Nic dwa razy się nie zdarza” pisała Wisława Szymborska. Ale nie w przypadku polskiej reprezentacji w showdownie! Biało-Czerwoni obronili tytuł drużynowych mistrzów Europy, czym przypieczętowali swoją dominację na Starym Kontynencie! A to niejedyny medal przywieziony przez naszych zawodników z XI ME IBSA w Showdownie!
Był to najważniejszy turniej showdownistów w sezonie 2024. Mistrzostwa odbywały się w stolicy Bułgarii, Sofii, w dniach 5-11 sierpnia 2024 r. Śledziliśmy zmagania 63 zawodników – 27 kobiet i 36 mężczyzn. Swoje reprezentacje wystawiły: Łotwa, Finlandia, Włochy, Estonia, Słowacja, Czechy, Niemcy, Szwajcaria, Bułgaria, Francja, Belgia, Litwa, Słowenia, Holandia, Dania oraz Polska, czyli łącznie 16 państw. Sportowcy walczyli o tytuły mistrzowskie w kategorii kobiet, mężczyzn i drużynowej. Mecze odbywały się na sześciu stołach jednocześnie, a każdy obserwowało dwóch sędziów. Turniej był liczony za maksymalną możliwą liczbę 500 p. za zajęcie pierwszego miejsca.
Polskę na turnieju reprezentowało sześcioro graczy: Dominika Czuj, Monika Szwałek, Weronika Szynal, Krystian Kisiel, Krzysztof Sobiło i Adrian Słoninka. Zawodników wspierali trener kadry polskich showdownistów Szymon Borkowski oraz instruktor Sebastian Michailidis.
Finałowy pojedynek w rywalizacji kobiet - Weronika Szynal vs. Hanna Vilmi z Finlandii
Już po pierwszym dniu rozgrywek mogliśmy podzielić się bardzo dobrymi informacjami. W rywalizacji drużynowej pokonaliśmy reprezentację Łotwy 32:21! Indywidualnie Dominika Czuj, Weronika Szynal i Monika Szwałek wygrały wszystkie swoje mecze w grupach i zajęły pierwsze miejsca! Krystian Kisiel i Adrian Słoninka zajęli drugie lokaty i również wywalczyli przepustkę do gry w kolejnej rundzie rozgrywek. Sztuka ta, niestety, nie udała się Krzysztofowi Sobile, który mimo ambitnej walki zakończył występ w pierwszej fazie gry, na trzecim miejscu.
Drugi dzień meczowy na mistrzostwach Europy rozpoczęliśmy od zwycięstwa! Udało nam się pokonać gospodarza turnieju, Bułgarię, 31:26! W rozgrywkach indywidualnych Adrian i Krystian bardzo pewnie wygrali swoje grupy z kompletem zwycięstw i awansowali do ćwierćfinału. Jeśli chodzi o kobiety, Monika zajęła w swojej grupie drugie miejsce i w ćwierćfinale trafiła na Tiię Innos z Estonii. Ponadto system sparował w jednej grupie pozostałe nasze reprezentantki – Dominikę i Weronikę. Werka zajęła w niej drugie miejsce i w ćwierćfinale zagrała z doświadczoną Francuzką Elviną Vidot. Doma była trzecia i trafiła do grupy walczącej o miejsca 9-12.
W ćwierćfinale mężczyzn Adrian rozegrał fantastyczny pojedynek ze Słowakiem Stefanem Marcinem, w którym wygrał 3:1. Równie świetne widowisko zapewnił Krystian, który w stosunku 3:1 pokonał Jouniego Viitamaki z Finlandii. Mecze ćwierćfinałowe kobiet nie były ani o jotę gorsze, bo zarówno Monika, jak i Weronika też wygrały je 3:1 i zameldowały się w półfinale!
Najlepsi czterej zawodnicy ME. Od lewej: Mindaugas Dvylaitis (Litwa), Krystian Kisiel, Christoff Eilers (Belgia) i Adrian Słoninka
Ostatni dzień rywalizacji – i znów zaczęliśmy od mocnego uderzenia! W konkurencji drużynowej tym razem pokonaliśmy reprezentację Belgii 31:21, czym zaklepaliśmy sobie półfinał! Tutaj czekała już na nas drużyna Łotwy, z którą mierzyliśmy się wcześniej w grupie. Nie udało im się wziąć odwetu za wcześniejszą porażkę, bowiem pokonaliśmy ich zdecydowanie 31:18 i to nam dane było walczyć w finale mistrzostw Europy!
Kobiece mecze jednej drugiej finału to kolejne biało-czerwone derby. Weronika i Monika między sobą musiały rozstrzygnąć, która zagra o złoty medal, a która o brązowy. Lepiej w polskim starciu zaprezentowała się Werka, która wygrała 3:0 i przed nią był już tylko finał turnieju! Krystian i Adrian spotkali się odpowiednio z Christoffem Eilersem z Belgii oraz z Mindaugasem Dvylaitisem z Litwy. Krystian bardzo pewnie pokonał swojego rywala 3:0 i zameldował się w finale! Dużo bardziej zacięty okazał się pojedynek Adriana. Niestety, „Słoniu” nabawił się w jego trakcie kontuzji prawej dłoni i nie mógł grać na sto procent swoich możliwości. Mimo tego pecha doprowadził do remisu 2:2 i rozstrzygnąć miał piąty set. Tutaj Adrian wielokrotnie otrzymał bardzo mocne uderzenia w kontuzjowaną kończynę i przy stanie 6:10 musiał skorzystać z przerwy medycznej. Po niej udało mu się doprowadzić do remisu 10:10! Ostatecznie decydującą bramkę zdobył niestety Litwin i to on mógł cieszyć się z awansu. Trzeba jednak bardzo docenić Adriana za walkę i nieustępliwość do samego końca mimo ogromnego bólu.
O brązowe medale walczyło zatem dwoje naszych reprezentantów. Monika zmierzyła się z Pierą Folino. Pojedynek okazał się bardzo zacięty i rozstrzygnąć go musiał piąty set. Ostatecznie lepsza okazała się Włoszka i to ona cieszyła się z trzeciego miejsca. Naprzeciw Adriana stanął wcześniejszy rywal Krystiana – Belg Christoff Eilers. Nasz zawodnik, mimo kontuzji, walczył bardzo ambitnie, jednak przy stanie 1:1 w setach zdecydował się tym razem zrezygnować z dalszej gry, by oszczędzić rękę, która miała być mu jeszcze na tych zawodach potrzebna. Adrian poświęcił swój mecz o brązowy medal na rzecz walki o złoto w finale drużynowym. Stwierdził, że nie może zostawić kolegów w najważniejszym starciu. Nie wybaczyłby sobie, gdyby przez jego nieobecność nie udało się obronić tytułu. Postawa godna Mistrza – przez wielkie M!
Nadszedł czas na finały. Na pierwszy ogień poszła konkurencja drużynowa. Naprzeciw siebie stanęły dwie najlepsze drużyny turnieju – polska oraz fińska. Wszyscy spodziewali się bardzo wyrównanego pojedynku, a tu, po fantastycznych pierwszych wejściach Krystiana, Adriana i Moniki, przy zmianie stron widniał wynik 16:1 dla Biało-Czerwonych! Po wznowieniu gry Suomi podgonili z punktami, jednakże to nasza reprezentacja przez cały mecz kontrolowała sytuację i ostatecznie wygrała 32:20! Polacy znów mistrzami Europy!
Najlepsze cztery zawodniczki turnieju. Od lewej: Weronika Szynal, Hanna Vilmi (Finlandia), Piera Folino (Włochy), Monika Szwałek
Kolejny finał to starcie Weroniki Szynal z Hanną Vilmi. Dominatorka z Finlandii wydawała się zszokowana, kiedy wyraźnie oddała pierwszego seta 6:12. Otrząsnęła się jednak i wygrała dwa kolejne (12:7 i 12:4), zatem wydawało się, że już bez przeszkód będzie zmierzać po złoto. Ale Werka nie dała za wygraną i po bardzo zaciętym pojedynku wygrała 11:8. O złotym medalu rozstrzygnąć miał zatem tie-break. W nim, mimo bardzo ambitnej postawy naszej reprezentantki, lepsza okazała się Finka i to ona mogła cieszyć się ze zwycięstwa. Warto jednak podkreślić, że dla Werki był to debiut na mistrzostwach Europy – i jako debiutantka zdobyła srebrny medal! Jest to ogromny sukces naszej zawodniczki, która znajduje się dopiero na początku swojej sportowej drogi.
Męski finał to starcie Krystiana Kisiela z Litwinem Mindaugasem Dvylaitisem. Nasz reprezentant obiecał wziąć w nim odwet za „Słonia”. I faktycznie Krystian pokazał, że nie bierze jeńców! 11:2, 11:8, 12:8 i pewne zwycięstwo 3:0 dowodzą, że nie ma mocnych na Kisiela! Złoty medal zawisł na szyi reprezentanta Polski!
Rozmowa polskiej ekipy podczas przerwy w grze w finałowym starciu drużyn
Fantastyczne wyniki Polaków pokazują, że nasza reprezentacja jest potęgą na europejskim podwórku. Komplet zwycięstw w kategorii drużynowej, czworo zawodników w półfinałach oraz srebro i złoto indywidualnie dobitnie potwierdzają ten fakt. Polska potęgą jest i basta!
Wielka radość! Polacy obronili tytuł mistrzów Europy!
XI Mistrzostwa Europy IBSA w Showdownie 5-11.08.2024 r., Sofia
Klasyfikacja drużynowa 1. Polska: Dominika Czuj, Monika Szwałek, Weronika Szynal, Krystian Kisiel, Krzysztof Sobiło i Adrian Słoninka 2. Finlandia 3. Łotwa 4. Włochy 5. Estonia 6. Belgia 7. Słowenia 8. Dania 9. Niderlandy 10. Bułgaria 11. Słowacja 12. Czechy 13. Niemcy
Kobiety 1. Hanna Vilmi Finlandia 2. Weronika Szynal Polska 3. Piera Folino Włochy 4. Monika Szwałek Polska (...) 9. Dominika Czuj Polska Mężczyźni 1. Krystian Kisiel Polska 2. Mindaugas Dvylaitis Litwa 3. Christoff Eilers Belgia 4. Adrian Słoninka Polska (...) 21. Krzysztof Sobiło Polska
Można by pomyśleć, że tak niedawno zakotwiczyliśmy na przyjaznej nam, sportowcom, ziemi opolskiej, a tu już po raz jedenasty na kręgielni Fit Life w Opolu odbył się Puchar Polski niewidomych i słabowidzących w bowlingu. Zawody przeprowadzono w dniach 1-4 sierpnia.
Tym razem na listach startowych znalazło się niemal 90 zawodników reprezentujących 24 kluby z całej Polski. Liczby te zaczynają być normą na turniejach bowlingowych. Wstępna część zawodów rozegrana została systemem eliminacji – po sześć gier wg zasady zmiennych torów (trzy gry po jednej stronie podajnika i zmiana wokół niego), po czym odbyły się finały. Do nich w kategorii B1 awansowały cztery zawodniczki i czterech zawodników. Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć, że zwycięzcami eliminacji zostali:
B1 kobiet – Karolina Rzepa,
B1 mężczyzn – Szczepan Polkowski,
B2 kobiet – Magdalena Palamar,
B2 mężczyzn – Mieczysław Kontrymowicz,
B3 kobiet – Zofia Sarnacka,
B3 mężczyzn – Zbigniew Wiśniewski.
Duet zawodniczek „Łuczniczki” Bydgoszcz. Od prawej: Karolina Rzepa i Katarzyna Świątek w trakcie rzutów eliminacyjnych
W grach eliminacyjnych kobiet obserwowaliśmy równe, wysokie rezultaty koleżanek klubowych z Bydgoszczy – Karoliny Rzepy oraz Katarzyny Świątek. Po raz kolejny z dobrej strony pokazała się reprezentantka „Podkarpacia” Przemyśl Aleksandra Sipiora, a jako ostatnia w finale zameldowała się trzecia zawodniczka „Łuczniczki” Bydgoszcz Magdalena Rataj. Męskie eliminacje w tej kategorii niespodziewanie, ale w pełni zasłużenie wygrał Szczepan Polkowski z „Moreny” Iława. W pokonanym polu pozostawił on Zdzisława Kozieja z „Hetmana” Lublin, Lesława Domina z „Łuczniczki” Bydgoszcz oraz Piotra Ossowskiego z „Pionka” Włocławek.
Nad prawidłowością rzutów Mariusza Kozyry i Jadwigi Rogackiej czuwa sędzia główny Maciej Kwiatkowski
Tym razem na finał w tej kategorii składało się sześć gier na jednym torze i wyłącznie jego wynik decydował o tym, kto zdobędzie Puchar Polski. Bardzo dobrze zaprezentowała się Karolina Rzepa, która w jednej z gier uzyskała 160 p., a w innej 155 p. – i po raz kolejny stanęła najwyżej na podium. (Warto zaznaczyć, że to już jej dziewiąty puchar w karierze). Tuż za jej plecami uplasowała się Aleksandra Sipiora, a na najniższym stopniu podium stanęła Katarzyna Świątek. Zdobywcą pucharu w rywalizacji mężczyzn został Zdzisław Koziej, drugi był Szczepan Polkowski, natomiast trzeci Piotr Ossowski.
W pozostałych dwóch kategoriach finały również rozegrano systemem pucharowym, gdzie w finale A walczono o miejsca 1-4 (czterech najlepszych zawodników eliminacji), a w finale B o miejsca 5-8. W finale A zawodnicy grali po dwie gry i rozstawiano ich wg klucza:
runda, półfinał: 1. miejsce z 4. miejscem i 2. miejsce z 3. miejscem;
runda, finał: zwycięzcy półfinału walczyli o miejsca 1. i 2., a przegrani o miejsca 3. i 4.
Na takiej samej zasadzie rozegrano finał B.
Podczas piątkowych eliminacji obserwowaliśmy kilka gier z końcowym rezultatem przekraczającym tysiąc punktów. W B2 takim wynikiem mogli pochwalić się: Magdalena Palamar z „Moreny” Iława (1043 p.), Mieczysław Kontrymowicz z „Warmii i Mazur” Olsztyn (1024 p.), a w B3 Zbigniew Wiśniewski z „Warmii i Mazur” Olsztyn (1016 p.). Kibice, którzy następnego dnia śledzili rozgrywki finałowe, już od pierwszych gier wiedzieli, że wygrana w eliminacjach nie gwarantuje zdobycia pucharu.
W pierwszym bloku odbyły się finały B w obu kategoriach. Dużą niespodzianką była z pewnością obecność w tej grupie Jadwigi Rogackiej („Pionek” Włocławek) oraz Renaty Sochy („Warmia i Mazury” Olsztyn). Obie zawodniczki (B2) pewnie wygrały swoje pojedynki i spotkały się podczas walki o 5. miejsce, z której zwycięsko wyszła Jadwiga Rogacka. Również w kategorii B2 mężczyzn w finale B znaleźli się niespodziewanie dwaj zawodnicy – Krzysztof Paszyna („Podkarpacie” Przemyśl) oraz Stanisław Poświatowski („Jaćwing” Suwałki). Obaj panowie spotkali się już w pierwszym pojedynku, z którego z niewielką przewagą wyszedł Krzysztof, który po wygraniu również drugiego pojedynku zameldował się na 5. miejscu klasyfikacji. W kategorii B3 wśród kobiet oba swoje starcia wygrała Małgorzata Kowalczyk („Ikar” Lublin), natomiast wśród mężczyzn finał B wygrał Dominik Czyż („Warmia i Mazury” Olsztyn).
Najlepsza czwórka Pucharu Polski w kategorii B3 mężczyzn wraz z koordynatorką turnieju Joanną Staliś oraz zaproszonymi gośćmi
Przyszedł nareszcie czas na finały A, które były bardzo emocjonujące i dostarczyły kilku ciekawych rozstrzygnięć. W kategorii B2 kobiet pierwsze pojedynki wygrały dwie zawodniczki „Moreny” Iława – Danuta Odulińska i Magdalena Palamar. W bezpośrednim spotkaniu zwyciężczyni eliminacji musiała uznać wyższość swojej bardziej doświadczonej koleżanki z klubu. Z pojedynku o trzecie miejsce zwycięsko wyszła Beata Chraścina („Hetman” Lublin). Wśród mężczyzn dwa swoje pojedynki wygrał Mieczysław Kontrymowicz, w pokonanym polu zostawiwszy Mariusza Kozyrę („Hetman” Lublin) oraz Stanisława Stopierzyńskiego („Warmia i Mazury” Olsztyn).
Na długo zapamiętamy finały kategorii B3, zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Obydwa swoje pojedynki wygrali – dzięki czemu zdobyli Puchar Polski – Elżbieta Malinowska („Hetman” Lublin) oraz Ireneusz Stankiewicz („Zryw” Słupsk). Elżbieta zasłużyła na wyjątkowo duże brawa, bo po trofeum sięgnęła mimo czwartej lokaty w eliminacjach. Drugie miejsce w klasyfikacji kobiet zajęła Dorota Kurek („Hetman” Lublin), a trzecie Jolanta Pazurkiewicz („Warmia i Mazury” Olsztyn). Największą przegraną tym razem okazała się Zofia Sarnacka („Warmia i Mazury” Olsztyn), która po zwycięskich eliminacjach ostatecznie w finałach uplasowała się dopiero na czwartym miejscu. Podium w kategorii mężczyzn uzupełnili Zbigniew Wiśniewski oraz Rafał Chaberski („Morena” Iława).
Zdobywcy Pucharu Polski w bowlingu na rok 2024. Od lewej: Ireneusz Stankiewicz, Karolina Rzepa, Danuta Odulińska, Elżbieta Malinowska, Mieczysław Kontrymowicz i Zdzisław Koziej
Po raz kolejny atmosfera turnieju niosła zawodników, bo walczyli o każdy punkt, choć zawsze fair play. Należy również wspomnieć, że ceremonię wręczenia pucharów zaszczycili obecnością Roman Stęporowski – dyrektor Departamentu Kultury, Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Opolskiego, a także Przemysław Spychaj – prezes Polskiego Związku Kręglarskiego.
Zadanie było współfinansowane ze środków przekazanych przez Samorząd Województwa Opolskiego oraz PFRON. Kolejne pucharowe emocje już za rok!
Zdobywcy Pucharu Polski niewidomych i słabowidzących w bowlingu na rok 2024:
Kobiety B1 – Karolina Rzepa „Łuczniczka” Bydgoszcz B2 – Danuta Odulińska „Morena” Iława B3 – Elżbieta Malinowska „Hetman” Lublin Mężczyźni B1 – Zdzisław Koziej „Hetman” Lublin B2 – Mieczysław Kontrymowicz „Warmia i Mazury” Olsztyn B3 – Ireneusz Stankiewicz „Zryw” Słupsk
W polskiej reprezentacji parakolarskiej na Igrzyska Paralimpijskie Paryż 2024 o medale powalczy ostatecznie trzech reprezentantów ZKF „Olimp”: Zbigniew Maciejewski (kategoria MC1) oraz tandem w składzie Karol Kopicz z pilotem Marcinem Białobłockim. Na wyniki ich wyścigów czekamy z zapartym tchem.
Zawodników będą wspierać: team leader Mirosław Jurek, trener Grzegorz Drejgier i mechanik Jerzy Stawiński. Nasz tandem wystartuje w Paryżu zarówno w konkurencjach torowych, jak i szosowych, natomiast Zbigniew Maciejewski będzie walczył tylko w wyścigach szosowych na czas i ze startu wspólnego. Poznajmy bliżej tych zawodników.
Karol Kopicz
Jego największe sukcesy międzynarodowe to siódme miejsce w torowym wyścigu na 4 km na MŚ w Rio de Janeiro w 2024 r. oraz dwukrotnie ósme miejsce w wyścigach szosowych na czas i za startu wspólnego na MŚ w Glasgow 2023 r. To wielokrotny mistrz Polski w konkurencjach torowych i szosowych w latach 2023 i 2024.
Karol Kopicz
– Mam 17 lat i jestem zawodnikiem kadry Polski w parakolarstwie tandemowym. Swoją przygodę z tym sportem zacząłem trzy lata temu, gdy przyszedłem do nowej szkoły. Wtedy właśnie zostałem zauważony przez jednego z wychowawców, który zaproponował mi trening na torze kolarskim w Pruszkowie. Jestem osobą słabowidzącą, dlatego uczę się w szkole średniej w ośrodku dla osób niewidomych i słabowidzących w Laskach. Jestem uczniem technikum o profilu programistycznym. Kolarstwo stało się moją pasją i nie wyobrażam sobie życia bez tandemu. Na zgrupowaniach i zawodach poznałem wiele wspaniałych osób, w tym moją dziewczynę. Przede mną start w letnich igrzyskach paralimpijskich w Paryżu. Mam nadzieję na jak najlepszy wynik, celuję w medal w jednej z trzech konkurencji: w wyścigu na dochodzenie na dystansie 4 km na torze oraz w indywidualnej jeździe na czas i wyścigu ze startu wspólnego na szosie. Startuję razem z moim przewodnikiem Marcinem Białobłockim. Mamy szanse na medal i dołożymy wszelkich starań, aby wrócić z tych igrzysk z krążkiem na szyi.
Marcin Białobłocki
29 lat stażu kolarskiego.
Marcin Białobłocki
– W swoim życiu wygrałem ponad dwieście wyścigów i ponad sto razy stawałem na niższych stopniach podium. W swojej karierze brałem udział w wyścigach szosowych ze startu wspólnego, czasowych, kryteriach ulicznych, przełajach, MTB, od lokalnych po światowej rangi wyścigach UCI, takich jak Giro d’Italia, Tour de Pologne, Tour of Britain, Tour of Dubai. Będąc reprezentantem Polski, wygrałem etap jazdy indywidualnej na czas na Tour de Pologne, a na mistrzostwach świata oraz mistrzostwach Europy zajmowałem miejsca w pierwszej dziesiątce. Byłem mistrzem Polski i wielokrotnym medalistą mistrzostw Polski. Jestem również rekordzistą Wielkiej Brytanii w jeździe indywidualnej na czas na dystansach: 10, 15, 25, 50 i 100 mil, gdzie pobiłem czas takich sław jak Bradley Wiggins, Alex Dowsett i Chris Boardman. W 2021 roku postanowiłem pomagać jako wolontariusz osobom niepełnosprawnym – i zostałem pilotem tandemu. Pomogłem zawodnikom z dysfunkcją wzroku zdobywać medale mistrzostw Europy i mistrzostw Polski, a także czołowe miejsca na mistrzostwach świata. Moim celem jest spełnienie marzenia swojego oraz partnera tandemowego: stanąć razem z nim na podium igrzysk paralimpijskich.
Zbigniew Maciejewski
Uprawia parakolarstwo od 2018 r., obecnie w kategorii MC1. Jest zdobywcą jednego srebrnego i trzech brązowych medali w Pucharze Świata w 2024 r. Reprezentant Polski na mistrzostwach świata i Europy, wielokrotny mistrz Polski w kolarstwie szosowym i sztafecie triathlonowej.
Zbigniew Maciejewski
„Wszystko jest trudne, zanim stanie się proste” (Thomas Fuller)
– Korzystając ze swego doświadczenia zawodowego byłego menadżera zarządzającego, menadżera projektów oraz business coacha, potrafię tak zarządzać własnymi aktywnościami i utrzymać dyscyplinę potrzebną w sporcie zawodowym, by zrealizować swój plan na medal… Dzięki inżynierom i lekarzom, dzięki postępowi medycyny i zastosowanemu leczeniu dziś, po piętnastu zabiegach operacyjnych (!), mogę poruszać się samodzielnie i, co najważniejsze, jeździć rowerem jako (nie)pełnosprawny kolarz. Codziennie przekładam to, co dla niektórych jest tylko pustym frazesem, w rzeczywistość. Dyscyplina, motywacja, realizacja małych zadań, wizja celu – to dla mnie nie są wyuczone puste słowa, lecz praktyka pozwalająca walczyć o złoto. Moją pasją jest kolarstwo. Trenuję, startuję i walczę o zwycięstwa w zawodach. Jako członek polskiej kadry narodowej mierzę się na arenie międzynarodowej z najlepszymi z najlepszych. Gdy dano mi szansę na udział w walce o medale paralimpijskie, postanowiłem, że zrobię ze swej strony wszystko, aby móc walczyć i reprezentować kraj oraz swych patronów, tak żeby na koniec móc powiedzieć: dałem z siebie wszystko.
W dniach 8-12.08.2024 r. w Ustce odbył się Puchar Polski osób niewidomych i słabowidzących w brydżu sportowym.
Do znanego kurortu przybyli pasjonaci z takich klubów zrzeszonych w Stowarzyszeniu „Cross”, jak: „Atut” Nysa, „Elcross” Elbląg, „Jantar” Gdańsk, „Sudety” Kłodzko, „Syrenka” Warszawa, „Podkarpacie” Przemyśl, „Warmia i Mazury” Olsztyn i „Zryw” Słupsk. W rywalizacji wzięło udział 14 par. Do gry dopuszczone były również pary międzyklubowe, jeśli liczba zawodników klubowych była nieparzysta. Pierwsze dwie sesje zostały rozegrane na maksy, a kolejne dwie na impy. O ostatecznej kolejności par decydowała klasyfikacja długofalowa. Zawody sędziowali Krzysztof Lipowski i Roman Kierznowski. Koordynatorem był Mirosław Mirynowski. Impreza została dofinansowana przez PFRON oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Grają: od lewej (w głębi) Renata Kucharska („Jantar” Gdańsk) i Tomasz Stopierzyński („Warmia i Mazury” Olsztyn) oraz Maria Ewertowska („Jantar” Gdańsk) i Leszek Mystkowski („Syrenka” Warszawa)
Zwyciężyła para Jerzy Czeszewski (Słupsk) – Jacek Ridinger (Elbląg ), drugie miejsce wywalczyła para Edward Stankiewicz – Zbigniew Wyzińsk (Warszawa), a na trzecim stopniu podium stanęła para Waldemar Orłowski – Adam Żukowski (Olsztyn).
Zawody przebiegły w sportowej atmosferze. Wyniki turnieju zmieniały się jak w kalejdoskopie, więc jego przebieg warto było śledzić na bieżąco na wielkim ekranie. Komputer wygenerował sporo ciekawych rozdań, z których cztery zasługują na uwagę. Dwa pierwsze pochodzą z turnieju na maksy. Oto pierwsze z nich:
Kontrakt 3 BA z ręki W jest całkowicie wykładany po każdym wiście, a aż trzy osoby go przegrały, w tym dwie bez dwóch, a jedna przegrała 5 karo bez trzech po wiście treflowym. Jak to zrobić?
Rozdanie 6. drugiej sesji wyglądało następująco:
S: pik – A, D, 5; kier – K, 10, 9, 4, 3; karo – A, K, D; trefl – A, W
Tylko jedna para zagrała 6 BA i przegrała bez jednej (dlaczego?), ale rekord świata pobił rozgrywający 3 BA, też bez jednej.
Partię rozgrywają: w głębi od lewej – Henryk Groszkowski („Syrenka” Warszawa) i Andrzej Majcher („Zryw” Słupsk), na pierwszym planie od lewej – Helena Korneluk („Zryw” Słupsk) i Iwona Zielińska („Sudety” Kłodzko)
Turniej na impy różni się tym od turnieju na maksy, że najważniejszą rzeczą jest realizacja kontraktu, a już w trzecim rozdaniu pierwszej sesji na impy komputer rozdzielił karty następująco:
E: pik – 7, 3, 2; kier – 7, 5; karo – A, 10, 9, 7; trefl – A, D, 9, 8
Kontrakt 4 kier po wiście 6 pik przegrały dwie pary, a jeden rozgrywający wziął tylko 10 lew. Jak należało rozegrać, pokazał Jerzy Czeszewski ze „Zrywu” Słupsk, który po wzięciu damą pik zagrał asa kier, zgrał jeszcze damę i waleta kier, a następnie przejął 10 pik waletem i zgrał wszystkie piki, by wziąć 13 lew.
Od lewej: sędzia główny Krzysztof Lipowski, koordynator Mirosław Mirynowski, zdobywca Pucharu Polski Jerzy Czeszewski („Zryw Słupsk”), w imieniu Jacka Ridingera („Elcross” Elbląg) odbierająca puchar Iwona Wierzbicka, a także sędzia Roman Kierznowski
Ostatnie rozdanie, które chciałem przedstawić, przyniosło zysk ponad 13 impów parze Halina Budziak – Jerzy Zawór za wylicytowanie szlemika w rozdaniu:
S: pik – 7; kier – A, 5, 4; karo – A, K, D, 9, 2; trefl – A, K, 7, 5
Widząc tylko ręce S i N, jak należy rozegrać szlemika treflowego po ataku K kier?
Puchar Polski niewidomych i słabowidzących w brydżu sportowym 8-12.08.2024 r., Ustka
(sześć najlepszych par, punktacja łączna maksy i impy) 1. Jerzy Czeszewski i Jacek Ridingier 32 p. 2. Zbigniew Wyziński i Edward Stankiewicz 27 p. 3. Waldemar Orłowski i Adam Żukowski 26 p. 4. Maria Jolanta Ewertowska i Tomasz Stopierzyński 25 p. 5. Ryszard Suder i Zdzisław Ratajczak 20 p. 6. Janina Markowska i Jarzy Marszałkowski 16 p.
W dniach 22-30.07.2024 r. czterdzieścioro niewidomych i słabowidzących warcabistów przebywało w Nysie nad piękną Nysą Kłodzką, gdzie rozgrywali I Ogólnopolski Turniej Warcabowy Niewidomych i Słabowidzących Pamięci Jerzego Gorczyńskiego – działacza i propagatora sportu warcabowego, który zmarł 21 sierpnia 2020 r .
W rywalizacji uczestniczyli zawodnicy dziesięciu klubów, w tym przedstawiciele gospodarza – klubu „Atut” Nysa – który wystawił najliczniejszą, bo kilkunastoosobową reprezentację. Przy warcabnicach zasiedli również wiele lat niewidziani zawodnicy, którzy z różnorodnych powodów, między innymi zdrowotnych, musieli zrezygnować z tej aktywności. Wielu z nich pamięta Jerzego Gorczyńskiego z turniejów warcabowych i różnego rodzaju wyjazdów, które organizował, m.in. turnusów rehabilitacyjnych i wycieczek. Były również takie osoby, które nigdy Jurka nie spotkały, więc turniej był doskonałą okazją, aby poznać go choćby ze wspomnień kolegów i koleżanek.
Koordynatorką zawodów z kalendarza Stowarzyszenia „Cross” była Joanna Staliś, do tej pory znana większości jako doskonała organizatorka turniejów kręglarskich. Do roli sędziego głównego został zaproszony Robert Sobczyk, który wielokrotnie sędziował z Jurkiem Gorczyńskim, zwłaszcza mistrzostwa Polski osób całkowicie niewidomych. Zawody przebiegły w bardzo miłej atmosferze, sprawnie, bez najmniejszych komplikacji organizacyjnych. Sędzia również stanął na wysokości zadania i poprowadził turniej tak, aby nie było żadnych konfliktów i sporów.
Po lewej na pierwszym planie Wiesław Konarski („Atut” Nysa), w głębi Andrzej Szczakowski („Elcross” Elbląg), po prawej Jerzy Hanczaruk („DoSan” Wałbrzych)
Rozegrano dziewięć rund. Za faworytów uchodzili m.in. Mikołaj Fiedoruk i Wojciech Woźniak oraz kilku czołowych zawodników nyskiego klubu. W pierwszej fazie turnieju nie dochodziło do większych niespodzianek, wyniki pojedynków były przewidywalne prawie w stu procentach. Na tym etapie pierwsza trójka to Fiedoruk, Woźniak i Edward Podczasik. W środkowej fazie rozgrywek pojedynki stały się bardziej wyrównane i zacięte, zwłaszcza te, których wynik trudno było obstawiać do ostatnich minut i posunięć. Waleczni rywale nie namieszali jednak w składzie czołówki. Pod koniec turniejowych zmagań emocje sięgnęły zenitu, bo każdy z liderów pragnął zgarnąć najcenniejszy laur. Zwycięzca turnieju mógł być tylko jeden, a został nim Mikołaj Fiedoruk z „Victorii” Białystok, który zajmował najwyższą pozycję od pierwszej rundy.
Zwycięzcy turnieju w kategorii kobiet i mężczyzn wraz z organizatorami
W oddzielnej klasyfikacji mężczyzn i kobiet wygrali oraz otrzymali puchary:
Kobiety
Jadwiga Mróz 12 p. „Atut” Nysa
Halina Kasperczyk 11 p. „Atut” Nysa
Lidia Potrykus 11 p. „Jantar” Gdańsk
Mężczyźni
Mikołaj Fiedoruk 15 p. „Victoria” Białystok
Edward Podczasik 14 p. „Atut” Nysa
Wojciech Woźniak 12 p. „Jutrzenka” Częstochowa
Wszyscy zawodnicy otrzymali pamiątkowe statuetki i upominki. Na uroczyste zakończenie turnieju organizator zaprosił członków rodziny Jerzego Gorczyńskiego, którzy zostali poproszeni o wręczenie pucharów. Joanna Staliś zwróciła się z przemową do wszystkich zawodników, asystentów, przewodników oraz członków rodziny. Oto jej fragmenty:
„Turniej warcabowy pamięci Jerzego Gorczyńskiego, który odbył się w rodzinnym jego mieście, Nysie, uważam za wspaniałe wydarzenie sportowe. To dla nas zaszczyt móc wspólnie uczcić jego pamięć poprzez rywalizację w tej szlachetnej grze. Pan Jerzy był nie tylko utalentowanym zawodnikiem, ale również wspaniałym człowiekiem, który dzielił się swoją pasją i wiedzą z innymi. Jego determinacja i miłość do warcabów, do pracy dla środowiska osób z dysfunkcją wzroku inspirowały wielu z nas. Dzięki jego zaangażowaniu nasza społeczność mogła się rozwijać, a turnieje takie jak ten stają się miejscem nie tylko rywalizacji, ale także integracji i wspólnego spędzania czasu. To on zapoczątkował rozgrywki warcabowe wśród osób niewidomych i słabowidzących. Był wspaniałym organizatorem turystyki. To człowiek orkiestra, działał na wielu płaszczyznach. Wielu z nas, z całej Polski, nie raz uczestniczyło w turnusach rehabilitacyjnych, zawodach i wycieczkach zagranicznych, które organizował pan Jerzy. Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział w tym wydarzeniu sportowym. Wasza obecność sprawia, że pamięć o panu Jurku trwa. Gratulujemy zwycięzcom, a wszystkim uczestnikom dziękujemy za emocje i serce, jakie włożyliście w rozgrywki. (...) Zapraszam do dzielenia się wspomnieniami o Jerzym oraz na kolejne turnieje, które będą okazją do celebrowania naszego wspólnego zamiłowania do warcabów. (...) Pragnę przypomnieć, że to wy, zawodnicy oraz przewodnicy, jesteście najważniejsi na tych zawodach. Witam serdecznie rodzinę pana Jerzego – jego syna, synową i brata. Dziękuję za waszą obecność oraz wsparcie, jakie również okazaliście przy tym wydarzeniu sportowym. Dzięki pani Marii [wdowie po Jerzym Gorczyńskim – przyp. red.] oraz Robertowi [wnukowi – przyp. red.] mogłam zakupić upominki dla każdego zawodnika, a te wspaniałe statuetki przedstawiające cząstkę naszej pięknej Nysy wyprodukowała firma syna pana Jurka. Wielkie podziękowania również dla obsługi sędziowskiej”.
Pamiątkowe zdjęcie uczestników turnieju
Między rundami turnieju zorganizowane zostało zwiedzanie Nysy oraz wyjście na cmentarz, gdzie zawodnicy zapalili lampkę na grobie Jurka Gorczyńskiego.
Oceniając turniej, można powiedzieć, że Joanna Staliś, która po raz pierwszy organizowała rozgrywki warcabowe, znakomicie wywiązała się z powierzonego jej zadania. Wszystko było przygotowane bardzo dobrze, a mało który organizator zapewnia tak przestronną salę do gry.
By atrakcyjne Bieszczady się nie przejadły, klub „Podkarpacie” Przemyśl kolejny swój turniej szachowy o Puchar Podkarpacia zorganizował w Rowach. Do kąpieli w orzeźwiającej, choć wyjątkowo ciepłej w tym roku wodzie naszego Bałtyku namawiać nikogo nie było trzeba – morskie kąpiele, poza rywalizacją przy szachownicach, były główną atrakcją naszego wakacyjnego spotkania.
Koordynatorem turnieju był Jerzy Andrejko, a sędzią zawodów Marian Bysiewicz. W rywalizacji uczestniczyło 26 osób, w tym dziewięć kobiet. Reprezentowane były kluby: „Podkarpacie” Przemyśl, „Jantar” Gdańsk, „Zryw” Słupsk, ŚKS Kielce, „Hetman” Lublin, „Warmia i Mazury” Olsztyn, „Victoria” Białystok, „Razem na Szlaku” Poznań, „Tęcza” Poznań oraz „Atut” Nysa. Prowadzono odrębną klasyfikację dla mężczyzn i dla kobiet, chociaż wszyscy grali razem, w jednej grupie. Zdobywcami Pucharu Podkarpacia zostali: wśród mężczyzn zawodnik „Zrywu” Słupsk Jerzy Rutkowski, a w gronie kobiet Joanna Malcer, reprezentantka „Warmii i Mazur” Olsztyn.
Podium pań w niepełnym składzie. Po lewej z przodu Krystyna Perszewska z przewodniczką, po prawej Joanna Malcer, za nimi stoją koordynator Jerzy Andrejko i sędzia Marian Bysiewicz
Zwycięstwo Rutkowskiego było spodziewane i zasłużone. Posiadacz najwyższego rankingu w gronie grających (kandydat na mistrza) prezentował wyróżniającą się rutynę, koncentrację i solidność. Jedynie w partii z niżej podpisanym pozycja jego chwiała się jak kuter rybacki podczas sztormu, którym dla urozmaicenia uraczył nas Bałtyk w połowie turnieju. Umiejętności Jerzego dopełnia, być może nawet z nawiązką nad szachowymi, jego talent taneczny, który zaprezentował na wieczorku grillowym przy muzyce. To niewątpliwie najlepszy tancerz wśród szachistów i szachista wśród tancerzy! Zwycięstwo Joanny Malcer, co nie dziwi – posiadaczki najwyższego rankingu wśród kobiet – było wydarte siłą woli, uporem i determinacją. To szachistka z charakterem, walcząca niczym kaszubski szyper w czasie sztormu na swym kutrze, by uratować sieć z połowem. Oboje zwycięzcy godni zdobytych tytułów i pucharów wielkich niczym beki na solone śledzie! (Pozostali podiumowicze otrzymali medale). Barwy rozgrywkom dodał czarny koń zawodów – Karol Nowak. Grał jak natchniony szachista artysta i z wielkim sukcesem młócił swych przeciwników, co pozwoliło mu wypełnić normę na pierwszą kategorię szachową. Swoje kategorie podnieśli także: Kinga Kaczmarczyk (na drugą), oraz Mateusz Młodziński (na trzecią). Gratulacje dla wszystkich!
Turniejowe emocje dopełniła cało-dniowa wycieczka do pomorskiej Doliny Charlotty, obiektu hotelowo-rekreacyjnego, w którym czekała na nas moc atrakcji i niespodzianek przyrodniczych, z całą gamą mniej i bardziej egzotycznych zwierząt oraz romantycznym rejsem łodzią po szmaragdowych kanałach i jeziorkach.
Zwycięzcy turnieju – Joanna Malcer i Jerzy Rutkowski z okazałymi pucharami
Nasz turniej w Rowach był pełen wrażeń estetycznych. Konkretnego smaku dodała mu doskonała kuchnia bogata w ryby, a poza tym dobre warunki lokalowe oraz bliskość morza. Rowy to mała nadmorska miejscowość, dawna wioska rybacka, która swoją ciszą, spokojem i pachnącymi żywicą lasami od dawna przyciąga szachistów. W nie bardzo odległej przeszłości odbywały się tutaj szachowe mistrzostwa świata seniorów, w których grali legendarni Smysłow, Tajmanow, Chołmow, Bagirow i inne znakomitości. Nie mówiąc o naszej braci szachistów niewidomych i słabowidzących, spotykającej się tu dawniej co roku w nieistniejącej już legendarnej „Fregacie”. Brawa dla koordynatora! Oby tak dalej!
Ogólnopolski Turniej Osób Niewidomych i Słabowidzących w Szachach o Puchar Podkarpacia 2024 5-15.08.2024 r., Rowy
(najlepsza szóstka) Kobiety 1. Joanna Malcer „Warmia i Mazury” Olsztyn 5 p. 2. Bożena Chudoba „Tęcza” Poznań 4,5 p. 3. Krystyna Perszewska „Jantar” Gdańsk 4,5 p. 4. Kinga Kaczmarczyk „Podkarpacie” Przemyśl 4,5 p. 5. Elżbieta Jagieła „Podkarpacie” Przemyśl 3,5 p. 6. Ewa Wieczorek „Victoria” Białystok 3,5 p.
Mężczyźni 1. Jerzy Rutkowski „Zryw” Słupsk 8 p. 2. Lucjan Walczak „Podkarpacie” Przemyśl 7,5 p. 3. Sylwester Barnowski „Atut” Nysa 6 p. 4. Stanisław Niećko „Jantar” Gdańsk 6 p. 5. Andrzej Jagieła „Podkarpacie” Przemyśl 5,5 p. 6. Karol Nowak ŚKS Kielce 5,5 p.
W dniach 30 lipca – 5 sierpnia w Szklarskiej Porębie odbyły się mistrzostwa Polski osób niewidomych i słabowidzących w biegach górskich i przełajowych.
Uczestnicy zostali ulokowani w dobrze znanym im miejscu – pensjonacie Milutka, który już od kilkunastu lat jest bazą dla zawodników „Crossu”. Ośrodek ma wiele zalet, a przede wszystkim świetne położenie, jest z niego blisko do wielu tras biegowych, zarówno tych asfaltowych, na drogach gruntowych, jak też ścieżek górskich.
W czwartek 1 sierpnia odbył się pierwszy wyścig – w rywalizacji przełajowej, na malowniczej trasie Gór Izerskich. Już po kilku minutach od sygnału startu rozpętała się ulewa, więc biegliśmy w ciężkich warunkach, ale, jak mówimy, my nie widzimy przeszkód, więc i to nie było to dla nas przeszkodą. W sobotę pogoda była już łaskawsza i deszcz podczas mistrzostw w biegu górskim nie padał. Tak naprawdę podczas tego biegowego wspinania chłodzenie byłoby naprawdę wskazane, ale i bez tego zawodnicy dali z siebie wszystko.
Ostatnie minuty przed startem do MP w biegu górskim
Czas spędzony w Szklarskiej Porębie został wykorzystany również treningowo, bo tutejszy mikroklimat jest idealny dla biegaczy długodystansowych. Sportowcy układali plan zadań według własnego wytrenowania, ale przy tym korzystali z obecności kadry trenerskiej, na której wskazówki zawsze mogli liczyć. Większość trenowała codziennie, aby maksymalnie wykorzystać czas pobytu w tej doskonałej lokalizacji. Mimo dużej intensywności zajęć był również czas na integrację i wspólne wycieczki. Do tego miejsca chce się wracać.
Mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w biegu przełajowym 30.07-2.08.2024 r., Szklarska Poręba
Kobiety T12 1. Marta Stramek „Łuczniczka” Bydgoszcz 2. Karolina Hortecka SMP Chorzów 3. Katarzyna Tomczak „Łuczniczka” Bydgoszcz Mężczyźni T11 1. Adam Kruczkowski „Łuczniczka” Bydgoszcz 2. Dariusz Cholewczyński „Łuczniczka” Bydgoszcz Mężczyźni T12 1. Damian Hortecki SMP Chorzów 2. Kacper Jażdżewski „Łuczniczka” Bydgoszcz 3. Tomasz Chmurzyński „Łuczniczka” Bydgoszcz
Mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w biegu górskim 2-5.08.2024 r., Szklarska Poręba
Kobiety T12 1. Marta Stramek „Łuczniczka” Bydgoszcz 2. Katarzyna Tomczak „Łuczniczka” Bydgoszcz 3. Anna Karaś „Sudety” Kłodzko
W dniach 26-28.07.2024 r. w Warszawie odbyły się mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w biegu na 10 km. Zawodnicy mieli do pokonania jedną pętlę ulicami dzielnicy Żoliborz i Starego Miasta, gdzie w sobotę 27 lipca miasto organizowało 33. Bieg Powstania Warszawskiego. W rywalizacji uczestniczyło 16 biegaczy, w tym dwie zawodniczki. Osobom niewidomym pomagały podczas wyścigu cztery panie przewodniczki. Był to jednocześnie start kończący proces treningowy pierwszego półrocza. Zawodnicy wykazali wzrost formy względem analogicznego okresu w roku ubiegłym, co dobrze rokuje startom docelowym, które odbędą się jesienią. Chociaż tego dnia było upalnie, warunki atmosferyczne sprzyjały zawodnikom, ponieważ bieg odbywał się w godzinach wieczornych. Trasa miała atest PZLA, była dobra do biegania, chociaż pewną przeszkodą dla osób niewidomych i słabowidzących mogły być progi zwalniające zamontowane na niektórych ulicach.
Uczestnicy MP w biegu na 10 km
Mistrzostwa organizowało Stowarzyszenie „Cross” dzięki dofinansowaniu, jakie na ten cel przyznały PFRON i Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w biegu na 10 km 26-28.07.2024 r., Warszawa
Zapowiadane wiosną szkolenia sportowe w ramach projektu „Krok naprzód 2024” rozkręciły się na dobre. Potrwają do późnej jesieni. Co ciekawego działo się na wyjazdach szkoleniowych, które już się zakończyły, opowiedzą czytelnikom członkowie kadry i koordynatorzy.
Osoby niewidome i słabowidzące gotowe podjąć sportowe wyzwania mogły w tym roku wybierać spośród ośmiu dyscyplin, takich jak: kręgle klasyczne, bowling, szachy, warcaby (dwa terminy), showdown, nordic walking (dwa terminy), brydż sportowy i wioślarstwo halowe. Każde szkolenie to 104 godziny zajęć teoretycznych i praktycznych dla 32 osób. Realizację projektu Stowarzyszenia „Cross” wsparł finansowo PFRON.
Bowling z górami za oknem
– U podnóża polskich Tatr, w Zakopanem, w dniach 26.05-9.06.2024 r. realizowaliśmy dziewiątą już edycję szkolenia z zakresu bowlingu. Koordynator szkolenia Kazimierz Curyło na miejsce pobytu wybrał hotel Fian. Nauczaniem techniki i zasad gry w bowling zajmowała się kadra szkoleniowców pod przewodnictwem Witolda Pankaua. Program obejmował zajęcia praktyczne i teoretyczne. Tylko część uczestników naszych zajęć szkoleniowych była już zaznajomiona z bowlingiem. Co ciekawe, najefektywniejsze było szkolenie osób, które nie miały jeszcze styczności z grą, bo nie mają złych nawyków, które najtrudniej skorygować. Wstępem do zajęć praktycznych na kręgielni jest zawsze poznanie zasad bezpieczeństwa, co ma uchronić adeptów przed urazami i kontuzjami. Pierwsze spotkanie przy torach dało nam obraz umiejętności uczestników, a to pozwoliło podzielić ich na grupy. Uczestnicy z zaangażowaniem wykonywali polecenia instruktorów i poznawali tajniki gry – uchwyt kuli, wahadło, wypuszczanie kuli, prawidłowy rozbieg, zaliczyli sprawdzian pozwalający ocenić umiejętności i braki do nadrobienia. Z każdym treningiem widać było drobniutkie postępy, bo niestety, w ciągu dwóch tygodni nikt nie osiągnie perfekcji.
Irena Henisz (po prawej) i Danuta Puchała na szkoleniu w Zakopanem
Zajęcia teoretyczne to przede wszystkim zapoznawanie się z budową i smarowaniem torów, rodzajami kul, zasadami gry turniejowej, przepisami sędziowania i regulaminami turniejów, omówienie prawidłowego stroju do gry i kręgielnianego savoirvivre’u.
Jak na sportowców przystało, codziennie rano przed śniadaniem zwarta grupa wyruszała na godzinny spacer z kijkami, a pozostali brali udział w gimnastyce, aby pobudzić się do treningowych wyzwań. Pod koniec szkolenia odbył się turniej wewnętrzny. Dało się wyłowić sporo dobrze rokujących osób. Za największe postępy trener Pankau wyróżnił Artura Woszuka i Irenę Henisz. Wszyscy uczestnicy otrzymali indywidualne zalecenia treningowe. Oby przyniosło to wyniki na turniejach.
Irena Curyło, instruktorka
Nadmorskie wiosłowanie
– Wioślarski „Krok naprzód” odbył się w terminie 12-26.05.2024 r. w Ustce, nadmorskim kurorcie uzdrowiskowym. Szkolenie służyło popularyzacji wszechstronnie rozwijającej fizycznie i bezpiecznej dyscypliny sportu, jaką dla osób niewidomych i słabowidzących jest niewątpliwie wioślarstwo halowe. Wysoki poziom kształcenia mogliśmy zapewnić dzięki współorganizatorowi, klubowi „Zryw” Słupsk, który postarał się o najlepszy z możliwych sprzęt Concept2, na którym realizowaliśmy z uczestnikami ćwiczenia techniczne oraz odcinki wytrzymałościowe. Kadrę szkoleniową tworzyli: Ryszard Koch – trener wioślarstwa klasy mistrzowskiej, Adam Skwarski – trener wioślarstwa AZS-AWF Warszawa, Stanisław Humięcki – trener wioślarstwa oraz Angelika Biedrzycka – instruktorka wioślarstwa. Koordynatorem szkolenia był Mirosław Mirynowski.
Podstawę treningów stanowiło opanowanie poszczególnych elementów cyklu wioślarskiego: fazy podjazdu i pociągnięcia, przy równoczesnym zachowaniu struktury czasowo-ruchowej. Atrakcją były symulatory ruchu, na których powstaje wrażenie wiosłowania na sportowej łodzi wioślarskiej.
Uczestnicy byli ambitni i zaangażowani, co pozwoliło im szybko opanować wiosłowanie indywidualne i płynnie przejść do wiosłowania w parach na ruchomych trenażerach, tzw. dwójkach wioślarskich. Wymagało to oczywiście poprawnego opanowania techniki, jak i wyczucia wspólnego wykonywania elementów cyklu wioślarskiego. Treningi specjalistyczne oraz wytrzymałościowo-siłowe w postaci obwodów ogólnorozwojowych prowadziliśmy zamiennie na ergometrach w sali i w ogrodzie domu wczasowego Dagmor. Do obwodu wprowadzone zostały proste i bezpieczne ćwiczenia, których poprawne opanowanie pozwoli uczestnikom na podtrzymanie nabytych umiejętności. Treningi wytrzymałości podstawowej prowadziliśmy zaś w nadmorskim lesie oraz na plaży. Marsze odbywały się na czterech długościach tras, dostosowanych do możliwości kondycyjnych uczestników, czasowo zamykały się w granicach 90-180 minut aktywnego marszu.
Podczas szkolenia odbywały się także wykłady cieszące się dużym zainteresowaniem, był to też czas na dyskusje i wymianę doświadczeń. Tematyka wykładów obejmowała podstawowe wiadomości z zakresu reakcji organizmu na różnego typu obciążenia, od wysiłków siłowych po wytrzymałościowe. Szczególne zainteresowanie wzbudziły różnice indywidualne w doborze najskuteczniejszych obciążeń oraz liczby powtórzeń w treningu siłowym ukierunkowanym na rozwój masy mięśniowej czy siły maksymalnej. W wykładach zwrócono także uwagę na osoby mające problemy kardiologiczne i konieczność podejmowania przez nie długotrwałych wysiłków o niskiej intensywności, oczywiście za uprzednią zgodą lekarza.
Szkolenie zakończyło się egzaminem w formie wiosłowania na odcinku czasowym. Uczestnicy wyjechali ze szkolenia z podstawami wiedzy teoretycznej, umiejętnościami kontynuowania treningów wytrzymałościowych w terenie i na ergometrze oraz ćwiczeń wytrzymałościowo-siłowych w sali lub we własnym mieszkaniu.
Wioślarstwo halowe to bardzo dobry wybór dla osób niewidomych i słabowidzących
Angelika Biedrzycka, instruktorka
Warcaby mają wzięcie
– Zdecydowana większość klubów w Stowarzyszeniu „Cross” może pochwalić się działającą sekcją warcabów stupolowych. Z ich sprawozdań wynika, że potencjalnie mamy w „Crossie” około 400 warcabistów. Między innymi z tego względu na ten rok zaplanowano w projekcie „Krok naprzód” aż dwa szkolenia warcabowe – pierwsze w połowie maja w pensjonacie U Kapitana w Ustce, gdzie koordynatorem był Andrzej Gasiul, a drugie, bliźniacze, odbyło się w drugiej połowie lipca w hotelu Hańcza w Suwałkach i koordynował je Wacław Morgiewicz.
Uczestnicy naszych szkoleń prezentowali zróżnicowany poziom znajomości gry. Na początku wyjazdów rozgrywano więc symultany, czyli partie trenera z kilkoma uczestnikami jednocześnie, i na podstawie zaobserwowanych umiejętności przydzielano uczestników do czterech grup zaawansowania. Po pierwszym tygodniu zajęć ponownie odbywały się mecze, już pomiędzy grupami. Większość zajęć polegała na rozgrywaniu fragmentów partii (nauka debiutów, zdobywanie centrum oraz strategie końcówek). Podsumowaniem zajęć szkoleniowych były egzaminy składające się z meczów między grupami i sprawdzianu z wiedzy teoretycznej.
Szkolenie warcabowe w Ustce, grupa B. Na pierwszym planie Urszula Różak i Barbara Osak
Efekty tegorocznych szkoleń szybko stały się widoczne, ponieważ ich uczestnicy biorą już udział w ogólnopolskich turniejach warcabowych organizowanych przez Stowarzyszenie „Cross”, gdzie zdobywają i podwyższają kategorie warcabowe.
Wyobraźcie sobie, jak to jest czuć wiatr w żaglach, słońce na twarzy i wiedzieć, że to wy sterujecie jachtem – tym pięknym potworem na wodzie! A teraz dodajcie do tego fakt, że robicie to bez udziału wzroku. Czysta magia? Wcale nie! Nasi żeglarze są jak prawdziwi piraci, gotowi na każdą przygodę, a ich determinacja mogłaby zawstydzić niejednego wilka morskiego.
Stowarzyszenie „Cross” także w tym roku zorganizowało ogólnopolski żeglarski obóz sportowy osób niewidomych i słabowidzących. Spotkanie ludzi kochających wiatr, wodę i słońce odbyło się w dniach 30.06-12.07.2024 r. w Siemianach nad Jeziorakiem. Widok naszych ośmiu płynących jachtów sprawiał, że serce biło szybciej. A wieczorem, po pełnym wrażeń dniu, ognisko stawało się centrum wszechświata. Śmiech, żarty, opowieści o wielkich falach i niesamowitych wyczynach niosły się nad wodą.
Przed laty i współcześnie
W dobie wysoce zaawansowanego technologicznie sprzętu żeglarskiego i wygód, które stały się standardem na większości współczesnych jachtów, warto przypomnieć sobie, jak wyglądały obozy żeglarskie przed laty. Były to czasy, kiedy żeglarstwo miało w sobie coś z magii i surowości.
Podstawą każdego obozu żeglarskiego był system wachtowy. Wachty, czyli grupy uczestników, które pełniły dyżury, były odpowiedzialne za różne zadania, w tym przygotowywanie posiłków, sprzątanie, dbanie o porządek na jachcie oraz wachtowanie podczas nocnych postojów. Ten system utrzymał się do dzisiaj, choć wachtowi nie przyrządzają już posiłków, ale tylko pomagają przy rozkładaniu sztućców, roznoszeniu jedzenia i sprzątaniu ze stolików.
Jacht „Bugs” po zawietrznej mija jacht „Wind”
Każda wachta miała swoje dyżury w kambuzie, czyli kuchni jachtowej. Gotowanie na małym palniku gazowym, często w trudnych warunkach pogodowych, było nie lada wyzwaniem. Uczestnicy musieli nauczyć się planować posiłki, oszczędnie gospodarować zapasami i radzić sobie z ograniczeniami kulinarnymi. Menu było proste, ale z każdym dniem wachty kreatywność rosła i kuk wyczarowywał nowe smaczne dania z podstawowych składników.
Wachty były odpowiedzialne za bezpieczeństwo podczas nocy, szczególnie podczas postojów na kotwicy. Nocne czuwanie wymagało czujności i umiejętności radzenia sobie w ciemnościach oraz w zmiennych warunkach atmosferycznych. Był to czas na refleksję, wsłuchiwanie się w szum wody, ale w razie potrzeby należało szybko reagować. Teraz jachty cumowane są na noc w Ekomarinie Siemiany. Wygodne i bezpieczne „parkowanie” między Y-bomami i na stałym pomoście stało się standardem. Bosman i kamery czuwają nad bezpieczeństwem i namierzają niepożądanych gości.
Kiedyś kabiny były skromne, miejsce do spania ograniczone, a sanitariaty często prymitywne lub wręcz ich brakowało. Uczestnicy musieli nauczyć się korzystać z każdej dostępnej przestrzeni i radzić sobie w warunkach, które dziś uznalibyśmy za surowe. Ewolucja technologii, materiałów i designu jachtów śródlądowych sprawiła, że współczesne jednostki różnią się znacznie od swoich poprzedników.
Starsze jachty były często budowane z drewna, które wymagało regularnej konserwacji i impregnacji. Po nich pojawiły się konstrukcje stalowe i laminatowe. Zmiana ożaglowania wymagała ręcznego demontażu i montażu żagli, np. foka i genui. Wymagało to dużej zręczności i czasu. Żagle po zwinięciu były luźne, należało je uporządkować i zabezpieczyć na bomie. Obecnie korzystamy z rolfoka. Ten system rolowania foka pozwala na łatwe i szybkie refowanie żagli, bez konieczności schodzenia na dziób. Nowoczesne maszty są często wykonane z lekkiego aluminium lub włókna węglowego, a olinowanie z wytrzymałych syntetycznych materiałów. Używamy także lazy jacka – systemu lin, który wspomaga zwijanie grota. Umożliwia to łatwe składanie żagla na bomie, co znacząco upraszcza obsługę żagli. To udogodnienie jest istotne zwłaszcza dla mniej doświadczonych załóg.
Zanim powstały nowoczesne systemy nawigacyjne, żeglarze musieli polegać na tradycyjnych metodach prowadzenia jachtu. Nauka korzystania z mapy, kompasu, sekstantu i obserwacji gwiazd była kluczowym elementem szkolenia, wymagała precyzji, cierpliwości i umiejętności logicznego myślenia.
Katamaran z jachtów „Mango” i „Mar.Gre”, w tle widok na Siemiany
Konserwacja jachtu była codziennym zajęciem. Uczestnicy obozów musieli dbać o stan techniczny jednostki, malować i smarować jej elementy, naprawiać drobne usterki czy szyć żagle. Uczyło to zaradności i umiejętności manualnych. Nadal wykonuje się prace bosmańskie, głównie klar jachtu przed zejściem załogi na ląd. Klar portowy to proces przygotowania jachtu do bezpiecznego postoju w porcie lub przystani – zabezpieczenie przed warunkami atmosferycznymi, innymi jednostkami oraz zapewnienie porządku na pokładzie.
Na śródlądziu, gdzie nie jest obowiązkowe posiadanie radia UKF, załogi jachtów często komunikują się przez krótkofalówki. Tak dzieje się również na obozach crossowskich. Ustalanie wspólnego kanału komunikacji jest kluczowe dla sprawnej i bezpiecznej żeglugi. Krótkofalówki ułatwiają koordynację działań, szczególnie w sytuacjach zmieniającej się pogody, braku miejsca przy kei czy zgłaszania usterek. Takimi sprawami zajmuje się załoga jachtu wachtowego wraz z komandorem.
Mimo wymagań, jakie stawiały dawne obozy żeglarskie, uczestnicy wspominają je z nostalgią i uśmiechem. Wspólne przygotowywanie posiłków, nocne wachty, pokonywanie trudności i uczenie się tworzyły silne więzi i niezapomniane wspomnienia. Czy współczesne żeglarstwo może zaoferować podobne doświadczenia? Obozy pod żaglami nadal są szkołą życia, która kształtuje charakter, uczy pokory wobec sił natury i daje poczucie wspólnoty, ale na pewno warto pamiętać o korzeniach i o tym, co stanowi istotę żeglowania – nie sprzęt, ale ludzie, przygoda i nieskończona wolność. Choć jachty i sprzęt ewoluowały, duch tamtych czasów pozostaje żywy w sercach wszystkich, którzy mieli szczęście doświadczyć tych niezwykłych przeżyć.
Żeglowanie po Jezioraku a żeglowanie po dużych jeziorach mazurskich, takich jak Śniardwy, Mamry czy Niegocin, to nieco odmienne doświadczenia z uwagi na specyficzne cechy tych akwenów. Jeziorak, z jego unikalnym podłużnym ukształtowaniem, licznymi cyplami, wyspami i przewężeniami, charakteryzują bardzo zmienne warunki wiatrowe, co komplikuje nawigację. Bliskość wysp i cypli sprzyja bowiem lokalnym turbulencjom wiatrowym, które zakłócają sterowność jachtu. Wiatr szybko zmienia kierunek i siłę, a to wymaga od jungów (nowych żeglarzy) umiejętności szybkiego uczenia się, reagowania i adaptacji do zmiennych warunków.
Żeglowanie po Jezioraku (z bazą wypadową w Siemianach) uczy nie tylko technicznych umiejętności, ale też zapewnia bogate doświadczenia związane z odbieraniem przyrody wszystkimi dostępnymi zmysłami. Żeglowanie na specjalnie przygotowanych jachtach oraz spacerowanie leśnymi ścieżkami pozwala uczestnikom na pełniejsze zrozumienie i docenienie piękna otaczającego środowiska naturalnego, co wzbogaca duchowo i pozostawia niezapomniane wspomnienia. Życie na wodzie i bliskość natury to doświadczenie, które może być niezwykle bogate i inspirujące, także dla osób niewidomych i słabowidzących.
Anno Domini 2024
W tym roku dołączyła do naszej floty nowa jednostka typu Laguna o wietrznej nazwie „Wind”, a jej sternikiem był młody Jakub Dolecki. Na kolejnych sześciu obowiązki sternika pełnili panowie: na „Kopaliku” (jacht Antilla) – Arkadiusz Szewczyk, na „Bugsie” (Focus) – Cezary Królik, na „Mar.Gre.” (Tes) – Grzegorz Sikorski, na „Włodarce” (Twister) – Mariusz Ślusarczyk, na „Drewniaku” (Tango Sport) – Radosław Drzewiecki, na „LaMar” (Tango) – Kazimierz Duda. Jedyna kobieta sternik Jolanta Kopczyńska królowała na jachcie „Mango” (Sasanka). Obozowicze zwiedzili sporą część akwenu Jezioraka. Urokliwe miejsca, takie jak plaża „Hawaje” na wyspie Zielonej, wyspę Lipowy Ostrów, Gubławki, Matyty, Makowo, zatokę Kraga, Jerzwałd, jezioro Płaskie, wyspę Bukowiec. Największa zabawa miała jednak miejsce na plaży w Wieprzu – miejscowości leżącej na przeciwległym do Siemian brzegu Jezioraka – bo grobla łącząca ląd z wyspą Bukowiec także w tym roku była miejscem, gdzie odbywały się zajęcia z ratownictwa. Przy tej okazji firma Sealight kolejny raz podarowała nam tratwę ratunkową. Jej wodowaniu towarzyszyło odpalanie rac świetlnych i ćwiczenia w wodzie z kamizelkami ratunkowymi. A ponieważ nieopodal odbywał się obóz dla młodzieży z zaprzyjaźnionej grupy „Ważka”, wspólnej zabawie nie było końca.
Słynne odpalanie tratwy ratunkowej i zajęcia z ratownictwa na „Wieprzu”
Dwa słoneczne i bezwietrzne dni spożytkowaliśmy na ulubioną zabawę – bitwę na wiaderka wody. Gdy zastał nas deszcz, graliśmy w rumikub i I know oraz w brydża. Każdy ze sterników podczas swojej wachty prowadził po południu zajęcia o tematyce żeglarskiej, np. z topografii Jezioraka, locji, rodzajów i budowy jachtów, terminologii żeglarskiej, meteorologii, manewrowania, technik żeglarskich i nauki węzłów. Wieczory umilali nam grą na gitarze Arkadiusz Szewczyk i Cezary Królik, a Hubert Czapski – grą na akordeonie. W połowie obozu mogliśmy cieszyć uszy, słuchając występów uczestników Festiwalu Literackiego „Stachuriada”. Przez prawie trzydzieści lat wspólnego pływania nazbierało się anegdot i niezwykłych historii... Grzegorz Sikorski i pani komandor snuli opowieści o wyprawach z Jezioraka na Morze Bałtyckie. Leonarda Pawłowska natomiast zawsze wspomina Stanisława Piaska – twórcę naszych obozów żeglarskich. Dwa wieczory poświęciliśmy oglądaniu meczów mistrzostw Europy w piłce nożnej. A że sport jest integralną częścią obozu, rano o dobrą rozgrzewkę dbali wachtowi, z Iloną Tokarską i Katarzyną Ciućką na czele. Po południu zaś naszą małą grupę amatorów nordic walkingu motywowały do spacerów Małgorzata Adamiak i Anna Barwińska. Natomiast pływania wpław uczyli Cezary Królik i Jolanta Kopczyńska.
Nie ma obozu bez chrztu jungów. Korzenie tej ceremonii tkwią w dawnych rytuałach marynarskich. Bawimy się przy tej okazji doskonale, przebieramy za Neptuna i jego żonę Prozerpinę, kucharza, fryzjera, lekarki i diabły, przygotowujemy tor przeszkód. Po wszystkim młodym żeglarzom nadane zostają imiona i wręczane są akty chrztu.
Ostatniego wieczoru plany na ognisko pokrzyżowała potężna burza, odbyły się tylko prezentacje jachtów. Deszcz i grzmoty nie odstraszyły nikogo, więzi w załogach bardzo się umocniły, co tylko sprzyjało udanym występom. Było wszystko – tańce, śpiewy, wiersze i intrygujące interpretacje znanych szant.
Nie da się nie zazdrościć tej ekipie. Pokazuje ona, że granice istnieją tylko w głowie, a duch przygody i odrobina szaleństwa mogą otworzyć każdą furtkę. Jeśli więc kiedyś marzyliście o czymś więcej niż zwykłe wakacje, to naprzód, na fale, przygoda czeka!
Opolski klub „Cross” ma już długą historię, powstał bowiem w 1995 roku, co znaczy, że niebawem stuknie mu trzydziestka. Powodów do dumy jest wiele i najpewniej będzie jeszcze więcej, byleby nie zabrakło młodej krwi.
Integracyjny Klub Sportowy „Cross” w Opolu (wcześniej: Opolski Klub Sportowo-Turystyczny Niewidomych i Słabowidzących „Cross”) został powołany z inicjatywy Edwarda Witkowskiego, Stanisława Mastka i Jerzego Gorczyńskiego, jego późniejszego wieloletniego prezesa.
Od swojego powstania Klub prowadzi działalność na rzecz rehabilitacji społecznej, głównie w środowisku osób z dysfunkcją wzroku. Dwa lata temu wprowadziliśmy zmianę w statucie dającą możliwość zrzeszania się u nas również osobom z innymi niepełnosprawnościami. Działalność klubowa skupia się na sporcie, szeroko pojętej turystyce i rekreacji. Przyjmujemy przede wszystkim osoby z opolskiego, chociaż wśród naszych zawodników znaleźć można także mieszkańców innych województw.
Paraigrzyska Pekin 2008. Na podium trzeci w górnym rzędzie reprezentant Polski i klubu „Cross Opole” Andrzej Zając oraz pilot Dariusz Flak
Początkowo największym zainteresowaniem cieszyły się zajęcia warcabowe, szachowe i turystyczne, których wielkim orędownikiem był Jerzy Gorczyński. W ciągu kolejnych lat, dzięki dotacjom ze Stowarzyszenia „Cross” i ZKF „Olimp”, jak również dzięki owocnej współpracy z Urzędem Marszałkowskim Województwa Opolskiego, starostwami na terenie województwa opolskiego i sąsiednich województw, Klub prężnie się rozwijał i z czasem zamarzyło nam się rozszerzenie gamy dyscyplin o kolejne. Dzięki coraz bogatszej ofercie sekcji finansowanych z wyżej wymienionych dotacji członkowie Klubu coraz chętniej brali udział w organizowanych zajęciach tanecznych, bowlingowych, kręglarskich, strzeleckich (laser) oraz kolarskich, regularnie startowali w zawodach ogólnopolskich, jak również międzynarodowych, gdzie odnosili znaczące sukcesy we współzawodnictwie. Nie sposób tutaj nie wspomnieć o fenomenalnym starcie naszych kolarzy tandemowych – Andrzeja Zająca i pilota Dariusza Flaka – na paralimpiadzie w Pekinie w 2008 roku, gdzie podczas wyścigu ze startu wspólnego wywalczyli złoty medal.
Na przestrzeni wieloletniej działalności Klubu nasi zawodnicy nie tylko zdobywali wielokrotnie wysokie lokaty w imprezach rangi mistrzostw Polski, Pucharów Polski, lecz także przywozili medale z zawodów bowlingowych, kręglarskich, tanecznych, warcabowych i w strzelectwie laserowym. I tak pozostaje do dzisiaj.
Członkowie klubu „Cross Opole” pod wodospadami Kravica
W 2012 roku Jerzy Gorczyński z powodów zdrowotnych zrezygnował z pełnionej przez długie lata funkcji prezesa Klubu. Na mocy decyzji Walnego Zebrania członków jego miejsce zajęła Renata Tomaszewska, która tę funkcję pełni do dnia dzisiejszego.
Po roku 2012 pojawiły się dwie kolejne dyscypliny obecnie intensywnie uprawiane przez naszych klubowiczów – strzelectwo pneumatyczne i nordic walking. Dzięki wytężonym treningom i dużemu zaangażowaniu pełnosprawnych członków Klubu, którzy pracują na jego rzecz społecznie i pełnią funkcje asystentów oraz przewodników, dyscypliny te szybko się rozwinęły, co w krótkim czasie pozwoliło sięgać zawodnikom po złote i srebrne krążki na imprezach mistrzowskich i w Pucharach Polski.
Obok tradycji sportowych w Klubie bardzo mocno jest zakorzeniona turystyka, zarówno krajowa, jak i zagraniczna, choć rozwój tej ostatniej mocno zahamowała pandemia. Organizowane przez nas wyjazdy do Egiptu, Tunezji, Chin (Pekin), Chorwacji, do Czech i na Krym cieszyły się ogromnym zainteresowaniem i tuż po ukazaniu się ogłoszenia o naborze miały komplet uczestników oraz długą listę rezerwową. Z dużym sentymentem wspominamy te wojaże i żywimy nadzieję, że uda nam się jeszcze wybrać na kolejne fascynujące wyprawy po świecie.
Na wycieczce w Dubrowniku
Dzięki bardzo dobrej współpracy ze starostwami z województwa opolskiego corocznie organizujemy tygodniowe, czasami dłuższe, rajdy turystyczne bądź obozy sportowe w atrakcyjnych regionach Polski, zarówno nad Bałtykiem, jak i w górach. Pobyty te – w zależności od potrzeb i możliwości uczestników – są albo bardzo intensywne i zapewniają dużą aktywność ruchową, albo spokojniejsze, bardziej ukierunkowane na relaks. Zawsze na takich wyjazdach spotykamy się przy ognisku, z muzyką i pieczeniem kiełbasek, mamy możliwość lepszej integracji podczas organizowanych wieczorków tanecznych. Jednym słowem – każdy znajduje coś dla siebie.
Obecnie w IKS „Cross” w Opolu zrzeszamy 80 osób z dysfunkcją narządu wzroku i kilka z innymi dysfunkcjami. Liczba ta w ciągu roku nieznacznie się waha, jedni zawodnicy odchodzą, niektórzy zmieniają barwy klubowe, na ich miejsce przychodzą inni. Dużą i coraz mocniej zauważalną bolączką jest jednak brak młodych zawodników. Niestety, większość naszych członków to seniorzy i chociaż wciąż młodzi duchem, bardzo aktywni, pełni energii, mogący niejednokrotnie swoją żywotnością i ciekawością świata zawstydzić młode pokolenie, to marzy nam się, aby do Klubu napływała młodzież, której przekażemy nasze bogate tradycje sportowe, zaszczepimy w niej bakcyla aktywnego, sportowego życia, by Klub dalej się rozwijał, tak żebyśmy mogli świętować kolejne wspaniałe rocznice.
Na takie wiadomości człowiek nigdy nie jest przygotowany i wtedy zadaje sobie pytanie: dlaczego? Tak też było z informacją o śmierci Janiny Szymańskiej- -Matusiewicz, która odeszła niespodziewanie 28 lipca po krótkiej, ale ciężkiej chorobie.
Urodziła się w Pile i tam spędziła młodzieńcze lata. Związana była jednak z Iławą, w której mieszkała przez większość swojego życia. Jej przygoda ze sportem rozpoczęła się po wypadku komunikacyjnym, którego skutkiem były problemy ze wzrokiem. Postawiła na sport. Wstąpienie do iławskiego klubu „Morena” tchnęło w nią nową siłę i energię. To od Iławy wszystko się zaczęło – na początku były kręgle klasyczne, potem bowling, w sezonie letnim kajaki, aż wreszcie również strzelectwo. Razem ze śp. Stanisławem Piaskiem, prezesem klubu, zapoczątkowała w naszym kraju przygodę ze strzelectwem laserowym, w którym w pierwszych latach po pojawieniu się dyscypliny zajmowała miejsce wśród liderów. W mistrzostwach Polski w 2007 r. zdobyła dwa złote medale.
Janina Szymańska-Matusiewicz
W 2009 r. przeniosła się do klubu „Warmia i Mazury” Olsztyn, gdzie poza kręglami, bowlingiem i strzelectwem laserowym uprawiała również strzelectwo pneumatyczne. W tej dyscyplinie odnosiła największe sukcesy, czego ukoronowaniem były medale na mistrzostwach Europy w Dadaju w 2014 r.: brązowy medal w postawie leżąc i srebrny medal w trzech postawach.
Mimo że w ciągu 20 lat kariery sportowej była zawodniczką trzech klubów (od 2016 r. należała do „Jutrzenki” Częstochowa), to w każdym z nich czuła się jak u siebie.
Niestety, Jej kariera strzelecka została przerwana przez rozległy udar, po którym Janka nie miała już na tyle sił, by sprawnie strzelać. Pozostała wierna bowlingowi i kręglom klasycznym. Traktowała tę rywalizację jako rehabilitację, która dodawała Jej energii potrzebnej do dalszej walki o zdrowie. Chciała jak najszybciej wrócić do pełni sił i walczyć z innymi. Los zdecydował inaczej. Odeszła w wieku 72 lat.
W pamięci wielu osób prezentujących różne barwy klubowe zapisała się jako bardzo życzliwa osoba, która pomagała innym. Żyła sportem. Czerpała z niego siłę, energię i radość. Cieszyła się z każdego wyniku.
Taka pozostaniesz w naszej pamięci. Spoczywaj w pokoju!
Wytrwałość, wiara i skupienie na celu. Tymi słowami można by scharakteryzować Zdzisława Kozieja, niewidomego i niesłyszącego sportowca z Lublina. W połowie tego roku ukazała się książka „Niewidomy Mistrz” autorstwa Lidii Glejf opisująca zaskakującą historię życia Zdzisława i jego drogę do sukcesu, która często była poprzecinana różnymi trudnościami.
Jako dziecko cudownie wyzdrowiał z ciężkiej choroby, chociaż był już, zdaniem lekarza, w stanie agonalnym. Od zawsze jego pasją był sport. Miłość do aktywności fizycznej i rywalizowania zaszczepił w nim dziadek. Później, w życiu dorosłym, zaczął w pełni realizować się w różnych dyscyplinach sportowych. Dzięki swojemu uporowi, wierze i wewnętrznej sile zdobył wiele tytułów, pucharów i medali na arenie międzynarodowej i w Polsce w lekkoatletyce, piłce dźwiękowej, bowlingu i kręglach klasycznych. Jego spryt pomógł mu też w dostaniu się do wymarzonego wojska, w którym – mimo problemów ze wzrokiem oraz słuchem – służył dłuższy czas i został nawet wyróżniony. W jednostce często był niepokornym żołnierzem, który przypalił dowództwu spodnie żelazkiem, biegał z kiełbasą pod mundurem lub menażką pełną zupy, dlatego ma stamtąd bardzo dużo pięknych wspomnień. Zdzisław zasługuje też na miano bohatera, w swoim życiu uratował niejednego człowieka. Nigdy nie odmawiał, kiedy była potrzebna pomoc, i starał się jak mógł, aby wszystko skończyło się dobrze. Ratował ofiary wypadków, a także kolegę, który usiłował popełnić samobójstwo. Odebrał również poród obcej kobiety. Sam też, przez problemy ze wzrokiem i słuchem, niejednokrotnie otarł się o śmierć. Takich wypadków miał wiele, ale szczęśliwie żaden nie naruszył znacząco jego zdrowia. Najczęściej problemy miał na jezdni, przez to, że nieświadomie wchodził na jej środek, kiedyś też o mało nie spadł w górską przepaść. Ale Zdzisława w życiu spotykały też zabawne historie, m.in. korzystne pomylenie drzwi z szafą, dzięki czemu nie dostał kary w szkole średniej, uratowanie krowy dziadka przed zabraniem z gospodarstwa, niespodziewane lądowanie na ramionach pracownika kanalizacji czy przypadkowe zdobycie w wojsku wyróżnienia w strzelectwie, mimo że nie widział oznaczeń na tarczy.
Zdzisław w życiu zawsze kierował się dewizą usłyszaną od leczącej go w dzieciństwie i młodości doktor Ireny, która powtarzała mu: „Musisz być w życiu uparty. To jedyny sposób dla ciebie”. Te słowa, usłyszane w dzieciństwie, wryły się w jego pamięć. Już jako dziecko starał się dawać sobie radę z dokuczającymi mu chłopakami. To życiowe motto i drewniany krzyż, który stoi na jego działce w Rozkopaczewie i ma dla niego niezwykłą wartość, pomogły mu zgromadzić na koncie podwójny rekord w kręglach klasycznych oraz półkę pełną pucharów i medali. Założył też rodzinę. Ma żonę, Irenę, i dorosłego już syna Rafała. Od wielu lat pracuje w Spółdzielni Niewidomych im. Modesta Sękowskiego w Lublinie. Nadal jeździ na zgrupowania sportowe, bierze udział w zawodach w kręglach klasycznych i bowlingu, z których ciągle przywozi puchary i medale. Realizuje się więc w wielu obszarach życia, wypełniając je treścią maksymalnie.
I jest żywym dowodem na to, że człowiek z niepełnosprawnością nie musi zamykać się w czterech ścianach domu, może być na przykład sportowcem, mężem, pracownikiem...
W niniejszym artykule przystąpimy do omówienia ostatniej części nauki gry w brydża, jak mówią niektórzy teoretycy – najważniejszej i najtrudniejszej, albowiem nietrafny wist często przynosi straty nie do odrobienia.
Na przestrzeni lat wist, podobnie jak licytacja, ewaluował. W Polsce, po wielu eksperymentach nad wyborem systemu wistowego, króluje wist odmienny. Jest to coś pośredniego między wistem naturalnym a wistem odwrotnym. Omówienie wistu rozpoczniemy od wistu naturalnego.
Vist naturalny:
z dwóch blotek wistujemy kartą starszą;
z trzech blotek wistujemy kartą środkową, a później wyższą (na Zachodzie modne stało się ostatnio ustalenie, by z trzech blotek na grę kolorową wistować najniższą);
z czterech i więcej blotek wistujemy kartą najwyższą (gdy może ona być kartą grającą, drugą od góry).
Wist spod figury:
Fx – figurą,
Fxx – najniższą kartą,
Fxxx – czwartą najlepszą,
Fxxxx – czwartą najlepszą.
Wist z sekwensów:
A – A, K, x
K – K, D, x lub A, K sec
D – D, W, x; A, D, W, x
W – W, 10, x; A, W, 10, x; K, W, 10, x
10 – A, 10, 9, x; K, 10, 9, 0; D, 10, 9, x
(W tym przypadku uważam, że do przemyślenia jest ustalenie, że 10, 9 z parzystej liczby kart 2, 4, 6 itd. wistujemy 10, a z nieparzystej 3, 5, 7, 9 itd. wistujemy 9).
sekwens wewnętrzny – A, W, 10, 9; K, 10, 9, 8; D, 9, 8, 7 itp.
Wyjście honorem jest dla partnera sygnałem, że nie mamy honoru bezpośrednio wyższego oraz że posiadamy co najmniej jeden bezpośrednio niższy. Odwrotnie sygnalizujemy sekwens lub dwie sąsiednie karty, gdy bijemy zagraną lewę.
Przykład:
W – K, 7, 5, 4
N – 9, 6, 3
E – D, W, 8, 2
S – ?
Obrońca W zagrał 4, E dołożył waleta, a S zabił asem. Dzięki zabiciu niższą kartą z pary honorów W dowiedział się, że E ma jeszcze damę, a S ma jeszcze co najmniej dziesiątkę i w tym kolorze jest co najmniej jedna lewa do wzięcia.
Wist z dwóch blotek (z dubletona):
Niezmiernie ważna jest informacja o kolorze krótkim, zwłaszcza przy grze kolorowej.
Przykład:
W – 7, 2
N – D, W, 9
E – A, K, 10, 8, 6
S – ?
(Patrz: Tabela 1)
Gracz W wistuje 7 kier, ze stołu W kier, E bije królem i S dokłada kiera. E wie o tym, że atak nastąpił z dubla, gra więc asa kier i daje kiera do przebitki.
Zrzutki naturalne
Sygnały ilościowe – dokładanie kart w kolorze w kolejności: niższa – wyższa wskazuje nieparzystą liczbę kart (3, 5, 7) w tym kolorze; wyższa – niższa parzystą (2, 4, 6).
Sygnał jakościowy – dokładanie kart w kolorze w kolejności: wysoka blotka – zachęca do kontynuowania wistu (marka); niska blotka – zniechęca (demarka).
Korzyści wynikające z markowania najlepiej wyjaśnić na przykładzie. Kontrakt 4 kier, W wistuje waletem karo. A oto rozkład kart W i N:
(Patrz: Tabela 2)
W wariancie E1 do zagranego waleta karo E dołoży 2 karo (demarka). Rozgrywający bierze pierwszą lewę w stole i gra 10 pik. Bierzemy damą i natychmiast gramy blotkę trefl, gdyż tylko dama trefl obkłada kontrakt.
W wariancie E2 do zagranego waleta karo partner dokłada 8 karo (marka) i po wzięciu lewy damą pik kontynuujemy karo 10, również obkładając kontrakt.
Zrzutka zniechęcająca (demarka) nie tylko informuje o braku honoru, ale jest również sygnałem sugerującym zmianę ataku i obrania innej koncepcji obrony.
Po licytacji:
S – 1 BA
W – pas
N – 2 T
E – pas
2 pik
pas
4 pik
pas
pas
pas
Tabela 1
W – A, D, x
N – 10, 9, 8, 7
Karty E1 x, x, x
Karty E2 x, x, x
K, x, x
D, w, x
x, x
x, x
W, 10, 9
A, K, x
8, x, x, 2
D, 8, x, x
K, x, x, x
W, x, x
D, x, x, x
x, x, x, x
Tabela 2
Vist odwrotny:
z dwóch blotek wistujemy młodszą, a następnie starszą kartą;
z trzech blotek wistujemy kartą środkową, a następnie młodszą;
z figur wistujemy drugą od góry, z dubletona – starszą, np.: A, K sec, A; K, D sec, K;
spod trzeciej figury wistujemy drugą od góry, spod czwartej i dalszych – czwartą od góry;
przy wiście odwrotnym zrzutka małej karty zachęca, dużej zniechęca;
zrzutka duża karta – mała karta wskazuje na nieparzystą liczbę kart, z kolei mała karta – duża karta na parzystą.
Vist odmienny: jest kompilacją wistu naturalnego i odwrotnego, tzn. z figur wistujemy tak jak w wiście naturalnym, a z blotek tak jak w wiście odwrotnym.
Słowniczek pojęć
Dubel (dubleton)– dwie karty w kolorze.
Marka– zachęca do kontynuowania wistu.
Demarka – zniechęca do kontynuowania wistu.
Sec – sformułowanie oznaczające brak blotek w danym kolorze przy parze określonych kart, np. AK sec to as z królem bez blotki, DW sec – dwie karty w kolorze, tutaj: dama z waletem bez blotki itp.
***
W tych kilku artykułach, których miałem przyjemność być autorem, chciałem przybliżyć czytelnikom zasady logicznej gry karcianej, jaką jest brydż. Zdaję sobie sprawę, że w tym ograniczonym objętościowo cyklu nie zdołałem zawrzeć zbyt wiele. Jeśli zatem zainteresowanie ze strony czytelników będzie duże, uruchomimy kącik brydżowy, w którym szczegółowo będziemy omawiali poszczególne elementy tej gry.
Stowarzyszenie „Cross” organizuje w październiku dwutygodniowe szkolenie z zakresu brydża sportowego. Zachęcam do wzięcia w nim udziału!
Roman Kierznowski – arcymistrz międzynarodowy w brydżu sportowym, mistrz Europy par w 1997 roku, drużynowy brązowy medalista mistrzostw Europy San Remo 2009, członek reprezentacji Polski na igrzyskach brydżowych w Pekinie w 2008 roku, zdobywca kilkunastu medali w mistrzostwach Polski i rozgrywkach międzynarodowych.
Oprócz najbardziej znanej ofiary jakości na „c3” istnieją także inne sposoby neutralizacji agresywnych zamierzeń białych. W poniższych przykładach widać, jak można pozbyć się głównej atakującej figury białych, a mianowicie czarnopolowego gońca.
Zaczynamy od najbardziej znanej partii w tej materii.
Obrona sycylijska Wasilij Panow – Władimir Simagin Moskwa 1943
1.e4 c5 2.Sf3 d6 3.d4 cd4 4.Sd4 Sf6 5.Sc3 g6 6.Ge3 Gg7 7.f3 0–0 8.Sb3?! Takie było wtedy rozumienie debiutów. Znacznie aktywniejsze i lepsze byłoby 8.Hd2 Sc6 9.Gc4. 8...Ge6 Naturalnie, należało grać 8...Sc6, choć Simagin zwraca uwagę także na 8...a5. 9.Hd2 Sbd7?! 9...Sc6 10.0–0–0 a5! 10.0–0–0 Sb6 11.g4 Wc8 12.Gh6
12...Gh8!? Czarne zachowują ważnego gońca. Simagin uważał, że tej ofiary nie można uznać za w pełni prawidłową. Jednak najważniejszy był twórczy eksperyment. Dodam, że psychologicznie bardzo silnie zadziałało to na Panowa, co zresztą można wywnioskować z decyzji, jakie podejmował.
13.Gf8 Hf8 14.Sd4 Gc4 15.g5 Sfd7 16.Gh3 e6 17.Kb1 Lub 17.b3. 17...Se5 18.f4 Lepsze jest 18.Hf2. 18...Sf3!? 19.Sf3 Ciekawa była kontrofiara jakości po 19. He3 Sd4 20.Wd4!. 19...Gc3
20.bc3 Program analizujący znalazł wiele lat później 20.Hd6!? Ge2 21.Hf8+ Kf8 22.Gg2 Gd1 23.Wd1 Sa4! (23...Gg7) 24.b3 Sc5 25.Sg1! f5 26.Se2 Ga5 27.e5 z zachowaniem przewagi. 20...d5 21.Hc1 21.Gf1 Ha3 21...Sa4 22.ed5 Ga2+!! 23.Ka1 Hc5 24.de6 Sc3 25.Wd4? Decydujący błąd. Ratowało 25.e7!. 25...Ge6 26.Ge6 fe6–+ 27.Wa4 Sa4 28.c4 Wd8 29.Ka2 Hb4 30.We1 Wd3 31.We6 Sc3+ 32.Ka1 Ha5+ 33.Ha3 Ha3#
0–1
Obrona sycylijska Wasilij Bywszew – Aleksandr Tołusz Petersburg 1954
18...Kh8!! Ofiara jakości, na którą Stein szedł z daleka. Dwa gońce, czarne pola i centralna pozycja skoczka to rekompensata, na którą orientował się Stein. 19.Gf8 Wf8 20.Wad1 Wd8 21.Gg2 Gg7 22.Hf2 Wg8 23.Hh4 Zbyt optymistyczne. Należało grać 23.Wd2. 23...f5! 24.Wde1 Sc4 25.Wf2 Sb2 26.Se2 Sc4 27.Sg3 Gd4 28.Wfe2 fe4 29.Se4 Hg7 30.Sg5?
Jak widzieliśmy, toczyła się walka i obie strony nie grały najdokładniej. Jednak o to właśnie chodziło – stworzyć ciekawą, pełną napięcia grę, w której można szukać swych szans.
W poprzednim numerze przyglądaliśmy się najciekawszym momentom turnieju warcabowego Riga Open 2024. Okres wakacyjny to czas wielu silnie obsadzonych międzynarodowych turniejów, z których aż trzy rozgrywane są co roku w lipcu w Holandii. Mowa o RotterDams Open, Nijmegen Open i Heerhugowaard Open. Partie z tych właśnie zawodów posłużą za przedmiot dzisiejszych analiz.
Fleur Kruysmulder (Holandia) – Andrew Tjon A Ong (Holandia) Nijmegen Open 2024 5. runda
Pozycje związane rogatką to kopalnia taktycznych możliwości. Jedna z nich umknęła kalkulacjom czarnych. 16...14-20?? 17.27-21! 16x27 18.38-32 27x29 19.30-24 19x30 20.40-34 29x40 21.44x4 i dzięki kombinacji białe wygrały.
Jasper Lemmen (Holandia) – Tom Rinner (Holandia) Nijmegen Open 2024 5. runda
W tej partii czarne, szukając aktywnego wyjścia na pole 27, nie sprawdziły konsekwencji dziury na polu 13. Karą za to niedopatrzenie było uderzenie mostek! 39.28-22! 27x18 40.33-29 24x33 41.37-31 26x37 42.48-42 37x48 43.40-35 48x30 44.35x2 z wygraną pozycją.
Jan-Maarten Koorn (Holandia) – Martien van Erp (Holandia) Nijmegen Open 2024 6. runda
Białe: 25, 19(damka) Czarne: 6(damka), 18, 27, 36
To historia o tym, jak łatwo przegrać remisową końcówkę. Czarne, co prawda, grożą złapaniem białej damki, ale odpowiednio wykorzystując pozycję piona 25 (tylko cztery ruchy do pól przemiany), można było uratować punkt. 74.19-35?? Białe ewidentnie przestraszyły się pętli. Strach ma wielkie oczy. Czarne przejęły kontrolę nad główną linią, zdobyły kolejne damki i wygrały partię. A trzeba było grać: 74.25-20! 18-22 75.19-13!! (oczywiście nie można było: 75.20-15?? 36-41 76.19x46 27-32 77.46x17 6x28) I łatwo zauważyć, że nawet wymiana białej damki jeden za jeden nie daje czarnym zwycięstwa: 75...27-31 76.13x27 31x22 77.20-14=.
Erik ten Hagen (Holandia) – Martin Dolfing (Holandia) Nijmegen Open 2024 10. runda
Ta pozycja pięć na pięć to świetny przykład do treningu obliczania. Pozycja białych jest bardzo pasywna, mają o dziewięć temp mniej, ale wciąż mogą uratować remis. W jaki sposób? W partii zagrały: 54.33-29?? i niedługo potem złożyły broń. Do remisu prowadzi tylko jedna linia: 54.34-29! 25-30 55.31-27 22x31 56.33x22 30-34 (56...31-37 57.29-23 37-42 58.44-40! 35x33 59.22-18 12-17 60.18-13=) 57.29x40 31-37 58.39-33 37-41 59.33-28 41-46 60.22-17! 46x45 61.17x8= 54...12-18 55.29-24 18-23 56.31-26 22-27 57.44-40 35x33 58.34-30 25x34 59.24-20 z przegraną dla białych koń- cówką.
Trzeba bardzo uważać, wyprowadzając swoje piony z bazowej, pierwszej linii. Jak się okazuje, nawet solidni zawodnicy mogą mieć z tym problemy. Grający białymi Rene (o międzynarodowym rankingu aż 2137!) wpadł w debiucie na proste uderzenie, grając w ostatnim ruchu 47-41. Niech to będzie dowód, że z każdym przeciwnikiem należy sprawdzać kombinacje w każdej fazie partii. 21...23-28! 22.33x22 16-21 23.27x7 18x47 24.7x18 13x22 0-2
Frans Groot (Holandia) – Kristan van der Hauw (Holandia) Heerhugowaard Open 2024 8. runda
Czarne zdecydowały się zagrać wyjście Ghestema w pozycji, w której nie powinny. Wydaje mi się, że znam powód popełnienia tego błędu. Czarne nie zauważyły pewnej odpowiedzi po serii wymian. To bardzo ważna idea, o której należy bezwzględnie pamiętać. 20...23-29?? 21.28-23! 19x28 22.32x34 21x41 23.30x10 15x4 24.25x14 9x20 25.36-31! (Często zdarza się przeoczyć zagranie 36-31, które prowadzi do zdobycia piona przez białe. W oczy rzuca się jedynie wymiana: 25.42-37 41x32 26.38x27 26-31, po której to czarne miałyby przewagę). 25...26x37 26.47x36 16-21 27.42x31 21-26 28.33-28 26x37 29.38-32 6-11 30.32x41 i z pionem więcej białe wygrały.
Hans Knobbe (Holandia) – Kees van Nie (Holandia) Heerhugowaard Open 2024 4. runda
Białe w ostatnim posunięciu zagrały logicznie wyglądające 31-27??. Pozycyjnie dobry ruch okazał się tragiczny taktycznie. Czarne przeprowadziły jedno z moich ulubionych uderzeń – uderzenie Springera. 26...24-29!! 27.33x24 19x30 28.28x10 30-34 29.40x29 9-14 30.10x19 13x22 i z pionem więcej zwyciężyły.
Renco Oostindjer (Holandia) – Peter van der Stap (Holandia) RotterDams Open 2024 2. runda
Ciekawie ideę przeprowadzenia uderzenia mostek zaprezentował grający czarnymi doświadczony warcabista Peter van der Stap: 22...24-29! 23.33x24 19x30 24.28x8? „Droższe” dla przeciwnika, a tym samym lepsze dla białych było wybranie wariantu: 24.28x10 4x15 25.35x24 13-19 26.24x4 15-20 27.4x22 17x46. 24...1-6 25.35x24 14-19 26.24x22 17x46 27.8x17 11x31 28.26x37 46x50 i białe się poddały. 0-2
Anton Kosior (Holandia) – Harry Clasquin (Holandia) RotterDams Open 2024 6. runda
W widocznej pozycji czarne pozwoliły białym na wykorzystanie forsingu: 43...11-16? 44.34-29! 14-20 Choć prowadziło do tej samej kombinacji, to gorsze było odejście: 44...24-30? 45.27-21 16x27. 45.27-21 16x27 46.29-23 19x28 47.33x11 Co ciekawe, czarne się poddały, choć nie jest to przegrana pozycja. Wymaga jednak bardzo precyzyjnej gry i jest dobrym przykładem do treningu. Zachęcam do samodzielnego znalezienia remisu dla czarnych. 2-0