Winterthur, Uster i Gossau, gdzie zlokalizowane były starty poszczególnych wyścigów, obejrzało ponad 1,2 miliona osób, co uczyniło tę imprezę największym wydarzeniem w Szwajcarii od piłkarskiego Euro 2008. W tych okolicznościach parakolarstwo miało okazję wyjść poza nawias dotychczasowej izolacji oraz zaściankowości i w pełni zaprezentować swoje atuty.
Mirosław Jurek, Dominika Putyra, Dorota Przęzak, Kamila Wójcikiewicz-Płotkowiak, Katarzyna Orzechowska i Jerzy Stawiński
Spośród reprezentantów ZKF „Olimp” najlepiej tę szansę wykorzystał Zbigniew Maciejewski startujący w kategorii MC1. Zawodnik „Syrenki” Warszawa nie przerywa pasma tegorocznych sukcesów, które zapoczątkował na majowych Pucharach Świata i ukoronował brązowym medalem paryskich igrzysk. W Zurychu zdobył dwa srebrne krążki: najpierw zajął drugie miejsce w wyścigu na czas na dystansie 18,8 km, a następnie ponowił ten wynik w wyścigu ze startu wspólnego o długości 62,7 km. W obu konkurencjach zwyciężył Hiszpan Ricardo Ten Argiles, lecz jego przewaga nad Zbigniewem Maciejewskim była niewielka. Szczególnie wyrównaną walkę obaj zawodnicy stoczyli w wyścigu ze startu wspólnego. Dość szybko uciekli rywalom i solidarnie współpracując, dojechali w okolice mety, gdzie stoczyli pasjonujący pojedynek na finiszu. Hiszpan okazał się tylko minimalnie lepszy, więc następnym razem kolejność może być odwrotna i spełni się marzenie Zbigniewa Maciejewskiego o tęczowej koszulce mistrza świata.
Marek Torla i Jarosław Górecki
W wyścigach tandemów reprezentantami ZKF „Olimp” byli zawodnicy, którzy nie startowali w Paryżu i mistrzostwa świata były dla nich okazją do konfrontacji z medalistami igrzysk paralimpijskich oraz sprawdzenia swojego miejsca w międzynarodowej hierarchii. Trasa wyścigu na czas z miejscowości Gossau do Zurychu liczyła 29,9 km i była bardzo trudna, zarówno ze względu na ukształtowanie terenu, jak i wymogi techniczne. W pierwszej fazie było dużo zakrętów, zdarzały się trudne podjazdy oraz szybkie i niebezpieczne zjazdy, a na koniec 10 km płaskiej drogi dającej możliwość rozwinięcia dużej prędkości. W rywalizacji kobiet tandem Dominika Putyra i Dorota Przęzak zajął 9. miejsce, a Katarzyna Orzechowska z Kamilą Wójcikiewicz-Płotkowiak uplasowały się na 11. pozycji. Męski tandem Marek Torla – Jarosław Górecki, debiutujący na imprezie tak wysokiej rangi, uzyskał 9. czas. 4,5 km przed metą nasi zawodnicy przeżyli trudne chwile, ratując się przed upadkiem po przebiciu gumy w tylnym kole, i tylko szybka pomoc mechanika Jerzego Stawińskiego umożliwiła im ukończenie rywalizacji. W wyścigu ze startu wspólnego panie miały do pokonania dystans 84,7 km, natomiast panowie 103,2 km. Trasa była bardzo wymagająca i do uzyskania dobrego wyniku potrzebna była naprawdę wysoka forma. Tym razem naszym tandemom nie udało się osiągnąć spektakularnych sukcesów. W swoich startach Dominika Putyra i Dorota Przęzak oraz Piotr Kołodziejczuk i Michał Podlaski zajęli 7. miejsce, Katarzyna Orzechowska i Kamila Wójcikiewicz-Płotkowiak finiszowały na 8. pozycji, a Marek Torla i Jarosław Górecki zajęli 10. lokatę.
Piotr Kołodziejczuk i Michał Podlaski – start wspólny
Udział w mistrzostwach w towarzystwie gwiazd światowego formatu i w obecności dużej liczby widzów był dla naszych zawodników wielkim przeżyciem i swego rodzaju nobilitacją. W organizację imprezy zaangażowanych było wiele podmiotów reprezentujących miasto i kanton Zurych, miasta startów, gminy tranzytowe, a także narodowa federacja Swiss Cycling, funkcjonariusze obrony cywilnej, armia Szwajcarii, jak i 1500 wolontariuszy. Pomimo ogromnych nakładów sił i środków finansowych nie udało się zapobiec tragedii, jaka wydarzyła się na rozgrywanym w strugach deszczu wyścigu ze startu wspólnego juniorek, podczas którego fatalnemu wypadkowi uległa 18-letnia zawodniczka gospodarzy Muriel Furrer. Kolarka wypadła z trasy na jednym ze zjazdów w terenie leśnym, czego niestety nikt nie zauważył, i z tego powodu akcję ratunkową wszczęto z dużym opóźnieniem. Pomimo wielkich wysiłków lekarzy dziewczyna zmarła w szpitalu z powodu urazu mózgu. To tragiczne wydarzenie, spowodowane prawdopodobnie nieszczęśliwym zrządzeniem losu i niezawinione przez nikogo, położyło się cieniem na przebiegu mistrzostw świata i zaburzyło pozytywny obraz tej imprezy. Kolarstwo to piękny, ale jednocześnie trudny i coraz bardziej ryzykowny sport. Zawodnicy jeżdżą coraz szybciej, na coraz trudniejszych trasach. Wypadek z MŚ skłania do refleksji na temat bezpieczeństwa i kierunku zmian zachodzących we współczesnym sporcie wyczynowym. Presja na wynik, niekiedy wybujałe ambicje, chęć zarobienia pieniędzy, zaistnienia w mediach, zobowiązania sponsorskie skłaniają zawodników, działaczy oraz organizatorów imprez do ciągłego podnoszenia poprzeczki wzajemnych oczekiwań. Citius – Altius – Fortius (szybciej, wyżej, mocniej) to szlachetne w swojej genezie motto olimpijskie, które już nie do końca koresponduje z tym, co dzieje się obecnie w sporcie. Niekończący się pęd do osiągania coraz lepszych wyników przypomina wyścig zbrojeń, w którym zawodnicy wyposażani są w coraz doskonalsze narzędzia do pokonania rywali. Sport jest poligonem do testowania odkryć naukowych, nowoczesnych technologii i, co gorsza, możliwości ludzkiego organizmu. Szlachetna rywalizacja, która była podstawą rozwoju sportu, stała się pożywką dla mediów oraz maszynką do zarabiania pieniędzy. Dopada nas wszechobecna komercjalizacja i pogoń za sensacjami lub nadludzkimi wyczynami. Na sportowców wywierana jest ogromna presja, która skłania ich do przesuwania granic własnych możliwości, rozsądku i bezpieczeństwa. W tym balansowaniu na krawędzi mogą zdarzyć się błędy, złe wybory lub przypadki losu skutkujące depresją, kontuzją czy wypadkiem. Wygląda na to, że sport znalazł się w kryzysie, traci swoją tożsamość, upodabniając się do innych dziedzin życia i przejmując wiele negatywnych zjawisk charakterystycznych dla współczesnego świata. Ma jednak w sobie nadal siłę szlachetnych cech, pięknych wartości, niezastąpionych przeżyć i wrażeń zdolnych przezwyciężyć wszelkie zło.
Po niedawnym sukcesie zawodów międzynarodowych strzelnica „Śląska” Wrocław ponownie stała się areną zmagań sportowców z dysfunkcją wzroku. Tym razem między 11 a 15 września zostały tu rozegrane mistrzostwa Polski osób niewidomych i słabowidzących w strzelectwie pneumatycznym.
Reprezentanci klubów z całego kraju przyjechali do stolicy Dolnego Śląska, aby rywalizować w konkurencjach indywidualnych – karabinie pneumatycznym stojąc oraz karabinie pneumatycznym leżąc. Choć w rocznym kalendarzu imprez strzeleckich zaplanowane są jeszcze jedne zawody, to wyniki tych wrześniowych były ostatnimi, które miały wpływ na kształt rankingu zawodników za rok 2024 w obu konkurencjach.
Klaudia Żelazowska („Morena” Iława) podczas finału konkurencji karabin pneumatyczny stojąc
Rywalizację rozpoczęto od postawy stojąc. Jak jest przyjęte, klasyfikację prowadzono oddzielnie dla kobiet i dla mężczyzn. Po kwalifikacjach wśród pań najwyższy wynik należał do Barbary Moskal. Choć zebrane przez nią 557,5 p. to mniej niż wartości notowane zwykle przez naszą mistrzynię świata i Europy, wciąż dawało jej to niemal 25-punktową przewagę nad drugą w kwalifikacjach Klaudią Żelazowską. W decydującym starciu pierwsze z rywalizacją pożegnały się debiutantki finałów mistrzostw Polski w tej konkurencji: 8. miejsce zajęła Halina Kłodzińska („Sudety” Kłodzko), a 7. Marta Kozubek („Podkarpacie” Przemyśl). Tuż za podium na 4. miejscu finał zakończyła Katarzyna Orzechowska („Warmia i Mazury” Olsztyn). Ostatecznie na podium stanęły:
Kobiety – postawa stojąc
Barbara Moskal z asystentką Katarzyną Moskal „Podkarpacie” Przemyśl
Klaudia Żelazowska z asystentem Arkadiuszem Szewczykiem „Morena” Iława
Barbara Matyka z asystentem Zbigniewem Sebzdą „Podkarpacie” Przemyśl
W rywalizacji panów spektakularnie na szczycie tabeli kwalifikacyjnej zameldował się Bogusław Rutkowski, reprezentant klubu „Warmia i Mazury” Olsztyn, który uzyskując wynik 545,5 p., potwierdził swoją tegoroczną dyspozycję. Zawodnik ten w 40 strzałach wypracował prawie 40 p. przewagi nad drugim w kwalifikacjach Grzegorzem Kłosem z „Łuczniczki” Bydgoszcz. W walce finałowej wśród doświadczonych zawodników i obrońców zdobytych w ubiegłym roku tytułów mistrzowskich znalazł się także debiutujący w tym etapie mistrzostw Polski Wojciech Muszczak, który ostatecznie zajął 6. miejsce. Podium mężczyzn w konkurencji stojąc prezentowało się następująco:
Mężczyźni – postawa stojąc
Bogusław Rutkowski z asystentem Dariuszem Mendrzejewskim „Warmia i Mazury” Olsztyn
Filip Fred z asystentką Katarzyną Moskal „Warmia i Mazury” Olsztyn
Grzegorz Kłos z asystentką Jolantą Szapańską „Łuczniczka” Bydgoszcz
Dekoracja zwycięzców konkurencji karabin pneumatyczny stojąc
W drugiej z rozegranych konkurencji – karabinie pneumatycznym leżąc – wśród pań w kwalifikacjach świetne wyniki zanotowały Klaudia Żelazowska – 613,7 p., Barbara Moskal – 613,2 p., jak i Barbara Matyka – 612,1 p. Rywalizacja finałowa przyniosła jednak niespodziewane rozstrzygnięcia: jako druga z finałem pożegnała się Barbara Matyka, która zajęła dopiero 7. miejsce, a kolejnym zaskoczeniem było 5. miejsce Klaudii Żelazowskiej. Niespodzianką stała się z kolei 4. lokata Marleny Szewczyk, która jeszcze w ubiegłym roku rywalizowała w klasyfikacji open, a teraz zaprezentowała się z dobrej strony w strzelaniu w opasce. Po ostatnim strzale finałowym klasyfikacja przedstawiała się następująco:
Kobiety – postawa leżąc
Barbara Moskal z asystentką Katarzyną Moskal „Podkarpacie” Przemyśl
Katarzyna Orzechowska z asystentem Dariuszem Mendrzejewskim „Warmia i Mazury” Olsztyn
Jolanta Szapańska z asystentem Grzegorzem Kłosem „Łuczniczka” Bydgoszcz
Panowie w tej konkurencji zaprezentowali nieznacznie niższy poziom. Kwalifikacje wygrał najbardziej doświadczony w stawce Grzegorz Kłos (610,7 p.), a o punkt i o dwa punkty mniej notowali odpowiednio Bogusław Rutkowski i Filip Fred. W finale zadebiutował reprezentant „Moreny” Iława Tomasz Doległo, dla którego występ zakończył się ostatecznie wysoką 6. lokatą. Na 5. miejscu rywalizację ukończył ubiegłoroczny mistrz Polski w tej konkurencji Krzysztof Ruszkiewicz („Warmia i Mazury” Olsztyn). Ostatecznie podium mężczyzn w konkurencji leżąc było identyczne jak w przypadku wcześniejszej konkurencji stojąc.
Dekoracja zwyciężczyń konkurencji karabin pneumatyczny stojąc
Mężczyźni – postawa leżąc
Bogusław Rutkowski z asystentem Dariuszem Mendrzejewskim „Warmia i Mazury” Olsztyn
Filip Fred z asystentką Katarzyną Moskal „Warmia i Mazury” Olsztyn
Grzegorz Kłos z asystentką Jolantą Szapańską „Łuczniczka” Bydgoszcz
Rankingi zawodników w postawie leżącej i stojącej utworzono na podstawie wyników z siedmiu startów obecnego sezonu. Ujęci zostali w nich wszyscy (wspólnie kobiety i mężczyźni), którzy zanotowali przynajmniej jeden start w tym roku. W obliczeniach uwzględniano maksymalnie trzy najlepsze starty danego zawodnika lub zawodniczki.
W postawie leżącej zwycięzcą został Grzegorz Kłos, który pokonał drugą Klaudię Żelazowską o zaledwie 2,3 p., zaś trzecia Barbara Moskal traci do zwycięzcy już 11,3 p.
W postawie stojącej ranking otwiera Barbara Moskal. Specjalne wyróżnienie od trenera kadry narodowej Adama Dobosza otrzymał Bogusław Rutkowski, który w rankingu w postawie stojącej zajął drugie miejsce i poprawił rekord Polski finału w postawie stojącej podczas tych właśnie mistrzostw Polski. Takie osiągnięcia to dobry prognostyk przed przyszłym sezonem strzeleckim.
Przed zawodnikami jeszcze ostatni start podczas mistrzostw Polski w trzech postawach (Bydgoszcz, 21-24 listopada), po czym rozpocznie się okres przygotowawczy do mistrzostw Europy 2025 i innych zawodów międzynarodowych oraz krajowych.
Mistrzostwa odbyły się dzięki dofinansowaniu uzyskanemu z PFRON oraz Ministerstwa Sportu i Turystyki.
Grand Prix Polski było pierwszą okazją, by szerokie grono niewidomych i słabowidzących kręglarzy mogło stanąć na torach nowego obiektu kręgielni w Sierakowie. Po wysokich wynikach gier na mistrzostwach Polski i mistrzostwach Europy wiele osób chciało poznać specyfikę tego miejsca i sprawdzić w nim swoje umiejętności.
Sześciotorowa kręgielnia w Sierakowie działa od roku, a mimo to dotychczas niewiele osób miało szansę w niej wystartować. Dotąd rozgrywane były tutaj tylko finały imprez wyższej rangi – mistrzostw Polski oraz mistrzostw Europy osób z dysfunkcją wzroku, a nieliczni trenowali w ramach szkoleń projektu „Krok naprzód”. Wielu kręglarzy czekało więc na rozgrywany w Sierakowie ogólnopolski turniej niewidomych, którym było Grand Prix Polski w kręglach klasycznych zaplanowane w dniach od 3 do 6 października. Na starcie zameldowało się prawie 80 zawodniczek i zawodników z 18 klubów należących do Stowarzyszenia „Cross”. Sportowcy przyjechali w bojowych nastrojach, dało się słyszeć głosy o zamiarze ustanawiania kolejnych rekordów, bo przypomnijmy, że na majowych mistrzostwach Europy padło kilka rekordów Polski i Europy, choćby 815 p. w B3 czy 784 p. w B2. Nowoczesny obiekt był bardzo dobrze przygotowany, chęci były, więc nic, tylko bić mistrzów! Na starcie zameldowała się ścisła czołówka ze wszystkich sześciu kategorii.
Rzuty eliminacyjne zawodników i zawodniczek w kategoriach B1 i B2aj
Zasady rozgrywania Grand Prix są nieco inne niż rozgrywania finałów mistrzostw Polski czy Pucharu Polski. Tu wyniki nie sumują się, a pierwsze gry mogą jedynie dać awans do kolejnego etapu startów, chodzi o to, by zająć jedno z sześciu najlepszych miejsc. Jak to mówią niektórzy zawodnicy, cała zabawa w Grand Prix zaczyna się dopiero w finałach, więc ci, którzy czują się pewnie, traktują pierwszy start trochę jak trening i przygotowanie do kolejnej gry. (Jeśli jednak prześledzić archiwa turniejowe, to widać, że mało kto poprawia rezultaty w finałach, bo pojawiają się stres i presja na wynik). Jednak, mimo że na etapie eliminacji wystarczyło utrzymać przewagę nad rywalami, to ze względu na dużą liczbę startujących nikt, aż do piątkowego wieczoru, nie mógł być pewny miejsca w czołowej szóstce.
W B1 kobiet eliminacje niewielką przewagą punktową wygrała reprezentantka „Łuczniczki” Bydgoszcz Renata Domin, lecz już w finale musiała ustąpić miejsca swojej klubowej koleżance Karolinie Rzepie, która zdobyła 574 p. Końcowe wyniki w tej grupie startowej pokazują, że miejscami podzieliły się po równo zawodniczki z Bydgoszczy i Iławy.
Zawodnicy z kategorii B2 walczą o awans do finału. Od lewej: Piotr Dynda, Mieczysław Kontrymowicz, Stanisław Stopierzyński, Krzysztof Paszyna oraz ich asystenci
W kategorii B2 kobiet eliminacje i finał wygrała Jadwiga Rogacka. „Biedronka” w pierwszej grze uzyskała 679 p., a w finale poprawiła ten rezultat o 6 p. Na kolejnych miejscach podium znalazły się Irena Zięba reprezentująca „Debiut” Kielce oraz Katarzyna Majewska z „Pionka” Włocławek. Co ciekawe i warte odnotowania, to fakt, że nieoczekiwanie w finale zabrakło utytułowanej Jolanty Lewandowskiej, która tym razem musiała ustąpić miejsca Magdalenie Palmar z Iławy. Obydwie panie w eliminacjach uzyskały po 611 p., jednak to Magda zdobyła aż trzynaście dziewiątek, a Jola tylko pięć. Jak widać, nie tylko punkty się liczą, lecz także jakość rzutów.
W kategorii pań widzących relatywnie najlepiej tym razem zabrakło na torze wielokrotnej mistrzyni i rekordzistki Polski Ireny Curyło. Jej koleżanki nie potraktowały jednak startu lajtowo i twardo walczyły o punkty. Zwyciężczynią eliminacji została Anna Barwińska z Łodzi po tym, jak pokonała o 5 p. Ewelinę Woszuk z klubu włocławskiego. W grach finałowych, niestety, Ani nie dopisywało szczęście i zajęła trzecie miejsce, za to dzień konia miała dawno niewidziana na podium Emilia Sawiniec z „Hetmana” Lublin, która wyprzedziła drugą tym razem Ewelinę.
Wśród panów z B1 klasą samą dla siebie był Jan Zięba z Kielc, który w eliminacjach uzyskał 655 p., zaś w finale zabrakło mu tylko jednego punktu, by zrównać wynik z rekordem Polski, który wynosi 683 p. Sporą niespodziankę sprawił sobie i kibicom Tadeusz Kolbusz z klubu „Atut” Nysa. W finale wystartował z czwartego miejsca eliminacji, zagrał 582 p. i zajął drugą lokatę, pokonawszy m.in. Zdzisława Kozieja i Szczepana Polkowskiego.
Gry eliminacyjne zawodniczek z kategorii B2
W B2 pierwsze dwa miejsca należały, można powiedzieć – jak zwykle, do duetu z Olsztyna. Eliminacje wygrał Stanisław Stopierzyński, drugi był Mieczysław Kontrymowicz, a trzeci Grzegorz Nowak z Łodzi, który także przekroczył 700 p. W finale natomiast pierwszy był Mieczysław Kontrymowicz, który rzucił 748 p., tuż za nim, z sześciopunktową stratą, zameldował się Stanisław Stopierzyński, a miejsce trzecie – nareszcie, po wielu latach walki o wynik powyżej 700 p. – zajął Krzysztof Paszyna reprezentujący „Podkarpacie” Przemyśl. Warto także odnotować epokowy dla Mariusza Kozyry rezultat 693 kręgli – on także miał w Sierakowie swój dzień.
W B3 mężczyzn o tym, by znaleźć się w ścisłej szóstce, decydowały zaledwie pojedyncze kręgle. Należało zdobyć przynajmniej 701 p. Ostatnim, któremu się to udało, był Jan Ochałek z Przemyśla, mogący pochwalić się jednym punktem więcej niż jego klubowy kolega Paweł Lonc. W trakcie eliminacji pojawiły się dwa razy, za sprawą Grzegorza Kanikuły i Tomasza Ćwikły, wyniki powyżej 200 p. z jednej gry. W rzutach finałowych niektórzy zawodnicy nieco obniżyli loty, a inni zdecydowanie poczuli wiatr w żaglach.
Chyba po raz pierwszy w historii naszych zawodów kręglarskich wszyscy finaliści w kategorii B3 uzyskali wynik powyżej 700 p. Tak przynajmniej twierdziła sędzia główna zawodów Bożena Polak i wydaje się, że mogła mieć rację. Najwyżej na podium stanął Tomasz Ćwikła z klubu „Morena” Iława, który uzyskał 769 p., a jedną z gier zakończył na poziomie 205 p. Drugie miejsce zajął Grzegorz Kanikuła z „Hetmana” Lublin, a trzecie, po bardzo wyrównanej walce, reprezentant „Podkarpacia” Przemyśl Jan Ochałek, który wykulał 727 p. Była to bardzo wyrównana rywalizacja, do samego końca bez zdecydowanego faworyta, ponieważ poza jedną grą ostatniego w stawce Daniela Jarząba (163 p.) wszystkie pozostałe przekraczały 170 p. Taką walkę rzut za rzut chciało się oglądać bez końca, bo dzwonki oznajmiające ósemki bez króla lub dziewiątki aż się przekrzykiwały i nie milkły.
Wszyscy startujący mówili jednogłośnie o tym, że kręgielnia była bardzo dobrze przygotowana, a dziewiątki sypały się jedna za drugą. W niektórych momentach nie wiadomo było, komu dzwonił dzwonek, bo tyle było dobrych rzutów.
Zdobywczynie Grand Prix, kategoria B2. Od lewej: Irena Zięba, Jadwiga Rogacka i Katarzyna Majewska
Zdobywcy pierwszych trzech miejsc w nagrodę, zamiast tradycyjnych pucharów, dostali okolicznościowe statuetki w kształcie kręgla, upominki rzeczowe oraz nagrody finansowe.
Zawody, zorganizowane przez Stowarzyszenie „Cross” we współpracy z Sekcją Niepełnosprawnych, Niewidomych i Słabowidzących Polskiego Związku Kręglarskiego, odbyły się dzięki wsparciu finansowemu z Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz PFRON. Koordynatorką imprezy była Joanna Staliś.
To przedostatni turniej w kręglach klasycznych w tym roku. Zakończenie sezonu planowane jest w Gostyniu w okresie mikołajek.
Dekoracja zdobywców Grand Prix w kategorii B1. Od lewej: Tadeusz Kolbusz, Jan Zięba i Zdzisław Koziej, za zawodnikami ich asystenci
W dniach 25.09-2.10.2024 r. w Ustce odbyły się dwa ostatnie tegoroczne turnieje w brydżu sportowym: mistrzostwa Polski mikstów (par mieszanych) oraz mistrzostwa Polski na punkty meczowe, tzw. impy.
W pierwszym turnieju wystartowało siedemnaście duetów z trzynastu klubów. Po pierwszym dniu rozgrywek jeden z mikstów wycofał się z powodu choroby zawodniczki i ostatecznie sklasyfikowano szesnaście par. Poziom gry był bardzo zróżnicowany, a zapisy w protokołach wręcz zaskakujące, bo np. w trzecim rozdaniu pierwszej sesji pozwolono parze Stanisława Szymańska – Jacek Nowacki wygrać na 16 punktach popartyjny kontrakt 3 karo, podczas gdy obrońcy mieli przed partią 8 pików i 9 trefli. W rozdaniu trzynastym pięknym jedynym wistem kładącym kontrakt 4 kier z kontrą popisała się Maria Ewertowska z „Jantaru” Gdańsk i zanotowała w pełni zasłużonego maksa. Ostatecznie pierwszy dzień zmagań zakończył się uzasadnionym prowadzeniem pary Maria Ewertowska – Tomasz Stopierzyński, przed Iwoną Wierzbicką i Jerzym Czeszewskim oraz Izabelą Listewnik i Waldemarem Orłowskim. Niewątpliwie dużym zaskoczeniem in minus było dopiero siódme miejsce głównych faworytów do złotego medalu, pary Ewa Miszczak – Marek Benda. Ewa, oszołomiona sukcesem odniesionym tydzień wcześniej na międzynarodowym festiwalu brydżowym w Chorwackiej Puli, gdzie wraz z Romanem Kierznowskim zajęła doskonałe 20. miejsce wśród 109 duetów z 19 krajów, prawdopodobnie dopiero się rozkręcała. Druga sesja padła już łupem pary Miszczak – Benda, przed Marią Ewertowską z Tomaszem Stopierzyńskim oraz Barbarą Swatkowską z Jackiem Ridingerem. Trzeci dzień zmagań to popis gry Ewy i Marka, którzy, uzyskawszy wynik prawie 68 procent, wprost zdeklasowali rywali i wygrali sesję przed Eugenią Wewersowicz z Łukaszem Wierzbickim oraz Renatą Kucharską i Leszkiem Mystkowskim. Dopiero 6. miejsce pary Ewertowska – Stopierzyński pozwoliło im wyprzedzić na finiszu w punktacji długofalowej dotychczasowych liderów.
Zacięta walka między parami z Lublina i Elbląga
Turniej na impy, w którym wystartowało czternaście par, przebiegał pod dyktando trzech głównych faworytów, par Ewa Miszczak – Marek Benda, Mirosław Mirynowski – Jerzy Czeszewski oraz Ryszard Suder – Tomasz Stopierzyński. Już drugie rozdanie pierwszej sesji mogło zmienić kolejność na pudle, albowiem „Piatnik przydzielił” graczom następujące karty:
Po dynamicznej licytacji, w której zawodnik N zgłosił piki i kiery, para WE wylądowała w szlemiku karo, z kontrą rozgrywanego z ręki E. Zawodnik W licytował trefle. Po wiście A pik wzięto trzynaście lew i zapisano sobie 1190 (zysk 15 impów) dla WE, a przecież kontra po takiej licytacji żądała wistu w kolor dziadka (trefle) – kontra Lightnera. Po tym wiście byłoby lew 11 i zysk 8 impów dla pary NS. Ten wynik dałby parze słupskiej pewne drugie miejsce w punktacji długofalowej. Poszczególne sesje wygrywali faworyci: pierwszą i trzecią wygrała para Ryszard Suder – Tomasz Stopierzyński, a drugą Ewa Miszczak – Marek Benda.
Na sali gry trwa licytacja...
Zwycięzcy turniejów otrzymali puchary i medale, które wręczył prezes Stowarzyszenia „Cross” Mirosław Mirynowski w asyście sędziów Krzysztofa Lipowskiego i Romana Kierznowskiego. Zawody odbyły się dzięki dofinansowaniu z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących par mikstowych w brydżu sportowym 25.09-2.10.2024 r., Ustka (sześć najlepszych par)
Ewa Miszczak – Marek Benda „Syrenka” Warszawa
Maria Ewertowska – Tomasz Stopierzyński „Jantar” Gdańsk / „Warmia i Mazury” Olsztyn
Renata Kucharska – Leszek Mystkowski „Jantar” Gdańsk / „Syrenka” Warszawa
Barbara Swatkowska – Jacek Ridinger „Elcross” Elbląg
Iwona Wierzbicka – Jerzy Czeszewski „Elcross” Elbląg / „Zryw” Słupsk
Stało się już normą, że jesienią każdego roku odbywają się w Bydgoszczy mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w nordic walkingu i zazwyczaj impreza ta kończy sezon nordicowy zawodników Stowarzyszenia „Cross”. Tym razem było podobnie.
27 września 35 zawodników z całej Polski przybyło do hotelu Best Inn w Bydgoszczy, by następnego dnia rywalizować o medale i jak najlepsze miejsca w kolejnych mistrzostwach Polski. Rok 2024 był dla naszych kijkarzy bardzo ciekawy i jednocześnie jak dotychczas najbardziej owocny, jeśli chodzi o sukcesy w całej historii dyscypliny. Sezon zawodnicy rozpoczęli pod koniec kwietnia w Czerwonaku pierwszym etapem Pucharu Polski niewidomych i słabowidzących. Start ten był wyjątkowy, bo odbył się przy okazji otwartych MP organizowanych pod patronatem Polskiej Ligi Nordic Walking, a nasi reprezentanci z dysfunkcją wzroku zdobyli tam w swoich kategoriach wiele medali. Drugi etap PP zaplanowano na koniec sierpnia w Bełchatowie i był on jeszcze bardziej wyjątkowy, bo rozgrywał się przy okazji III Mistrzostw Świata w Nordic Walkingu, którym patronowały ONWF, największa organizacja nordicowa na świecie, i Polska Liga Nordic Walking. Startowało tam około 900 zawodników z 21 krajów, a nasi sportowcy znów zdobyli grad medali. Trzeci etap Pucharu Polski oraz drużynowe mistrzostwa Polski, przewidziane na 13-16 września w Janikowie, zostały odwołane z powodu powodzi na Dolnym Śląsku. Józef Plichta, odpowiedzialny za sekcję nordic walkingu w Stowarzyszeniu „Cross”, zadecydował, że do ostatecznego rozstrzygnięcia Pucharu Polski 2024 będą brane pod uwagę tylko wyniki z dwóch etapów, a więc starty w Czerwonaku i Bełchatowie. Podsumowanie PP oraz rozdanie pucharów odbyło się więc przy okazji, wręczania trofeów mistrzostw Polski. Puchar rządzi się trochę innymi prawami niż MP, bo o ostatecznym zwycięstwie nie decyduje jeden wyścig, lecz cykl startów, ważny jest udział, oczywiście zajęte miejsca bardzo się liczą, ale niekoniecznie trzeba wygrywać zawody, by finalnie stanąć na podium.
Anna Karaś maszeruje po złoto w kategorii open kobiet
Mistrzostwa Polski były kameralne, inaczej niż podczas wcześniejszych tegorocznych startów naszych zawodników. Tym razem niewidomi i słabowidzący nordicowcy ścigali się tylko w swoim gronie, na trasę wyszło 35 osób, a nie jak np. w Bełchatowie około dziewięciuset. Nie było tu spikera z mikrofonem, głośnej muzyki, miasteczka sportowego, kolorowych banerów... Było skromniej, ale duch rywalizacji był taki sam. Trasa wiodła leśnymi, dobrze przygotowanymi traktami i była nieco krótsza niż zwykle, zawodnicy musieli przejść dwa razy pętlę o długości 2,25 km. Chociaż była ciekawa i dobrze oznakowana, to do najłatwiejszych nie należała. Pewien jej dwustumetrowy odcinek pokrywał luźny, miękki piasek, co wymagało od zawodników wzmożonego wysiłku i dobrej techniki. Pogoda sprzyjała rywalizacji, było rześko. Startujących oceniała sędzia główna Beata Rajewska, a na trasie technikę przemarszu kontrolowało czworo sędziów, którzy dbali również o bezpieczeństwo zawodników. Rywalizacja rozpoczęła się w sobotę w samo południe. Najpierw na trasę wyruszyły osoby niewidome z przewodnikami, następnie pozostali nordicowcy. Nie był to start wspólny – dla bezpieczeństwa, by na początkowym odcinku uniknąć tłoku, kijkarze ruszali po dwie osoby, w odstępie 10 sekund.
Piotr Ossowski ze swoim przewodnikiem
Wyniki mistrzostw stanowiły duży znak zapytania, bo chociaż byli, jak zwykle, faworyci, to istniało również wiele niewiadomych. Wśród zawodniczek słabowidzących do wyścigu przystąpiły np. panie, które na co dzień nie uprawiają nordic walkingu, lecz dyscypliny zimowe, pośrednio jednak związane z kijami i biegami. Trzeba wspomnieć, że tym razem nie było klasyfikacji w kategorii B1 kobiet, ponieważ zgłosiły się tylko dwie zawodniczki niewidome: Teresa Stach („Warmia i Mazury” Olsztyn) oraz Ewa Bosek („Łuczniczka” Bydgoszcz), a regulamin nie przewiduje klasyfikacji sportowców, gdy w danej kategorii startuje mniej niż czterech kijkarzy. Zawodniczki niewidome wystartowały w kategorii open kobiet. W takiej sytuacji sięganie po medal to wyzwanie, ale można mu sprostać. Pokazała to pięknie Teresa, aktualna mistrzyni świata, która po zaciętej walce zdobyła srebro! Również w kategorii mężczyzn B1 i B2 toczyła się ciekawa rywalizacja, ale na końcu triumfowali faworyci: Krzysztof Janusik odparł atak Dariusza Dobrowolskiego i zdobył kolejny tytuł mistrza Polski, a Mieczysław Kaciotys nie dał jednak rady Andrzejowi Gawinowi.
Organizatorzy imprezy w porozumieniu z komisją nordic walkingu ustanowili nową kategorię startową: senior 68+. Jest to decyzja bardzo trafna, ponieważ teraz już wszyscy mają pole do popisu, a jak wiadomo, zdrowa rywalizacja to wartość dodana każdych zawodów. Początkowo zaplanowano klasyfikację w kategorii rekreacja (połowa trasy), nikt jednak nie zdecydował się na ten dystans. Brawo, bo świadczy to o tym, że pasjonaci marszu z kijami nordic walking są twardymi i ambitnymi sportowcami, nie liczą się wiek i niepełnosprawność – ważny jest cel: przejść całą trasę i minąć linię mety, na której czeka na każdego pamiątkowy medal. Satysfakcja i duma z siebie to nagroda za wysiłek, że dało się radę, a brawa to miły dodatek. Renata Pawełczak jako ostatnia przekroczyła metę. Na jej twarzy malowało się ogromne zmęczenie, ale jednocześnie szczęście… Później wyznała, że po przejściu pierwszej pętli była już tak zmęczona, że miała zamiar zakończyć swój wyścig, ale się nie poddała, powiedziała sobie: „Muszę przejść całą trasę”.
Mieczysław Kaciotys odbiera pamiątkowy medal MP od Krzysztofa Badowskiego, koordynatora imprezy
Wyścig ukończyli wszyscy startujący, wszyscy więc byli wygrani. Nordic walking to nie tylko sport i rywalizacja, lecz również pasja. Zawodnicy przyjeżdżają z najdalszych zakątków Polski, by w gronie innych nordicowców pokonać dystans 5 km, choć często wiedzą, że ich wynik nie pozwoli zająć wysokiego miejsca. Ważną rolę w takich zawodach odgrywają przewodnicy, bez nich duża część osób byłaby wykluczona z rywalizacji. W Bydgoszczy było przewodników dziesięcioro – brawa dla nich i uznanie!
Mistrzostwa uważam za bardzo udane. Sędziowie i organizatorzy byli życzliwi oraz wyrozumiali dla zawodników, zakwaterowanie i posiłki w hotelu Best Inn na najwyższym poziomie. Dodam, że medale i puchary wręczała zwycięzcom radna miasta Bydgoszczy Aurelia Ratajczak. Koordynatorem imprezy z ramienia Stowarzyszenia „Cross” był Krzysztof Badowski, doświadczony maratończyk i triathlonista, i to on osobiście na mecie wręczał każdemu zawodnikowi pamiątkowy medal.
Po ceremonii medalowej wybrano nową Komisję Nordic Walkingu Stowarzyszenia „Cross”. Tworzą ją: Małgorzata Tazbir („KoMar” Piekary Śląskie), Andrzej Gawin („Jutrzenka” Częstochowa), Robert Wlaźlak („Sudety” Kłodzko), Anna Płachciak („Cross Opole”) oraz Dariusz Dobrowolski („Debiut” Kielce).
Organizację mistrzostw Polski w NW wsparł PFRON.
Medaliści tegorocznych mistrzostw Polski niewidomych i słabowidzących w nordic walkingu
Podium mistrzostw Polski niewidomych i słabowidzących w nordic walkingu 27-29.09.2024 r., Bydgoszcz
Tabela wyników
Kobiety – open
1.
Anna Karaś „Sudety” Kłodzko
30:47
2.
Teresa Stach „Warmia i Mazury” Olsztyn
31:11
3.
Katarzyna Tomczak „Łuczniczka” Bydgoszcz
32:52
Senior 68+
1.
Leszek Dorobek „Cross Opole”
31:43
2.
Andrzej Fijałkowski „Sudety” Kłodzko
35:58
3.
Zdzisław Mądry „Jutrzenka” Częstochowa
37:34
Mężczyźni
B1
1.
Krzysztof Janusik „Jutrzenka” Częstochowa
26:48
2.
Dariusz Dobrowolski „Debiut” Kielce
27:21
3.
Piotr Ossowski „Pionek” Włocławek
31:00
B2
1.
Andrzej Gawin „Jutrzenka” Częstochowa
29:23
2.
Mieczysław Kaciotys „Jantar” Gdańsk
29:41
3.
Ryszard Płonka „Cross Opole”
30:47
Wyróżnienie od sędziówza najlepszą technikę marszu
Małgorzata Tazbir „KoMar” Piekary Śląskie
Dariusz Dobrowolski „Debiut” Kielce
Klasyfikacja Pucharu Polski niewidomych i słabowidzących w nordic walkingu 2024 Łącznie etap I (Czerwonak) i etap II (Bełchatów)
W dniach 26-30 września bieżącego roku hotel Kaprys w Świdniku ponownie stał się areną showdownowych zmagań. Odbył się tam turniej eliminacyjny kobiet do mistrzostw Polski, które niebawem, bo już między 7 a 11 listopada w Krakowie.
Swoje reprezentantki wystawiły kluby z Bydgoszczy, Lublina, Olsztyna, Słupska, Wałbrzycha i Wrocławia. Szkoda, że nie wszystkim klubom prowadzącym sekcję showdowna udało się, z różnych względów, wysłać swoje zawodniczki. Liczymy, że w przyszłym roku będziemy oglądać ten półfinał z liczniejszą obsadą. Panie walczyły na czterech stołach o 12 najlepszych miejsc, które są gwarancją startu w finale mistrzostw Polski. Nad prawidłowym przebiegiem turnieju czuwał dziewięcioosobowy zespół sędziowski pod wodzą, debiutującej w roli sędzi głównej Jagody Grudzień. Trzeba przyznać, że arbiter wywiązała się ze swoich obowiązków wzorowo. Potrafiła szybko reagować na zaistniałe sytuacje sporne, wykazywała się dobrą intuicją, profesjonalnym podejściem i doskonałą znajomością regulaminów i wytycznych. Jest jedną z najkrócej sędziujących osób w Polsce, a już jest sędzią międzynarodową i ma na swoim koncie kilka zagranicznych turniejów.
Natalia Zagojska („Ikar” Lublin)
Po niezwykle emocjonujących, wyczerpujących i niejednokrotnie zaskakujących rozgrywkach poznaliśmy 12 pań, które zdobyły awans i wystąpią w Krakowie. Są to:
Monika Szwałek „Sprint” Wrocław
Paulina Krupa „Zryw” Słupsk
Klaudia Sasin „Ikar” Lublin
Katarzyna Stenka „Ikar” Lublin
Klaudia Frankowska „Sprint” Wrocław
Joanna Pożarycka „Warmia i Mazury” Olsztyn
Julia Szwałek „Sprint” Wrocław
Agnieszka Bardzik „Łuczniczka” Bydgoszcz
Natalia Zagojska „Ikar” Lublin
Marzena Kołodziej „Ikar” Lublin
Diana Afnahel „Sprint” Wrocław
Katarzyna Raczyńska „Warmia i Mazury” Olsztyn
Zawodniczki rezerwowe:
Weronika Wall „DoSan” Wałbrzych
Barbara Karczewska „Ikar” Lublin
Ewa Wiśniewska „Warmia i Mazury” Olsztyn
Na uwagę zasługuje fakt, że w Krakowie zagrają aż trzy młode zawodniczki debiutujące w mistrzostwach Polski: Diana Afnahel, Julia Szwałek (młodsza siostra doświadczonej i utytułowanej reprezentantki Polski Moniki Szwałek) oraz jedna z najkrócej grających zawodniczek – Natalia Zagojska. Po wielu latach przerwy swoją reprezentantkę na mistrzostwach Polski będzie miał klub ze Słupska, którego szeregi, po zmianie barw klubowych, zasiliła Paulina Krupa będąca wcześniej zawodniczką Bydgoszczy. Bydgoszczanki nie mogą zresztą zaliczyć tego turnieju do udanych. Po ubiegłorocznym sukcesie i awansie do finału wszystkich zawodniczek apetyty na ten rok były na pewno większe.
Mecz finałowy Monika Szwałek („Sprint” Wrocław) – Paulina Krupa („Zryw” Słupsk). Grę swoich zawodniczek obserwują trenerzy Lubomir Prask i Daniel Kuźniar, sędziują Jagoda Grudzień i Szymon Borkowski
Przypomnijmy, że prawo gry w finale mają, bez konieczności udziału w eliminacjach, medalistki zeszłorocznych mistrzostw Polski: Weronika Szynal („Sprint” Wrocław), Dominika Czuj („Ikar” Lublin) oraz Elżbieta Mielczarek („Sprint” Wrocław).
Podczas ceremonii zakończenia turnieju zawodniczki, które wywalczyły awans, otrzymały pamiątkowe medale, a pierwsza trójka puchary. Dzika karta kolejny raz trafiła do Katarzyny Pietruszyńskiej z klubu „DoSan” Wałbrzych. Zawodniczka ta łączy pasję do gry w showdown z zamiłowaniem do blind tenisa. W obu tych dyscyplinach jest reprezentantką Polski i w czasie rozgrywania turnieju w Świdniku walczyła we Włoszech o jak najwyższe miejsce podczas mistrzostw świata w blind tenisie. Po raz kolejny również dzika karta przybrała postać namacalnego „trofeum” – pamiątkowej tabliczki.
Najlepsze w półfinale. Z pucharami na podium od lewej: Paulina Krupa („Zryw” Słupsk), Monika Szwałek („Sprint” Wrocław) i Klaudia Sasin („Ikar” Lublin).Obok podium Julia Szwałek („Sprint” Wrocław)
Wszystkim finalistkom gratulujemy i życzymy powodzenia w Krakowie podczas meczów o tytuł mistrzowski.
Zawody odbyły się dzięki dofinansowaniu przekazanemu na ten cel Stowarzyszeniu „Cross” przez PFRON oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki.
W dniach 7-15.09.2024 r. w Ośrodku Wypoczynkowym Luxus w Krynicy Morskiej odbył się 27. Ogólnopolski Turniej Warcabowy im. Ludwika Hutnera. W tegorocznych rozgrywkach uczestniczyło 52 zawodników niewidomych i słabowidzących z aż 25 klubów, które współpracują ze Stowarzyszeniem „Cross”. Turniej, którego przygotowanie i przeprowadzenie koordynowała Janina Maksymowicz, odbył się dzięki dofinansowaniu przekazanemu przez Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz PFRON. Opiekę sędziowską sprawowali Jan Chrząszcz (sędzia główny) i Leon Miklosik (sędzia pomocniczy). Zawodnicy grali 9 rund systemem szwajcarskim, z tempem gry 90 minut na zawodnika. Przebieg rozgrywek rejestrowano na platformie ChessArbiter. Turniej został zgłoszony do centralnego rejestru PZWarc w celu naliczania uzyskanych norm na kategorie warcabowe oraz rankingu PZWarc.
Na sali gry
Faworytami byli warcabiści: Michał Ciborski z „Jutrzenki” Częstochowa, Ryszard Pawłowski z „Kormorana” Giżycko i Ryszard Szachniewicz z „Jaćwinga” Suwałki. Ostatecznie swoją formę potwierdził zwycięstwem bezkonkurencyjny Michał Ciborski, który wygrał osiem partii i zremisował jedną. Niemałą niespodzianką była postawa Wojciecha Okraszewskiego z „Elcrossu” Elbląg. Zawodnik ten walczył o medal, ale po przegranej z liderem zawodów w ostatniej partii spadł na 5. miejsce.
Zdobywcy podium otrzymali puchary, medale, dyplomy oraz nagrody rzeczowe ufundowane przez prezydenta Elbląga oraz elbląski ZUS. Wszystkim uczestnikom wręczono również pamiątkowe medale. Siedmioro grających, w tym trzy panie, podwyższyło swoje kategorie warcabowe. Najlepszą zawodniczką została Bogusława Nieznalska ze „Zrywu” Słupsk.
Od razu wiadomo, w co tu się gra! Z warcabnicami przed ośrodkiem Luxus w Krynicy Morskiej
Uczestnicy turnieju w Krynicy Morskiej chwalili wysoki poziom organizacyjny. Dużym zainteresowaniem cieszyły się warsztaty prowadzone w wolnym czasie przez sędziów i najlepszych zawodników, a szczególnie pokaz kombinacji nowicjusz w debiucie. Sędziowie omawiali przepisy Kodeksu warcabowego i stosowanie ich w czasie zawodów. Dyskutowano o rozegranych partiach, podpowiadano skuteczne warianty obrony. Mniej doświadczeni zawodnicy korzystali z tego, że mogli rozegrać dodatkowe partie i chłonąć cenne wskazówki od bardziej doświadczonych warcabistów. Kiedy zwycięzcy byli już znani, zorganizowano dwie wycieczki: jedną, odkrywającą osobliwości Krynicy Morskiej, i drugą – na Górę Pirata i Wielbłądzi Garb.
Medaliści i pozostali uczestnicy turnieju warcabowego im. Ludwika Hutnera już czekają na jego kolejną edycję
Ogromnie pomocni byli wolontariusze, który pomagali sędziom w trakcie meczów, uzupełniając braki sprzętowe zawodników czy podając gorące napoje, ale także wspierali niewidomych w ich codziennym funkcjonowaniu podczas imprezy. Zawodnicy zachowywali się wzorowo, w czasie gry panowała cisza, co pozwalało grającym się skupić, nie zgłaszano żadnych protestów ani skarg. Uczestnicy zawodów żegnali się, mając nadzieję na spotkanie turniejowe w Krynicy Morskiej za rok.
27. Ogólnopolski Turniej Warcabowy im. Ludwika Hutnera 7-15.09.2024 r., Krynica Morska
Michał Ciborski „Jutrzenka” Częstochowa 17 p.
Ryszard Szachniewicz „Jaćwing” Suwałki 14 p.
Ryszard Pawłowski „Kormoran” Giżycko 13 p.
Ryszard Rewoliński „Zryw” Słupsk 13 p.
Wojciech Okraszewski „Elcross” Elbląg 12 p.
Ireneusz Stankiewicz „Zryw” Słupsk 12 p.
Janina Maksymowicz
Wybrano nowe władze Polskiego Związku Warcabowego
W dniu 22 września 2024 roku w Żerkowie w województwie wielkopolskim odbyło się nadzwyczajne walne zebranie uzupełniające do władz Polskiego Związku Warcabowego. Dokonano wyboru prezesa oraz zarządu Związku. Funkcję prezesa powierzono Sylwestrowi Flisikowskiemu, wiceprezesem został Wojciech Borzyjewicz, skarbnikiem Jakub Zgarda, a na sekretarza wybrano Jolantę Wereszczyńską. Członkiem zarządu został również przedstawiciel naszego środowiska Andrzej Gasiul, opiekun sekcji warcabowej z ramienia prezydium Stowarzyszenia „Cross”.
Spośród klubów zrzeszonych w naszym Stowarzyszeniu w wyborach uczestniczyło 17 z nich, z czego 16 klubów poparło nowy skład zarządu Związku. Jedynym, który głosował inaczej, był klub „Zryw” Słupsk.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego wyboru. Taki skład nowych władz Związku daje gwarancje, że pozycja klubów Stowarzyszenia „Cross”, które należą również do PZWarc, nie ulegnie pogorszeniu, a co za tym idzie – jest szansa na coraz lepszą współpracę na partnerskich warunkach.
W drugiej połowie sierpnia w Dźwirzynie został zorganizowany obóz sportowy dla młodzieży w ramach projektu „Bliżej sportu 2024”. Uczestniczyli w nim młodzi sportowcy z pięciu ośrodków szkolno-wychowawczych dla dzieci i młodzieży z dysfunkcją wzroku.
Obóz nad morzem otwierał obecną edycję projektu „Bliżej sportu 2024”, skierowanego do młodzieży z dysfunkcją wzroku do 18 roku życia. To kontynuacja realizowanych od wielu lat przez Związek Kultury Fizycznej „Olimp” projektów aktywizujących sportowo. Efekty wieloletnich działań Związku i ogrom pracy kadry sportowej i wychowawczej na rzecz popularyzacji sportu wśród dzieci i młodzieży można było dostrzec, obserwując uczestników tegorocznego obozu. Do Dźwirzyna przyjechało 25 młodych ludzi, którzy czynnie uprawiają sport, są świadomi jego znaczenia dla ich rozwoju fizycznego i jakości ich życia, a udział w obozie jest dla nich pewnym etapem w drodze do osiągnięcia mistrzostwa.
Ekipa kolarska wyrusza na trasę
Co w czasach komputerów, smartfonów i internetu przyciąga młodzież do sportu i zachęca do podjęcia ogromnego wysiłku fizycznego? Co leży u podstaw decyzji o udziale w projekcie, który jest czasochłonny i wymaga dużego zaangażowania? Na te pytania można znaleźć kilka odpowiedzi.
Na pierwszy plan wysuwa się myśl, że młodzież uczestnicząca w projektach Związku jest nieustannie aktywizowana przez kadrę wychowawczą ze swoich placówek edukacyjnych. Kadrę, którą można nazwać liderem działań na rzecz promowania sportu w szkołach dla niewidomych i słabowidzących, ale też podejmującą się funkcji opiekunów na wyjazdach. Wychowawcy internatowi i nauczyciele w czasie roku szkolnego zachęcają podopiecznych do udziału w zajęciach sekcji sportowych. Często prowadzą również kluby sportowe działające na terenie szkół dla niewidomych i słabowidzących, zrzeszone w ZKF „Olimp” i Stowarzyszeniu „Cross”. Dzięki swojej obecności na zawodach dają młodzieży wsparcie psychiczne i pomagają w technicznym przygotowaniu do startu. Dobra atmosfera w placówce, przyciągająca i jednocząca młodych ludzi, to też zasługa kadry. Wychowawcy włączający się w projekty sportowe pełnią zdecydowanie najważniejszą, choć bardzo często niedocenianą i minimalizowaną rolę aktywizującą, jednoczącą, motywującą, wspierającą, organizacyjną i integrującą zespół. Takich liderów sportu i jednocześnie niezwykłych wychowawców można spotkać w ekipach bydgoskiej, chorzowskiej, krakowskiej czy ekipie z Lasek.
Nordic walking i jodowe inhalacje w jednym
Na drugim miejscu należy postawić profesjonalizm i zaangażowanie trenerów oraz instruktorów sportu, którzy twórczo realizują swoje zajęcia na obozach i śródrocznych zjazdach szkoleniowych projektu. Pod ich czujnym okiem rodzą się młode talenty. To ta kadra wyznacza kierunki rozwoju sportowego i czuwa nad doskonaleniem się młodzieży. Realizowane w ramach projektów zajęcia sportowe są dostosowane do wieku, a także możliwości ich uczestników. Proces formowania się zawodnika jest długotrwały i wymaga zarówno profesjonalizmu trenera, jak i ogromnego zaangażowania się młodych ludzi w treningi. Sprzyja temu ścisła współpraca trenerów i wychowawców.
Kolejną odpowiedzią na zadane wcześniej pytania jest atrakcyjność obozów i szkoleń obejmująca bogaty i ciekawy program, bardzo dobrą atmosferę oraz trafnie wybrane miejsce pobytu. Realizowany w czasie projektu program jest dwutorowy. Na pierwsze miejsce wysuwają się główne dyscypliny sportowe rozwijane przez ZKF „Olimp” – narciarstwo, kolarstwo i strzelectwo oraz dyscypliny wspierające, takie jak lekkoatletyka, nordic walking, tenis stołowy dźwiękowy, wioślarstwo halowe, ćwiczenia ogólnorozwojowe i gry zespołowe. Prowadzenie zajęć sportowych w kilku blokach treningowych każdego dnia to podstawa każdego projektowego wyjazdu. Jednak nie samym sportem człowiek żyje, dlatego uzupełnieniem treningów są integracyjne zajęcia kulturalno-oświatowe. Młodzież z różnych stron kraju poznaje się, nawiązują się przyjaźnie i tworzy się płaszczyzna do wymiany doświadczeń. Zajęcia dodatkowe obejmują wspólne wycieczki, wyjścia na basen, spot- kania integracyjne ze śpiewem, dyskoteki, zabawy tematyczne, grillowanie, spacery, a przede wszystkim prezentacje artystyczne ośrodków na podsumowanie zrealizowanych części programu. Współdziałanie, zrozumienie, wzajemna pomoc, uśmiech oraz radość ze wspólnego działania tworzą pozytywną atmosferę sprzyjającą integracji. Na tak zbudowanym gruncie treningi nie są uciążliwe, a udział w nich nie jest nużący i stresujący.
Nie bez znaczenia jest miejsce obozów i szkoleń sportowych. Latem obozowiczów od wielu lat gości Ośrodek Wczasowy Komandor, który ze swoim zapleczem i bliskością morza stanowi znakomitą bazę. Zimą bardzo dobrym wyborem jest Centrum Sportów Zimowych w Ptaszkowej koło Nowego Sącza. Na śródroczne zjazdy szkoleniowe dobrą lokalizacją są Laski i Kraków oraz oczywiście Ptaszkowa.
Młode adeptki strzelectwa w skupieniu celują w dziesiątkę
Kolejne wyjaśnienie powodzenia projektu „Bliżej sportu” tkwi w jego uczestnikach z niepełnosprawnością wzroku. Ich siła wywodzi się z potrzeby pokazania sobie i światu, że mimo trudności można osiągnąć sukces. Angażują się więc w sport, aby efektywnie wykorzystać czas na własny rozwój. Zapał, radość, upór w działaniu, przełamywaniu własnych ograniczeń, potrzeba sukcesu, otwartość na życiowe wyzwania pozwalają im realizować się w sporcie.
Tegoroczny wakacyjny obóz w Dźwirzynie jest dowodem na trafność powyższych przemyśleń. Był udany i ciekawy ze względu na liczne formy aktywności zrealizowane na gruncie sportowym, rekreacyjnym, turystycznym, edukacyjnym i integracyjnym. Dwa tygodnie nad morzem umilała słoneczna pogoda, co zdecydowanie sprzyjało realizacji wszystkich zaplanowanych zajęć. Dobra organizacja, profesjonalizm i współdziałanie kadry oraz zaangażowanie młodych sportowców w treningi przyniosły widoczne efekty. Dobrym pomysłem, który spodobał się wszystkim uczestnikom, okazały się nartorolki. Zajęcia prowadziła Marta Kocemba, która w czasie tegorocznego obozu zimowego w Ptaszkowej kierowała szkoleniem na nartach biegowych.
Każdy z uczestników doskonale wiedział, po co przyjechał na obóz sportowy do Dźwirzyna i wykorzystywał czas letnich wakacji na poprawę swojej kondycji fizycznej i umiejętności technicznych. Tak się właśnie zmierza do mistrzostwa!
Poczekamy jeszcze ze szlifowaniem techniki gry w bowling, aby uszczegółowić informacje z poprzedniego odcinka i wzbogacić je o zasady punktacji, co pozwoli sprawnie przeliczać nasze rzuty na punkty.
W jednym ze sklepów z akcesoriami do bowlingu kupiliśmy już sobie buty do gry zapewniające komfort i bezpieczeństwo na rozbiegu oraz dopasowaliśmy pod siebie odpowiedni ciężar kuli. Teraz musimy wybrać się z kulą do wiertacza. Powinniśmy na to wygospodarować około godziny, aby dokonać dokładnych pomiarów przed jej nawierceniem. Odpowiednie zwymiarowanie otworów na kuli odgrywa bardzo istotną rolę, nie należy się więc z tym spieszyć. Osoba wykonująca dla nas nawiert, czyli wiertacz (tak na tego usługodawcę mówimy w środowisku bowlingowym), musi wziąć od nas kilka istotnych wymiarów. W pierwszej kolejności zmierzy nasze palce, ustali dystans między kciukiem a pozostałymi palcami – tzw. span (szerokość nawiertu), sprawdzi elastyczność palców, potliwość skóry oraz wyznaczy oś obrotu kuli, czyli PAP. Zrobi on także trwały wycisk odpowiednich dla nas otworów, dzięki czemu w przyszłości będzie mógł wykonać ich wierną replikę w kolejnych kulach. Otwory w kuli, dopasowane do danego zawodnika, powinny podnieść komfort gry i poprawić osiągane przez niego wyniki. Odpowiednio dopasowane otwory, ich kąty nachylenia względem środka kuli oraz odległość między otworami mają kluczowe znaczenie przy graniu z nawiertem sportowym (finger tip grip), jak i rekreacyjnym/konwencjonalnym (conventional grip). Nawierty prawidłowo wykonane pod dłoń gracza nie wymuszają ściskania kuli podczas wykonywania kroków i wahadła, co znacząco wpływa na celność, prędkość kuli oraz liczbę jej obrotów. W otwory na palce wciskane są tzw. inserty, które ułatwiają uzyskanie większych obrotów kuli. Osoby grające z tak dopasowanymi (dosyć ciasno) otworami nie ściskają kuli i uzyskują znacząco wyższe wyniki, grają zdecydowanie dłużej oraz wykonują luźne wahadło oraz swing (poślizg ostatniewgo kroku).
Mistrzyni Jadwiga Rogacka prezentuje torbę do transportu kul i butów. Obok po prawej akcesoria bowlingowe ułatwiające granie i służące do pielęgnacji kul. U góry pośrodku – wylot nawiewu powietrza na podajniku, służącego do osuszania ręki
Należy pamiętać, że dłoń każdego człowieka jest inna, niewskazane jest zatem pożyczanie kuli nawierconej pod inną osobę. Źle dobrana kula nie tylko obniży nasze wyniki, lecz przyczyni się także do pogłębiania złych nawyków podczas rzutu.
Powinniśmy również orientować się w dodatkowych akcesoriach przeznaczonych do kul, które nie tylko poprawiają komfort i precyzję rzutu, lecz także pozwalają odpowiednio zadbać o ich powłokę.
Zdarza się, że otwór na kciuk jest odrobinę za luźny – możemy wtedy zastosować wklejkę, która zmniejszy rozmiar otworu. Używa się także różnokolorowych naklejek na kciuk, przyklejanych od paznokcia do kostki, które umożliwiają korektę wysuwania się kciuka z otworu. Kolory naklejek oznaczają różną ich szorstkość. Niektórzy zawodnicy podczas gry używają talku oporowego podnoszącego czucie chwytu kuli oraz zmniejszającego wilgotność palców, jeśli przy długiej grze pojawia się nadmierna potliwość dłoni. Możemy wówczas skorzystać z osuszacza mechanicznego zamontowanego na podajniku lub skorzystać ze specjalnej gąbki osuszającej. W trakcie gry używamy również ściereczek do przetarcia kuli przed rzutem. Czynność tę wykonujemy szczególnie w kręgielniach, których tory są specjalnie smarowane. Olej, który osadził się na kuli, zmienia jej właściwości, dlatego przed każdym rzutem ważne jest jego usunięcie. Po grze koniecznie należy zadbać o konserwację naszej kuli (ma nam przecież długo służyć). Bezpośrednio po zakończeniu gry używamy specjalnie nasączanych chusteczek, które usuną z grubsza pozostałości oleju. Następnie stosujemy specjalny płyn do kul, który nanosimy atomizerem i zdecydowanymi ruchami wcieramy w powierzchnię kuli.
Kolejnym ważnym zagadnieniem, które powinni poznać początkujący zawodnicy, jest sposób liczenia punktów w trakcie rozgrywki. Mimo że w Polsce słów „bowling” oraz „kręgle” używa się często zamiennie, to obie gry różnią się od siebie. Różnice dotyczą nie tylko liczby kręgli (kręgle klasyczne – 9 ustawionych w romb, a bowling – 10 ustawionych w trójkąt) czy kul (kręgle – kula bez otworów, bowling – kula z otworami), lecz przede wszystkim sposobu liczenia punktów (w kręglach każdy strącony kręgiel to punkt, a w bowlingu liczy się strącone kręgle plus ewentualne premie).
Każda gra w bowling składa się z dziesięciu ramek (frame), a każda ramka to dwa rzuty. W bowlingu można spotkać się z określeniem „pin”, które oznacza nic innego jak kręgiel. Podczas pierwszego rzutu gracz stara się zbić wszystkie kręgle i jeżeli ta sztuka mu się uda, wtedy rezultat to tzw. strike (czytaj: strajk) i ramka jest zamknięta. Natomiast jeżeli po pierwszym rzucie pozostały kręgle, następuje drugi rzut. Strącenie wszystkich pozostałych kręgli w drugim rzucie to tzw. spare (czytaj: sper). Jeżeli także po drugim rzucie pozostaną niestrącone kręgle, to mamy do czynienia z tzw. otwartą ramką (open frame). W przypadku strike’a premia przyznawana jest za strącenie wszystkich dziesięciu kręgli w pierwszym rzucie. Gracz (za daną kolejkę) otrzymuje 10 punktów plus liczba punktów równa liczbie kręgli strąconych w dwóch następnych rzutach. Z kolei w przypadku spare’a premia przyznawana jest za strącenie pozostałych po pierwszym rzucie kręgli (po skończonej kolejce wszystkie kręgle są strącone). Gracz otrzymuje 10 punktów plus liczba punktów równa liczbie kręgli strąconych w następnym (pierwszym) rzucie. Jeśli spare nastąpi w ostatniej rundzie, gracz może liczyć na dodatkowy rzut, z kolei w przypadku strike’a w ostatniej rundzie doliczane zostaną punkty z dwóch dodatkowych rzutów.
To właśnie dzięki powyższym bonusom gra w bowling jest dużo bardziej emocjonująca. Bez nich każdy gracz mógłby zebrać najwyżej 100 punktów (10 punktów w 10 rundach), tymczasem strike’i i spare’y sprawiają, że liczba ta może wzrosnąć do 300 punktów. Chociaż strącanie kręgli nie jest skomplikowane, to uzyskanie dodatkowej liczby punktów wymaga już wprawy – tak jak i ich liczenie. Właśnie dlatego wszystkie tory do kręgli wyposażone są w automatyczne systemy sumowania punktów. Podczas gry w zapisie wyniku danej ramki możemy spotkać się z następującymi określeniami:
strike– oznaczony jako „X” (duża litera iks). To wynik uzyskany, gdy gracz strąci wszystkie kręgle w pierwszym rzucie. Strike to 10 punktów, ale do tego wyniku dodajemy punkty zdobyte w dwóch kolejnych rzutach. W ostatniej, dziesiątej ramce, strike daje graczowi dwa dodatkowe rzuty.
Przykład: Zdobyliśmy strike’a, a w kolejnej ramce w pierwszym rzucie zbiliśmy 3 kręgle, w drugim 6, czyli: (10 + 3 + 6) + (3 + 6) = 28 (patrz: Rys. 1);
Rysunek 1
spare– oznaczony jako „/” (znak slash). To wynik uzyskany, gdy gracz strąci wszystkie kręgle w dwóch rzutach. W pierwszym rzucie gracz zbił np. 6 krgęli, a w drugim 4 pozostałe. Spare to 10 punktów, ale do tego wyniku doliczamy punkty zdobyte w najbliższym kolejnym rzucie.
Przykład: Zdobyliśmy spare’a w pierwszej ramce (6 + 4), a w pierwszym rzucie następnej ramki zbiliśmy 7 kręgli, w drugim 2 kręgle, czyli: (6 + 4 + 7) + (7 + 2) = 26. W tabeli wyników wygląda to jak na Rys. 2;
Rysunek 2
open frame – zapis liczbowy dwóch rzutów jednej ramki o sumie mniejszej niż 10. Ten wynik uzyskamy, gdy nie uda nam się strącić wszystkich kręgli w dwóch rzutach. W tej sytuacji gracz zdobywa tyle punktów, ile zbił kręgli;
miss – w ramce oznaczone jako „-” (krótka pozioma kreska). To dwa rzuty niecelne, czyli każdy o wartości zerowej (patrz: Rys. 3);
Rysunek 3
foul– w ramce oznaczony jak „F” (duża litera ef). Pojawia się po przekroczeniu linii faulu podczas rzutu. Przekraczając linię faulu, nie uzyskujemy punktów za strącone kręgle. Jeżeli popełnimy faul w pierwszym rzucie, maszyna wystawi ponownie 10 kręgli, które można strącić w drugim rzucie. Jeżeli popełnimy faul w drugim rzucie, to policzone zostaną tylko kręgle zbite w rzucie pierwszym (patrz: Rys. 4);
Rysunek 4
split– w ramce oznaczony jako „○” (kółko), najczęściej w kolorze czerwonym. Oznacza brak kręgla numer 1 i odległe kręgle pozostałe. Ma miejsce, gdy po pierwszym rzucie zbity zostaje kręgiel numer 1, a pozostałe po rzucie kręgle są rozstawione w odległości większej niż 1 od siebie. To np. piny nr 2 i 6, 7 i 9, 2 i 10 itd. Tzw. baby split to układ kręgli 2 i 7 lub 3 i 10. „Split” to nazwa zwyczajowa układu kręgli i nie ma znaczenia przy zliczaniu punktów. Oznacza tylko podwyższony poziom trudności zbicia kręgli.
Aby lepiej poznać zasady liczenia punktów w bowlingu (scoring), prześledźmy przykładową grę i jej zapis.
W pierwszym rzucie strącamy 8 kręgli, w drugim dobijamy tylko 1 pina. Wynik pierwszej ramki to 9 (8 + 1 = 9). W drugiej ramce trafiamy 5 pinów, w następnym rzucie dobijamy pozostałe kręgle, zdobywamy więc spare’a (następny rzut jest podwójnie punktowany), a pole zapisu tej ramki pozostaje na razie puste. W trzeciej ramce zbijamy 9 kręgli, czyli do ramki drugiej dopisujemy 9 punktów (9 + 5 + 5 + 9 = 28) i staramy się zbić pozostały kręgiel. Nie udało się dobić stojącego kręgla, więc trzecią ramkę kończymy wynikiem 37 (28 + 9 = 37). W ramce czwartej zbijamy 7 kręgli, a pozostałe 3 strącamy w następnym rzucie – mamy więc spare’a. W piątej ramce trafiamy pierwszego strike’a, czyli do poprzedniej ramki dopisujemy 10 punktów (37 + 7 + 3 + 10 = 57), a pole zapisu piątej ramki pozostaje na razie puste, bo czekamy na dwa następne rzuty. W kolejnym rzucie trafiamy kolejnego strike’a – double strike (pole zapisu szóstej ramki pozostaje puste, a do pola zapisu ramki piątej doliczamy na razie 10 punktów i czekamy na dwa kolejne rzuty). Teraz udaje się nam zbić trzeciego strike’a z rzędu – triple strike. Do strike’a z piątej ramki doliczamy strike’i z ramek 6 i 7 (57 + 10 + 10 + 10 = 87), a pola zapisu ramek szóstej i siódmej pozostają na razie otwarte, bo do ich podsumowania potrzebne są kolejne dwa rzuty. W ósmej ramce strącamy 7 kręgli, które doliczamy w polu zapisu ramki szóstej (czyli mamy 87 + 10 + 10 + 7 = 114), a po dobiciu pozostałych 3 kręgli uzyskujemy 10 punktów. Po strike’u liczą się dwa kolejne rzuty, dlatego doliczamy 10 punktów i w polu zapisu ramki siódmej mamy ich już 134 (114 + 10 + 10 = 134), a na podsumowanie ramki ósmej, w której był spare, czekamy do następnego rzutu. Po zbiciu 9 kręgli uzupełniamy pole zapisu ramki ósmej (134 + 10 + 9 = 153) i mając w pamięci 9 punktów, próbujemy dobić pozostałego kręgla. Nie udało się trafić ostatniego kręgla, więc obecny wynik to 162 punkty (153 + 9 = 162). Dziesiątą ramkę zaczynamy od strike’a, dzięki czemu uzyskujemy dwa dodatkowe rzuty. W kolejnym rzucie strącamy kolejnego strike’a, a grę kończymy zbiciem 9 pinów – czyli do łącznego wyniku dopisujemy 29 punktów. W ten sposób zakończyliśmy grę wynikiem 191 punktów (patrz: Rys. 5).
Rysunek 5
Mam nadzieję, że w ten oto sposób udało się przybliżyć czytelnikom tajniki obliczania wyniku gry i już nikt nie będzie zaskoczony, skąd bierze się tak duża liczba punktów po jej zakończeniu.
Maciej Kwiatkowski – sędzia bowlingowy i trener. Od 2021 r. prowadzi reprezentację Polski osób niewidomych i słabowidzących w bowlingu sportowym. Jego największym sukcesem szkoleniowym jest jak dotychczas zdobycie przez reprezentację Polski niewidomych i słabowidzących dwudziestu medali podczas IBSA World Games 2023 w Birmingham (7 złotych, 6 srebrnych, 7 brązowych). W chwilach wolnych trenuje i startuje w drużynie OKB „Orzeł” Opole.
Brydż, podobnie jak inne gry umysłowe, wymaga logicznego myślenia, przewidywania przebiegu gry oraz znajomości zasad bezpieczeństwa w rozgrywce. Nawet najwięksi mistrzowie popełniają błędy, często już w pierwszej lewie. Przykład? Mecz Francja – Nowa Zelandia rozegrany podczas mistrzostw świata w Wenecji, w którym francuska para Jean-Michel Boulenger – Henri Svarc wylicytowała szlemika bez atu z kartami:
W: pik – D, 9, 8, 6; kier – K, D; karo – A, K, 7, 2; trefl – A, K, W
E: pik – A, 7; kier – A, W, 9, 3, 2; karo – 9, 6, 4, 3; trefl – D, 10
Pierwszy wist damą karo Boulenger przepuścił, a wówczas siedzący na pozycji N Nowozelandczyk Kerr zmienił atak na waleta pik. Francuz, licząc na podział kar 3 – 2, pobił waleta asem i kontrakt został przegrany. W rozdaniu tym Nowozelandczycy zyskali aż 23 impy w obrocie, bo na drugim stole wygrano 3 BA z dwoma nadróbkami.
Boulenger popełnił błąd już w pierwszej lewie, przepuszczając D karo. Należało pobić damę karo królem i wyjść 2 karo, stwierdzając podział kar 4 – 1. Teraz każdy wist Kerra dawał przy istniejącym rozkładzie kart 12 lew. Oto on:
Wist w pika dawał dwunastą lewę na damę pik, wist karo lewę karową, a dowolny wist w trefla lub w kiera ustawiał Kerra w przymusie pikowo-karowym. Po doprowadzeniu do następującej końcówki:
W: pik – D, 8; karo – A; trefl – A
N: pik – K, W; karo – W, 8
E: pik – A, 7; karo – 9, 8
S: pik – 3 karty; karo – 1 karta
i zagraniu asa trefl N musi pozbyć się albo kara, albo pika. Każda z tych zrzutek pozwala wziąć dwanaście lew.
Mecz. Para NS doszła do szlemika w kiery z następującymi kartami:
S: pik – 7, 6, 3; kier – A, K,D, 8; karo – D, 4; trefl – A, D, 10, 9
Wist damą pik. Jak należy rozgrywać ten kontrakt? Podstawowym celem rozgrywki w meczu jest realizacja zapowiedzianego kontraktu, dla którego głównym zagrożeniem jest zły podział atutów. Dlatego w drugiej lewie należy zagrać 3 kier i dołożyć z ręki 8 kier, by zabezpieczyć się przed podziałem atutów 4 – 1.
Następny przykład także dowodzi, jak często popełniamy błąd już w pierwszej lewie. Po dynamicznej dwustronnej licytacji, w której para NS, licytując kolory stare, uzgodniła kontrakt 4 kier. Para WE poszła w obronę 5 karo, rozgrywane z ręki W. Pierwszy wist D trefl. Wydaje się, że kontrakt jest bezproblemowy, toteż większość rozgrywających to rozdanie bez wahania brała lewę królem trefl, zgrywała dwa atuty i już się odbyło – bez jednej, a wystarczyło pobić asem trefl, zgrać trzy razy atu, utrzymując się w ręce, i stamtąd wyjść blotką trefl do 10, 3. Oto całe rozdanie:
Jak łatwo sprawdzić, kontrakt został przegrany w pierwszej lewie.
Na koniec jeszcze jeden problem rozgrywkowy. Jak należy rozgrywać kontrakt 7 kier z ręki S po wiście D karo? Wpisz końcówkę sześciokartową i podaj kartę wyjścia.
S: pik – K, 5, 4; kier – A, K, D, 10, 5, 4, 2; karo – A, K; trefl – 4
Podany problem spróbuj rozwiązać samodzielnie na rozłożonych na stole kartach, a dopiero później przeczytaj rozwiązanie.
Rozwiązanie: D karo bijemy królem i zabieramy przeciwnikom atuty, grając A, K, D kier. W piątej lewie zagrywamy 4 trefl do asa i przebijamy trefla, w siódmej lewie zagrywamy kiera i doprowadzamy do końcówki.
W: pik – D, W; kier – 0; karo – W, 10; trefl – K, W
N: pik – A, 10; kier – 0; karo – 7, 6; trefl – 8, 5
W ósmej do zagranego kiera W zrzuci trefla, N również trefla, a E 4 karo. A co ma zrzucić W do ostatniego kiera? Musi zrzucić 10 karo, my zrzucimy niepotrzebną już 8 trefl i teraz E jest w przymusie. Jeśli wyrzuci pika, weźmiemy trzy piki, jeśli karo, weźmiemy dwa kara. Takie zagranie nazywa się przymusem.
Na zakończenie cyklu typowe ofiary pionka. Bywa, że to właśnie takie ofiary są najtrudniejsze do oceny. Rekompensata jest bardziej ulotna niż np. w przypadku ofiary figury i bardzo łatwo ją utracić.
Obrona sycylijska Aleksandr Alechin – Michaił Botwinnik Nottingham 1936
Bardzo agresywna kontynuacja. Obaj gracze ją znali, z tym że Botwinnik z własnej praktyki.
10...d5! Zgodnie z zasadą, aby na atak na skrzydle odpowiadać kontruderzeniem na centrum. Botwinnik grał tu, nawet z sukcesami, 10...Sa5, ale kontynuację w partii uznał za najlepszą. 11.f5 Niczego nie daje 11.e5 d4! 12.Sd4 Sd4 13.Gd4 Sg4 i czarne uzyskały nieco lepszą grę. (Po 46. posunięciu partia G. Löwenfisch – M. Botwinnik, Moskwa 1936, zakończyła się remisem). 11...Gc8 12.ed5 Sb4
13.d6 Obaj gracze uważali, że jest to najlepsza kontynuacja. Słabsze 13.fg6 hg6 14.Gf3 Sg4 15.Gg4 Gg4 16.Hg4 Sc2+ 17.Ke2 Sa1 18.Wa1 Gc3 19.bc3 Hd5. Wśród komentujących jedynie P. Keres zaproponował 13.Gf3, jednak bez konkretnych wariantów. Nowy impuls dla gry białych pojawił się w partii R. Fischer – S. Rzeszewski (Los Angeles 1961). 13.Gf3! gf5 14.a3 fg4 15.Gg2! Sa6 16.Hd3! e6 17.0–0–0 Sd5 18.h3! g3 19.Whg1 Hd6! 20.Gd5 ed5 21.Sd5? (21.Gd4!+) z silnym atakiem białych. 13...Hd6 14.Gc5 14.Hd6 ed6 15.0–0–0 gf5 nie było dla czarnych groźne. 14...Hf4! Jedyne. 14...Hd1+ 15.Wd1! Sc6 (15...Sc2+ 16.Kd2) 16.g5 Sd7 17.f6 z przewagą białych. 15.Wf1 Wygląda na to, że nie ma nic lepszego. 15...Hh2 16.Gb4
Krytyczny moment. Czarne, aby nie dostać pasywnej pozycji, z figurami na trzech ostatnich liniach muszą grać energicznie. Dodam, że grający czarnymi był wielkim znawcą tego wariantu. 17...b5! 18.g5 Sh5 19.cb5 Być może lepsze było17.Sg4. 19...ab5 20.Sb5 Hb6 21.a4 21.Sd6 Gd6 22.Wd6 Ga6 prowadziło do utraty jakości. 21...d5! Teraz wchodzi do gry czarnopolowy goniec.
8...d5?! Wielu komentatorów uznało cały gambit za nieprawidłowy. Kasparow wykazywał, że dopiero posunięcie 11…Gc5 jest błędem. 9.cd5 ed5 10.ed5 Sb4 11.Ge2 I teraz prawidłowe było 11...Sfd512.0–0 Ge6 13.Sd5 Hd5 14.Gf3 Hd1 15.Wd1 Ge7 16.Gb7= (T. Ernst – M. Brodski, Helsinki 1992). 11...Sfd5 12.0–0 Ge6 13.Ha4+ b5 14.Sab5 ab5 15.Gb5+ Ke7 16.Sd5+ Sd5 17.He4 f5 18.Hf3 Kf7 19.Wd1 (Z. Almasi – J. Horvath, Węgry 1993). I teraz po 19...Ge7 20.Gc6 (20.Gc4 Wa5 21.Ge3 Ha8) 20...Wa5 21.Ge3 (21.g4 Wf8 22.gf5 Kg8 23.He4 Gf7) 21...Hd6 22.b4 Hc6 23.ba5 Hc3 czarne utrzymywały pozycję.
11.Gc4 Gg4 12.Ge2 Ge2 13.He2+ He7 14.Ge3 Sbd5 15.Sc2 Se3 16.Se3 He6 17.0–0 Gc5 18.Wfe1 0–0 = było grane w dwunastej partii meczu Karpow – Kasparow.
11...Gc5 12.0–0?! Silniejsze było 12.Ge3! Ge3 13.Ha4+ Sd7 14.Hb4 Gc5 15.He4+ Kf8 16.0–0 b5 17.Sc2 (A. Karpow – J. Van der Wiel, Bruksela 1986). Partia zakończyła się remisem, ale przewaga białych jest oczywista. Kasparow uważa, że uratowało go szybkie i pewne posunięcie 11…Gc5. Przyznał, że jego sztab błędnie przeanalizował pozycję. 12...0–0 13.Gf3 13.Gg5 Sbd5 14.Sd5 Hd5 15.Hd5 (15.Gf6 Hd1 16.Wfd1 gf6=) 15...Sd5 16.Gf3 Ge6 17.Wfd1 Sf6 18.Wac1 z wyrównaniem, ale Karpow postanowił grać pryncypialnie i… wpadł w główny nurt analiz sztabu Kasparowa. 13...Gf5 14.Gg5 We8!
Z kontrolą pole „e4”, np. 14...b5? 15.Ge4! 15.Hd2 b5!
Sa3 będzie miał problem z wejściem do gry. 16.Wad1 16.Hf4 Gg6 17.Gf6 Hf6 18.Hf6 gf6 16...Sd3!
Do analizy gier z mistrzostw świata osób niepełnosprawnych najprawdopodobniej przystąpimy w przyszłym miesiącu. W tym numerze poświęćmy trochę czasu na najpiękniejszy element gry w warcaby – kombinacje. Promując i popularyzując tę grę wśród osób, które nie miały wcześniej styczności z warcabami turniejowymi, często spotykam się ze stwierdzeniem: „Warcaby nie mają sensu, bo trzeba bić, inaczej niż w szachach”. A to właśnie obowiązek bicia definiuje największe piękno tej gry. Dzięki temu przymusowi możemy prowadzić przeciwnika jak po sznurku przez kolejne ruchy, tworząc niesamowite kombinacyjne sekwencje. Prezentuję czytelnikom dziesięć wyjątkowych taktycznych (kombinacyjnych) partii z ostatnich dekad.
Mark Podolskij – Raphael Zdoroviak Mistrzostwa Niemiec, 2007 rok