Nr 5 (202) - Maj 2022 - Stowarzyszenie CROSS
Baner

Nr 5 (202) - Maj 2022

Miesięcznik informacyjno-szkoleniowy Stowarzyszenia Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących "Cross"

Adres redakcji:

00-216 Warszawa
ul. Konwiktorska 9,
tel.: 22 412 18 80
e-mail: redakcja@cross.org.pl

Redaguje zespół w składzie:

  • Marta Michnowska - Redaktor naczelna
  • Anna Baranowska - Zastępca redaktor naczelnej
  • Barbara Zarzecka - Korekta
  • Wojciech Puchacz - Członek redakcji

Opracowanie graficzne:

Studio Graficzne Novelart

Skład, druk, oprawa i kolportaż:

EPEdruk Spółka z o.o.
ul. Konwiktorska 9, 00-216 Warszawa

Skład wersji internetowej

Novelart

Nakład:

900 egzemplarzy

Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych

Miesięcznik dofinansowują Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki

ISSN 1427-728X

ROK XX

Nr 5 (202)

Maj 2022 r.

Okładka miesięcznikia nr. 05.2022
Crossowscy biegacze podczas XX Biegu Ulicznego im. Waldemara Kikolskiego i mistrzostw Polski Stowarzyszenia „Cross” w biegu na 5 km. Od lewej: Tomasz Chmurzyński, Kacper Jażdżewski, Marta Stramek, Krzysztof Badowski

Spis treści

Na grafice Plakat projektu Wspólny start 2022

Kikolski, czyli raz w roku w Łapach

30 kwietnia 2022 roku w Łapach odbył się XX Bieg Uliczny im. Waldemara Kikolskiego. To wydarzenie sportowe ma nie tylko stałe miejsce w kalendarzu, ale – ze względu na swojego Patrona – także w sercach niewidomych i słabowidzących biegaczy. Tym razem lokalne władze, organizatorzy i uczestnicy biegu uczcili pamięć tego wyjątkowego sportowca w szczególny i najlepszy z możliwych sposób.

Włodarze, po uregulowaniu spraw dotyczących własności ziemi i stadionu, podjęli uchwałę, na mocy której postanowili uhonorować najsłynniejszego mieszkańca i sportowca Łap. Zanim zawodnicy ruszyli do rywalizacji, odsłonięta została tablica pamiątkowa na stadionie przy ul. Leśnikowskiej 18a. Od tego momentu obiekt sportowy nosi nazwę: Stadion Miejski im. Waldemara Kikolskiego. Uroczystość nadania imienia zaszczycili swoją obecnością najbliżsi Patrona obiektu – Jego mama Eugenia Kikolska, żona Izabela oraz siostra Bożena z rodziną. Patronat honorowy nad wydarzeniem sprawowali: Marszałek Województwa Podlaskiego Artur Kosicki, Starosta Powiatu Białostockiego Jan Bolesław Perkowski i Burmistrz Łap Krzysztof Gołaszewski. Na uroczystości i na starcie zjawiła się bardzo liczna grupa osób ze środowiska sportowego niewidomych i słabowidzących, z którego wywodził się Waldemar Kikolski.

Grupa mężczyzn
Tomasz Chmurzyński, Kacper Jażdżewski i Marta
Stramek przed startem
Wypadek przed granicą

Słabowidzący Waldemar Kikolski, wielokrotny medalista igrzysk paraolimpijskich, gdy zginął w wypadku samochodowym, był w kwiecie wieku, miał 34 lata. Tragedia wydarzyła się 1 maja 2001 roku, kiedy ekipa niepełnosprawnych biegaczy z dysfunkcją wzroku wracała z mistrzostw Europy w biegach górskich we Włoszech. Do wypadku busa, którym wracali zawodnicy, doszło przy granicy czesko-polskiej, w Trzanowicach, 10 km od Cieszyna.

Jednym z uczestników tamtego tragicznego zdarzenia był Tomasz Chmurzyński, również paraolimpijczyk i maratończyk, a obecnie prezes stowarzyszenia „Oculus” Bydgoszcz i trener w bydgoskiej „Łuczniczce”. Jak pamięta tamten dzień?

Grupa mężczyzn
Trener na gorąco ocenia start zawodników „Crossu”

– Wracaliśmy całą grupą fordem transitem. Było nas ośmiu. Poszkodowane ciężko zostały cztery osoby. Waldek zginął na miejscu, siedział przede mną, w chwili wypadku wpadł na mnie, więc dosłownie zmarł na moich rękach. Zajmowałem fotel w ostatnim rzędzie. Dwie osoby przeleciały nad moją głową i wtedy samochód zdążył się „złożyć”. Gdybym był w pasach, to urwałoby mi głowę. Wyglądało na to, że nic tym dwóm chłopakom się nie stało, ale jeden z nich później zmarł w konsekwencji urazu kręgosłupa. Ja miałem połamane łopatki, uszkodzone barki, trafiłem do szpitala w Czechach.

Kim był Waldemar Kikolski

Zaczynał w Białymstoku od piłki nożnej, dopiero potem przestawił się na bieganie, na średnie dystanse. Tomasz Chmurzyński, który był o dwa lata młodszy od kolegi z biegowych tras, jest pełen podziwu dla osiągnięć Waldka.

– To był najlepszy sportowiec lekko-atleta z grupy osób słabowidzących i niewidomych. Startował w kategorii T12 (słabowidzących), w tej samej co ja. W środowisku zaistniał w 1991 roku, tuż przed Barceloną. Na paraolimpiadach zdobył trzy medale złote, trzy srebrne i jeden brązowy. W Hiszpanii – złoto na 800 m i srebro na 1500 oraz 5000 m. Cztery lata później, w Atlancie, był pierwszy w maratonie, drugi na 10 km i trzeci na 5000 m. A w 2000 roku, w Sydney, Waldek wygrał ponownie bieg maratoński.

W tej samej konkurencji Waldemar Kikolski był też dwukrotnie mistrzem świata. W swoim dorobku miał również kilkadziesiąt medali mistrzostw Polski osób słabowidzących.

– Postać nieprzeciętna, człowiek wykształcony. Kiedy zdarzył się wypadek, był w trakcie studiów doktoranckich. Studiował na Sorbonie w Paryżu, w Rzymie, władał kilkoma językami. Jak na tamte czasy mocno wyróżniał się w środowisku i odbiegał jako sportowiec od standardów. Bardzo specyficzny człowiek. Jak ktoś nie znał Go bliżej, to mógł powiedzieć, że to taki przewrotny prowokator, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Kiedy Go ktoś poznał, to albo brał takim, jaki był, albo wcale... – wspomina zmarłego bydgoski biegacz i trener.

Prywatnie o Waldku

Tomasz Chmurzyński ma wiele wspomnień związanych z Waldemarem Kikolskim, bo rywalizowali w tej samej grupie startowej i jeździli często na te same imprezy biegowe.

– Ja byłem też na czterech paraolimpiadach, ale od Atlanty, o jedne igrzyska później. Na te paraolimpiady, w których uczestniczył Waldek, wysyłaliśmy jako kraj sześcioro lekkoatletów ze schorzeniami narządu wzroku, z tego dwóch było z tej samej grupy startowej. Można sobie wyobrazić, jaka musiała być ostra rywalizacja między nami. Byłem drugi za Waldkiem w Atlancie i czwarty w Sydney, gdzie Waldek też wygrał.

Przez pierwsze lata była między nimi tylko szorstka rywalizacja. Nie było zmiłuj.

Grupa mężczyzn
Niewidomi biegacze prezentują zgodne z wymogami międzynarodowymi
uchwyty łączące zawodnika z pilotem

– Dopiero z racji długiego przebywania ze sobą na zgrupowaniach, wspólnego trenowania i startów w zawodach nasze relacje przerodziły się w przyjaźń, wspomagaliśmy się nawzajem. Na tyle, na ile można, bo wiadomo, że ostatecznie każdy biegnie na swoje konto, na swój wynik. A pod koniec, od 1999 roku, był również moim trenerem. Wspólnie przygotowywaliśmy się do mistrzostw Europy w Lizbonie i do paraolimpiady w Sydney – wspomina.

O tym, jak wyglądały ich relacje, dużo mówi przebieg rywalizacji na trasie maratonu w Atlancie.

Dekoracja zwycięzców
Dekoracji zwycięzców dokonały mama i siostra Waldemara Kikolskiego

– Start, ruszył Anglik, który cztery lata wcześniej wygrał, jeden z najlepszych zawodników w naszej kategorii. Ja ruszyłem za nim, Waldek został w drugiej grupie. Taktyka jest taka: jeśli dwóch biegnie z przodu, to bieg przestaje być pod kontrolą, nikt się nie czai. Pozostali mają dylemat, czy biec za nimi, czy robić swoje i czekać. Ja po piątym kilometrze ruszyłem jeszcze mocniej, Anglik trzymał się mnie jeszcze przez cztery kilometry. Nie miał najlepszego dnia i skończył maraton na przedostatnim miejscu, tak się zajechał. A ja na dwudziestym piątym kilometrze myślałem, że już jestem mistrzem, tak się dobrze czułem. Były trudne warunki, ponad trzydzieści stopni Celsjusza, dziewięćdziesiąt procent wilgotności. No i Waldek doszedł mnie na trzydziestym piątym kilometrze. Rozmawialiśmy chwilę, jak wygląda sytuacja. Z tyłu był Hiszpan. Waldek miał już medale na dziesięć i pięć kilometrów, ja nie miałem nic. To nie było tak, że Waldek mnie doszedł, a mi brakowało siły. Miałem dylemat: Iść z Waldkiem, czy powalczyć z Hiszpanem o srebro? Jak to mówią: lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Podjąłem decyzję: Waldek, biegnij swoje, ja trochę zwolnię. Jeśli Hiszpan do czterdziestki mnie nie dojdzie, to będę miał siły, żeby mu w razie czego odpowiedzieć. Okazało się, że bez problemu dobiegłem na drugiej pozycji.

Po biegu Waldemar mówił Tomaszowi, jak to wyglądało z jego perspektywy.

Grupa biegaczy
Nasza ekipa na mecie mistrzowskiego biegu na 5 km

Tomasz Chmurzyński opowiada:

– Ja z Anglikiem ruszyliśmy, a po pięciu kilometrach konsternacja wśród pozostałych biegaczy: czy została im tylko walka o brąz? To, że Anglik „spuchł”, inni dowiedzieli się dopiero po trzydziestym kilometrze. Złoto uciekało, wszyscy oglądali się na siebie i mocniej ruszył dopiero Waldek. Zawsze jest lepiej biec za kimś, więc Waldek robił wszystko, żeby nikt na jego plecach nie dobiegł naszej dwójki. A potem szarpnął przed metą. Robił wszystko, żeby się oderwać w pojedynkę – i tak się w końcu stało. Dla mnie to był bardzo specyficzny maraton. Rok wcześniej biegałem z nim na mistrzostwach Europy w Walencji. Waldek miał problemy ze zdrowiem, kiedy się do nich przygotowywał, i sytuacja była diametralnie inna. Biegliśmy razem, ja na moment się urwałem, on do mnie dobiegł, potem zorientowałem się, że nie ma go przy mnie. Zwolniłem, a on mówi, że nie najlepiej się czuje. Pomagaliśmy sobie, ale na końcu trzeba było walczyć o swoje. Ja wygrałem, ale Waldek obronił się przed Hiszpanem i zdobył srebrny medal.

Tomasz Chmurzyński przyznaje:

– W porównaniu ze mną był lepszym sportowcem, prezentował wyższy poziom. W naszej grupie startowej nie pojawiła się do tej pory osoba, która przebiłaby jego wyniki i osiągnięcia. Tym bardziej, że był wszechstronny. Biegał bardzo dobrze od 800 m do maratonu. To pokazuje jego potencjał. Zmarł praktycznie w najlepszym wieku dla maratończyka, kiedy mógł najwięcej pokazać, kiedy organizm był najlepiej przygotowany. Zdawał sobie sprawę, że wszystko, co najlepsze w tej konkurencji, dopiero przed nim. Niestety, stało się tak, jak się stało.

Pobiegli po medale MP

– Byłem w Łapach jak co roku, teraz po raz dwudziesty – mówi Tomasz Chmurzyński. – Każdy bieg pamięci Waldka jest dla mnie powodem, by się tam pojawić, czy zdrowie dopisuje czy nie. A co najważniejsze i bardzo mnie cieszy to fakt, że do rywalizacji dołącza kolejne pokolenie biegających osób z dysfunkcją wzroku. 

Tradycyjnie biegacze ścigali się na 5 km. Dla niewidomych i słabowidzących uczestników były to jednocześnie mistrzostwa Polski na tym dystansie w biegu ulicznym, zorganizowane przez Stowarzyszenie „Cross”. Rywalizowano w trzech grupach startowych: zawodnicy niewidomi z przewodnikami (T11 – B1), słabowidzący (T12 – B2 i T13 – B3) oraz open kobiet (trzy kategorie startowe razem). W T12 biegają zawodnicy mocno słabowidzący (mogą mieć przewodników, ale nie muszą), a w T13 widzący relatywnie najwięcej.

Grupa biegaczy
W dobrych nastrojach po ukończonej rywalizacji

Wyścig zawodniczek z dysfunkcją wzroku wygrała Marta Stramek. Wynik 20:08,85 dał jej także 3. miejsce wśród wszystkich startujących tego dnia kobiet. Biegaczka reprezentująca „Łuczniczkę” Bydgoszcz przygotowuje się do startów na stadionie na dystansie 1500 m.

Rywalizację wśród słabowidzących mężczyzn na pierwszym miejscu zakończył Kacper Jażdżewski (także „Łuczniczka” Bydgoszcz), który w klasyfikacji open zajął szóste miejsce. Jego czas to 18:26,84.

Spośród niewidomych najlepiej pobiegł Mariusz Zacheja z „Syrenki” Warszawa z czasem 21:31,85. Rywalizacja była bardzo zaciekła. Pierwsza trójka finiszowała w odległościach nieprzekraczających 70-80 metrów.

Tomasz Chmurzyński, mimo że sam wystartował, występował w Łapach przede wszystkim jako trener kadry biegaczy Stowarzyszenia „Cross”.

Osoby z pucharami
Najlepsza wśród kobiet Marta Stramek i Kacper Jażdżewski, zwycięzca w kategorii
mężczyzn słabowidzących

XX Bieg Uliczny im. Waldemara Kikolskiego
30.04.2022 r., Łapy
Podium mistrzostw Polski
niewidomych i słabowidzących w biegu na 5 km

Tabela wyników - kobiety i mężczyźni
Kobiety open
1. Marta Stramek „Łuczniczka” Bydgoszcz 20:08,85
2. Ewa Pochwat „Gol-Start” Częstochowa 28:55,29
3. Joanna Gniadzik „Syrenka” Warszawa 48:58,96
Mężczyźni niewidomi
1. Mariusz Zacheja „Syrenka” Warszawa 21:31,85
2. Zbigniew Świerczyński„Warmia i Mazury” Olsztyn   21:36,73
3. Adam Kruczkowski „Łuczniczka” Bydgoszcz 21:49,79
Mężczyźni słabowidzący
1. Kacper Jażdżewski „Łuczniczka” Bydgoszcz 18:26,84
2. Mariusz Mazur „Skorpion” Polkowice 18:30,54
3. Zenon Dudka „Syrenka” Warszawa          19:07,28



Fabio

Do góry

Magia królewskiej gry

W maju w Wągrowcu rozegraliśmy mistrzostwa Stowarzyszenia „Cross” w szachach. Wiosna i głosy nieustannie śpiewających ptaków stanowiły znakomite tło dla rozgrywek.

Koordynator zawodów Józefa Spychała nie mogła narzekać na brak chętnych do szachowych potyczek, którzy nie oglądają się na nagrody za zajęcie poczesnego miejsca. I to jest ta tajemnica szachów, że zostawiamy domowe pielesze, a nawet obowiązki, i pędzimy na to magiczne miejsce gry niczym pszczoły do miodu. 12 maja korytarze Wielspinu rozbrzmiewały wrzawą powitań przyjaciół. Od ostatniego spotkania w Wągrowcu, tej naszej mekce szachistów, minął już rok, miło więc spotkać się z tymi, których się lubi, pogadać swobodnie i pożartować.


Zawodnicy z pucharami
Medaliści indywidualnych MP Stowarzyszenia „Cross” w szachach z koordynatorką turnieju. Od lewej: Ryszard Suder, Józefa Spychała, Marek Pociejowski, Tadeusz Żółtek

Czy szachy byłyby tak urokliwe, gdyby wszyscy grali z jednakową siłą? Gdyby nie popełniali przeoczeń i błędów? Zmarłyby śmiercią remisu. Chwała zatem jednaka wygrywającym i przegrywającym! Z różnych stron Polski zjechało więc 48 szachistów i szachistek, aby znów mogli wygrać najlepsi. Nazajutrz po przyjeździe ruszyły zegary, a drewniane figury ożyły, przestały nagle być nieruchomymi klockami. Za drewnianego przed chwilą hetmana teraz oddałbyś niemal wszystko. A utrata figury boli jak ucięcie ręki. W razie czego więc, gdy interesy na desce idą źle, lepiej się poddać.

W turnieju zwyciężył Ryszard Suder, który zdobył 8 punktów z dziewięciu gier, bez przegranej, przy dwóch remisach – z Tadeuszem Żółtkiem i Markiem Pociejowskim. Drugi był Tadeusz Żółtek. Zarówno o nim, jak i o jego karierze szachowej można by napisać książkę pełną anegdot i ciekawostek. Także jemu rywale uszczknęli dwa razy po pół punktu, dokonali tego wspomniany zwycięzca oraz Józef Żełajtys. Wart zauważenia jest brązowy medal Marka Pociejowskiego, kapitana „Tęczy” Poznań. To względnie największy sukces w tym turnieju, który przyćmiewa nawet rutyniarskie złoto i srebro dwu pierwszych. A więc nie tylko czas i przestrzeń są względne, brąz może mieć większy ciężar gatunkowy niż droższe kruszce. Cenne jest także 10. miejsce Tadeusza Gryglewicza, najstarszego gracza, a jednak jednego z najmłodszych duchem, miłośnika nie tylko szachów, lecz także warcabów, i znakomitego ich znawcy. Najwięksi przegrani to tym razem Stanisław Niećko, Sylwester Barnowski, Tadeusz Traczyk, Roman Staruch i Jan Salamon. Ich porażka nie była może kompromitująca, ale dolegliwa. 

Turniej przebiegał w przyjacielskiej atmosferze, którą w dużym stopniu budowała obsługa Wielspinu, z panią kierownik na czele. Monika Kochowicz, kierownik techniczny przedsięwzięcia, włożyła z kolei dużo pracy w jego zabezpieczenie sprzętowe. Sędziowali sprawnie i fachowo Małgorzata Napierała z Witalisem Sapisem. Pobyt w wągrowieckim ośrodku dostarczył więc nie tylko szachowych wrażeń i emocji.

Turniej zorganizowano dzięki środkom z PFRON oraz Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Zawodnicy z pucharami
Z tandemem sędziowskim. Od lewej: Witalis Sapis (sędzia rundowy), Małgorzata Napierała
(sędzia główna), Józefa Spychała (koordynatorka), Ryszard Suder (mistrz Stowarzyszenia „Cross”)

Mistrzostwa Stowarzyszenia „Cross” w szachach 12-22.05.2022 r., Wągrowiec
(12 najlepszych)

  1. Ryszard Suder 8 p.
  2. Tadeusz Żółtek 8 p.
  3. Marek Pociejowski 6,5 p.
  4. Marian Kowalczyk 6,5 p.
  5. Józef Żełajtys 6 p.
  6. Teresa Dębowska 6 p.
  7. Rajmund Filipiak 6 p.
  8. Stanisław Niećko 6 p.
  9. Zdzisław Żarow 5,5 p.
  10. Tadeusz Gryglewicz 5,5 p.
  11. Sylwester Barnowski 5,5 p.
  12. Tadeusz Traczyk 5 p.

 

Stanisław Niećko

Do góry

W duecie po raz trzeci

W hotelu Piotr w Boguszowie-Gorcach odbyły się kolejne deblowe mistrzostwa Polski w showdownie. Tak jak rok wcześniej, do występu zakwalifikowało się 40 zawodników – 16 kobiet i 24 mężczyzn.

Swoje reprezentacje wystawiły kluby z Lublina, Przemyśla, Słupska, Olsztyna, Bydgoszczy, Wrocławia i Wałbrzycha. Przygotowaniem mistrzostw, które odbywały się od 19 do 23 maja 2022 r., zajmował się Michał Madaliński z „DoSAN-u” Wałbrzych. Mecze były rozgrywane na trzech stołach, a ich przebieg oceniało siedmioro sędziów. W turnieju obowiązywały system rozgrywek i regulamin IBSA oraz regulamin rozgrywek turniejów deblowych tzw. systemem czeskim. Przed zawodami przeprowadzono sesję treningową, odprawę sędziowską oraz odprawę techniczną, podczas której sędzia główna Aneta Parobczak przypomniała zasady rozgrywania mistrzostw oraz omówiła niuanse związane z grą deblową.


Zawodnicy w trakcie gry
Bratobójczy półfinał „Sprintu” Wrocław. Mecz Weronika Szynal i Krystian Kisiel kontra Adrian Słoninka i Łukasz Byczkowski

W piątek 20 maja odbyła się runda eliminacyjna, w której zawodnicy zostali podzieleni na cztery grupy po pięć drużyn, zgodnie z rankingiem powstałym po ubiegłorocznych mistrzostwach. W sobotnich meczach toczyły się pojedynki o rozstawienie w ćwierćfinałach, o miejsca od 9 do 12, a także od 13 do 20. Niedziela to już rozgrywki ćwierćfinałowe, półfinały i finał.

W pierwszym półfinale zmierzyły się dwa duety „Sprintu” Wrocław: Adrian Słoninka i Łukasz Byczkowski przeciwko Weronice Szynal i Krystianowi Kisielowi. Drugi półfinał został rozegrany pomiędzy deblistami „Ikara” Lublin Katarzyną Stenką i Szymonem Budzyńskim a Przemysławem Knaziem i Krzysztofem Sobiłą z „Podkarpacia” Przemyśl. Do finału dostał się tandem z Przemyśla oraz mieszany duet z Wrocławia. Ostatecznie deblowymi mistrzami Polski roku 2022 w showdownie zostali Weronika Szynal i Krystian Kisiel, którzy powieźli swoje medale do klubu „Sprint”. To drugie, po ubiegłorocznym, zwycięstwo deblistów z Wrocławia. Brązowymi medalistami zostali Adrian Słoninka i Łukasz Byczkowski ze „Sprintu” Wrocław.


Zawodnicy z pucharami
Medaliści deblowych mistrzostw Polski w showdownie. W pierwszym rzędzie od lewej: Krzysztof Sobiło, Przemysław Knaź, Weronika Szynal, Krystian Kisiel, Łukasz Byczkowski, Adrian Słoninka

Zmaganiom zawodników bacznie przyglądał się trener kadry polskich showdownistów Szymon Borkowski. Podsumowując tegoroczne mistrzostwa, stwierdził z satysfakcją, że deblowa odmiana showdowna zyskuje u nas coraz większą popularność wśród zawodników. Najważniejszą kwestią jest jednak to, że poziom sportowy z roku na rok jest coraz wyższy. Uwadze trenera nie umknął fakt, że wszystkie miejsca na podium zajęli obecni kadrowicze.

***

Pierwsze deblowe mistrzostwa Polski w showdownie miały miejsce w sierpniu 2020 roku. Inicjatorami i pomysłodawcami rozgrywania turniejów par w tzw. systemie czeskim byli: ówczesny trener kadry Łukasz Skąpski oraz Szymon Borkowski i Michał Madaliński. Przy współpracy zawodników i sędziów został opracowany regulamin rozgrywek oraz powstał krótki film demonstrujący grę deblową. Wszystkie dotychczas rozegrane turnieje odbyły się w Boguszowie-Gorcach, a ich koordynatorem był Michał Madaliński. Pierwszymi mistrzami Polski w tej konkurencji zostali Krzysztof Sobiło i Przemysław Knaź z klubu „Podkarpacie” Przemyśl.

Karty na stół

Po niespełna roku miłośnicy karcianych potyczek znów spotkali się w Ustce, aby rozegrać dwa ważne turnieje brydża sportowego: mistrzostwa Polski par na maksy oraz drużynowe mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących.

Zawody brydżowe mogły odbyć się już bez obostrzeń covidowych, więc wreszcie atmosfera była bardziej swobodna, bez lęku przed zakażeniem, bez uciążliwych maseczek oraz zachowywania dystansu, co przy grze w brydża jest przecież utrudnione. Organizatorem rozgrywek było Stowarzyszenie „Cross”, a koordynowanie organizacji i przeprowadzenia mistrzostw powierzono Wacławowi Morgiewiczowi. Miejscem rozgrywek był pensjonat Przystań u Kapitana w Ustce. Sędzią główną turniejów była niezawodna i pełna cierpliwości dla rozdyskutowanych brydżystów Janina Bakuła, a role sędziów pomocniczych pełnili wytrwale Roman Kierznowski i Marek Różycki.


Zawodnicy w trakcie gry
Na sali gry turnieju brydżowego w Ustce

W rywalizacji na maksy wzięła udział rekordowa liczba dziewiętnastu par. Czołowe miejsca w kolejnych sesjach zajęli: w pierwszej – Adam Klemenko i Dominik Sobkowiak, w drugiej – Marek Benda i Ewa Miszczak, w trzeciej – Janina Maksymowicz i Iwona Wierzbicka, a w czwartej – Jerzy Czeszewski i Jan Biskupski. Walka o pierwszą pozycję w poszczególnych sesjach była ostra, żadna para nie zwyciężyła chociażby dwukrotnie. Ostatecznie klasyfikacja MP par na maksy była następująca:

Medaliści nie zdążyli nacieszyć się jeszcze sukcesem, a już rozpoczynała się druga część turnieju – zmagania drużynowe. W tym roku wystartowało aż osiem drużyn, o jedną więcej niż rok wcześniej. W pierwszych meczach dobrze wypadła reprezentacja „Podkarpacia” Przemyśl, która wygrała z wyżej notowanymi brydżystami „Hetmana” Lublin. Również drużyna „Elcrossu” Elbląg, w całości żeńska, kończyła mecze dobrymi wynikami. Jednak najwyższą formę potwierdzili faworyci.


Zawodnicy z pucharami
Zwycięskie pary na maksy z sędziami i koordynatorem

Klasyfikacja końcowa mistrzostw Polski par niewidomych i słabowidzących w brydżu sportowym na maksy
22-26.05.2022 r., Ustka

  1. Adam Klemenko – Dominik Sobkowiak „Łuczniczka” Bydgoszcz
  2. Jan Biskupski – Jerzy Czeszewski „Zryw” Słupsk
  3. Ewa Miszczak – Marek Benda „Syrenka” Warszawa
  4. Tomasz Stopierzyński – Bernard Olejnik „Warmia i Mazury” Olsztyn
  5. Ryszard Suder – Zdzisław Ratajczak „Warmia i Mazury” Olsztyn
  6. Janina Maksymowicz – Iwona Wierzbicka „Elcross” Elbląg
  7. Alicja Pogorzelska – Wacław Morgiewicz „Victoria” Białystok
  8. Jerzy Marszałkowski – Jerzy Zawór „Atut” Nysa
  9. Iwona Listewnik – Barbara Swatkowska „Elcross” Elbląg
  10. Eugenia Wewersowicz – Andrzej Majcher „Omega” Łódź
  11. Ewa Wieczorek – Franciszek Mocarski „Victoria” Białystok
  12. Ryszard Budniak – Lucjan Fiuta „Hetman” Lublin
  13. Zbigniew Olbryś – Krzysztof Furtak „Hetman” Lublin
  14. Stanisława Szymańska – Janina Markowska „Podkarpacie” Przemyśl/ „Syrenka” Warszawa
  15. Mirosław Mirynowski – Helena Korneluk „Zryw” Słupsk
  16. Jerzy Zawalski – Andrzej Sargalski „Łuczniczka” Bydgoszcz
  17. Zbigniew Kizino – Łukasz Wierzbicki „Victoria” Białystok
  18. Zbigniew Wyziński – Leszek Mystkowski „Syrenka” Warszawa
  19. Halina Budziak – Wiesława Wołoszyn „Podkarpacie” Przemyśl

 

Drużynowe mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w brydżu sportowym
26-30.05.2022 r., Ustka

  1. „Syrenka” Warszawa
  2. „Warmia i Mazury” Olsztyn
  3. „Łuczniczka” Bydgoszcz
  4. „Zryw” Słupsk
  5. „Hetman” Lublin
  6. „Elcross” Elbląg
  7. „Podkarpacie” Przemyśl
  8. „Victoria” Białystok

 

Kiedy patrzymy na brydżystów grających w mistrzostwach, nasuwa się spostrzeżenie, że nasze grono się starzeje, a wielu wspaniałych przyjaciół w ostatnich latach od nas odeszło. Pozostaną w naszej pamięci: Michał Czarski, Piotr Łożyński, Stanisław Piasek, Jerzy Dołowy, Krystyna Franaszek, Jan Warowny, Jolanta Siwek, Zbigniew Waszkiewicz, Andrzej Stelak, Franciszek Delesiewicz, Eugeniusz Szymanowski, Wanda Redźko... Trzeba też uczciwie powiedzieć, że młode osoby nie garną się do brydża sportowego. To prawda, gra nie jest łatwa, wymaga wielu szkoleń, startów w turniejach, stałych treningów w klubach. Wszystkich potencjalnych brydżystów, a zwłaszcza tych młodych, którzy nie są świadomi korzyści, jakie daje ta dyscyplina sportowa, bardzo zachęcam jednak do grania w brydża. W naszym środowisku ta logiczna gra w karty jest już od lat 80. ubiegłego wieku. W pojedynku bierze udział czterech graczy tworzących dwie rywalizujące ze sobą pary. Jak nietrudno się domyślić, obowiązuje tu szereg reguł, ale jest także możliwość wyboru spośród wielu elementów strategii. Stowarzyszenie „Cross” turnieje brydżowe organizuje od lat. Są to mistrzostwa Polski par na IMPY i na maksy, drużynowe mistrzostwa Polski, mistrzostwa Polski mikstów oraz indywidualne mistrzostwa Polski. Zawodnicy uczestniczą w obozach szkoleniowych. Turnieje brydżowe są rozgrywane kartami oznaczonymi alfabetem punktowym Braille’a.

Ta wciągająca gra poza emocjami przynosi wiele korzyści: doskonali pamięć, rozwija logiczne myślenie, uczy podejmowania przemyślanych decyzji i wyciągania wniosków, poprawia koncentrację, zmusza do analitycznego i strategicznego myślenia. Poza tym to doskonała sportowa rywalizacja, dobra zabawa i rozrywka, okazja do spotkań towarzyskich. Nie grać w brydża po prostu nie wypada!

Marsz po puchar raz dwa

Zawody Pucharu Polski Niewidomych i Słabowidzących w Nordic Walkingu 2022 trwają w najlepsze. W maju
zawodnicy pokonali aż dwa etapy, z których pierwszy, w Piekarach Śląskich, to również jubileuszowy Puchar XXX-lecia Stowarzyszenia „Cross” w Nordic Walkingu. Drugi z etapów został rozegrany w Puszczykowie. Starty w tych imprezach niektórzy traktowali jako przygotowanie do wyczekiwanych mistrzostw świata, które w czerwcu odbędą się w Choczewie.

Po rocznej przerwie Puchar Polski powrócił do Piekar Śląskich. Nordicowcy bardzo lubią tu przyjeżdżać, bo zawody odbywają się zawsze na terenie parku w Świerklańcu. Trasa jest przyjazna dla osób z dysfunkcją wzroku, a sędziowie i organizatorzy bardzo zabiegają o dobrą atmosferę. Puchar XXX-lecia Stowarzyszenia „Cross” w Nordic Walkingu objęli honorowym patronatem Prezydent Piekar Śląskich Sława Umińska-Duraj i Wójt Gminy Świerklaniec Marek Cyl, co niewątpliwie podniosło prestiż wydarzenia. Włodarze osobiście wręczali medale, puchary i upominki zwycięzcom oraz uczestnikom, a towarzyszyły temu przemowy, gratulacje i brawa. Była to także okazja do wspólnego zdjęcia z szanownymi gośćmi. Jednym słowem – atmosfera była podniosła, godna Pucharu XXX-lecia Stowarzyszenia „Cross”. Przygotowanie zawodów w Piekarach Śląskich koordynowała Elżbieta Koryciorz, a zespołowi sędziowskiemu przewodniczyła Katarzyna Malinowska. Na oznakowanej 5,5-kilometrowej trasie o bezpieczeństwo zawodników dbali wolontariusze, a sędziowie bacznie czuwali nad prawidłową techniką kijkarzy, ostrzegali i pouczali, ale też dawali żółte kartki, co skutkowało karą dodatkowych 30 sekund.


Osoba z pucharem
Zawodnik Adam Fijałkowski z prezydent Piekar Śląskich i wójtem gminy Świerklaniec

Faworytami Pucharu byli: w kategorii słabowidzących kobiet Małgorzata Strelczuk („Zryw” Słupsk) i Ewa Pochwat („Jutrzenka” Częstochowa), a wśród mężczyzn Jerzy Skwirut („Podkarpacie” Przemyśl) i Mieczysław Kaciotys („Jantar” Gdańsk). W grupie startowej niewidomych wszyscy stawiali na Krzysztofa Janusika („Jutrzenka” Częstochowa). Przewidywania się sprawdziły, wygrali faworyci. W stawce nordicowców pojawiło się też nowe nazwisko – Andrzej Zawadzki z klubu w Kielcach. Zawodnik ten niespodziewanie zajął 3. miejsce w kategorii B2.


Osoby w trakcie rozgrzewki
Rozgrzewka przed startem (Piekary Śląskie)a

Największą uwagę w tej grupie uczestników zwrócił jednak pojedynek dwóch faworytów: Jerzego Skwiruta i Mieczysława Kaciotysa. Na każdych zawodach chciałoby się widzieć taką rywalizację. Wystartowali obaj jednocześnie i natychmiast oddalili się od innych zawodników, tak duże było tempo ich marszu. Cały dystans ścigali się obok siebie, żaden nie mógł pozwolić sobie na chwilę dekoncentracji, bo mogło to kosztować utratę złotego medalu. Dystans przeszli na maksimum swoich możliwości. Tempo nadawał doświadczony Skwirut, który chciał zgubić Kaciotysa. To mu się nie udało, zawodnik „Jantaru” Gdańsk wytrzymał presję (w końcu biega półmaratony!), na finiszu nie dał jednak rady rywalowi z Przemyśla i przegrał złoto o zaledwie 1 sekundę.

Drugi etap Pucharu – w Puszczykowie – jakże był inny od pierwszego. Tam, kameralnie, we własnym gronie, tutaj – z zawodnikami całego krajowego środowiska nordicowego. Nasz Puchar Polski rozgrywaliśmy przy okazji mistrzostw Polski w nordic walkingu organizacji NWPL (5, 10 i 20 km) oraz mistrzostw Polski osób niepełnosprawnych w trzech kategoriach: niewidomych, słabowidzących oraz pozostałych niepełnosprawności. Trasę marszu wytyczono na 2,5-kilometrowej pętli, która ciągnęła się wzdłuż Wielkopolskiego Parku Narodowego. W zawodach startowało ponad 460 zawodników, nie tylko z Polski. Reprezentację niewidomych i słabowidzących tworzyła 24-osobowa grupa crossowiczów, którzy byli klasyfikowani w kategoriach: open, wiekowej, B1 i B2 MP, a do tego wyniki liczyły się do rankingu drugiego etapu Pucharu. Było więc o co walczyć. Zawody zostały oficjalnie otwarte przez Burmistrza Miasta Puszczykowa Andrzeja Balcerka.

Pakiety startowe wydawane były w dniu zawodów, co niestety spowodowało, że duża grupa uczestników czekała około 1,5 godziny, by je odebrać. Czas ten sportowcy poświęcali rozgrzewce, nikt nie narzekał, przecież to twardzi ludzie… Zawodnicy mieli początkowo startować etapami, w kolejności kategorii wiekowych, lecz z powodu kolejki po pakiet startowy organizatorzy odstąpili od tego pomysłu. Poza numerem startowym każdy otrzymał elektroniczny chip, który mierzył uzyskany czas. Przyrząd uruchamiał się na linii startu i zatrzymywał czas na mecie. Przed wyruszeniem w trasę kolejnej grupy zawodowi trenerzy NW prowadzili rozgrzewkę przy dźwiękach radosnej muzyki. Nasi wystartowali w ostatniej grupie, ale byli tacy, którzy wyruszyli na trasę z osobami pełnosprawnymi.

Osoby z kijkami przed startem
Za chwilę wyścig na dystansie 5,5 km (Piekary Śląskie)

Zawodnicy „Crossu” rywalizowali na dystansie 5 km. Równocześnie trwał także wyścig sportowców startujących na 10 i 20 kilometrów, w różnych grupach wiekowych. Jedni zaczynali swój marsz, inni byli w połowie, a jeszcze inni zmierzali do mety. Na leśnej pętli panował więc spory tłok. Z satysfakcją można powiedzieć, że nasi kijkarze bardzo dobrze sobie radzili w rywalizacji z osobami pełnosprawnymi, nie było widać różnicy w poziomie sportowym, w swoich kategoriach wiekowych byli na czołowych miejscach.

Osoby z pucharami
Podium zwycięzców w kategorii B2 (Puszczykowo)

Każdy uczestnik, który minął linię mety, otrzymał pamiątkowy medal i drobny upominek. Ceremonia dekoracji zwycięzców była bardzo uroczysta. Spiker zawodów wyczytywał nazwiska medalistów, były fanfary, brawa, gratulacje i oczywiście sesja zdjęciowa. Sportowcy Stowarzyszenia „Cross” kilka razy stawali na podium, z którego schodzili z pięknymi pucharami i wśród gromkich braw. Organizatorzy mogą mówić o małym szczęściu, bo ledwie zakończyła się ceremonia, lunął rzęsisty deszcz.

Koordynatorem imprezy z ramienia Stowarzyszenia „Cross” była Lidia Piechowicz, której należą się słowa podziękowania za to, że grupa sportowców z dysfunkcją wzroku miała szansę rywalizować z osobami pełnosprawnymi w tak dużej i znaczącej imprezie.

Trzeci i ostatni etap Pucharu Polski Niewidomych i Słabowidzących w Nordic Walkingu 2022 odbędzie się we wrześniu w Janikowie.

Zwycięzcy Pucharu XXX-lecia Stowarzyszenia „Cross” w Nordic Walkingu (Puchar Polski Niewidomych i Słabowidzących w Nordic Walkingu 2022 – etap I, 5,5 km) 6-8.05.2022 r., Piekary Śląskie

Kobiety

B1

  1. Teresa Stach „Warmia i Mazury” Olsztyn 51:27
  2. Wioleta Zarzecka „Morena” Iława 58:11
  3. Jadwiga Bobeł „W Labiryncie” Chorzów 65:27

B2

  1. Ewa Pochwat „Jutrzenka” Częstochowa 46:25
  2. Małgorzata Strelczuk „Zryw” Słupsk 46:52
  3. Mariola Macek „Smrek” Bielsko-Biała 49:25

Seniorki 65+

  1. Iwona Zielińska „Sudety” Kłodzko 50:55
  2. Barbara Lindenau-Bryja „Sudety” Kłodzko 63:32
  3. Lucyna Folwarska „Sudety” Kłodzko 70:19

Mężczyźni

B1

  1. Krzysztof Janusik „Jutrzenka” Częstochowa 41:25
  2. Dariusz Dobrowolski „Debiut” Stąporków 50:15
  3. Zbigniew Macek „Smrek” Bielsko-Biała 51:55

B2

  1. Jerzy Skwirut „Podkarpacie” Przemyśl 41:15
  2. Mieczysław Kaciotys „Jantar” Gdańsk 41:16
  3. Andrzej Zawadzki Kielce 46:33

Seniorzy 65+

  1. Stanisław Kasprzak „KoMar” Piekary Śląskie 46:41
  2. Andrzej Fijałkowski „Sudety” Kłodzko 49:05
  3. Zdzisław Mądry „Jutrzenka” Częstochowa 54:09

Rekreacja (2,6 km)

  1. Ryszard Lewandowski „Pionek” Włocławek 24:56
  2. Jolanta Lewandowska „Pionek” Włocławek 25:11
  3. Elżbieta Mierzwiak „Sudety” Kłodzko 25:25

 

Zwycięzcy Pucharu Polski Niewidomych i Słabowidzących w Nordic Walkingu 2022 – etap II, 5 km 20-22.05.2022 r., Puszczykowo

Kobiety

B1

  1. Teresa Stach „Warmia i Mazury” Olsztyn 42:48
  2. Barbara Szalbierz „Razem na szlaku” Poznań  50:14

B2

  1. Ewa Pochwat „Jutrzenka” Częstochowa 38:33
  2. Małgorzata Strelczuk „Zryw” Słupsk 39:31
  3. Małgorzata Macek „Smrek” Bielsko-Biała 42:02

Mężczyźni

B1 

  1. Krzysztof Janusik „Jutrzenka” Częstochowa 35:52
  2. Dariusz Dobrowolski „Debiut” Stąporków 38:18
  3. Zbigniew Macek „Smrek” Bielsko-Biała 42:34

B2

  1. Jerzy Skwirut „Podkarpacie” Przemyśl 35:48
  2. Mieczysław Kaciotys „Jantar” Gdańsk 36:50
  3. Andrzej Zawadzki Kielce 39:37
Osoby w trakcie rozgrzewki
Rozgrzewka zawodników przed startem (Puszczykowo)

Tarnów znów gości bowlingowców

Po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią do Tarnowa powróciły rozgrywki bowlingowe. Koordynatorzy turnieju, państwo Irena i Kazimierz Curyłowie, mieli duży zgryz, jak nie odmówić żadnemu zawodnikowi możliwości startu.

W dniach 12-15 maja 2022 roku w Tarnowie po raz trzynasty został zorganizowany ogólnopolski turniej osób niewidomych i słabowidzących w bowlingu sportowym. Przy torach stanęło 77 zawodników i zawodniczek z 18 klubów zrzeszonych w Stowarzyszeniu „Cross”. W trakcie startów pojawiło się kilka niespodzianek, które – jak komentowali ci, którzy nie zajęli zbyt wysokich miejsc – były efektem smarowania torów. Według słów koordynatora smarowanie zostało w tym roku ustawione na „Tarnów 2022 plus”. Chyba właśnie ten „plus” nie wszystkim pomógł, ale nie ma co narzekać, bo mówi się, że dobry zawodnik zagra nieźle w każdej kręgielni. Nie brakowało wysokich rezultatów, jak choćby ten Marcina Binkusia z „Moreny” Iława – zwycięzca kategorii B3 strącił 912 kręgli. W kategorii B3 kobiet wygrała Elżbieta Malinowska z „Hetmana” Lublin, a jej klubowy kolega Mariusz Kozyra (B2) uzyskał najlepszy wynik całego turnieju – 956 punktów.

Jak mówił w rozmowach kuluarowych Kazimierz Curyło, w „Crossie” organizuje się obecnie dwa rodzaje turniejów: pierwsze, rangi mistrzowskiej, gdzie trzeba spełnić określone wymogi techniczne, oraz takie, jak choćby turniej w Tarnowie, w którym liczy się integracja i popularyzowanie tej dyscypliny wśród osób z dysfunkcją wzroku.

I właśnie na poparcie tych słów wystarczy spojrzeć na listę startową, gdzie pojawiło się wiele nowych osób, które nie do końca jeszcze radziły sobie z kulą. Liczyły się dla nich przede wszystkim atmosfera, możliwość startu i doskonalenia gry.

Najlepsi w poszczególnych kategoriach byli:


Tabela wyników
Najlepsi w poszczególnych kategoriach
Kobiety
B1 Karolina Rzepa „Łuczniczka” Bydgoszcz 718 p.
B2 Danuta Odulińska „Morena” Iława 786 p.
B3 Elżbieta Malinowska „Hetman” Lublin 830 p.
Mężczyźni
B1 Stanisław Chmura „Podkarpacie” Przemyśl  683 p.
B2 Mariusz Kozyra „Hetman” Lublin 956 p.
B3 Marcin Binkuś „Morena” Iława     912 p.
Podobnie jak w poprzednich latach nie zabrakło nagrody specjalnej. W tym roku otrzymał taką Jakub Domin – dla najlepszego asystenta zawodów.
Zawodnicy w trakcie gry
Małgorzata Strelczuk i Ireneusz Stankiewicz grają na jednym torze

Widać, że organizatorom zależało na tym, by dla uczestników liczyła się przede wszystkim dobra atmosfera. I taką udało się zbudować, jak za najlepszych czasów. Gospodarze turnieju mają niewątpliwie bardzo dobre relacje z władzami samorządowymi, lokalnymi, a także wojewódzkimi. Marszałek województwa małopolskiego, prezydent Tarnowa, starosta powiatu tarnowskiego oraz wójt gminy Tarnów przyjęli patronat nad imprezą, jak również ufundowali nagrody, dzięki czemu zwycięzcy wyjechali z Tarnowa nie tylko z pucharami i medalami, lecz także z upominkami.

Tarnowski turniej był współfinansowany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.


Osoby z pucharami
Dekoracja zwycięzców w kategorii B1 mężczyzn

PUCHACZ

Do góry

Sezon wyścigowy rozpoczęty

Kolarze ZKF „Olimp” mocno zaakcentowali początek sezonu startowego 2022. Brali udział w trzech trudnych wyścigach – jednym krajowym i dwóch zagranicznych. W końcówce kwietnia i w maju odbyły się: międzynarodowy wyścig w Lublinie, Puchar Świata w Niemczech i mistrzostwa Europy w Austrii.

Na inaugurację nowego sezonu w dniach 30.04-3.05.2022 r. w Lublinie i okolicach przeprowadzono XXV Hetman Tandem Race Cup i jednocześnie trzeci wyścig w paraolimpijskim kolarstwie szosowym w kategoriach: WB (tandemy kobiet), MB (tandemy mężczyzn), tandemy młodzieżowe, C1–5 (rowery klasyczne) oraz H1–5 (handbike). Nowością tegorocznej jubileuszowej edycji była młodzieżowa kategoria dla zawodników z dysfunkcją wzroku jadących z doświadczonymi pilotami, w której wystartowały cztery załogi reprezentujące „Braille’a” Bydgoszcz i dwie załogi UKS Laski. Klub bydgoski, zrzeszający uczniów ośrodka szkolno-wychowawczego im. L. Braille’a, to nowe przedsięwzięcie autorstwa nauczycielki tej szkoły i znakomitej zawodniczki Aleksandry Tecław, natomiast powstanie sekcji kolarskiej w UKS Laski to zasługa Tadeusza Koca. Oczywiście, te jakże cenne dla kolarstwa tandemowego inicjatywy mogły zaistnieć tylko dzięki życzliwości i wsparciu dyrekcji oraz pracowników obu ośrodków, za co serdecznie dziękujemy!


Zawodniczki na podium
Brązowe medalistki Pucharu Świata na podium w Elzach. Od lewej: Jenny Holl i Sophie Unwin (Wielka Brytania), Linda Kelly i Katie-George Dunlevy (Irlandia), Aleksandra Tecław i Justyna Kiryła
Zawodnicy w pucharami
Najlepsi zawodnicy XXV Hetman Tandem Race Cup w kategorii MB z organizatorem Andrzejem Góździem (pierwszy z prawej)

Impreza lubelska była wpisana do kalendarza Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) i punktowana do międzynarodowego rankingu. Wzięło w niej udział ponad 70 zawodników z Polski oraz Słowacji. Wyścig o łącznej długości około 300 km składał się z pięciu etapów, rozgrywanych w ciągu czterech dni na trasach w terenie o zróżnicowanym ukształtowaniu, co stanowiło dla uczestników wyzwanie wymagające dobrej kondycji, a także odpowiednich umiejętności technicznych. Wszystkie etapy odbywały się na rundach, a ich liczba dostosowana była do możliwości zawodników poszczególnych kategorii – najkrótsze dystanse miały do przejechania rowery ręczne H1-2, a najdłuższe – tandemy MB. Rywalizacja rozpoczęła się 30 kwietnia mocnym uderzeniem w postaci dwóch etapów jednego dnia. Rano w Lublinie na 4,3-kilometrowej rundzie w rejonie ulicy Poligonowej odbyła się indywidualna jazda na czas. W wyścigach tandemów najlepsze czasy osiągnęli: w WB (cztery rundy) Justyna Kiryła i Kamila Wójcikiewicz (KKT „Hetman” Lublin) – 0:26:58,71, w MB (cztery rundy) Piotr Kołodziejczuk i Marcin Białobłocki („Warmia i Mazury” Olsztyn) – 0:22:36,62, wśród tandemów młodzieżowych (trzy rundy) Nikodem Urban i Maciej Kwiatkowski („Braille” Bydgoszcz) – 0:19:09,82. Pierwszy z etapów, mimo że stosunkowo krótki, okazał się doskonałym wyznacznikiem aktualnych możliwości poszczególnych zawodników, a ustalona na nim kolejność utrzymywała się prawie przez cały wyścig. W tym samym dniu po południu odbył się drugi etap, zlokalizowany w podlubelskiej miejscowości Dys na trudnej 5,8-kilometrowej rundzie z 1,2-kilometrowym podjazdem, którego najsztywniejszy odcinek miał nachylenie sięgające 9 procent. Trzeci etap odbył się 1 maja w Garbowie, a na każdym 11-kilometrowym okrążeniu zawodnicy musieli pokonać kilka uciążliwych wzniesień. Trudy obu „górskich” etapów spowodowały skuteczną selekcję zawodników i duże różnice czasowe na mecie we wszystkich startujących grupach. W trzech kategoriach tandemów liderzy wciąż pozostawali niezagrożeni, natomiast trwała emocjonująca rywalizacja o kolejne miejsca na podium. Następne etapy rozgrywane były w Lublinie na płaskim terenie, gdzie główną trudność stanowiło utrzymanie wysokiego tempa i pokonywanie zakrętów. Czwarty etap odbył się na rundzie o długości 2,8 km, wytyczonej na ulicach dzielnicy Felin, a ostatni, piąty, w centrum miasta na krótkim i krętym okrążeniu długości 1,4 km, ze startem i metą w Alejach Racławickich. W końcówce wyścigu, pomimo zmęczenia wcześniejszymi etapami, kolarze ścigali się nadal z dużą ambicją i zaangażowaniem, osiągając imponujące prędkości, czemu sprzyjały korzystne warunki pogodowe oraz szybka trasa. Klasyfikacja generalna wyścigu była następująca:

Kategoria WB

  1. Justyna Kiryła – Kamila Wójcikiewicz KKT „Hetman” Lublin
  2. Patrycja Kuter – Katarzyna Kornasiewicz KKT „Hetman” Lublin
  3. Katarzyna Orzechowska – Katarzyna Makowska „Warmia i Mazury” Olsztyn

Kategoria MB

  1. Piotr Kołodziejczuk – Marcin Białobłocki „Warmia i Mazury” Olsztyn
  2. Adam Brzozowski – Tomasz Bala KKT „Hetman” Lublin
  3. Paweł Nowicki – Jarosław Górecki UKS Laski

Kategoria młodzieżowa

  1. Nikodem Urban – Maciej Kwiatkowski „Braille” Bydgoszcz
  2. Marcin Gruszczyński – Łukasz Golak „Braille” Bydgoszcz
  3. Paweł Grodzki – Mirosław Jurek UKS Laski
Zawodniczki z medalami
Polki z brązowymi medalami mistrzostw Europy (Austria). Od lewej: Katie-George Dunlevy i Linda Kelly (Irlandia), Jenny Holl i Sophie Unwin (Wielka Brytania), Kamila Wójcikiewicz i Justyna Kiryła

Wyścig zorganizowany został przez prezesa KKT „Hetman” Lublin Andrzeja Góździa, pod patronatem Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego i przy wsparciu finansowym PFRON, Ministerstwa Sportu i Turystyki, PZSN „Start”, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego, Urzędu Miasta Lublina oraz Lotto, a także z pomocą władz samorządowych miast etapowych. Impreza okazała się godna jubileuszu 25-lecia i zakończyła się dużym sukcesem sportowym oraz organizacyjnym.

Kolejnym wyścigiem był Puchar Świata w Elzach (Niemcy) w terminie 13-15.05.2022 r., w którym tym razem wystartowała jedynie nieliczna reprezentacja naszej kadry narodowej. W pierwszej konkurencji – jeździe na czas na dystansie 18 km – najlepiej z naszej ekipy zaprezentował się tandem Justyna Kiryła i Aleksandra Tecław, który zajął 3. miejsce. Duet Piotr Kołodziejczuk – Marcin Białobłocki, startujący pechowo w ulewnym deszczu, uplasował się na 7. pozycji, natomiast Zbigniew Maciejewski (MC3) uzyskał dopiero 17. czas, ale mógł cieszyć się z dobrej pogody w trakcie swojego przejazdu. Była to wyjątkowo trudna czasówka, ponieważ trasa prowadziła niemal stale pod górę, a niektóre fragmenty były naprawdę strome. Druga konkurencja pucharowa – wyścig ze startu wspólnego – wcale nie była łatwiejsza. Część 7,4-kilometrowej rundy prowadziła po krętych ulicach miasta, natomiast fragment wytyczony na peryferiach zawierał 1,5-kilometrowy podjazd. Trasa premiowała kolarzy uniwersalnych, którzy umieją szybko jeździć na prostych i płaskich odcinkach oraz perfekcyjnie pokonywać zakręty, a jednocześnie dobrze radzą sobie w jeździe pod górę. Do tego grona niewątpliwie można zaliczyć Justynę Kiryłę i Aleksandrę Tecław, które wyścig na 74 km ukończyły w ścisłej czołówce i ponownie zajęły 3. miejsce. Piotr Kołodziejczuk i Marcin Białobłocki nie zdołali przejechać zaplanowanego dystansu 96,2 km, ponieważ złapali gumę, długo czekali na wymianę koła i wskutek tego stracili jedno okrążenie. Pomimo tego pechowego zdarzenia zdołali wywalczyć 12. miejsce i pokonać ośmiu rywali. Zbigniew Maciejewski zaprezentował równą formę i w swoim wyścigu na 44,4 km zajął znów 17. lokatę.

Zawodnicy z medalami
Polacy na trzecim miejscu podium mistrzostw Europy (Austria). Od lewej: Noel Martín Infante i Christian Venge Balboa (Hiszpania), Tristan Bangma i Patrick Bos (Holandia), Piotr Kołodziejczuk i Marcin Białobłocki

W nieco zmienionym składzie kolarska reprezentacja ZKF „Olimp” wzięła udział w mistrzostwach Europy, które odbyły się w ostatni weekend maja w Górnej Austrii. W wyścigu na czas na dystansie 22,4 km, rozegranym w Lochen am See, tym razem najlepiej z Polaków zaprezentowali się Piotr Kołodziejczuk i Marcin Białobłocki, którzy zdobyli brązowy medal. Niewiele, bo zaledwie 3,12 sek., zabrakło do miejsca na podium czwartym na mecie Justynie Kiryle i Kamili Wójcikiewicz, która w roli pilotki zastąpiła kontuzjowaną Aleksandrę Tecław. Drugi polski tandem żeński w składzie Patrycja Kuter – Katarzyna Kornasiewicz uplasował się na 6. pozycji. Bardzo dobry wyścig pojechał Zbigniew Maciejewski, który zajął wysokie 8. miejsce uprawniające go do uzyskania państwowego stypendium sportowego, ponieważ w zawodach brało udział więcej niż dwunastu zawodników z ponad ośmiu krajów. W wyścigach ze startu wspólnego rywalizacja odbywała się na górzystej rundzie o długości 6,2 km, przebiegającej w okolicach Gaspoltshofen, którą tandemy męskie musiały pokonać dziesięć razy, kategoria MC3 ośmiokrotnie, a tandemy kobiece o jeden raz mniej. W tej trudnej próbie bohaterkami naszej reprezentacji zostały Justyna Kiryła i Kamila Wójcikiewicz, które w bardzo ładnym stylu zajęły 3. miejsce. Tandem Patrycja Kuter – Katarzyna Kornasiewicz uplasował się na 6. pozycji, taką samą lokatę wywalczyli Piotr Kołodziejczuk i Marcin Białobłocki, a Zbigniew Maciejewski finiszował jako 11. Dwa brązowe krążki zawodników ZKF „Olimp” były jedynym medalowym dorobkiem polskiej reprezentacji, w której znajdowali się też parakolarze PZSN „Start”. Nasz kraj zajął 15. miejsce w klasyfikacji medalowej mistrzostw Europy, co jest gorszym wynikiem niż w latach poprzednich i niezbyt optymistycznym prognostykiem przed sierpniowymi mistrzostwami świata oraz kwalifikacjami do Igrzysk Paraolimpijskich Paryż 2024. Parakolarstwo na świecie rozwija się bardzo dynamicznie, a w Polsce przeżywa lekki kryzys, który, miejmy nadzieję, szybko minie. W tej sytuacji cieszy fakt pojawienia się w naszym tandemowym peletonie młodych i utalentowanych zawodników z Bydgoszczy i Lasek, którzy przy odpowiednim wsparciu mają szanse na piękne sportowe kariery.

 

Mirosław Jurek

Do góry

II Memoriał Wiesława Skalskiego

Miną niebawem dwa lata, odkąd odszedł od nas trener Wiesław Skalski (17.09.2020 r.). W tym roku w maju odbył się drugi memoriał jego imienia, zorganizowany przez Warmińsko-Mazurską Federację Sportu Osób Niepełnosprawnych we współpracy z olsztyńskim klubem „Warmia i Mazury”.

Wydarzenie to rok temu zainicjował prezes Federacji, a prywatnie przyjaciel trenera Skalskiego Dariusz Mendrzejewski, który również tym razem przewodził imprezie. Tak jak poprzednio uczestnicy spotkali się w malowniczo położonym Lidzbarku, by walczyć o przechodni Puchar im. Wiesława Skalskiego. W ubiegłym roku zdobyła go Katarzyna Orzechowska, która przywiozła teraz Puchar do Lidzbarka, ale bynajmniej nie po to, żeby zwrócić, lecz bronić go i zabrać ponownie do Olsztyna. Zawody strzeleckie rozegrano w postawie leżąc (60 strzałów). Wzięło w nich udział dziewięcioro sportowców niepełnosprawnych, zarówno z powodu dysfunkcji wzroku, jak i ruchu. Gościliśmy przedstawicieli klubów: „Morena” Iława, „Kormoran” Giżycko, „Start” Olsztyn oraz „Warmia i Mazury” Olsztyn.

W tegorocznej edycji memoriału zdecydowanie najlepsza okazała się reprezentantka i prezes klubu „Morena” Iława Klaudia Maria Żelazowska, która osiągnęła znakomity wynik – 619,7 p. Tym samym to ona zdobyła przechodni Puchar, którym może się cieszyć do czasu organizacji trzeciego memoriału.

II Memoriał Wiesława Skalskiego

21.05.2022 r., Lidzbark

  1. Klaudia Maria Żelazowska „Morena” Iława 619,7 p.
  2. Ewelina Trafna-Lendzion „Start” Olsztyn 607,4 p.
  3. Katarzyna Orzechowska „Warmia i Mazury” Olsztyn 602,3 p.
  4. Anita Zembrzuska „Warmia i Mazury” Olsztyn 595,9 p.
  5. Mariusz Kowalski „Start” Olsztyn 588,7 p.
  6. Eugeniusz Barszczewski „Warmia i Mazury” Olsztyn 586,1 p.
  7. Piotr Staszewski „Warmia i Mazury” Olsztyn 584,7 p.
  8. David Maksymiuk „Kormoran” Giżycko 561,6 p.
  9. Andrzej Gorzka „Morena” Iława 520,5 p.

Mężczyzna z bronią
David Maksymiuk podczas oddawania strzałów

W trakcie uroczystej kolacji kończącej całe wydarzenie wszystkim uczestnikom wręczono okolicznościowe medale. Z niecierpliwością czekamy kolejnego memoriału, by poznać najlepszego strzelca, do którego trafi Puchar, bo jak pamiętamy, pozostanie on własnością zawodnika lub zawodniczki dopiero po trzykrotnym zwycięstwie.

Wszystkim uczestnikom zawodów serdecznie gratulujemy!

Na koniec warto przy okazji tej relacji przypomnieć, że trener Wiesław Skalski to prekursor strzelectwa laserowego i pneumatycznego w środowisku osób niewidomych i słabowidzących. Szkolił zawodników z Olsztyna, a przez wiele lat był także trenerem kadry Polski, jego podopieczni osiągali znakomite międzynarodowe sukcesy, włączając w to złoty medal mistrzostw świata. Jego nazwisko jest również znane w środowisku osób niepełnosprawnych ruchowo, w którym również był trenerem strzelectwa.

Relację zakończę podobnie jak w ubiegłym roku: Trenerze, spoczywaj w pokoju… My będziemy strzelać dalej!


Osoby z medalami
Triumfatorzy II Memoriału Wiesława Skalskiego

Krzysztof Harkowski

Do góry

Puchar Polski w nowej formule

Bieżący rok upływa pod znakiem istotnych zmian w sposobie rozgrywania zawodów w strzelectwie pneumatycznym osób z dysfunkcją wzroku. Zawodnicy wdrażali się w nowe zasady organizacji imprez i rywalizacji podczas majowych turniejów Pucharu Polski.

Zrezygnowano z organizowanych dotychczas dwóch półfinałów mistrzostw Polski. Ich miejsce w kalendarzu zajęły dwie dodatkowe rundy Pucharu Polski. Wzorowano się tu na Pucharze Polski osób pełnosprawnych, gdzie ta rywalizacja przebiega w kilku etapach. Porównanie do sposobu organizacji zawodów przez Polski Związek Strzelectwa Sportowego jest jak najbardziej uzasadnione, gdyż od tego roku strzelectwo pneumatyczne osób niewidomych i słabowidzących znajduje się w strukturach PZSS.

Pierwsza runda wspomnianych rozgrywek pucharowych odbyła się w połowie maja w Ustce, a już niespełna dwa tygodnie później strzelcy spotkali się we Wrocławiu na drugim turnieju tego cyklu. W związku z pokrywającymi się ze sobą terminami różnych imprez sportowych część zawodników nie mogła wziąć udziału w rywalizacji. Do stolicy Dolnego Śląska przybyło 30 sportowców z ośmiu klubów.


Grupa osób na strzelnicy
Rywalizacja podczas drugiej rundy Pucharu Polski w konkurencji KP 60 strzałów w postawie stojąc

W tym roku zajmujący się koordynacją strzelectwa osób z niepełnosprawnościami World Shooting Para Sport (WSPS) wprowadził – celem wyrównania szans – obowiązek zasłaniania oczu przez zawodników startujących na arenach międzynarodowych. Nowe zasady zostały więc automatycznie przeszczepione na polski grunt. W związku z tym modyfikacji uległy kategorie, w jakich rywalizują zawodnicy. Tylko spośród kobiet i mężczyzn, którzy startują w swoich grupach z zasłoniętymi oczami, będzie rekrutowała się kadra Polski. Ponadto utworzono kategorię open, w której panie i panowie rywalizują razem, bez obowiązku zasłaniania oczu. Ta ostatnia grupa ma charakter rekreacyjny, powstała z myślą o tych zawodnikach, którzy nie zdecydowali się na konkurowanie w opaskach lub goglach. Za zajęte miejsca strzelcy zdobywają odpowiednią liczbę punktów: od 1 p. za ósme miejsce do 9 p. za pierwsze. Ci, którzy zgromadzą ich najwięcej, zmierzą się w finale Pucharu Polski, zaplanowanym w Białymstoku na zakończenie tegorocznego sezonu strzeleckiego.

Osoby z medalami na podium
Medalistki z asystentami w konkurencji KP 60 strzałów w postawie leżąc

W pierwszym dniu zmagań w rywalizacji kobiet w postawie stojąc podium dawało przekroczenie magicznej bariery 500 p. Konkurencję, z imponującą liczbą 576,4 p., wygrała tegoroczna mistrzyni Europy Barbara Moskal. Zaraz za nią znalazła się Klaudia Żelazowska, która osiągnęła wynik 543,2 p., a na trzecim miejscu zameldowała się Maria Ciupińska-Narwojsz z rezultatem 509,1 p. U panów podium opanowało trzech Grzegorzów. Krążek z najcenniejszego kruszcu wystrzelał z wynikiem 494,6 p. Grzegorz Kłos, medal srebrny Grzegorz Meier, który uzyskał 461 p., a brązowy – Grzegorz Modrzyński z rezultatem 446,7 p. W kategorii open bezkonkurencyjna okazała się Małgorzata Meier, której 542,2 p. dało pewne zwycięstwo. Srebro z sumą 497,7 p. zdobyła Edyta Dering-Gorazdowska, a brąz wywalczył Marian Pierzchała, który zgromadził 476,7 p.

Osoby z medalami na podium
Najlepsi zawodnicy w konkurencji KP 60 strzałów w postawie leżąc

W rozgrywanej następnego dnia postawie leżąc aż trzy panie przekroczyły barierę 610 punktów. Złoty medal wystrzelała – z najlepszym na zawodach wynikiem 618 p. – Renata Tomaszewska. Na drugim miejscu uplasowała się aktualna wicemistrzyni Europy w tej kategorii Barbara Moskal, tracąc do zwyciężczyni zaledwie 1,9 p., a grono medalistek uzupełniła Klaudia Żelazowska, która miała 614 p. na koncie. Wśród panów ponownie triumfował Grzegorz Kłos, który zgromadził 608,8 p., drugie miejsce, z rezultatem 587,9 p., wywalczył Grzegorz Modrzyński, zaś trzeci był Damian Ziarkowski, który wystrzelał 575,9 p. W kategorii open złoty dublet skompletowała Małgorzata Meier, która osiągnęła wynik 605,6 p., srebrny medal przypadł w udziale Bogdanowi Koniecznemu, który wywalczył 596,9 p., natomiast brązowy – Stanisławowi Szczęsnemu, zdobywcy 584,3 p.

Wyniki zawodów liczone są do rankingu, którego liderzy zostaną powołani do strzeleckiej kadry Polski. Notabene dla kadrowiczów był to jeden z ostatnich sprawdzianów formy przed startem w odbywającym się w czerwcu Pucharze Świata we francuskim Châteauroux. Uzyskane wyniki pozwalają z dużym optymizmem oczekiwać na występ naszych reprezentantów.

Nad prawidłowością przebiegu zawodów czuwał sędzia główny, a zarazem prezes Dolnośląskiego Związku Strzelectwa Sportowego Robert Pietruch. Turniej zorganizował ZKF „Olimp” przy wsparciu organizacyjnym klubu „Sudety” Kłodzko i finansowym Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

Puchar Polski niewidomych i słabowidzących w strzelectwie pneumatycznym – runda II
27-30.05.2022 r., Wrocław

Kobiety

Karabin pneumatyczny 60 strzałów stojąc

  1. Barbara Moskal „Podkarpacie” Przemyśl 576,4 p.
  2. Klaudia Żelazowska „Morena” Iława 543,2 p.
  3. Maria Ciupińska-Narwojsz „Sudety” Kłodzko 509,1 p.

Karabin pneumatyczny 60 strzałów leżąc

  1. Renata Tomaszewska „Cross” Opole 618  p.
  2. Barbara Moskal „Podkarpacie” Przemyśl 616,1 p.
  3. Klaudia Żelazowska „Morena” Iława 614 p.

Mężczyźni

Karabin pneumatyczny 60 strzałów stojąc

  1. Grzegorz Kłos „Łuczniczka” Bydgoszcz 494,6 p.
  2. Grzegorz Meier „Morena” Iława 461 p.
  3. Grzegorz Modrzyński „Sudety” Kłodzko 446,7 p.

Karabin pneumatyczny 60 strzałów leżąc

  1. Grzegorz Kłos „Łuczniczka” Bydgoszcz 608,8 p.
  2. Grzegorz Modrzyński „Sudety” Kłodzko 587,9 p.
  3. Damian Ziarkowski „Sudety” Kłodzko 575,9 p.

Open

Karabin pneumatyczny 60 strzałów stojąc

  1. Małgorzata Meier „Morena” Iława” 542,2 p.
  2. Edyta Dering-Gorazdowska „Sudety” Kłodzko 497.7 p.
  3. Marian Pierzchała „Pionek” Włocławek 476,7 p.

Karabin pneumatyczny 60 strzałów leżąc

  1. Małgorzata Meier „Morena” Iława 605,6 p.
  2. Bogdan Konieczny „Podkarpacie” Przemyśl 596,9 p.
  3. Stanisław Szczęsny „Pionek” Włocławek 584,3 p.

Wiadomości

Warcaby

Wspaniała dziewiątka

W hotelu Europa w Giżycku, nad jeziorem Kisajno, odbył się półfinał mistrzostw Polski kobiet niewidomych i słabowidzących w warcabach stupolowych. O awans walczyło 37 zawodniczek z 19 klubów zrzeszonych w Stowarzyszeniu „Cross”. Turniej został rozegrany systemem szwajcarskim na dystansie 9 rund, czas partii (na zegarach elektronicznych): 80 minut plus 1 minuta za ruch. Nad prawidłowym przebiegiem rywalizacji czuwali sędzia główny Mirosław Grabski oraz sędzia rundowy Robert Sobczyk.

Do listopadowego finału, który odbędzie się w Ustce, dostało się 9 najlepszych zawodniczek. Panie z trzech pierwszych miejsc otrzymały puchary i medale, pozostałe zawodniczki awansujące do finału – pamiątkowe statuetki.

Koordynatorem turnieju był Andrzej Gasiul. Przeprowadzenie tego wydarzenia było możliwe dzięki dofinansowaniu uzyskanemu z PFRON w ramach projektu „Wspólny start 2022”.

AB

 Do finału XXVI  Mistrzostw Polski Kobiet Niewidomych i Słabowidzących w Warcabach Stupolowych awansowały: 19-27.05.2022 r., Giżycko

  1. Barbara Wójcik „Hetman” Lublin
  2. Halina Kasperczyk „Atut” Nysa
  3. Barbara Gołębiowska-Fryga „Atut” Nysa
  4. Irena Wnuk „Sudety” Kłodzko
  5. Grażyna Skonieczna „Syrenka” Warszawa
  6. Barbara Kacprzak „Syrenka” Warszawa
  7. Helena Poliniewicz „Podkarpacie” Przemyśl
  8. Joanna Malcer „Warmia i Mazury” Olsztyn
  9. Maria Górzna „Sudety” Kłodzko
    Rezerwowa: Mirosława Zielińska („Kormoran” Giżycko).
Osoby z medalami i pucharami
Triumfatorki turnieju w towarzystwie organizatorów

 

Do góry

Warcaby są matką szachów

Los sprawił, że z początkiem bieżącego roku nastąpiła zmiana autora szkoleniowej rubryki warcabowej w naszym miesięczniku. Mistrzynię Natalię Sadowską zastąpił w tej roli nie mniej godny następca. Z Damianem Reszką, prezesem Polskiego Związku Warcabowego i trenerem kadry warcabistów Stowarzyszenia „Cross”, rozmawia Andrzej Szymański.

– Skąd Pan pochodzi?

– Urodziłem się 33 lata temu w Tomaszowie Mazowieckim, ale dzieciństwo i lata nastoletnie spędziłem w Niewiadowie, słynącym za PRL-u z produkcji przyczep kempingowych N-126 do małego fiata.

Postać mężczyzny z pucharem
Z czwartym z rzędu tytułem mistrza Polski, 2014 rok

– I kto nauczył tam Pana grać w warcaby?

– Gdy miałem cztery latka, coś tam przeskrobałem, dostałem klapsa i w płacz. Wtedy mama, aby mnie uspokoić, poszła do kiosku kupić mi plastikowy karabin. Ale ktoś ją uprzedził i zostały tylko warcaby. Jak zobaczyłem ten prezent, rozryczałem się na nowo. Tata umiał grać i każdego wieczora rozgrywaliśmy partyjki. I proszę sobie wyobrazić, że wkrótce zacząłem z nim wygrywać. Kiedy miałem 8 lat, tuż przed komunią, kolega zaprowadził mnie do lokalnego klubu warcabowego. Prowadził go Ryszard Jędrzejewski (niestety, zmarł w zeszłym roku), który zaproponował mi udział w turnieju o mistrzostwo podstawówki w Rudniku. Wygrałem go, dostałem dyplom i byłem bardzo dumny. W wieku 10 lat wystartowałem w mistrzostwach Polski.

– I jak później potoczyła się kariera młodego warcabisty?

– Przez lata byłem aktywnym zawodnikiem. Czterokrotnie zdobyłem mistrzostwo Polski. Pojeździłem trochę po kraju, Europie i po świecie, w 2008 roku reprezentowałem Polskę w Pekinie na I Olimpiadzie Sportów Umysłowych. Kiedy skończyłem 20 lat, zaproponowano mi prowadzenie naszej kadry młodzieżowej. Zrobiłem kurs instruktora warcabowego i uczyłem młodych. W 2010 roku zmieniłem klub – Sekcję Szachowo-Warcabową Domu Kultury
Niewiadów na UKS „Lokator” Gniezno. Tam byli dobrzy gracze. W 2011 roku zdobyliśmy upragnione przeze mnie drużynowe mistrzostwo Polski, kiedy wygrałem decydującą rundę ze Stanisławem Urbankiem. Klub założył Leszek Łysakowski, który był jego prezesem, jak również prezesem Polskiego Towarzystwa Warcabowego. I właśnie on, mając kontakt z warcabistami z dysfunkcją wzroku, zaproponował mi poprowadzenie obozu treningowego dla niewidomych i słabowidzących. To był rok 2012.

– Czyli to już 10 lat pracy na rzecz tego środowiska.

– Zgadza się. Dostałem też ofertę z klubu „Podkarpacie” w Przemyślu na szkolenie ich zawodników. Dojeżdżałem tam 8 godzin w jedną stronę, a na miejscu 12 godzin szkolenia. W klubie wyróżniali się: Stanisław Mazur, Andrzej Jagieła, Zenon Sitarz (niestety już świętej pamięci), Ryszard Walach, Helena Poliniewicz.

– Ile osób startuje w mistrzostwach Polski?

– Co ciekawe, wyższa frekwencja jest na turniejach dla słabowidzących i niewidomych niż na zawodach ogólnodostępnych. To jest dyscyplina elitarna i ciężko się dopchać do czołówki. Są pasjonaci, ale sporo ludzi rezygnuje. W mistrzostwach kraju w warcabach stupolowych bierze udział 50-60 zawodników. Z nich do finału dochodzi 12.

– Jak długo trwają takie rozgrywki tuzina warcabistów?

– Jedna runda to około 5 godzin. Czas przy warcabnicy podczas całego turnieju może nawet przekroczyć 50 godzin. Niewidomi i słabowidzący grają tempem Fischera 80 minut plus 1 minuta za ruch, w sumie nawet 2,5 godziny na zawodnika. To spokojne tempo.

– Ile jest w Polsce klubów warcabowych i ilu pełnosprawnych zawodników uprawia tę dyscyplinę?

– Mamy 87 klubów i około 5-6 tysięcy czynnych zawodników. Gwiazdą jest Natalia Sadowska – dwukrotna mistrzyni świata kobiet w latach 2016 i 2018, aktualna mistrzyni świata w grze szybkiej. Wśród mężczyzn rewelacyjny jest Karol Cichocki. W wieku 10 lat zdobył mistrzostwo kraju w grze błyskawicznej. Drugi świetny zawodnik to Sebastian Wieczorek, bardzo dobrze grają również Łukasz Kosobudzki i Filip Kuczewski.

– A wśród zawodników „Crossu” kto zwraca uwagę?

– Tomasz Kuziel, Leszek Stefanek, Andrzej Jagieła, Edward Twardy (aktywny i pracowity), Mieczysław Kaciotys. Wśród pań – Ewa Wieczorek, od lat jest w czołówce, reprezentowała nasz kraj w wielu turniejach międzynarodowych. Dalej trzeba wymienić: Dorotę Szelę, Barbarę Kacprzak, Barbarę Wentowską. Na zgrupowaniach kadry trenowali z nami: Józef Tołwiński, Bernard Olejnik, Andrzej Sargalski, Mikołaj Fiedoruk.

– Trener Damian Reszka wraz ze Stowarzyszeniem „Cross” angażują się w nowy projekt…

– Tak, dotowany, na wydanie dwóch książek dla niewidomych i słabowidzących. Przygotowuję je dla początkujących i zaawansowanych warcabistów. Powstaną dwie wersje: jedna audio, druga papierowa. Mają się ukazać do końca tego roku. Najważniejsza będzie jakość tych publikacji, na tym mi zależy.


Osoby siedzące przy stole
Podczas kongresu Światowej Federacji Warcabowej, już jako prezes Polskiego Związku Warcabowego (2021)

– Dlaczego tak młodego, 32-letniego mężczyznę wybrano na prezesa PZWarc?

– Po wyrażeniu przeze mnie chęci ubiegania się o to stanowisko nie zgłosił się żaden kontrkandydat. Zdecydowałem się, wierząc, że przemawiają za mną dotychczasowe sukcesy i podejmowana działalność. Do 2017 roku byłem aktywnym zawodnikiem, zdobyłem 10 medali mistrzostw Polski, w tym 8 z rzędu. Potrzebowałem przerwy od grania w turniejach i zniknąłem z zawodów. W 2019 roku wpadłem na pomysł założenia kanału w serwisie YouTube, w którym instruowałem, jak grać w warcaby. Powstała seria „Nauka gry w warcaby”. Te materiały spotkały się z dużą aprobatą miłośników gry. Zacząłem być zapraszany do komentowania turniejów. Jednym z nich był mecz Natalii Sadowskiej z Rosjanką Tamarą Tansykkużyną rok temu w Warszawie. Dzięki YouTube trafił do szerokiego grona 160 tys. odbiorców. W finansowanie sportu warcabowego włączyły się różne firmy, w promocję youtube’owy Kanał Sportowy, a relację z meczu pokazano w Faktach TVN. I myślę, że ta praca, zresztą nie tylko moja, niesamowicie tę grę wylansowała. Ta medialna promocja to dla mnie frajda, nagrałem jak dotąd ponad 400 filmów o warcabach. Postanowiłem kandydować, bo w trakcie przygotowania meczu o mistrzostwo świata kobiet 2021 wypracowaliśmy świetną promocję, otworzyło się wiele drzwi, pojawiło wiele kontaktów. Uważałem, że jeśli nie podejmę się funkcji prezesa PZWarc, to cały ten potencjał może zostać zmarnowany. Nie miałem kontrkandydata i uzyskałem bardzo duże poparcie. Moja kadencja potrwa jeszcze trzy lata.

– Z czego Pan żył przez ostatnie lata?

– Pracowałem w bankach, specjalizowałem się w inwestycjach, później na rynku nieruchomości, a potem ze wspólnikiem rozszerzyłem działalność na tematy prawne. Kiedy zaangażowałem się w pracę w Związku, wygasiłem moje starty w zawodach.

– Mieszka Pan w stolicy naszego kraju, a nie w stolicy przyczep kempingowych, prawda?

– Tak, ale odwiedzam rodziców, którym bardzo dużo zawdzięczam, jeśli chodzi o wspieranie mojej pasji sportowej. Jeździli ze mną na wiele turniejów. A moja siostra, Aneta, też miała za młodych lat sukcesy. W 2003 roku zdobyła mistrzostwo Europy zawodników do lat 10.

Osoby siedząca przy warcabownicy
Pierwszy tytuł mistrza Polski w wieku 18 lat (2007). Do dziś pozostaje rekordem najmłodszego mistrzostwa

– Jak Pan ocenia znaczenie dyscypliny dla jej miłośników w „Crossie”?

– To, co doceniam w naszej współpracy, to energia tego środowiska, chęć do życia i radość z niego. Rehabilitacja przez sport jest odejściem od zamknięcia i społecznej blokady. A ja w pracy z niepełnosprawnymi staję się innym człowiekiem. Osoby, które stawiają pierwsze kroki w tej dyscyplinie, mają dużo trudniej w porównaniu z widzącymi. Wyobraźnię w tej grze łatwiej wypracować, gdy się widzi ustawienia na warcabnicy. W przypadku niewidomych trzeba dużo więcej ćwiczyć i być wytrwałym, aby osiągać sukcesy.

– Ile partii rozegrał Damian Reszka w swym życiu?

– Oj, chyba setki tysięcy. Nauczyłem się, że trzeba wiele partii przegrać, oswoić się z porażką, by stracone mecze zamienić w sukces. We wrześniu z kadrą „Crossu” pojadę do Bergamo na międzynarodowy turniej. Wcześniej w Polsce będzie zgrupowanie, po którym ci najlepsi wystartują we Włoszech.

– Na koniec naiwne pytanie: czy warcaby są młodszą siostrą szachów?

(gromki śmiech) – Pierwszy raz słyszę, że można tak w ogóle pomyśleć! Emanuel Lasker, urodzony w Barlinku drugi mistrz świata  w szachach, powiedział: „Warcaby są matką szachów, i to matką bardzo godną”. Egipską grę zwaną senet wymyślono 3 tysiące lat przed naszą erą. O szachach nikt wtedy nie słyszał.

Zachęcam do gry w warcaby. Mają niski próg wejścia w stosunku do innych gier, choćby szachów. Zasady są proste i spotkania z rywalami to wspaniałe okazje do nawiązywania przyjaźni, nie tylko sportowych. Zachęcam gorąco! I powiem na koniec wywiadu, że kto wchodzi w tę dyscyplinę, to rzadko z niej ucieka.


Rozmawiał Andrzej Szymański

Do góry

Wszystko zaczyna się w głowie

Kontynuujemy cykl o aktywności ruchowej, która ma przygotować do startu w biegach. Była już mowa o pierwszych krokach, ocenie własnych możliwości, bodźcach, stresie i wyznaczaniu sobie kolejnych celów. W trzeciej części – o higienie codziennego życia i organizacji dnia, porach posiłku i regeneracji.
Oto kolejna porcja przydatnych wskazówek Tomasza Chmurzyńskiego, trenera i instruktora lekkiej atletyki.

– Jak się przygotować do maratonu? Co robić, by być w formie? Wystarczy sam trening?

– Oczywiście, że nie. Nie myślimy tylko w kategoriach wyjścia na trening, męczenia się na nim. Musimy się zastanowić, jak się odżywiamy, w jakich godzinach jadamy, po jakim czasie od posiłku idziemy na trening, co możemy zjeść przed treningiem, a co przed startem. Zaczynamy uzupełniać informacje o trybie życia, który powinniśmy prowadzić, żeby wysiłek przychodził łatwiej i nie robił nam krzywdy. I zaczynamy to porównywać z tym, jak to jest w naszym przypadku. Samo to, że pójdę sobie od czasu do czasu pobiegać, to równie dobrze mogę nic nie robić. Mogę zjeść np. golonkę i potem iść biegać, męczyć się i myśleć: jestem słaby, bo nie trenuję. Nie, jestem słaby, ponieważ w tym czasie mój organizm zamiast skupić się na dotlenianiu, zajmuje się trawieniem zjedzonej golonki. Jest mi niedobrze, ciężko, nie mam siły, cały układ krwionośny się buntuje, jednym słowem – robię sobie pod górkę.


Osoby ćwiczące na sali gimnastycznej
Tomasz Chmurzyński podczas wykonywania ćwiczeń z całkowicie niewidomym Sebastianem Greniem

– Czyli co trzeba robić, żeby nasze wysiłki miały sens?

– Bycie sportowcem to pewna higiena życia. To nie tylko sam trening, lecz wszystko to, co się dzieje wokół niego, przed i po nim. I niezależnie od tego, czy mówimy o dniu startowym, czy o dniu treningowym, musi być zachowana ta logistyka, która ułatwia nam funkcjonowanie. Składa się na nią wiele elementów. Większość z nas pracuje zawodowo... Jak to wszystko poukładać, żeby ze sobą pogodzić?

Pierwszą zasadniczą rzeczą jest sen. Nie możemy zajmować się sportem, a przy tym późno chodzić spać albo spać mało. Nie ma regeneracji – nie ma uprawiania sportu. Trzeba sobie postawić pytanie: czy w moim codziennym życiu jest czas na odpoczynek? Załóżmy: nie trenuję, ale funkcjonuję w pracy, w rodzinie i stwierdzam, że mam czas na regenerację organizmu po tym codziennym wysiłku fizycznym i psychicznym. Jeśli natomiast konkluzja brzmi „nie mam na to czasu”, to znaczy, że tym bardziej nie uda się go znaleźć po dołożeniu sobie zadań sportowych. Nawet najlepszy trening nie pomoże, zacznę sobie rujnować organizm. 

– No dobrze, wiemy już, że znajdziemy czas na regenerację. Jak wpisać trening i regenerację w plan dnia?

– Tu jest druga ważna kwestia: pora posiłków. Musi ona być dostosowana do naszego trybu życia. Kiedy trening sportowy pojawia się na stałe w naszym terminarzu, ma bardzo duży wpływ na rozłożenie posiłków. Wiem, że mam czas na trening, ale to nie polega na tym, że wracam z pracy, przebieram się, ubieram sportowe buty i lecę do lasu. Do treningu też trzeba się przygotować, a po nim odpocząć. To nie jest jak kupić bułki w sklepie, zapłacić, zjeść i koniec. Wróciłem z treningu, mocno się zmęczyłem, serce popracowało. Przez godzinę będę wyłączony, nawet gdybym chciał mocno umysłowo popracować, to się nie da. Muszę się zregenerować, żeby podjąć następną aktywność, obojętnie jaką. Jest taka złota zasada: tyle czasu, ile byłem na treningu, powinienem sobie dać na pełny luz. Godzina treningu, prysznic, a potem godzina snucia się po domu, leżenia, odpoczynku

– Czyli według Pana najlepiej kierować się zasadą złotego środka? Zaplanować sobie wszystko tak, by mieć czas na pracę i odpoczynek?

– Uważam, że dobrze jest, kiedy mamy uporządkowane życie codzienne, nieważne, czy uprawiamy sport czy nie. Warto przemyśleć, czy wszystkie jego elementy zachowują właściwe proporcje. Jeśli tak jest, można myśleć o kolejnym bodźcu dla organizmu. A bardziej jeszcze o kolejnych celach do zrealizowania. Takim celem jest na przykład regularne bieganie. Może to wszystko, o czym mówiliśmy, jest monotonne, ale ma sens, gdy połączymy to w całość. I każda z tych składowych z czegoś wynika. Żeby to funkcjonowało, musi być poukładane w głowie. Tam wszystko się zaczyna, także bieganie.

 

Tomasz Chmurzyński, słabowidzący trener i instruktor lekkiej atletyki. Czterokrotny paraolimpijczyk (Atlanta 1996 – srebro w maratonie, Sydney 2000 – 4. miejsce w maratonie, Ateny 2004 – 10. miejsce na 10 km, Pekin 2008 – 10. miejsce w maratonie), medalista mistrzostw świata (2 brązowe medale) oraz zwycięzca Pucharu Świata. Po starcie w stolicy Chin zakończył w wieku 39 lat karierę w reprezentacji Polski niewidomych i słabowidzących. Na co dzień zajmuje się szkoleniem zawodników sekcji biegowej klubu „Łuczniczka” Bydgoszcz. Jest też trenerem kadry biegaczy w Stowarzyszeniu „Cross”. Szefuje stowarzyszeniu „Oculus” Bydgoszcz.

Ma 53 lata, a za sobą ponad 34 lata uprawiania biegów długich. Teraz, jeśli biega, to nie dla wyniku, a dla przyjemności.


***

W kolejnym numerze temat jeszcze ciekawszy: mój pierwszy start. Nie przegap!


 

Fabio

Do góry

Gramy w szachy

Waldemar Swić

Metoda lidera (cz. 4)

Do naszych dzisiejszych rozważań konieczna jest podróż w czasie. Kiedy byłem jeszcze juniorem, raz w tygodniu jechałem na drugi koniec miasta, aby spotkać się z moim trenerem FM Witoldem Balcerowskim. Nasze zajęcia miały przebieg typowy dla tamtych czasów. Trener przez około trzy godziny analizował ze mną wszelkie interesujące pozycje, intensywnie paląc papierosy. Pod koniec naszego spotkania, gdy pokój był już spowity dymem, nieodmiennie zarządzał „kilka partii błyskawicznych na otrzeźwienie”.

Już wówczas fascynowała mnie obrona Grünfelda. Mój mentor był wtedy na etapie odchodzenia od dużej praktyki i zajął się pracą naukową. Dlatego też jego znajomość fazy debiutowej była w niektórych obszarach bardzo skromna. I obrona Grünfelda była takim właśnie debiutem, przy którym Mistrz nie miał na mnie sposobu. Dlatego po posunięciach 1.d4 Sf6 2.c4 g6, aby nie dopuścić do d5, sam grał 3.d5, tym samym sprowadzając grę do pozycji z obrony królewsko-indyjskiej. Takie pozycje mnie z kolei niezbyt się podobały i jeśli wychodziłem z tych pojedynków obronną ręką, to dzięki młodości i szybkości.

Długo poszukiwałem jakiegoś antidotum na stosowany przez Mistrza system, aż dopiero w roku 1978 natrafiłem na poniższą partię. Dodać należy, że trzy lata starszy ode mnie Adorján był jednym z moich nauczycieli. Imponował mi gruntowną znajomością wariantów debiutowych oraz tym, że chętnie publikował swe bardzo rzetelne i głębokie analizy.

Roman Dżindżichaszwili – András Adorján
Amsterdam 1978

1.d4 Sf6 2.c4 g6 3.d5 b5!?


Bardzo ciekawa próba zmiany charakteru pozycji. Zamiast zamkniętej gry czarne za ofiarowanego pionka uzyskują inicjatywę i ich pozycja, choć niepozbawiona ryzyka, jest wielce obiecująca. Powstają pozycje podobne do gambitu wołżańskiego (na Zachodzie zwanego gambitem Benko).

4.cb5 Interesujące pozycje otrzymamy po 4.f3 bc4 5.e4 c6 6.Gc4 cd5 7.ed5 Gg7 8.Sc3 Hb6 9.Hb3 Ga6 10.Hb6 ab6 11.Gb3 d6 12.Sge2 b5 13.a4 b4 14.Sa2 Sbd7 15.Sb4 Sc5 16.Sa6 Sb3 17.Sc7+ Kd7 18.Sa8 Sa1 19.Sb6+ Kc7 20.a5 Sd7, ale i tu czarne mają świetną grę.

4...a6 5.ba6 W partii L. Spasow – Z. Ribli (Camagüey 1974) białe próbowały się skonsolidować poprzez 5.e3 Gg7 6.Sc3 0-0 7.Sf3 Gb7 8.Ge2 ab5 9.Gb5 Sd5! 10.Sd5 Gd5! 11.Hd5 c6 12.Gc6 Sc6 13.0-0 Hc7 14.Wd1 i teraz zamiast zagranego 14...d6? należało zdecydować się na: 14...Sb4! 15.He4! Hc5 16.a3 d5!; 14...Wfb8! 15.Hd7?? Wd8–+).

5...c6 Grano także z powodzeniem

5...Sa6!?.

6.dc6 Świetne perspektywy uzyskują czarne po 6.Sc3 cd5 7.Sd5 Ha5+ 8.Sc3 Gg7 9.Gd2 Ga6.

6...Sc6 7.e3 Gg7 8.Sf3 0-0 9.Ge2 Adorján pokazuje, że po 9.Sc3 Ha5 10.Gd2 Ga6 11.Sb5 (również wymiana hetmanów nie gasi inicjatywy czarnych: 11.Ga6 Ha6 12.He2 Wfb8 13.Ha6 Wa6 14.Wb1 Sb4) 11...Hb6 12.a4 Se4! czarne przeważają.

9...Ga6 10.Ga6 Ha5+ 11.Sc3 11.Gd2 Ha6 12.He2 Wfb8

11...Se4 12.0–0 Sc3 13.bc3 Wa6 14.Gd2 Wfa8 15.Hc2 Hd5 16.Wfb1 Wa2 17.c4 Inicjatywa czarnych osiągnęła apogeum. Gra wież po półotwartych liniach i dalekosiężny goniec zrobiły swoje. Białe próbują uwolnić się spod nacisku.


17...Ha5! Czarne idą na wygraną. Po 17...Ga1 18.Ha2 Wa2 19.cd5 Se5 20.Se5 Ge5 pozycja jest wyrównana.

18.Wa2 Ha2 19.Ha2 Wa2 20.Kf1 g5! 21.Ge1 g4 22.Sd4 Gd4 23.ed4 Wc2! 24.Wb7 Wc4 25.Wd7 Wd4 26.Wd4 Sd4 27.Gc3 Sf5 28.h3 g3 29.Ke2 gf2 30.Kf2 f6 31.Kf3 Kf7 32.g4 Sd6 33.Gb4 Ke6 34.Kf4 Kd5 35.g5 e5+ 36.Kg4 f5+! 37.Kh5 Sf7 38.g6 hg6+ 39.Kg6 f4! 40.h4 f3 Wygrywało 40...e4!, jednak w niedoczasie Adorján nieco się pogubił.

41.Ge1 e4 42.Gf2 Se5+ 43.Kf5 Sd3 44.Ge3 f2 45.Gf2 Sf2 46.h5 e3 47.h6 e2 48.h7 e1H 49.h8H He4+ 50.Kg5 Hg2+ 51.Kf4 Sh3+ 52.Ke3 Hf2+ 53.Kd3 Sf4+ 54.Kc3 Se2+ 55.Kd3 Sc1+ 56.Kc3 Hc5+ 57.Kd2 Sb3+ 58.Kd3 Hc4+ 59.Ke3 Hc1+ 60.Kf2 Hf4+ 61.Kg2 Sd4 62.Ha8+ Kc4 63.Ha4+ Kd3 64.Ha3+ Kd2 65.Hb4+ Ke3 66.Ha3+ Ke2 67.Hb2+ Kd1 68.Hb1+ Kd2 69.Hb4+ Ke3 70.Ha3+ Sb3

1/2

Kolejny przykład pokazuje, jak udało mi się we własnej praktyce wykorzystać wiedzę na temat tego wariantu.


Krzysztof Paćko – Waldemar Świć
Gdynia 1990

1.d4 Sf6 2.c4 g6 3.d5 b5 4.cb5 a6 5.ba6 c6 6.dc6 Sc6 7.Sc3 Ga6 8.e4

8...Gf1 9.Kf1 Gg7 10.g4?! Niepotrzebne osłabienie pozycji. Lepsze było 10.g3.

10...0-0 Zamiast tego można było 10...h5 11.gh5 Wh5.

11.g5 Lub 11.Kg2 Wa5 i wieża gra zarówno po linii „a”, jak i może włączyć się do ataku na białego króla.

11...Sh5 12.Sge2 e6 Lepsze 12...f5 13.gf6 Gf6 14.Kg2 e6.

13.Sg3 Sg3+ 14.hg3 f6 15.gf6 Hf6 16.Ge3 Hf7 Korzystniej było zagrać: 16...Wab8 17.He2 Sd4 18.Gd4 Hd4 19.Wb1 Wf2+ 20.Hf2 Wf8.

17.Kg2 Se5 Lepsze 17...Wab8 18.He2 d5.

18.He2 d5 19.f4?

Właściwym sposobem konsolidacji było 19.Gc5 Wfd8 20.Whd1 h5 21.Gd4.

19...Sc4 20.e5 Ge5 21.fe5 Se3+ 22.He3 d4 23.Hd4?

Na powierzchni można było jeszcze utrzymać się po 23.He4 dc3 24.bc3 (24.Whf1 cb2 25.Wab1 Hc7 26.Wf8+ Wf8 27.Wb2 Hc1) 24...Wad8, chociaż powstałe pozycje łatwiej gra się czarnymi.

23...Hf3+ 24.Kh3 Wf5 25.Hg4 Wh5+ 26.Hh5 Hh5+ 27.Kg2 He5 28.Whe1 Hd6 29.We2 Hc6+ 30.Kh3 Wa5 31.Se4 Kg7 32.b3 Ha6 33.Wd2 Wh5+ 34.Kg2 Wd5 35.Wc2 Wd7 36.We1 Wf7 37.a4 Hd3 38.Wc3 Hd5 39.Wce3 Wb7 40.a5 Wb3 41.Wb3 Hb3 42.Sf2 Ha2 43.We5 Kf6 44.Wb5 Hc4 45.Wb2 Hd5+ 46.Kh3 Hh5+ 47.Kg2 Ha5 48.Se4+ Ke5 49.Sg5 Hd5+ 50.Sf3+ Kf6 51.g4 g5

0-1

Każdy szachista wie, że badanie debiutów praktycznie nigdy się nie kończy. Wciąż pojawiają się nowe pomysły, coraz więcej ludzi gra w szachy, obecnie dochodzi jeszcze rola komputerów. Długo poszukiwałem antidotum na tzw. wariant rosyjski, powstający po posunięciach 1.d4 Sf6 2.c4 g6 3.Sc3 d5 4.Sf3 Gg7 5.Hb3 dc4 6.Hc4 0-0 7.e4.

Lajos Portisch – András Adorján
Amsterdam 1971

1.d4 Sf6 2.c4 g6 3.Sc3 d5 4.Sf3 Gg7 5.Hb3 dc4 6.Hc4 0-0 7.e4 a6! Zanim doszedłem do tej kontynuacji, byłem pod wpływem wariantu 7...Gg4, z dalszym Sfd7, który zaproponował Smysłow. Kontynuacja ta była obowiązująca przez lata. Przymierzałem się także do 7...Sa6 oraz 7...Sc6. Studiując partie Smysłowa, Timmana, Adorjána, Fischera i Smejkala, badałem różne możliwości i grywałem najczęściej 7...Gg4 w najróżniejszych odmianach. Dopiero 7...a6
okazało się odpowiadać moim gustom. Trzeba przyznać, że kontynuacja ta wygląda na ryzykowną, ale daje bardzo żywą grę z licznymi taktycznymi zwrotami. Zaproponowana dawno temu przez Alechina i zagrana w 12. partii meczu przeciwko Euwe (35. partia), została na długo zapomniana, gdyż Alechin grał tę partię słabo i o ocenie zadecydował jej wynik.

8.Hb3 To posunięcie stało się główną linią białych. Oto kilka innych kontynuacji, w których grający białymi bezskutecznie szukali przewagi: 8.a4 b5!! 9.Hb3 c5 10.dc5 Ge6 11.Ha3 b4! 12.Hb4 Sc6 13.Hb6 (13.Ha3 Wb8 14.Gb5 ab5 15.ab5 Hd3!–+) 13...Hc8 14.Gf4 Sd7 15.Hc7 Hc7 16.Gc7 Sb4!; 8.a3?; 8.Ge2; 8.Gf4 b5 9.Hc7 Hc7 10.Gc7 Gb7.

8...b5 9.e5  

9...Sfd7! We wcześniejszej partii pomiędzy tymi samymi partnerami Adorján spróbował 9...Sg4!? i po 10.h3 Sh6 11.Gf4 Gb7 gra, po olbrzymich komplikacjach, zakończyła się remisem. Sam Adorján twierdził, że można tę pozycję utrzymać, ale rok później zagrał z Portischem 9...Sfd7.

10.e6 Najbardziej radykalne. Grywano także 10.Ge2.

10...fe6 11.He6+ Adorján wskazuje na 11.Sg5 Sf6 12.Se6 Ge6 13.He6+ Kh8 14.Ge3 Hd7 15.Hd7 (15.Hb3? Sg4) 15...Sbd7. W późniejszym czasie główną kontynuacją białych stało się 11.Ge3, a w końcu najbardziej agresywne 11.h4.

11...Kh8 12.He4 Sb6 13.Ge2 13.Gg5 Gf5 14.Hh4 Sc6 15.0-0-0 b4 z dalszym Hd5; 13.Hh4 Sc6 14.Ge3 Gf5 15.Ge2 e5!.

13...Gf5 14.Hh4 Sc6 15.Gh6

15...e5! 16.Sg5 16.Hd8 Wad8 17.Gg7+ Kg7 18.de5 Wfe8 19.0–0 Se5 z przewagą czarnych.

16...Gh6 17.Hh6 He7! 18.de5 Sd4! 19.Wd1 c5 20.Wd2 b4! 21.Sd1 Lub 21.Sce4 Ge4 22.Se4 He5 23.f3 (23.Sg5? He7 z ideą 24...Sf5, 24...Sc4–+; 23.Sg3? Sc4) 23...Sd5 24.0–0 Wf5! 25.Hh4 Wh5 26.Hg3 Sf4.

21...Sd5 22.Gc4 Sf4 23.Sf7+ Wf7 24.Hf4 Ge6 25.He4 Waf8! 26.Se3 26.Ge6 He6 27.Se3 Ha2 28.0-0 Wf4 29.Hd5 Hd5 30.Sd5 We4

26...Wf4 27.Hd3 27.Hb1 Gc4 28.Sc4 Sf3+ 29.gf3 Wc4–+

27...Gc4 28.Sc4 Hg5!–+ 29.Hg3 29.f3 Sf3+! 30.gf3 Hh4+–+; 29.Kf1 Wf2+! 30.Wf2 Hc1+ #

29...Wg4 30.He3 Wg2 31.Hg5 Wg5 32.Kd1 Wg2 33.We1! Kg7! 33...Sf3? 34.e6 Sd2 35.e7 We8 36.Sd6 We7 37.We7 Sf3 (37...Wf2? 38.We2!!+–) 38.Se4 Wh2 39.Ke2 Sd4+ 40.Kd3∞═

34.Sd6?! Słabe, ale i po 34.b3 Wh2–+ czarne mają przewagę.

34...Sf3! 35.e6 Se1 36.e7 Sf3 37.ef8H+ Kf8 38.Wd3 Wg1+ Lepsze było wskazane przez Adorjána 38...Wf2! 39.Se4 Wf1+ 40.Ke2 Sh2 41.Wh3 Wb1 42.Wh2 Wb2+ 43.Sd2 c4–+.

39.Ke2 Sd4+ 40.Kd2 Wb1? 40...Wf1! 41.Se4 Wb1–+

41.Sc4 Wf1 42.Ke3 Ke7 43.Sd2 We1+ 44.Kf4 We2 45.Kg3 Kd6 46.Kg2 Kd5 47.Kf1 We7 48.b3 Kc6 49.Sc4 We6! 50.h3 Kd5 51.Wd2 h6 52.Se3+ Kc6 53.Sc4 Kb5 54.Sb2 a5 55.Sa4 We5 56.Wd3? We4! 57.We3 We3 58.fe3 Sb3! 59.ab3 c4

0-1

Świetna partia Adorjána.

Rozliczne przygody czekały mnie także w tzw. wariancie wymiennym, który wówczas uważany był za główny, czyli statystycznie najczęściej spotykany. Zaczęło się bardzo optymistycznie.


Svetozar Gligorić – Wasilij Smysłow
Kijów 1959


1.d4 Sf6 2.c4 g6 3.Sc3 d5 4.cd5 Sd5 5.e4 Sc3 6.bc3 Gg7 7.Gc4 c5 8.Se2 0-0 9.0-0 Sc6 10.Ge3 Hc7 11.Wc1 Wd8 12.h3?! Próbowano także grać 12.f4; 12.Hd2; 12.Gf4. W każdej z tych kontynuacji czarne musiały się mocno wysilać, aby utrzymać obronę.

12...b6 13.f4 e6 14.He1 Gb7 W bardzo znanej partii, granej jednak znacznie później, nastąpiło 14...Sa5 15.Gd3 f5 16.g4 fe4 17.Ge4 Gb7 18.Sg3 Sc4 19.Gb7 Hb7 20.Gf2 Hc6 i czarne w końcu przegrały, bo przeceniły swoją pozycję. (B. Spasski – R. Fischer, Siegen 1970)

15.Hf2? Bezpośredni atak poprzez 15.f5 Sa5 16.Gd3 ef5 17.ef5 We8 18.Gg5
(18.Hf2? c4 19.Gb1 He7–+; 18.Gf4 He7 ) 18...Hc6 19.Wf2 (19.Hf2 cd4 20.fg6 fg6 21.Gc2 Hg2+) 19...cd4 20.cd4 Hd5 czarne odpierały. Smysłow jednak nie oceniał tak surowo posunięcia 15.Hf2. Dopiero późniejsi analitycy ustalili inną wersję.

15...Sa5 16.Gd3 f5 17.e5 Jeśli 17.Sg3, to Hd7, ale teraz struktura pionkowa białych traci dynamikę.

17...c4 18.Gc2 Sc6 Czarne uzyskały po debiucie bardzo obiecującą pozycję. Goniec zajmuje dużą przekątną, a skoczek zmierza na pole d5.

19.g4  

Bardzo ryzykowne osłabienie przekątnej, ale nie widać innej aktywności ze strony białych. Jeśli 19.Wcd1 Se7 20.Gc1 Sd5 21.Ga3 Hc6! – czarne dominują.

19...Se7 20.Kh2 Hc6 21.Sg3 b5 22.a4 a6 23.Wb1 Wab8 24.Gd2 ba4 Można było także grać 24...Ga8.

25.Wa1 Ga8 26.Ga4 Hc7 27.Wa2 Wb6 28.gf5 ef5 29.Gc1 Sd5 30.Se2 a5 31.Gc2 Lepsze 31.Ga3!? Wb3 (31...Gf8 32.Gc5) 32.Wc1.

Wydaje się, że białe skonsolidowały pozycję, ale czeka je niespodzianka.

31...Wb3! 32.Gb3 Nie pomagało 32.Gd2 Wdb8 33.Wfa1 Wb2µ, ale może należało zagrać 32.Hg3!?

32...cb3 33.Wa4 Gf8 34.Gb2 34.Hg3 Wb8 35.c4 Sb4

34...Se3! Efektowne uderzenie, akcentujące przewagę czarnych.

35.Wfa1 35.He3 Hc6 36.d5 Wd5!–+

35...Sc4 36.Sg3 36.Wc4 Hc4 37.Wa5 Ge7 z dalszym Gh4.

36...Ge7 37.Sf1 37.Sf5 gf5 38.Hg3+ Kf8! 39.Wg1 Gd5–+

37...Hc6 38.Wc4 Hh1+! 39.Kg3 h5 Z groźbą mata po 40...h4.

39...h5 40.Hh2 Hf3#; 39...h5 40.He3 Hg2#; 39...h5 40.He2 Hg1+

0-1

Takie przykłady zachęcają do stosowania tego wariantu, chociaż po pewnym czasie pojawiają się wątpliwości. Białe grały bardzo słabo i kolejne partie pokazały, że życie czarnych nie jest łatwe.

Herbert Scheichel – András Adorján
Węgry 1971

1.d4 Sf6 2.c4 g6 3.Sc3 d5 4.cd5 Sd5 5.e4 Sc3 6.bc3 Gg7 7.Gc4 c5 8.Se2 Sc6 9.Ge3 0-0 10.0-0 Hc7 11.Wc1 Wd8 12.He1 e6 13.f4 Sa5 14.Gd3 f5 15.h3 b6 16.g4 Gb7!?

Wzmocnienie w stosunku do partii B. Spasski – R. Fischer (Siegen 1970).

17.Sg3 Nie jest groźne 17.ef5 ef5 (17...Hc6 18.Hg3 ef5 19.gf5 Wd7 20.Kf2 We8 21.fg6 Wde7 22.gh7+ Kh8) 18.gf5 We8 19.Hg3 gf5 (z dalszym Ge4) 20.Gf5? Sc4.

17...Hd7 Lub 17...cd4 18.cd4 Hd7 19.Kh2 fe4 20.Se4 Wac8=.

18.Wd1

Bardzo ostro grano w pojedynku B. Spasski – L. Stein (Moskwa 1971): 18.ef5 ef5 19.gf5 cd4! 20.cd4 (20.Gf2 We8; 20.Gd4 Gd4+ 21.cd4 Hd4+ 22.Kh2 We8 23.Ge2 Wad8 24.Wf2 b5 25.Hg1 Sc4 26.fg6 hg6 27.Sf5 Hf6=) 20...We8–+; 18.gf5 cd4 19.fe6 He6 20.f5 He7 (20...Hd6!) 21.cd4 Wd4! 22.Gd4 Gd4+ 23.Kg2 Ge5 (23...Hg5!) i po olbrzymich komplikacjach partia zakończyła się remisem. 

18...cd4 19.Gb1? Przegrywa 19.cd4 fg4 20.hg4 Gd4 21.Kh1 Hg7.

19...Sc4! 20.Gd4 20.Gf2 Sa3!–+; 20.cd4? Se3 21.He3 Gd4

20...e5! 21.fe5 21.Ge5 Hd1 22.Hd1 Wd1 23.Wd1 Se5 24.fe5 Ge5 z pionkiem więcej u czarnych.

21...fg4 22.He2 Hc7 23.Hg4 Se5–+ 24.Hg5 h6 25.He3 Wf8 26.Kg2 Ga6 27.Wf8+ Wf8 28.Ge5? He5 29.Gc2 Gc4! 30.Gb3 Gb3 31.ab3 Hc3 32.Hc3 Gc3 33.Wd7 Wf7

0-1

Włodzimierz Schmidt – Waldemar Świć
Jaszowiec 1980

1.d4 Sf6 2.c4 g6 3.Sc3 d5 4.Sf3 Gg7 5.cd5 Sd5 6.e4 Sc3 7.bc3 c5 8.Ge3 Ha5 9.Hd2 Sc6 10.Wb1  

Znana wówczas w teorii pozycja, w której czarne miały do wyboru kontynuację 10...cd4 11.cd4 Hd2+ 12.Kd2 0–0 13.Gd3 lub ofiarę hetmana 10...0–0 11.Wb5 cd4 12.Wa5 de3 13.He3 Sa5.

10...a6!? Koncepcja powstała przy szachownicy. Czarne zapobiegają Wb5, chociaż osłabiają równocześnie pole b6. Nie mogłem, rzecz jasna, rozeznać się w rozlicznych niuansach pozycji, ale mój partner miał najwyraźniej ten sam problem.

11.Wc1 cd4 12.cd4 Hd2+ 13.Kd2 f5 14.Gd3 Ciekawe było 14.e5.

14...Wf8 To jest lepsze niż roszada. Król pozostaje w centrum, gdzie jest bardziej przydatny.

15.ef5 Lub 15.Ke2 fe4 16.Ge4 Gf5 17.Gc6+ bc6 18.Wc6 Ge4 19.Wc7 Wf5 20.Whc1 Gf6 21.Kf1 Wa5 z równą grą.

15...Gf5 16.Whd1

Osiem (!) lat później w partii A. Jusupow – G. Kasparow (Rejkiawik 1988) zagrano 16.Wc5 Wd8 17.Ga6 Sd4 18.Gd4 ba6 19.Kc3 Gd4+ 20.Sd4 Gd7 21.f3 Wf6. 1/2

Posunięcie 10...a6 okazało się nowinką teoretyczną. Nic nie wiedząc, uprzedziłem znamienitego arcymistrza.

16...Wd8 17.Ga6 Sd4 18.Sd4 Gd4 19.Gb5+ Kf7 20.Ke2 Ge3 21.Ke3 Wd1 22.Wd1 Wc8 23.Wd2 Kf6 24.Wb2 Ge6

1/2

Włodzimierz Schmidt – Waldemar Świć
Kraków 1978

1.Sf3 Sf6 2.c4 g6 3.g3 Gg7 4.Gg2 0-0 5.0-0 d5 6.cd5 Sd5 7.d4 Sb6 8.Sc3 Sc6 9.e3  

Znana pozycja, dość dobrze rozpracowana w teorii. Czarne zwykle grywały tu 9...e5, wymuszając zmiany struktury pionkowej w centrum. Tę kontynuację bardzo dobrze znał mój partner i potrzebna była jakaś świeża koncepcja. Trudność, i jak się okazało łatwość jednocześnie, polegała na tym, że w każdej granej z Włodkiem partii wybierał on inną kontynuację. W tej sytuacji zmuszony byłem improwizować, przynajmniej do pewnego stopnia. Nie bardzo to lubiłem, ale jak się okazuje, nie najgorzej na tym wychodziłem. Nie miałem jednak wtedy takiego rozeznania co do moich poczynań. Samoświadomość wymaga także pracy.

9...a5!? Rajd typowy dla struktur z gońcem na g7.

10.He2 Warto spróbować radykalnego 10.d5, ale nie jest łatwo podjąć taką decyzję, zwłaszcza przy stylu gry mojego partnera.

10...Ge6 Nieźle wygląda 10...a4 11.Wd1 Ge6 12.Sd2 Hd7.

11.Wd1 Może korzystniejsze było 11.b3 a4 12.Sg5 Gd7, z nieco lepszą grą białych.

11...Gc4 12.Hc2 Sb4 13.Hb1 a4 14.e4

Do tej pozycji zmierzaliśmy obaj, ale tym razem oceniłem ją trafniej.

14...c5!? 15.dc5 Gd3 16.Wd3 Sd3 17.cb6 a3 18.e5 Wc8 19.Hc2 Hb6 20.ba3 Lepsze 20.Hd3 ab2 21.Wb1 bc1H+ 22.Wc1 Wfd8, ale nadciągał niedoczas...

20...Wfd8 21.Ge3 Przegrywa 21.a4 Sc1 22.Wc1 Gh6 23.We1 Ha5.

21...Ha5 22.Gd4 Inne kontynuacje nie są korzystniejsze.

I tu zgodziliśmy się na remis, gdyż w niedoczasie „oślepłem” i nie zobaczyłem prostego, narzucającego się wariantu 22... Se5 23.Se5 Ge5 24.Ge5 He5 25.Wc1 Wc7. I związanie po linii „c” decyduje.

1/2

 

Te dwie partie pokazują, że żadna praca nad szachami nie idzie na marne oraz że intensywne poszukiwania pozwalają znaleźć niekiedy rozwiązania w sytuacji zaskoczenia. Metoda lidera pozwala poznać profile wielu świetnych szachistów i skorzystać z najlepszych wzorców, jakie wypracowali zarówno w debiucie, jak i w ogóle w sposobie gry.

Z pewnością takie podejście do zagadnienia może być inspirujące.


Osoby grające w szachy
Na sali gry indywidualnych mistrzostw Polski Stowarzyszenia „Cross” w szachach (Wągrowiec 2022)

 


Waldemar Świć

Do góry